Prychnęłam rozbawiona i uśmiechnęłam się spuszczając wzrok. Damien siedział przy mnie dopóki naukowcy mnie nie odpięli od wszystkich tych urządzeń i kajdanek. Rozmasowałam nadgarstki siadając na łóżku.
- Możecie iść, ale dla jej bezpieczeństwa nie uciekajcie już. - powiedział tylko naukowiec,a strażnicy nas wyprowadzili. Damien od razu mnie przytrzymał i szliśmy korytarzem na dwór. Zaskoczyło mnie to ile tu śniegu.
- Ale kiedy? - szeptałam puszczając obłoczki pary.
- Mówiłem ci o tym.
- Gdy tam jest upał, to tu spadł śnieg. - uśmiechnęłam się i kucnęłam.
Wzięłam trochę puchatego śniegu na ręce i dmuchnęłam rozpryskując go. Roześmiałam się i spojrzałam w czułe oczy Damiena. Czułam, że się martwi, bo sama się martwiłam. Nagle podszedł do mnie i przytulił do siebie.
- Zrobię wszystko byś dostała ten antybiotyk.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nie, jeśli skończy się to naszą rozłąką lub torturami.
- Cataleya, wiesz że...
- Nie, nie pozwolę ci. - powiedziałam i zacisnęłam palce na jego koszulce. - Użyję mocy by cię powstrzymać.
- Osłabniesz.
- Ty byłeś w stanie wiele dla mnie zrobić, gdy byłeś słaby. - przypomniałam mu i go pocałowałam.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz