Miałam już dosyć tych gór, cały czas tylko szliśmy w górę i byłam znowu zmęczona. Chociaż ostatnio zbyt często byłam zmęczona. Damien szedł przede mną i prowadził nas tak byśmy gdzieś nie spadli. Szłam powoli za nim, gdy się zatrzymałam nie mając już sił.
- Damien. - zawołałam za nim i się odwrócił.
- Co się stało?
- Nie dam rady. - oparłam się o skałę i przyłożyłam dłoń do czoła zamykając oczy gdy zakręciło mi się w głowie.
- Cataleya.
Damien szybko znalazł się przy mnie, bo w ostatniej chwili mnie złapał za nim upadłam. Spojrzałam na niego i zadrżałam.
- Nie mam sił.
Damien kucnął przytrzymując mnie i odgarnął mi włosy. Przyłożył dłoń do czoła i dało się zobaczyć w jego oczach zmartwienie.
- Jesteś rozpalona.
Wziął mnie na ręce i poniósł do góry, gdzie płynął strumień wody. Woda wypływała z gór więc była zimna. Napiłam się jej, a Damien zaczął nią zmaczać moje ciało, by obniżyć temperaturę. Patrzyłam na niego milcząc, bo już nawet na to nie miałam sił. Chciałam tylko zamknąć oczy i pójść spać. Widziałam jak się zastanawia co zrobić jeszcze.
- Nie używaj daru, jesteś słaby. - szepnęłam. Nie chciałam by tracił teraz siły.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz