Po dłuższym odpoczynku samej udało mi się usiąść i napić zimnej wody. Damien schował skrzydła, a ja zmoczyłam mu kark wodą.
- Kto by pomyślał, że w górach może być tak ciepło.
- Tu pogoda jest inna. Na zachodzie może padać śnieg, a tu może być gorąco. - wyjaśnił mi i przytulił. - Nie masz już gorączki.
- Czuję się lepiej. - próbowałam go przekonać.
- I tak wolę nie ryzykować byś mi się rozchorowała.
- A ja wolę nie ryzykować złapania przez strażników, którzy na pewno nas złapią jak tu zostaniemy. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Damien westchnął, bo wiedział że i tak ze mną nie wygra. Ruszyliśmy powoli dalej, by zagłębić się jak najdalej w Góry Orłów.
- Czemu akurat noszą nazwę Gór Orłów? - spytałam gdy szliśmy koło przepaści.
- Dawno temu żyły tu ogromne ptaki, a raczej Orły, przerastały nawet konia. Dawniej ludzie je dosiadali i latali na nich, ale później ptaki zniknęły. Została tylko nazwa gór.
- Jej, myślisz, że możemy tu spotkać coś co nam zagrozi?
- Nie wiem, nie znam tych rejonów, a strażnicy nie zapuszczą się zbyt daleko. - powiedział i pomógł mi wejść na skałę. Zaczęliśmy się rozglądać by określić dalszy kierunek, a Damien cały czas się pytał jak się czuję. Było lepiej, ale i tak czułam, że szybko opadam z sił.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz