-Czemu zawsze spotykam jakiś po*ebańców-pomyślałam.
Agares wciąż się na mnie patrzył,czekając na odpowiedź. -więc?-zapytał z rozbawieniem w głosie. -Nie tutaj. Ściany mają uszy-powiedziałam i złapałam go za rękę,także teraz oboje z nas okrywała iluzja. Pociągnęłam mężczyznę korytarzem prosto i skręciłam w lewo. -Gdzie się..-zaczął. -To tutaj-otworzyłam drzwi wyjściowe i po chwili byliśmy na zewnątrz. Kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od budynku puściłam go i pozbyłam się iluzjii. -No słucham cię teraz-niedawał za wygraną. -O ile nie jesteś ślepy widzisz,że tworze iluzję-powiedziałam najbardziej przesłodzonym głosem jakim mogłam. -Zauważyłem jeszcze,że jesteś telepatką. -Jest coraz lepszy w kojarzeniu faktów-pomyślałam. -Zadaję ból psychiczny lub fizyczny z pomocą dotyku lub myśli-powiedziałam na głos. -Robi się ciekawie-mruknął. -No,a co do strażników.. Nie mam pełnej władzy nad czyjąś śmiercią póki żyje moja matka. Ona uważa,że "jestem zbyt nieprzewidywalna i nieodpowiedzialna by władać nad życiem i śmiercią". Dlatego nie powierzyła mi tej mocy.-powiedziałam niechętnie.-Śmieszne prawda? Spojrzałam na niego. (Agares?) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz