Siedziałam cierpliwie czekając , aż Jimi wróci
ze swojej pracy. To w sumie było trochę niebezpieczne, bo gdyby się dowiedzieli o tym , że nie jest tak
naprawdę strażnikiem, to by nie było fajnie. W końcu jednak podniosłem się z
łóżka i podchodząc do okna, przeczesałam włosy ręką. Przystanęłam przed oknem i
wpatrywałam się w Jimi’ego który miał obchód na polu. Uśmiechnęłam się
delikatnie gdy nasze wzroki się spotkały ,ale musiałam szybko odejść ,bo do
mojego pokoju wparowali naukowcy i strażnicy. Odwróciłam się gwałtownie i
spojrzałam na nich wrogo.
-Proszę, proszę panna Sage-uśmiechnął się
naukowiec
-Mi też , jest miło pana widzieć -odparłam
ironicznie
-Idziesz z nami-powiedział szybko
-Nie mam mowy! Jestem pacjentką Rayan’a a wy
nie macie prawa mnie tykać!- warknęłam
Gdy chcieli do mnie podejść ja szybko ich
ominęłam i wybiegłam z pokoju. Skierowałam się z wampirze prędkością do
biblioteki i tak czekałam, aż wszystko się uspokoi. Potem zauważyłam Jimi’ego
idącego w stronę mojego pokoju. Wyszłam delikatnie i pociągnęłam go do środka.
-Sage?!-zdziwił się
-Cicho, ukrywam się przed nadgorliwym
naukowcem-mruknęłam niezadowolona
(Jimi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz