Kolejna betonowa cela, tym razem jednak z
łóżkiem. Ale wygoda, szczególnie że pręty wbijały mi się w plecy.
Materac nic nie dawał. Czułem jak umieram, chciałem nawet się dobić, ale
mnie nie wypuszczali z tej klatki i zostawałoby mi tylko wyrwanie sobie
serca. Już nawet przymierzałem się do tego, kilkanaście razy. Jaki to
jednak miałoby sens? Nagle przez drzwi wpadła kobieta.
- Damon... - Szepnęła. Powoli się podniosłem, ale nie wiele i oparłem o ścianę by nie wyglądać jak nieboszczyk wyciągnięty z trumny. Musiałem wyglądać okropnie, jak trup. Podeszła do mnie. Sage.
- Nie radzę - Powiedziałem słabo i lekko uśmiechnąłem się ukazując w pełni, wampirze kły. Starałem się nie myśleć o jej krwi, pulsującej w żyłach, która ukoiłaby na trochę ból. Musiałem przestać o tym myśleć - Ta cholerna trucizna wywołuje pragnienie.
< Sage? >
- Damon... - Szepnęła. Powoli się podniosłem, ale nie wiele i oparłem o ścianę by nie wyglądać jak nieboszczyk wyciągnięty z trumny. Musiałem wyglądać okropnie, jak trup. Podeszła do mnie. Sage.
- Nie radzę - Powiedziałem słabo i lekko uśmiechnąłem się ukazując w pełni, wampirze kły. Starałem się nie myśleć o jej krwi, pulsującej w żyłach, która ukoiłaby na trochę ból. Musiałem przestać o tym myśleć - Ta cholerna trucizna wywołuje pragnienie.
< Sage? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz