[...] Strażnik wymierzył kolejny cios i w swojej żelaznej rękawicy
uderzył mnie prosto w szczękę. Poczułem, jak obluzowuje mi się żuchwa.
Jęknąłem cicho, koncentrując się. Już po chwili dolna część czaszki
znalazła się w odpowiednim miejscu.
- Choćbyś nie wiem jak mocno uderzył, i tak mi nic nie zrobisz -
wymruczałem z rozbawieniem, walcząc z krwią w ustach. - Mojemu bratu
też.
- Jeszcze zobaczymy - warknął. - Zabierzcie go.
- Gdzie? - spytał jeden z młodszych strażników.
- Do głównej celi - powiedział po namyśle. Dwóch wysokich, identycznych
kolesi odczepiło mnie od ściany i przyprowadziło do drugiej,
wyglądającej praktycznie tak samo, z tą różnicą, że oprócz mnie wisiało
tam także kilka innych osób. Rozejrzałem się po przestraszonych,
wściekłych lub poważnych twarzach. Tylko ja w tej kamiennej,
przestronnej celi byłem obnażony od pasa w górę, a moje ciało zdobiły
liczne ślady po nożu i siniaki. Nic więcej nie byli w stanie mi zrobić.
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy - zawołał ktoś z drugiego
końca celi. Podniosłem głowę i spojrzałem prosto w oczy młodej córki
Hadesa. Uniosłem kąciki ust.
- Nyks - powiedziałem miękko. - Ty w kajdanach? Co powie tatuś?
- To samo mogłabym powiedzieć o Tobie i o Twoim ojcu, Bargeonie - zauważyła.
- To prawda. Mój ojciec w kajdanach był tylko raz i przemienił je w
winorośl. Niestety, moje moce tego nie obejmują - westchnąłem
teatralnie, a Nyks się roześmiała.
- Dobrze, dość tego dobrego - uśmiechnęła się. - Jak Ty się tu dostałeś? Gabriel też tu jest?
- A widziałaś go beze mnie? - spytałem z rozbawieniem.
- A co było kiedy wędrowałeś w orszaku Dionizosa, co? Co prawda nie było
mnie wtedy, ale słyszałam o Twoich ekstrawagancjach - podkreśliła
ostatnie słowo, a ja wybuchnąłem śmiechem.
(Nyks?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz