[...] Rebeca poszła, a ja zostałem sam.
Wypiłem do końca wino i sprzątnąłem wszystko ze stolika. Minąłem w
drzwiach dwóch strażników, którzy szczerzyli się do mnie w obleśnym
uśmiechu. Nie wiedziałem co ich tak rozbawiło, ale nie podobało mi się
to. Ruszyłem w kierunku swojej celi. Po drodze przechodziłem obok
kolejnych rozbawionych strażników. W końcu nie wytrzymałem, chwyciłem
jednego za gardło i przycisnąłem go do ściany.
- Co się tak szczerzysz? - warknąłem mu prosto w twarz. Chłopak zaczerwienił się cały, pozbawiony tlenu. Bezradnie machał nóżkami.
- Pu.. pu.. puść - wydusił. Uderzyłem go pięścią w brzuch i puściłem.
- Badź grzeczny i powiedz, z czego się tak śmiejesz - wycedziłem.
- Są w stosunku do Ciebie pewne plany.
- Jakie?
- Nie powiem.
- Mów - rozkazałem, chwytając go za koszulę i podnosząc do góry.
- Eksperymentatorka zamierza zapłodnić Tobą swoje zabaweczki. Masz być ojcem naszej.. - urwał, zdając sobie sprawę, że powiedział o słowo za dużo.
- Naszej co? - zacieśniłem uchwyt.
- Armii - wymamrotał i kopnął mnie w krocze. Wypuściłem go, a strażnik uciekł.
- Chole*a jasna - mruknąłem i pobiegłem w stronę wyjścia. Zacząłem ją nawoływać, aż w końcu znalazłem Rebecę przy rzece.
- Wiem już dlaczego nas tu przetrzymują - powiedziałem bez ogródek. - Zamierzają stworzyć z naszych genów armię. Zastanów się, mają tutaj dwóch męskich bogów, których użyją jako reproduktorów. Bogowie przekazują gen długowieczności, wzmożonej odporności, siły, szybkości i tym podobne. Kobiety innych ras dają swoje geny, swoje moce. Anielice, diablice, upadłe anioły, wampirzyce, bazyliszki... Przecież takie dzieci stworzą potężną, niezniszczalną armię.
(Rebeca?)
- Co się tak szczerzysz? - warknąłem mu prosto w twarz. Chłopak zaczerwienił się cały, pozbawiony tlenu. Bezradnie machał nóżkami.
- Pu.. pu.. puść - wydusił. Uderzyłem go pięścią w brzuch i puściłem.
- Badź grzeczny i powiedz, z czego się tak śmiejesz - wycedziłem.
- Są w stosunku do Ciebie pewne plany.
- Jakie?
- Nie powiem.
- Mów - rozkazałem, chwytając go za koszulę i podnosząc do góry.
- Eksperymentatorka zamierza zapłodnić Tobą swoje zabaweczki. Masz być ojcem naszej.. - urwał, zdając sobie sprawę, że powiedział o słowo za dużo.
- Naszej co? - zacieśniłem uchwyt.
- Armii - wymamrotał i kopnął mnie w krocze. Wypuściłem go, a strażnik uciekł.
- Chole*a jasna - mruknąłem i pobiegłem w stronę wyjścia. Zacząłem ją nawoływać, aż w końcu znalazłem Rebecę przy rzece.
- Wiem już dlaczego nas tu przetrzymują - powiedziałem bez ogródek. - Zamierzają stworzyć z naszych genów armię. Zastanów się, mają tutaj dwóch męskich bogów, których użyją jako reproduktorów. Bogowie przekazują gen długowieczności, wzmożonej odporności, siły, szybkości i tym podobne. Kobiety innych ras dają swoje geny, swoje moce. Anielice, diablice, upadłe anioły, wampirzyce, bazyliszki... Przecież takie dzieci stworzą potężną, niezniszczalną armię.
(Rebeca?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz