Szłam przez gęsty las,ciemną nocą. Jednak nagle usłyszałam szelest w krzakach.Odwróciłam się gwałtownie i zapłonęłam żywym ogniem.W tej samej chwili z krzaków wyłonili się strażnicy.
-Proszę nie widziałam was 3 lata i to było piękne-prychnęłam
-Aż do teraz-warknęła cała 4.
Spojrzałam na nich i tylko się uśmiechnęłam pod nosem.Wystrzeliłam jedną kulę ognia w stronę jednego ze strażników.Jednak ten zrobił szybki unik,cóż ten to chyba wprawiony.Zaczęłam szukać wzrokiem jakieś słabeusza i znalazłam go za drzewem. Szybko zerwałam się do biegu i w mgnieniu oka złapała chłopaka.
Ja cały czas płonęłam po chwili on zapalił się od ognia ,który otaczał całe moje ciało.
Młody strażnik wydarł się na całe gardło i nie przestawał. W sumie ja się nie dziwię. Też nie chciałabym być smażona od wewnątrz i zewnątrz. Strażnicy stali jak osłupieni jednak zaraz wszyscy rzucili się na mnie.
-Zostaw go!-krzyknęli
Szybko puściłam chłopaka i odskoczyłam parę metrów od ludzi. Widziałam jak młody strażnik opada na ziemię i ledwie co oddycha. Był odwodniony i na dodatek jego ubrania były spalone. Miał również poparzenia dość wysokiego stopnia.
-Jak go uratować -głowili się wszyscy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wskoczyłam na drzewo niedaleko,które zaczęło płonąć.
-Nie da się go uratować-powiedziałam
Wszyscy zerwali się na równe nogi i spojrzeli na mnie wrogo. Ja szybko jednak zeskoczyłam z drzewa i zaczęłam iść w inną stronę. Już nic nie słyszałam,prócz płaczu i krzyków.
*Następnego dnia*
Siedziałam znów w lesie,w sumie nie miałam co robić i nie ruszałam się stąd.
Stałam tak w opuszczonych ruinach pewnego zamku, gdy nagle znów usłyszałam czyjeś kroki.
Zobaczyłam jednego ze strażników więc wskoczyłam na jedną skalną półkę.
Jednak to był błąd bo znalazłam się obok innego strażnika,który wstrzyknął mi coś pod skórę.
Po chwili poczułam jak spadam i uderzam o posadzę z kamienia, potem już tylko ciemność.
Obudziłam się w jakimś dziwnym pokoju. Stałam przykuta do ściany i rozejrzałam się po nim.
Parę metrów obok zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Wyczułam,że to półbóg.
-O jak słodko synek Dionizosa-szepnęłam sama do siebie.
Nie minęło parę minut, a znów byłam w towarzystwie strażników. Paru z nich zabrało chłopaka.
-To co teraz powiesz, znów Cię złapaliśmy-zaśmiał się jeden z nich
-Trudno..........-uśmiechnęłam się chytrze.
Strażnik spojrzał na mnie i podszedł bliżej.
-Nie radzę-warknęłam wściekła
-Tu chwilowo twoja moc jest osłabiona kotku-powiedział
Spojrzałam na niego wkurzona i go kopnęłam. Zaraz zerwało się innych strażników.
Podskoczyłam trochę do góry i zrobiłam fikołka potem kopnęłam paru innych.
Chciałam zrobić jeden ze swoich ulubionych trików, jednak nie wyszło bo moje ręce się skrzyżowały i chol*rnie to bolało. Ale był jeden plus bo wszyscy strażnicy leżeli na ziemi.
-Nigdy nie nazywaj mnie kotkiem-warknęłam wkurzona.
Drzwi stały otworem jednak nie było jak wydostać się z tych pi**szonych łańcuchów.
(Bargeon? Gabriel? Który z was dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz