Stałam tam dalej koło Sage. Za nami strażnicy, a przed doktor.
Zaczynałam się powoli na nich wkurzać, ale Sage zaczęła im wytykać to
jak nas traktują.
- Dosyć tego! - krzyknął naukowiec. - Diablicę do gabinetu, a Sage do pokoju.
Nie zdążyłam nawet zareagować. Strażnicy zabrali Sage, a dwóch innych
zaprowadziło mnie na Cook'iem do jakiegoś gabinetu. Posadzili i stali po
moich bokach. Z resztą, i tak nie miałam sił im uciec. Naukowiec wszedł
po chwili do pokoju.
- Połóż się.
- Nie będę was słuchać. Nie po tym co zrobiliście. - powiedziałam zła,
jednak lekarz się tym nie przejął. Podszedł do mnie ze strzykawką w
ręku.
- Rebeca, albo zrobisz co mówię, albo poradzimy sobie inaczej. A chyba wolisz wiedzieć co się z tobą dzieje.
Przez chwilę chciałam mu krzyknąć w twarz, że se może, ale pomyślałam i
dziecku. To wszystko strasznie mnie zmieniało. W końcu kiwnęłam głową i
się położyłam. Lekarz odłożył strzykawkę i zaczął sprawdzać mój brzuch.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz