Staliśmy tak na dachu patrząc na czarne niebo pełne gwiazd i księżyc, który niedługo miał być w pełni. To wszystko było piękne i przypominało mi jak tu pierwszy raz staliśmy. Wtedy było tak samo, a było to prawie dwa lata temu. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do Damiena.
- Mamy cudowne dzieci.
- Spisaliśmy się. - uśmiechnął się i położył dłonie na moich biodrach przyciągając do siebie.
- Kocham cię. - wyszeptałam i go pocałowałam.
Damien objął mnie mocno, a ja oparłam się o barierkę. Całowaliśmy się dobre parę minut, a ręka Damiena wsunęła się pod moją bluzkę.
- Damien. - szepnęłam gdy zjechał ustami na moją szyję.
- Słucham.
- Nie tu. - poprosiłam.
Damien z uśmiechem wziął mnie na ręce i rozłożył skrzydła. Wzniósł się w górę, a ja się roześmiałam. Polecieliśmy do pokoju i weszliśmy cicho przez okno, które za sobą zamknęliśmy i znów się zaczęliśmy całować. Kątek oka spojrzałam czy dzieci śpią i czy nas nie widzą.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz