Wszedłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit i rozmyślając nad tym wszystkim. Nie miałem teraz zupełnego pojęcia co robić i co będzie najlepsze dla nas wszystkich? (...)
Po pewnym czasie usłyszałem krzyki Kathleen i Christopher'a. Zerwałem się szybko z łóżka i wybiegłem z pokoju. Słyszałem jak dzieci wołają nas i proszą o pomoc. W końcu dobiegłem pod laboratorium. Dobrze znałem to miejsce, aż za często z Cat tam przebywaliśmy. Ale już bez zastanowienia wparowałem do tego pomieszczenia. Zaraz wszyscy skierowali na mnie wzrok.
-Głupki mieliście zamknąć jego pokój!-warknął naukowiec do strażników
-Coś jednak nie wyszło-zaśmiałem się oschle
Dzieci wpatrywały się we mnie, a zaraz pojawiłem się przy strażnikach,którzy ich trzymali. Jeden złapał za broń, jednak szybko wytrąciłem mu ją z ręki. Złapałem go za gardło i rzuciłem gdzieś w kąt. Reszta zaczęła nas atakować , a ja po kolei się ich pozbywałem. Miałem tego dość więc użyłem szybko mgły i kazałem dzieciom ,żeby wstrzymały oddech. Gdy mgła opadła dzieci podbiegły do mnie i przytuliły się uradowane.
-Tato!-powiedzieli na raz.
Podniosłem ich , każdego z osobna trzymając na obu rękach. Przytuliłem maluchy mocno do siebie zadowolony.
-Mama -szepnęła Kath
Szybko się odwróciłem i pognałem z dziećmi pod ich pokój. Drzwi były zamknięte. Użyłem całej swojej siły i wyrwałem klamkę, a następnie otworzyłem delikatnie drzwi. Cat opierała się o nie wyczerpana. Maluchy wbiegły do środka, a ja przytuliłem do siebie dziewczynę i położyłem ją na łóżku.
-Moja kochana Cat.....-wyszeptałem , gładząc ją po głowie.
(Cataleya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz