Leżałem sobie w miejscu, gdzie na pewno
nie dorwie mnie jakieś zwierze: na gałęzi, wysoko w koronie drzewa. Ta
dolina była dokładnie taka, jaką mogłem sobie wymarzyć. Cicha,
niebezpieczna, zabójcza. Zamierzałem tak sobie leżeć, dopóki nie złapie
mnie głód, a wtedy dorwę jakiegoś młodego strażnika, co był na tyle
głupi by tu wejść. Tak, było tu niebezpiecznie, ale co mogłoby mi
zagrozić? Jak nie dam rady tego czegoś pokonać siłą, to go potraktuje
prądem. Tutaj przynajmniej nikt nie będzie mnie szukał, a ja się nie
natknę na Sage. Spełnię swoją obietnicę.
- Damon - Usłyszałem kogoś bardzo cichy szept. Zeskoczyłem gładko na ziemię i ruszyłem w stronę odgłosu, poznając głos Sage. No dobrze, przez chwilę myślałem że mam omamy i słyszę Katherine, ale się do tego nie przyznam. Szybko dotarłem do dziewczyny.
- Jak mam Cię unikać, skoro sama mnie szukasz? - Spytałem, krzywiąc się.
< Sage? >
- Damon - Usłyszałem kogoś bardzo cichy szept. Zeskoczyłem gładko na ziemię i ruszyłem w stronę odgłosu, poznając głos Sage. No dobrze, przez chwilę myślałem że mam omamy i słyszę Katherine, ale się do tego nie przyznam. Szybko dotarłem do dziewczyny.
- Jak mam Cię unikać, skoro sama mnie szukasz? - Spytałem, krzywiąc się.
< Sage? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz