Miałam przymknięte oczy próbując coś wy myśleć, gdy usłyszałam głos
Damiena. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się, ale go tu nie było. Wtedy
zrozumiałam, że słyszę go w głowie.
- Musiałam, nie martw się. - odpowiedziałam posyłając mu myśl. Po chwili jednak dodałam. - Kocham cię.
Naukowcy przestali zbytnio zawracać sobie mną głowę i rozmawiali ze
strażnikami. Postanowiłam odegrać scenkę, więc pozwoliłam opaść głowie
bezradnie i reszcie ciała.
- Zemdlała. - usłyszałam czyjś głos. Odczepili mnie od łańcuchów i igły.
Podnieśli, a ja spojrzałam na naukowca sprawiając mu ból, a strażników
którzy mnie trzymali poraziłam prądem. Stanęłam na własnych nogach i
uśmiechnęłam się.
- Poszło łatwiej niż sądziłam. - powiedziałam i popchnęłam jakąś
probówkę która się rozlała. Dotknęłam cieczy ręką i przepuściłam przez
nią prąd rażąc nim wszystkich. Zadowolona wyszłam i każdego raniła, gdy
stanął mi na drodze. Poszłam do celi Damiena i pomogłam mu z niej wyjść.
Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy z cieniu drzewa, by nikt nas nie
widział, chociaż i tak była noc. Położyłam sobie głowę chłopaka na
kolanach i gładziłam jego miękkie włosy.
- Może teraz zasnąć. - szepnęłam i pochyliłam się całując go.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz