Wpatrywałem się w to co robią naukowcy Cataley.
Stałem tak i nawet nie mogłem nic zrobić, ale dziewczyna starała się radzić sobie i za pomocą magii obezwładniała innych ludzi.
Rozejrzałem się i po chwili napotkałem wzrok młodej dziewczyny,która cały czas stała obok mnie.
-Twoje imię?-odezwałem się do niej.
Młoda uśmiechnęła się zadowolona i widać było,że cała była w chmurkach.
To raczej nie praca dla niej jak ma słabość do każdego przystojnego chłopaka i najchętniej poszłaby z nim od razu do łóżka. Boże, jaka ta młodzież w tych czasach nie wychowana.
-Amanda-szepnęła mi do ucha
Wzdrygnąłem się wkurzony czując jej oddech na swoim ciele.
Chyba czas wykorzystać swoje kochane moce, a tak dawno ich nie używałem.......
Skupiłem się i po chwili gdy nikt nie patrzył zmieniłem się w mgłę, przeszedłem za Amandą i podszedłem do stoiska. Mieli tam dużo rzeczy, bardzo przydatnych do mojego planu.
Wziąłem dwie strzykawki usypiające i rzuciłem w strażników,którzy byli tam jedyni.
Amanda szybko zwróciła uwagę,że mnie nie ma, jednak trochę się spóźniła, bo już stałem przy niej przykładając jej nóż do gardła. Czułem jak dziewczyna jest przerażona.
-Amanda!-krzyknęli obaj naukowcy.
Chcieli podbiec jednak gdy tylko się ruszyli bardziej przyłożyłem nóż, a dziewczyna jęknęła.
-Nie radzę-warknąłem
(Cataley?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz