Leżałem na łóżku w swojej celi, ze
wzrokiem wbitym w sufit. Ręce miałem skrępowane kajdankami. Nie
wiedziałem co się stało z bratem, a to wcale nie pomagało. Mieliśmy mieć
co prawda oddzielne pokoje, ale nie czułem z nim więzi. Pewnie mocno go
poturbowali. W końcu nie zabiliby boga. Westchnąłem i zamknąłem oczy. W
tym samym momencie otworzyły się drzwi.
- Wstawaj - warknął strażnik. Miał na oko 21 lat i był barczysty, ale nie wysoki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Spokojnie, synku. Nie denerwuj się tak, bo Ci żyłka wyskoczy - rzuciłem kpiąco i wstałem z łóżka. Strażnik zamachnął się, chcąc mnie uderzyć, ale był niewystarczająco szybki. Cisnąłem nim o ścianę i przycisnąłem chłopaka do niej, dusząc go łańcuchami. Nim pozostali strażnicy zdążyli przybiec, facet był już martwy.
- Ty sku*wielu... - zaczął najstarszy z nich, wyciągając prosty nóż zza pasa. Uniosłem kąciki ust.
- Myślisz, że uda Ci się coś mi zrobić? - spojrzałem na niego z rozbawieniem, wyciągając przed siebie skrępowane nadgarstki. - To się mylisz.
- Nie bądź taki pewny swego - krzyknął i pstryknął palcami. Trzech pozostałych strażników chwyciło mnie i przyszpiliło do tej samej ściany, gdzie minutę wcześniej był ich kolega. Roześmiałem się, patrząc na nich z pogardą.
- No dalej, spróbuj - wyszczerzyłem się do strażnika z nożem. - Zrób mi dobrze, skarbie. Zamknę oczy i wyobrażę sobie, że jesteś kobietą.
- Waruj, psie - wycedził i wbił mi nóż w brzuch. Zacisnąłem zęby, nie wydając z siebie nawet jęku. Strażnik powtórzył to jeszcze kilkakrotnie, aż moja biała dotychczas koszulka przesiąkła czerwienią.
- Jeszcze jeden wybryk, a utnę Ci jaja - zagroził, mierząc mi w szyję. Czułem jak rany momentalnie się zasklepiają. - Do izolatki z nim.
- Ale izolatka jest zajęta - przypomniał któryś z nich.
- Przez kogo?
- Wampirzycę.
- Wrzućcie go do niej. Może doczekamy się małych bożków - krwiopijców - uśmiechnął się obleśnie. Strażnicy zawlekli mnie do izolatki i tam wrzucili, budząc przy tym śpiącą dziewczynę.
- Co do chole.. - zaczęła warczeć, jednak zamilkła, gdy zobaczyła mnie i zakrwawioną koszulkę. Uniosłem kąciki ust i wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
- Gabriel - westchnąłem.
(Rebeca?)
- Wstawaj - warknął strażnik. Miał na oko 21 lat i był barczysty, ale nie wysoki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Spokojnie, synku. Nie denerwuj się tak, bo Ci żyłka wyskoczy - rzuciłem kpiąco i wstałem z łóżka. Strażnik zamachnął się, chcąc mnie uderzyć, ale był niewystarczająco szybki. Cisnąłem nim o ścianę i przycisnąłem chłopaka do niej, dusząc go łańcuchami. Nim pozostali strażnicy zdążyli przybiec, facet był już martwy.
- Ty sku*wielu... - zaczął najstarszy z nich, wyciągając prosty nóż zza pasa. Uniosłem kąciki ust.
- Myślisz, że uda Ci się coś mi zrobić? - spojrzałem na niego z rozbawieniem, wyciągając przed siebie skrępowane nadgarstki. - To się mylisz.
- Nie bądź taki pewny swego - krzyknął i pstryknął palcami. Trzech pozostałych strażników chwyciło mnie i przyszpiliło do tej samej ściany, gdzie minutę wcześniej był ich kolega. Roześmiałem się, patrząc na nich z pogardą.
- No dalej, spróbuj - wyszczerzyłem się do strażnika z nożem. - Zrób mi dobrze, skarbie. Zamknę oczy i wyobrażę sobie, że jesteś kobietą.
- Waruj, psie - wycedził i wbił mi nóż w brzuch. Zacisnąłem zęby, nie wydając z siebie nawet jęku. Strażnik powtórzył to jeszcze kilkakrotnie, aż moja biała dotychczas koszulka przesiąkła czerwienią.
- Jeszcze jeden wybryk, a utnę Ci jaja - zagroził, mierząc mi w szyję. Czułem jak rany momentalnie się zasklepiają. - Do izolatki z nim.
- Ale izolatka jest zajęta - przypomniał któryś z nich.
- Przez kogo?
- Wampirzycę.
- Wrzućcie go do niej. Może doczekamy się małych bożków - krwiopijców - uśmiechnął się obleśnie. Strażnicy zawlekli mnie do izolatki i tam wrzucili, budząc przy tym śpiącą dziewczynę.
- Co do chole.. - zaczęła warczeć, jednak zamilkła, gdy zobaczyła mnie i zakrwawioną koszulkę. Uniosłem kąciki ust i wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
- Gabriel - westchnąłem.
(Rebeca?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz