środa, 25 grudnia 2013

od Sage C.D Damon'a

Chwilę siedziałam ,tak jakby nie kontaktując , jednak zaraz się ocknęłam.
Dotknęłam swojej szyi i zakryłam dłonią , i w takiej pozycji zostałam.
-Nie ma za co-odpowiedziałam bezwiednie
Spojrzałam lekko na Damon'a i jego ciało.Na szczęście wracało do normalności, jego skóra wracała do poprzedniego stanu, jednak po ranach nadal został ślad.
-Powinnaś już chyba iść-powiedział
-Tak-przyznałam.
Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Przystanęłam na chwilę ,trzymając rękę na klamce.
-Do zobaczenia jutro-wydusiłam z siebie.
Szybko wyszłam z jego pokoju i niepostrzeżenie wróciłam do siebie.Weszłam do pokoju i podeszłam do szafki w której trzymałam parę rzeczy. Przemyłam ugryzienie i nakleiłam plaster na szyję.
Przeczesałam włosy i położyłam się do łóżka. Jednak jakoś coś nie dawało mi spać.
Do rana przeleżałam gapiąc się na sufit. Ale potem trzeba było wstawać na śniadanie.
Ogarnęłam się i przebrałam w inne ciuchy, wyszłam z pokoju i udałam się na dół.
Damon nie do końca wrócił do normy,trzeba coś wymyślić by  wrócił do zdrowia.
Szłam przez pusty korytarz po pewnie już wszyscy byli na dole. Nagle poczułam się słabo.
Oparłam się o ścianę w tej samej chwili pojawiła się wizja.
Zobaczyłam siebie, Damon'a i leżącego przed nami bezbronnego strażnika.
Wskazałam palcem na strażnika i powiedziałam "Przekąska,  na odzyskanie sił".
Szybko jednak "wybudziłam" się z tej wizji, nie chciałam jej oglądać.
Zeszłam na dół do jadalni i zjadłam śniadanie. Jednak na dole nie pojawił się w ogóle Damon.
Gdyby nie to,że w nocy dałam mu mojej krwi,dzisiaj by już nie żył.
Postanowiłam pójść do niego, gdy wszyscy będą na polu. Poczekałam tak do południa, aż nikogo nie było.
Wyszłam od siebie z pokoju i udałam się w stronę wschodniego skrzydła.
Jednak zobaczyłam wracając stamtąd strażników i naukowca. Szybko schowałam się w ciemnościach.
Przeczekałam ,aż przeszli i szybko pobiegłam do pokoju Damon'a. Otworzyłam gwałtownie drzwi i spojrzałam na chłopaka.
-Jak się czujesz? Po co tu byli?-zapytałam
(Damon?)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz