Trzymając dłonie w talii Sage odwróciłem ja do siebie przodem i podniosłem. Sage od razu objęła mnie nogami w pasie i zarzuciła ręce na szyję.
- Jesteś piękna.
Sage uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie szybko. Z uśmiechem niosłem ją idąc przed siebie.
- Gdzie idziemy?
- A gdzie byś chciała? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Daleko stąd.
- Gdybym tylko mógł... Obiecuję, że kiedyś cię stąd zabiorę. - pocałowałem ją.
Postawiłem Sage i ruszyliśmy dalej, gdy nagle oboje zamarliśmy. Nasłuchiwałem tego co przed chwilą usłyszałem. Szybko zasłoniłem Sage, a zza krzaków wyskoczyła tygrysica.
- Välja. - ucieszyła się Sage i podeszła do tygrysicy.
Zaraz jednak usłyszeliśmy śmiech. Oboje wiedzieliśmy czyj jest. Radny Shade. Znalazłem się w sekundę przy dziewczynie i posadziłem ją na Välji.
- Biegnij! - krzyknąłem na kota, a ona ruszyła.
Biegłem za nimi, a Sage trzymała się kurczowo tygrysicy. Gdy zbliżyliśmy się do więzienia usłyszałem strzał i poczułem ból w ramieniu. Wbiegliśmy na teren i od razu otoczyli nas strażnicy.
- Łapcie ją! - któryś z nich krzyknął.
Od razu złapano Sage, a tygrysicę zakuto i założono kaganiec, oraz podano środki nasenne.
- Nie! - Sage zaczęła się wyrywać.
Było zamieszanie, ale złapałem jednego strażnika.
- Kto strzelał?! - warknąłem na niego.
- Jeden z naszych. - powiedział ze skruchą w głosie. - Ale nie celowaliśmy w ciebie.
- Zobaczymy. - powiedziałem wściekły, ale w głębi serca cieszyłem się, ze to Sage nie oberwała.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz