Usłyszałem głuchy krzyk roznoszący się po lesie i wołający moje imię, zaraz jeszcze dostałem myśl od Cat. Była przerażona i bała się. Rozejrzałem się szybko dookoła i zacząłem szukać ją myślami jednocześnie biegnąc w stronę skąd dostałem myśl. Zaraz wpadłem na jakąś dziwną polanę i zobaczyłem strzygę , która karmiła się krwią Cat. Szybko ruszyłem w ich stronę i odepchnąłem strzygę od dziewczyny. Strzyga spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem , a na jej ustach znajdowała się krew Cat. Odwróciłem się do ukochanej i przytuliłem ją do siebie co jednak było błędem. Od razu poczułem zapach jej krwi. Odsunąłem się i powstrzymałem, a zaraz spojrzałem na strzygę.
-Miałaś dać jej spokój!-warknął
-Ja? Mogłam i chciałam to zrobić. Ale widzisz to nie ja decyduję czy mam jej dać spokój -zaśmiała się
-Czemu tego nie zrobiłaś?-zapytałem
-Mówiłam już, to nie ja o tym decyduję -powtórzyła wkurzona-Poza tym coś mi mówi,że odszedłeś po to by nie zrobić jej krzywdy czyż nie? Tyle ,że mały problem. Jesteśmy tu sami. Ty , ja , Cataleya i wasze dzieci. A co demon najbardziej kocha w swojej naturze?
Odwróciłem się do Cat, która stała ledwie na nogach i wpatrywała się w Strzygę ze strachem.
-Zabijanie i zapach krwi ofiary-uśmiechnęła się złośliwie
-Damien........-wydukała Cat
-To nie prawda, nie jestem taki jak ty czy inni-mruknąłem
-Fakt, nie jesteś. Jesteś sobą mieszanką............. a twoje rasy są bezwzględnymi zabójcami-zaśmiała się
-To nie prawda!-krzyknąłem i w tej samej chwili rzuciłem się na Strzygę.
Zaczęliśmy ze sobą walczyć , ale ta miała sprytniejszy plan i znów nas teleportowała do jakiegoś zamczyska?
-No nie.......-mruknęła wkurzona-Chciałam się pobawić z wami................ale cóż nie było mi to dane...
-Strzygo.......-usłyszeliśmy roznoszący się głos.
Zaraz rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem pełno, demonów, wampirów i strzyg. Oraz po chwili pojawiła się para Strzyg. To chyba był brat i siostra. Przypatrywałem się im uważnie i zaraz osłoniłem Cat i dzieci sobą. Czułem krew Cat, ale nie mogłem jej zaatakować. Była moją jedyną , a nie chciałem znów zrobić jej krzywdy.
(Cataleya?)
sobota, 31 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Sama nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi ,ale nie chciałam się sprzeciwiać. Był zbyt silny, jednak bałam się ,że go nakryją, ale mu ufałam. Jimi znał moje słabości czy inne rzeczy i wiedział jak je wykorzystać, jednak nie robił tego przeciwko mnie.
-Jimi, proszę rozluźnij uścisk-odpowiedziałam po paru minutach ciszy.
Chłopak zatrzymał się na chwilę i puścił mój nadgarstek wpatrując się we mnie, a ja rozmasowałam go.
-Przepraszam poniosło mnie-westchnął spuszczając głowę
Skinęłam delikatnie głową i podeszłam do niego , a następnie ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go delikatnie.
-Nie przepraszaj-wyszeptałam mu do ucha.
-Czasami nie panuję nad sobą. Nie chcę Ci zrobić krzywdy ,ale mimo to robię to-odpowiedział, a jego głos się załamał.
-Wiem Jimi,ale nie mam Ci tego za złe-uśmiechnęłam się w jego stronę delikatnie
-Kocham jak się uśmiechasz -wyznał
Na te słowa uśmiechnęłam się szerzej, a zaraz jednak zaczęliśmy znów iść w to miejsce ,do którego wcześniej prowadził mnie Jimi. Nie wiedziałam do końca gdzie idziemy bo w tej części podziemi jeszcze mnie w ogóle nie było. Szłam spokojnie obok niego, trzymając go za rękę, jednak droga nie była szybko. Nie miałam zamiaru się śpieszyć zbyt byłam zmęczona by używać wszystkich swoich wampirzych mocy jakie miałam. W końcu doszliśmy do jakichś ogromnych drzwi. Przystanęłam przed nimi i odwróciłam się do Jimi'ego.
-Co tam jest? I w ogóle czemu mnie tu przyprowadziłeś?-zapytałam zdziwiona
(Jimi?)
-Jimi, proszę rozluźnij uścisk-odpowiedziałam po paru minutach ciszy.
Chłopak zatrzymał się na chwilę i puścił mój nadgarstek wpatrując się we mnie, a ja rozmasowałam go.
-Przepraszam poniosło mnie-westchnął spuszczając głowę
Skinęłam delikatnie głową i podeszłam do niego , a następnie ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go delikatnie.
-Nie przepraszaj-wyszeptałam mu do ucha.
-Czasami nie panuję nad sobą. Nie chcę Ci zrobić krzywdy ,ale mimo to robię to-odpowiedział, a jego głos się załamał.
-Wiem Jimi,ale nie mam Ci tego za złe-uśmiechnęłam się w jego stronę delikatnie
-Kocham jak się uśmiechasz -wyznał
Na te słowa uśmiechnęłam się szerzej, a zaraz jednak zaczęliśmy znów iść w to miejsce ,do którego wcześniej prowadził mnie Jimi. Nie wiedziałam do końca gdzie idziemy bo w tej części podziemi jeszcze mnie w ogóle nie było. Szłam spokojnie obok niego, trzymając go za rękę, jednak droga nie była szybko. Nie miałam zamiaru się śpieszyć zbyt byłam zmęczona by używać wszystkich swoich wampirzych mocy jakie miałam. W końcu doszliśmy do jakichś ogromnych drzwi. Przystanęłam przed nimi i odwróciłam się do Jimi'ego.
-Co tam jest? I w ogóle czemu mnie tu przyprowadziłeś?-zapytałam zdziwiona
(Jimi?)
czwartek, 22 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Spojrzałem na nią uważnie.
- Jeśli ich wyrzucą będziesz bezpieczniejsza. - powiedziałem spokojnie.
- To ich praca, mógł cię wykryć.
- Sage, robię to by cię chronić. Nie bądź idiotką. - podniosłem głos.
Sage spojrzała na mnie ze łzami w oczach i podniosła rękę. Chciała mnie spoliczkować drugi raz ale nie przemyślała tego. Jej dłoń poleciała w moim kierunku, a ja chwyciłem ją za nią i pochyliłem w jej stronę.
- Nie rób tego.
- Przestań mi rozkazywać. Sama wiem co robić.
Sage wyrwała mi się, ale od razu przygwoździłem ją do ściany opierając ręce po obu stronach jej głowy. Sage przestała się wyrywać i patrzyła na mnie niepewnie. Sama nie wiedziała co ma zrobić. Staliśmy tak chwilę aż złapałem ją za rękę i zacząłem za sobą ciągnąć. Próbowała się oprzeć ale byłem dla niej za silny. Dotarliśmy do korytarzu gdzie było wejście do tunelu który prowadził do rady. Weszliśmy tam, ale zamiast iść do nich skierowałem sie w drugą stronę.
- Puść mnie. - Sage dalej się wyrywała.
- Uspokój się i zaufaj mi. - powiedziałem miękko patrząc jej w oczy, a Sage za niemówila i przytaknęła głową.
(Sage?)
- Jeśli ich wyrzucą będziesz bezpieczniejsza. - powiedziałem spokojnie.
- To ich praca, mógł cię wykryć.
- Sage, robię to by cię chronić. Nie bądź idiotką. - podniosłem głos.
Sage spojrzała na mnie ze łzami w oczach i podniosła rękę. Chciała mnie spoliczkować drugi raz ale nie przemyślała tego. Jej dłoń poleciała w moim kierunku, a ja chwyciłem ją za nią i pochyliłem w jej stronę.
- Nie rób tego.
- Przestań mi rozkazywać. Sama wiem co robić.
Sage wyrwała mi się, ale od razu przygwoździłem ją do ściany opierając ręce po obu stronach jej głowy. Sage przestała się wyrywać i patrzyła na mnie niepewnie. Sama nie wiedziała co ma zrobić. Staliśmy tak chwilę aż złapałem ją za rękę i zacząłem za sobą ciągnąć. Próbowała się oprzeć ale byłem dla niej za silny. Dotarliśmy do korytarzu gdzie było wejście do tunelu który prowadził do rady. Weszliśmy tam, ale zamiast iść do nich skierowałem sie w drugą stronę.
- Puść mnie. - Sage dalej się wyrywała.
- Uspokój się i zaufaj mi. - powiedziałem miękko patrząc jej w oczy, a Sage za niemówila i przytaknęła głową.
(Sage?)
Od Cataley CD. Damiena
Odwróciłam wzrok i nie zatrzymałam Damiena gdy wybiegł z pokoju. Naukowcy wzięli dzieci i wstrzyknęli im coś, a mi podali środek obezwładniający chcąc dokończyć eksperymenty. Po godzinie wypuścili nas zafascynowani tym co zrobiły dzieci. Chris podpalił naukowca, a Kath zmieszała wszystkie substancje ciekłe w pokoju. Strażnicy wepchnęli nas do pokoju i zamknęli drzwi. Od razu przytuliłam do siebie wystraszone dzieci. Jednocześnie rozejrzałam się, ale Damiena tu nie było. Wstałam i podeszłam do okna.
- Gdzie tata? - spytał Christopher.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zamyślona próbując znaleźć Damiena i jego myśli.
- Zostawił nas. - usłyszałam głos Kathleen.
Jak na swój wiek widziały i doświadczyły więcej niż powinni. Szybko je do siebie przytuliłam i zaczęłam pocieszać. Po chwili w pokoju poczułam chłód, a okno się otworzyło. Wstałam i zasłoniłam dzieci własnym ciałem.
- Powiedziałam patrząc na strzygę.
Ona się roześmiała.
- On chce cię widzieć. - wycharczała i znalazła się przy mnie. - Ale nie mówiła że nie mogę się zabawić.
Odepchnęła dzieci i wbiła kły w moją szyję. Krzyknęłam i usłyszałam płacz dzieci, gdy zobaczyłam ze nie jesteśmy już w więzieniu. Teleportowała nas. Bałam się o siebie, o dzieci i Damiena. Zrozumiałam że mimo wszystko go kocham.
- Damien! - krzyknęłam jednocześnie wysyłając myśl do niego mając nadzieję że nie jest na tyle daleko by mnie usłyszał. Dzieci będą go potrzebować jeśli mi się nie uda.
(Damien?)
- Gdzie tata? - spytał Christopher.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zamyślona próbując znaleźć Damiena i jego myśli.
- Zostawił nas. - usłyszałam głos Kathleen.
Jak na swój wiek widziały i doświadczyły więcej niż powinni. Szybko je do siebie przytuliłam i zaczęłam pocieszać. Po chwili w pokoju poczułam chłód, a okno się otworzyło. Wstałam i zasłoniłam dzieci własnym ciałem.
- Powiedziałam patrząc na strzygę.
Ona się roześmiała.
- On chce cię widzieć. - wycharczała i znalazła się przy mnie. - Ale nie mówiła że nie mogę się zabawić.
Odepchnęła dzieci i wbiła kły w moją szyję. Krzyknęłam i usłyszałam płacz dzieci, gdy zobaczyłam ze nie jesteśmy już w więzieniu. Teleportowała nas. Bałam się o siebie, o dzieci i Damiena. Zrozumiałam że mimo wszystko go kocham.
- Damien! - krzyknęłam jednocześnie wysyłając myśl do niego mając nadzieję że nie jest na tyle daleko by mnie usłyszał. Dzieci będą go potrzebować jeśli mi się nie uda.
(Damien?)
środa, 21 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Uśmiechnęłam się do Rayan'a,który podniósł się po chwili z krzesła cały czerwony i wściekły. Chciałam zacząć się śmiać, jednak nie mogłam i musiałam zachować całkowitą powagę.
-Kazałem im Ciebie nie ruszać. Ale dobrze że uciekłaś -przyznał
Skinęłam delikatnie głową i spojrzałam na naukowca ,oraz na Jimi'ego ,delikatnie się uśmiechając.
-Może by się tak pozbyć tych naukowców-zaproponował szybko
Odwróciłam się do niego zszokowana i wściekła, ale zaraz znów spojrzałam przestraszona na Rayan'a.
-To dobry pomysł Jimi, osobiście posyłam Cię tam,żebyś to zrobił jak znów będą ją chcieli tknąć. A jeśli będą mieli pretensje to wszystko wyjaśnię -odparł poważnie
Jimi skinął głową, a nawet nikt inny nie pytał mnie o zdanie.
-Dobrze, a teraz ją wyprowadź -odparł Rayan
Jimi znów przytaknął i zabrał mnie z jego gabinetu. Od razu się do niego odwróciłam i walnęłam z całej siły z liścia. On przejechał ręką po policzku i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak mogłeś poddać mu ten pomysł!-warknęłam wkurzona
(Jimi?)
-Kazałem im Ciebie nie ruszać. Ale dobrze że uciekłaś -przyznał
Skinęłam delikatnie głową i spojrzałam na naukowca ,oraz na Jimi'ego ,delikatnie się uśmiechając.
-Może by się tak pozbyć tych naukowców-zaproponował szybko
Odwróciłam się do niego zszokowana i wściekła, ale zaraz znów spojrzałam przestraszona na Rayan'a.
-To dobry pomysł Jimi, osobiście posyłam Cię tam,żebyś to zrobił jak znów będą ją chcieli tknąć. A jeśli będą mieli pretensje to wszystko wyjaśnię -odparł poważnie
Jimi skinął głową, a nawet nikt inny nie pytał mnie o zdanie.
-Dobrze, a teraz ją wyprowadź -odparł Rayan
Jimi znów przytaknął i zabrał mnie z jego gabinetu. Od razu się do niego odwróciłam i walnęłam z całej siły z liścia. On przejechał ręką po policzku i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak mogłeś poddać mu ten pomysł!-warknęłam wkurzona
(Jimi?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na nią zszokowany, a jednocześnie przestraszony. Zaraz jedna mój wzrok przeniósł się na przerażone dzieci. Dopiero teraz dotarło do mnie, co tak na prawdę zrobiłem. Wstałem szybko i wybiegłem z pokoju. Wiedziałem ,że gdy ich zostawię i nie będę im przeszkadzał to nic strasznego tak na prawdę się nie stanie. Szybko znalazłem się w swoim pokoju i zatrzasnąłem drzwi. Z wściekłości i złości, i z tego że zrobiłem krzywdę Cat , zacząłem wszystko rozwalać co tylko wpadło mi w ręce. Czyli jednym słowem rozwaliłem cały pokój. Stałem tak gdy wszystko było już po przewracane na wszystkie strony. Osunąłem się na ziemię i sam nie wiem jakim cudem ,ale po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Siedziałem tak na zimnej podłodze i sam już nie wiedziałem co mam zrobić. Jednak zaraz poczułem, jeszcze gorszy przeszywający chłód. Od razu moja twarz zmieniła wyraz na nieobecny.
-Strzyga-mruknąłem
-Zgadłeś. Nie ma co się rozklejać z powodu małego wybuchu -uśmiechnęła się w moją stronę.
Zerwałem się szybko z podłogi i znów przykułem ją do ściany za szyję.
-Czy ty nic nie rozumiesz!-krzyknąłem-Ja zrobiłem jej krzywdę!
-Dobrze o tym wiem, skoro tak bardzo się o nią boisz to czemu nie odejdziesz-wyszeptała mi do ucha
-Jestem ciekaw jakim cudem takie okropne stworzenie jak ty, może zmieniać się w człowieka-mruknąłem
-Mam swoje sposoby -odpowiedziała zadowolona.-No więc............co zrobisz? Ja Ci poddałam pomysł ,ale to twój wybór.
Spojrzałem jej w oczy,ale strzyga oczywiście zniknęła równie szybko co się pojawiła. Westchnąłem cicho i rozejrzałem się dookoła. Chwyciłem szybko za plecak i wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy. Wyskoczyłem szybkim ruchem przez okno i poszedłem szybkim krokiem w las. Odwróciłem się i spojrzałem na więzienie.
-Wybacz mi Cat.....-westchnąłem
Zaraz już znów zacząłem się zagłębiać w dalsze zakątki lasu i swojej drogi.
(Cataleya?)
-Strzyga-mruknąłem
-Zgadłeś. Nie ma co się rozklejać z powodu małego wybuchu -uśmiechnęła się w moją stronę.
Zerwałem się szybko z podłogi i znów przykułem ją do ściany za szyję.
-Czy ty nic nie rozumiesz!-krzyknąłem-Ja zrobiłem jej krzywdę!
-Dobrze o tym wiem, skoro tak bardzo się o nią boisz to czemu nie odejdziesz-wyszeptała mi do ucha
-Jestem ciekaw jakim cudem takie okropne stworzenie jak ty, może zmieniać się w człowieka-mruknąłem
-Mam swoje sposoby -odpowiedziała zadowolona.-No więc............co zrobisz? Ja Ci poddałam pomysł ,ale to twój wybór.
Spojrzałem jej w oczy,ale strzyga oczywiście zniknęła równie szybko co się pojawiła. Westchnąłem cicho i rozejrzałem się dookoła. Chwyciłem szybko za plecak i wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy. Wyskoczyłem szybkim ruchem przez okno i poszedłem szybkim krokiem w las. Odwróciłem się i spojrzałem na więzienie.
-Wybacz mi Cat.....-westchnąłem
Zaraz już znów zacząłem się zagłębiać w dalsze zakątki lasu i swojej drogi.
(Cataleya?)
Od Cataley C.D. Damiena
Spojrzałam na Damiena i złapałam go za rękę by się uspokoił.
- Damien.
On jednak wyrwał swoją rękę i stanął przed nami. Spuściłam głowę i objęłam dzieci bliżej siebie.
- To rutyna. - powiedział naukowiec, a strażnicy obezwładnili Damiena.
Wstałam z dziećmi i ruszyliśmy za nimi do pokoju gdzie od razu przykuto Damiena do ściany, a mnie próbowano rozdzielić z Kath i Chris'em. Strach zawładnął mną i nie byłam w stanie walczyć, gdy Damien nagle stracił kontrolę. Oderwał łańcuchy, a jego oczy zrobiły się całe czarne. Żaden strażnik nie potrafił go zatrzymać, zawładnęła nim wściekłość i jego demoniczna strona. Gdy podszedł do naukowców spojrzałam na dzieci. Stały do siebie przytulone i płakały.
- Damien! - krzyknęła i stanęłam przed nim. - Przestań. - poprosiłam.
- Skończę z tym.
- Nie zabijaj na oczach dzieci. - powiedziałam miękko i położyłam dłoń na jego policzku.
Patrzyliśmy sobie w oczy i byłam pewna, że mnie rozumie gdy nagle odepchnął mnie na ścianę. Krzyknęłam głucho gdy o nią uderzyłam i upadłam na podłogę.
- Mama! - krzyknęły dzieci.
Damien odwrócił się i spojrzał na nie a potem na mnie. Trzymałam się za bok skąd czułam przeszywający ból. Damien w sekundę znalazł się koło mnie.
- Cat, ja... nie chciałem.
- Zostaw mnie. - warknęłam na niego i odepchnęłam jego rękę. Byłam na niego zła i nie chciałam by mnie uleczył, bo stwarzało mi się to tylko kolejny ból.
(Damien?)
- Damien.
On jednak wyrwał swoją rękę i stanął przed nami. Spuściłam głowę i objęłam dzieci bliżej siebie.
- To rutyna. - powiedział naukowiec, a strażnicy obezwładnili Damiena.
Wstałam z dziećmi i ruszyliśmy za nimi do pokoju gdzie od razu przykuto Damiena do ściany, a mnie próbowano rozdzielić z Kath i Chris'em. Strach zawładnął mną i nie byłam w stanie walczyć, gdy Damien nagle stracił kontrolę. Oderwał łańcuchy, a jego oczy zrobiły się całe czarne. Żaden strażnik nie potrafił go zatrzymać, zawładnęła nim wściekłość i jego demoniczna strona. Gdy podszedł do naukowców spojrzałam na dzieci. Stały do siebie przytulone i płakały.
- Damien! - krzyknęła i stanęłam przed nim. - Przestań. - poprosiłam.
- Skończę z tym.
- Nie zabijaj na oczach dzieci. - powiedziałam miękko i położyłam dłoń na jego policzku.
Patrzyliśmy sobie w oczy i byłam pewna, że mnie rozumie gdy nagle odepchnął mnie na ścianę. Krzyknęłam głucho gdy o nią uderzyłam i upadłam na podłogę.
- Mama! - krzyknęły dzieci.
Damien odwrócił się i spojrzał na nie a potem na mnie. Trzymałam się za bok skąd czułam przeszywający ból. Damien w sekundę znalazł się koło mnie.
- Cat, ja... nie chciałem.
- Zostaw mnie. - warknęłam na niego i odepchnęłam jego rękę. Byłam na niego zła i nie chciałam by mnie uleczył, bo stwarzało mi się to tylko kolejny ból.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Zamknąłem za nami drzwi od biblioteki. Odwróciłem się i przytuliłem ją do siebie.
- Znowu ten sam naukowiec?
- Tak. - szepnęła.
- Dobrze że im uciekłaś. Znajdę ich i...
- Nie. - przerwała mi Sage. - Bo się domyślą.
- Ale nie pozwolę byś musiała się przed nimi chować.
- Poradzę sobie. - próbowała mnie zapewnić
- Chodźmy do Rayan'a. On się dopiero wkurzy, gdy się dowie, że inni naukowcy próbują na tobie eksperymentować.
- Ale Jimi... - Sage chciała mnie zatrzymać, ale ja już ją ciągnąłem za sobą.
Musieliśmy udawać, że jestem strażnikiem i że ją znalazłem, więc Sage opierała się gdy szliśmy przez korytarz. Złapałem ją za ramiona i postawiłem przed sobą, a Sage mimo wszystko się o mnie oparła i zapukałem. Gdy usłyszałem głos naukowca wszedłem do środka popychając Sage delikatnie do przodu.
- Znowu uciekła, gdy inni naukowcy chcieli na niej eksperymentować. - powiedziałem od razu.
Sage uniosła kącik ust w chytrym uśmiechu, a Rayan zrobił się cały czerwony ze złości.
(Sage?)
- Znowu ten sam naukowiec?
- Tak. - szepnęła.
- Dobrze że im uciekłaś. Znajdę ich i...
- Nie. - przerwała mi Sage. - Bo się domyślą.
- Ale nie pozwolę byś musiała się przed nimi chować.
- Poradzę sobie. - próbowała mnie zapewnić
- Chodźmy do Rayan'a. On się dopiero wkurzy, gdy się dowie, że inni naukowcy próbują na tobie eksperymentować.
- Ale Jimi... - Sage chciała mnie zatrzymać, ale ja już ją ciągnąłem za sobą.
Musieliśmy udawać, że jestem strażnikiem i że ją znalazłem, więc Sage opierała się gdy szliśmy przez korytarz. Złapałem ją za ramiona i postawiłem przed sobą, a Sage mimo wszystko się o mnie oparła i zapukałem. Gdy usłyszałem głos naukowca wszedłem do środka popychając Sage delikatnie do przodu.
- Znowu uciekła, gdy inni naukowcy chcieli na niej eksperymentować. - powiedziałem od razu.
Sage uniosła kącik ust w chytrym uśmiechu, a Rayan zrobił się cały czerwony ze złości.
(Sage?)
wtorek, 20 maja 2014
od Clary C.D Devon'a
Spojrzałam na niego. Byłam dość dobrą aktorką jeśli musiałam.
- I dopiero mi mówisz że masz takie coś? -zaśmiałam się -Jasne, zrobię wszystko by nie czuć tych głupich igieł.
Chłopak uśmiechnął się. Weszliśmy do jego drzewa.W środku przeszliśmy do jego laboratorium. Wyciągnął małą fiolkę. Miała barwę niebieskiego nieba.
- I to jest to przez co nie będę nic czuła jak będą mnie męczyć badaniami? -spytałam a chłopak uśmiechnął się i wzięłam od niego fiolkę. -To wypić?
- Lepiej przed powrotem. To na dłużej wystarczy -zaśmiał się i wziął ją od mnie po czym odłożył na miejsce.
Uśmiechnęłam się tylko. Nigdy nie znałam tak mądrą osobę jak on. Wróciliśmy do głównego pomieszczenia. Wzięłam książkę przy której wcześniej zasnęłam.
- Na czym skończyłaś? -spytał
- Na Perseuszu -powiedziałam -Ale jakoś nie mam zamiaru czytać.
Usiadłam koło niego i delikatnie pocałowałam. Niech wie co łazi mi po głowie. Jednak ten spojrzał na mnie z bólem...Może ze smutkiem.
- Clary masz czas...-powiedział
- Skąd wiesz. Może mam może nie mam. Może pozostał mi tydzień może miesiąc może rok. Tego nikt nie da przewidzieć -powiedziałam lecz ten chciał coś jeszcze dodać niestety nie dodał po zamknęłam jego usta kolejnym pocałunkiem tym razem bardzo namiętnym. Rękami próbowałam zdjąć z niego koszulę a zarazem nie chciałam przestać go całować. Jednak musiałam odsunęłam się od niego.
- Jeśli ty nie chcesz to cię nie zmuszam -powiedziałam i jeszcze raz delikatnie musnęłam jego ust.
<Devon?>
- I dopiero mi mówisz że masz takie coś? -zaśmiałam się -Jasne, zrobię wszystko by nie czuć tych głupich igieł.
Chłopak uśmiechnął się. Weszliśmy do jego drzewa.W środku przeszliśmy do jego laboratorium. Wyciągnął małą fiolkę. Miała barwę niebieskiego nieba.
- I to jest to przez co nie będę nic czuła jak będą mnie męczyć badaniami? -spytałam a chłopak uśmiechnął się i wzięłam od niego fiolkę. -To wypić?
- Lepiej przed powrotem. To na dłużej wystarczy -zaśmiał się i wziął ją od mnie po czym odłożył na miejsce.
Uśmiechnęłam się tylko. Nigdy nie znałam tak mądrą osobę jak on. Wróciliśmy do głównego pomieszczenia. Wzięłam książkę przy której wcześniej zasnęłam.
- Na czym skończyłaś? -spytał
- Na Perseuszu -powiedziałam -Ale jakoś nie mam zamiaru czytać.
Usiadłam koło niego i delikatnie pocałowałam. Niech wie co łazi mi po głowie. Jednak ten spojrzał na mnie z bólem...Może ze smutkiem.
- Clary masz czas...-powiedział
- Skąd wiesz. Może mam może nie mam. Może pozostał mi tydzień może miesiąc może rok. Tego nikt nie da przewidzieć -powiedziałam lecz ten chciał coś jeszcze dodać niestety nie dodał po zamknęłam jego usta kolejnym pocałunkiem tym razem bardzo namiętnym. Rękami próbowałam zdjąć z niego koszulę a zarazem nie chciałam przestać go całować. Jednak musiałam odsunęłam się od niego.
- Jeśli ty nie chcesz to cię nie zmuszam -powiedziałam i jeszcze raz delikatnie musnęłam jego ust.
<Devon?>
od Sage C.D Jimi'ego
Siedziałam cierpliwie czekając , aż Jimi wróci
ze swojej pracy. To w sumie było trochę niebezpieczne, bo gdyby się dowiedzieli o tym , że nie jest tak
naprawdę strażnikiem, to by nie było fajnie. W końcu jednak podniosłem się z
łóżka i podchodząc do okna, przeczesałam włosy ręką. Przystanęłam przed oknem i
wpatrywałam się w Jimi’ego który miał obchód na polu. Uśmiechnęłam się
delikatnie gdy nasze wzroki się spotkały ,ale musiałam szybko odejść ,bo do
mojego pokoju wparowali naukowcy i strażnicy. Odwróciłam się gwałtownie i
spojrzałam na nich wrogo.
-Proszę, proszę panna Sage-uśmiechnął się naukowiec
-Mi też , jest miło pana widzieć -odparłam ironicznie
-Idziesz z nami-powiedział szybko
-Nie mam mowy! Jestem pacjentką Rayan’a a wy nie macie prawa mnie tykać!- warknęłam
Gdy chcieli do mnie podejść ja szybko ich ominęłam i wybiegłam z pokoju. Skierowałam się z wampirze prędkością do biblioteki i tak czekałam, aż wszystko się uspokoi. Potem zauważyłam Jimi’ego idącego w stronę mojego pokoju. Wyszłam delikatnie i pociągnęłam go do środka.
-Sage?!-zdziwił się
-Cicho, ukrywam się przed nadgorliwym naukowcem-mruknęłam niezadowolona
(Jimi?)
-Proszę, proszę panna Sage-uśmiechnął się naukowiec
-Mi też , jest miło pana widzieć -odparłam ironicznie
-Idziesz z nami-powiedział szybko
-Nie mam mowy! Jestem pacjentką Rayan’a a wy nie macie prawa mnie tykać!- warknęłam
Gdy chcieli do mnie podejść ja szybko ich ominęłam i wybiegłam z pokoju. Skierowałam się z wampirze prędkością do biblioteki i tak czekałam, aż wszystko się uspokoi. Potem zauważyłam Jimi’ego idącego w stronę mojego pokoju. Wyszłam delikatnie i pociągnęłam go do środka.
-Sage?!-zdziwił się
-Cicho, ukrywam się przed nadgorliwym naukowcem-mruknęłam niezadowolona
(Jimi?)
od Damien'a C.D Cataley
-Nasze dzieci-dodałem odwzajemniając jej uśmiech.-Wyspała się kochanie?
-Tak, na szczęście -odpowiedziała spokojne,ale z nutą ulgi w głosie.
-To dobrze-nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.
Zaraz jednak wszyscy zaczęliśmy się ubierać i szykować na śniadanie i w ogóle na to by zejść na dół. Miałem nadzieję by tylko nie chcieli nic od nas w jadalni. Bo naukowców parę godzin po strzydze bym chyba nie wytrzymał. W końcu wyszliśmy ze swojego pokoju i zeszliśmy na dół do jadalni. Cat i dzieci usiedli już przy stoliku , a ja przyniosłem na tacy wszystkie cztery talerze. Usiadłem przy nich i rozejrzałem się dookoła sali. Na szczęście wszyscy już przyzwyczajali się do obecności naszych dzieci, bo było rzadkością w tym ogromny więzieniu. Po chwili cała moja rodzina zaczęła jeść śniadanie i to z wielkim smakiem. Faktycznie to dzisiejsze śniadanie było wyjątkowo smaczne niż ostatnie ,które jadłem.
Jednak spokój nie trwał wiecznie bo już po paru minutach przyszli do nas naukowcy, z obstawą strażników.
-Czego chcecie?!-warknąłem zrywając się z krzesła.
(Cataleya?)
poniedziałek, 19 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Stałem przy drzwiach oparty o ścianę. Przypatrywałem się Sage, jej uśmiechom i szczęściu, które czuła.
- W końcu się udało.
- Na razie jesteś tu bezpieczna. Poniekąd.
- Nie wiem co gorsze, tkwić tu czy uciekać przed radnym który chce śmierci mojej i rady. - powiedziała sarkastycznie.
Roześmiałem się i odepchnąłem od ściany podchodząc do Sage. Dziewczyna dalej leżała na łóżku podparta łokciami by mnie widzieć. Zapatrzyłem się w jej oczy, a potem pochyliłem się i ją pocałowałem.
- Tu jesteś bezpieczniejsza.
- Wiem, zostaniesz ze mną?
- Muszę iść zdać raport, by nic nie podejrzewali, ale później przyjdę.
- Trzymam za słowo.
Pocałowałem ją jeszcze raz szybko i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do pokoju głównego strażnika, by zdać raport który już wcześniej wymyśliłem, a potem miałem obchód. Myślami byłem jednak cały czas przy Sage.
(Sage?)
- W końcu się udało.
- Na razie jesteś tu bezpieczna. Poniekąd.
- Nie wiem co gorsze, tkwić tu czy uciekać przed radnym który chce śmierci mojej i rady. - powiedziała sarkastycznie.
Roześmiałem się i odepchnąłem od ściany podchodząc do Sage. Dziewczyna dalej leżała na łóżku podparta łokciami by mnie widzieć. Zapatrzyłem się w jej oczy, a potem pochyliłem się i ją pocałowałem.
- Tu jesteś bezpieczniejsza.
- Wiem, zostaniesz ze mną?
- Muszę iść zdać raport, by nic nie podejrzewali, ale później przyjdę.
- Trzymam za słowo.
Pocałowałem ją jeszcze raz szybko i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do pokoju głównego strażnika, by zdać raport który już wcześniej wymyśliłem, a potem miałem obchód. Myślami byłem jednak cały czas przy Sage.
(Sage?)
niedziela, 18 maja 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Co z mamą? - usłyszałam głos Kathleen.
Dalej miałam zamknięte oczy i słuchałam ich rozmowy.
- Jest po prostu zmęczona, musi odpocząć. - odpowiedział córeczce Damien.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam powoli oczy. Damien Zamieniał na krześle trzymając dzieci po jednym na kolanie. Wsunęłam ręce pod głowę i patrzyłam na nich spokojnie. Damien poczuł że na niego patrzę i spojrzał na mnie odwzajemniając uśmiech.
- Spójrzcie. - powiedział do dzieci, które się odwróciły.
- Mama! - krzyknęli razem i podbiegli do mnie.
Damien wstał i podszedł do nas powoli siadając na skraju łóżka. Przesunęłam się trochę robiąc im miejsce i przytulając dzieci do siebie.
- Lepiej? - spytał cicho Damien.
Przytaknęłam głową i pocałowałam dzieci. Kath uśmiechnęła się, a Damien starł całusa. Damien zmierzwił Christopherowi włosy i się roześmialiśmy.
- Moje kochane dzieci, tak szybko rosną. - uśmiechnęłam się.
(Damien?)
Dalej miałam zamknięte oczy i słuchałam ich rozmowy.
- Jest po prostu zmęczona, musi odpocząć. - odpowiedział córeczce Damien.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam powoli oczy. Damien Zamieniał na krześle trzymając dzieci po jednym na kolanie. Wsunęłam ręce pod głowę i patrzyłam na nich spokojnie. Damien poczuł że na niego patrzę i spojrzał na mnie odwzajemniając uśmiech.
- Spójrzcie. - powiedział do dzieci, które się odwróciły.
- Mama! - krzyknęli razem i podbiegli do mnie.
Damien wstał i podszedł do nas powoli siadając na skraju łóżka. Przesunęłam się trochę robiąc im miejsce i przytulając dzieci do siebie.
- Lepiej? - spytał cicho Damien.
Przytaknęłam głową i pocałowałam dzieci. Kath uśmiechnęła się, a Damien starł całusa. Damien zmierzwił Christopherowi włosy i się roześmialiśmy.
- Moje kochane dzieci, tak szybko rosną. - uśmiechnęłam się.
(Damien?)
od Damien'a C.D Cataley
Pogładziłem Cataleyę po włosach i delikatnie się uśmiechnąłem do niej. Nie chciałem by się bała o nas wszystkich. Przytulałem ją cały czas do siebie i patrzyliśmy jeszcze do tego na śpiące dzieci.
-Zawsze Cię ochronię -wyszeptałem
-Też się o ciebie boję -powiedziała i znów po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Cat cicho, cicho. Spokojnie przecież tu jestem -odpowiedziałem
-Damien-wyszeptała mi do ucha i bardziej się przytuliła.
Siedzieliśmy tak przez pół nocy,aż wreszcie zbliżał się świt. Poprosiłem Cat by się jeszcze przespała te parę godzin, a ja cały czas czuwałem. Dziewczyna spokojnie zasnęła, a ja leżałem przy niej i cały czas ją gładziłem. Nie chciałem ich stracić , byli dla mnie wszystkim. Ale nie dawało mi to spokoju, że ktoś chce ją zabić. Nie mogłem tego znieść, a jeszcze obelgi Strzygi , wzmagały moją złość. Nie mogłem tego słuchać, a cały czas jednak słyszałem te słowa w mojej głowie. Leżałem tak czekając ,aż wszyscy się obudzą i pilnowałem jednocześnie. Wiedziałem jednak,że w pobliżu jest strzyga. Czułem to, czułem jej chęć pozbycia się Cataleyi, ale to nie ona pragnęła ją zabić tylko ktoś inny. Ten ktoś tylko po prostu ją wysłał.
W końcu podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna, ale po godzinie obudziły się dzieci. Wstały i podeszły do mnie, a potem zaczęliśmy rozmawiać spokojnie o ich mocach i innych rzeczach. W tym czasie na szczęście Cataleya spokojnie spała.
(Cataleya?)
-Zawsze Cię ochronię -wyszeptałem
-Też się o ciebie boję -powiedziała i znów po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Cat cicho, cicho. Spokojnie przecież tu jestem -odpowiedziałem
-Damien-wyszeptała mi do ucha i bardziej się przytuliła.
Siedzieliśmy tak przez pół nocy,aż wreszcie zbliżał się świt. Poprosiłem Cat by się jeszcze przespała te parę godzin, a ja cały czas czuwałem. Dziewczyna spokojnie zasnęła, a ja leżałem przy niej i cały czas ją gładziłem. Nie chciałem ich stracić , byli dla mnie wszystkim. Ale nie dawało mi to spokoju, że ktoś chce ją zabić. Nie mogłem tego znieść, a jeszcze obelgi Strzygi , wzmagały moją złość. Nie mogłem tego słuchać, a cały czas jednak słyszałem te słowa w mojej głowie. Leżałem tak czekając ,aż wszyscy się obudzą i pilnowałem jednocześnie. Wiedziałem jednak,że w pobliżu jest strzyga. Czułem to, czułem jej chęć pozbycia się Cataleyi, ale to nie ona pragnęła ją zabić tylko ktoś inny. Ten ktoś tylko po prostu ją wysłał.
W końcu podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna, ale po godzinie obudziły się dzieci. Wstały i podeszły do mnie, a potem zaczęliśmy rozmawiać spokojnie o ich mocach i innych rzeczach. W tym czasie na szczęście Cataleya spokojnie spała.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Wpatrywałam się w jego przepiękne oczy, a zaraz przypomniałam sobie również o swojej mocy. Skupiłam się trochę,ale tym razem nie chciałam widzieć przeszłości, lecz teraźniejszość. Jimi też próbował nas wydostać i gdy otworzyłam oczy byliśmy już na środku polany.
-Jak wyście się tutaj pojawili?!-zdziwili się wszyscy
Spojrzałam na nich i chciałam już wszystko wytłumaczyć,ale usłyszeliśmy wszyscy krzyk radnego.
-Uciekajmy!-krzyknął Jimi
Wszyscy radni zerwali się do biegu i pobiegliśmy prosto znów w las. Przedzierałam się cały czas przez gałęzie. Miałam tylko nadzieję, że zaraz dobiegniemy do więzienia i tak się stało.
-Ukryjcie się pod więzieniem -odpowiedziałam
Ojciec szybko przytulił mnie do siebie i pocałował, a zaraz rada zabrało go do podziemi i chyba zrobili jakąś specjalną wartę czy coś. Spojrzałam na więzienie i westchnęłam cicho , myśląc o tym co mnie czeka.
-Chodźmy-odparłam
Jimi chwycił mnie na wzór jakby mnie złapał, a potem zaczął prowadzić do więzienia. Po chwili podeszli do nas inni strażnicy tym razem normalni.
-Brawo złapałeś ją -pogratulowali mu-Ale czemu nie byłeś z resztą?
-Wolałem działać sam-wyjaśnił,ale na szczęście strażnicy przyjęli jego kłamstwo.
W więzieniu może jestem teraz chwilowo bezpieczna ,ale pewnie nie na długo.
-Zaprowadź ją do pokoju, potem ktoś po nią przyjdzie -rozkazali
Spojrzałam na strażników, a zaraz zaczęłam maszerować do swojego pokoju, a za mną szedł Jimi. Cały korytarz był pełen pazurów para-psów i w ogóle wyglądał koszmarnie, ale już widać było że część odnowili.
Weszliśmy w końcu do mojego pokoju, a ja zastałam go jakby był po huraganie.
-O boże -zakryłam usta dłońmi.
Zaraz jednak przestałam się dziwić i zabrałam się za sprzątanie swoje pokoju i to gruntownie. Jimi oczywiście również mi pomagał ,więc już po 2 godzinach pokój wyglądał tak jak przed moją ucieczką.
Opadłam zmęczona na łóżko i zakryłam ręką oczy , nabierając dużą porcję powietrza, a potem ją wydychając.
(Jimi?)
-Jak wyście się tutaj pojawili?!-zdziwili się wszyscy
Spojrzałam na nich i chciałam już wszystko wytłumaczyć,ale usłyszeliśmy wszyscy krzyk radnego.
-Uciekajmy!-krzyknął Jimi
Wszyscy radni zerwali się do biegu i pobiegliśmy prosto znów w las. Przedzierałam się cały czas przez gałęzie. Miałam tylko nadzieję, że zaraz dobiegniemy do więzienia i tak się stało.
-Ukryjcie się pod więzieniem -odpowiedziałam
Ojciec szybko przytulił mnie do siebie i pocałował, a zaraz rada zabrało go do podziemi i chyba zrobili jakąś specjalną wartę czy coś. Spojrzałam na więzienie i westchnęłam cicho , myśląc o tym co mnie czeka.
-Chodźmy-odparłam
Jimi chwycił mnie na wzór jakby mnie złapał, a potem zaczął prowadzić do więzienia. Po chwili podeszli do nas inni strażnicy tym razem normalni.
-Brawo złapałeś ją -pogratulowali mu-Ale czemu nie byłeś z resztą?
-Wolałem działać sam-wyjaśnił,ale na szczęście strażnicy przyjęli jego kłamstwo.
W więzieniu może jestem teraz chwilowo bezpieczna ,ale pewnie nie na długo.
-Zaprowadź ją do pokoju, potem ktoś po nią przyjdzie -rozkazali
Spojrzałam na strażników, a zaraz zaczęłam maszerować do swojego pokoju, a za mną szedł Jimi. Cały korytarz był pełen pazurów para-psów i w ogóle wyglądał koszmarnie, ale już widać było że część odnowili.
Weszliśmy w końcu do mojego pokoju, a ja zastałam go jakby był po huraganie.
-O boże -zakryłam usta dłońmi.
Zaraz jednak przestałam się dziwić i zabrałam się za sprzątanie swoje pokoju i to gruntownie. Jimi oczywiście również mi pomagał ,więc już po 2 godzinach pokój wyglądał tak jak przed moją ucieczką.
Opadłam zmęczona na łóżko i zakryłam ręką oczy , nabierając dużą porcję powietrza, a potem ją wydychając.
(Jimi?)
sobota, 17 maja 2014
Od Jimi'eggo C.D. Sage
Zastanowiłem się chwilę.
- Kontroluje nasze umysły, próbuje się nas pozbyć. - oskarżyłem radnego.
- Ależ skąd że. - zaśmiał się radny.
Sage nie wytrzymała i puściła strzałę która poleciała w nicość, a my usłyszeliśmy tylko śmiech mężczyzny.
- Jesteś słabi. - powiedział.
Wtedy coś mi zaświtało. Złapałem Sage i przytuliłem ją do siebie.
- Nie słuchaj go, razem możemy mu się wymknąć. - wyszeptałem jej do ucha.
Sage przytuliła się do mnie, a ja pocałowałem ją w czoło. Obiecałem ją za wszelką cenę chronić, nawet za sprawą własnego życia. Teeaz musieliśmy się uspokoić i uciec z jego myśli, z pod siły radnego i uciekać z tej polany jak najszybciej.
- Jimi.
- Spokojnie. - uniosłem jej twarz trzymając za podbródek. Sage uniosła wzrok i pocałowała mnie szybko. Uśmiechnąłem się i próbowałem nas stąd wydostać.
( Sage?)
- Kontroluje nasze umysły, próbuje się nas pozbyć. - oskarżyłem radnego.
- Ależ skąd że. - zaśmiał się radny.
Sage nie wytrzymała i puściła strzałę która poleciała w nicość, a my usłyszeliśmy tylko śmiech mężczyzny.
- Jesteś słabi. - powiedział.
Wtedy coś mi zaświtało. Złapałem Sage i przytuliłem ją do siebie.
- Nie słuchaj go, razem możemy mu się wymknąć. - wyszeptałem jej do ucha.
Sage przytuliła się do mnie, a ja pocałowałem ją w czoło. Obiecałem ją za wszelką cenę chronić, nawet za sprawą własnego życia. Teeaz musieliśmy się uspokoić i uciec z jego myśli, z pod siły radnego i uciekać z tej polany jak najszybciej.
- Jimi.
- Spokojnie. - uniosłem jej twarz trzymając za podbródek. Sage uniosła wzrok i pocałowała mnie szybko. Uśmiechnąłem się i próbowałem nas stąd wydostać.
( Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Obudziłam się z krzykiem i usiadłam roztrzęsiona na łóżku. Podkuliłam nogi i zakryłam twarz dłońmi chcąc stłumić łkanie i ukryć łzy.
- Cataleya. - usłyszałam zmartwiony głos Damiena.
Już po chwili poczułam jak mnie obejmuje i uspokaja. Jego dotyk działał na mnie uspokajająco.
- Powiedź co się stało. - poprosił.
- To zły sen.
Zamyślił się na chwilę.
- Często je masz. - zauważył.
Przytaknęłam głową i odsunęłam ręce od twarzy patrząc na Damiena. Patrzył na mnie z miłością i troską. Przytuliłam się do niego.
- Chcę by to się skończyło. Byśmy byli bezpieczni.
- Wiem kochana, wiem. - szeptał gładząc mnie po włosach.
W końcu udało mi się uspokoić na tyle bym wstała i poszła do łazienki. Przepłukałam twarz zimną wodą, a gdy się podniosłam zobaczyłam w lustrze Damiena stojącego za mną w drzwiach. Podszedł do mnie powoli i objął od tyłu opierając głowę na moim ramieniu. Nie patrzyliśmy na siebie tylko na swoje odbicia w lutrze pasujące tak do siebie.
- Czuję co raz większy strach.
- Nie poddawaj mi się, zawsze będę przy tobie i dzieciach.
Damien zsunął rękę i złapał moją. Zaprowadził do łóżka, ale nie byłam już w stanie zasnąć więc się tylko położyliśmy na łyżeczkę i Damien przytulił mnie do siebie całując delikatnie mój kark i ramiona dla uspokojenia mnie. Oboje patrzyliśmy na śpiące dzieci.
(Damien?)
- Cataleya. - usłyszałam zmartwiony głos Damiena.
Już po chwili poczułam jak mnie obejmuje i uspokaja. Jego dotyk działał na mnie uspokajająco.
- Powiedź co się stało. - poprosił.
- To zły sen.
Zamyślił się na chwilę.
- Często je masz. - zauważył.
Przytaknęłam głową i odsunęłam ręce od twarzy patrząc na Damiena. Patrzył na mnie z miłością i troską. Przytuliłam się do niego.
- Chcę by to się skończyło. Byśmy byli bezpieczni.
- Wiem kochana, wiem. - szeptał gładząc mnie po włosach.
W końcu udało mi się uspokoić na tyle bym wstała i poszła do łazienki. Przepłukałam twarz zimną wodą, a gdy się podniosłam zobaczyłam w lustrze Damiena stojącego za mną w drzwiach. Podszedł do mnie powoli i objął od tyłu opierając głowę na moim ramieniu. Nie patrzyliśmy na siebie tylko na swoje odbicia w lutrze pasujące tak do siebie.
- Czuję co raz większy strach.
- Nie poddawaj mi się, zawsze będę przy tobie i dzieciach.
Damien zsunął rękę i złapał moją. Zaprowadził do łóżka, ale nie byłam już w stanie zasnąć więc się tylko położyliśmy na łyżeczkę i Damien przytulił mnie do siebie całując delikatnie mój kark i ramiona dla uspokojenia mnie. Oboje patrzyliśmy na śpiące dzieci.
(Damien?)
od Sage C.D Jimi'ego
-Jimi nie denerwuj się -poprosiłam i spojrzałam mu w oczy. Dotknęłam jego policzka i pogładziłam go.
-Nie denerwuję się -odpowiedział odwracając wzrok
-Wcale nie-mruknęłam i odsunęłam się od niego, zasłaniając brzuch.
-Skąd to masz?!-powtórzył pytanie bardziej wściekły.
-Nie wiem. Śniło mi się ,że radny mnie zabija , Zadowolony?!-warknęłam
Jimi spojrzał na mnie zszokowany i nie miał pojęcia co ma na to odpowiedzieć. Spojrzałam mu w oczy i przygryzłam wargę.
-Nie jest tu już bezpiecznie-powiedział
Wyszliśmy oboje szybko na polanę, gdzie nie było nikogo. Ale wszystko wyglądało trochę inaczej.
-Gdzie tata ?-zapytałam zszokowana
-Tu go nie ma, jesteście w moim świecie-usłyszałam radnego.
Zamarłam gdy zobaczyłam go przed sobą. Odsunęłam się i szybko złapałam za swój łuk.
Wycelowałam sprawnie w niego,ale nie wystrzeliłam strzały, tylko w ostateczności miałam to zrobić.
-Gdzie oni są?!-warknęłam
-Tak, na prawdę jesteśmy tuż obok nich,ale oni nas nie widzą -zaśmiał się
(Jimi?)
-Nie denerwuję się -odpowiedział odwracając wzrok
-Wcale nie-mruknęłam i odsunęłam się od niego, zasłaniając brzuch.
-Skąd to masz?!-powtórzył pytanie bardziej wściekły.
-Nie wiem. Śniło mi się ,że radny mnie zabija , Zadowolony?!-warknęłam
Jimi spojrzał na mnie zszokowany i nie miał pojęcia co ma na to odpowiedzieć. Spojrzałam mu w oczy i przygryzłam wargę.
-Nie jest tu już bezpiecznie-powiedział
Wyszliśmy oboje szybko na polanę, gdzie nie było nikogo. Ale wszystko wyglądało trochę inaczej.
-Gdzie tata ?-zapytałam zszokowana
-Tu go nie ma, jesteście w moim świecie-usłyszałam radnego.
Zamarłam gdy zobaczyłam go przed sobą. Odsunęłam się i szybko złapałam za swój łuk.
Wycelowałam sprawnie w niego,ale nie wystrzeliłam strzały, tylko w ostateczności miałam to zrobić.
-Gdzie oni są?!-warknęłam
-Tak, na prawdę jesteśmy tuż obok nich,ale oni nas nie widzą -zaśmiał się
(Jimi?)
od Damien'a C.D Cataley
Objąłem dziewczynę , jedną ręką i przykryłem nas kocem. Pocałowałem ją w policzek z uśmiechem.
-Prześpij się -doradziłem
-A ty? Ty też musisz-odpowiedziała szybko
-Też będę spał spokojnie-pocałowałem ją ponownie
Po pewnym czasie Cataleya spokojnie zasnęła, a ja czuwałem. Nie wiadomo co może się stać jak będziemy spać. Równie dobrze, znów będzie chciała nas pewnie zaatakować strzyga. Leżałem tak oparty o łóżko,ale sam w końcu ze zmęczenia , zasnąłem. (...) Obudził mnie zimny powiew, a do tego cichy płacz dzieci. Otworzyłem oczy i nad sobą zobaczyłem czerwone ślepia. Szybko zrzuciłem z siebie postać i wstałem z łóżka. Przed snem przynajmniej ubrałem bokserki. Spojrzałem wrogo na strzygę.
-Jak się tu dostałaś!-warknąłem zdenerwowany
-Mam swoje sposoby -uśmiechnęła się zadowolona
Odwróciłam się by sprawdzić czy Cat nic nie jest, ale na szczęście spokojnie sobie spała na łóżku.
W tym samym czasie czułem na sobie wzrok strzygi. Obejrzała mnie od góry do dołu , gdy popatrzyłem na nią, ona miała na ustach szeroki uśmiech zadowolenia.
-Czemu jesteś z nią, zamiast z kimś kto bardziej zna twoją demoniczną stronę. A zamiast tego ty jesteś z dhampirem na którego polują -powiedziała
-To moja decyzja z kim jestem. Nikt nie ma prawa o tym decydować -mruknąłem
-Wiesz ona ma szczęście ,że tu jesteś-podeszła do mnie i zaczęła mnie okrążać.-Gdyby nie ty już dawno byśmy ją zabili. Ale oczywiście mieszaniec ras............hmmm jesteś silniejszy od nas. Szkoda tylko,że ona trzyma twoją magię w ryzach.
Przyjrzałem się jej, jednak zaraz strzyga zniknęła, a ja słyszałem dalej słowa w mojej głowie "Przemyśl moje słowa". Westchnąłem cicho i uspokoiłem dzieci ,a następnie położyłem się ponownie obok Cat.
-Nigdy was nie opuszczę -szepnąłem i pocałowałem ją delikatnie i potem zasnąłem
(Cataleya?)
-Prześpij się -doradziłem
-A ty? Ty też musisz-odpowiedziała szybko
-Też będę spał spokojnie-pocałowałem ją ponownie
Po pewnym czasie Cataleya spokojnie zasnęła, a ja czuwałem. Nie wiadomo co może się stać jak będziemy spać. Równie dobrze, znów będzie chciała nas pewnie zaatakować strzyga. Leżałem tak oparty o łóżko,ale sam w końcu ze zmęczenia , zasnąłem. (...) Obudził mnie zimny powiew, a do tego cichy płacz dzieci. Otworzyłem oczy i nad sobą zobaczyłem czerwone ślepia. Szybko zrzuciłem z siebie postać i wstałem z łóżka. Przed snem przynajmniej ubrałem bokserki. Spojrzałem wrogo na strzygę.
-Jak się tu dostałaś!-warknąłem zdenerwowany
-Mam swoje sposoby -uśmiechnęła się zadowolona
Odwróciłam się by sprawdzić czy Cat nic nie jest, ale na szczęście spokojnie sobie spała na łóżku.
W tym samym czasie czułem na sobie wzrok strzygi. Obejrzała mnie od góry do dołu , gdy popatrzyłem na nią, ona miała na ustach szeroki uśmiech zadowolenia.
-Czemu jesteś z nią, zamiast z kimś kto bardziej zna twoją demoniczną stronę. A zamiast tego ty jesteś z dhampirem na którego polują -powiedziała
-To moja decyzja z kim jestem. Nikt nie ma prawa o tym decydować -mruknąłem
-Wiesz ona ma szczęście ,że tu jesteś-podeszła do mnie i zaczęła mnie okrążać.-Gdyby nie ty już dawno byśmy ją zabili. Ale oczywiście mieszaniec ras............hmmm jesteś silniejszy od nas. Szkoda tylko,że ona trzyma twoją magię w ryzach.
Przyjrzałem się jej, jednak zaraz strzyga zniknęła, a ja słyszałem dalej słowa w mojej głowie "Przemyśl moje słowa". Westchnąłem cicho i uspokoiłem dzieci ,a następnie położyłem się ponownie obok Cat.
-Nigdy was nie opuszczę -szepnąłem i pocałowałem ją delikatnie i potem zasnąłem
(Cataleya?)
piątek, 16 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
- Obiecałem jej to. - powtórzyłem sobie.
Nie chciałem złamać danej jej obietnicy, ale to było ciężkie. Sage wyglądała na zmartwioną i rozkojarzoną. Siedziałem na miejscu i czekałem aż wróci. W końcu dostrzegłem jak wraca, więc podniosłem się i poczekałem aż podejdzie.
- W porządku? - spytałem szeptem.
- Tak.
- Znów mnie okłamujesz. - powiedziałem.
- Jim ja...
- Nic nie mów. - ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na ustach dziewczyny długi pocałunek. Na policzkach Sage zagościły rumieńce i odwróciła wzrok. Złapałem ją za podbródek i zmusiłem by na mnie spojrzała.
- Sage. - wypowiedziałem łagodnie jej imię.
Sage rozejrzała się dookoła i podniosła bluzkę. Zobaczyłem na jej brzuchu szramy i delikatnie ich dotknąłem.
- Skąd to masz? - spytałem spokojnie choć w środku byłem zły lecz nie chciałem jej tego okazywać.
(Sage?)
Nie chciałem złamać danej jej obietnicy, ale to było ciężkie. Sage wyglądała na zmartwioną i rozkojarzoną. Siedziałem na miejscu i czekałem aż wróci. W końcu dostrzegłem jak wraca, więc podniosłem się i poczekałem aż podejdzie.
- W porządku? - spytałem szeptem.
- Tak.
- Znów mnie okłamujesz. - powiedziałem.
- Jim ja...
- Nic nie mów. - ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na ustach dziewczyny długi pocałunek. Na policzkach Sage zagościły rumieńce i odwróciła wzrok. Złapałem ją za podbródek i zmusiłem by na mnie spojrzała.
- Sage. - wypowiedziałem łagodnie jej imię.
Sage rozejrzała się dookoła i podniosła bluzkę. Zobaczyłem na jej brzuchu szramy i delikatnie ich dotknąłem.
- Skąd to masz? - spytałem spokojnie choć w środku byłem zły lecz nie chciałem jej tego okazywać.
(Sage?)
wtorek, 13 maja 2014
od Devon'a C.D Clary
-od wpadania na siebie jeszcze nikt nie
umarł-zauważyłem-no chyba że wpadnie się na kogoś ze sztyletem albo
czymś równie ostrym-dodałem.
-no bardzo śmieszne-powiedziała ale i tak sie uśmiechnęła.
-nie martw się, nie mam niczego takiego przy sobie-puściłem jej oko.-chcesz, możemy zostać w drzewie, strażnicy nas nie szukają-powiedziałem. Akurat szliśmy w stronę drzewa gdzie miałem kryjówkę, którą teraz dzieliłem z Clary.
-no nie wiem czy to dobry pomysł. oni... będą bezlitosni później na eksperymentach-zamartwiała się dziewczyna.
Czułem jej smutek.
-ej, będzie dobrze. a wiesz... mam pewne coś. Nie będzie bolało jeśli bedą Ci coś robić. Ale dla niepoznaki musisz udawać agonię.
[Clary?]
-no bardzo śmieszne-powiedziała ale i tak sie uśmiechnęła.
-nie martw się, nie mam niczego takiego przy sobie-puściłem jej oko.-chcesz, możemy zostać w drzewie, strażnicy nas nie szukają-powiedziałem. Akurat szliśmy w stronę drzewa gdzie miałem kryjówkę, którą teraz dzieliłem z Clary.
-no nie wiem czy to dobry pomysł. oni... będą bezlitosni później na eksperymentach-zamartwiała się dziewczyna.
Czułem jej smutek.
-ej, będzie dobrze. a wiesz... mam pewne coś. Nie będzie bolało jeśli bedą Ci coś robić. Ale dla niepoznaki musisz udawać agonię.
[Clary?]
niedziela, 11 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam mu w oczy z delikatnym uśmiechem. Zaraz niedaleko nas dostrzegłam moją, całą i zdrową tygrysicę. Pocałowałam jeszcze raz Jimi'ego, a potem wygodnie się ułożyłam. Sama nie wiem ,w którym momencie,ale udało mi się spokojnie zasnąć.(...) Znów to samo ..........obudziłam się w ciemnym lesie , a obok mnie nie było Jimi'ego ani reszty. Zerwałam się z ziemi i rozejrzałam dookoła. Po lesie rozległo się echo słów "Nachodzę ". Zanim zdążyłam zareagować upadłam na ziemię i zobaczyłam nad sobą Shade'a.
-Kolej na ciebie moja droga. I tym razem nikt Ci nie pomoże -usłyszałam jego słowa.
Po tym wbił mi sztylet w brzuch, a ja gwałtownie się obudziłam ,krzycząc z przerażenia.
-Sage-usłyszałam miękki głos Jimi'ego.
Rozejrzałam się dookoła bo jeszcze miałam przed oczami mroczki. Zaraz jednak dostrzegłam twarz chłopaka. Spojrzałam na niego przestraszona,ale zaraz bez słowa się do niego przytuliłam.
Jednak samotność nie trwała wiecznie, bo przybiegł do nas tata i parę osób z rady.
-Co się stało?!-zapytał zdenerwowany
-Shade -wychrypiałam.
-Nawiedził ją w snach -dodał Jimi gładząc mnie po głowie.
Skinęłam delikatnie głową i wzięłam głęboki oddech. Zaraz ojciec kucnął obok mnie i do siebie przytulił.
-Już jest w porządku -wyjaśniłam i delikatnie się uśmiechnęłam
Podniosłam się z ziemi przy pomocy Jimi'ego , a wszyscy się rozeszli po moich wyjaśnieniach i opowiedzeniu snu. Ominęłam fragment, ze sztyletem bo aż tak nie chciałam ich martwić. Odeszłam kawałek od chłopaka, ale on mnie zatrzymał.
-Do kąt idziesz?-zapytał szybko
-Spokojnie idę z Valją , muszę iść się wykąpać -wyjaśniłam-Niedaleko tutaj jest jezioro, nie martw się.
-Idę z tobą -dodał ponownie
-Nie, chcę pobyć sama -poprosiłam
Jimi odwrócił wzrok zrezygnowany , a ja poprosiłam żeby mi obiecał,że za mną nie pójdzie. Złapałam go za policzek i zmusiłam by na mnie spojrzał.
-Obiecaj-ponowiłam prośbę
-Dobrze, obiecuję -westchnął
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go, a zaraz poszłam nad jezioro i weszłam do wody.
Gdy wyszłam i zaczęłam się ubierać, zauważyłam szramę na brzuchu. Tam gdzie w moim śnie dostałam sztyletem. Od razu zrozumiałam,że to jest ostrzeżenie , ale nie dla innych tylko dla mnie. Zasłoniłam szybko brzuch i wróciłam jak gdyby nigdy nic do Jimi'ego.
(Jimi?)
-Kolej na ciebie moja droga. I tym razem nikt Ci nie pomoże -usłyszałam jego słowa.
Po tym wbił mi sztylet w brzuch, a ja gwałtownie się obudziłam ,krzycząc z przerażenia.
-Sage-usłyszałam miękki głos Jimi'ego.
Rozejrzałam się dookoła bo jeszcze miałam przed oczami mroczki. Zaraz jednak dostrzegłam twarz chłopaka. Spojrzałam na niego przestraszona,ale zaraz bez słowa się do niego przytuliłam.
Jednak samotność nie trwała wiecznie, bo przybiegł do nas tata i parę osób z rady.
-Co się stało?!-zapytał zdenerwowany
-Shade -wychrypiałam.
-Nawiedził ją w snach -dodał Jimi gładząc mnie po głowie.
Skinęłam delikatnie głową i wzięłam głęboki oddech. Zaraz ojciec kucnął obok mnie i do siebie przytulił.
-Już jest w porządku -wyjaśniłam i delikatnie się uśmiechnęłam
Podniosłam się z ziemi przy pomocy Jimi'ego , a wszyscy się rozeszli po moich wyjaśnieniach i opowiedzeniu snu. Ominęłam fragment, ze sztyletem bo aż tak nie chciałam ich martwić. Odeszłam kawałek od chłopaka, ale on mnie zatrzymał.
-Do kąt idziesz?-zapytał szybko
-Spokojnie idę z Valją , muszę iść się wykąpać -wyjaśniłam-Niedaleko tutaj jest jezioro, nie martw się.
-Idę z tobą -dodał ponownie
-Nie, chcę pobyć sama -poprosiłam
Jimi odwrócił wzrok zrezygnowany , a ja poprosiłam żeby mi obiecał,że za mną nie pójdzie. Złapałam go za policzek i zmusiłam by na mnie spojrzał.
-Obiecaj-ponowiłam prośbę
-Dobrze, obiecuję -westchnął
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go, a zaraz poszłam nad jezioro i weszłam do wody.
Gdy wyszłam i zaczęłam się ubierać, zauważyłam szramę na brzuchu. Tam gdzie w moim śnie dostałam sztyletem. Od razu zrozumiałam,że to jest ostrzeżenie , ale nie dla innych tylko dla mnie. Zasłoniłam szybko brzuch i wróciłam jak gdyby nigdy nic do Jimi'ego.
(Jimi?)
piątek, 9 maja 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Krzyknęłam, a Damien szybko zamknął mi usta pocałunkiem bym nie obudziła nim dzieci. Westchnęłam z rozkoszy i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Kocham cię. - szepnęłam i pocałowałam go namiętnie.
Ściągnęliśmy z siebie do końca wszystkie ciuchy, a Damien się przekręcił i wylądowałam pod nim. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mój brzuch. Jęknęłam i patrzyłam na niego z miłością. Tak bardzo go kochałam. Damien ustawił się nade mną i wsunął we mnie, a ja jęknęłam i przytuliłam go do siebie. Damien zaczął się we mnie poruszać, a ja jęczałam słodko mu do ucha.
- Obudzisz dzieci. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam jego uśmiech i objęłam go nogami w biodrach przyciągając do siebie. Damien wsunął się we mnie do końca zamykając mi usta pocałunkiem. Zaczęłam poruszać biodrami w równym rytmie z Damien'em czując narastającą rozkosz. Przewróciłam Damiena na plecy siadając na nim i poruszając biodrami. Damien wychodził nimi na przeciw moim ruchom i wbił się we mnie do końca. Oboje jęknęliśmy z rozkoszy, gdy oboje doszliśmy. Opadłam zmęczona na Damiena i uniosłam powoli biodra wysuwając go z siebie. Jęknęłam i przytuliłam się do Damiena.
- Jestem wykończona. - szepnęła i pocałowałam szybko Damiena.
(Damien?)
- Kocham cię. - szepnęłam i pocałowałam go namiętnie.
Ściągnęliśmy z siebie do końca wszystkie ciuchy, a Damien się przekręcił i wylądowałam pod nim. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mój brzuch. Jęknęłam i patrzyłam na niego z miłością. Tak bardzo go kochałam. Damien ustawił się nade mną i wsunął we mnie, a ja jęknęłam i przytuliłam go do siebie. Damien zaczął się we mnie poruszać, a ja jęczałam słodko mu do ucha.
- Obudzisz dzieci. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam jego uśmiech i objęłam go nogami w biodrach przyciągając do siebie. Damien wsunął się we mnie do końca zamykając mi usta pocałunkiem. Zaczęłam poruszać biodrami w równym rytmie z Damien'em czując narastającą rozkosz. Przewróciłam Damiena na plecy siadając na nim i poruszając biodrami. Damien wychodził nimi na przeciw moim ruchom i wbił się we mnie do końca. Oboje jęknęliśmy z rozkoszy, gdy oboje doszliśmy. Opadłam zmęczona na Damiena i uniosłam powoli biodra wysuwając go z siebie. Jęknęłam i przytuliłam się do Damiena.
- Jestem wykończona. - szepnęła i pocałowałam szybko Damiena.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
- Myślisz, że nas podsłuchują? - spytałem z chytrym uśmieszkiem.
- Nie wiem.
- A może nas podglądają? - zamruczałem jej do ucha i zacząłem całować jej szyję.
Sage zaśmiała się, a ja się podniosłem.
- Gdzie idziesz?
- Zrobię obchód, wolę być pewien że wszyscy są bezpieczni. - uśmiechnąłem się.
- W końcu jesteś jedynym tu strażnikiem.
Posłałem jej uśmiech i zacząłem iść przed siebie. Okrążyłem dookoła polanę, którą zajmowaliśmy z radą i upewniłem się, że nikt nam nie zagraża. Po jakieś godzinie wróciłem do Sage, która dalej siedziała na miejscu. Zaszedłem ją od tyłu i połaskotałem.
- Jimi. - zaśmiała się.
- Też cię kocham. - powiedziałem roześmiany siadając obok niej.
- I jak?
- Spokojnie, powinniśmy być tu dziś bezpieczni, ale jutro musimy iść dalej. Rada musi wrócić do siebie.
- Dobrze. - powiedziała i ziewnęła.
- Prześpij się.
Sage położyła się kładąc głowę na moich kolanach, a ja pochyliłem się i ją pocałowałem na dobranoc.
(Sage?)
- Nie wiem.
- A może nas podglądają? - zamruczałem jej do ucha i zacząłem całować jej szyję.
Sage zaśmiała się, a ja się podniosłem.
- Gdzie idziesz?
- Zrobię obchód, wolę być pewien że wszyscy są bezpieczni. - uśmiechnąłem się.
- W końcu jesteś jedynym tu strażnikiem.
Posłałem jej uśmiech i zacząłem iść przed siebie. Okrążyłem dookoła polanę, którą zajmowaliśmy z radą i upewniłem się, że nikt nam nie zagraża. Po jakieś godzinie wróciłem do Sage, która dalej siedziała na miejscu. Zaszedłem ją od tyłu i połaskotałem.
- Jimi. - zaśmiała się.
- Też cię kocham. - powiedziałem roześmiany siadając obok niej.
- I jak?
- Spokojnie, powinniśmy być tu dziś bezpieczni, ale jutro musimy iść dalej. Rada musi wrócić do siebie.
- Dobrze. - powiedziała i ziewnęła.
- Prześpij się.
Sage położyła się kładąc głowę na moich kolanach, a ja pochyliłem się i ją pocałowałem na dobranoc.
(Sage?)
czwartek, 8 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam na kobietę z delikatnym uśmiechem i dużym rozbawieniem.
-Nie , nie przeszkadzasz nam-wyjaśniłam
-Aha-mruknęła i skrzyżowała ręce na piersi.
Podeszła do nas, a ja dalej siedziałam na kolanach Jimi'ego i wpatrywałam się w nią.
-Tak, więc o co chodzi?-zapytałam
-Cóż ojciec chciał wiedzieć jak się czujesz-wytłumaczyła
-Wszystko w porządku, możesz mu to przekazać -uśmiechnęłam się w jej stronę.
Wampirzyca zmierzyła kamiennym wzrokiem mnie, a zaraz przeniosła go trochę oburzona na Jimi'ego.
-Jeśli to wszystko to może już pójdziesz?-zaproponowałam
-Co takiego?!-zapytała zszokowana
-No bo chyba tylko tyle chciałaś prawda?-odpowiedziałam podejrzliwym pytaniem
-Nie, nie tak. Przekażę twojemu ojcu, że się dobrze czujesz -wyjaśniła i odeszła od nas.
Spojrzałam na Jimi'ego i zaraz oboje cicho się roześmialiśmy. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zaraz pocałowałam go.
-Śmieszna sytuacja-odparłam rozbawiona
(Jimi?)
-Nie , nie przeszkadzasz nam-wyjaśniłam
-Aha-mruknęła i skrzyżowała ręce na piersi.
Podeszła do nas, a ja dalej siedziałam na kolanach Jimi'ego i wpatrywałam się w nią.
-Tak, więc o co chodzi?-zapytałam
-Cóż ojciec chciał wiedzieć jak się czujesz-wytłumaczyła
-Wszystko w porządku, możesz mu to przekazać -uśmiechnęłam się w jej stronę.
Wampirzyca zmierzyła kamiennym wzrokiem mnie, a zaraz przeniosła go trochę oburzona na Jimi'ego.
-Jeśli to wszystko to może już pójdziesz?-zaproponowałam
-Co takiego?!-zapytała zszokowana
-No bo chyba tylko tyle chciałaś prawda?-odpowiedziałam podejrzliwym pytaniem
-Nie, nie tak. Przekażę twojemu ojcu, że się dobrze czujesz -wyjaśniła i odeszła od nas.
Spojrzałam na Jimi'ego i zaraz oboje cicho się roześmialiśmy. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zaraz pocałowałam go.
-Śmieszna sytuacja-odparłam rozbawiona
(Jimi?)
od Damien'a C.D Cataley
Zacząłem namiętnie i zachłannie całować Cataleyę.Błądziłem rękami po jej ciele, a zaraz przesunąłem jedną pod jej plecy. Ściągnąłem ją szybko z niej i rzuciłem gdzieś obok naszego łóżka. Ponowiłem pocałunki jednak tym razem powoli schodziłem w dół. Najpierw całowałem jej usta, potem szyję, ramię obojczyk i dekolt. Cat jęczała słodko za każdym razem gdy czuła moja usta. Dziewczyna przysunęła się do mnie i ściągnęła szybko moją koszulkę ze mnie i zaczęła całować mój tors. Popatrzyłem jej w oczy i zaraz rozpiąłem jej spodenki i ściągnąłem szybko. Cat jednak nie długo chciała być pode mną i zaraz przeturlaliśmy się na łóżku tak,że była teraz nade mną. Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze i usiadła na moich biodrach okrakiem. Kątem oka tylko spojrzałem na dzieci czy wszystko z nimi w ogóle jest w porządku. Gdy doszedłem do wniosku, że śpią, znów zacząłem całować namiętnie Cat i odszukałem zapięcie od stanika. Rozpiąłem go , a on wylądował na zimnej podłodze. Popatrzyłem z uśmiechem na Cat i zacząłem pieścić jej piersi i niekiedy brałem jej sutki w usta i zassałem.
(Cataleya?)
(Cataleya?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
- Nie zrobili by mi nic, nie dali by rady. - powiedziałem i przytuliłem do siebie mocno Sage.
- Co ci powiedział mój ojciec? - spytała i cofnęła się by na mnie spojrzeć.
Zaśmiałem się i skradłem jej całusa.
- Powiedział, że jeśli jeszcze raz cię tak zranię jak dziś to mnie zabije.
Sage patrzyła na mnie przez chwilę zaskoczona, a ja roześmiałem się i przytuliłem ją z powrotem do siebie. Sage popchnęła mnie nagle, a ja położyłem się na trawie. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i złapała za ręce trzymając je po bokach.
- Nigdy więcej mnie nie skrzywdź. - powiedziała.
- Nie zrobię tego. - obiecałem i przeniosłem ręce na jej pośladki. Sage pochyliła się i pocałowała mnie. Od razu odwzajemniłem jej pocałunek i zaczęliśmy się całować, gdy usłyszeliśmy odchrząknięcie za sobą.
- Przeszkadzam wam.
Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy kobietę z rady. Zaśmialiśmy się i posadziłem Sage sobie na kolanach.
(Sage?)
- Co ci powiedział mój ojciec? - spytała i cofnęła się by na mnie spojrzeć.
Zaśmiałem się i skradłem jej całusa.
- Powiedział, że jeśli jeszcze raz cię tak zranię jak dziś to mnie zabije.
Sage patrzyła na mnie przez chwilę zaskoczona, a ja roześmiałem się i przytuliłem ją z powrotem do siebie. Sage popchnęła mnie nagle, a ja położyłem się na trawie. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i złapała za ręce trzymając je po bokach.
- Nigdy więcej mnie nie skrzywdź. - powiedziała.
- Nie zrobię tego. - obiecałem i przeniosłem ręce na jej pośladki. Sage pochyliła się i pocałowała mnie. Od razu odwzajemniłem jej pocałunek i zaczęliśmy się całować, gdy usłyszeliśmy odchrząknięcie za sobą.
- Przeszkadzam wam.
Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy kobietę z rady. Zaśmialiśmy się i posadziłem Sage sobie na kolanach.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Staliśmy tak na dachu patrząc na czarne niebo pełne gwiazd i księżyc, który niedługo miał być w pełni. To wszystko było piękne i przypominało mi jak tu pierwszy raz staliśmy. Wtedy było tak samo, a było to prawie dwa lata temu. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do Damiena.
- Mamy cudowne dzieci.
- Spisaliśmy się. - uśmiechnął się i położył dłonie na moich biodrach przyciągając do siebie.
- Kocham cię. - wyszeptałam i go pocałowałam.
Damien objął mnie mocno, a ja oparłam się o barierkę. Całowaliśmy się dobre parę minut, a ręka Damiena wsunęła się pod moją bluzkę.
- Damien. - szepnęłam gdy zjechał ustami na moją szyję.
- Słucham.
- Nie tu. - poprosiłam.
Damien z uśmiechem wziął mnie na ręce i rozłożył skrzydła. Wzniósł się w górę, a ja się roześmiałam. Polecieliśmy do pokoju i weszliśmy cicho przez okno, które za sobą zamknęliśmy i znów się zaczęliśmy całować. Kątek oka spojrzałam czy dzieci śpią i czy nas nie widzą.
(Damien?)
- Mamy cudowne dzieci.
- Spisaliśmy się. - uśmiechnął się i położył dłonie na moich biodrach przyciągając do siebie.
- Kocham cię. - wyszeptałam i go pocałowałam.
Damien objął mnie mocno, a ja oparłam się o barierkę. Całowaliśmy się dobre parę minut, a ręka Damiena wsunęła się pod moją bluzkę.
- Damien. - szepnęłam gdy zjechał ustami na moją szyję.
- Słucham.
- Nie tu. - poprosiłam.
Damien z uśmiechem wziął mnie na ręce i rozłożył skrzydła. Wzniósł się w górę, a ja się roześmiałam. Polecieliśmy do pokoju i weszliśmy cicho przez okno, które za sobą zamknęliśmy i znów się zaczęliśmy całować. Kątek oka spojrzałam czy dzieci śpią i czy nas nie widzą.
(Damien?)
od Sage C.D Jimi'ego
-Na prawdę?!-zdziwiłam się i spojrzałam na niego.
Zaraz jednak znów po moich policzkach zaczęły kapać łzy. Jimi i tata podeszli do mnie, a ja popatrzyłam na nich.
-Mama nigdy nie opowiadała o tobie. Znałam tylko przybranego ojca-westchnęłam
-Chciała Cię tym chronić skarbie, ale jak się dowiedziałaś, że jestem twoim ojcem?-zapytał zdziwiony
-Bo dostałam szkatułkę, a później znalazłam zdjęcie, kiedy mama chodziła jeszcze w ciąży i stałeś obok niej-wyjaśniłam
-Miałaś ją dostać na 18 urodziny-powiedział zszokowany
-Ale wzięłam ją niepostrzeżenie z mamy szafy, gdy po mnie przyszli -westchnęłam
-Czy mama wciąż żyje?-zapytał z nadzieją
-Tak, żyje ale nie jest szczęśliwa-wyjaśniła
-Zniknęłaś, to normalne, a teraz musimy wracać do więzienia-dodał ojciec
-Tak, masz rację -przyznałam
Odeszliśmy kawałek z Jimi, bo był postój i tę noc mieliśmy zostać tutaj spokojnie. Chociaż wiedziałam,że nie będzie tak spokojnie, bo nadal radny Shade żył i był na wolności.
-Sage-usłyszałam głos ojca
-Tak?-zapytałam odwracając się
-Obiecuję Ci,że kiedyś znów zobaczymy mamę -zapewnił
Uśmiechnęłam się do niego czule i odeszłam z Jimi'm w zarośla tam gdzie mieliśmy trochę prywatności.
Przytuliłam się szybko do niego i pocałowałam w usta.
-Cieszę się, że nic Ci nie zrobili-wyszeptałam wtulając się w niego
(Jimi?)
Zaraz jednak znów po moich policzkach zaczęły kapać łzy. Jimi i tata podeszli do mnie, a ja popatrzyłam na nich.
-Mama nigdy nie opowiadała o tobie. Znałam tylko przybranego ojca-westchnęłam
-Chciała Cię tym chronić skarbie, ale jak się dowiedziałaś, że jestem twoim ojcem?-zapytał zdziwiony
-Bo dostałam szkatułkę, a później znalazłam zdjęcie, kiedy mama chodziła jeszcze w ciąży i stałeś obok niej-wyjaśniłam
-Miałaś ją dostać na 18 urodziny-powiedział zszokowany
-Ale wzięłam ją niepostrzeżenie z mamy szafy, gdy po mnie przyszli -westchnęłam
-Czy mama wciąż żyje?-zapytał z nadzieją
-Tak, żyje ale nie jest szczęśliwa-wyjaśniła
-Zniknęłaś, to normalne, a teraz musimy wracać do więzienia-dodał ojciec
-Tak, masz rację -przyznałam
Odeszliśmy kawałek z Jimi, bo był postój i tę noc mieliśmy zostać tutaj spokojnie. Chociaż wiedziałam,że nie będzie tak spokojnie, bo nadal radny Shade żył i był na wolności.
-Sage-usłyszałam głos ojca
-Tak?-zapytałam odwracając się
-Obiecuję Ci,że kiedyś znów zobaczymy mamę -zapewnił
Uśmiechnęłam się do niego czule i odeszłam z Jimi'm w zarośla tam gdzie mieliśmy trochę prywatności.
Przytuliłam się szybko do niego i pocałowałam w usta.
-Cieszę się, że nic Ci nie zrobili-wyszeptałam wtulając się w niego
(Jimi?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Złapałem Sage za rękę i stanąłem przy niej.
- Panie, twoja córka złączyła się z tym strażnikiem. - powiedziała z pogardą kobieta.
- Kocham go! - krzyknęła Sage.
- Sage. - szepnąłem i pokręciłem głową.
Nie chciałem by niszczyła sobie dla mnie życie. Puściłem ją i odsunąłem się, a Sage spojrzała na mnie ze łzami.
- Jimi.
- Tak będzie lepiej, nie możesz niszczyć swojego życia dla mnie.
- Nie! - krzyknęła. - Nie zostawiaj mnie.
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Miałem ochotę do niej podejść, otrzeć je i zapewnić ją że nic się nie stanie, że będzie dobrze ale nie mogłem. Najlepsze co mogłem dla niej zrobić to odejść teraz. Jej ojciec i dwóch radnych podeszło do Sage i przytrzymało ją, a on sam podszedł do mnie. Patrzyłem na niego nie odwracając wzroku aż stanął przede mną. Gdy wyszeptał mi jedno zdanie przytaknąłem głową.
- Rozumiesz? - spytał patrząc w oczy.
- Tak. - odpowiedziałem.
- Puśćcie moją córkę. - rozkazał.
Sage od razu się wyrwała i podbiegła do mnie, a ja ją przytuliłem.
- Nie opuszczaj mnie.
- Nie opuszczę. - wyszeptałem i pocałowałem ją.
- Co powiedział ci mój tata? - spytała, a ja obiecałem, że powiem jej później.
Wszyscy patrzyli na nas z niesmakiem, a inni już powoli się do nas przyzwyczajali. Ojciec dziewczyny podszedł do nas.
- Twoja matka także była strażniczką, którą pokochałem córeczko. Była moją strażniczką i człowiekiem jednocześnie. - powiedział, a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
(Sage?)
- Panie, twoja córka złączyła się z tym strażnikiem. - powiedziała z pogardą kobieta.
- Kocham go! - krzyknęła Sage.
- Sage. - szepnąłem i pokręciłem głową.
Nie chciałem by niszczyła sobie dla mnie życie. Puściłem ją i odsunąłem się, a Sage spojrzała na mnie ze łzami.
- Jimi.
- Tak będzie lepiej, nie możesz niszczyć swojego życia dla mnie.
- Nie! - krzyknęła. - Nie zostawiaj mnie.
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Miałem ochotę do niej podejść, otrzeć je i zapewnić ją że nic się nie stanie, że będzie dobrze ale nie mogłem. Najlepsze co mogłem dla niej zrobić to odejść teraz. Jej ojciec i dwóch radnych podeszło do Sage i przytrzymało ją, a on sam podszedł do mnie. Patrzyłem na niego nie odwracając wzroku aż stanął przede mną. Gdy wyszeptał mi jedno zdanie przytaknąłem głową.
- Rozumiesz? - spytał patrząc w oczy.
- Tak. - odpowiedziałem.
- Puśćcie moją córkę. - rozkazał.
Sage od razu się wyrwała i podbiegła do mnie, a ja ją przytuliłem.
- Nie opuszczaj mnie.
- Nie opuszczę. - wyszeptałem i pocałowałem ją.
- Co powiedział ci mój tata? - spytała, a ja obiecałem, że powiem jej później.
Wszyscy patrzyli na nas z niesmakiem, a inni już powoli się do nas przyzwyczajali. Ojciec dziewczyny podszedł do nas.
- Twoja matka także była strażniczką, którą pokochałem córeczko. Była moją strażniczką i człowiekiem jednocześnie. - powiedział, a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Dzieci już ćwiczyły dość długo więc mogliśmy już zakończyć trening. Posłaliśmy dzieci do łóżek bo już było późno. Ułożyliśmy je w łóżkach i każde z osobna ucałowaliśmy w czoło. Gdy zasnęły chwyciłem Cat za ręce i przyciągnąłem do siebie całując.
-Kocham Cię, chodź -szepnąłem jej do ucha.
Wyszliśmy cicho z pokoju i poszliśmy na następne piętro , wyszliśmy na dach i oparliśmy się o ramę.
Przytuliłem Cat do siebie i spojrzeliśmy na gwiazdy i na wspaniały księżyc.
-Dawno nie byliśmy na polu-uśmiechnąłem się
-Faktycznie i w tedy kiedy było tak pięknie-szepnęła
Ja skinąłem głową,ale cały czas nasłuchiwałem aby nie było tak, że podczas naszej nieobecności będą strażnicy i naukowcy w pokoju.
(Cataleya?)
-Kocham Cię, chodź -szepnąłem jej do ucha.
Wyszliśmy cicho z pokoju i poszliśmy na następne piętro , wyszliśmy na dach i oparliśmy się o ramę.
Przytuliłem Cat do siebie i spojrzeliśmy na gwiazdy i na wspaniały księżyc.
-Dawno nie byliśmy na polu-uśmiechnąłem się
-Faktycznie i w tedy kiedy było tak pięknie-szepnęła
Ja skinąłem głową,ale cały czas nasłuchiwałem aby nie było tak, że podczas naszej nieobecności będą strażnicy i naukowcy w pokoju.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam zszokowana na Jimi'ego i zaraz przypomniałam sobie co zrobił, gdy stałam przed radnym i Jimi mnie pocałował. Przysunęłam się do niego i pocałowałam namiętnie. Jimi mnie objął mocno, a ja objęłam go nogami w pasie.
-Jeśli Ci coś zrobią ........-szepnęłam
-Zobaczymy,ale niee-chciał mnie pocieszyć
Spojrzałam mu w oczy i wplątałam ręce w jego włosy i znów pocałowałam zachłannie i namiętnie. Po paru minutach odsunęliśmy się od siebie , a ja złapałam Jimi'ego za rękę.
-Tym razem to ja nie pozwolę by zrobili Ci krzywdę -powiedziałam poważnie.
Jimi uniósł kącik ust i chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem i poszliśmy dalej za radą.
Szliśmy za nimi dobre kilka godzin, aż w końcu oni się zatrzymali i zrobili długi postój.
-Idziemy razem-spojrzałam mu w oczy.
Chłopak skinął głową i wyszliśmy powoli, z zarośli a zaraz wszyscy spojrzeli na nas z kamiennymi twarzami.
-Ty!-warknął jeden z radnych.
Szybko osłoniłam Jimi'ego, jednak nie spodziewałam się ,że radny wyceluje w niego sztyletem. Przymknęłam oczy, jednak gdy nie poczułam uderzenia ,uchyliłam je delikatnie. Zobaczyłam ,że centralnie przed moją twarzą ktoś trzyma sztylet. Wzięłam głęboki wdech i oddech , a zaraz poczułam jak ktoś mnie przytula.
-Córeczko-usłyszałam głos ojca.
Jimi stał tuż za mną,więc ojciec pewnie na niego patrzył, jednak ja zaraz odwzajemniłam uścisk ojca.
-Tato-szepnęłam i po moich policzkach pociekły łzy.
Gdy zobaczyłam , że jakiś kolejny radny chce podejść, szybko oderwałam się od ojca i zasłoniłam Jimi'ego, chwytając go przy tym za rękę.
(Jimi?)
-Jeśli Ci coś zrobią ........-szepnęłam
-Zobaczymy,ale niee-chciał mnie pocieszyć
Spojrzałam mu w oczy i wplątałam ręce w jego włosy i znów pocałowałam zachłannie i namiętnie. Po paru minutach odsunęliśmy się od siebie , a ja złapałam Jimi'ego za rękę.
-Tym razem to ja nie pozwolę by zrobili Ci krzywdę -powiedziałam poważnie.
Jimi uniósł kącik ust i chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem i poszliśmy dalej za radą.
Szliśmy za nimi dobre kilka godzin, aż w końcu oni się zatrzymali i zrobili długi postój.
-Idziemy razem-spojrzałam mu w oczy.
Chłopak skinął głową i wyszliśmy powoli, z zarośli a zaraz wszyscy spojrzeli na nas z kamiennymi twarzami.
-Ty!-warknął jeden z radnych.
Szybko osłoniłam Jimi'ego, jednak nie spodziewałam się ,że radny wyceluje w niego sztyletem. Przymknęłam oczy, jednak gdy nie poczułam uderzenia ,uchyliłam je delikatnie. Zobaczyłam ,że centralnie przed moją twarzą ktoś trzyma sztylet. Wzięłam głęboki wdech i oddech , a zaraz poczułam jak ktoś mnie przytula.
-Córeczko-usłyszałam głos ojca.
Jimi stał tuż za mną,więc ojciec pewnie na niego patrzył, jednak ja zaraz odwzajemniłam uścisk ojca.
-Tato-szepnęłam i po moich policzkach pociekły łzy.
Gdy zobaczyłam , że jakiś kolejny radny chce podejść, szybko oderwałam się od ojca i zasłoniłam Jimi'ego, chwytając go przy tym za rękę.
(Jimi?)
środa, 7 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Słyszałem głos Sage i radnego Shade'a, ale nie widziałem ich. Zatrzymałem się i próbowałem się skupić na głosie dziewczyny. Zamknąłem oczy i słuchałem głosu ukochanej. W końcu ich namierzyłem. Shade był starszym ode mnie wampirem i silniejszym, więc nie łatwo było w nim wygrać. Szybko wbiegłem na piętro wyżej i wy warzyłem drzwi. Sage leżała na ziemi a nad nią stał radny ze sztyletem. Doskoczyłem do niego i złapałem sztylet za nim wbił go w Sage. Odrzuciłem sztylet daleko i odepchnąłem mężczyznę. Podniosłem Sage i zasłoniłem ją.
- Znowu ty? - warknął.
- Zostaw ją w spokoju.
- Uwolniliście radę, więc teraz zabiję Sage, ukochaną córeczkę naszego... - nie dokończył bo rzuciłem się na niego.
Zaczęliśmy się szarpać, a ja kazałem Sage uciekać.
- Ale...
- Biegnij do wyjścia!
Sage po chwili wybiegła z pomieszczenia, a ja popchnąłem mężczyznę i wybiegłem za Sage zatrzaskując drzwi. Dogoniłem dziewczynę i pobiegliśmy pod bramę.
- Zamknęłam ją. - powiedziała Sage próbując ją otworzyć.
Złapałem Sage i wziąłem na ręce. Wbiegłem na górę i wyjrzałem przez okno. Było wysoko, ale to jedyny sposób. Wyskoczyłem, a Sage pisnęła. Lecieliśmy chwilę, a potem wylądowaliśmy na trawie i się przewróciliśmy. Szybko się jednak podnieśliśmy i ruszyliśmy z wampirzą prędkością za radą. Dopiero gdy zamek zniknął nam z oczu. Dopiero wtedy się na chwilę zatrzymaliśmy.
- Teraz znajdźmy radę, twój ojciec pewnie jest wściekły.
- Czemu? - spytała i zaczęliśmy iść.
- W końcu teraz wiedzą co nas łączy, pocałowałem cię.
(Sage?)
- Znowu ty? - warknął.
- Zostaw ją w spokoju.
- Uwolniliście radę, więc teraz zabiję Sage, ukochaną córeczkę naszego... - nie dokończył bo rzuciłem się na niego.
Zaczęliśmy się szarpać, a ja kazałem Sage uciekać.
- Ale...
- Biegnij do wyjścia!
Sage po chwili wybiegła z pomieszczenia, a ja popchnąłem mężczyznę i wybiegłem za Sage zatrzaskując drzwi. Dogoniłem dziewczynę i pobiegliśmy pod bramę.
- Zamknęłam ją. - powiedziała Sage próbując ją otworzyć.
Złapałem Sage i wziąłem na ręce. Wbiegłem na górę i wyjrzałem przez okno. Było wysoko, ale to jedyny sposób. Wyskoczyłem, a Sage pisnęła. Lecieliśmy chwilę, a potem wylądowaliśmy na trawie i się przewróciliśmy. Szybko się jednak podnieśliśmy i ruszyliśmy z wampirzą prędkością za radą. Dopiero gdy zamek zniknął nam z oczu. Dopiero wtedy się na chwilę zatrzymaliśmy.
- Teraz znajdźmy radę, twój ojciec pewnie jest wściekły.
- Czemu? - spytała i zaczęliśmy iść.
- W końcu teraz wiedzą co nas łączy, pocałowałem cię.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
- Wasz tata mógłby tu wszystko zniszczyć gdyby nie umiał tego opanować.- wyjaśniłam.
- A ty mamo? - spytała Kathleen.
- Ze mną jest inaczej. Gdy jestem przerażona tracę dary, nie jestem w stanie używać mocy. Lecz gdy jestem wściekła to moce nade mną panują.
- Dlatego właśnie musicie umieć to kontrolować. - dodał Damien.
Dzieci wstały z łóżka i stanęły koło ich taty i zaczęły ćwiczyć. Byłam z nich dumna że tak szybko się uczą. Usiadłam na łóżku i przyglądałam im się, całej swojej rodzinie. Dzieci tak szybko rosły i uczyły się co raz więcej. Zaczynały rozumieć, że świat wcale nie jest taki dobry. Damien bawił się jednocześnie z dziećmi i sam pokazywał co umie, a dzieci uczyły się jak się bronić i jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi. Zostawiłam ich samych i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i podciągnęłam koszulkę patrząc na zadrapania, które zaczynały się goić. Dotknęłam delikatnie pierwszej rany i skrzywiłam się, a potem przemyłam brzuch. Podniosłam wzrok i spojrzałam w oczy Damiena, który stał za mną i patrzył na mnie. Podszedł powoli i wziął ode mnie ręcznik przemywając nim po mojej skórze.
- Boli?
- Już nie tak bardzo. - skłamałam nie chcąc go zamartwiać.
Damien odwrócił mnie do siebie i kucnął łapiąc mnie za biodra i całując delikatnie mój brzuch. A dokładnie małą fałdkę, która została po ciąży.
- Kocham cię. - szepnęłam, a oczy same mi się zaszkliły. Pocałowałam go, a potem wróciliśmy do dzieci, które trenowały sobie w pokoju.
(Damien?)
- A ty mamo? - spytała Kathleen.
- Ze mną jest inaczej. Gdy jestem przerażona tracę dary, nie jestem w stanie używać mocy. Lecz gdy jestem wściekła to moce nade mną panują.
- Dlatego właśnie musicie umieć to kontrolować. - dodał Damien.
Dzieci wstały z łóżka i stanęły koło ich taty i zaczęły ćwiczyć. Byłam z nich dumna że tak szybko się uczą. Usiadłam na łóżku i przyglądałam im się, całej swojej rodzinie. Dzieci tak szybko rosły i uczyły się co raz więcej. Zaczynały rozumieć, że świat wcale nie jest taki dobry. Damien bawił się jednocześnie z dziećmi i sam pokazywał co umie, a dzieci uczyły się jak się bronić i jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi. Zostawiłam ich samych i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i podciągnęłam koszulkę patrząc na zadrapania, które zaczynały się goić. Dotknęłam delikatnie pierwszej rany i skrzywiłam się, a potem przemyłam brzuch. Podniosłam wzrok i spojrzałam w oczy Damiena, który stał za mną i patrzył na mnie. Podszedł powoli i wziął ode mnie ręcznik przemywając nim po mojej skórze.
- Boli?
- Już nie tak bardzo. - skłamałam nie chcąc go zamartwiać.
Damien odwrócił mnie do siebie i kucnął łapiąc mnie za biodra i całując delikatnie mój brzuch. A dokładnie małą fałdkę, która została po ciąży.
- Kocham cię. - szepnęłam, a oczy same mi się zaszkliły. Pocałowałam go, a potem wróciliśmy do dzieci, które trenowały sobie w pokoju.
(Damien?)
wtorek, 6 maja 2014
od Damien'a C.D Cataley
Przyjrzeliśmy się naszym dzieciom i zaraz uśmiechnęliśmy się wszyscy. Podszedłem do dzieci i złapałem za poduszkę ,która była lekko pod fajczona. Rzuciłem ją prosto do kosza , tak żeby strażnicy w ogóle nie widzieli co robiliśmy.
-Teraz musicie się trochę nauczyć to kontrolować -wyjaśniłem
-Już umiemy -zaśmiali się oboje.
-Coś mi się nie wydaje. Musicie panować nad emocjami to od nich pochodzą wasze moce. Kontrolując siebie, kontrolujecie również moce, które w was drzemią. Niektóre dary może tego nie potrzebują,ale nie zawsze tak jest-dodałem
-No dobrze-odpowiedzieli równo-Ale jak mamy to zrobić?
-Nawet najmniejsze emocje spróbujcie kontrolować -odparłem
-A ty to potrafisz?-zapytali równo uśmiechając się
Westchnąłem głęboko i spojrzałem na dzieci, a zaraz przeniosłem wzrok na Cataleyę.
-Kiedyś tak potrafiłem, teraz gdy dzieje się wam wszystkim krzywda , nie mogę zapanować nad tym odczuciem bo się o was martwię. Można powiedzieć ,że to jest ode mnie silniejsze-powiedziałem i przytuliłem całą trójkę do siebie.
(Cataleya?)
-Teraz musicie się trochę nauczyć to kontrolować -wyjaśniłem
-Już umiemy -zaśmiali się oboje.
-Coś mi się nie wydaje. Musicie panować nad emocjami to od nich pochodzą wasze moce. Kontrolując siebie, kontrolujecie również moce, które w was drzemią. Niektóre dary może tego nie potrzebują,ale nie zawsze tak jest-dodałem
-No dobrze-odpowiedzieli równo-Ale jak mamy to zrobić?
-Nawet najmniejsze emocje spróbujcie kontrolować -odparłem
-A ty to potrafisz?-zapytali równo uśmiechając się
Westchnąłem głęboko i spojrzałem na dzieci, a zaraz przeniosłem wzrok na Cataleyę.
-Kiedyś tak potrafiłem, teraz gdy dzieje się wam wszystkim krzywda , nie mogę zapanować nad tym odczuciem bo się o was martwię. Można powiedzieć ,że to jest ode mnie silniejsze-powiedziałem i przytuliłem całą trójkę do siebie.
(Cataleya?)
poniedziałek, 5 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
-Jimi!-krzyknęłam, a ten zaczął walczyć z radnym.
Stanęłam jak wryta, jednak zaraz do pokoju wparowało pełno strażników. Ojciec złapał mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął bym się ocknęła. Szybko złapałam za strzałę i napięłam łuk , a następnie wystrzeliłam w strażników i tak prawie w każdego.
-Uciekajcie !-usłyszałam Jimi'ego.
Rada wybiegła z komnaty, radząc sobie po kolei z innymi strażnikami, a dwaj inni radni pomagali mojemu ojcu. Ja osłaniałam tyły i zabijałam kolejno innych strażników. Wybiegliśmy na zewnątrz , a rada stanęła i zaczęła ze sobą debatować. Zaraz wszystkie oczy spojrzały na mnie, a ja znów się zacięłam i wstrzymałam oddech. Jednak długo to nie trwało bo usłyszałam krzyki Jimi'ego.
-Jimi!-znów krzyknęłam jego imię i wbiegłam ponownie do zamku.
-Sage!-usłyszałam ojca.
Chciał wbiec zaraz za mną, jednak szybko chwyciłam za potężne drzwi i zamknęłam je na zamek.
-Przepraszam tato, ale nie chcę by stała wam się krzywda -wyjaśniłam
Odwróciłam się i pobiegłam w głąb korytarza napinając cięciwę łuku i będąc gotową na wystrzał kolejnej strzały. Mój ojciec i reszta rady nie mogli się przedostać przez drzwi bo były przystosowane tak by nikt nie wszedł i nie wyszedł gdy się je zamknie. Oddychałam bardzo szybko bo bałam się o Jimi'ego. Szłam jednak powoli przez korytarz i nasłuchiwałam. Weszłam do komnaty ,skąd wcześniej wybiegliśmy i rozejrzałam się dookoła, trzymając łuk w gotowości. Jednak ani Jimi'ego ,ani Radnego nie było w tym pokoju.
Zaraz znów usłyszałam szamotaninę i krzyki na wyższym piętrze. Wybiegłam szybko z pomieszczenia i pobiegłam po schodach na górę. Zobaczyłam w ułamku sekundy, jak ktoś wchodzi do jakiejś komnaty. Poszłam w tamto miejsce i weszłam do ciemnego pokoju , rozejrzałam się mając nadal napiętą strzałę. Gdy się odwróciłam w stronę drzwi dostałam z pięści w twarz, wystrzeliłam przy tym z łuku i upadłam na ziemię.
-Dziecko znów przeginasz!-warknął zdenerwowany radny , wyciągając sobie strzałę z dłoni.
Spojrzałam na niego przerażona i odsunęłam się od niego wyciągając szybko kolejną strzałę i celując w niego.
-Nie zbliżaj się do mnie!-krzyknęłam
-Przecież jesteśmy tu sami-zaśmiał się
-Nie..........Gdzie Jimi?!-warknęłam i znów wystrzeliłam w niego strzałą.
(Jimi?)
Stanęłam jak wryta, jednak zaraz do pokoju wparowało pełno strażników. Ojciec złapał mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął bym się ocknęła. Szybko złapałam za strzałę i napięłam łuk , a następnie wystrzeliłam w strażników i tak prawie w każdego.
-Uciekajcie !-usłyszałam Jimi'ego.
Rada wybiegła z komnaty, radząc sobie po kolei z innymi strażnikami, a dwaj inni radni pomagali mojemu ojcu. Ja osłaniałam tyły i zabijałam kolejno innych strażników. Wybiegliśmy na zewnątrz , a rada stanęła i zaczęła ze sobą debatować. Zaraz wszystkie oczy spojrzały na mnie, a ja znów się zacięłam i wstrzymałam oddech. Jednak długo to nie trwało bo usłyszałam krzyki Jimi'ego.
-Jimi!-znów krzyknęłam jego imię i wbiegłam ponownie do zamku.
-Sage!-usłyszałam ojca.
Chciał wbiec zaraz za mną, jednak szybko chwyciłam za potężne drzwi i zamknęłam je na zamek.
-Przepraszam tato, ale nie chcę by stała wam się krzywda -wyjaśniłam
Odwróciłam się i pobiegłam w głąb korytarza napinając cięciwę łuku i będąc gotową na wystrzał kolejnej strzały. Mój ojciec i reszta rady nie mogli się przedostać przez drzwi bo były przystosowane tak by nikt nie wszedł i nie wyszedł gdy się je zamknie. Oddychałam bardzo szybko bo bałam się o Jimi'ego. Szłam jednak powoli przez korytarz i nasłuchiwałam. Weszłam do komnaty ,skąd wcześniej wybiegliśmy i rozejrzałam się dookoła, trzymając łuk w gotowości. Jednak ani Jimi'ego ,ani Radnego nie było w tym pokoju.
Zaraz znów usłyszałam szamotaninę i krzyki na wyższym piętrze. Wybiegłam szybko z pomieszczenia i pobiegłam po schodach na górę. Zobaczyłam w ułamku sekundy, jak ktoś wchodzi do jakiejś komnaty. Poszłam w tamto miejsce i weszłam do ciemnego pokoju , rozejrzałam się mając nadal napiętą strzałę. Gdy się odwróciłam w stronę drzwi dostałam z pięści w twarz, wystrzeliłam przy tym z łuku i upadłam na ziemię.
-Dziecko znów przeginasz!-warknął zdenerwowany radny , wyciągając sobie strzałę z dłoni.
Spojrzałam na niego przerażona i odsunęłam się od niego wyciągając szybko kolejną strzałę i celując w niego.
-Nie zbliżaj się do mnie!-krzyknęłam
-Przecież jesteśmy tu sami-zaśmiał się
-Nie..........Gdzie Jimi?!-warknęłam i znów wystrzeliłam w niego strzałą.
(Jimi?)
od Jez C.D Lucas'a
-tak.. tylko... nie powinieneś tego robić-powiedziałam spoglądając na niego.
-czemu?-zapytał-oni by Cię tam torturowali eksperymentami.-dodał
-może to i lepiej. takie wybryki nie powinny istnieć. Tylko zwykli ludzie. jesteśmy drapieżcami. nas nie powinno być-krzyknęłam-teraz będą nas ścigać tabuny strazników a eksperymenty będą boleśniejsze za karę że uciekliśmy-wyrzuciłam jednym tchem i oparłam się o drzewo i zaczęłam szlochać.
[Lucas?]
-czemu?-zapytał-oni by Cię tam torturowali eksperymentami.-dodał
-może to i lepiej. takie wybryki nie powinny istnieć. Tylko zwykli ludzie. jesteśmy drapieżcami. nas nie powinno być-krzyknęłam-teraz będą nas ścigać tabuny strazników a eksperymenty będą boleśniejsze za karę że uciekliśmy-wyrzuciłam jednym tchem i oparłam się o drzewo i zaczęłam szlochać.
[Lucas?]
od Clary C.D Devon'a
Uśmiechnęłam się do niego. Nie wierzyłam
że poznam a w szczególności tu. Moje policzy nabrały delikatnych
rumieńców. Oparłam głowę o jego ramię.
- Nadal się martwisz że ciebie znajdą? -spytał - Teraz? -spojrzałam na niego -Nie. Wstałam szybko z ziemi i podałam mu dłoń. Ten chwycił ją. Stałam tak blisko niego. Uśmiechnęłam się tylko i zaczęłam biec przed siebie. - I tak będziesz używać mocy -zauważył - Czyżbyś wątpił ze bez mocy ciebie przegonię? -zaśmiałam się Chłopak zaczął biec. Był szyki więc ledwo go doganiałam. Nie to żebym się zmęczyła ale i tak nie mogłam go przegonić. Przyśpieszyłam by być trochę bliżej o te pół metra. Jednak Devon stanął a moje tenisówki nie zahamowały w odpowiednim momencie. Wpadłam na niego. - Musimy przestać tak na siebie wpadać -zaśmiałam się i wstałam pierwsza po czym podałam po mu po raz kolejny dłoń. <Devon?> |
niedziela, 4 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Sage pobiegła a ja czekałem na wroga, który się zbliżał. Doskonale go słyszałem, był szybki i cichy, ale nie dla mnie. Nagle go zobaczyłem i ruszyłem do przodu zatrzymując mężczyznę. Walczyliśmy, gdy usłyszałem skomlenie Välji. Odwróciłem głowę, by zobaczyć co jej się stało, lecz ostatnie co pamiętałem było to jak oberwałem od kogoś w tył głowy. Ocknąłem się gdy ktoś rzucił mnie na zimną podłogę. Jęknąłem cicho i otworzyłem powoli oczy. Od razu zobaczyłem Sage z łukiem i celującą przed siebie. Podniosłem się i stanąłem chwiejnie na nogi. Odwróciłem się i zobaczyłem radnego. Sprawdziłem co z tygrysicą i wyciągnąłem sztylet podchodząc do dziewczyny.
- Czemu porwałeś radę? - spytałem mężczyznę.
Dopiero teraz spostrzegłem, że to właśnie z nim walczyłem, z radnym.
- Nie rozumieją, że rada nic nie zmienia. Trzeba się jej pozbyć i stworzyć nową. - zaśmiał się.
- I myślisz, że zabicie ich pomoże? - spytałem zyskując na czasie, by wszyscy mogli się uwolnić.
- Nikt im tu nie pomoże, wszyscy strażnicy są po mojej stronie. Ty też byś mógł, jesteś dobry. - zaproponował, a strzała wbiła się w jego ramię. - Ty suko!
To Sage puściła strzałę i go zraniła. Spojrzałem na nią, a Sage na mnie. Położyłem dłoń na jej policzku i nie zwracając uwagi na radnych, strażników i jej ojca pocałowałem Sage.
- Nie pozwolę by stała Ci się krzywda, nigdy. - powiedziałem patrząc Sage w oczy i zaatakowałem radnego.
(Sage?)
- Czemu porwałeś radę? - spytałem mężczyznę.
Dopiero teraz spostrzegłem, że to właśnie z nim walczyłem, z radnym.
- Nie rozumieją, że rada nic nie zmienia. Trzeba się jej pozbyć i stworzyć nową. - zaśmiał się.
- I myślisz, że zabicie ich pomoże? - spytałem zyskując na czasie, by wszyscy mogli się uwolnić.
- Nikt im tu nie pomoże, wszyscy strażnicy są po mojej stronie. Ty też byś mógł, jesteś dobry. - zaproponował, a strzała wbiła się w jego ramię. - Ty suko!
To Sage puściła strzałę i go zraniła. Spojrzałem na nią, a Sage na mnie. Położyłem dłoń na jej policzku i nie zwracając uwagi na radnych, strażników i jej ojca pocałowałem Sage.
- Nie pozwolę by stała Ci się krzywda, nigdy. - powiedziałem patrząc Sage w oczy i zaatakowałem radnego.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
- Chcesz by zabijali w obronie? - spytałam.
- Nie, ale muszą umieć się bronić.
- Nie chciałam dla nich takiego życia. - spuściłam wzrok nie chcąc patrzeć chłopakowi w oczy.
Damien westchnął i przytulił mnie do siebie.
- Nikt nie chciał. - powiedział i pocałował delikatnie.
- Więc pomóżmy dzieciom odkryć moce.
Wstałam z łóżka. Dzieci usiadły na łóżku, a ja z Damien'em zaczęliśmy im tłumaczyć jaką odpowiedzialność będą ponosić gdy odkryją swoje dary. Później pokazaliśmy im swoje moce, a Damien zniósł ból który mu sprawiłam swoimi mocami.
- Też tak chce. - śmiał się Christopher.
- My też tak możemy? - spytała Kathleen.
- Odkryjcie je, dary są was. - uśmiechnęłam się do dzieci.
Kath i Chris próbowali, gdy nagle poduszka obok Chrisa zapaliła sie. Za nim zdążyliśmy z Damienem zareagować woda zgasiła ogień. Spojrzeliśmy na roześmiane dzieci. Spojrzałam na Damiena i się uśmiechnęłam. To nasz synek zapalił poduszkę, a córeczka go zgasiła. Wiedzieliśmy już że Chris panuje nad ogniem, a Kath nad wodą dzięki czemu się uzupełniali.
(Damien?)
- Nie, ale muszą umieć się bronić.
- Nie chciałam dla nich takiego życia. - spuściłam wzrok nie chcąc patrzeć chłopakowi w oczy.
Damien westchnął i przytulił mnie do siebie.
- Nikt nie chciał. - powiedział i pocałował delikatnie.
- Więc pomóżmy dzieciom odkryć moce.
Wstałam z łóżka. Dzieci usiadły na łóżku, a ja z Damien'em zaczęliśmy im tłumaczyć jaką odpowiedzialność będą ponosić gdy odkryją swoje dary. Później pokazaliśmy im swoje moce, a Damien zniósł ból który mu sprawiłam swoimi mocami.
- Też tak chce. - śmiał się Christopher.
- My też tak możemy? - spytała Kathleen.
- Odkryjcie je, dary są was. - uśmiechnęłam się do dzieci.
Kath i Chris próbowali, gdy nagle poduszka obok Chrisa zapaliła sie. Za nim zdążyliśmy z Damienem zareagować woda zgasiła ogień. Spojrzeliśmy na roześmiane dzieci. Spojrzałam na Damiena i się uśmiechnęłam. To nasz synek zapalił poduszkę, a córeczka go zgasiła. Wiedzieliśmy już że Chris panuje nad ogniem, a Kath nad wodą dzięki czemu się uzupełniali.
(Damien?)
od Lucas'a C.D Jez
Zeskoczyłem sprawnie z dachu i pognałem za strażnikami i Jez. Szybko złapałem tego od tyłu i odrzuciłem na bok. Zaraz paru na mnie naskoczyło i zaczęła się bójka. Potem ich zahipnotyzowałem i pociągnąłem za sobą Jez. Dziewczyna była trochę roztrzęsiona i wybiegliśmy z więzienia do lasu.
-Wszystko okej?-zapytałem szybko
(Jez? Brak pomysłu :/)
-Wszystko okej?-zapytałem szybko
(Jez? Brak pomysłu :/)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem w oczy Cat i uśmiechnąłem się delikatnie, gdy dostrzegłem że wszystko już jest w porządku. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do dzieci dając im najlepiej coś do jedzenia, żeby odzyskali siły.
Rozejrzałem się dookoła i zacząłem intensywnie myśleć, chodząc po naszym pokoju.
-Damien co się dzieje?-zapytała niepewnie Cat
Odwróciłem się do niej i zaraz usiadłem obok niej. Ująłem jej rękę w dłonie i popatrzyłem znów w jej oczy.
-Skoro naukowcy tak bardzo was pragną, trzeba szybko odkryć wasze moce -wyjaśniłem i spojrzałem na dzieci.
-Ale nawet nie odkryli jeszcze ich -odparła Cat
-Wiem ,ale można ich też poduczyć władania jakąś bronią , to by się przydało-dodałem
-Nie dam dziecku noża czy czegoś!-oburzyła się
-No ,a ja coś się stanie i nie będziemy mogli im pomóc?-zapytałem poważnie
(Cataleya?)
Rozejrzałem się dookoła i zacząłem intensywnie myśleć, chodząc po naszym pokoju.
-Damien co się dzieje?-zapytała niepewnie Cat
Odwróciłem się do niej i zaraz usiadłem obok niej. Ująłem jej rękę w dłonie i popatrzyłem znów w jej oczy.
-Skoro naukowcy tak bardzo was pragną, trzeba szybko odkryć wasze moce -wyjaśniłem i spojrzałem na dzieci.
-Ale nawet nie odkryli jeszcze ich -odparła Cat
-Wiem ,ale można ich też poduczyć władania jakąś bronią , to by się przydało-dodałem
-Nie dam dziecku noża czy czegoś!-oburzyła się
-No ,a ja coś się stanie i nie będziemy mogli im pomóc?-zapytałem poważnie
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Odwróciłam się w biegu i zerknęłam na Jimi'ego. To było niebezpieczne zostawiać go ,ale nie miałam wyjścia. W końcu dobiegłam pod drzwi , gdzie wyczuwałam, że jest tu mój ojciec. Tygrysica zaczęła warczeć na drzwi, a ja na nią spojrzałam.
-Välja, idź pomóż Jimi'emu -rozkazałam tygrysicy
Ona na mnie spojrzała i nie chciała się ruszyć, ale gdy powtórzyłam już bardziej poważnie rozkaz odwróciła się i pognała w stronę Jimi'ego. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam cicho do środka. Rozejrzałam się dokładnie i wyciągnęłam swój łuk ze strzałą. Napięłam delikatnie cięciwę i zobaczyłam przed sobą ojca, który wisiał , przywiązany za ręce, a zaraz za nim resztę rady przykutą do ściany.
-Tato!-powiedziałam i szybko wystrzeliłam strzałę ,która przecięła linę.
Ojciec opadł na ziemię bezwładnie, a ja do niego podbiegłam.
-Panienka Sage!-zdziwili się wszyscy z rady
-Kto to zrobił?-zapytałam
-Jeden z członków rady i obrócił straż przeciw nam -wydusił ojciec
Popatrzyłam na niego czulę, a zaraz usłyszałam warczenie. Zerwałam się na równe nogi i zobaczyłam para-psa. Złapałam szybko z strzały i łuk i zabiłam zręcznie zwierzę. Rozejrzałam się znów dookoła uważnie, a zaraz zabrałam się za uwalnianie reszty rady.
-A gdzie Jimi?-zapytał ojciec
Zamarłam słysząc o Jimi'm i sama zaczęłam się zastanawiać czy on jeszcze w ogóle żyje.
-Za chwilę powinien być, osłaniał tyły -wyjaśniłam niepewnie
Nagle drzwi od komnaty otworzyły się gwałtownie. Odskoczyłam i wystrzeliłam strzałę szybko, jednak osoba w którą wycelowałam złapała ją przed twarzą. Zaraz ujrzałam twarz zaufanego kolegi mojego ojca.
-Radny Shade !-warknęłam pod nosem
-Miło, że poznajesz-zaśmiał się - I tak przy okazji na przyszłość nie zostawiaj kochaniuśkiego strażniczka w tyle i swojej tygrysicy -dodał szybko
Wstrzymałam oddech i wpatrywałam się w niego, a zaraz do komnaty przywlekli Jimi'ego i Välję.
Ja tylko słyszałam jak reszta rady uwalnia się na wzajem i cały czas trzymałam napięty łuk wycelowany prosto w niego.
(Jimi?)
-Välja, idź pomóż Jimi'emu -rozkazałam tygrysicy
Ona na mnie spojrzała i nie chciała się ruszyć, ale gdy powtórzyłam już bardziej poważnie rozkaz odwróciła się i pognała w stronę Jimi'ego. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam cicho do środka. Rozejrzałam się dokładnie i wyciągnęłam swój łuk ze strzałą. Napięłam delikatnie cięciwę i zobaczyłam przed sobą ojca, który wisiał , przywiązany za ręce, a zaraz za nim resztę rady przykutą do ściany.
-Tato!-powiedziałam i szybko wystrzeliłam strzałę ,która przecięła linę.
Ojciec opadł na ziemię bezwładnie, a ja do niego podbiegłam.
-Panienka Sage!-zdziwili się wszyscy z rady
-Kto to zrobił?-zapytałam
-Jeden z członków rady i obrócił straż przeciw nam -wydusił ojciec
Popatrzyłam na niego czulę, a zaraz usłyszałam warczenie. Zerwałam się na równe nogi i zobaczyłam para-psa. Złapałam szybko z strzały i łuk i zabiłam zręcznie zwierzę. Rozejrzałam się znów dookoła uważnie, a zaraz zabrałam się za uwalnianie reszty rady.
-A gdzie Jimi?-zapytał ojciec
Zamarłam słysząc o Jimi'm i sama zaczęłam się zastanawiać czy on jeszcze w ogóle żyje.
-Za chwilę powinien być, osłaniał tyły -wyjaśniłam niepewnie
Nagle drzwi od komnaty otworzyły się gwałtownie. Odskoczyłam i wystrzeliłam strzałę szybko, jednak osoba w którą wycelowałam złapała ją przed twarzą. Zaraz ujrzałam twarz zaufanego kolegi mojego ojca.
-Radny Shade !-warknęłam pod nosem
-Miło, że poznajesz-zaśmiał się - I tak przy okazji na przyszłość nie zostawiaj kochaniuśkiego strażniczka w tyle i swojej tygrysicy -dodał szybko
Wstrzymałam oddech i wpatrywałam się w niego, a zaraz do komnaty przywlekli Jimi'ego i Välję.
Ja tylko słyszałam jak reszta rady uwalnia się na wzajem i cały czas trzymałam napięty łuk wycelowany prosto w niego.
(Jimi?)
sobota, 3 maja 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Sage rozejrzała się dookoła i przymknęła oczy jak by się na czymś skupiała. Po chwili zachwiała się, więc ją złapałem.
- Sage.
- Wiem gdzie są. - wyszeptała, a ja pomogłem jej stanąć.
- Nie strasz mnie więcej. - uśmiechnąłem się delikatnie do niej.
- Nie będę. - odwzajemniła oddech.
Gdy upewniłem się że da radę stać sama ruszyłem za Sage by ją osłaniać. Välja zbliżyła się do nas i szła zaraz przy Sage osłaniając ją. Ja szedłem cały czas metr za nimi nasłuchując. W zamku było cicho i ciemno, więc słyszałem dokładnie każdy nasz krok. Jednak jeden odgłos nie pasował do naszych. Zatrzymaliśmy się i nasłuchiwaliśmy. Po chwili usłyszeliśmy za sobą czyjeś kroki.
- Biegnij i znajdź ojca. - rozkazałem.
Sage spojrzała na mnie i ruszyła biegiem szukając ojca i rady, a ja wyciągnąłem sztylet stając gotowy do walki.
(Sage?)
- Sage.
- Wiem gdzie są. - wyszeptała, a ja pomogłem jej stanąć.
- Nie strasz mnie więcej. - uśmiechnąłem się delikatnie do niej.
- Nie będę. - odwzajemniła oddech.
Gdy upewniłem się że da radę stać sama ruszyłem za Sage by ją osłaniać. Välja zbliżyła się do nas i szła zaraz przy Sage osłaniając ją. Ja szedłem cały czas metr za nimi nasłuchując. W zamku było cicho i ciemno, więc słyszałem dokładnie każdy nasz krok. Jednak jeden odgłos nie pasował do naszych. Zatrzymaliśmy się i nasłuchiwaliśmy. Po chwili usłyszeliśmy za sobą czyjeś kroki.
- Biegnij i znajdź ojca. - rozkazałem.
Sage spojrzała na mnie i ruszyła biegiem szukając ojca i rady, a ja wyciągnąłem sztylet stając gotowy do walki.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na Damiena, który siedział przy mnie. Ruszyłam ręką a on mnie za nią złapał.
- Dzieci... - szepnęłam.
- Są tutaj cali i zdrowi. - uśmiechnął się.
Po chwili podbiegli do łóżka Christopher i Kathleen przytulając się. Objęłam ich powoli, ale od razu poczułam głód. Szybko puściłam dzieci zasłaniając dłonią usta. Kły już się wydłużyły. Damien widząc to kazał cofnąć się dzieciom i zbliżył do mnie wyciągając sztylet. Rozciął sobie nadgarstek i zbliżył do mnie.
- Napij sie.
Próbowałam się powstrzymać, ale rządża była zbyt wielka. Zbliżyłam jego rękę i wbiłam kły. Od razu poczułam ciepłą krew którą zaczęłam pić. Już dawno nie piłam krwi, a wyczerpanie tylko wzmocniło głód. Nie chcąc za dużo wypić Cofnęłam usta po chwili i oblizałam kły, które się cofnęły.
- Dziękuję. - powiedziałam i oderwałam kawałek materiału zawiązując nim ślad po ugryzieniu.
(Damien?)
- Dzieci... - szepnęłam.
- Są tutaj cali i zdrowi. - uśmiechnął się.
Po chwili podbiegli do łóżka Christopher i Kathleen przytulając się. Objęłam ich powoli, ale od razu poczułam głód. Szybko puściłam dzieci zasłaniając dłonią usta. Kły już się wydłużyły. Damien widząc to kazał cofnąć się dzieciom i zbliżył do mnie wyciągając sztylet. Rozciął sobie nadgarstek i zbliżył do mnie.
- Napij sie.
Próbowałam się powstrzymać, ale rządża była zbyt wielka. Zbliżyłam jego rękę i wbiłam kły. Od razu poczułam ciepłą krew którą zaczęłam pić. Już dawno nie piłam krwi, a wyczerpanie tylko wzmocniło głód. Nie chcąc za dużo wypić Cofnęłam usta po chwili i oblizałam kły, które się cofnęły.
- Dziękuję. - powiedziałam i oderwałam kawałek materiału zawiązując nim ślad po ugryzieniu.
(Damien?)
od Damien'a C.D Cataley
Wszedłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit i rozmyślając nad tym wszystkim. Nie miałem teraz zupełnego pojęcia co robić i co będzie najlepsze dla nas wszystkich? (...)
Po pewnym czasie usłyszałem krzyki Kathleen i Christopher'a. Zerwałem się szybko z łóżka i wybiegłem z pokoju. Słyszałem jak dzieci wołają nas i proszą o pomoc. W końcu dobiegłem pod laboratorium. Dobrze znałem to miejsce, aż za często z Cat tam przebywaliśmy. Ale już bez zastanowienia wparowałem do tego pomieszczenia. Zaraz wszyscy skierowali na mnie wzrok.
-Głupki mieliście zamknąć jego pokój!-warknął naukowiec do strażników
-Coś jednak nie wyszło-zaśmiałem się oschle
Dzieci wpatrywały się we mnie, a zaraz pojawiłem się przy strażnikach,którzy ich trzymali. Jeden złapał za broń, jednak szybko wytrąciłem mu ją z ręki. Złapałem go za gardło i rzuciłem gdzieś w kąt. Reszta zaczęła nas atakować , a ja po kolei się ich pozbywałem. Miałem tego dość więc użyłem szybko mgły i kazałem dzieciom ,żeby wstrzymały oddech. Gdy mgła opadła dzieci podbiegły do mnie i przytuliły się uradowane.
-Tato!-powiedzieli na raz.
Podniosłem ich , każdego z osobna trzymając na obu rękach. Przytuliłem maluchy mocno do siebie zadowolony.
-Mama -szepnęła Kath
Szybko się odwróciłem i pognałem z dziećmi pod ich pokój. Drzwi były zamknięte. Użyłem całej swojej siły i wyrwałem klamkę, a następnie otworzyłem delikatnie drzwi. Cat opierała się o nie wyczerpana. Maluchy wbiegły do środka, a ja przytuliłem do siebie dziewczynę i położyłem ją na łóżku.
-Moja kochana Cat.....-wyszeptałem , gładząc ją po głowie.
(Cataleya?)
Po pewnym czasie usłyszałem krzyki Kathleen i Christopher'a. Zerwałem się szybko z łóżka i wybiegłem z pokoju. Słyszałem jak dzieci wołają nas i proszą o pomoc. W końcu dobiegłem pod laboratorium. Dobrze znałem to miejsce, aż za często z Cat tam przebywaliśmy. Ale już bez zastanowienia wparowałem do tego pomieszczenia. Zaraz wszyscy skierowali na mnie wzrok.
-Głupki mieliście zamknąć jego pokój!-warknął naukowiec do strażników
-Coś jednak nie wyszło-zaśmiałem się oschle
Dzieci wpatrywały się we mnie, a zaraz pojawiłem się przy strażnikach,którzy ich trzymali. Jeden złapał za broń, jednak szybko wytrąciłem mu ją z ręki. Złapałem go za gardło i rzuciłem gdzieś w kąt. Reszta zaczęła nas atakować , a ja po kolei się ich pozbywałem. Miałem tego dość więc użyłem szybko mgły i kazałem dzieciom ,żeby wstrzymały oddech. Gdy mgła opadła dzieci podbiegły do mnie i przytuliły się uradowane.
-Tato!-powiedzieli na raz.
Podniosłem ich , każdego z osobna trzymając na obu rękach. Przytuliłem maluchy mocno do siebie zadowolony.
-Mama -szepnęła Kath
Szybko się odwróciłem i pognałem z dziećmi pod ich pokój. Drzwi były zamknięte. Użyłem całej swojej siły i wyrwałem klamkę, a następnie otworzyłem delikatnie drzwi. Cat opierała się o nie wyczerpana. Maluchy wbiegły do środka, a ja przytuliłem do siebie dziewczynę i położyłem ją na łóżku.
-Moja kochana Cat.....-wyszeptałem , gładząc ją po głowie.
(Cataleya?)
piątek, 2 maja 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Stanęłam i spojrzałam na niego zszokowana. Jimi w końcu odwrócił się do mnie i podszedł wpatrując się w moje oczy.
-Jimi ja......-chciałam zaprzeczyć
-Nie, Sage obiecaj -poprosił
Spojrzałam mu w oczy ,ale nie chciałam tego robić. Westchnęłam głęboko i odwróciłam wzrok ,ale pokiwałam głową. Jimi zaczął iść w stronę więzienia.
-Gdzie idziesz?-zdziwiłam się
-Po twojego ojca-wyjaśnił
-Jego nie ma w więzieniu-odparłam poważnie
-Nie?!To gdzie jest?-zapytał zszokowany
-Chyba wiem, chodź -odparłam
Szybkim tempem ruszyłam przez las. Rozpoznawałam każdy jego zakamarek. Dokładnie taki sam jak w moim śnie. Po pewnym czasie już nie mogłam tak wolno iść ,więc przeszłam do biegu razem z Jimi'm.
Nagle zatrzymałam się przed jakąś bramą i wielkim zamkiem czy co to było.
-Myślałem ,że tutaj nic więcej nie ma-zdziwił się Jimi
-Myliłeś się. To tutaj-odpowiedziałam poważnie
Jimi przyjrzał mi się uważnie, a zaraz weszliśmy cicho i ostrożnie do środka. Miałam tylko nadzieję, że wszyscy są cali. Weszliśmy do środka zamczyska i delikatnie zamknęliśmy drzwi. Tygrysica wyszła na przód i bacznie patrolowała przednie tereny, a Jimi tylne. W końcu doszliśmy do części korytarza , gdzie znajdowały się pokoje.
(Jimi?)
-Jimi ja......-chciałam zaprzeczyć
-Nie, Sage obiecaj -poprosił
Spojrzałam mu w oczy ,ale nie chciałam tego robić. Westchnęłam głęboko i odwróciłam wzrok ,ale pokiwałam głową. Jimi zaczął iść w stronę więzienia.
-Gdzie idziesz?-zdziwiłam się
-Po twojego ojca-wyjaśnił
-Jego nie ma w więzieniu-odparłam poważnie
-Nie?!To gdzie jest?-zapytał zszokowany
-Chyba wiem, chodź -odparłam
Szybkim tempem ruszyłam przez las. Rozpoznawałam każdy jego zakamarek. Dokładnie taki sam jak w moim śnie. Po pewnym czasie już nie mogłam tak wolno iść ,więc przeszłam do biegu razem z Jimi'm.
Nagle zatrzymałam się przed jakąś bramą i wielkim zamkiem czy co to było.
-Myślałem ,że tutaj nic więcej nie ma-zdziwił się Jimi
-Myliłeś się. To tutaj-odpowiedziałam poważnie
Jimi przyjrzał mi się uważnie, a zaraz weszliśmy cicho i ostrożnie do środka. Miałam tylko nadzieję, że wszyscy są cali. Weszliśmy do środka zamczyska i delikatnie zamknęliśmy drzwi. Tygrysica wyszła na przód i bacznie patrolowała przednie tereny, a Jimi tylne. W końcu doszliśmy do części korytarza , gdzie znajdowały się pokoje.
(Jimi?)
od Devon'a C.D Clary
-To szalone ale... podobasz mi się-powiedziała do mnie dziewczyna.
Zamrugałem oczami, jakbym nie dosłyszał co powiedziała.
-nie wiem co powiedzieć-odparłem.-bo wiesz... mnie też do Ciebie ciągnie-dodałem po chwili.
Od początku gdy ją zobaczyłem przeszedł mnie dreszcz, którego nie umiałem wyjaśnić.
Clary była piękna i bystra.
A ja byłem plugawym mieszńcem wampira i czarodzieja, więc nie myslałem że będę miał jakiekolwiek szanse u kogokolwiek.
[Clary? brak pomysłu]
Zamrugałem oczami, jakbym nie dosłyszał co powiedziała.
-nie wiem co powiedzieć-odparłem.-bo wiesz... mnie też do Ciebie ciągnie-dodałem po chwili.
Od początku gdy ją zobaczyłem przeszedł mnie dreszcz, którego nie umiałem wyjaśnić.
Clary była piękna i bystra.
A ja byłem plugawym mieszńcem wampira i czarodzieja, więc nie myslałem że będę miał jakiekolwiek szanse u kogokolwiek.
[Clary? brak pomysłu]
Od Cataley C.D. Damiena
Drzwi się zamknęły, a ja dalej stałam jak wryta patrząc na nie mając jednocześnie nadzieję, że zaraz się otworzą i do pokoju wejdzie Damien. Tak się jednak nie stało. Nie wiem ile czasu minęło za nim się odwróciłam i podeszłam do okna.
- Mamo. - usłyszałam za sobą głos Kathleen.
Odwróciłam się i spojrzałam na dwójkę dzieci siedzących na moim łóżku. Byli już tacy duzi, a nie dawno ich urodziłam. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich przytulając.
- Co się stało? - tym razem odezwał się Christopher.
- Nic takiego, pobawcie się.
Sama usiadłam na parapecie i patrzyłam przez okno. Żałowałam teraz że nie powiedziałam o tym szybciej Damien'owi, ale nie chciałam go martwić. Za bardzo się i tak już o nas martwił, a teraz gdy wyszło wszystko na jaw byłam zła na siebie. Otarłam łzę i spojrzałam na bawiące się razem dzieci. Nie były niczemu winne, a raczej byli naszymi pociechami. Nagle usłyszałam czyjeś kroki i drzwi się otworzyły. Szybko wstałam i podeszłam bliżej zasłaniając dzieci, które stanęły za mną. Do środka weszło czterech strażników i dwóch naukowców.
- Damiena nie ma, to dobrze.
- Czego chcecie? - spytałam patrząc na nich.
- Badania dzieci.
- Nie. - sprzeciwiłam się. Naukowiec zawołał dzieci, ale żadne do niego nie podeszło, a ja się uśmiechnęłam. - Są mądrzejsze, nie posłuchają was bo znają prawdę.
- W takim razie siłą je weźmiemy. - powiedział a strażnicy ruszyli w naszym kierunku. Udało mi się zatrzymać dwóch, ale któryś uderzył mnie w głowę i obezwładnił. Inni zabrali dzieci. Rzucili mnie na podłogę i wyszli zamykając drzwi. Podniosłam się i chciałam je otworzyć, ale były zamknięte. Zaczęłam w nie walić, aż opadłam z sił słuchając tylko krzyków dzieci.
(Damien?)
- Mamo. - usłyszałam za sobą głos Kathleen.
Odwróciłam się i spojrzałam na dwójkę dzieci siedzących na moim łóżku. Byli już tacy duzi, a nie dawno ich urodziłam. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich przytulając.
- Co się stało? - tym razem odezwał się Christopher.
- Nic takiego, pobawcie się.
Sama usiadłam na parapecie i patrzyłam przez okno. Żałowałam teraz że nie powiedziałam o tym szybciej Damien'owi, ale nie chciałam go martwić. Za bardzo się i tak już o nas martwił, a teraz gdy wyszło wszystko na jaw byłam zła na siebie. Otarłam łzę i spojrzałam na bawiące się razem dzieci. Nie były niczemu winne, a raczej byli naszymi pociechami. Nagle usłyszałam czyjeś kroki i drzwi się otworzyły. Szybko wstałam i podeszłam bliżej zasłaniając dzieci, które stanęły za mną. Do środka weszło czterech strażników i dwóch naukowców.
- Damiena nie ma, to dobrze.
- Czego chcecie? - spytałam patrząc na nich.
- Badania dzieci.
- Nie. - sprzeciwiłam się. Naukowiec zawołał dzieci, ale żadne do niego nie podeszło, a ja się uśmiechnęłam. - Są mądrzejsze, nie posłuchają was bo znają prawdę.
- W takim razie siłą je weźmiemy. - powiedział a strażnicy ruszyli w naszym kierunku. Udało mi się zatrzymać dwóch, ale któryś uderzył mnie w głowę i obezwładnił. Inni zabrali dzieci. Rzucili mnie na podłogę i wyszli zamykając drzwi. Podniosłam się i chciałam je otworzyć, ale były zamknięte. Zaczęłam w nie walić, aż opadłam z sił słuchając tylko krzyków dzieci.
(Damien?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)