Otworzyłam oczy i spojrzałam na uśmiechniętego Damiena. Pocałowałam go i sama się uśmiechnęłam.
- Wypoczęty? - wolałam się upewnić.
- Tak.
Wstałam i podeszłam do wyjścia i zobaczyć, czy nikogo nie ma. Nie wyczuwałam też strażników, więc wyszliśmy. Skierowaliśmy się nad rzekę, którą mijaliśmy wcześniej i usiedliśmy koło brzegu. Napiłam się wody, a Damien przyniósł jakieś owoce. Zjedliśmy je szybko i ruszyliśmy dalej wzdłuż rzeki. Dopóki słyszeliśmy śpiew ptaków byliśmy spokojni, bo ucichły by gdy by wyczuły niebezpieczeństwo. W południe zrobiło się strasznie gorąco więc zatrzymaliśmy się pod jakimś drzewem.
- Poczekaj tu. - pocałowałam go w policzek i wskoczyłam na drzewo.
Musiałam przyznać, sukienka mi wcale nie pomagała, ale szybko znalazłam się jak najwyżej i rozejrzałam się. Za sobą dostrzegłam mury więzienia, a przed sobą puszczę, na wschód od nas mieliśmy Góry Orłów, a na zachód ocean. Zeskoczyłam z gałęzi i wpadłam a ramiona Damiena.
- Możemy iść dalej prosto. - powiedziałam i wytłumaczyłam mu gdzie się mniej więcej znajdujemy.
- A strażnicy?
- Nic nie dostrzegłam, i nic nie wyczuwam. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz