Próbowałam się skupić na porodzie mimo, że dzięki Ejlejtyji nie czułam bólu, ale moje ciało samo reagowało na to wszystko. Gabriel przytrzymywał mnie, a kobieta uśmiechała się mówiąc co w dzieckiem. W końcu usłyszeliśmy płacz, a bogini podała mi dziecko, które położyła na brzuchu. Gabriel szybko wziął ręcznik i wytarł chłopczyka, a potem go owinął nim.
- Nicolas. - wyszeptałam patrząc jak dziecko próbuje otworzyć oczka.
Skupiłam się na kolejnym, gdy Ejlejtyja powiedziała, że widzi główkę. Zbliżał się już zachód słońca, czyli to wszystko trwało już cały dzień, a ja czułam się wykończona, gdy dostałam drugie dziecko. Gabriel wziął je ode mnie podając mi Nico do rąk i zaopiekował się kolejnym synem.
- A to Alexander. - powiedział Gabriel z dumą.
- Rebeca, dasz radę. - powiedziała bogini przypominając mi. Kiwnęłam głową i skupiłam się na urodzeniu kolejnego dziecka. Po jakieś godzinie usłyszałam płacz córki, która podała mi Ejlejtyja. Spojrzałam na malutką i wytarłam ją ręcznikiem, a potem wszystkie dzieci razem okryliśmy kocem.
- Diane. - powiedzieliśmy równo z Gabrielem i spojrzeliśmy sobie w oczy. W końcu było po wszystkim, a bogini ściągnęła czar i znów wszystko czułam. Położyłam się na boku mając przy sobie dzieci.
- Nakarm je. - poleciła mi, więc od razu zaczęłam ich po kolei karmić.
- Są śliczne. - uśmiechnął się Gabriel.
- Porozmawiajmy synu Dionizosa. - powiedziała Ejleltyja i oboje wyszli z jamy, a ja w tym czasie zajęłam się dziećmi. Nicolas, Alexander i Diane. Trójka dzieci, moje i Gabriela.
(Gabriel?)
piątek, 31 stycznia 2014
Od Gabriela C.D. Rebecy
[...] Cały czas mówiłem do Rebecy, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Dziewczyna ściskała moją rękę. Wiedziałem, że jest przerażona. Zresztą, wcale jej się nie dziwiłem. Gdy po raz kolejny krzyknęła z bólu, olśniło mnie. Bez wahania zacząłem na głos się modlić. Rebeca wbiła paznokcie w moją rękę.
- Co Ty robisz? - wydusiła.
- Modlę się do Ejlejtyji, patronki kobiet w ciąży i porodów - wyjaśniłem. - Wytrzymaj jeszcze trochę, ona przyjdzie i Ci pomoże.
- Skąd wiesz? - twarz Rebecy poczerwieniała z wysiłku.
- Bo mnie zna - odezwał się ciepły, kobiecy głos. Ejlejtyja była niezbyt wysoką, obfitą w kształtach kobietą, ze szczerym uśmiechem i szmaragdowymi oczami. Usiadła naprzeciw Rebecy i chwyciła ją za obie ręce.
- Przyjmę Twój poród - powiedziała do niej. - Sam Zeus wysłał mnie, bym Ci pomogła. Te dzieci są bardzo ważne. A teraz skup się. Gdy policzę do czterech, cały Twój ból zniknie. Będziesz niczym sparaliżowana od pasa w dół. Zgadzasz się?
- Tak - odpowiedzieliśmy zgodnym chórem. Nie mogłem patrzeć na ból Rebecy.
- W takim razie. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery - wyliczyła Ejlejtyja i jej oczy rozbłysły jasnym światłem. Odrzuciła głowę do tyłu, a Rebeca w moich ramionach momentalnie się odprężyła.
- Nic nie czuję - wyszeptała. Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Widzę główkę pierwszego dziecka - roześmiała się Ejlejtyja. Wyglądała na niesamowicie szczęśliwą, mimo że to nie ona właśnie została matką. - Zapamiętajcie ten dzień, bogowie, oto narodzi się troje dzieci, które w przyszłości rozpętają burzę.
(Rebeca?)
- Co Ty robisz? - wydusiła.
- Modlę się do Ejlejtyji, patronki kobiet w ciąży i porodów - wyjaśniłem. - Wytrzymaj jeszcze trochę, ona przyjdzie i Ci pomoże.
- Skąd wiesz? - twarz Rebecy poczerwieniała z wysiłku.
- Bo mnie zna - odezwał się ciepły, kobiecy głos. Ejlejtyja była niezbyt wysoką, obfitą w kształtach kobietą, ze szczerym uśmiechem i szmaragdowymi oczami. Usiadła naprzeciw Rebecy i chwyciła ją za obie ręce.
- Przyjmę Twój poród - powiedziała do niej. - Sam Zeus wysłał mnie, bym Ci pomogła. Te dzieci są bardzo ważne. A teraz skup się. Gdy policzę do czterech, cały Twój ból zniknie. Będziesz niczym sparaliżowana od pasa w dół. Zgadzasz się?
- Tak - odpowiedzieliśmy zgodnym chórem. Nie mogłem patrzeć na ból Rebecy.
- W takim razie. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery - wyliczyła Ejlejtyja i jej oczy rozbłysły jasnym światłem. Odrzuciła głowę do tyłu, a Rebeca w moich ramionach momentalnie się odprężyła.
- Nic nie czuję - wyszeptała. Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Widzę główkę pierwszego dziecka - roześmiała się Ejlejtyja. Wyglądała na niesamowicie szczęśliwą, mimo że to nie ona właśnie została matką. - Zapamiętajcie ten dzień, bogowie, oto narodzi się troje dzieci, które w przyszłości rozpętają burzę.
(Rebeca?)
Od Mikeyshy C.D. Lucas'a
- Miky - przedstawiłam się. - Nieźle się wkopałeś - stwierdziłam rozbawiona.
Wzruszył ramionami.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. A co Ty tu robisz? - zapytał.
- Jak to w więzieniu, nudzę się - mruknęłam.
(Lucas?)
Wzruszył ramionami.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. A co Ty tu robisz? - zapytał.
- Jak to w więzieniu, nudzę się - mruknęłam.
(Lucas?)
Od Lewis'a C.D Xany
Podszedłem bliżej kominka. Xana cały czas
szła obok mnie patrząc mi w oczy. Opuściłem powieki i wyobraziłem sobie
ogień, kiedy otworzyłem zamiast źrenic miałem kulę ognia, pod moim
wzrokiem drzewo zaczęło płonąć.
- Jak... Jak ty to zrobiłeś? - Skąd mam wiedzieć, to Twój dar. - Ale ja mam swój dar - odparła zaskoczona. - No właśnie. Ale ty jesteś inna. Masz bardzo silną tarczę i ona umożliwiła mi skopiowanie, a nie odebranie daru. Z resztą jesteś półboginią, każdemu można odebrać dar bezpowrotnie. Wyjątki to bogowie, półbogowie i czarownicy. Bo my się rodzimy już jako magiczne istoty, część naszej duszy stanowią nasze dary. Inni zostają przemienieni lub ich przodkowie zostali przemienieni więc te dary można oddzielić od duszy. (Xana?) |
||
od Nyks C.D Bargeona
Zmierzyłam go wzrokiem i wzruszyłam ramionami.
-Też byś miał zaległości ,gdybyś praktycznie całe swoje życie spędził w podziemiach-odparłam
-Aż tak Cię pilnował?-zapytał zdziwiony
-Ba,że tak, byłam w końcu jego córeczką, to właśnie ja cały czas z nim mieszkałam. Reszta się pewnie dawno wyprowadziła-wyjaśniłam
-Trochę współczuję -odpowiedział
-Nie musisz, przyzwyczaiłam się, teraz mnie ignoruje-dodałam
Podniosłam się z krzesła i odłożyłam swój talerz na miejsce i wyszłam z jadalni.
Kątem oka zauważyłam ,że Bargeon podąża za mną, w końcu się odwróciłam.
Chłopak prawie na mnie wpadł, a ja się tylko uśmiechnęłam rozbawiona.
-Co jest?-zapytałam zaciekawiona
-Nie jesteś zła?-zapytał
-Za twoją sugestię?
On przytaknął głową, a ja zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy, jednak przesunęłam ją bardziej w prawo.
-Nie jestem zła. Ta sugestia była dość kusząca-szepnęłam mu słodko do ucha.
Bargeon przełknął ślinę , a ja tylko się uśmiechnęłam chytrze. Odsunęłam się trochę i spojrzałam na niego.
-Masz strasznie zmienny charakter.....-powiedział
-Wiem, a co do tego czy mi się podobasz.....to nigdy nic nie wiadomo-zaśmiałam się.
-Ale ja i tak wiem swoje-dodał
-Ależ oczywiście, ty zawsze wszystko wiesz-uśmiechnęłam się
Odwróciłam się od niego i znów skierowałam się w swoją stronę. Usiadłam na parapecie, przy wejściu.
Bargeon jak zwykle usiadł tuż obok mnie i przyglądał się mi.
-Nie odpuszczasz co?-zapytałam
-Ja nigdy nie odpuszczam!-pochwalił się i uniósł dumnie głowę.
Zmierzwiłam mu włosy, a zaraz roześmiałam się gdy zobaczyłam jego markotną minę za rozwalenie fryzury.
-O nie rozpaczaj tak!-zaśmiałam się
Spojrzałam na niego i lekko musnęłam go w usta. Zaraz jednak wstałam i wyszłam po schodach kierując się do swojego pokoju.
-Droczysz się ze mną?-zapytał z końca korytarza.
Stanęłam przy swoim pokoju i otworzyłam do niego drzwi.
-Może.....-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Zaraz jednak poczułam lekki powiew i Bargeon znalazł się obok mnie.
(Bargeon?)
-Też byś miał zaległości ,gdybyś praktycznie całe swoje życie spędził w podziemiach-odparłam
-Aż tak Cię pilnował?-zapytał zdziwiony
-Ba,że tak, byłam w końcu jego córeczką, to właśnie ja cały czas z nim mieszkałam. Reszta się pewnie dawno wyprowadziła-wyjaśniłam
-Trochę współczuję -odpowiedział
-Nie musisz, przyzwyczaiłam się, teraz mnie ignoruje-dodałam
Podniosłam się z krzesła i odłożyłam swój talerz na miejsce i wyszłam z jadalni.
Kątem oka zauważyłam ,że Bargeon podąża za mną, w końcu się odwróciłam.
Chłopak prawie na mnie wpadł, a ja się tylko uśmiechnęłam rozbawiona.
-Co jest?-zapytałam zaciekawiona
-Nie jesteś zła?-zapytał
-Za twoją sugestię?
On przytaknął głową, a ja zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy, jednak przesunęłam ją bardziej w prawo.
-Nie jestem zła. Ta sugestia była dość kusząca-szepnęłam mu słodko do ucha.
Bargeon przełknął ślinę , a ja tylko się uśmiechnęłam chytrze. Odsunęłam się trochę i spojrzałam na niego.
-Masz strasznie zmienny charakter.....-powiedział
-Wiem, a co do tego czy mi się podobasz.....to nigdy nic nie wiadomo-zaśmiałam się.
-Ale ja i tak wiem swoje-dodał
-Ależ oczywiście, ty zawsze wszystko wiesz-uśmiechnęłam się
Odwróciłam się od niego i znów skierowałam się w swoją stronę. Usiadłam na parapecie, przy wejściu.
Bargeon jak zwykle usiadł tuż obok mnie i przyglądał się mi.
-Nie odpuszczasz co?-zapytałam
-Ja nigdy nie odpuszczam!-pochwalił się i uniósł dumnie głowę.
Zmierzwiłam mu włosy, a zaraz roześmiałam się gdy zobaczyłam jego markotną minę za rozwalenie fryzury.
-O nie rozpaczaj tak!-zaśmiałam się
Spojrzałam na niego i lekko musnęłam go w usta. Zaraz jednak wstałam i wyszłam po schodach kierując się do swojego pokoju.
-Droczysz się ze mną?-zapytał z końca korytarza.
Stanęłam przy swoim pokoju i otworzyłam do niego drzwi.
-Może.....-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Zaraz jednak poczułam lekki powiew i Bargeon znalazł się obok mnie.
(Bargeon?)
od Bargeona C.d Nyks
- Noce ze mną są zawsze upojne - stwierdziłem z rozbawieniem. - Od kiedy jesteś po imieniu ze strażniczką?
- Co? - zmarszczyła czoło Nyks i po chwili zorientowała się co powiedziała. - Ach tak. Cóż, nie będę się zwracała do niej per pani.
- Dlaczego nie?
- Łamie zasady. Sypia z więźniem. Tak samo jak Ty sypiasz ze strażniczką - zauważyła przebiegle dziewczyna.
- Nie. Ja z nią nie sypiam. Ja ją dymam, pie*rzę. Jest różnica - roześmiałem się.
- Doprawdy?
- O tak. Znacząca. Ale to naprawdę jest nieważne, to tylko Gabriel rozumie - uśmiechnąłem się do siebie. Nyks nie wyglądała na przekonaną, ale nic nie powiedziała. Skupiłem na niej wzrok. - Tak w ogóle, uciekłaś wczoraj. Przestraszyłaś się mojego przyrodzenia, czy jak?
- Nie, to nie tak - mruknęła. Szturchnąłem ją.
- Nyks, czy Ty kiedykolwiek kochałaś się z mężczyzną? - spytałem prosto z mostu.
- Nigdy - wyznała po chwili.
- Widzisz, kiedyś trzeba zmienić chłopca na mężczyznę - zażartowałem, a Nyks spojrzała na mnie niezrozumiale.
- Jakiego chłopca?
- No, mam na myśli Twoich dotychczasowych kochanków. Czy raczej próbujących udawać kochanków.
- Ale.. Ale ja nigdy nie miałam nikogo. Bargeon, ja jestem dziewicą.
- Co? - niemal się zakrztusiłem. Wytrzeszczyłem oczy, szczerze zaskoczony. - Ty tak serio?
- Tak.
- No co Ty.. Nigdy? Ani razu?
- No nie - westchnęła, zniecierpliwiona.
- Na Zeusa.. Przepraszam, ale to dla mnie po prostu szok. Tyle lat żyję, że zdążyłem już zapomnieć jak to jest być czystym. Se*ks to przecież sama przyjemność! Jak można tego nie robić? Nyks, masz poważne zaległości. I trzeba je nadrobić - wyszczerzyłem zęby, za co oberwałem w splot słoneczny. Delikatnie, czyli nie była zła za tą sugestię. Roześmiałem się, widząc zarumienioną twarz Nyks. - Przecież wiem, że Ci się podobam.
(Nyks?)
- Co? - zmarszczyła czoło Nyks i po chwili zorientowała się co powiedziała. - Ach tak. Cóż, nie będę się zwracała do niej per pani.
- Dlaczego nie?
- Łamie zasady. Sypia z więźniem. Tak samo jak Ty sypiasz ze strażniczką - zauważyła przebiegle dziewczyna.
- Nie. Ja z nią nie sypiam. Ja ją dymam, pie*rzę. Jest różnica - roześmiałem się.
- Doprawdy?
- O tak. Znacząca. Ale to naprawdę jest nieważne, to tylko Gabriel rozumie - uśmiechnąłem się do siebie. Nyks nie wyglądała na przekonaną, ale nic nie powiedziała. Skupiłem na niej wzrok. - Tak w ogóle, uciekłaś wczoraj. Przestraszyłaś się mojego przyrodzenia, czy jak?
- Nie, to nie tak - mruknęła. Szturchnąłem ją.
- Nyks, czy Ty kiedykolwiek kochałaś się z mężczyzną? - spytałem prosto z mostu.
- Nigdy - wyznała po chwili.
- Widzisz, kiedyś trzeba zmienić chłopca na mężczyznę - zażartowałem, a Nyks spojrzała na mnie niezrozumiale.
- Jakiego chłopca?
- No, mam na myśli Twoich dotychczasowych kochanków. Czy raczej próbujących udawać kochanków.
- Ale.. Ale ja nigdy nie miałam nikogo. Bargeon, ja jestem dziewicą.
- Co? - niemal się zakrztusiłem. Wytrzeszczyłem oczy, szczerze zaskoczony. - Ty tak serio?
- Tak.
- No co Ty.. Nigdy? Ani razu?
- No nie - westchnęła, zniecierpliwiona.
- Na Zeusa.. Przepraszam, ale to dla mnie po prostu szok. Tyle lat żyję, że zdążyłem już zapomnieć jak to jest być czystym. Se*ks to przecież sama przyjemność! Jak można tego nie robić? Nyks, masz poważne zaległości. I trzeba je nadrobić - wyszczerzyłem zęby, za co oberwałem w splot słoneczny. Delikatnie, czyli nie była zła za tą sugestię. Roześmiałem się, widząc zarumienioną twarz Nyks. - Przecież wiem, że Ci się podobam.
(Nyks?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na nią trochę zdziwiony jednak zaraz przytaknąłem na jej propozycję.
Podniosłem się i wyszliśmy z mojej celi, na korytarz.
Chwyciłem Cataleyę za rękę i skierowaliśmy się tam gdzie nas nogi poniosą.
Poszliśmy przez długi korytarz , jednak nikogo na nim nie było.
Ogromna pustka i jeszcze do tego straszna i głucha cisza.
Słychać było tylko nasze kroki jak idziemy i od czasu do czasu jak oddychamy.
Po pewnym czasie korytarz jakoś tak nagle się skończył i nic nie było.
-Dziwne-mruknąłem
Zacząłem grzebać ręką po ścianie, jednak nic nie znalazłem , chociaż kiedyś coś tu było.
Zaraz jednak zobaczyłem obok nas schody na następne piętro.
Pociągnąłem za sobą Cataleyę i wyszliśmy na górę, gdzie znów był długi korytarz.
Jednak jeszcze nie byliśmy tutaj , a były inne pokoje.
Otworzyłem jeden ,a Cat o mało nie wydarła się na cały głos.
Ale szybko zatkałem jej usta i zamknąłem drzwi.
To był jeden z nas, ostatnio było to zabijanie i pewnie tutaj go zabili.
W końcu wisiał na sznurze musieli go powiesić, ajć nie miły widok.
-Spokojnie Cat-odpowiedziałem
(Cataleya?)
Podniosłem się i wyszliśmy z mojej celi, na korytarz.
Chwyciłem Cataleyę za rękę i skierowaliśmy się tam gdzie nas nogi poniosą.
Poszliśmy przez długi korytarz , jednak nikogo na nim nie było.
Ogromna pustka i jeszcze do tego straszna i głucha cisza.
Słychać było tylko nasze kroki jak idziemy i od czasu do czasu jak oddychamy.
Po pewnym czasie korytarz jakoś tak nagle się skończył i nic nie było.
-Dziwne-mruknąłem
Zacząłem grzebać ręką po ścianie, jednak nic nie znalazłem , chociaż kiedyś coś tu było.
Zaraz jednak zobaczyłem obok nas schody na następne piętro.
Pociągnąłem za sobą Cataleyę i wyszliśmy na górę, gdzie znów był długi korytarz.
Jednak jeszcze nie byliśmy tutaj , a były inne pokoje.
Otworzyłem jeden ,a Cat o mało nie wydarła się na cały głos.
Ale szybko zatkałem jej usta i zamknąłem drzwi.
To był jeden z nas, ostatnio było to zabijanie i pewnie tutaj go zabili.
W końcu wisiał na sznurze musieli go powiesić, ajć nie miły widok.
-Spokojnie Cat-odpowiedziałem
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Podeszłam zaraz do przyjaciółki i popatrzyłam na inne książki.
Jednak nagle usłyszałam czyjeś kroki, od razu skapnęłam się,że to strażnicy.
-Strażnicy!-szepnęłam
Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i szybko wbiegłyśmy z biblioteki zamykając ją dokładnie.
Rozejrzałam się dookoła i szybko wskoczyła z nią na pierwsze piętro.
Zachwiałam się lekko, jednak szybko chwyciłam się barierki i spojrzałam w dół.
Strażnicy przeszli tuż pod nami i raczej nie zwrócili na nas uwagi.
Och chyba lepiej dla mnie i Rebecy. Odwróciłam się do przyjaciółki.
-Dobrze,że nas nie widzieli-westchnęłam z ulgą.
-Na pewno!-usłyszałam wkurzony głos
Odwróciłam się w prawo i zobaczyłam z chytrym uśmieszkiem Gloss'a.
-Czemu nie w celi?-zapytał podchodząc do nas
Spojrzałam na niego z pogardą i tylko prychnęłam pod nosem.
-Mamy prawo sobie pochodzić czyż nie?-zapytałam
-Raczej nie!-warknął
Chciał mnie uderzyć, jednak zablokowałam ruch ręką.
-Uważaj,jesteśmy bardzo cenne dla Ryana, a na pewno by Ci się dostało, gdybyś nam coś zrobił!-mruknęłam i uśmiechnęłam się
-Ehhh.-wkurzył się i zabrał rękę-Do cel!
-Nie musimy tam iść jeśli nie chcemy,ale ty lepiej wracaj do szwadronu, zgubią się bez ciebie-zaśmiałam się
Po chwili Gloss zniknął nam z oczu, a ja tylko pokręciłam głową.
(Rebeca?)
Jednak nagle usłyszałam czyjeś kroki, od razu skapnęłam się,że to strażnicy.
-Strażnicy!-szepnęłam
Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i szybko wbiegłyśmy z biblioteki zamykając ją dokładnie.
Rozejrzałam się dookoła i szybko wskoczyła z nią na pierwsze piętro.
Zachwiałam się lekko, jednak szybko chwyciłam się barierki i spojrzałam w dół.
Strażnicy przeszli tuż pod nami i raczej nie zwrócili na nas uwagi.
Och chyba lepiej dla mnie i Rebecy. Odwróciłam się do przyjaciółki.
-Dobrze,że nas nie widzieli-westchnęłam z ulgą.
-Na pewno!-usłyszałam wkurzony głos
Odwróciłam się w prawo i zobaczyłam z chytrym uśmieszkiem Gloss'a.
-Czemu nie w celi?-zapytał podchodząc do nas
Spojrzałam na niego z pogardą i tylko prychnęłam pod nosem.
-Mamy prawo sobie pochodzić czyż nie?-zapytałam
-Raczej nie!-warknął
Chciał mnie uderzyć, jednak zablokowałam ruch ręką.
-Uważaj,jesteśmy bardzo cenne dla Ryana, a na pewno by Ci się dostało, gdybyś nam coś zrobił!-mruknęłam i uśmiechnęłam się
-Ehhh.-wkurzył się i zabrał rękę-Do cel!
-Nie musimy tam iść jeśli nie chcemy,ale ty lepiej wracaj do szwadronu, zgubią się bez ciebie-zaśmiałam się
Po chwili Gloss zniknął nam z oczu, a ja tylko pokręciłam głową.
(Rebeca?)
od Xany C.D Lewis'a
- Bardzo piękne. - patrzyłam na kulę oczarowana. Dotknęłam ją opuszkami
palców. Z kuli wydobył się charakterystyczny dźwięk. Uśmiechnęłam się
delikatnie. - Posiadasz wyjątkową moc.
- Wiem.
- Wiem, że wiesz. - mruknęłam, wciąż przyglądając się tańczącym w kuli błyskawicom. - Rozpal ją.
Lewis westchnął. Złożył odpowiednio palce. Z kuli uniósł się czarny dym. Lewis trzymał ją oburącz, wprawiając w wolne obroty. Kątem oka spojrzałam na jego twarz. Leciutko uniósł kąciki ust. Po chwili kula zapłonęła żywym ogniem.
- Dobrze? - zapytał zaniepokojony.
- Doskonale. - odpowiedziałam.
- Co teraz? - kula w jego rękach zniknęła
Odwróciłam się do niego plecami. Rozejrzałam się uważnie. Szukałam czegoś, na czym mógłby ćwiczyć. Spojrzałam na kominek, w którym wypalało się drewno. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Powtórz to, co ja. - Wyciągnęłam dłoń w kierunku paleniska. W kominie zahuczało i zawyło, płomień buchnął gwałtownie, sypiąc iskrami.
- Dobra. - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tylko ostrożnie. - prychnął. Pokręciłam głową.
(Lewis?)
- Wiem.
- Wiem, że wiesz. - mruknęłam, wciąż przyglądając się tańczącym w kuli błyskawicom. - Rozpal ją.
Lewis westchnął. Złożył odpowiednio palce. Z kuli uniósł się czarny dym. Lewis trzymał ją oburącz, wprawiając w wolne obroty. Kątem oka spojrzałam na jego twarz. Leciutko uniósł kąciki ust. Po chwili kula zapłonęła żywym ogniem.
- Dobrze? - zapytał zaniepokojony.
- Doskonale. - odpowiedziałam.
- Co teraz? - kula w jego rękach zniknęła
Odwróciłam się do niego plecami. Rozejrzałam się uważnie. Szukałam czegoś, na czym mógłby ćwiczyć. Spojrzałam na kominek, w którym wypalało się drewno. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Powtórz to, co ja. - Wyciągnęłam dłoń w kierunku paleniska. W kominie zahuczało i zawyło, płomień buchnął gwałtownie, sypiąc iskrami.
- Dobra. - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tylko ostrożnie. - prychnął. Pokręciłam głową.
(Lewis?)
czwartek, 30 stycznia 2014
Od Rebecy C.D. Sage
Uśmiechnęłam się z jej szczęścia. Położyłam jedną dłoń na brzuchu.
- Ojcowie odchodzą, ale robią to dla naszego bezpieczeństwa. - powiedziałam zastanawiając się co zrobi Gabriel gdy urodzą się jego dzieci.
- Powiedział, że mnie kocha. - wyszeptała Sage dalej ocierając łzy.
- Wiedział o tobie i coś mi się zdaję że zawsze był w pobliżu ciebie. - powiedziałam i usiadłyśmy na krzesłach, gdy Sage się zachwiała. Ta wizja odebrała jej siły, więc musiała odpocząć. W tym czasie by nie siedzieć bezczynnie zaczęłam przeglądać resztę ksiąg, w których było zapisane wszystko o wampirach. Znalazłam jeszcze parę informacji o pierworodnych i przynosiłam je Sage.
- Dziękuję, że mi pomagasz.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo. - uśmiechnęłam się do niej. - W końcu przyjaźnimy się.
Sage też się uśmiechnęła i oglądała księgi. Widziałam jak chowa zdjęcie ojca do kieszeni i mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój ojciec był draniem, którego później sama zabiłam będąc już diablicą, a z Sage było inaczej. Zostawił ją by ochronić. Patrzyłam jeszcze chwilę na nią, aż wróciłam do szukania jakiś informacji na półkach i w księgach.
(Sage?)
- Ojcowie odchodzą, ale robią to dla naszego bezpieczeństwa. - powiedziałam zastanawiając się co zrobi Gabriel gdy urodzą się jego dzieci.
- Powiedział, że mnie kocha. - wyszeptała Sage dalej ocierając łzy.
- Wiedział o tobie i coś mi się zdaję że zawsze był w pobliżu ciebie. - powiedziałam i usiadłyśmy na krzesłach, gdy Sage się zachwiała. Ta wizja odebrała jej siły, więc musiała odpocząć. W tym czasie by nie siedzieć bezczynnie zaczęłam przeglądać resztę ksiąg, w których było zapisane wszystko o wampirach. Znalazłam jeszcze parę informacji o pierworodnych i przynosiłam je Sage.
- Dziękuję, że mi pomagasz.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo. - uśmiechnęłam się do niej. - W końcu przyjaźnimy się.
Sage też się uśmiechnęła i oglądała księgi. Widziałam jak chowa zdjęcie ojca do kieszeni i mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój ojciec był draniem, którego później sama zabiłam będąc już diablicą, a z Sage było inaczej. Zostawił ją by ochronić. Patrzyłam jeszcze chwilę na nią, aż wróciłam do szukania jakiś informacji na półkach i w księgach.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Cofnęłam głowę i spojrzałam w ciemne oczy Damiena.
- Nie wiem. - wyznałam po dłużej chwili. - Ty mi wystarczysz
Damien zaśmiał się i objął mnie mocno. Wtuliłam się w niego, bo wtedy było mi o wiele cieplej.
- Chciała bym się stąd wyrwać.
- Nie. - zaprzeczył od razu.
- Ale czemu? - spytałam.
- Po pierwsze, jest śnieżyca. Po drugie, nie narażę więcej twojego życia. Jak stąd uciekniemy rozchorujesz się.
- Nic mi nie jest. - zaprzeczyłam od razu. - Czuję się dobrze.
- Ale nie podali ci antybiotyku. - powiedział spuszczając głowę. Ujęłam jego twarz w dłonie i unosząc ją by spojrzał na mnie.
- To nic nie zmieni. Zawsze będę przy tobie, a ty przy mnie. Jesteś moim aniołem stróżem. - wyszeptałam i pocałowałam go delikatnie. Damien położył mnie na łóżku i zaczął całować, a ja mu się całkowicie oddałam. Zjechał ustami na moją szyję muskając ją z delikatnością. Zachichotałam i przyciągnęłam jego usta do swoich.
- Zwiedźmy więzienie. - poprosiłam.
(Damien?)
- Nie wiem. - wyznałam po dłużej chwili. - Ty mi wystarczysz
Damien zaśmiał się i objął mnie mocno. Wtuliłam się w niego, bo wtedy było mi o wiele cieplej.
- Chciała bym się stąd wyrwać.
- Nie. - zaprzeczył od razu.
- Ale czemu? - spytałam.
- Po pierwsze, jest śnieżyca. Po drugie, nie narażę więcej twojego życia. Jak stąd uciekniemy rozchorujesz się.
- Nic mi nie jest. - zaprzeczyłam od razu. - Czuję się dobrze.
- Ale nie podali ci antybiotyku. - powiedział spuszczając głowę. Ujęłam jego twarz w dłonie i unosząc ją by spojrzał na mnie.
- To nic nie zmieni. Zawsze będę przy tobie, a ty przy mnie. Jesteś moim aniołem stróżem. - wyszeptałam i pocałowałam go delikatnie. Damien położył mnie na łóżku i zaczął całować, a ja mu się całkowicie oddałam. Zjechał ustami na moją szyję muskając ją z delikatnością. Zachichotałam i przyciągnęłam jego usta do swoich.
- Zwiedźmy więzienie. - poprosiłam.
(Damien?)
Od Lucas'a C.D Elizy
Chwyciłem Elizę za rękę ,a ona lekko się zarumieniła.
Uśmiechnąłem się zadowolony pod nosem i spojrzałem na nią.
Poszliśmy z talerzami i nałożyliśmy sobie to co chcieliśmy.
Potem wróciliśmy z powrotem do swojego stolika.
Popatrzyłem na Kamila i Nikodema ,którzy siedzieli razem i gadali.
Odwróciłem się jednak szybko do Elizy kiedy poczułem jej dotyk na swoim ramieniu.
-Co jest kotku-zamruczałem jej słodko do ucha
Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona.
-Nic-odparła
-No dobrze, w takim razie smacznego-odpowiedziałem
(Eliza?)
Uśmiechnąłem się zadowolony pod nosem i spojrzałem na nią.
Poszliśmy z talerzami i nałożyliśmy sobie to co chcieliśmy.
Potem wróciliśmy z powrotem do swojego stolika.
Popatrzyłem na Kamila i Nikodema ,którzy siedzieli razem i gadali.
Odwróciłem się jednak szybko do Elizy kiedy poczułem jej dotyk na swoim ramieniu.
-Co jest kotku-zamruczałem jej słodko do ucha
Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona.
-Nic-odparła
-No dobrze, w takim razie smacznego-odpowiedziałem
(Eliza?)
od Nikodema
Usiadłem przy stole i z baratem i jedliśmy ..
po chwili gadaliśmy o kilku niezałatwionych sprawach miedzy sobą gdy jakaś laska podeszłą do naszego stolika .. od razu zakończyliśmy rozmowę ..
-Mogę ?-wskazała na wolne krzesło
-Tak jasne -powiedział Kamil
-Jestem Nikodem a to mój brat Kamil
-Miło mi .. wilkołaki ?
-Tak skąd wiedziałaś .. ?
-Bo widać .. -uśmiechnęła się
-Jak się nazywasz ?-spytałem
<jakaś dziewczyna>
po chwili gadaliśmy o kilku niezałatwionych sprawach miedzy sobą gdy jakaś laska podeszłą do naszego stolika .. od razu zakończyliśmy rozmowę ..
-Mogę ?-wskazała na wolne krzesło
-Tak jasne -powiedział Kamil
-Jestem Nikodem a to mój brat Kamil
-Miło mi .. wilkołaki ?
-Tak skąd wiedziałaś .. ?
-Bo widać .. -uśmiechnęła się
-Jak się nazywasz ?-spytałem
<jakaś dziewczyna>
od Elizy C.D Lucas'a
Spojrzawszy na niego usmiechnęłam się
-Szczęśliwy dzień od rana -zaśmiałam się -A to Czemu .. -Bo widzę ukochaną osobę od rana -zaśmiałam się -Co za wyznanie .. -powiedział -No ba idziemy na śniadanie ? -Tak przyda się .. Wyszłam i skierowałam się w raz z nim na stołówkę -Hej Nikodem .. hej Kamil -zawołałam .. -Cześć .. -powiedzieli i zwolnili po chwili zrównaliśmy razem krok .. -No co u was ? -Nijak .. -A to czemu .. -Nie twoja a sprawa Na stołówce oni poszli do swojego stolika a my do swojego <Lucas> |
od Sage C.D Rebecy
Odwzajemniłam uśmiech Rebecy i spojrzałam na nią.
-Wiesz chyba masz rację -odparłam
-No właśnie-przyznała
Spojrzałam jeszcze na nią i wstałam z krzesła, podeszłam do regału i wyjęłam tą księgę.
Otworzyłam ją na stronie gdzie był mój "Tata" i przejechałam po jego zdjęciu ręką.
-Chciałabym się czegoś więcej o nim dowiedzieć -westchnęłam
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy by się skupić.
Poczułam silny ból i lekko się zachwiałam, zaraz poczułam dotyk Rebecy.
-Sage..-szepnęła zmartwiona
-Spokojnie jest okej-odpowiedziałam pocieszając ją.
Ponownie zamknęłam oczy i starałam się wyciszyć po chwili udało mi się wywołać wizję.
Widziałam ucieczkę mojego ojca, potem jak spędzał czas z moją mamą.
Ostatnie co widziałam to , to jak moja mama żegnała się z nim.
Rozmawiali o mnie , jak się urodzę,co jest strasznie niebezpieczne.
"Dlaczego odchodzisz?!"-mówiła moja matka
"Muszę moja droga, dla waszego bezpieczeństwa"-dotknął jej brzucha
"Czemu już i tak miałeś wiele dzieci!"-szepnęła
"Ale żadne nie przeżyło, padały ofiarami różnych ludzi, tylko dla tego,że byłem przy nich. Teraz nie chcę stracić swojego jedynego i ukochanego potomka"-wyjaśniał tata.
Po chwili oboje się do siebie przytulili i mój ojciec zniknął z domu mojej mamy.
Zaraz miałam jakby przejście i stałam w jakiejś uliczce, gdzie stał mój ojciec.
-Jesteś wyjątkowa i nigdy Cię nie zapomnę, uważaj na siebie i nie daj sobą pomiatać. Pamiętaj,że Cię kocham,ale boję się,że moce mogą Cię przerosnąć-mówił do mnie jakbym była przy nim.
Zaraz w mojej wizji podszedł do mnie i dotknął mojego policzka.
Czułam jego obecność jakby na żywo, jednak wizja ,zaraz musiała się skończyć.
Zorientowała się ,że z moich oczu ciekną łzy.
-Co jest?-zapytała Rebeca
-Tata-szepnęłam z uśmiechem i otarłam łzy.-Miałam wizję o nim i mamie.....
(Rebeca?)
-Wiesz chyba masz rację -odparłam
-No właśnie-przyznała
Spojrzałam jeszcze na nią i wstałam z krzesła, podeszłam do regału i wyjęłam tą księgę.
Otworzyłam ją na stronie gdzie był mój "Tata" i przejechałam po jego zdjęciu ręką.
-Chciałabym się czegoś więcej o nim dowiedzieć -westchnęłam
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy by się skupić.
Poczułam silny ból i lekko się zachwiałam, zaraz poczułam dotyk Rebecy.
-Sage..-szepnęła zmartwiona
-Spokojnie jest okej-odpowiedziałam pocieszając ją.
Ponownie zamknęłam oczy i starałam się wyciszyć po chwili udało mi się wywołać wizję.
Widziałam ucieczkę mojego ojca, potem jak spędzał czas z moją mamą.
Ostatnie co widziałam to , to jak moja mama żegnała się z nim.
Rozmawiali o mnie , jak się urodzę,co jest strasznie niebezpieczne.
"Dlaczego odchodzisz?!"-mówiła moja matka
"Muszę moja droga, dla waszego bezpieczeństwa"-dotknął jej brzucha
"Czemu już i tak miałeś wiele dzieci!"-szepnęła
"Ale żadne nie przeżyło, padały ofiarami różnych ludzi, tylko dla tego,że byłem przy nich. Teraz nie chcę stracić swojego jedynego i ukochanego potomka"-wyjaśniał tata.
Po chwili oboje się do siebie przytulili i mój ojciec zniknął z domu mojej mamy.
Zaraz miałam jakby przejście i stałam w jakiejś uliczce, gdzie stał mój ojciec.
-Jesteś wyjątkowa i nigdy Cię nie zapomnę, uważaj na siebie i nie daj sobą pomiatać. Pamiętaj,że Cię kocham,ale boję się,że moce mogą Cię przerosnąć-mówił do mnie jakbym była przy nim.
Zaraz w mojej wizji podszedł do mnie i dotknął mojego policzka.
Czułam jego obecność jakby na żywo, jednak wizja ,zaraz musiała się skończyć.
Zorientowała się ,że z moich oczu ciekną łzy.
-Co jest?-zapytała Rebeca
-Tata-szepnęłam z uśmiechem i otarłam łzy.-Miałam wizję o nim i mamie.....
(Rebeca?)
od Damien'a C.D Cataley
Poszliśmy razem z Cat do mojego pokoju. Gdy weszliśmy od razu dało się wyczuć różnice temperatur.
U mnie było o wiele cieplej niż na zewnątrz i na korytarzu.
Usiadłem na łóżku i przyciągnąłem do siebie dziewczynę,która zaraz usiadła na moich kolanach.
Spojrzałem na Cataleyę i objąłem ją rękami przytulając się do niej.
Dziewczyna położyła swoją głowę na mojej i również mnie objęła.
Westchnąłem ciężko, nie lubiłem siedzieć w tym więzieniu i nic nie robić.
W sumie dobrze mi było, kiedy Cat była przy moim boku, jednak nudności też nie lubię.
-O co chodzi?-z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny
Podniosłem wzrok i lekko się uśmiechnąłem do niej, na znak,że nic się nie dzieje.
-Nic takiego, po prostu myślę -wyjaśniłem
-A można wiedzieć o czym?-spytała
-Hmm........no nie wiem -zaśmiałem się
-Proszę ..-poprosiła robiąc słodką minę.
-O tobie moja droga i o tym,że nienawidzę tutaj siedzieć -dodałem
-Nawet ze mną?-zdziwiła sie
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie lubię nudów-odparłem
Cat skinęłam głową na znak zrozumienia , a ja musnąłem lekko jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek.
-A co masz ochotę porobić?-zapytałem w końcu
(Cataleya?)
U mnie było o wiele cieplej niż na zewnątrz i na korytarzu.
Usiadłem na łóżku i przyciągnąłem do siebie dziewczynę,która zaraz usiadła na moich kolanach.
Spojrzałem na Cataleyę i objąłem ją rękami przytulając się do niej.
Dziewczyna położyła swoją głowę na mojej i również mnie objęła.
Westchnąłem ciężko, nie lubiłem siedzieć w tym więzieniu i nic nie robić.
W sumie dobrze mi było, kiedy Cat była przy moim boku, jednak nudności też nie lubię.
-O co chodzi?-z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny
Podniosłem wzrok i lekko się uśmiechnąłem do niej, na znak,że nic się nie dzieje.
-Nic takiego, po prostu myślę -wyjaśniłem
-A można wiedzieć o czym?-spytała
-Hmm........no nie wiem -zaśmiałem się
-Proszę ..-poprosiła robiąc słodką minę.
-O tobie moja droga i o tym,że nienawidzę tutaj siedzieć -dodałem
-Nawet ze mną?-zdziwiła sie
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie lubię nudów-odparłem
Cat skinęłam głową na znak zrozumienia , a ja musnąłem lekko jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek.
-A co masz ochotę porobić?-zapytałem w końcu
(Cataleya?)
od Nyks C.D Mady
Spojrzałam trochę wkurzona na Mady.
Jednak zaraz uspokoiłam się ,tak nagle ,że nawet nie zorientowałam się do czasu.........
Odwróciłam na chwilę wzrok i zdałam sobie sprawy,że nie ma co walczyć.
To tylko bardziej można rzec ,że zachowujemy się jak małe dzieci,które biją się o lalkę.
Kuzynka wpatrywałam się we mnie zaciekawiona, jednak milczała.
-Dobra, dajmy se spokój -odparłam bezwiednie.
(Mady?)
Jednak zaraz uspokoiłam się ,tak nagle ,że nawet nie zorientowałam się do czasu.........
Odwróciłam na chwilę wzrok i zdałam sobie sprawy,że nie ma co walczyć.
To tylko bardziej można rzec ,że zachowujemy się jak małe dzieci,które biją się o lalkę.
Kuzynka wpatrywałam się we mnie zaciekawiona, jednak milczała.
-Dobra, dajmy se spokój -odparłam bezwiednie.
(Mady?)
od Lucas'a C.D Mikeyshy
Spojrzałem na nią trochę jak na głupią.
Chwilę pomyślałem jak się przed nią wytłumaczyć.
-Cóż zwiałem z laboratorium i pobiłem dobitnie paru strażników. Normalka-odparłem obojętnie
Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Jestem Lucas......-dodałem
(Mikeysha?)
Chwilę pomyślałem jak się przed nią wytłumaczyć.
-Cóż zwiałem z laboratorium i pobiłem dobitnie paru strażników. Normalka-odparłem obojętnie
Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Jestem Lucas......-dodałem
(Mikeysha?)
Od Lucas'a do Elizy
Wstałem wcześnie rano, był pochmurny i zimny dzień.
W sumie nic dziwnego jak niedawno spadło dużo śniegu.
Wyszedłem szybko ze swojej celi i skierowałem się pod celę Elizy.
Zapukałem do drzwi,które po chwili otworzyła dziewczyna.
-Cześć-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.
(Eliza?)
W sumie nic dziwnego jak niedawno spadło dużo śniegu.
Wyszedłem szybko ze swojej celi i skierowałem się pod celę Elizy.
Zapukałem do drzwi,które po chwili otworzyła dziewczyna.
-Cześć-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.
(Eliza?)
środa, 29 stycznia 2014
Od Mikeyshy do Lucasa
Akurat był czas wolny, gdzie strażnicy nie pilnowali nas aż tak, więc spacerowałam po zamku. Westchnęłam. Od dawna już nie widziałam Nicole. To było niepodobne do siostry, żeby tak znikać. Może nie znałam jej za dobrze, ale zawsze...
- Idą tu? - przerwał moje rozmyślania jakiś chłopak.
- Kto? - zapytałam zdezorientowana.
- Strażnicy! Są tu?
Rozejrzałam się.
- Nie, nikogo tu nie ma oprócz mnie. Co takiego zrobiłeś, że przed nimi uciekasz? - zapytałam zaciekawiona.
(Lucas?)
- Idą tu? - przerwał moje rozmyślania jakiś chłopak.
- Kto? - zapytałam zdezorientowana.
- Strażnicy! Są tu?
Rozejrzałam się.
- Nie, nikogo tu nie ma oprócz mnie. Co takiego zrobiłeś, że przed nimi uciekasz? - zapytałam zaciekawiona.
(Lucas?)
Od Rebecy C.D. Sage
- Wiem. - szepnęłam i odłożyłam księgę. - Jeśli się dowiedzą to będzie koszmar.
- Jestem córką pierwszego wampira. - powiedziała nie dowierzając. - Ale dlaczego Damon jest ze mną spokrewniony? - spytała patrząc na mnie.
Zaczęłam się zastanawiać.
- Może twój ojciec zamienił także jego.
- Nie, jego przemieniła Katherin.
- Więc to ją musiał przemienić jeden z pierwszych. To by oznaczał czemu ty i Damon jesteście spokrewnieni.
- To wszystko jest bez sensu. - powiedziała oburzona i usiadła na krześle.
Przysunęłam sobie jedno i usiadłam na przeciw niej.
- Sage, wyjaśnimy to wszystko.
- Tylko czemu nic o tym nie wiedziałam, czemu on zniknął i zostawił moją mamę i czemu mam takie pokręcone życie?
- Bo takie było ci pisane. - powiedziałam spokojnie. - Też narzekałam na ciążę, ale może jednak to wszystko zostało nam utkane przez los. - powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki by ją pocieszyć.
(Sage?)
- Jestem córką pierwszego wampira. - powiedziała nie dowierzając. - Ale dlaczego Damon jest ze mną spokrewniony? - spytała patrząc na mnie.
Zaczęłam się zastanawiać.
- Może twój ojciec zamienił także jego.
- Nie, jego przemieniła Katherin.
- Więc to ją musiał przemienić jeden z pierwszych. To by oznaczał czemu ty i Damon jesteście spokrewnieni.
- To wszystko jest bez sensu. - powiedziała oburzona i usiadła na krześle.
Przysunęłam sobie jedno i usiadłam na przeciw niej.
- Sage, wyjaśnimy to wszystko.
- Tylko czemu nic o tym nie wiedziałam, czemu on zniknął i zostawił moją mamę i czemu mam takie pokręcone życie?
- Bo takie było ci pisane. - powiedziałam spokojnie. - Też narzekałam na ciążę, ale może jednak to wszystko zostało nam utkane przez los. - powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki by ją pocieszyć.
(Sage?)
Od Rose C.D. Clary
-To straszne.
-Tak...
-Może razem uciekniemy z tego więzienia?- spytałam.
-Ale stąd nie da się uciec...
-Wierz mi da się- powiedziałam- wchodzisz w to?
<Clary>
-Tak...
-Może razem uciekniemy z tego więzienia?- spytałam.
-Ale stąd nie da się uciec...
-Wierz mi da się- powiedziałam- wchodzisz w to?
<Clary>
Od Rose C.D. Mady
Nagle do poczekalni weszła jakaś osoba. Usiadła koło mnie a strażnik sobie poszedł.
-Hej- powiedziałam do dziewczyny- jestem Rose.
Dziewczyna spojrzała na mnie i powiedziała
-Jestem Mady.
-Próbowałam uciec stąd ale mnie złapali i chcą teraz na mnie zrobić jakieś badania- powiedziałam smutno- nie opierałam się bo inaczej.... Nie ważne.
-Ja tak samo chce stąd uciec... A czemu się nie opierałaś?- spytała.
-Bo... No dobrze powiem ci. Jeżeli ktoś mnie zdenerwuje to staje się strasznie groźna. Moje włosy robią się czarne a oczy czerwone. Wtedy niszczę wszystko na swojej drodze.
-To smutne...
Nagle jeden z naukowców wyszedł i powiedział że zaraz ja wchodzę.
Nie chciałam tam wchodzić.
Stałam się niewidzialna i nagle Mady do mnie powiedziała...
<Mady>
-Hej- powiedziałam do dziewczyny- jestem Rose.
Dziewczyna spojrzała na mnie i powiedziała
-Jestem Mady.
-Próbowałam uciec stąd ale mnie złapali i chcą teraz na mnie zrobić jakieś badania- powiedziałam smutno- nie opierałam się bo inaczej.... Nie ważne.
-Ja tak samo chce stąd uciec... A czemu się nie opierałaś?- spytała.
-Bo... No dobrze powiem ci. Jeżeli ktoś mnie zdenerwuje to staje się strasznie groźna. Moje włosy robią się czarne a oczy czerwone. Wtedy niszczę wszystko na swojej drodze.
-To smutne...
Nagle jeden z naukowców wyszedł i powiedział że zaraz ja wchodzę.
Nie chciałam tam wchodzić.
Stałam się niewidzialna i nagle Mady do mnie powiedziała...
<Mady>
od Sage C.D Rebecy
Zamurowało mnie gdy przyjaciółka mi to powiedziała.
Jedna z pierwszych? Ale jakim cudem? Dlaczego to akurat ja?
Nie wiedziałam jak na to zareagować i jeszcze te wizje, to zdjęcie jeszcze w moim kuferku.
-Zobacz mają tu jego zdjęcie-odezwała się Rebeca
Pokazała mi książkę, a ja szybko wyjęłam z kieszeni zdjęcie,mamy i tego gostka.
Otworzyłam buzię zszokowana i tylko zastanawiałam się co mam zrobić.
Czułam jak pękło mi serce, ale jak to może być możliwe, jedna z pierwszych.
Wszystko mi się mąci, spokrewniona jestem podobno z Damon'em, ale on przecież ,ehhhh nie wiem kim był.
Spojrzałam na przyjaciółkę i zamknęłam szybko książkę.
-Nikt nie może się o tym dowiedzieć, przynajmniej do puki nie poznam całej prawdy o sobie-powiedziałam
(Rebeca?)
Jedna z pierwszych? Ale jakim cudem? Dlaczego to akurat ja?
Nie wiedziałam jak na to zareagować i jeszcze te wizje, to zdjęcie jeszcze w moim kuferku.
-Zobacz mają tu jego zdjęcie-odezwała się Rebeca
Pokazała mi książkę, a ja szybko wyjęłam z kieszeni zdjęcie,mamy i tego gostka.
Otworzyłam buzię zszokowana i tylko zastanawiałam się co mam zrobić.
Czułam jak pękło mi serce, ale jak to może być możliwe, jedna z pierwszych.
Wszystko mi się mąci, spokrewniona jestem podobno z Damon'em, ale on przecież ,ehhhh nie wiem kim był.
Spojrzałam na przyjaciółkę i zamknęłam szybko książkę.
-Nikt nie może się o tym dowiedzieć, przynajmniej do puki nie poznam całej prawdy o sobie-powiedziałam
(Rebeca?)
od Lewis'a C.D Xany
Podszedłem do dziewczyny i delikatnie
wziąłem od niej kule. Zbliżyłem je do siebie, błysnęło oślepiające
światło i po chwili w ręce miałem tylko jedną kulę.
- Proszę.
- Robiłeś już to kiedyś?
- Miliony razy.... Mój brat jak byliśmy mali to kochał jak to robiłem. Pomimo, że jesteśmy bliźniakami, mam inne moce. Zobacz na to - kula pociemniała, widać było na niej krążące błyskawice. - Czy to nie jest piękne?
(Xana?)
- Proszę.
- Robiłeś już to kiedyś?
- Miliony razy.... Mój brat jak byliśmy mali to kochał jak to robiłem. Pomimo, że jesteśmy bliźniakami, mam inne moce. Zobacz na to - kula pociemniała, widać było na niej krążące błyskawice. - Czy to nie jest piękne?
(Xana?)
wtorek, 28 stycznia 2014
Od Clary C.D. Rose
-Mnie...Również-wycharczałam i uśmiechnęłam się specjalnie
-Jaka jesteś rasa?-spytała z uśmiechem
-Pół anioł-powiedziałam tym razem łatwiej niż poprzednio
-O jak miło ja jestem pół aniołem pół wampirem-powiedziała z uśmiechem
-Porwali cię?-spytałam
-Nieeee.Tylko zniszczyłam miasto dlatego tu jestem-powiedziała-A ciebie porwali?
-Nie.Można powiedzieć że mama załatwiła mi internat...Dożywotni-powiedziałam
<Rose?>
-Jaka jesteś rasa?-spytała z uśmiechem
-Pół anioł-powiedziałam tym razem łatwiej niż poprzednio
-O jak miło ja jestem pół aniołem pół wampirem-powiedziała z uśmiechem
-Porwali cię?-spytałam
-Nieeee.Tylko zniszczyłam miasto dlatego tu jestem-powiedziała-A ciebie porwali?
-Nie.Można powiedzieć że mama załatwiła mi internat...Dożywotni-powiedziałam
<Rose?>
Od Mady
Usiadłam po turecku na ziemi.Zamknęłam oczy na chwilę. "Przecież mogę uciec ale nie chcę." biłam się w myślach.Przed oczami znów zobaczyłam obóz przyjaciół, nieprzyjaciół.Nagle ktoś wtargnął mi do pokoju.
-Na Hadesa trochę prywatności!-warknęłam i otworzyłam oczy
W drzwiach stanęła moja kuzyneczka.
-Ej a ładnie to tak używać bez przyczyny imienia mojego ojczulka?-spytała
-Tak, a teraz won-wskazałam drzwi-Chcę się skupić
-Z tego co pamiętam do tego potrzebna ci jest woda-zauważyła
Przewróciłam oczami.
-Po co zakłóciłaś mój spokój?-spytałam
-Musisz w końcu wyjść.Bo od kąt byłyśmy razem nad tym jeziorem w ogóle nie wychodzisz-powiedziała
-Nie mam po co-zauważyłam i zamknęłam oczy
-No weź!Jak by co jeśli chcesz mnie znaleźć to jestem na dworze!
-Świetnie-mruknęłam pod nosem nadal nie otwierając oczu.Drzwi się zamknęły a ja wreszcie mogłam się skupić.
Jak to mawiała moja świętej pamięci mama najlepsze na stres jest medytacja a ona mawiała jednak że na wszystko jest najlepsza medytacja.Posłuchałam jej rad ale niestety kolejna osoba wtargnęła.
-Na Styks kto jeszcze?!-otworzyłam oczy i zamilkłam
Strażnik zmierzył mnie wzrokiem i chwycił za ramię.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?-spytałam ten nie odpowiedział-Mam nadzieje że jak umrzesz to łaskawe zapewnią ci niezapomniane tortury na polach kary!
-Ej poczekaj,już chcesz mnie kazać a nawet nie wiesz co chcemy z tobą zrobić-zauważył
-To co chcecie ze mną zrobić?-spytałam
-Dowiedzieć się paru spraw pobrać próbkę twojej krwi i takie tam-machnął wolną ręką-Ale nie martw się nie będziesz sama
Nie pocieszył mnie ten fakt. Strażnik wrzucił mnie do"poczekalni" gdzie siedziała jakaś osoba.
<Rose?>
-Na Hadesa trochę prywatności!-warknęłam i otworzyłam oczy
W drzwiach stanęła moja kuzyneczka.
-Ej a ładnie to tak używać bez przyczyny imienia mojego ojczulka?-spytała
-Tak, a teraz won-wskazałam drzwi-Chcę się skupić
-Z tego co pamiętam do tego potrzebna ci jest woda-zauważyła
Przewróciłam oczami.
-Po co zakłóciłaś mój spokój?-spytałam
-Musisz w końcu wyjść.Bo od kąt byłyśmy razem nad tym jeziorem w ogóle nie wychodzisz-powiedziała
-Nie mam po co-zauważyłam i zamknęłam oczy
-No weź!Jak by co jeśli chcesz mnie znaleźć to jestem na dworze!
-Świetnie-mruknęłam pod nosem nadal nie otwierając oczu.Drzwi się zamknęły a ja wreszcie mogłam się skupić.
Jak to mawiała moja świętej pamięci mama najlepsze na stres jest medytacja a ona mawiała jednak że na wszystko jest najlepsza medytacja.Posłuchałam jej rad ale niestety kolejna osoba wtargnęła.
-Na Styks kto jeszcze?!-otworzyłam oczy i zamilkłam
Strażnik zmierzył mnie wzrokiem i chwycił za ramię.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?-spytałam ten nie odpowiedział-Mam nadzieje że jak umrzesz to łaskawe zapewnią ci niezapomniane tortury na polach kary!
-Ej poczekaj,już chcesz mnie kazać a nawet nie wiesz co chcemy z tobą zrobić-zauważył
-To co chcecie ze mną zrobić?-spytałam
-Dowiedzieć się paru spraw pobrać próbkę twojej krwi i takie tam-machnął wolną ręką-Ale nie martw się nie będziesz sama
Nie pocieszył mnie ten fakt. Strażnik wrzucił mnie do"poczekalni" gdzie siedziała jakaś osoba.
<Rose?>
Od Rose C.D. Clary
-Ładny dziś dzień czyż nie?- powiedziałam.
Skinęła głową.
-Jesteś małomówna?- spytałam ale dziewczyna nic nie odpowiedziała.
-Widzę ze jesteś bardzo zmęczona, więc nie musisz odpowiadać- powiedziałam uśmiechając się.
Dziewczyna na mnie spojrzała.
-Jestem Rose.
-Clary.
-Miło cię poznać.
<Clary>
Skinęła głową.
-Jesteś małomówna?- spytałam ale dziewczyna nic nie odpowiedziała.
-Widzę ze jesteś bardzo zmęczona, więc nie musisz odpowiadać- powiedziałam uśmiechając się.
Dziewczyna na mnie spojrzała.
-Jestem Rose.
-Clary.
-Miło cię poznać.
<Clary>
Od Jeremy'ego do Lilith
Siedziałem zamknięty w celi na podłodze. Śmierć ukochanej mnie dobijała, więc nie miałem nawet ochoty stąd wychodzić. Strażnicy próbowali mnie stąd wyciągnąć ale za każdym razem źle się to dla nich kończyło. Nie wiem ile siedziałem w tej celi zamknięty. Jedyne co przy sobie miałem do medalik, który dałem Nicole za nim umarła. Słyszałem głosy zza drzwi pokoju, ale odgradzałem się od nich za każdym razem. Lecz coś się zmieniło pewnego dnia. Usłyszałem słodki śmiech, więc zacząłem się rozglądać. Nikogo jednak nie zobaczyłem, byłem sam w celi.
- Chyba oszalałem. - szepnąłem.
- Wcale nie. - odpowiedział mi ten sam głos, a ja wstałem i zacząłem się rozglądać.
- Kto tu jest?
Nagle przede mną pojawiła się dziewczyna, a raczej je duch. Odskoczyłem, a dziewczyna się zaśmiała. To jej śmiech cały czas słyszałem, był... uroczy.
- Kim jesteś?
- Niewidzialna, Lilith, albo po prostu Lisha. A ty jesteś Jeremy. - uśmiechnęła się, a gdy to robiła powstawały je piękne dołeczki.
- Skąd wiesz?
- Wiem wiele rzeczy. - powiedziała i się odwróciła.
- Czekaj. - zawołałem, a ona się zatrzymała. - Wrócisz? - spytałem z nadzieją. Pierwszy raz od śmierci Nicky się odezwałem.
(Lilith?)
- Chyba oszalałem. - szepnąłem.
- Wcale nie. - odpowiedział mi ten sam głos, a ja wstałem i zacząłem się rozglądać.
- Kto tu jest?
Nagle przede mną pojawiła się dziewczyna, a raczej je duch. Odskoczyłem, a dziewczyna się zaśmiała. To jej śmiech cały czas słyszałem, był... uroczy.
- Kim jesteś?
- Niewidzialna, Lilith, albo po prostu Lisha. A ty jesteś Jeremy. - uśmiechnęła się, a gdy to robiła powstawały je piękne dołeczki.
- Skąd wiesz?
- Wiem wiele rzeczy. - powiedziała i się odwróciła.
- Czekaj. - zawołałem, a ona się zatrzymała. - Wrócisz? - spytałem z nadzieją. Pierwszy raz od śmierci Nicky się odezwałem.
(Lilith?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Nicole co raz ciężej oddychała, a jej skóra traciła kolor i robiła się blada.
- Pomóżcie jej! - krzyczałem, ale strażnicy jak by nie reagowali.
Po prostu patrzyli na Nicky i zapisywali wszystko co się z nią działo. Prosiłem by uciekła, ale nie robiła tego. A teraz umierała tutaj, na moich oczach.
- Jeremy. - wyszeptała z trudem.
- Nicky, mój Aniele, wybacz.
- Pamiętaj, że cię kocham. - wyszeptała, a jej oczy straciły kolor. Zacząłem się rzucać na krześle, ale ona już mnie nie słyszała, Nicky którą kochałem nie było. Strażnicy wstrzyknęli mi środek odurzający i wynieśli z pokoju. Wtedy po raz ostatni widziałem Nicole...
(...)
- Pomóżcie jej! - krzyczałem, ale strażnicy jak by nie reagowali.
Po prostu patrzyli na Nicky i zapisywali wszystko co się z nią działo. Prosiłem by uciekła, ale nie robiła tego. A teraz umierała tutaj, na moich oczach.
- Jeremy. - wyszeptała z trudem.
- Nicky, mój Aniele, wybacz.
- Pamiętaj, że cię kocham. - wyszeptała, a jej oczy straciły kolor. Zacząłem się rzucać na krześle, ale ona już mnie nie słyszała, Nicky którą kochałem nie było. Strażnicy wstrzyknęli mi środek odurzający i wynieśli z pokoju. Wtedy po raz ostatni widziałem Nicole...
(...)
Od Clary
Zamknięta sama w sobie siedziałam w pokoju.Moja towarzyszka została mi odebrana tak samo jak sen życia.Siedziałam nadal na łuku skulona.Nie przespałam kolejnej nocy.Byłam bardzo drażliwa i łatwo mnie było wyprowadzić równowagi.Nawet strażnicy mnie nie odwiedzali.Na stołówkę chodziłam rzadko chodź głód mi doskwierał.Ktoś zapukał do drzwi.Dziewczyna.Skuliłam się jeszcze bardziej.
-Wiem że jest źle ale zagłodzenie się na śmierć to chyba najgorsza ze śmierci-powiedziała
Spojrzałam na nią.Miałam twarz poważną bez wyrazu.
-Wiem ,chcę jeszcze pożyć-powiedziałam spokojnym głosem ale pełnym lodu.
-To morze wyjdziesz na dwór pooddychasz świeżym powietrzem-powiedziała
Wstałam.Tak dawno nie chodziłam.Każda nawet najmniejsza kosteczka mi strzykała.Zachwiałam się na chwilę ale szybko odnalazłam równowagę.Zaczęłam iść powoli.Światło słoneczne raziło mnie.Czułam się tak jak by ktoś mi poświecił latarką w oczy.W nawet małym szumie słyszałam szczekanie Daien. Po policzkach spływały mi łzy.Stałam jak kołek, sparaliżowana.Nie mogłam się ruszyć choć dusza skakała ze szczęścia.Zrobiłam pierwszy krok na zewnątrz.Zauważyłam ludzi ale przecież to nie byli ci prawdziwi ludzie każdy z nich był po części czymś o czym zwykli ludzie mówili "bujdy,baśnie".Usiadłam na ławce.Nagle ktoś usiadł koło mnie.
-Ładny dziś dzień czyż nie?-usłyszałam
Skinęłam głową tak dawno nie rozmawiałam z nikim.
<Ktoś?>
-Wiem że jest źle ale zagłodzenie się na śmierć to chyba najgorsza ze śmierci-powiedziała
Spojrzałam na nią.Miałam twarz poważną bez wyrazu.
-Wiem ,chcę jeszcze pożyć-powiedziałam spokojnym głosem ale pełnym lodu.
-To morze wyjdziesz na dwór pooddychasz świeżym powietrzem-powiedziała
Wstałam.Tak dawno nie chodziłam.Każda nawet najmniejsza kosteczka mi strzykała.Zachwiałam się na chwilę ale szybko odnalazłam równowagę.Zaczęłam iść powoli.Światło słoneczne raziło mnie.Czułam się tak jak by ktoś mi poświecił latarką w oczy.W nawet małym szumie słyszałam szczekanie Daien. Po policzkach spływały mi łzy.Stałam jak kołek, sparaliżowana.Nie mogłam się ruszyć choć dusza skakała ze szczęścia.Zrobiłam pierwszy krok na zewnątrz.Zauważyłam ludzi ale przecież to nie byli ci prawdziwi ludzie każdy z nich był po części czymś o czym zwykli ludzie mówili "bujdy,baśnie".Usiadłam na ławce.Nagle ktoś usiadł koło mnie.
-Ładny dziś dzień czyż nie?-usłyszałam
Skinęłam głową tak dawno nie rozmawiałam z nikim.
<Ktoś?>
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Czułam się, jakby na moją klatkę piersiową spadł ogromny ciężar, który nie pozwalał mi oddychać. Nie mogłam złapać powietrza, a moje powieki same opadły. Dusiłam się.
Jakby spod wody słyszałam dwa męskie głosy. Wydawało mi się, że jeden znałam, ale nie mogłam skupić się na niczym innym, jak tylko na tym, by zacząć oddychać i pozbyć się tego ciężaru z mojego ciała.
Do tego ręka piekła mnie, jak gdyby była palona ogniem. Chciałam cokolwiek zrobić, ale nie mogłam się ruszyć.
(Jeremy?)
Jakby spod wody słyszałam dwa męskie głosy. Wydawało mi się, że jeden znałam, ale nie mogłam skupić się na niczym innym, jak tylko na tym, by zacząć oddychać i pozbyć się tego ciężaru z mojego ciała.
Do tego ręka piekła mnie, jak gdyby była palona ogniem. Chciałam cokolwiek zrobić, ale nie mogłam się ruszyć.
(Jeremy?)
Od Rose
Miałam dość tego więzienia. Chciałam stąd jak najszybciej uciec.
Przeszłam przez drzwi i wyszłam na korytarz.
Popatrzyłam dookoła czy nie ma żadnych strażników.
Na szczęście nikogo nie było.
Wyszłam szybko z budynku i poszłam w stronę amfiteatru.
Cały czas patrzyłam się za siebie czy strażnicy mnie nie gonią.
Nagle wpadłam na kogoś i upadłam na ziemie...
<Ktoś?>
Przeszłam przez drzwi i wyszłam na korytarz.
Popatrzyłam dookoła czy nie ma żadnych strażników.
Na szczęście nikogo nie było.
Wyszłam szybko z budynku i poszłam w stronę amfiteatru.
Cały czas patrzyłam się za siebie czy strażnicy mnie nie gonią.
Nagle wpadłam na kogoś i upadłam na ziemie...
<Ktoś?>
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Zacząłem się szamotać na krześle próbując się uwolnić. Patrzyłem na Nicole, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. Chciałem wziąć ją za rękę, przytulić, ale nie mogłem.
- Zostawcie ją.
- Spokojnie, zaraz o wszystkim zapomni. - powiedział naukowiec.
- Jak co zapomni? - spytałem zdekoncentrowany.
- Chociaż prościej, czy przeżuje. - zaśmiał się naukowiec, a ja spojrzałem z przerażeniem na Nicky.
(Nicole?)
- Zostawcie ją.
- Spokojnie, zaraz o wszystkim zapomni. - powiedział naukowiec.
- Jak co zapomni? - spytałem zdekoncentrowany.
- Chociaż prościej, czy przeżuje. - zaśmiał się naukowiec, a ja spojrzałem z przerażeniem na Nicky.
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Posłusznie usiadłam na krześle i pozwoliłam skuć się łańcuchami. Jeremy'ego też przykuli tam, gdzie wcześniej.
Naukowiec złapał mnie za rękę i wbił mi w nią igłę, by wstrzyknąć mi coś pod skórę.
(Jeremy?)
Naukowiec złapał mnie za rękę i wbił mi w nią igłę, by wstrzyknąć mi coś pod skórę.
(Jeremy?)
Od Rebecy C.D. Sage
Po długich poszukiwaniach jakiś informacji padałam z nóg. Byłam już tym wykończona. Zaczęłam się przechadzać między regałami i szafkami biblioteki. Za każdym razem mnie intrygowała. W końcu doszłam gdzieś na jej tyły, gdzie moją uwagę zwróciła księga na szafce. Nie leżała na półce tak jak inne. Wzięłam ją do reki i otworzyłam zaczynając czytać.
- Sage. - zawołałam przyjaciółkę.
- Masz coś? - spytała podchodząc do mnie.
- Tak. - odpowiedziałam czytając dalej tekst.
Podałam księgę przyjaciółce.
- Tu piszą, że kiedyś uciekł stąd pierworodny wampir. Pierwszy na świecie. Miał później potomstwo, które wyłapywali i zamykali tutaj za ni dowiedzieli się o sobie prawdy. - powiedziałam próbując do czegoś zmierzać.
- Chcesz powiedzieć że...
- Że możesz być jedną w jego córek? Tak. Bo by wyjaśniało dlaczego trafiłaś tu jako człowiek. - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać czy to może być prawda.
(Sage?)
- Sage. - zawołałam przyjaciółkę.
- Masz coś? - spytała podchodząc do mnie.
- Tak. - odpowiedziałam czytając dalej tekst.
Podałam księgę przyjaciółce.
- Tu piszą, że kiedyś uciekł stąd pierworodny wampir. Pierwszy na świecie. Miał później potomstwo, które wyłapywali i zamykali tutaj za ni dowiedzieli się o sobie prawdy. - powiedziałam próbując do czegoś zmierzać.
- Chcesz powiedzieć że...
- Że możesz być jedną w jego córek? Tak. Bo by wyjaśniało dlaczego trafiłaś tu jako człowiek. - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać czy to może być prawda.
(Sage?)
Od Jermey'ego C.D. Nicole
- Dziewczyna nic nie zrobiła. Pójdę z wami, ale ją zostawcie. - powiedziałem i puściłem Nicole odpychając ją.
- Nie. - zaprzeczyła.
- Idziecie oboje. - zdecydował strażnik i z innymi zaczęli nas prowadzić z powrotem.
- Miałaś odejść. - szepnąłem do Nicole.
- Nie bez ciebie.
- Ale jesteś uparta. - powiedziałem i weszliśmy do budynku z powrotem do tego samego pokoju.
(Nicole?)
- Nie. - zaprzeczyła.
- Idziecie oboje. - zdecydował strażnik i z innymi zaczęli nas prowadzić z powrotem.
- Miałaś odejść. - szepnąłem do Nicole.
- Nie bez ciebie.
- Ale jesteś uparta. - powiedziałem i weszliśmy do budynku z powrotem do tego samego pokoju.
(Nicole?)
Od Cataley C.D. Damiena
Roześmiałam się i strzepałam cały śnieg z twarzy i spojrzałam na Damiena.
- Jak mogłeś? - kucnęłam i rzuciłam w niego śniegiem.
Damien roześmiał się. Odwróciłam się i zaczęłam biec, ale już po chwili mnie złapał. Odwróciłam się twarzą do chłopaka i pocałowałam strzepując mu śnieg z włosów. Zapatrzyłam się w jego ciemne oczy i sama nie wiedziałam ile tu tak staliśmy. Wziąłem go za rękę i pociągnęłam w stronę amfiteatru, a dokładnie nad rzeczkę, która przepływała na terenie więzienia. Była cała zamarznięta, więc odważyłam się wejść na lód.
- Cat, uważaj.
- Woda jest zamarznięta. - uśmiechnęłam się i zaczęłam ślizgać.
Damien wszedł na lód i zaczął się ze mną ścigać. Kto by pomyślał, że śnieg tak zmienia ludzi. Złapałam się Damien by nie upaść, a on objął mnie w talii.
- Tu jest o wiele lepiej niż w górach. - uśmiechnęłam się, a po plecach przeszedł mi dreszcz.
- Co jest? - od razu to zauważył.
- Zimno. - powiedziałam i puściłam kolejne obłoczki pary, gdy zerwał się wiatr. Strażnicy z nów zwołali wszystkich do środka, bo miała się rozpętać burza. Wróciliśmy z Damien'em i poszliśmy do jego pokoju gdzie było o wiele cieplej.
(Damien?)
- Jak mogłeś? - kucnęłam i rzuciłam w niego śniegiem.
Damien roześmiał się. Odwróciłam się i zaczęłam biec, ale już po chwili mnie złapał. Odwróciłam się twarzą do chłopaka i pocałowałam strzepując mu śnieg z włosów. Zapatrzyłam się w jego ciemne oczy i sama nie wiedziałam ile tu tak staliśmy. Wziąłem go za rękę i pociągnęłam w stronę amfiteatru, a dokładnie nad rzeczkę, która przepływała na terenie więzienia. Była cała zamarznięta, więc odważyłam się wejść na lód.
- Cat, uważaj.
- Woda jest zamarznięta. - uśmiechnęłam się i zaczęłam ślizgać.
Damien wszedł na lód i zaczął się ze mną ścigać. Kto by pomyślał, że śnieg tak zmienia ludzi. Złapałam się Damien by nie upaść, a on objął mnie w talii.
- Tu jest o wiele lepiej niż w górach. - uśmiechnęłam się, a po plecach przeszedł mi dreszcz.
- Co jest? - od razu to zauważył.
- Zimno. - powiedziałam i puściłam kolejne obłoczki pary, gdy zerwał się wiatr. Strażnicy z nów zwołali wszystkich do środka, bo miała się rozpętać burza. Wróciliśmy z Damien'em i poszliśmy do jego pokoju gdzie było o wiele cieplej.
(Damien?)
od Sage C.D Rebecy
Spojrzałam na przyjaciółkę i lekko się uśmiechnęłam zadowolona.
-Ale jednak niektóre wizje, nie są atutami -westchnęłam
Uśmiech znikł mi z twarzy i zauważyłam,że Rebece też zrzedła mina.
-Faktycznie-przyznała
Skinęłam głową jednak , nie mogłam znów zacząć się załamywać, miałam ochotę iść do tej biblioteki.
-Rebeca, chodź-pociągnęłam ją.
Wyszłyśmy niepostrzeżenie z celi i poszłyśmy szybkim krokiem do tej biblioteki.
Nie przeszukałyśmy jej całej, a naukowcy i strażnicy na pewno czegoś nie wiedzieli.
To stary zamek ,który na 100% ma różne tajemnice, ale oni po prostu pewnie byli za głupi by je odkryć.
Weszłyśmy do środka i zaczęłam przeszukiwać różne książki jakie wpadły mi w rence.
-Jesteś pewna ,że tu coś znajdziemy?-zapytała przyjaciółka
Odwróciłam się do niej ,jednak wzrok miałam wbity w książkę i czytałam jej strony.
-Mam przynajmniej taką nadzieję -odparłam
(Rebeca?)
-Ale jednak niektóre wizje, nie są atutami -westchnęłam
Uśmiech znikł mi z twarzy i zauważyłam,że Rebece też zrzedła mina.
-Faktycznie-przyznała
Skinęłam głową jednak , nie mogłam znów zacząć się załamywać, miałam ochotę iść do tej biblioteki.
-Rebeca, chodź-pociągnęłam ją.
Wyszłyśmy niepostrzeżenie z celi i poszłyśmy szybkim krokiem do tej biblioteki.
Nie przeszukałyśmy jej całej, a naukowcy i strażnicy na pewno czegoś nie wiedzieli.
To stary zamek ,który na 100% ma różne tajemnice, ale oni po prostu pewnie byli za głupi by je odkryć.
Weszłyśmy do środka i zaczęłam przeszukiwać różne książki jakie wpadły mi w rence.
-Jesteś pewna ,że tu coś znajdziemy?-zapytała przyjaciółka
Odwróciłam się do niej ,jednak wzrok miałam wbity w książkę i czytałam jej strony.
-Mam przynajmniej taką nadzieję -odparłam
(Rebeca?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
- Pożałujecie tego - warknął ten, którego Jeremy uderzył.
- To trzeba było uważać - odpyskowałam mu. - Dajcie nam spokój.
- Idziecie. Już - warknął na nas.
Uścisnęłam mocno dłoń Jeremy'ego.
(Jeremy?)
- To trzeba było uważać - odpyskowałam mu. - Dajcie nam spokój.
- Idziecie. Już - warknął na nas.
Uścisnęłam mocno dłoń Jeremy'ego.
(Jeremy?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem w oczy dziewczyny i tym razem to ja ją pocałowałem.
-Ale to moje przeznaczenie....-szepnąłem
-Co zginąć przeze mnie?-zapytała
-Może...ale bardziej chronić Cię -wyjaśniłem
Cataleya spojrzała na mnie zszokowana i nie wiedziała za bardzo co powiedzieć.
Ja tylko się uśmiechnąłem i zaraz dostałem dużą dawkę śniegu w twarz.
-Trudno nie pozwolę Ci się tak narażać -odparła obojętnie.
Strzepałem śnieg z twarzy, a Cat zaczęła uciekać. Szybko podniosłem się ze śniegu i pognałem za nią.
-No chodź tu!-zaśmiałem się
Dziewczyna gdy miała jak rzucała we mnie śniegiem, w końcu złapałem ją w talii.
-Mam Cię -szepnąłem jej do ucha i pocałowałem.
Po chwili oboje zaczęliśmy się głośno śmiać, w sumie zachowywaliśmy się jak dzieci.
No,ale cóż w naszym wieku nie możemy? Nie mamy tu zbytnio rozrywki.
Spojrzałem na Cat i uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna znów chciała we mnie rzucić śniegiem , jednak szybko złapałem ją za rękę i zacząłem przykładać do jej twarzy.
-Nie , nie!-zaczęła się śmiać
-O tak-odparłem z uśmiechem
W końcu udało mi się i Cat miała twarz w śniegu tak jak ja wcześniej.
(Cataleya?)
-Ale to moje przeznaczenie....-szepnąłem
-Co zginąć przeze mnie?-zapytała
-Może...ale bardziej chronić Cię -wyjaśniłem
Cataleya spojrzała na mnie zszokowana i nie wiedziała za bardzo co powiedzieć.
Ja tylko się uśmiechnąłem i zaraz dostałem dużą dawkę śniegu w twarz.
-Trudno nie pozwolę Ci się tak narażać -odparła obojętnie.
Strzepałem śnieg z twarzy, a Cat zaczęła uciekać. Szybko podniosłem się ze śniegu i pognałem za nią.
-No chodź tu!-zaśmiałem się
Dziewczyna gdy miała jak rzucała we mnie śniegiem, w końcu złapałem ją w talii.
-Mam Cię -szepnąłem jej do ucha i pocałowałem.
Po chwili oboje zaczęliśmy się głośno śmiać, w sumie zachowywaliśmy się jak dzieci.
No,ale cóż w naszym wieku nie możemy? Nie mamy tu zbytnio rozrywki.
Spojrzałem na Cat i uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna znów chciała we mnie rzucić śniegiem , jednak szybko złapałem ją za rękę i zacząłem przykładać do jej twarzy.
-Nie , nie!-zaczęła się śmiać
-O tak-odparłem z uśmiechem
W końcu udało mi się i Cat miała twarz w śniegu tak jak ja wcześniej.
(Cataleya?)
Od Rebecy C.D. Sage
Usiadłam koło Sage. Dziewczyna zamknęła oczy i próbowała się uspokoić.
- Już dobrze Sage. - szepnęłam przytulając ją.
- Nic nie jest dobrze.
- Własnie że nie. Masz tu mnie i wiele innych osób. Na przykład Damona, kiedy z nim ostatnio rozmawiałaś?
- Nie pamiętam. - szepnęła.
- No widzisz? Może on coś wie.
- Może. - szepnęła i wyprostowała się. Od razu się uśmiechnęłam. Ja też nie mogłam się pogodzić z tym, że zostałam diablicą. To też było dla mnie coś nowego, ale udało mi się z tym pogodzić i żyć.
- Taka zmiana nie oznacza nic złego. Czasami jest nawet lepiej. - uśmiechnęłam się przypominając sobie siebie w Piekle.
- Tyle że naukowcy będą się mną interesować.
- I zyskasz nowe moce. Już umiesz zahipnotyzować kogoś.
- Racja. - uśmiechnęła się.
- I o to chodzi. Trzeba znaleźć po prostu jakieś atuty tego.
(Sage?)
- Już dobrze Sage. - szepnęłam przytulając ją.
- Nic nie jest dobrze.
- Własnie że nie. Masz tu mnie i wiele innych osób. Na przykład Damona, kiedy z nim ostatnio rozmawiałaś?
- Nie pamiętam. - szepnęła.
- No widzisz? Może on coś wie.
- Może. - szepnęła i wyprostowała się. Od razu się uśmiechnęłam. Ja też nie mogłam się pogodzić z tym, że zostałam diablicą. To też było dla mnie coś nowego, ale udało mi się z tym pogodzić i żyć.
- Taka zmiana nie oznacza nic złego. Czasami jest nawet lepiej. - uśmiechnęłam się przypominając sobie siebie w Piekle.
- Tyle że naukowcy będą się mną interesować.
- I zyskasz nowe moce. Już umiesz zahipnotyzować kogoś.
- Racja. - uśmiechnęła się.
- I o to chodzi. Trzeba znaleźć po prostu jakieś atuty tego.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Patrzyłem na nią przez chwilę z wątpieniem, ale w końcu odpuściłem. Westchnąłem i pocałowałem ją.
- I tak nie uciekniesz? - spytałem znając odpowiedź.
Nicole przez chwilę się zastanawiała, ale przytaknęła głową.
- I co ja mam z tobą zrobić uparciuchu? - spytałem przytulając ją.
- Nie zostawisz mnie, to była też moja wina, bo uciekłam. Jeśli przyjdą to idę z tobą. - uparła się. W tym momencie usłyszeliśmy za sobą kroki. Wyjrzałem zza drzewa widząc strażników, którzy szli w naszym kierunku.
(Nicole?)
- I tak nie uciekniesz? - spytałem znając odpowiedź.
Nicole przez chwilę się zastanawiała, ale przytaknęła głową.
- I co ja mam z tobą zrobić uparciuchu? - spytałem przytulając ją.
- Nie zostawisz mnie, to była też moja wina, bo uciekłam. Jeśli przyjdą to idę z tobą. - uparła się. W tym momencie usłyszeliśmy za sobą kroki. Wyjrzałem zza drzewa widząc strażników, którzy szli w naszym kierunku.
(Nicole?)
Od Cataley C.D. Damiena
Prychnęłam rozbawiona i uśmiechnęłam się spuszczając wzrok. Damien siedział przy mnie dopóki naukowcy mnie nie odpięli od wszystkich tych urządzeń i kajdanek. Rozmasowałam nadgarstki siadając na łóżku.
- Możecie iść, ale dla jej bezpieczeństwa nie uciekajcie już. - powiedział tylko naukowiec,a strażnicy nas wyprowadzili. Damien od razu mnie przytrzymał i szliśmy korytarzem na dwór. Zaskoczyło mnie to ile tu śniegu.
- Ale kiedy? - szeptałam puszczając obłoczki pary.
- Mówiłem ci o tym.
- Gdy tam jest upał, to tu spadł śnieg. - uśmiechnęłam się i kucnęłam.
Wzięłam trochę puchatego śniegu na ręce i dmuchnęłam rozpryskując go. Roześmiałam się i spojrzałam w czułe oczy Damiena. Czułam, że się martwi, bo sama się martwiłam. Nagle podszedł do mnie i przytulił do siebie.
- Zrobię wszystko byś dostała ten antybiotyk.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nie, jeśli skończy się to naszą rozłąką lub torturami.
- Cataleya, wiesz że...
- Nie, nie pozwolę ci. - powiedziałam i zacisnęłam palce na jego koszulce. - Użyję mocy by cię powstrzymać.
- Osłabniesz.
- Ty byłeś w stanie wiele dla mnie zrobić, gdy byłeś słaby. - przypomniałam mu i go pocałowałam.
(Damien?)
- Możecie iść, ale dla jej bezpieczeństwa nie uciekajcie już. - powiedział tylko naukowiec,a strażnicy nas wyprowadzili. Damien od razu mnie przytrzymał i szliśmy korytarzem na dwór. Zaskoczyło mnie to ile tu śniegu.
- Ale kiedy? - szeptałam puszczając obłoczki pary.
- Mówiłem ci o tym.
- Gdy tam jest upał, to tu spadł śnieg. - uśmiechnęłam się i kucnęłam.
Wzięłam trochę puchatego śniegu na ręce i dmuchnęłam rozpryskując go. Roześmiałam się i spojrzałam w czułe oczy Damiena. Czułam, że się martwi, bo sama się martwiłam. Nagle podszedł do mnie i przytulił do siebie.
- Zrobię wszystko byś dostała ten antybiotyk.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nie, jeśli skończy się to naszą rozłąką lub torturami.
- Cataleya, wiesz że...
- Nie, nie pozwolę ci. - powiedziałam i zacisnęłam palce na jego koszulce. - Użyję mocy by cię powstrzymać.
- Osłabniesz.
- Ty byłeś w stanie wiele dla mnie zrobić, gdy byłeś słaby. - przypomniałam mu i go pocałowałam.
(Damien?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na Cat z żalem i chciałem się uwolnić.
-Może mnie ktoś rozwiązać?!-warknąłem
Naukowiec podszedł do mnie niechętnie i rozwiązał mi sznury.
Szybkim ruchem znalazłem się obok Cataley i przytuliłem ją lekko do siebie.
Dziewczyna objęła mnie i momentalnie się rozpłakała.
-Nie płacz ,spokojnie-gładziłem ją po włosach.
-Damien, jestem królikiem doświadczalnym!-wyłkała
Kołysałem się z nią delikatnie,żeby się tylko uspokoiła.
-Nie tylko ty........wszyscy jesteśmy-szepnąłem
Cat znów zaczęła płakać, a ja mocniej ją przytuliłem,ale z umiarem.
Trochę denerwowało mnie to,ze nie mogę leczyć Cataleyę. Chciałem to zrobić,ale jak jej to tylko zaszkodzi to nie mam takiego zamiaru. Chcę ,żeby ona żyła,ale muszę ich namówić by jej dali antybiotyk.
Nie chcę,żeby na każde nasze wyjście, ona słabła i miała jakieś okropne skutki uboczne.
Kocham ją i zrobię dla niej wszystko, dosłownie, tak jak ona robi to dla mnie.
Chociaż czasami jednak w brew mojej woli, no cóż nie moja wina,że jest uparta......
Uśmiechnąłem się lekko, na tą myśl i spojrzałem Cat prosto w jej cudowne oczy.
-Nie płacz już, przecież jestem przy tobie-otarłem jej łzy z uśmiechem.
Pogładziłem dziewczynę po policzku, a ona zatrzymała moją rękę, swoją.
-Wiem o tym-szepnęła
-To jak wiesz, to proszę mi już tu nie płakać-zaśmiałem się lekko
Dziewczyna odwzajemniła mój śmiech i uśmiechnęła się w moją stronę.
-Właśnie tak-odpowiedziałem-Uśmiechaj się,bo nienawidzę kiedy się smucisz.......
(Cataleya?)
-Może mnie ktoś rozwiązać?!-warknąłem
Naukowiec podszedł do mnie niechętnie i rozwiązał mi sznury.
Szybkim ruchem znalazłem się obok Cataley i przytuliłem ją lekko do siebie.
Dziewczyna objęła mnie i momentalnie się rozpłakała.
-Nie płacz ,spokojnie-gładziłem ją po włosach.
-Damien, jestem królikiem doświadczalnym!-wyłkała
Kołysałem się z nią delikatnie,żeby się tylko uspokoiła.
-Nie tylko ty........wszyscy jesteśmy-szepnąłem
Cat znów zaczęła płakać, a ja mocniej ją przytuliłem,ale z umiarem.
Trochę denerwowało mnie to,ze nie mogę leczyć Cataleyę. Chciałem to zrobić,ale jak jej to tylko zaszkodzi to nie mam takiego zamiaru. Chcę ,żeby ona żyła,ale muszę ich namówić by jej dali antybiotyk.
Nie chcę,żeby na każde nasze wyjście, ona słabła i miała jakieś okropne skutki uboczne.
Kocham ją i zrobię dla niej wszystko, dosłownie, tak jak ona robi to dla mnie.
Chociaż czasami jednak w brew mojej woli, no cóż nie moja wina,że jest uparta......
Uśmiechnąłem się lekko, na tą myśl i spojrzałem Cat prosto w jej cudowne oczy.
-Nie płacz już, przecież jestem przy tobie-otarłem jej łzy z uśmiechem.
Pogładziłem dziewczynę po policzku, a ona zatrzymała moją rękę, swoją.
-Wiem o tym-szepnęła
-To jak wiesz, to proszę mi już tu nie płakać-zaśmiałem się lekko
Dziewczyna odwzajemniła mój śmiech i uśmiechnęła się w moją stronę.
-Właśnie tak-odpowiedziałem-Uśmiechaj się,bo nienawidzę kiedy się smucisz.......
(Cataleya?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
- Nie ma mowy - wyszeptałam. - Zostaję.
- Nicky... - zaczął. - Musisz mi to obiecać.
Westchnęłam głęboko. Powiem mu wszystko, czego teraz będzie chciał, ale stosowanie się do tego to co innego.
- Obiecaj - powiedział twardo.
Jeśli składa się obietnicę, mimo iż się wie, że i tak się jej nie dotrzyma, to i tak nie jest ważna, prawda?, pomyślałam. Więc mogę obiecać.
- Tak, obiecuję.
(Jeremy?)
- Nicky... - zaczął. - Musisz mi to obiecać.
Westchnęłam głęboko. Powiem mu wszystko, czego teraz będzie chciał, ale stosowanie się do tego to co innego.
- Obiecaj - powiedział twardo.
Jeśli składa się obietnicę, mimo iż się wie, że i tak się jej nie dotrzyma, to i tak nie jest ważna, prawda?, pomyślałam. Więc mogę obiecać.
- Tak, obiecuję.
(Jeremy?)
od Sage C.D Rebecy
Strasznie dziwiło mnie zachowanie naukowca.
Jednak przed drzwiami spotkałyśmy strażników.
-Do kąt?-zagrodził mi drogę Gloss
-Rayan nas puścił-odparłam obojętnie
Gloss niechętnie mnie przepuścił, a ja sprawnie go ominęłam i poszłam za Rebecą.
Odwróciłam się ostatni raz i zerknęłam na wkurzonych strażników.
Trochę przerażała mnie ta myśl,o tym wszystkim co się ostatnio działo.
Jakim cudem oni o tym wszystkim wiedzą, co się ze mną dzieje.
Ja nawet nie prosiłam się o taką przemianę czy co to w ogóle jest?
To wszystko jest takie dziwne, cały czas nurtowały mnie pytania.
Weszłyśmy nagle do pokoju Rebecy, a ja zrezygnowana na łóżku.
-Co jest?-zapytała
-Rebeca, kim ja tak na prawdę jestem? Co się ze mną dzieje?-zapytałam łapiąc się za głowę.
(Rebeca?)
Jednak przed drzwiami spotkałyśmy strażników.
-Do kąt?-zagrodził mi drogę Gloss
-Rayan nas puścił-odparłam obojętnie
Gloss niechętnie mnie przepuścił, a ja sprawnie go ominęłam i poszłam za Rebecą.
Odwróciłam się ostatni raz i zerknęłam na wkurzonych strażników.
Trochę przerażała mnie ta myśl,o tym wszystkim co się ostatnio działo.
Jakim cudem oni o tym wszystkim wiedzą, co się ze mną dzieje.
Ja nawet nie prosiłam się o taką przemianę czy co to w ogóle jest?
To wszystko jest takie dziwne, cały czas nurtowały mnie pytania.
Weszłyśmy nagle do pokoju Rebecy, a ja zrezygnowana na łóżku.
-Co jest?-zapytała
-Rebeca, kim ja tak na prawdę jestem? Co się ze mną dzieje?-zapytałam łapiąc się za głowę.
(Rebeca?)
Od Rebecy C.D. Gabriela
Gabriel siedział przy mnie, a ja ściskałam jego dłoń za każdym razem gdy miałam skurcz. Po paru godzinach stały się częstsze i w następowały w równym czasie. Oddychałam miarowo.
- Przyniosę wszystko. - powiedział i wstał.
Gabriel wyszedł szybko po wodę, a ja miałam ochotę krzyczeć. Czułam jak by ogień parzył mnie u dołu brzucha. Nie mogłam znaleźć żadnej dobrej pozycji, więc gdy przetrzymałam skurcz w połowie usiadłam, a w połowie leżałam oparta o ścianę. Gdy Gabriel wrócił przysunął sobie wszystko bliżej mnie.
- Pomóż mi wstać. - poprosiłam.
- Lepiej nie.
- Proszę, nie mogę teraz leżeć. - powiedziałam patrząc na niego. Gabriel westchnął i pomógł mi wstać. Zaczęłam oddychać głęboko i chodzić, co pomagało trochę w bólu. Gabriel cały czas był przy mnie i przytrzymywał, co 5 minut. Słońce już dawno przeszło nad nami, więc minęło południe. To wszystko trwało już może z 5, 6 godzin. Byłam wykończona, aż w końcu Gabriel pomógł mi usiąść z powrotem na kocu. Ściągnął moje spodnie i bieliznę i przysunął sobie koc i ręczniki, podobnie wodę i wszystko co potrzebował.
- Jesteś gotowa?
- Nigdy nie jestem na to. - powiedziałam i położyłam dłoń na brzuchu. Był cały napięty. Oddychałam głęboko, jednak nie powstrzymałam się przed krzykiem. Ból był nie do wytrzymania. Gabriel zaczął mnie uspokajać, bo myśl porodu przerażał mnie, zwłaszcza teraz gdy się zaczął.
(Gabriel?)
- Przyniosę wszystko. - powiedział i wstał.
Gabriel wyszedł szybko po wodę, a ja miałam ochotę krzyczeć. Czułam jak by ogień parzył mnie u dołu brzucha. Nie mogłam znaleźć żadnej dobrej pozycji, więc gdy przetrzymałam skurcz w połowie usiadłam, a w połowie leżałam oparta o ścianę. Gdy Gabriel wrócił przysunął sobie wszystko bliżej mnie.
- Pomóż mi wstać. - poprosiłam.
- Lepiej nie.
- Proszę, nie mogę teraz leżeć. - powiedziałam patrząc na niego. Gabriel westchnął i pomógł mi wstać. Zaczęłam oddychać głęboko i chodzić, co pomagało trochę w bólu. Gabriel cały czas był przy mnie i przytrzymywał, co 5 minut. Słońce już dawno przeszło nad nami, więc minęło południe. To wszystko trwało już może z 5, 6 godzin. Byłam wykończona, aż w końcu Gabriel pomógł mi usiąść z powrotem na kocu. Ściągnął moje spodnie i bieliznę i przysunął sobie koc i ręczniki, podobnie wodę i wszystko co potrzebował.
- Jesteś gotowa?
- Nigdy nie jestem na to. - powiedziałam i położyłam dłoń na brzuchu. Był cały napięty. Oddychałam głęboko, jednak nie powstrzymałam się przed krzykiem. Ból był nie do wytrzymania. Gabriel zaczął mnie uspokajać, bo myśl porodu przerażał mnie, zwłaszcza teraz gdy się zaczął.
(Gabriel?)
Od Gabriela C.D. Rebecy
[...] Dokładnie upiekłem zwierzynę, by nie było ani trochę surowe, co mogłoby zagrozić zdrowiu naszych dzieci. Podałem jeden szaszłyk Rebece.
- Smacznego - powiedziałem, uśmiechając się do niej delikatnie. Wziąłem jednego króliczka dla siebie i usiadłem za plecami dziewczyny. Rebeca oparła się o moją klatkę piersiową.
- Dziękuję, że tak się mną zajmujesz - odezwała się.
- To mój obowiązek. Chcąc, nie chcąc, wpakowałem Cię w to bez Twojej woli - westchnąłem, przeczesując blond włosy.
- Ale to samo można powiedzieć o Tobie - sprzeciwiła się Rebeca. - Ciebie też nikt nie pytał o zdanie.
- To co innego. Ja nie będę rodził i nie zostanę matką dla dzieci, których ojca praktycznie nie znam - zauważyłem. Rebeca odwróciła się i dotknęła mojego policzka.
- Gabriel, ja Cię znam. Te dzieci były naszym przeznaczeniem. Losem, który nam utkano - szepnęła i zamknęła mi usta niespodziewanym pocałunkiem. Spojrzałem na nią zaskoczony, odrywając od niej swoje usta. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Nagle twarz Rebecy wykrzywił grymas bólu.
- Co Ci jest? - spytałem natychmiast, zaniepokojony.
- To nic. Naprawdę - zapewniła mnie szybko, ale jej nie uwierzyłem. Ułożyłem jej ciało na kocu, klękając przy niej.
- Rebeco, masz skurcze? - chwyciłem ją za rękę. - Tak czy nie?
- Tak - wydusiła. - Ale nie są częste. To jeszcze nie teraz.
- Spokojnie. Jestem z Tobą. Spójrz na mnie - rozkazałem. Rebeca zrobiła to i w jej oczach ujrzałem łzy.
- Gabriel, ja nie chcę już. Boję się - jęknęła. Pokiwałem ze zrozumieniem głową i przytuliłem ją, na ile pozwalał nam nabrzmiały brzuch Rebecy.
- Będzie dobrze - powiedziałem. - Jestem z Tobą, pamiętaj.
(Rebeca?)
- Smacznego - powiedziałem, uśmiechając się do niej delikatnie. Wziąłem jednego króliczka dla siebie i usiadłem za plecami dziewczyny. Rebeca oparła się o moją klatkę piersiową.
- Dziękuję, że tak się mną zajmujesz - odezwała się.
- To mój obowiązek. Chcąc, nie chcąc, wpakowałem Cię w to bez Twojej woli - westchnąłem, przeczesując blond włosy.
- Ale to samo można powiedzieć o Tobie - sprzeciwiła się Rebeca. - Ciebie też nikt nie pytał o zdanie.
- To co innego. Ja nie będę rodził i nie zostanę matką dla dzieci, których ojca praktycznie nie znam - zauważyłem. Rebeca odwróciła się i dotknęła mojego policzka.
- Gabriel, ja Cię znam. Te dzieci były naszym przeznaczeniem. Losem, który nam utkano - szepnęła i zamknęła mi usta niespodziewanym pocałunkiem. Spojrzałem na nią zaskoczony, odrywając od niej swoje usta. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Nagle twarz Rebecy wykrzywił grymas bólu.
- Co Ci jest? - spytałem natychmiast, zaniepokojony.
- To nic. Naprawdę - zapewniła mnie szybko, ale jej nie uwierzyłem. Ułożyłem jej ciało na kocu, klękając przy niej.
- Rebeco, masz skurcze? - chwyciłem ją za rękę. - Tak czy nie?
- Tak - wydusiła. - Ale nie są częste. To jeszcze nie teraz.
- Spokojnie. Jestem z Tobą. Spójrz na mnie - rozkazałem. Rebeca zrobiła to i w jej oczach ujrzałem łzy.
- Gabriel, ja nie chcę już. Boję się - jęknęła. Pokiwałem ze zrozumieniem głową i przytuliłem ją, na ile pozwalał nam nabrzmiały brzuch Rebecy.
- Będzie dobrze - powiedziałem. - Jestem z Tobą, pamiętaj.
(Rebeca?)
od Nyks C.D Bargeona
Wybiegłam szybko z jego celi i pobiegłam do swojej.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym co się przed kilkoma minutami stało.
Ale jednak zaraz myśląc o tym wybuchłam śmiechem.
-Jaką ja musiałam mieć minę -zaśmiałam się
To było takie głupie, a jeszcze jego miny i w ogóle.
Jeszcze w sumie fakt nigdy nie widziałam nagiego Boga ,ale człowieka już akurat tak.
Siedziałam tak śmiejąc się przez dłuższy czas,ale w końcu musiałam przestać.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę ,a następnie położyłam się.
Ostatnio brakowało mi dobrego snu,więc musiałam w końcu go "zażyć".
Postanowiłam w końcu nie peszyć się i nie wkurzać na wszystko co Bargeon robi.
Jestem w końcu córką Hades'a a on i Persefona nie tak mnie wychowali.
*Następnego dnia*
Wstałam wcześnie rano i ubrałam się na śniadanie. Jeszcze przed snem przypomniałam sobie,że Darcy szła do Bargeona, wczoraj gdy wybiegłam od niego.
Zeszłam pośpiesznie na dół i udałam się prosto do jadalni.
Wzięłam sobie sałatkę i do tego grzanki i usiadłam trochę w oddalonym stoliku od reszty.
Zaraz dosiadł się do mnie Bargeon, spojrzałam na niego obojętnie.
-Hej-odparł
-Cześć, jak tam z Darcy? Noc była upojna?-zaśmiałam się
(Bargeon?)
Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym co się przed kilkoma minutami stało.
Ale jednak zaraz myśląc o tym wybuchłam śmiechem.
-Jaką ja musiałam mieć minę -zaśmiałam się
To było takie głupie, a jeszcze jego miny i w ogóle.
Jeszcze w sumie fakt nigdy nie widziałam nagiego Boga ,ale człowieka już akurat tak.
Siedziałam tak śmiejąc się przez dłuższy czas,ale w końcu musiałam przestać.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę ,a następnie położyłam się.
Ostatnio brakowało mi dobrego snu,więc musiałam w końcu go "zażyć".
Postanowiłam w końcu nie peszyć się i nie wkurzać na wszystko co Bargeon robi.
Jestem w końcu córką Hades'a a on i Persefona nie tak mnie wychowali.
*Następnego dnia*
Wstałam wcześnie rano i ubrałam się na śniadanie. Jeszcze przed snem przypomniałam sobie,że Darcy szła do Bargeona, wczoraj gdy wybiegłam od niego.
Zeszłam pośpiesznie na dół i udałam się prosto do jadalni.
Wzięłam sobie sałatkę i do tego grzanki i usiadłam trochę w oddalonym stoliku od reszty.
Zaraz dosiadł się do mnie Bargeon, spojrzałam na niego obojętnie.
-Hej-odparł
-Cześć, jak tam z Darcy? Noc była upojna?-zaśmiałam się
(Bargeon?)
poniedziałek, 27 stycznia 2014
od Bargeona C.D Nyks
[...] Leżąc czekałem na Nyks. Gdy w końcu
wyszła z łazienki, starannie ominęła krzesło, ale nie zauważyła
zalegającej na podłodze książki. Potknęła się i poleciałaby jak długa,
gdybym w ostatniej chwili jej nie złapał. Ostrożnie ją postawiłem na
podłodze.
- Wszystko w porządku? - spytałem. Wzrok Nyks pobiegł w dół, między moje nogi. Momentalnie spłonęła rumieńcem, widząc moje przyrodzenie. W myślach skarciłem się, że jestem nagi, a w rzeczywistości parsknąłem śmiechem.
- Przepraszam - wymamrotałem, ale widząc jej minę, nie potrafiłem przestać się śmiać. Puściłem Nyks i podszedłem do szafki.
- Ja.. - chciała ucieć, ale wstałem i zatrzymałem ją swoim ciałem. Nyks krzyknęła, gdy jej dłoń dotknęła przez przypadek mojej męskości, a ja po raz kolejny się roześmiałem. Nyks wyminęła mnie i wybiegła z mojej celi, zostawiając mnie samego. Ubrałem szybko bokserki i położyłem się do łóżka, z zamiarem snu.
- Z jakim przerażeniem ona biegła - odezwała się Darcy, wchodząc do mojego pokoju. Podniosłem się na łóżku.
- Nic jej nie zrobiłem - zapewniłem od razu.
- Znam to spojrzenie - mruknęła strażniczka, rozbierając się. - Po raz pierwszy widziała czyjegoś penisa.
- Twierdzisz, że dziewica? - spytałem z nieskrywanym zaskoczeniem.
- Tak - odparła Darcy i usiadła naga na moich biodrach. Wcześniej zdążyłem zdjąć bokserki, więc chwyciła mnie brutalnie za męskość.
- Masz mi go wsadzić, natychmiast - warknęła, rozkazując mi. Chwilę później ciszę przerwał jej głośny krzyk.
(Nyks?)
- Wszystko w porządku? - spytałem. Wzrok Nyks pobiegł w dół, między moje nogi. Momentalnie spłonęła rumieńcem, widząc moje przyrodzenie. W myślach skarciłem się, że jestem nagi, a w rzeczywistości parsknąłem śmiechem.
- Przepraszam - wymamrotałem, ale widząc jej minę, nie potrafiłem przestać się śmiać. Puściłem Nyks i podszedłem do szafki.
- Ja.. - chciała ucieć, ale wstałem i zatrzymałem ją swoim ciałem. Nyks krzyknęła, gdy jej dłoń dotknęła przez przypadek mojej męskości, a ja po raz kolejny się roześmiałem. Nyks wyminęła mnie i wybiegła z mojej celi, zostawiając mnie samego. Ubrałem szybko bokserki i położyłem się do łóżka, z zamiarem snu.
- Z jakim przerażeniem ona biegła - odezwała się Darcy, wchodząc do mojego pokoju. Podniosłem się na łóżku.
- Nic jej nie zrobiłem - zapewniłem od razu.
- Znam to spojrzenie - mruknęła strażniczka, rozbierając się. - Po raz pierwszy widziała czyjegoś penisa.
- Twierdzisz, że dziewica? - spytałem z nieskrywanym zaskoczeniem.
- Tak - odparła Darcy i usiadła naga na moich biodrach. Wcześniej zdążyłem zdjąć bokserki, więc chwyciła mnie brutalnie za męskość.
- Masz mi go wsadzić, natychmiast - warknęła, rozkazując mi. Chwilę później ciszę przerwał jej głośny krzyk.
(Nyks?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Przez chwilę milczałem myśląc co jej odpowiedzieć.
- Wtedy ty będziesz bezpieczna.
- Wcale nie, po prostu ty znikniesz. - powiedziała, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Gdy tylko zaczęły spływać po jej policzkach otarłem je.
- Nie płacz, nie zostawię cię.
- Obiecujesz? - spytała.
- Obiecuję. - przyrzekłem i ją pocałowałem. - Ale jeśli strażnicy po mnie przyjdą po prostu odejdź. Nie chcę by i ciebie złapali przeze mnie. - przytuliłem ją mocno, a Nicky zaczęła płakać.
(Nicole?)
- Wtedy ty będziesz bezpieczna.
- Wcale nie, po prostu ty znikniesz. - powiedziała, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Gdy tylko zaczęły spływać po jej policzkach otarłem je.
- Nie płacz, nie zostawię cię.
- Obiecujesz? - spytała.
- Obiecuję. - przyrzekłem i ją pocałowałem. - Ale jeśli strażnicy po mnie przyjdą po prostu odejdź. Nie chcę by i ciebie złapali przeze mnie. - przytuliłem ją mocno, a Nicky zaczęła płakać.
(Nicole?)
Od Cataley C.D. Damiena
- Chyba nie masz zamiaru wrócić do więzienia? - spytałam nie dowierzając. Albo po prostu nie chciałam w to uwierzyć.
- Tylko oni będą mogli cię uleczyć. - westchnął.
Zerwałam się z ziemi chcąc się sprzeciwić, ale poczułam tylko jak nogi się pode mną uginają i upadam tracąc przytomność. Usłyszałam tylko głos Damiena i szum skrzydeł.
(...) Jak przez mgłę słyszałam głosy. Rozpoznałam głos Damiena i jakiś mężczyzn. Byliśmy w więzieniu, a Damien mnie niósł. Później znów zemdlałam, a gdy się ocknęłam leżałam w jakimś pokoju, Damien siedział przykuty do krzesła obok mnie, a dookoła chodzili naukowcy.
- Obudziła się. - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Damien spojrzał na mnie i odetchnął z ulgą.
- Co się stało? - spytałam.
- Zemdlałaś. Przyleciałem jak najszybciej do więzienia, by mogli ci pomóc.
Czyli jednak. Znów byliśmy uwięzieni. Naukowiec podszedł do mnie i wstrzyknął mi coś, co strasznie piekło.
- Myśleliśmy, że wrócicie szybciej. Wtedy skutki uboczne by nie nastąpiły.
- Skutki uboczne? - szepnęłam i spojrzałam na naukowca i Damiena.
- Ostatnim razem wstrzyknęliśmy ci jeden wirus, by zobaczyć jak reagujesz na niego. - zaczął wyjaśniać naukowiec. - Podawaliśmy ci też leki na niego, ale gdy uciekliście nie mieliśmy jak panować nad tym i odczuwałaś skutki tego wszystkiego.
Zaniemówiłam. Byłam jakimś doświadczeniem? Spojrzałam na Damiena, który siedział i patrzył na mnie ze smutkiem. Nie mogliśmy stąd uciekać, bo mogło się to źle skończyć. Naukowiec widząc jak na siebie patrzymy zaśmiał się.
- Nawet nie myśl, by ją uleczać. Gdy to będziesz robić możesz to tylko pogorszyć. Jedynie my mamy antybiotyk. - powiedział i odszedł do strażników i reszty naukowców, a ja poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
(Damien?)
- Tylko oni będą mogli cię uleczyć. - westchnął.
Zerwałam się z ziemi chcąc się sprzeciwić, ale poczułam tylko jak nogi się pode mną uginają i upadam tracąc przytomność. Usłyszałam tylko głos Damiena i szum skrzydeł.
(...) Jak przez mgłę słyszałam głosy. Rozpoznałam głos Damiena i jakiś mężczyzn. Byliśmy w więzieniu, a Damien mnie niósł. Później znów zemdlałam, a gdy się ocknęłam leżałam w jakimś pokoju, Damien siedział przykuty do krzesła obok mnie, a dookoła chodzili naukowcy.
- Obudziła się. - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Damien spojrzał na mnie i odetchnął z ulgą.
- Co się stało? - spytałam.
- Zemdlałaś. Przyleciałem jak najszybciej do więzienia, by mogli ci pomóc.
Czyli jednak. Znów byliśmy uwięzieni. Naukowiec podszedł do mnie i wstrzyknął mi coś, co strasznie piekło.
- Myśleliśmy, że wrócicie szybciej. Wtedy skutki uboczne by nie nastąpiły.
- Skutki uboczne? - szepnęłam i spojrzałam na naukowca i Damiena.
- Ostatnim razem wstrzyknęliśmy ci jeden wirus, by zobaczyć jak reagujesz na niego. - zaczął wyjaśniać naukowiec. - Podawaliśmy ci też leki na niego, ale gdy uciekliście nie mieliśmy jak panować nad tym i odczuwałaś skutki tego wszystkiego.
Zaniemówiłam. Byłam jakimś doświadczeniem? Spojrzałam na Damiena, który siedział i patrzył na mnie ze smutkiem. Nie mogliśmy stąd uciekać, bo mogło się to źle skończyć. Naukowiec widząc jak na siebie patrzymy zaśmiał się.
- Nawet nie myśl, by ją uleczać. Gdy to będziesz robić możesz to tylko pogorszyć. Jedynie my mamy antybiotyk. - powiedział i odszedł do strażników i reszty naukowców, a ja poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Nie dosłyszałam słów Sage, bo skupiłam się na tym co robią naukowcy. Doktor Rayan jednak w końcu nas dostał i siedziałyśmy teraz z pokoju wraz z nim i paroma strażnikami.
- Co znowu zrobiłyście? - spytał opierając się o biurko.
- Nic takiego, śmiałyśmy się tylko z tych bałwanów. - wskazałam głową strażników i skuliłam się, gdy jeden chciał mnie uderzyć.
- Dość! - zatrzymał go naukowiec. - Nie dotykajcie ich nawet.
Strażnik mruknął coś pod nosem i wszyscy wyszli z zalecenia doktora. Patrzyłyśmy z Sage na siebie zdziwione, ale nie odezwałyśmy się póki nie byliśmy sami.
- Czemu to robisz? - spytała Sage wyprzedzając mnie.
- Bo jesteście cenne. Ty panno Sage odkrywasz tajemnice, które nas intrygują, a Rebeca... cóż, sama widzisz. - powiedział i spojrzał na nas.
- Jesteście niezwykłymi i cennymi eksperymentami i nie mogę pozwolić byście były źle traktowane przez tych strażników. - powiedział mile, ale i tak mu nie ufałam.
- Wy wszyscy tutaj robicie to tylko dla naszego cierpienia i dla kasy. Co do jednego. - wycedziłam przez zęby. - Chciałybyśmy teraz wyjść i wrócić do siebie. - dodałam wstając.
Naukowiec wskazał nam drzwi i nawet się nie ruszył gdy wyszłyśmy.
(Sage?)
- Co znowu zrobiłyście? - spytał opierając się o biurko.
- Nic takiego, śmiałyśmy się tylko z tych bałwanów. - wskazałam głową strażników i skuliłam się, gdy jeden chciał mnie uderzyć.
- Dość! - zatrzymał go naukowiec. - Nie dotykajcie ich nawet.
Strażnik mruknął coś pod nosem i wszyscy wyszli z zalecenia doktora. Patrzyłyśmy z Sage na siebie zdziwione, ale nie odezwałyśmy się póki nie byliśmy sami.
- Czemu to robisz? - spytała Sage wyprzedzając mnie.
- Bo jesteście cenne. Ty panno Sage odkrywasz tajemnice, które nas intrygują, a Rebeca... cóż, sama widzisz. - powiedział i spojrzał na nas.
- Jesteście niezwykłymi i cennymi eksperymentami i nie mogę pozwolić byście były źle traktowane przez tych strażników. - powiedział mile, ale i tak mu nie ufałam.
- Wy wszyscy tutaj robicie to tylko dla naszego cierpienia i dla kasy. Co do jednego. - wycedziłam przez zęby. - Chciałybyśmy teraz wyjść i wrócić do siebie. - dodałam wstając.
Naukowiec wskazał nam drzwi i nawet się nie ruszył gdy wyszłyśmy.
(Sage?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
- Nie - oburzyłam się, patrząc na niego twardo. - Nie ma takiej opcji.
- Nicole... - zaczął.
Westchnęłam przeciągle.
- Uważajmy na siebie, co? - mruknęłam cicho. - Żadnego okazywania mocy.
- Nie bój się ich - szepnął i mnie pocałował. - Zajmę się tym - obiecał.
- A jak Tobie coś zrobią?
(Jeremy?)
- Nicole... - zaczął.
Westchnęłam przeciągle.
- Uważajmy na siebie, co? - mruknęłam cicho. - Żadnego okazywania mocy.
- Nie bój się ich - szepnął i mnie pocałował. - Zajmę się tym - obiecał.
- A jak Tobie coś zrobią?
(Jeremy?)
od Damien'a C.D Cataley
Patrzyłem od czasu do czasu na dziewczynę,która traciła siły.
Po godzinie drogi, znów zarządziłem przerwę.
Cataleya była dość słaba,a ja nie chciałem jej narażać.
W końcu strażnicy tutaj nie zagłębiają się za bardzo.
Dziewczyna leżała przy wodzie i wpatrywała się w niebo.
Ja natomiast łaziłem i szukałem kryjówek, lub patrzyłem gdzie jeszcze będziemy bezpieczni.
-Cat nie chcę już uciekać -powiedziałem siadając obok niej.
-Czemu?!-zdziwiła się
-Nie, za cenę twojego zdrowia-wyjaśniłem
-Ale nic mi nie jest-zaprzeczyła
-W cale nie , ty słabniesz i nie wciskaj mi kitów tutaj, bo doskonale to widzę.
Nie mam zamiaru Cię narażać -dodałem poważnie
(Cataleya?)
Po godzinie drogi, znów zarządziłem przerwę.
Cataleya była dość słaba,a ja nie chciałem jej narażać.
W końcu strażnicy tutaj nie zagłębiają się za bardzo.
Dziewczyna leżała przy wodzie i wpatrywała się w niebo.
Ja natomiast łaziłem i szukałem kryjówek, lub patrzyłem gdzie jeszcze będziemy bezpieczni.
-Cat nie chcę już uciekać -powiedziałem siadając obok niej.
-Czemu?!-zdziwiła się
-Nie, za cenę twojego zdrowia-wyjaśniłem
-Ale nic mi nie jest-zaprzeczyła
-W cale nie , ty słabniesz i nie wciskaj mi kitów tutaj, bo doskonale to widzę.
Nie mam zamiaru Cię narażać -dodałem poważnie
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Gloss ciągnął nas do budynku w końcu udało mi się wyrwać z jego uścisku.
-Zostaw nas!-warknęłam
Strażnik szybko odwrócił się w moją stronę i złapał za twarz.
-Nie jesteś już taka sama co?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
Mruknęłam wkurzona pod nosem i spojrzałam na Gloss'a.
-Na pewno nie-odwzajemniłam jego chytry uśmiech.
-A szkoda, jak się bałaś byłaś milsza-puścił mnie.
-Wszystko przemija-dodałam obojętnie
-Może.......-wyjaśnił
Jednak zaraz znów zaczął nas ciągnąć do budynku i oczywiście do laboratorium.
Zaprowadził nas do naszego nadgorliwego naukowca.
-Dziękuję Gloss, za ich przyprowadzenie-uśmiechnął się
-Nie byłabym tego taka pewna-szepnęłam sama do siebie.
(Rebeca?)
-Zostaw nas!-warknęłam
Strażnik szybko odwrócił się w moją stronę i złapał za twarz.
-Nie jesteś już taka sama co?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
Mruknęłam wkurzona pod nosem i spojrzałam na Gloss'a.
-Na pewno nie-odwzajemniłam jego chytry uśmiech.
-A szkoda, jak się bałaś byłaś milsza-puścił mnie.
-Wszystko przemija-dodałam obojętnie
-Może.......-wyjaśnił
Jednak zaraz znów zaczął nas ciągnąć do budynku i oczywiście do laboratorium.
Zaprowadził nas do naszego nadgorliwego naukowca.
-Dziękuję Gloss, za ich przyprowadzenie-uśmiechnął się
-Nie byłabym tego taka pewna-szepnęłam sama do siebie.
(Rebeca?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Zastanawiałem się jak uwolnić stąd Nicole. i wpadłem, ale nie miałem pojęcia jak jej to przekazać. W końcu wpadłem. Opuściłem barierę, która zawsze mnie otaczał i pozwoliłem, by Nicole weszła do mojej głowy. Od razu to poczuła i mogłem przekazać jej wiadomość. Gdy kiwnęła głową mogłem zacząć. Zacząłem tyle gadać o byle czym aż strażnik podszedł do mnie by mnie uspokoić, a wtedy uwolniłem szybko ręce i go walnąłem. Zacząłem się z nim szarpać, a gdy odepchnąłem uwolniłem szybko dziewczynę. Nicole wybiegła z pokoju, a ja za nią zatrzaskując drzwi pokoju i wyginając klamkę. Złapałem ją za rękę i uciekliśmy z budynku na dwór. Gdy byliśmy schowani z cieniu drzew Nicky schowała twarz w moją koszulkę przytulając się. Objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy.
- Już dobrze.
- Znajdą nas za to co zrobiliśmy.
- Nie, znajdą mnie. To była moja wina, a ciebie tylko ze sobą zabrałem. Będziesz bezpieczna.
(Nicole?)
- Już dobrze.
- Znajdą nas za to co zrobiliśmy.
- Nie, znajdą mnie. To była moja wina, a ciebie tylko ze sobą zabrałem. Będziesz bezpieczna.
(Nicole?)
Od Cataley C.D. Damiena
Po dłuższym odpoczynku samej udało mi się usiąść i napić zimnej wody. Damien schował skrzydła, a ja zmoczyłam mu kark wodą.
- Kto by pomyślał, że w górach może być tak ciepło.
- Tu pogoda jest inna. Na zachodzie może padać śnieg, a tu może być gorąco. - wyjaśnił mi i przytulił. - Nie masz już gorączki.
- Czuję się lepiej. - próbowałam go przekonać.
- I tak wolę nie ryzykować byś mi się rozchorowała.
- A ja wolę nie ryzykować złapania przez strażników, którzy na pewno nas złapią jak tu zostaniemy. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Damien westchnął, bo wiedział że i tak ze mną nie wygra. Ruszyliśmy powoli dalej, by zagłębić się jak najdalej w Góry Orłów.
- Czemu akurat noszą nazwę Gór Orłów? - spytałam gdy szliśmy koło przepaści.
- Dawno temu żyły tu ogromne ptaki, a raczej Orły, przerastały nawet konia. Dawniej ludzie je dosiadali i latali na nich, ale później ptaki zniknęły. Została tylko nazwa gór.
- Jej, myślisz, że możemy tu spotkać coś co nam zagrozi?
- Nie wiem, nie znam tych rejonów, a strażnicy nie zapuszczą się zbyt daleko. - powiedział i pomógł mi wejść na skałę. Zaczęliśmy się rozglądać by określić dalszy kierunek, a Damien cały czas się pytał jak się czuję. Było lepiej, ale i tak czułam, że szybko opadam z sił.
(Damien?)
- Kto by pomyślał, że w górach może być tak ciepło.
- Tu pogoda jest inna. Na zachodzie może padać śnieg, a tu może być gorąco. - wyjaśnił mi i przytulił. - Nie masz już gorączki.
- Czuję się lepiej. - próbowałam go przekonać.
- I tak wolę nie ryzykować byś mi się rozchorowała.
- A ja wolę nie ryzykować złapania przez strażników, którzy na pewno nas złapią jak tu zostaniemy. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Damien westchnął, bo wiedział że i tak ze mną nie wygra. Ruszyliśmy powoli dalej, by zagłębić się jak najdalej w Góry Orłów.
- Czemu akurat noszą nazwę Gór Orłów? - spytałam gdy szliśmy koło przepaści.
- Dawno temu żyły tu ogromne ptaki, a raczej Orły, przerastały nawet konia. Dawniej ludzie je dosiadali i latali na nich, ale później ptaki zniknęły. Została tylko nazwa gór.
- Jej, myślisz, że możemy tu spotkać coś co nam zagrozi?
- Nie wiem, nie znam tych rejonów, a strażnicy nie zapuszczą się zbyt daleko. - powiedział i pomógł mi wejść na skałę. Zaczęliśmy się rozglądać by określić dalszy kierunek, a Damien cały czas się pytał jak się czuję. Było lepiej, ale i tak czułam, że szybko opadam z sił.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Przyglądałam się strażnikom, którzy się bili. Kumple próbowali ich od siebie odciągnąć, ale tamci się nie dawali. Roześmiałam się, gdy zobaczyłam jak zaczynają rzucać się sami śniegiem, a po chwili wybucham nieopanowanym śmiechem, gdy to Gloss dostał kulką śnieżną w twarz. Sage widząc to zaniemówiła, a po chwili się roześmiała. Gloss zaczął się wydzierać na strażników i przerwał ich bójkę.
- A szkoda, była taka zabawa. - powiedziałam rozbawiona.
- Możemy to robić częściej. - zaproponowała Sage.
- Tak, przypominają mi się nasze zabawy.
Główny strażnik słuchał chłopaków otrzepując się ze śniegu, jednak gdy Gloss spojrzał na nas wściekły i ruszył w naszym kierunku złapałam przyjaciółkę za rękę i zaczęłyśmy iść w drugim kierunku. Jednak nie udało nam się go zgubić. Złapał nas, a reszta strażników dołączyła do niego.
- Co wyście wymyśliły? - warknął i złapał nas za ręce. Zaczął ciągnąć do budynku, gdy reszta strażników szła za nami i po bokach byśmy nie uciekły.
(Sage?)
- A szkoda, była taka zabawa. - powiedziałam rozbawiona.
- Możemy to robić częściej. - zaproponowała Sage.
- Tak, przypominają mi się nasze zabawy.
Główny strażnik słuchał chłopaków otrzepując się ze śniegu, jednak gdy Gloss spojrzał na nas wściekły i ruszył w naszym kierunku złapałam przyjaciółkę za rękę i zaczęłyśmy iść w drugim kierunku. Jednak nie udało nam się go zgubić. Złapał nas, a reszta strażników dołączyła do niego.
- Co wyście wymyśliły? - warknął i złapał nas za ręce. Zaczął ciągnąć do budynku, gdy reszta strażników szła za nami i po bokach byśmy nie uciekły.
(Sage?)
Od Nicole C.D. Jeremy;ego
Zaniepokojona przyglądałam się, jak badają próbki.
- W takim razie możemy już iść? - zapytałam cicho.
- Jeszcze nie - mruknął oschle strażnik.
Spoglądała co chwilę na naukowca i Jeremy'ego, który miał nieodgadniony wyraz twarzy.
(Jeremy?)
- W takim razie możemy już iść? - zapytałam cicho.
- Jeszcze nie - mruknął oschle strażnik.
Spoglądała co chwilę na naukowca i Jeremy'ego, który miał nieodgadniony wyraz twarzy.
(Jeremy?)
od Sage C.D Rebecy
Zaśmiałam się chytrze i nabrałam śniegu w dłonie.
Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam prosto w głowę jednego ze strażników.
Nagle podszedł do nas strażnik, a ja tylko ubrudziłam mu rękę śniegiem.
Pociągnęłam Rebecę trochę dalej, a strażnik który dostał podszedł do tego drugiega.
Zaczęła się bójka , a ja wybuchnęłam śmiechem na ten widok.
Inni próbowali ich rozdzielić ,ale również dostawali i przyłączali się do bójki.
Odeszłyśmy kawałek i usiadłyśmy na ławce wpatrując się w bójkę.
-Po przeszkadzałyśmy-zaśmiałam się
(Rebeca?)
Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam prosto w głowę jednego ze strażników.
Nagle podszedł do nas strażnik, a ja tylko ubrudziłam mu rękę śniegiem.
Pociągnęłam Rebecę trochę dalej, a strażnik który dostał podszedł do tego drugiega.
Zaczęła się bójka , a ja wybuchnęłam śmiechem na ten widok.
Inni próbowali ich rozdzielić ,ale również dostawali i przyłączali się do bójki.
Odeszłyśmy kawałek i usiadłyśmy na ławce wpatrując się w bójkę.
-Po przeszkadzałyśmy-zaśmiałam się
(Rebeca?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na nią zszokowany.
-Ale......-zacząłem
-Żadnych ale,proszę Cię -poprosiła
-W ostateczności użyję -powiedziałem
-No dobrze,ale obiecaj mi to-dodała
Westchnąłem głęboko i z ręką na sercu obiecałem jej to.
Jednak sam nie wiedziałem czy na pewno będę w stanie dotrzymać tego słowa.
Zacząłem ochładzać Cat, jednak woda nic nie dawała, rozłożyłem skrzydła i można powiedzieć ,że zacząłem ją porządnie wachlować.
-Damien ,przestań-poprosiła
-Na to mam siły-uśmiechnąłem się
Po pewnym czasie przestałem,ale usiadłem obok niej zasłaniając ją skrzydłami.
-Nie będzie Ci tak gorąco-wyjaśniłem
(Cataleya?)
-Ale......-zacząłem
-Żadnych ale,proszę Cię -poprosiła
-W ostateczności użyję -powiedziałem
-No dobrze,ale obiecaj mi to-dodała
Westchnąłem głęboko i z ręką na sercu obiecałem jej to.
Jednak sam nie wiedziałem czy na pewno będę w stanie dotrzymać tego słowa.
Zacząłem ochładzać Cat, jednak woda nic nie dawała, rozłożyłem skrzydła i można powiedzieć ,że zacząłem ją porządnie wachlować.
-Damien ,przestań-poprosiła
-Na to mam siły-uśmiechnąłem się
Po pewnym czasie przestałem,ale usiadłem obok niej zasłaniając ją skrzydłami.
-Nie będzie Ci tak gorąco-wyjaśniłem
(Cataleya?)
Od Rebecy C.D. Sage
Zawsze mogłyśmy na sobie z Sage polegać. Wyprostowałam się i poddałyśmy się w bitwie na śnieżki. Przeszłyśmy się do ogrodu, który także był cały zaśnieżony. Obejrzałam się za siebie, ale nikogo nie widziałam.
- Masz przeczucie? - wyrwała mnie z zamyślenia przyjaciółka.
- Wiem, że to nie był koniec.
- On jest strasznie uparty. Nie podda się. - zgadła Sage, a ja kiwnęłam głową.
Gdy doszłyśmy pod mur, który nas otaczał skręciłyśmy i szłyśmy wzdłuż niego.
- Myślisz, że przyjdzie po mnie? Po nas.
- Na pewno. - odpowiedziała bez wahania.
- Nie pomagasz. - powiedziałam z udawanym oburzeniem i się uśmiechnęłam. - Chciałabym żeby choć raz zostawili nas w spokoju.
- To chyba marzenie każdej osoby tutaj.
- A gdyby im tak trochę poprzeszkadzać. Na przykład strażnikom. - zaproponowałam z uśmieszkiem i wskazał na trzech strażników, którzy pełnili wartę niedaleko.
(Sage?)
- Masz przeczucie? - wyrwała mnie z zamyślenia przyjaciółka.
- Wiem, że to nie był koniec.
- On jest strasznie uparty. Nie podda się. - zgadła Sage, a ja kiwnęłam głową.
Gdy doszłyśmy pod mur, który nas otaczał skręciłyśmy i szłyśmy wzdłuż niego.
- Myślisz, że przyjdzie po mnie? Po nas.
- Na pewno. - odpowiedziała bez wahania.
- Nie pomagasz. - powiedziałam z udawanym oburzeniem i się uśmiechnęłam. - Chciałabym żeby choć raz zostawili nas w spokoju.
- To chyba marzenie każdej osoby tutaj.
- A gdyby im tak trochę poprzeszkadzać. Na przykład strażnikom. - zaproponowałam z uśmieszkiem i wskazał na trzech strażników, którzy pełnili wartę niedaleko.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Przyglądałem się strażnikom, którzy zabrali Nicole i posadzili ją na krześle przypinając. Mnie postawili pod ścianą i przypięli do niej łańcuchami.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnąłem do Nicky, która rozglądała się wystraszona. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziałem co oni planują, ale jeśli tylko chcieli by skrzywdzić Nicole nie pozwoliłbym im na to. Naukowiec podszedł do Nicole i pobrał jej krew, a potem mi.
- Co zamierzacie zrobić? - spytałem oschle ciągnąc za łańcuchy.
- Spokojnie, to tylko badania. - powiedział obojętnie naukowiec i wrócił do swoich badań, a my czekaliśmy.
(Nicole?)
- Wszystko będzie dobrze. - szepnąłem do Nicky, która rozglądała się wystraszona. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziałem co oni planują, ale jeśli tylko chcieli by skrzywdzić Nicole nie pozwoliłbym im na to. Naukowiec podszedł do Nicole i pobrał jej krew, a potem mi.
- Co zamierzacie zrobić? - spytałem oschle ciągnąc za łańcuchy.
- Spokojnie, to tylko badania. - powiedział obojętnie naukowiec i wrócił do swoich badań, a my czekaliśmy.
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Spojrzałam na Jeremy'ego przestraszona.
- Będą na nas eksperymentować? - zapytałam go cicho.
Wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam się do niego mocno. Powinniśmy nadal ukrywać się z mocami, a nie okazywać je w amfiteatrze, gdzie pewnie Strażnicy nas podglądali....
(Jeremy?)
- Będą na nas eksperymentować? - zapytałam go cicho.
Wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam się do niego mocno. Powinniśmy nadal ukrywać się z mocami, a nie okazywać je w amfiteatrze, gdzie pewnie Strażnicy nas podglądali....
(Jeremy?)
od Sage C.D Rebecy
-Właśnie!-warknęłam
-Dosyć tego.......-powiedział i chciał złapać Rebecę za rękę.
Jednak ja szybko osłoniłam ją sobą.
-Ona zostaje tutaj!-dodałam wkurzona
Naukowiec się oburzył i był bliski wybuchu ,ale zaraz się uspokoił.
-Jak chcesz-burknął
Odszedł oburzony ze strażnikami, jednak wiedziałam,że to nie koniec.
-Dzięki,że się za mną wstawiłaś-uśmiechnęła się
-Nie ma za co, dla przyjaciółki wszystko-wyjaśniłam
(Rebeca?)
-Dosyć tego.......-powiedział i chciał złapać Rebecę za rękę.
Jednak ja szybko osłoniłam ją sobą.
-Ona zostaje tutaj!-dodałam wkurzona
Naukowiec się oburzył i był bliski wybuchu ,ale zaraz się uspokoił.
-Jak chcesz-burknął
Odszedł oburzony ze strażnikami, jednak wiedziałam,że to nie koniec.
-Dzięki,że się za mną wstawiłaś-uśmiechnęła się
-Nie ma za co, dla przyjaciółki wszystko-wyjaśniłam
(Rebeca?)
niedziela, 26 stycznia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Miałam już dosyć tych gór, cały czas tylko szliśmy w górę i byłam znowu zmęczona. Chociaż ostatnio zbyt często byłam zmęczona. Damien szedł przede mną i prowadził nas tak byśmy gdzieś nie spadli. Szłam powoli za nim, gdy się zatrzymałam nie mając już sił.
- Damien. - zawołałam za nim i się odwrócił.
- Co się stało?
- Nie dam rady. - oparłam się o skałę i przyłożyłam dłoń do czoła zamykając oczy gdy zakręciło mi się w głowie.
- Cataleya.
Damien szybko znalazł się przy mnie, bo w ostatniej chwili mnie złapał za nim upadłam. Spojrzałam na niego i zadrżałam.
- Nie mam sił.
Damien kucnął przytrzymując mnie i odgarnął mi włosy. Przyłożył dłoń do czoła i dało się zobaczyć w jego oczach zmartwienie.
- Jesteś rozpalona.
Wziął mnie na ręce i poniósł do góry, gdzie płynął strumień wody. Woda wypływała z gór więc była zimna. Napiłam się jej, a Damien zaczął nią zmaczać moje ciało, by obniżyć temperaturę. Patrzyłam na niego milcząc, bo już nawet na to nie miałam sił. Chciałam tylko zamknąć oczy i pójść spać. Widziałam jak się zastanawia co zrobić jeszcze.
- Nie używaj daru, jesteś słaby. - szepnęłam. Nie chciałam by tracił teraz siły.
(Damien?)
- Damien. - zawołałam za nim i się odwrócił.
- Co się stało?
- Nie dam rady. - oparłam się o skałę i przyłożyłam dłoń do czoła zamykając oczy gdy zakręciło mi się w głowie.
- Cataleya.
Damien szybko znalazł się przy mnie, bo w ostatniej chwili mnie złapał za nim upadłam. Spojrzałam na niego i zadrżałam.
- Nie mam sił.
Damien kucnął przytrzymując mnie i odgarnął mi włosy. Przyłożył dłoń do czoła i dało się zobaczyć w jego oczach zmartwienie.
- Jesteś rozpalona.
Wziął mnie na ręce i poniósł do góry, gdzie płynął strumień wody. Woda wypływała z gór więc była zimna. Napiłam się jej, a Damien zaczął nią zmaczać moje ciało, by obniżyć temperaturę. Patrzyłam na niego milcząc, bo już nawet na to nie miałam sił. Chciałam tylko zamknąć oczy i pójść spać. Widziałam jak się zastanawia co zrobić jeszcze.
- Nie używaj daru, jesteś słaby. - szepnęłam. Nie chciałam by tracił teraz siły.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Roześmiałam się i zaczęłyśmy z Sage rzucać się śnieżkami. Przy okazji oberwało też parę osób i tak wszyscy zaczęliśmy bitwę na śnieżki. Schowałam się za drzewem, w które trafiło parę śnieżek. Skupiłam się na śnieżkach które zrobiłam i za pomocą mocy rzuciłam nimi we wszystkich tak, by samej nie dostać. Jednak szybko dało to po sobie znać i złapałam się za brzuch, gdy dzieci kopnęły. Odetchnęłam parę razy głęboko tworząc obłoczki pary. Zadrżałam z zimna, gdy akurat Sage do mnie podeszła by rzucić śnieżką.
- Rebeca? - szybko do mnie podeszła łapiąc.
- Już w porządku.
- Wcale nie, drżysz.
- Przejdzie mi.
Strażnicy widząc to podeszli do nas i odsunęli Sage. Doktor Rayan od razu wybiegł na dwór.
- Co się dzieje? Zabierzcie diablicę do pokoju.
- Idę z nią. - odezwała się od razu Sage, która stanęła przy mnie.
- Ty zostajesz. - wycedził doktor.
- Ja też nigdzie nie idę. - powiedziałam powoli i się wyprostowałam. - Nie tym razem.
(Sage?)
- Rebeca? - szybko do mnie podeszła łapiąc.
- Już w porządku.
- Wcale nie, drżysz.
- Przejdzie mi.
Strażnicy widząc to podeszli do nas i odsunęli Sage. Doktor Rayan od razu wybiegł na dwór.
- Co się dzieje? Zabierzcie diablicę do pokoju.
- Idę z nią. - odezwała się od razu Sage, która stanęła przy mnie.
- Ty zostajesz. - wycedził doktor.
- Ja też nigdzie nie idę. - powiedziałam powoli i się wyprostowałam. - Nie tym razem.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem jako pierwszy wartę.
Nie spałem do około 3 nad ranem, jednak potem obudziłem Cat.
-Twoja kolej-szepnąłem
-Dobrze-skinęłam głową.
Ja również zasnąłem w sumie maiłem tylko kilka godzin snu,ale i tak mi wystarczy.
Nad ranem oczywiście tym razem to Cataleya mnie budziła.
-Co jest?-zapytałem
-Jest już 9 rano-wyjaśniła
Podniosłem się szybko z ziemi i pomogłem jej wstać.
Wyszliśmy z ciemnej jaskini na światło dzienne, gdzie nie było nikogo.
Wszędzie było cicho, było tylko słychać szum drzew i ćwierkanie ptaków.
Poszliśmy do góry i zaczęliśmy znów zagłębiać się w nieznane nam wyżyny.
(Cataleya?)
Nie spałem do około 3 nad ranem, jednak potem obudziłem Cat.
-Twoja kolej-szepnąłem
-Dobrze-skinęłam głową.
Ja również zasnąłem w sumie maiłem tylko kilka godzin snu,ale i tak mi wystarczy.
Nad ranem oczywiście tym razem to Cataleya mnie budziła.
-Co jest?-zapytałem
-Jest już 9 rano-wyjaśniła
Podniosłem się szybko z ziemi i pomogłem jej wstać.
Wyszliśmy z ciemnej jaskini na światło dzienne, gdzie nie było nikogo.
Wszędzie było cicho, było tylko słychać szum drzew i ćwierkanie ptaków.
Poszliśmy do góry i zaczęliśmy znów zagłębiać się w nieznane nam wyżyny.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Widok zapierał dech w piersiach,to było nie do opisania.
-Można wyjść -usłyszałyśmy głos strażnika
Uśmiechnęłam się do Rebecy i pociągnęłam ją za sobą.
Wybiegłyśmy z więzienia na puszysty i biały śnieg.
Nabrałam garść w dłonie i podrzuciłam do góry.
Tak,że śnieg spadł na mnie i na moją przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się i zaraz dostałam kulką w twarz.
-Toś ty taka-zaśmiałam się
Zrobiłam szybko kulkę i trafiłam Rebecę w ramię.
(Rebeca?)
-Można wyjść -usłyszałyśmy głos strażnika
Uśmiechnęłam się do Rebecy i pociągnęłam ją za sobą.
Wybiegłyśmy z więzienia na puszysty i biały śnieg.
Nabrałam garść w dłonie i podrzuciłam do góry.
Tak,że śnieg spadł na mnie i na moją przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się i zaraz dostałam kulką w twarz.
-Toś ty taka-zaśmiałam się
Zrobiłam szybko kulkę i trafiłam Rebecę w ramię.
(Rebeca?)
Od Rebecy C.D. Sage
Uśmiechnęłam się słysząc słowa przyjaciółki, jednak po chwili uśmiech zniknął. Sage odwróciła się do mnie.
- O co chodzi? Nie podoba ci się?
- Nie o to chodzi. Wszystko jest takie piękne i białe od śniegu, ale...
- Ale co? - nie poddawał się.
- To tylko pokrywa, która wszystko zasłoni na jakiś czas. Tak jak nocne wydarzenie. - powiedziałam i odwróciłam się.
Rozejrzałam się po pokoju, ale nikt nie zwracał na nikogo uwagi. Poczułam dłoń Sage na ramieniu.
- To prawda, ale musisz też o tym zapomnieć.
- Połowę tych osób znałyśmy.
- Racja, ale musisz. Musisz przestać się tym martwić, nie tylko dla siebie. - przypomniała mi, a ja się do niej odwróciłam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie i wyjrzałam przez okno. Było pięknie, a drzewa były pokryte śniegiem. Wszystko wyglądało jak z bajki, a w tle było widać Góry Orłów.
- O co chodzi? Nie podoba ci się?
- Nie o to chodzi. Wszystko jest takie piękne i białe od śniegu, ale...
- Ale co? - nie poddawał się.
- To tylko pokrywa, która wszystko zasłoni na jakiś czas. Tak jak nocne wydarzenie. - powiedziałam i odwróciłam się.
Rozejrzałam się po pokoju, ale nikt nie zwracał na nikogo uwagi. Poczułam dłoń Sage na ramieniu.
- To prawda, ale musisz też o tym zapomnieć.
- Połowę tych osób znałyśmy.
- Racja, ale musisz. Musisz przestać się tym martwić, nie tylko dla siebie. - przypomniała mi, a ja się do niej odwróciłam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie i wyjrzałam przez okno. Było pięknie, a drzewa były pokryte śniegiem. Wszystko wyglądało jak z bajki, a w tle było widać Góry Orłów.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Z ulgą usiadłam na ziemi, gdy weszliśmy do jaskini. Odetchnęłam, bo czułam że już dziś nic nie zmusi mnie bym wstała. Damien przyniósł trochę drewna byśmy mogli później rozpalić ognisko. Usiadł koło mnie, a ja szybko się w niego wtuliłam.
- Jestem wykończona.
- Wiem. - objął mnie.
Siedzieliśmy tak chwilę by odpocząć, aż postanowiłam że musimy sobie zacząć jakoś radzić. Wodę mieliśmy blisko, ale musieliśmy co zjeść. Wstałam i wyszłam z jaskini. Nie daleko dostrzegłam parę ptaków, które siedziały przy wodzie. Kucnęłam i położyłam dłoń na ziemi i poprowadziłam mokrą ziemią prąd, który poraził dwa ptaki. Reszta wzbiła się w powietrze i odleciała, a ja szybko podbiegłam do zdobyczy. Wzięłam ptaki do jaskini, gdzie Damien rozpalił ognisko.
- Przydał by się nóż. - powiedziałam, a Damien się uśmiechnął.
- Strażnik się nie skapnął. - powiedział i wyciągnął nóż.
- I dopiero teraz mi to mówisz? - zaśmiałam się i wzięłam nóż, którym łatwiej mi było poradzić sobie z ptakami. Szybko je pod smażyliśmy nad ogniem i zaczęliśmy jeść. Gdy tylko słońce zaszło zgasiliśmy ognisko by nikt nas nie zobaczył i przytuliliśmy się do siebie.
- Jutro znów czeka nas droga. - westchnęłam.
- Wiem, odpocznij. - powiedział.
- Ale obudzić mnie, chcę byś tez odpoczął. - poprosiłam i pocałowałam go. Wtuliłam się w chłopaka i od razu zasnęłam.
(Damien?)
- Jestem wykończona.
- Wiem. - objął mnie.
Siedzieliśmy tak chwilę by odpocząć, aż postanowiłam że musimy sobie zacząć jakoś radzić. Wodę mieliśmy blisko, ale musieliśmy co zjeść. Wstałam i wyszłam z jaskini. Nie daleko dostrzegłam parę ptaków, które siedziały przy wodzie. Kucnęłam i położyłam dłoń na ziemi i poprowadziłam mokrą ziemią prąd, który poraził dwa ptaki. Reszta wzbiła się w powietrze i odleciała, a ja szybko podbiegłam do zdobyczy. Wzięłam ptaki do jaskini, gdzie Damien rozpalił ognisko.
- Przydał by się nóż. - powiedziałam, a Damien się uśmiechnął.
- Strażnik się nie skapnął. - powiedział i wyciągnął nóż.
- I dopiero teraz mi to mówisz? - zaśmiałam się i wzięłam nóż, którym łatwiej mi było poradzić sobie z ptakami. Szybko je pod smażyliśmy nad ogniem i zaczęliśmy jeść. Gdy tylko słońce zaszło zgasiliśmy ognisko by nikt nas nie zobaczył i przytuliliśmy się do siebie.
- Jutro znów czeka nas droga. - westchnęłam.
- Wiem, odpocznij. - powiedział.
- Ale obudzić mnie, chcę byś tez odpoczął. - poprosiłam i pocałowałam go. Wtuliłam się w chłopaka i od razu zasnęłam.
(Damien?)
od Xany C.D Lewis'a
[...] Zaśmiałam się. Lewis patrzył na mnie, nie wiedząc, o co chodzi.
- Co w tym śmiesznego? - zapytał zniecierpliwiony, lecz po chwili uśmiechnął się.
- Ależ ty jesteś złośliwy. - stwierdziłam, udając oburzoną. - Naprawdę myślałeś, że wskoczę ci do łóżka? - zaśmiałam się. - Oh, Lewis. Przeprowadzałam pewien... - szukałam słowa. - eksperyment.
- Eksperyment. - powtórzył.
- Sprawdzałam twój... - uśmiechnęłam się łobuzersko. - popęd seksualny.
- Co ma wspólnego se*ks z nauką? - rozłożył ręce.
- Ma dużo wspólnego. Moc w magii zależy również od stanu psychicznego, czyli mocnych doznań życiowych. - wytłumaczyłam.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytał podejrzliwie.
- Dlaczego miałabym kłamać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Jestem boginią, Lewis. Wiem, co mówię. Nie tylko ty jeden korzystałeś z mojej pomocy. Dzieliłam łoże z wojownikami, bogami, a nawet kobietami. Przyznam, że moich 'uczniów' bardziej interesowało to, co mam między nogami, niż lekcją. - uniosłam kąciki ust, podeszłam bliżej niego. - Ty jednak, jako pierwszy oparłeś się moim wdziękom. Nie potraktowałeś, jak dziwki i nie puknąłeś przy pierwszym spotkaniu. Teraz wiem dlaczego. Jestem z ciebie dumna, Lewis.
- To nic nie zmienia między nami.
- Wiem, ale jeśli powtórzysz komukolwiek, choć słowo, to stracisz swoje cenne klejnoty. - wycedziłam przez zęby, wystawiając oskarżycielsko palec w jego stronę.
Uniósł ręce w obronnym geście.
- Nikomu nie powiem. - zapewnił mnie.
- Dobrze. W takim razie kontynuujmy edukację. - zamknęłam dłonie i otworzyłam, pojawiły się w nich dwie elektryczne kule. - Weź je ode mnie i złącz w jedną.
(Lewis?)
- Co w tym śmiesznego? - zapytał zniecierpliwiony, lecz po chwili uśmiechnął się.
- Ależ ty jesteś złośliwy. - stwierdziłam, udając oburzoną. - Naprawdę myślałeś, że wskoczę ci do łóżka? - zaśmiałam się. - Oh, Lewis. Przeprowadzałam pewien... - szukałam słowa. - eksperyment.
- Eksperyment. - powtórzył.
- Sprawdzałam twój... - uśmiechnęłam się łobuzersko. - popęd seksualny.
- Co ma wspólnego se*ks z nauką? - rozłożył ręce.
- Ma dużo wspólnego. Moc w magii zależy również od stanu psychicznego, czyli mocnych doznań życiowych. - wytłumaczyłam.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytał podejrzliwie.
- Dlaczego miałabym kłamać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Jestem boginią, Lewis. Wiem, co mówię. Nie tylko ty jeden korzystałeś z mojej pomocy. Dzieliłam łoże z wojownikami, bogami, a nawet kobietami. Przyznam, że moich 'uczniów' bardziej interesowało to, co mam między nogami, niż lekcją. - uniosłam kąciki ust, podeszłam bliżej niego. - Ty jednak, jako pierwszy oparłeś się moim wdziękom. Nie potraktowałeś, jak dziwki i nie puknąłeś przy pierwszym spotkaniu. Teraz wiem dlaczego. Jestem z ciebie dumna, Lewis.
- To nic nie zmienia między nami.
- Wiem, ale jeśli powtórzysz komukolwiek, choć słowo, to stracisz swoje cenne klejnoty. - wycedziłam przez zęby, wystawiając oskarżycielsko palec w jego stronę.
Uniósł ręce w obronnym geście.
- Nikomu nie powiem. - zapewnił mnie.
- Dobrze. W takim razie kontynuujmy edukację. - zamknęłam dłonie i otworzyłam, pojawiły się w nich dwie elektryczne kule. - Weź je ode mnie i złącz w jedną.
(Lewis?)
od Sage C.D Rebecy
Zaśmiałam się cicho, tak by przyjaciółka mnie nie usłyszała.
Śnieżyce tutaj trwały około jednej nocy, czyli do rana nas nie wypuszczą.
Ale nie chciałam jej martwić przecież i tak wyjdziemy stąd.
Siedziałyśmy w pokoju dziennym przez jakieś 3 godziny i rozmawiałyśmy.
Więźniowie wchodzili i wychodzili z tego pokoju.
Wszyscy włóczyli się nie wiedząc co robić i co ze sobą zrobić.
Po pewnym czasie wyjrzałam za okno, a śnieg powoli ustawał.
-Niedługo nas wypuszczą -uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Ta śnieżyca trwała krócej niż ostatnia,którą jeszcze do dziś pamiętam.
-To dobrze-odetchnęła z ulgą Rebeca
Skinęłam głową i patrzyłam na śnieg który lekko prószył za oknem.
Po chwili obok mnie pojawiła się przyjaciółka i razem zaczęłyśmy patrzeć.
-Ładnie tak.........wszystko białe-rozchmurzyłam się
(Rebeca?)
Śnieżyce tutaj trwały około jednej nocy, czyli do rana nas nie wypuszczą.
Ale nie chciałam jej martwić przecież i tak wyjdziemy stąd.
Siedziałyśmy w pokoju dziennym przez jakieś 3 godziny i rozmawiałyśmy.
Więźniowie wchodzili i wychodzili z tego pokoju.
Wszyscy włóczyli się nie wiedząc co robić i co ze sobą zrobić.
Po pewnym czasie wyjrzałam za okno, a śnieg powoli ustawał.
-Niedługo nas wypuszczą -uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Ta śnieżyca trwała krócej niż ostatnia,którą jeszcze do dziś pamiętam.
-To dobrze-odetchnęła z ulgą Rebeca
Skinęłam głową i patrzyłam na śnieg który lekko prószył za oknem.
Po chwili obok mnie pojawiła się przyjaciółka i razem zaczęłyśmy patrzeć.
-Ładnie tak.........wszystko białe-rozchmurzyłam się
(Rebeca?)
od Damien'a C.D Cataley
Droga przebiegała nam dość spokojnie i cicho.
Może nawet nie tak cicho,bo było słychać muzykę przyrody.
Szliśmy , a dookoła szumiały drzewa poruszane lekko wiatrem.
Po pewnym czasie znów dotarliśmy do Gór Orłów. To właśnie tutaj złapali nas strażnicy ostatnio.
Westchnąłem ciężko i tym razem nie miałem zamiaru się zatrzymać.
Musieliśmy wejść w głąb tych gór by być bardziej bezpiecznym.
Zagłębiliśmy się po między skały i wędrowaliśmy dalej.
Po półgodzinie Cat odpadła już z sił i nie mogła za mną nadążyć.
-Damien......-szepnęła
Odwróciłem się ,a dziewczyna ledwo co już szła. Spojrzałem na nią z żalem.
-Już nie daleko , jeszcze kawałek-poprosiłem
-Ale ja już nie mogę -jęknęła
Stanąłem , jednak szybko wziąłem ją na ręce. Dziewczyna chciała się wyrwać ,ale jej nie pozwoliłem.
Po pewnym czasie doszliśmy do jeziora środkowego, które było otoczone górami.
Postawiłem Cat na ziemi gdy zeszliśmy na dół. Zacząłem szukać jakiejś jaskini.
Szczęście nam sprzyjało bo znalazłem pewną jaskinię, w sam raz na dwie osoby.
(Cataleya?)
Może nawet nie tak cicho,bo było słychać muzykę przyrody.
Szliśmy , a dookoła szumiały drzewa poruszane lekko wiatrem.
Po pewnym czasie znów dotarliśmy do Gór Orłów. To właśnie tutaj złapali nas strażnicy ostatnio.
Westchnąłem ciężko i tym razem nie miałem zamiaru się zatrzymać.
Musieliśmy wejść w głąb tych gór by być bardziej bezpiecznym.
Zagłębiliśmy się po między skały i wędrowaliśmy dalej.
Po półgodzinie Cat odpadła już z sił i nie mogła za mną nadążyć.
-Damien......-szepnęła
Odwróciłem się ,a dziewczyna ledwo co już szła. Spojrzałem na nią z żalem.
-Już nie daleko , jeszcze kawałek-poprosiłem
-Ale ja już nie mogę -jęknęła
Stanąłem , jednak szybko wziąłem ją na ręce. Dziewczyna chciała się wyrwać ,ale jej nie pozwoliłem.
Po pewnym czasie doszliśmy do jeziora środkowego, które było otoczone górami.
Postawiłem Cat na ziemi gdy zeszliśmy na dół. Zacząłem szukać jakiejś jaskini.
Szczęście nam sprzyjało bo znalazłem pewną jaskinię, w sam raz na dwie osoby.
(Cataleya?)
Od Rebecy C.D. Sage
Kucnęłam przy przyjaciółce i ją przytuliłam.
- Na pewno.
Sage przytuliła się do mnie. Od razu było można wyczuć zmianę, zrobiło się zimniej a śnieg wzbierał na sile. Strażnicy musieli to w końcu zobaczyć, bo zwołali wszystkich i wprowadzili do budynku. Zamknięto drzwi, a wtedy rozpętała się śnieżyca.
- Tu tak zawsze? - spytałam Sage, gdy usiadłyśmy na parapecie jednego z okien.
- To normalne. Tu pogoda zmienia się co chwilę. - wyjaśniła i obie spojrzałyśmy przez okno.
Teraz wszyscy kręcili się w budynku, więc zdecydowałyśmy z Sage pójść do pokoju dziennego, gdzie zazwyczaj było dużo osób i mogliśmy odpocząć. Usiadłyśmy sobie na kanapie przytulając się do poduszek i zaczęłyśmy rozmawiać. Ktoś oglądał telewizję, parę osób siedziało przy stołach.
- Jak długo to potrwa za nim nas stąd teraz wypuszczą?
- Pewnie dopiero gdy przestanie padać.
- Mam nadzieję, ze nie potrwa to długo. - westchnęłam.
(Sage?)
- Na pewno.
Sage przytuliła się do mnie. Od razu było można wyczuć zmianę, zrobiło się zimniej a śnieg wzbierał na sile. Strażnicy musieli to w końcu zobaczyć, bo zwołali wszystkich i wprowadzili do budynku. Zamknięto drzwi, a wtedy rozpętała się śnieżyca.
- Tu tak zawsze? - spytałam Sage, gdy usiadłyśmy na parapecie jednego z okien.
- To normalne. Tu pogoda zmienia się co chwilę. - wyjaśniła i obie spojrzałyśmy przez okno.
Teraz wszyscy kręcili się w budynku, więc zdecydowałyśmy z Sage pójść do pokoju dziennego, gdzie zazwyczaj było dużo osób i mogliśmy odpocząć. Usiadłyśmy sobie na kanapie przytulając się do poduszek i zaczęłyśmy rozmawiać. Ktoś oglądał telewizję, parę osób siedziało przy stołach.
- Jak długo to potrwa za nim nas stąd teraz wypuszczą?
- Pewnie dopiero gdy przestanie padać.
- Mam nadzieję, ze nie potrwa to długo. - westchnęłam.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
- To chyba dobrze. - uśmiechnąłem się, a Nicole wróciła do moich myśli. Jednak po chwili odskoczyła jak oparzona i przewróciła się kładąc na trawie.
- Nicky. - szybko wstałem i pomogłem jej wstać. - Co się stało?
- Wyrzuciłeś mnie z głowy. - pożaliła się.
- Wybacz, mówiłem, że nie utrzymam tego długo.
- Nie panujesz nad tym? - zdziwiła się.
- Urodziłem się z tym. Kiedyś w ogólnie nie umiałem opuszczać bariery.
Nicole wstała i spojrzała na mnie. Kiwnęła głową rozumiejąc. Ruszyliśmy dalej i wyszliśmy z amfiteatru kierując się do do ogrodu. Jednak po drodze zatrzymali nas strażnicy.
- Idziecie z nami. - powiedział i zaprowadzili nas do budynku, a potem do pokoju gdzie byli naukowcy.
(Nicole?)
- Nicky. - szybko wstałem i pomogłem jej wstać. - Co się stało?
- Wyrzuciłeś mnie z głowy. - pożaliła się.
- Wybacz, mówiłem, że nie utrzymam tego długo.
- Nie panujesz nad tym? - zdziwiła się.
- Urodziłem się z tym. Kiedyś w ogólnie nie umiałem opuszczać bariery.
Nicole wstała i spojrzała na mnie. Kiwnęła głową rozumiejąc. Ruszyliśmy dalej i wyszliśmy z amfiteatru kierując się do do ogrodu. Jednak po drodze zatrzymali nas strażnicy.
- Idziecie z nami. - powiedział i zaprowadzili nas do budynku, a potem do pokoju gdzie byli naukowcy.
(Nicole?)
od Sage C.D Rebecy
Zaczęłyśmy z Rebecą pracować i pielęgnować rośliny.
Było ładnie słonecznie, jednak zaraz poczułam coś zimnego.
Spojrzałam w górę i dostrzegłam małe płatki śniegu.
-Zima.....-szepnęłam rozmarzona
Przypomniało mi się jak byłam z Rebecą,że bawiłyśmy się w śniegu.
Było tak pięknie, wspomnienia niemal doprowadzały do łez, aż w końcu jedną uroniłam.
-Sage?-podeszła do mnie przyjaciółka
-Pamiętasz jak się bawiłyśmy-zaczęłam
Na twarzy Rebecy od razu dało się zobaczyć uśmiech.
-Tak....-przyznała
-Gdy wszystko ucichnie wrócimy do tego-zaproponowałam
(Rebeca?)
Było ładnie słonecznie, jednak zaraz poczułam coś zimnego.
Spojrzałam w górę i dostrzegłam małe płatki śniegu.
-Zima.....-szepnęłam rozmarzona
Przypomniało mi się jak byłam z Rebecą,że bawiłyśmy się w śniegu.
Było tak pięknie, wspomnienia niemal doprowadzały do łez, aż w końcu jedną uroniłam.
-Sage?-podeszła do mnie przyjaciółka
-Pamiętasz jak się bawiłyśmy-zaczęłam
Na twarzy Rebecy od razu dało się zobaczyć uśmiech.
-Tak....-przyznała
-Gdy wszystko ucichnie wrócimy do tego-zaproponowałam
(Rebeca?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Ostrożnie zaczęłam przeglądać wszystkie jego myśli. Zdziwiłam się, że w jego głowie było tak dużo mnie i uśmiechnęłam się szeroko.
- Co się stało? - zapytał.
- Zdecydowanie za dużo o mnie myślisz - stwierdziłam z uśmiechem.
(Jeremy?)
- Co się stało? - zapytał.
- Zdecydowanie za dużo o mnie myślisz - stwierdziłam z uśmiechem.
(Jeremy?)
Od Cataley C.D. Damiena
Otworzyłam oczy i spojrzałam na uśmiechniętego Damiena. Pocałowałam go i sama się uśmiechnęłam.
- Wypoczęty? - wolałam się upewnić.
- Tak.
Wstałam i podeszłam do wyjścia i zobaczyć, czy nikogo nie ma. Nie wyczuwałam też strażników, więc wyszliśmy. Skierowaliśmy się nad rzekę, którą mijaliśmy wcześniej i usiedliśmy koło brzegu. Napiłam się wody, a Damien przyniósł jakieś owoce. Zjedliśmy je szybko i ruszyliśmy dalej wzdłuż rzeki. Dopóki słyszeliśmy śpiew ptaków byliśmy spokojni, bo ucichły by gdy by wyczuły niebezpieczeństwo. W południe zrobiło się strasznie gorąco więc zatrzymaliśmy się pod jakimś drzewem.
- Poczekaj tu. - pocałowałam go w policzek i wskoczyłam na drzewo.
Musiałam przyznać, sukienka mi wcale nie pomagała, ale szybko znalazłam się jak najwyżej i rozejrzałam się. Za sobą dostrzegłam mury więzienia, a przed sobą puszczę, na wschód od nas mieliśmy Góry Orłów, a na zachód ocean. Zeskoczyłam z gałęzi i wpadłam a ramiona Damiena.
- Możemy iść dalej prosto. - powiedziałam i wytłumaczyłam mu gdzie się mniej więcej znajdujemy.
- A strażnicy?
- Nic nie dostrzegłam, i nic nie wyczuwam. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej.
(Damien?)
- Wypoczęty? - wolałam się upewnić.
- Tak.
Wstałam i podeszłam do wyjścia i zobaczyć, czy nikogo nie ma. Nie wyczuwałam też strażników, więc wyszliśmy. Skierowaliśmy się nad rzekę, którą mijaliśmy wcześniej i usiedliśmy koło brzegu. Napiłam się wody, a Damien przyniósł jakieś owoce. Zjedliśmy je szybko i ruszyliśmy dalej wzdłuż rzeki. Dopóki słyszeliśmy śpiew ptaków byliśmy spokojni, bo ucichły by gdy by wyczuły niebezpieczeństwo. W południe zrobiło się strasznie gorąco więc zatrzymaliśmy się pod jakimś drzewem.
- Poczekaj tu. - pocałowałam go w policzek i wskoczyłam na drzewo.
Musiałam przyznać, sukienka mi wcale nie pomagała, ale szybko znalazłam się jak najwyżej i rozejrzałam się. Za sobą dostrzegłam mury więzienia, a przed sobą puszczę, na wschód od nas mieliśmy Góry Orłów, a na zachód ocean. Zeskoczyłam z gałęzi i wpadłam a ramiona Damiena.
- Możemy iść dalej prosto. - powiedziałam i wytłumaczyłam mu gdzie się mniej więcej znajdujemy.
- A strażnicy?
- Nic nie dostrzegłam, i nic nie wyczuwam. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Otworzyłam powoli oczy i z ulgą zobaczyłam, ze jest już jasno. Za drzwiami słyszałam kroki i krzątaniny strażników i więźniów. Wstałam i ubrałam się, przy okazji szybko spięłam włosy i wyszłam z pokoju napotykając Sage.
- Myślałam, że jeszcze śpisz.
- Bo spałam. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy na dół do jadalni.
Od razu dało się zobaczyć, że jest nas mniej. Sage pociągnęła mnie do stołu, gdzie siedzieli Gabriel i Jamie.
- Bałem się o was, gdy zaciągnęli nas do pokoju. -powiedział Gabriel.
- Nas też razem zabrano. Tam wszystkiego się dowiedziałyśmy. - wytłumaczyła Sage, bo ja dalej byłam w szoku po wczorajszym. Poczułam czyjąś dłoń na nodze, więc podniosłam wzrok. Napotkałam wzrok Gabriela, więc uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam jeść to co dla nas z bratem przynieśli. Później odnieśliśmy tace i posiedzieliśmy jeszcze trochę by porozmawiać. Jednak strażnicy szybko nas rozdzielili i wysłali mnie i Sage do ogrodu. Poszłyśmy tam i usiadłyśmy na trawie zaczynając się nim zajmować.
- Poradzę sobie, a ty odpocznij. - powiedziała.
- Nie chcę, wolę pomóc ci w ogrodzie. - powiedziałam i obie zaczęłyśmy pracować w ogródku.
(Sage?)
- Myślałam, że jeszcze śpisz.
- Bo spałam. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy na dół do jadalni.
Od razu dało się zobaczyć, że jest nas mniej. Sage pociągnęła mnie do stołu, gdzie siedzieli Gabriel i Jamie.
- Bałem się o was, gdy zaciągnęli nas do pokoju. -powiedział Gabriel.
- Nas też razem zabrano. Tam wszystkiego się dowiedziałyśmy. - wytłumaczyła Sage, bo ja dalej byłam w szoku po wczorajszym. Poczułam czyjąś dłoń na nodze, więc podniosłam wzrok. Napotkałam wzrok Gabriela, więc uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam jeść to co dla nas z bratem przynieśli. Później odnieśliśmy tace i posiedzieliśmy jeszcze trochę by porozmawiać. Jednak strażnicy szybko nas rozdzielili i wysłali mnie i Sage do ogrodu. Poszłyśmy tam i usiadłyśmy na trawie zaczynając się nim zajmować.
- Poradzę sobie, a ty odpocznij. - powiedziała.
- Nie chcę, wolę pomóc ci w ogrodzie. - powiedziałam i obie zaczęłyśmy pracować w ogródku.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Rozbawiony pokręciłem głową i rozejrzałem się. Nikogo nie było w pobliżu. Skupiłem się na swojej mocy i opuściłem barierę. Gdy mi się to do końca udało uśmiechnąłem się do Nicole.
- Teraz możesz.
- Serio?
- Tak, ale nie wystrasz się gdy coś cię nagle wyrzuci z mojej głowy. Nie wiem jak długo uda mi się zatrzymać barierę.
- Dziękuję. - powiedziała i już po chwili poczułem jej obecność.
(Nicole?)
- Teraz możesz.
- Serio?
- Tak, ale nie wystrasz się gdy coś cię nagle wyrzuci z mojej głowy. Nie wiem jak długo uda mi się zatrzymać barierę.
- Dziękuję. - powiedziała i już po chwili poczułem jej obecność.
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Wzruszyłam ramionami z niewinnym uśmiechem.
- Nie mam pojęcia - wyznałam. - Twój wybór.
- Czyli nie chcesz posiedzieć w mojej głowie? - uniósł brwi.
- Oczywiście, że chcę! - powiedziałam wesoło. - Ale to Twój wybór, ja się nie narzucam.
(Jeremy?)
- Nie mam pojęcia - wyznałam. - Twój wybór.
- Czyli nie chcesz posiedzieć w mojej głowie? - uniósł brwi.
- Oczywiście, że chcę! - powiedziałam wesoło. - Ale to Twój wybór, ja się nie narzucam.
(Jeremy?)
od Damien'a C.D Cataley
Obudziłem się w środku nocy, a Cat już prawie zasypiała.
-Miałaś mnie obudzić -powiedziałem
-Ale śpij jeszcze-poprosiła ziewając.
-Nie teraz twoja kolej-odparłem stanowczo
-Ale......-zaprzeczyła
-Nie mam mowy idź spać -dodałem trochę zły.
Dziewczyna lekko się zdziwiła jednak przysunęła się bardziej do mnie i przytuliła się ponownie.
Objąłem ją, a ona zasnęła oparta o moją klatkę piersiową.
Tym razem to ja trzymałem wartę do rana, a Cataleya spała jak zabita.
Widać było,że jest bardzo zmęczona, zwłaszcza po tym co ostatnio się wydarzyło.
Nie chciałem znów wracać do tego więzienia, chciałem tylko się wyrwać i nigdy nie wracać.
Po pewnym czasie , promienie słoneczne zaczęły przedzierać się do naszej kryjówki.
-Cataleya-lekko obudziłem dziewczynę.
-Hmm?-mruknęła
-Już dzień-uśmiechnąłem się
(Cataleya?)
-Miałaś mnie obudzić -powiedziałem
-Ale śpij jeszcze-poprosiła ziewając.
-Nie teraz twoja kolej-odparłem stanowczo
-Ale......-zaprzeczyła
-Nie mam mowy idź spać -dodałem trochę zły.
Dziewczyna lekko się zdziwiła jednak przysunęła się bardziej do mnie i przytuliła się ponownie.
Objąłem ją, a ona zasnęła oparta o moją klatkę piersiową.
Tym razem to ja trzymałem wartę do rana, a Cataleya spała jak zabita.
Widać było,że jest bardzo zmęczona, zwłaszcza po tym co ostatnio się wydarzyło.
Nie chciałem znów wracać do tego więzienia, chciałem tylko się wyrwać i nigdy nie wracać.
Po pewnym czasie , promienie słoneczne zaczęły przedzierać się do naszej kryjówki.
-Cataleya-lekko obudziłem dziewczynę.
-Hmm?-mruknęła
-Już dzień-uśmiechnąłem się
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Znalazłam się u siebie w pokoju, było strasznie ciemno.
Podeszłam do łóżka i zaświeciłam lampkę nocną ,którą miała obok na komodzie.
Nie mogłam zasnąć, a jeszcze ta ciemność , bardziej mnie przytłaczała.
Zakryłam się kocem i wierciłam się na łóżku nie mogąc zasnąć.
Po kilku godzinach nastał nowy i słoneczny dzień. Wydawało się,że to już koniec okropnej burzy.
Podniosłam się szybko z łóżka i otworzyłam drzwi, przed nimi zastałam zdziwionego strażnika.
-Śniadanie?-mruknął niepewnie
Skinęłam głową i wyminęłam go, biegnąc szybko do jadalni.
Spotkałam tam Jamie'go i Gabriela ,którzy od razu podeszli do mnie.
-Co z Rebecą-zapytał przerażony Gabriel
-Spokojnie jest cała-wyjaśniłam
Starszy syn Dionizosa odetchnął z ulgą ,a ja wyszłam przed jadalnie czekając na Rebecę.
Ale po kilku minutach wróciłam się pod jej pokój.
(Rebeca?)
Podeszłam do łóżka i zaświeciłam lampkę nocną ,którą miała obok na komodzie.
Nie mogłam zasnąć, a jeszcze ta ciemność , bardziej mnie przytłaczała.
Zakryłam się kocem i wierciłam się na łóżku nie mogąc zasnąć.
Po kilku godzinach nastał nowy i słoneczny dzień. Wydawało się,że to już koniec okropnej burzy.
Podniosłam się szybko z łóżka i otworzyłam drzwi, przed nimi zastałam zdziwionego strażnika.
-Śniadanie?-mruknął niepewnie
Skinęłam głową i wyminęłam go, biegnąc szybko do jadalni.
Spotkałam tam Jamie'go i Gabriela ,którzy od razu podeszli do mnie.
-Co z Rebecą-zapytał przerażony Gabriel
-Spokojnie jest cała-wyjaśniłam
Starszy syn Dionizosa odetchnął z ulgą ,a ja wyszłam przed jadalnie czekając na Rebecę.
Ale po kilku minutach wróciłam się pod jej pokój.
(Rebeca?)
od Nyks C.D Bargeona
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona i usiadłam na końcu łóżka.
-Tak, w sumie to trochę przyszłam przeprosić........-mruknęłam
-Przeprosić?!-zdziwił się jednak i zrobił swój chytry uśmieszek.
-Mhm, za tą naszą kłótnie -odwróciłam wzrok i spojrzałam w ścianę.
-Słusznie-przyznał
Znów spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
-Ej.....-burknęłam
-No co?-zapytał
Zaraz oboje wybuchnęliśmy śmiechem,ale oczywiście zaraz się uspokoiliśmy bo była noc.
I lepiej by było,żeby nasi "kochani" strażnicy nie przyłapali mnie u Bargeona w pokoju.
-A powiesz mi ,czemu jesteś mokra....-ciągnął
W tej samej chwili zdałam sobie sprawę,że faktycznie jestem cała mokra.
Nie wysuszyłam się gdy wróciłam z lasu , po małej dawce odstresowywania.
-Deszcz-wydukałam nie pewnie
-No spoko.......-przeciągnął-A konkretniej?
-Ehhh, byłam w lesie no i akurat zaczęło lać.-wyjaśniłam
Bargeon skinął głową i spojrzał mi prosto w oczy.
-W łazience jest ręcznik ,idź się wysuszyć -zaproponował
-Dzięki-uśmiechnęłam się lekko i wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki i chwyciłam za ręcznik,który wisiał przy lustrze.
Zaczęłam wycierać włosy i zdjęłam mokrą bluzę,którą dałam na grzejnik by wyschła.
Podkoszulek na szczęście nie był taki mokry, więc zostałam w nim.
Siedziałam dość długo w łazience i suszyłam się przy okazji przy grzejniku, bo Bargeon nie miał suszarki xD.
(Bargeon?)
-Tak, w sumie to trochę przyszłam przeprosić........-mruknęłam
-Przeprosić?!-zdziwił się jednak i zrobił swój chytry uśmieszek.
-Mhm, za tą naszą kłótnie -odwróciłam wzrok i spojrzałam w ścianę.
-Słusznie-przyznał
Znów spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
-Ej.....-burknęłam
-No co?-zapytał
Zaraz oboje wybuchnęliśmy śmiechem,ale oczywiście zaraz się uspokoiliśmy bo była noc.
I lepiej by było,żeby nasi "kochani" strażnicy nie przyłapali mnie u Bargeona w pokoju.
-A powiesz mi ,czemu jesteś mokra....-ciągnął
W tej samej chwili zdałam sobie sprawę,że faktycznie jestem cała mokra.
Nie wysuszyłam się gdy wróciłam z lasu , po małej dawce odstresowywania.
-Deszcz-wydukałam nie pewnie
-No spoko.......-przeciągnął-A konkretniej?
-Ehhh, byłam w lesie no i akurat zaczęło lać.-wyjaśniłam
Bargeon skinął głową i spojrzał mi prosto w oczy.
-W łazience jest ręcznik ,idź się wysuszyć -zaproponował
-Dzięki-uśmiechnęłam się lekko i wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki i chwyciłam za ręcznik,który wisiał przy lustrze.
Zaczęłam wycierać włosy i zdjęłam mokrą bluzę,którą dałam na grzejnik by wyschła.
Podkoszulek na szczęście nie był taki mokry, więc zostałam w nim.
Siedziałam dość długo w łazience i suszyłam się przy okazji przy grzejniku, bo Bargeon nie miał suszarki xD.
(Bargeon?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Przytuliłem ją do siebie, a Nicole się na mnie położyła.
- Teraz myślę o tobie.
- I pewnie nie tylko. - zaśmiała się.
- Jest parę spraw, które muszę przemyśleć.
- Na przykład? - zaciekawiła się.
- Na przykład, czy dopuścić się do moich myśli i choć na chwilę opuścić barierę. - powiedziałem z uśmiechem
(Nicole?)
- Teraz myślę o tobie.
- I pewnie nie tylko. - zaśmiała się.
- Jest parę spraw, które muszę przemyśleć.
- Na przykład? - zaciekawiła się.
- Na przykład, czy dopuścić się do moich myśli i choć na chwilę opuścić barierę. - powiedziałem z uśmiechem
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Westchnęłam.
- Szkoda - mruknęłam cicho.
- Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami i pocałowałam go lekko.
- Chciałabym wiedzieć, co nieraz myślisz, gdy jesteś 'nieobecny' - uśmiechnęłam się delikatnie do niego. - Albo co myślisz teraz.
(Jeremy?)
- Szkoda - mruknęłam cicho.
- Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami i pocałowałam go lekko.
- Chciałabym wiedzieć, co nieraz myślisz, gdy jesteś 'nieobecny' - uśmiechnęłam się delikatnie do niego. - Albo co myślisz teraz.
(Jeremy?)
sobota, 25 stycznia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Przytuliłam się do chłopaka i ruszyliśmy dalej. Chcieliśmy się na razie jak najdalej oddalić od więzienia. Właśnie zatrzymaliśmy się na chwilę by odpocząć, gdy coś mi się przypomniało.
- Damien, śnieżna pantera.
- Co z nią?
- Została w więzieniu. - powiedziałam i obejrzałam się.
Damien podszedł do mnie i przytulił.
- Poradzi sobie.
- Oby. - powiedziałam tęsknie i odwróciłam się do niego.
Po paru minutach ruszyliśmy dalej. Gdy zapadał noc postanowiliśmy się zatrzymać. Znaleźliśmy jakąś jaskinię zakrytą pnączami roślin, więc weszliśmy do środka. Nie był to może pokój z łóżkiem, ale przynajmniej sucho i dawało schronienie. Usiedliśmy z Damien'em w głębi jaskini i przytuliliśmy się do siebie.
- Prześpij się, a ja przypilnuję.
- Tobie sen jest bardziej potrzebny. - podniosłam na niego wzrok. - Śpij.
- Ale...
- Proszę Damien. - pocałowała go. - Prześpij się, a jeśli się zmęczę to cię obudzę. - obiecałam i przytuliłam się do niego. Damien zamknął oczy i zasnął, a ja trzymałam wartę gdyby strażnicy się zbliżali.
(Damien?)
- Damien, śnieżna pantera.
- Co z nią?
- Została w więzieniu. - powiedziałam i obejrzałam się.
Damien podszedł do mnie i przytulił.
- Poradzi sobie.
- Oby. - powiedziałam tęsknie i odwróciłam się do niego.
Po paru minutach ruszyliśmy dalej. Gdy zapadał noc postanowiliśmy się zatrzymać. Znaleźliśmy jakąś jaskinię zakrytą pnączami roślin, więc weszliśmy do środka. Nie był to może pokój z łóżkiem, ale przynajmniej sucho i dawało schronienie. Usiedliśmy z Damien'em w głębi jaskini i przytuliliśmy się do siebie.
- Prześpij się, a ja przypilnuję.
- Tobie sen jest bardziej potrzebny. - podniosłam na niego wzrok. - Śpij.
- Ale...
- Proszę Damien. - pocałowała go. - Prześpij się, a jeśli się zmęczę to cię obudzę. - obiecałam i przytuliłam się do niego. Damien zamknął oczy i zasnął, a ja trzymałam wartę gdyby strażnicy się zbliżali.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Odwróciłam głowę od drzwi i zacisnęłam oczy próbując zatrzymać łzy. Te krzyki, płacze... to był koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Miałam tylko nadzieję, że Gabriel i Jamie są cali. Nie wiem ile to trwało, bo zamknęłam się w sobie chcąc odrzucić od siebie rzeczywistość. Ktoś szturchnął mnie w ramię, a ja odważyłam się otworzyć oczy.
- Wracacie do siebie. - powiedział strażnik i pomógł mi wstać.
Podobnie było z Sage. Gdy ją rozkuli cała drżała i obejmowała się rękoma. Podeszłam do niej i przytuliłam. Gdy szłyśmy korytarzem nie widziałyśmy nikogo, tylko co jakiś czas słyszałyśmy głosy innych więźniów,których postanowili zatrzymać przy życiu. Odprowadzono nas do swoich pokoi i zamknięto za nami drzwi. Znów byłam sama, a dookoła ciemność. Położyłam się na łóżku i nakryłam kocem chcąc by to się skończyło. By nastał już nowy dzień.
(Sage?)
- Wracacie do siebie. - powiedział strażnik i pomógł mi wstać.
Podobnie było z Sage. Gdy ją rozkuli cała drżała i obejmowała się rękoma. Podeszłam do niej i przytuliłam. Gdy szłyśmy korytarzem nie widziałyśmy nikogo, tylko co jakiś czas słyszałyśmy głosy innych więźniów,których postanowili zatrzymać przy życiu. Odprowadzono nas do swoich pokoi i zamknięto za nami drzwi. Znów byłam sama, a dookoła ciemność. Położyłam się na łóżku i nakryłam kocem chcąc by to się skończyło. By nastał już nowy dzień.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Wpatrywałem się w Nicole. Mógłbym słuchać jej śmiechu cały czas. Bylem jak zaczarowany, gdy na mnie spojrzała.
- Jeremy. - położyła dłoń na moim policzku.
- Jesteś piękna. - powiedziałem kładąc dłoń na jej i się uśmiechnąłem.
Nicole odwzajemniła mój uśmiech.
- A ty co jeszcze potrafisz? - spytała.
- Nikt nie umie czytać w moich myślach. - powiedziałem patrząc na nią.
(Nicole?)
- Jeremy. - położyła dłoń na moim policzku.
- Jesteś piękna. - powiedziałem kładąc dłoń na jej i się uśmiechnąłem.
Nicole odwzajemniła mój uśmiech.
- A ty co jeszcze potrafisz? - spytała.
- Nikt nie umie czytać w moich myślach. - powiedziałem patrząc na nią.
(Nicole?)
od Damien'a C.D Cataley
Ehhh te ostatnie moje problemy z kondycją i mocami.
Nie jest to takie, fajne, wolałbym już odzyskać pełnię sił.
Mógłbym bez trudu powalić innych strażników, Gloss'a,czy naukowców.
Spojrzałem na Cataleyę i potem szedłem już sam swobodnie.
Dziewczyna podążała tuż obok mnie. Wiedziałem,że nie na długo pozostaniemy w ukryciu.
Tak jak wcześniej , strażnicy nas znajdą ,ale nie wiem już co będą chcieli z nami zrobić.
To trochę przytłaczające, kiedy masz świadomość ,że tobie i ukochanej osobie zagraża coś.
No może nie zagraża, ale jesteście prawie cały czas wykorzystywani.
-Damien?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Cat.
-Tak?-zapytałem czule
-Coś się stało......-stwierdziła
-Nie, nie tylko po prostu myślę -wyjaśniłem
-Nad czym?-zdziwiła się
-Nad różnymi rzeczami i sprawami. Na przykład nad tym co mogą nam zrobić gdy nas znów znajdą-westchnąłem.
Zobaczyłem,że Cat na myśl o tym,lekko się wzdrygnęła.
-Ale spokojnie-pocieszyłem ją i objąłem jedną ręką.
(Cataleya?)
Nie jest to takie, fajne, wolałbym już odzyskać pełnię sił.
Mógłbym bez trudu powalić innych strażników, Gloss'a,czy naukowców.
Spojrzałem na Cataleyę i potem szedłem już sam swobodnie.
Dziewczyna podążała tuż obok mnie. Wiedziałem,że nie na długo pozostaniemy w ukryciu.
Tak jak wcześniej , strażnicy nas znajdą ,ale nie wiem już co będą chcieli z nami zrobić.
To trochę przytłaczające, kiedy masz świadomość ,że tobie i ukochanej osobie zagraża coś.
No może nie zagraża, ale jesteście prawie cały czas wykorzystywani.
-Damien?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Cat.
-Tak?-zapytałem czule
-Coś się stało......-stwierdziła
-Nie, nie tylko po prostu myślę -wyjaśniłem
-Nad czym?-zdziwiła się
-Nad różnymi rzeczami i sprawami. Na przykład nad tym co mogą nam zrobić gdy nas znów znajdą-westchnąłem.
Zobaczyłem,że Cat na myśl o tym,lekko się wzdrygnęła.
-Ale spokojnie-pocieszyłem ją i objąłem jedną ręką.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Wstrzymałam oddech i spojrzałam na nich przerażona.
Zaraz jednak mój wzrok przeniósł się na Rebecę,która również była przestraszona.
-Czy inny,których nie zabijecie też są w laboratoriach?-mruknęłam
Naukowiec zdziwił się i odwrócił w moją stronę.
-Tak, skąd w ogóle to pytanie?-zapytał
-A , tak-wzruszyłam ramionami
Nie chciałam się za bardzo odzywać, zwłaszcza,że podczas wizji czułam ból wszystkich tych których zabijali.
-Zaraz się zacznie!-zaśmiali się naukowcy
Spojrzałam szybko na zegarek było około północy, została tylko jedna minuta.
I nie mylili się , gdy wybiła równo północ, usłyszałam pierwsze krzyki.
Zacisnęłam zęby i schyliłam głowę chowając ją we włosach.
Czemu to musi mi się przytrafiać, nie potrafię nikogo ostrzec, nawet innych.
To była tortura dla moich uszu, gdy słyszałam przerażenie więźniów i te strzały.....
(Rebeca?)
Zaraz jednak mój wzrok przeniósł się na Rebecę,która również była przestraszona.
-Czy inny,których nie zabijecie też są w laboratoriach?-mruknęłam
Naukowiec zdziwił się i odwrócił w moją stronę.
-Tak, skąd w ogóle to pytanie?-zapytał
-A , tak-wzruszyłam ramionami
Nie chciałam się za bardzo odzywać, zwłaszcza,że podczas wizji czułam ból wszystkich tych których zabijali.
-Zaraz się zacznie!-zaśmiali się naukowcy
Spojrzałam szybko na zegarek było około północy, została tylko jedna minuta.
I nie mylili się , gdy wybiła równo północ, usłyszałam pierwsze krzyki.
Zacisnęłam zęby i schyliłam głowę chowając ją we włosach.
Czemu to musi mi się przytrafiać, nie potrafię nikogo ostrzec, nawet innych.
To była tortura dla moich uszu, gdy słyszałam przerażenie więźniów i te strzały.....
(Rebeca?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Położyłam dłonie na jego ramionach, opierając się o niego i pogłębiając nasz pocałunek.
- Jak to zrobiłaś? - zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Wiatr - wyjaśniłam. - Powietrze to mój żywioł. Mogę robić z nim co chcę - wzruszyłam ramionami.
Na udowodnienie moich słów wokół nas rozpętało się małe tornado, a ja się zaśmiałam.
(Jeremy?)
- Jak to zrobiłaś? - zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Wiatr - wyjaśniłam. - Powietrze to mój żywioł. Mogę robić z nim co chcę - wzruszyłam ramionami.
Na udowodnienie moich słów wokół nas rozpętało się małe tornado, a ja się zaśmiałam.
(Jeremy?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Podniosłem się szybko z trawy i pochyliłem nad Nicole uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch.
- Zrobiłaś to.
- Nie masz dowodów.
Zacząłem ją łaskotać, a Nicole śmiać się i wiercić próbując mi uciec.
- Zrobiłaś to? - spytałem przestając na chwilę.
- Tak, ukarzesz mnie? - spytała i pocałowała mnie.
- A chcesz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Nicole uśmiechnęła się i popchnęła mnie. Tym razem to ja wylądowałem na trawie, a dziewczyna usiadła na mnie i pochyliła się. Jej włosy opadły dookoła naszych twarzy zasłaniając nas przed światem. Przeniosłem dłonie na jej uda gładząc je, a promienie słońca rozświetlały jej twarz.
- Trafiłem do nieba. - rozmarzyłem się patrząc jej w oczy.
- W takim razie jestem tam z tobą. - odpowiedział Nicole i mnie pocałowała.
(Nicole?)
- Zrobiłaś to.
- Nie masz dowodów.
Zacząłem ją łaskotać, a Nicole śmiać się i wiercić próbując mi uciec.
- Zrobiłaś to? - spytałem przestając na chwilę.
- Tak, ukarzesz mnie? - spytała i pocałowała mnie.
- A chcesz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Nicole uśmiechnęła się i popchnęła mnie. Tym razem to ja wylądowałem na trawie, a dziewczyna usiadła na mnie i pochyliła się. Jej włosy opadły dookoła naszych twarzy zasłaniając nas przed światem. Przeniosłem dłonie na jej uda gładząc je, a promienie słońca rozświetlały jej twarz.
- Trafiłem do nieba. - rozmarzyłem się patrząc jej w oczy.
- W takim razie jestem tam z tobą. - odpowiedział Nicole i mnie pocałowała.
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
- Nie prawda - zaśmiałam się. - Słodko wyglądałeś i naprawdę żałuję, że nie mogłabym zrobić Ci zdjęcia.
- Ja się tam cieszę - uśmiechnął się.
Zamknął oczy, leżąc spokojnie na trawie, a ja pierwszy raz od pobytu tutaj użyłam swej mocy i zwiałam listek z drzewa, tak, że upadł na twarz Jeremy'ego. Ten niezadowolony strzepnął go, a ja znów razem z powiewem wiatru skierowałam go na jego twarz.
- Co się... - zaczął Jeremy.
Parsknęłam śmiechem.
- Ty to zrobiłaś? - zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Może...
(Jeremy?)
- Ja się tam cieszę - uśmiechnął się.
Zamknął oczy, leżąc spokojnie na trawie, a ja pierwszy raz od pobytu tutaj użyłam swej mocy i zwiałam listek z drzewa, tak, że upadł na twarz Jeremy'ego. Ten niezadowolony strzepnął go, a ja znów razem z powiewem wiatru skierowałam go na jego twarz.
- Co się... - zaczął Jeremy.
Parsknęłam śmiechem.
- Ty to zrobiłaś? - zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Może...
(Jeremy?)
Od Rebecy C.D. Gabriela
Nawet nie zauważyłam, gdy zasnęłam. Czułam się wykończona i wszystko zaczynało mnie boleć. Nie wiem ile spałam, ale gdy się obudziłam zobaczyłam Gabriela na słońce już zachodziło.
- Wyspana? - uśmiechnął się.
- Tak. - odwzajemniłam uśmiech i podniosłam się siadając.
- Ostrożnie. - Gabriel wstał i podszedł do mnie. - Głodna?
- Nie, ale dziękuję. Ile spałam? - spytałam patrząc a wyjście z jamy.
- Tylko 5 godzin.
- Tylko? - spojrzałam na niego zdziwiona. Przespałam ostatnio całą noc i teraz jeszcze te 5 godzin. Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na Gabriela i dostrzegłam, że coś go trapi.
- O co chodzi? - spytałam, a on wstał.
- Rozmawiałem z ojcem. - westchnął. - Mamy mieć córeczkę i 2 synów. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam słysząc tą wieść. Nie chciałam jednak dowiadywać się tych złych. Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy, a gdy zrobiło się już dość ciemno położyliśmy się i zasnęliśmy.
(...)Obudziłam się, gdy promienie słońca wpadły do jamy. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że Gabriela nie ma tutaj. Usiadłam powoli, gdy Gabriel wszedł do jamy.
- Już nie śpisz? Chciałem wrócić za nim się obudzisz. - powiedział i położył koło ogniska trochę drewna i jakieś zwierzę.
- Przed chwilą się obudziłam.
Sięgnęłam po wodę by się napić, a Gabriel zaczął piec kawałki zwierzęcia nad ogniem. Poczułam lekki skurcz, więc spojrzałam na brzuch.
- Jeszcze nie. - poprosiłam szeptem i się napiłam. Jednak po pół godzinie znów poczułam skurcz, tym razem silniejszy. Nic na razie nie mówiłam Gabriel'owi, bo nie powtarzały się za często i miałam nadzieję, że poród się jeszcze nie rozpoczął.
(Gabriel?)
- Wyspana? - uśmiechnął się.
- Tak. - odwzajemniłam uśmiech i podniosłam się siadając.
- Ostrożnie. - Gabriel wstał i podszedł do mnie. - Głodna?
- Nie, ale dziękuję. Ile spałam? - spytałam patrząc a wyjście z jamy.
- Tylko 5 godzin.
- Tylko? - spojrzałam na niego zdziwiona. Przespałam ostatnio całą noc i teraz jeszcze te 5 godzin. Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na Gabriela i dostrzegłam, że coś go trapi.
- O co chodzi? - spytałam, a on wstał.
- Rozmawiałem z ojcem. - westchnął. - Mamy mieć córeczkę i 2 synów. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam słysząc tą wieść. Nie chciałam jednak dowiadywać się tych złych. Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy, a gdy zrobiło się już dość ciemno położyliśmy się i zasnęliśmy.
(...)Obudziłam się, gdy promienie słońca wpadły do jamy. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że Gabriela nie ma tutaj. Usiadłam powoli, gdy Gabriel wszedł do jamy.
- Już nie śpisz? Chciałem wrócić za nim się obudzisz. - powiedział i położył koło ogniska trochę drewna i jakieś zwierzę.
- Przed chwilą się obudziłam.
Sięgnęłam po wodę by się napić, a Gabriel zaczął piec kawałki zwierzęcia nad ogniem. Poczułam lekki skurcz, więc spojrzałam na brzuch.
- Jeszcze nie. - poprosiłam szeptem i się napiłam. Jednak po pół godzinie znów poczułam skurcz, tym razem silniejszy. Nic na razie nie mówiłam Gabriel'owi, bo nie powtarzały się za często i miałam nadzieję, że poród się jeszcze nie rozpoczął.
(Gabriel?)
Od Gabriela C.D. Rebecy
[...] Uniosłem kąciki ust w nieznacznym uśmiechu. Jeśli zrobimy to raz, to już nie przestaniemy, pomyślałem. Odwróciłem się i wróciłem do podsycania ognia. Gdy skończyłem, zerknąłem jeszcze na Rebecę czy wszystko w porządku i wyszedłem z jaskini. Usiadłem nad rzeką, wpatrując się w toń. Nagle zmętniała, przyspieszyła swoj nurt. Zmarszczyłem brew i w mojej głowie odezwał się doskonale znany głos.
- Wrzuć jakiś kwiat do tej wody - rzucił rozkazującym głosem mój ojciec. Zrobiłem o co prosił.
- Cześć - zawołałem z uśmiechem na twarzy.
- Nie tak szybko, Gabrielu. Powiedz mi co Ty do chole*y zrobiłeś? - skrzyżował ręce na piersi. Widziałem go od pasa w górę wystającego z wody.
- Ja? A co ja niby zrobiłem? - zdziwiłem się.
- Za chwilę urodzą Ci się trojaczki, tak?
- Fakt. Ale jakoś nigdy nie interesowałeś się moimi dziećmi. Może z kilka się znajdzie - zauważyłem.
- Ale też nigdy nie miałeś mieć dzieci z diablicą, synu - westchnął Dionizos. Coś go trapiło. Zazwyczaj taki nie był.
- Tato, co Ci jest? - zaniepokoiłem się.
- Mi? Mi nic.
- Przepowiednia - zgadłem. - Byłeś u Pytii.
- Byłem. Rozmawiałem z nią. I dała mi przepowiednię. Dotyczącą Ciebie.
- I co było w tej przepowiedni? - spytałem, przysuwając się bliżej brzegu rzeki.
- Wiesz jakiej płci będą Wasze dzieci? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Pokręciłem przecząco głową. - W takim razie ja Ci powiem. Będziesz miał dwóch synów i córeczkę. Ale mam dla Ciebie ostrzeżenie. Uważaj na synów.. Uważaj, by ich kochać po równo. Nawet, gdyby jeden miał być bogiem, a drugi demonem - ostrzegł mnie ojciec i znikł. Zaklnąłem pod nosem.
- Czemu Ty zawsze musisz to robić, co staruszku? - mruknąłem i wróciłem do jamy. Rebeca spała pod kocem, więc otuliłem ją szczelniej, pocałowałem w policzek i zabrałem się za ostrzenie noży, którymi zdejmowałem skórę.
(Rebeca?)
- Wrzuć jakiś kwiat do tej wody - rzucił rozkazującym głosem mój ojciec. Zrobiłem o co prosił.
- Cześć - zawołałem z uśmiechem na twarzy.
- Nie tak szybko, Gabrielu. Powiedz mi co Ty do chole*y zrobiłeś? - skrzyżował ręce na piersi. Widziałem go od pasa w górę wystającego z wody.
- Ja? A co ja niby zrobiłem? - zdziwiłem się.
- Za chwilę urodzą Ci się trojaczki, tak?
- Fakt. Ale jakoś nigdy nie interesowałeś się moimi dziećmi. Może z kilka się znajdzie - zauważyłem.
- Ale też nigdy nie miałeś mieć dzieci z diablicą, synu - westchnął Dionizos. Coś go trapiło. Zazwyczaj taki nie był.
- Tato, co Ci jest? - zaniepokoiłem się.
- Mi? Mi nic.
- Przepowiednia - zgadłem. - Byłeś u Pytii.
- Byłem. Rozmawiałem z nią. I dała mi przepowiednię. Dotyczącą Ciebie.
- I co było w tej przepowiedni? - spytałem, przysuwając się bliżej brzegu rzeki.
- Wiesz jakiej płci będą Wasze dzieci? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Pokręciłem przecząco głową. - W takim razie ja Ci powiem. Będziesz miał dwóch synów i córeczkę. Ale mam dla Ciebie ostrzeżenie. Uważaj na synów.. Uważaj, by ich kochać po równo. Nawet, gdyby jeden miał być bogiem, a drugi demonem - ostrzegł mnie ojciec i znikł. Zaklnąłem pod nosem.
- Czemu Ty zawsze musisz to robić, co staruszku? - mruknąłem i wróciłem do jamy. Rebeca spała pod kocem, więc otuliłem ją szczelniej, pocałowałem w policzek i zabrałem się za ostrzenie noży, którymi zdejmowałem skórę.
(Rebeca?)
Od Bargeona C.D. Nyks
[...] Resztę dnia spędziłem z Gabrielem, rozprawiając z nim na temat naszych łóżkowych przygód. Nikt tak tego nie rozumiał jak właśnie mój starszy brat. Żartując dotarliśmy pod moją celę.
- Wchodzisz? - spytałem. - To nie była nawet połowa.
- Pasuję. Muszę iść zobaczyć co z Rebecą.
- Zamierzasz ją wydymać jak już będzie w stanie? - spytałem z rozbawieniem.
- Nie - Gabriel uśmiechnął się szeroko. - Ona zasługuje na coś więcej. Z nią chciałbym się kochać, a nie zerżnąć ją jak pierwszą lepszą prostytutkę.
- Oj tam, prostytutki nie są takie złe - zaśmiałem się, puszczając oczko do brata. - Coś o tym obaj wiemy.
- Idź spać - rzucił.
- Ale tak nawet bez buziaka na dobranoc? - jęknąłem, udając rozpacz. Gabriel pogroził mi palcem.
- Pamiętaj o korzeniach - upomniał mnie. - Se*ks jest seksem, ale niech współczesna rozpusta nie przysłoni Ci starych zasad.
- Nigdy - obiecałem, z powagą na twarzy. Tradycję i korzenie traktowałem jako bardzo ważne w moim życiu. Gabriel zniknął za rogiem, a ja wszedłem do swojej celi. Strażnik za mną zamknął ją szczelnie. Głupiec, pomyślałem. Gdybym chciał, to już by mnie tu nie było. Rozebrałem się do naga i zasnąłem.
(...) Obudził mnie trzask przewracanego krzesła. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na klnącą Nyks, która je własnie podnosiła. Zmarszczyłem czoło, podnosząc się. Dopiero przypomniałem sobie, że przecież nic na sobie nie mam. Usiadłem na łóżku, przykrywając się kocem do pasa. Zapaliłem światło.
- Co Ty tu robisz? - spytałem. Nyks odskoczyła jak oparzona, rumieniąc się.
- Ja.. Ja właściwie.. - zająknęła się.
- Spokojnie. Co tu robisz? - powtórzyłem spokojnie pytanie.
(Nyks?)
- Wchodzisz? - spytałem. - To nie była nawet połowa.
- Pasuję. Muszę iść zobaczyć co z Rebecą.
- Zamierzasz ją wydymać jak już będzie w stanie? - spytałem z rozbawieniem.
- Nie - Gabriel uśmiechnął się szeroko. - Ona zasługuje na coś więcej. Z nią chciałbym się kochać, a nie zerżnąć ją jak pierwszą lepszą prostytutkę.
- Oj tam, prostytutki nie są takie złe - zaśmiałem się, puszczając oczko do brata. - Coś o tym obaj wiemy.
- Idź spać - rzucił.
- Ale tak nawet bez buziaka na dobranoc? - jęknąłem, udając rozpacz. Gabriel pogroził mi palcem.
- Pamiętaj o korzeniach - upomniał mnie. - Se*ks jest seksem, ale niech współczesna rozpusta nie przysłoni Ci starych zasad.
- Nigdy - obiecałem, z powagą na twarzy. Tradycję i korzenie traktowałem jako bardzo ważne w moim życiu. Gabriel zniknął za rogiem, a ja wszedłem do swojej celi. Strażnik za mną zamknął ją szczelnie. Głupiec, pomyślałem. Gdybym chciał, to już by mnie tu nie było. Rozebrałem się do naga i zasnąłem.
(...) Obudził mnie trzask przewracanego krzesła. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na klnącą Nyks, która je własnie podnosiła. Zmarszczyłem czoło, podnosząc się. Dopiero przypomniałem sobie, że przecież nic na sobie nie mam. Usiadłem na łóżku, przykrywając się kocem do pasa. Zapaliłem światło.
- Co Ty tu robisz? - spytałem. Nyks odskoczyła jak oparzona, rumieniąc się.
- Ja.. Ja właściwie.. - zająknęła się.
- Spokojnie. Co tu robisz? - powtórzyłem spokojnie pytanie.
(Nyks?)
Od Cataley C.D. Damiena
Cała zaczęłam drżeć, ale Damien próbował nas uspokoić. Słyszeliśmy jak strażnicy dobijają się do klapy próbując ją otworzyć.
- Boję się. - przyznałam.
- Wiem, ale nie dostaną cię.
- Nie Damien. - cofnęłam się o krok. - Tym razem nie pozwolę ci.
- Cat, mogę znów się stąd odesłać.
- Ale wtedy zaczną cię torturować, by tylko dowiedzieć się gdzie mnie wysłałeś. Nie poradzę sobie sama bez ciebie. - chciałam znów płakać, ale ostatnio za często to robiłam.
- Cat...
- Nie, uciekniemy razem albo zostaniemy. - powiedziałam i przytuliłam się do niego całując.
Słyszałam jak klapa pęka i szum skrzydeł. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak Damien się do mnie uśmiecha i wznosi nas ponad niebo w momencie gdy strażnicy wbiegli na dach. Poszybował w las jak najdalej, ale widziałam jak opada z sił.
- Wyląduj, pójdziemy dalej przez puszczę. - poprosiłam, a Damien wylądował.
Odlecieliśmy kawał od więzienia, więc strażnikom trochę to zajmie aż nas namierzą. Podtrzymałam Damiena i powiedziałam by się o mnie podparł. Powoli ruszyliśmy przez puszczę.
(Damien?)
- Boję się. - przyznałam.
- Wiem, ale nie dostaną cię.
- Nie Damien. - cofnęłam się o krok. - Tym razem nie pozwolę ci.
- Cat, mogę znów się stąd odesłać.
- Ale wtedy zaczną cię torturować, by tylko dowiedzieć się gdzie mnie wysłałeś. Nie poradzę sobie sama bez ciebie. - chciałam znów płakać, ale ostatnio za często to robiłam.
- Cat...
- Nie, uciekniemy razem albo zostaniemy. - powiedziałam i przytuliłam się do niego całując.
Słyszałam jak klapa pęka i szum skrzydeł. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak Damien się do mnie uśmiecha i wznosi nas ponad niebo w momencie gdy strażnicy wbiegli na dach. Poszybował w las jak najdalej, ale widziałam jak opada z sił.
- Wyląduj, pójdziemy dalej przez puszczę. - poprosiłam, a Damien wylądował.
Odlecieliśmy kawał od więzienia, więc strażnikom trochę to zajmie aż nas namierzą. Podtrzymałam Damiena i powiedziałam by się o mnie podparł. Powoli ruszyliśmy przez puszczę.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Nie chciałam by się zdenerwowała, w końcu to nie oznaczało nic dobrego. Czekałem i próbowałam dowiedzieć się co chcą z nami zrobić, ale tyko między sobą coś szeptali.
- Sage.
- Co?
- Spróbuj ich podsłuchać. - poprosiłam, bo siedziała bliżej nich.
Sage usiadła prosto i próbowała coś zrozumieć, ale nic z tego nie wyszło. Po jednym naukowcu podeszło do nas i wstrzyknęli coś w ramię. Syknęłam, bo nie było to przyjemne.
- Zaraz zobaczymy. - mruknął pod nosem jeden z nich i się cofnęli.
Sage spojrzała na mnie przerażona, ale ja byłam spokojna. Na razie. Po paru minutach poczułam się słaba i bezwładna.
- Co nam robicie?
- Zabezpieczamy. Wolimy was nie stracić tej nocy.
- Co takiego? - chciałam się jak najwięcej dowiedzieć.
- Dziś strażnicy mają zrobić porządki z więźniami. - wyjaśnił, a ja przerarzona spojrzałam na przyjaciółkę. Miało się stać to, co widziała w wizji.
(Sage?)
- Sage.
- Co?
- Spróbuj ich podsłuchać. - poprosiłam, bo siedziała bliżej nich.
Sage usiadła prosto i próbowała coś zrozumieć, ale nic z tego nie wyszło. Po jednym naukowcu podeszło do nas i wstrzyknęli coś w ramię. Syknęłam, bo nie było to przyjemne.
- Zaraz zobaczymy. - mruknął pod nosem jeden z nich i się cofnęli.
Sage spojrzała na mnie przerażona, ale ja byłam spokojna. Na razie. Po paru minutach poczułam się słaba i bezwładna.
- Co nam robicie?
- Zabezpieczamy. Wolimy was nie stracić tej nocy.
- Co takiego? - chciałam się jak najwięcej dowiedzieć.
- Dziś strażnicy mają zrobić porządki z więźniami. - wyjaśnił, a ja przerarzona spojrzałam na przyjaciółkę. Miało się stać to, co widziała w wizji.
(Sage?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Spojrzałem na Nicole rozbawiony i zapałem ją za biodra. Dziewczyna pisnęła i roześmiała się. Pocałowałem ją namiętnie.
- Dobrze, że nie mamy aparatu.
- Przydał by się, zrobiła bym ci zdjęcie.
- Dlatego cieszę się, że go nie mamy. - zaśmiałem się i jeszcze raz ją pocałowałem. Nicole roześmiała się, a ja ściągnąłem wianek i założyłem go jej.
- Na tobie wygląda lepiej. - powiedziałem i położyłem ją na trawie kładąc się obok.
(Nicole?)
- Dobrze, że nie mamy aparatu.
- Przydał by się, zrobiła bym ci zdjęcie.
- Dlatego cieszę się, że go nie mamy. - zaśmiałem się i jeszcze raz ją pocałowałem. Nicole roześmiała się, a ja ściągnąłem wianek i założyłem go jej.
- Na tobie wygląda lepiej. - powiedziałem i położyłem ją na trawie kładąc się obok.
(Nicole?)
od Damien'a C.D Cataley
Objąłem szybko Cataleyę i uderzyłem Gloss'a.
-Ty s****nie!-warknął
Szybkim ruchem zasłoniłem Cataleyę ,lekko odpychając ją od siebie.
Przyjąłem dość mocny cios w brzuch od strażnika.
Zaczęła się dość mocna bójka, po między mną a Gloss'em.
Zapowiadało się na to od dawana, ale to co wczoraj robili Cataleyi.
Nie mogłem puścić tego płazem , zwłaszcza że wszystko to co przeżywała czułem.
-Nie!!! Przestańcie!-wydarła się przerażona Cat.
Szybko odwróciłem się nie zwracając uwagi na wstającego Gloss'a.
Zaliczyłem ponownie kopniaka w brzuch, po chwili poczułem pistolet.
-Bo znów go użyję kilka razy i tym razem dopilnuję ,że zginiesz!-warknął
Odsunąłem się trochę, a dziewczyna patrzyła na wszystko przerażona.
-Nie tkniesz jej-burknąłem i szybko odgiąłem pistolet ,który wystrzelił w sufit.
Odwróciłem się i złapałem Cataleyę za rękę i zacząłem biec.
-Damien-pisnęła
Dziewczyna ledwo już co chodziła, z resztą nie tylko ona po ostatnim byliśmy osłabieni.
-Na dach-przyznałem
Wybiegliśmy na dach i znów zamknęliśmy klapę.
-Znów ta sama akcja?-zapytałem
-Nie, nie możemy-jęknęła
Odwróciłem się do niej i przytuliłem mocno do siebie.
(Cataleya?)
-Ty s****nie!-warknął
Szybkim ruchem zasłoniłem Cataleyę ,lekko odpychając ją od siebie.
Przyjąłem dość mocny cios w brzuch od strażnika.
Zaczęła się dość mocna bójka, po między mną a Gloss'em.
Zapowiadało się na to od dawana, ale to co wczoraj robili Cataleyi.
Nie mogłem puścić tego płazem , zwłaszcza że wszystko to co przeżywała czułem.
-Nie!!! Przestańcie!-wydarła się przerażona Cat.
Szybko odwróciłem się nie zwracając uwagi na wstającego Gloss'a.
Zaliczyłem ponownie kopniaka w brzuch, po chwili poczułem pistolet.
-Bo znów go użyję kilka razy i tym razem dopilnuję ,że zginiesz!-warknął
Odsunąłem się trochę, a dziewczyna patrzyła na wszystko przerażona.
-Nie tkniesz jej-burknąłem i szybko odgiąłem pistolet ,który wystrzelił w sufit.
Odwróciłem się i złapałem Cataleyę za rękę i zacząłem biec.
-Damien-pisnęła
Dziewczyna ledwo już co chodziła, z resztą nie tylko ona po ostatnim byliśmy osłabieni.
-Na dach-przyznałem
Wybiegliśmy na dach i znów zamknęliśmy klapę.
-Znów ta sama akcja?-zapytałem
-Nie, nie możemy-jęknęła
Odwróciłem się do niej i przytuliłem mocno do siebie.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Drzwi do pokoju Rebecy otworzyły się gwałtownie.
Trochę się wystraszyłam, a w drzwiach stali strażnicy.
Spojrzałam na nich uważnie, nie wiedziałam co zamierzają.
-Idziecie z nami-powiedzieli.
Obaj chwycili mnie i Rebecę i zaczęli gdzieś prowadzić.
Doszliśmy do pokoju, gdzie często przebywałyśmy podczas eksperymentów.
Posadzili nas na krzesłach,ale ja nie byłam z tego zadowolona.
Po paru minutach przyszło dwóch naukowców.
Jeden zafascynowany spojrzał na mnie i przyglądał się.
-Co się gapisz!-warknęłam wkurzona
-Sage....-szepnęła przyjaciółka.
Spojrzałam na nią i zaraz postarałam się uspokoić.
(Rebeca?)
Trochę się wystraszyłam, a w drzwiach stali strażnicy.
Spojrzałam na nich uważnie, nie wiedziałam co zamierzają.
-Idziecie z nami-powiedzieli.
Obaj chwycili mnie i Rebecę i zaczęli gdzieś prowadzić.
Doszliśmy do pokoju, gdzie często przebywałyśmy podczas eksperymentów.
Posadzili nas na krzesłach,ale ja nie byłam z tego zadowolona.
Po paru minutach przyszło dwóch naukowców.
Jeden zafascynowany spojrzał na mnie i przyglądał się.
-Co się gapisz!-warknęłam wkurzona
-Sage....-szepnęła przyjaciółka.
Spojrzałam na nią i zaraz postarałam się uspokoić.
(Rebeca?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
- Bo tak - zaśmiałam się.
Jeremy pokręcił rozbawiony głową, nie uznając mojej odpowiedzi jako satysfakcjonującej. Plotłam dalej, wtulona w chłopaka, dopóki nie skończyłam. Obróciłam się do niego z uśmiechem i nałożyłam mu wianek na głowę.
- Pięknie wyglądasz - zaśmiałam się.
(Jeremy?)
Jeremy pokręcił rozbawiony głową, nie uznając mojej odpowiedzi jako satysfakcjonującej. Plotłam dalej, wtulona w chłopaka, dopóki nie skończyłam. Obróciłam się do niego z uśmiechem i nałożyłam mu wianek na głowę.
- Pięknie wyglądasz - zaśmiałam się.
(Jeremy?)
od Lewis'a C.D Xany
Zaśmiałem się, Xana odwróciła się do mnie i ze zdziwionym wzrokiem zapytała:
- Co? No co? Czego się śmiejesz?
- Mruku mruku, lizu lizu, ale kochanie....
- Tak - podeszła do mnie - kochanie?
- Mam dziewczynę....
- Co?! - odskoczyła ode mnie.
- Mam dziewczynę poza tą dziurą. Piękną, wredną, szaloną....
- Upodobania się zmieniają.
- Ale ona niedługo tutaj będzie. Strażnik mi mówił, że już ją złapali i wiozą ją tutaj. Więc nie przymilaj się do mnie. Oczekuję nad Ciebie po prostu pomocy, tyle.
(Xana?)
- Co? No co? Czego się śmiejesz?
- Mruku mruku, lizu lizu, ale kochanie....
- Tak - podeszła do mnie - kochanie?
- Mam dziewczynę....
- Co?! - odskoczyła ode mnie.
- Mam dziewczynę poza tą dziurą. Piękną, wredną, szaloną....
- Upodobania się zmieniają.
- Ale ona niedługo tutaj będzie. Strażnik mi mówił, że już ją złapali i wiozą ją tutaj. Więc nie przymilaj się do mnie. Oczekuję nad Ciebie po prostu pomocy, tyle.
(Xana?)
od Elizy C.D Lucas'a
Uśmiechnął się po chwili i ja się usmiechnęłam ..
Siedzieliśmy nagle coś zaszeleściło
Spojrzałam tym razem to nie byli moi bracia tylko jeden człowiek
"Widziała go już"
Spojrzałam
-Witaj ..-powiedział
-Liam -szepnęłam
<Liam/Lucas>
Siedzieliśmy nagle coś zaszeleściło
Spojrzałam tym razem to nie byli moi bracia tylko jeden człowiek
"Widziała go już"
Spojrzałam
-Witaj ..-powiedział
-Liam -szepnęłam
<Liam/Lucas>
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - szepnąłem w jej włosy.
Nicole zaśmiała się i pocałowała mnie. Rozejrzałem się czy strażnicy lub naukowcy nas nie widzą, a Nicky z powrotem zaczęła pleść wianek. Usiadłem sadzając ją sobie między nogami by mogła się o mnie oprzeć i patrzyłem na nią, jaka jest radosna.
- Kocham Cię. - wyszeptałem całując ją w szyję.
- A ja ciebie. - odwróciła się i mnie pocałowała.
- Po co robisz ten wianek? - spytałem patrząc na nią.
(Nicole?)
Nicole zaśmiała się i pocałowała mnie. Rozejrzałem się czy strażnicy lub naukowcy nas nie widzą, a Nicky z powrotem zaczęła pleść wianek. Usiadłem sadzając ją sobie między nogami by mogła się o mnie oprzeć i patrzyłem na nią, jaka jest radosna.
- Kocham Cię. - wyszeptałem całując ją w szyję.
- A ja ciebie. - odwróciła się i mnie pocałowała.
- Po co robisz ten wianek? - spytałem patrząc na nią.
(Nicole?)
Od Nicole C.D. Jeremy'ego
Rzuciłam mu się na szyję, a on zapiął mi naszyjnik na szyi.
- Nicole? - zapytał.
- Oczywiście - zaśmiałam się. - Nie obchodzi mnie miejsce.
Jeremy przytulił mnie mocno do siebie.
(Jeremy?)
- Nicole? - zapytał.
- Oczywiście - zaśmiałam się. - Nie obchodzi mnie miejsce.
Jeremy przytulił mnie mocno do siebie.
(Jeremy?)
Od Jeremy'ego C.D. Nicole
Nicole roześmiała się i wtuliła we mnie. Sięgnąłem do kieszeni wahając się, ale dziewczyna wstała i podeszła do kwiatów, gdzie siedziały motyle. Amfiteatr to jedyne takie miejsce tu, gdzie można dostrzec walory tego miejsca. Wstałem i podszedłem do Nicky, która zrywała parę kwiatów i robiła z nich wianek.
- Jesteś taka piękna. - powiedziałem, a Nicole się uśmiechnęła.
- Często mi to powtarzasz.
- Bo warto. - zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni naszyjnik.
- Jesteś taka piękna. - powiedziałem, a Nicole się uśmiechnęła.
- Często mi to powtarzasz.
- Bo warto. - zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni naszyjnik.
Nicole zaniemówiła widząc go.
- Wiem, że to kiepskie miejsce i wolałabyś by było lepsze, ale zrobię co mogę by tak było. Nicole, zostaniesz moją dziewczyną, moją Anielicą? - spytałem, chociaż więzienie nie było najromantyczniejszym miejscem jakie sobie na to wyobrażałem.
(Nicole?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)