Obudziłam się z krzykiem i usiadłam roztrzęsiona na łóżku. Podkuliłam nogi i zakryłam twarz dłońmi chcąc stłumić łkanie i ukryć łzy.
- Cataleya. - usłyszałam zmartwiony głos Damiena.
Już po chwili poczułam jak mnie obejmuje i uspokaja. Jego dotyk działał na mnie uspokajająco.
- Powiedź co się stało. - poprosił.
- To zły sen.
Zamyślił się na chwilę.
- Często je masz. - zauważył.
Przytaknęłam głową i odsunęłam ręce od twarzy patrząc na Damiena. Patrzył na mnie z miłością i troską. Przytuliłam się do niego.
- Chcę by to się skończyło. Byśmy byli bezpieczni.
- Wiem kochana, wiem. - szeptał gładząc mnie po włosach.
W końcu udało mi się uspokoić na tyle bym wstała i poszła do łazienki. Przepłukałam twarz zimną wodą, a gdy się podniosłam zobaczyłam w lustrze Damiena stojącego za mną w drzwiach. Podszedł do mnie powoli i objął od tyłu opierając głowę na moim ramieniu. Nie patrzyliśmy na siebie tylko na swoje odbicia w lutrze pasujące tak do siebie.
- Czuję co raz większy strach.
- Nie poddawaj mi się, zawsze będę przy tobie i dzieciach.
Damien zsunął rękę i złapał moją. Zaprowadził do łóżka, ale nie byłam już w stanie zasnąć więc się tylko położyliśmy na łyżeczkę i Damien przytulił mnie do siebie całując delikatnie mój kark i ramiona dla uspokojenia mnie. Oboje patrzyliśmy na śpiące dzieci.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz