- Czyli będziemy ryzykować? - spytałam ze strachem.
- Najwyżej trochę pocierpi, ale wyzdrowieje. - wyjaśnił oschle naukowiec
i podszedł do mnie z igłą. Wbił się w zięcie łokcia, a ja się
skrzywiłam. Delikatni to oni nie potrafili być. Odpięto mnie od
łańcuchów i podprowadzono do Damiena sadzając na krześle. Po moich dwóch
bokach stanęli strażnicy, ale ja byłam zbyt wpatrzona w Damiena.
Podczepili mu zakończenie rurki, przez którą miał dostać moją krew. Gdy
zobaczyłam jak wnika w jego ciało wstrzymałam oddech nie wiedząc co się
będzie działo. Jednak wszystko było w porządku. Damien westchnął, a jego
ciało zaczynało się regenerować.
- Niesamowite, pierwszy raz coś takiego widzę. - powiedział naukowiec
poprawiając sobie okulary. Odetchnęłam z ulgą, ale nie byłam niczego
taka pewna. To był dopiero początek tego wszystkiego, w końcu oboje nie
wiedzieliśmy z Damienem jak on zareaguje na moją krew, a ja na tak dużą
jej utratę i oddanie jej komuś.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz