niedziela, 30 marca 2014

od Damien'a C.D Cataley

Spojrzałem w oczy Cat i przytuliłem ją mocno do siebie , by czuła się bezpiecznie.
-Dasz radę. A jak coś się będzie działo, to chyba będzie konieczna cesarka-mruknąłem
-Przy naukowcach?-zadrżała
-Tak, ale ja nie pozwolę by zrobili krzywdę naszym dzieciom -wyjaśniłem
Cataleya odetchnęła głęboko i przymknęła oczy, znów się do mnie przytulając. Trwaliśmy tak przez pewien czas, do puki to ona się ode mnie nie odsunęła i położyła  na łóżku z powrotem. Chciałem odejść ,ale dziewczyna złapała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie na łóżko. Położyłem się tuż obok niej, a ona położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej, więc zacząłem ją głaskać po włosach.
-Zobaczysz wszystko zniesiemy, jeśli będziemy tylko razem-pocieszyłem

(Cataleya?)

od Sage C.D Jimi'ego

Wpatrywałam się przez chwilę w Jimi'ego nie wiedząc jak mam na to zareagować. Jednak zaraz odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na trawę. Przygryzłam delikatnie wargę i podparłam się na łokciach.
Jimi spojrzał mi w oczy i na chwilę tak jakby oboje zatraciliśmy się w nich.
-Możesz ze mnie zejść -przerwałam cisze
Chłopak otrząsnął się i zaraz trochę zmieszany podniósł się , a zaraz sam pomógł mi wstać z ziemi. Nie mogę przecież pokazywać mu żadnych uczuć. Nawet nie powinnam mieć do niego jakichkolwiek uczuć. Ale się nie da. Jednak chyba muszę sobie to wyperswadować. To mój strażnik ,obrońca, dla niego chyba to tylko się liczy. W końcu skończyliśmy się zbierać i  ruszyliśmy w stronę więzienia. Ja oczywiście szłam przodem ,ale zerkałam czasami na Jimi'ego. Westchnęłam cicho, gdy nasze wzroki się spotkały.Sage co ty wyrabiasz, przeleciało mi przez myśl. Będę miała na pewno, przez coś takiego kłopoty , z resztą  już nie jeden raz.
Po pewnym czasie doszliśmy do więzienia i nawet jeszcze nikogo nie było na korytarzach. Skierowałam się do swojego pokoju, a chłopak jak zwykle podążał za mną.Podeszłam do drzwi pokoju i je otworzyłam wchodząc. Jimi stanął na progu, a ja podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, ale zaraz znów wbiłam wzrok w ziemię. Jednak nie mogłam cały czas być mięczakiem i pokazywać wszystko. Musiałam się wyszkolić w świetnej grze, chociaż i tak miałam wredny charakter i chyba do niego wrócę. Tak będzie lepiej dla mnie i Jimi'ego.
-To ...... Dzięki za trening, jutro też będziemy ćwiczyć -odpowiedziałam

(Jimi?)

od Jez C.D Lucas'a


Piłam jego krew. Słodycz i gorycz.
Nie wiem czemu.
W końcu odsunął mnie od siebie.
-ja... przepraszam-powiedziałam.-poczułam krew. jakiegoś zwierzęcia. to moja natura. Gdy poczuję krew... nie mogę tego zatrzymać-wyznałam.
Czułam się tak strasznie głupio. Pierwsza osoba z którą rozmawiam, nie licząc idioty Liama, a ja takie zachowanie. Wstydziłam się swojego zachowania.-nie powinieneś był mi dawać swojej krwi-powiedziałam jeszcze.
-czemu?-zapytał.
-teraz jesteś ze mną tak jakby skojarzony. A to nie jest dobre. będziesz teraz odczuwał na jakąś odległość moje silne emocje a ja Twoje. nie powinno do tego dojść-wyszlochałam.
Usiadłam na ziemii kryjąc twarz w dłoniach.
Nie wiedziałam już co czuc.

[Lucas?]

od Nyks C.D Mady

Spojrzałam na Mady bardzo rozbawiona.
-Wiesz mamy wiele opcji zabawy-przyznałam
-Tak fakt-przyznała
-Chodźmy -odparłam i pociągnęłam ją znów gdzie indziej.

(Mady?)

od Lucas'a C.D Jez

-Lucas!-wydarła się ponownie
Trzymałem ją  mocno, ale zaraz odwróciłem ją do siebie przodem.
Miała krwisto czerwone oczy  i wydłużone kły.
-Skoro tak bardzo musisz -mruknąłem
Szybkim ruchem przeciąłem sobie skórę na ramieniu.
Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana i wpatrywała się w moją ranę.
Zaraz nie wytrzymała i wgryzła się w moje ramie.
Stałem tak wpatrując się w otoczenie przed sboą i trzymałem dziewczynę za głowę.
Ale gdy już trochę przesadzała , odsunąłem ą od siebie i zregenerowałem się szybko.
Starłem z siebie krew i popatrzyłem na Jez.

(Jez?)

od Liam'a C.D Mady

Zaśmiałem się pod nosem i w tej samej chwili dziewczyna nasłała na mnie taflę wody.
Wylądowałem zaraz na ziemi, cały mokry i posiniaczony.
-Nadal jesteś tego pewny?-zaśmiała się
-Ehh, to było nie fair -warknąłem
Podniosłem się z ziemi i oczepałem , oraz wykręciłem bluzkę.

(Mady?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

Podziwiałem Sage za to jak potrafiła zachować spokój mimo, że niedaleko były para-psy, które prawdopodobnie jej szukały. Nawet strażnicy musieli się tego uczyć, a ona miała to wrodzone.
- Atak. - postanowiłem w końcu.
Zaczęliśmy od rozgrzewki, a potem wykonaliśmy proste ćwiczenia. W końcu dałem zaczęliśmy walczyć. Sage cały czas próbowała, ale nie mogła mnie trafić. W końcu skończyliśmy na dziś i zaczęliśmy się zbierać. Gdy tylko się odwróciłem Sage mnie zaatakowała. Szybko się przesunąłem i złapałem ją przez co upadliśmy na ziemie. Sage wylądowała pode mną, a ja trzymałem ręce po bokach jej głowy. Oboje milczeliśmy wpatrując się w siebie.
- Sage. - powiedziałem miękko a jej oddech przyśpieszył. Teraz już byłem pewny, że Sage coś do mnie czuje, ale byłem jej strażnikiem. Nie mogłem sobie pozwolić na nic więcej mimo moich uczuć do niej.

(Sage?)

Od Cataley C.D. Damiena

Odetchnęłam by już się nie złościć i poszłam do łazienki. Wzięłam od Damiena ręcznik, który zmoczyłam i zaczęłam mu przecierać rany. Damien skrzywił się, a ja go pocałowałam przemywając najgłębsze rozcięcie.
- To wszystko oni?
- Tak, nie odpowiadałem na ich pytania. - powiedział.
- O co pytali? - zaciekawiłam się.
- Głównie o to jak moja krew ci pomaga. - powiedzial i uśmiechnął się delikatnie.
Odwzajemniłam uśmiech i odłożyłam ręcznik. Wróciliśmy do pokoju, a Damien pomógł mi usiąść na łóżku bo brzuch co raz bardziej mi przeszkadzał.
- Jak się czujesz?
- Co raz bardziej tym wszystkim wykończona. - pożaliłam się, a Damien kucnął przede mną i położył dłonie na okrągłym brzuszku. Był dumny, że zostanie ojcem.
- Boję się.
- Nie masz czego.
- To ja będę musiała znieść ból i je urodzić. - przypomniałam mu i przytuliłam się do chłopaka.

(Damien?)

sobota, 29 marca 2014

od Devon'a C.D Clary


-przykro mi-powiedziałem. nic innego nie przyszło mi do głowy. chciałem jakoś pocieszyć dziewczynę ale wydało mi sie to nie realne. nie wiedziałem nawet jak ją pocieszyc.
-a Ty skąd się tu wziąłeś?-spytała ocierając łzy.
-niechcący wbiłem jednego gościa w ścianę. no i źle się złożyło że osoby werbujące różne istoty do tego więzienia tam były. no i miałem przerąbane krótko mówiąc. a rodzina... nigdy jej nie miałem. jestem z sierocińca-powiedziałem do dziewczyny.-porzucili mnie w Tokio. miałem wybór. poprawczak lub dom dziecka. i wyrwałem się. ale tylko dlatego że mnie tu wywieźli.-dodałem.
-nie mialeś łatwo-zauważyła Clary.
-nikt nie miał.-odparlem.
Szliśmy w milczeniu. doszliśmy do skraju lasu.
Nawet nie wiem w jakiej częśći to było bo nie szedłem dalej niż do drzewa.
-lubisz muzykę?-zapytałem

[Clary?]

piątek, 28 marca 2014

od Mady C.D Nyks

-No nie chcę -przyznałam -Zaraz będą głupie pytania.
-I w końcu wszystkie wilczki wytępią -zasmuciła się specjalnie -Nie będziemy mogły się bawić.
-Och jakie to smutne -powiedziałam- Ale zawsze możemy poskakać z klifu
-Albo po ścigać się hipokampami -powiedziała
-Coś się na pewno wymyśli -przyznałam
<Nyks?>

od Mady C.D Liam'a

-Niech ciebie to nie interesuje -prychnęłam -Może dlatego że nie mam nikogo albo po prostu to coś zrobiło ze mnie taką masochistkę że już po prostu mi się nie chce.
Spojrzałam w niebo po czym dodałam.
-Pamiętaj ciekawość pierwszy stopień do piekła albo jak wolisz na pola kary albo... Coś jeszcze znajdę -spojrzałam na chłopaka który siedział na drzewie -Bo jeszcze spadniesz a wtedy to ja nie wyciągnę pomocnej dłoni.
-Nie spadnę -powiedział i prychnął w moją stronę
-Niech ci będzie -wzruszyłam ramionami.
<Liam?>

od Clary C.D Devon'a

Odwróciłam się do niego i przygryzłam wargę. Mówić nie mówić? Jeden kij i tak prawie wszyscy wiedzą...To przecież nie jest tajemnica.
-Moja matka mnie w to wpakowała -powiedziałam łamiącym się głosem
Chłopak podniósł brew ale nie dziwię mu się.
-Uważała mnie za dziwadło. Mieszańca który plami jej rodzinę. Cieszyła się gdy mnie oddawała. -powiedziałam a po policzkach zaczęły mi ściekać łzy -A sama była potworem.
Znów spojrzałam w inną stronę. Przypomniała mi się rodzina starsi siostra i brat, ojciec i ona. To jej się zwierzałam, to ona mnie karmiła,uczyła chodzić i mówić a jednak porzuciła mnie jak śmiecia
<Devon?>

od Jez C.D Lucas'a

-to brzmi trochę tak jakbyś mnie śledził. ja nie przyglądałam się zbytnio koło kogo przechodze-powiedziałam do chłopaka.-no ale cóż. jestem zbyt przewrażliwiona. bo życie tu jest koszmarem-przyznałam.
Zatrzymałam się i usiadłam na wystającym konarze drzewa.
Schyliłam się.
Było mi trochę niedobrze.
poczułam trochę zapach krwi zwierzęcia.
-wszystko w porządku?-spytał Lucas.
-ja... wszystko ok.-powiedziałam i spojrzałam na niego. wiedziałam co zobaczył. moje czerwone oczy. zawsze tak jest jak poczuję krew. wtedy pragnienie jest górą.
-chyba nie wszystko ok-odparł
-czuję krew. to jest silniejsze. gdzieś tu jest zwierzę-powiedziałam.
Zaczęłam biec jak dzika.
Lucas zerwał sie za mną.
Nie mogłam powstrzymać pragnienia.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za ręce z tyłu.
-puść mnie-krzyknełam do Lucasa.
-to zabronione. nie możesz zapolowac-zacisnął swój żelazny uścisk.

[Lucas?]

od Liam'a C.D Xany

Podniosłem łeb i spojrzałem wilczymi oczami na zasypiającą już Xanę. Wyglądała tak słodko i niewinnie, ale ja w sumie miałem ochotę znów stać się człowiekiem. To była dla mnie nowość, przemiana w wilka, czego nigdy nie robiłem i nawet nie wiedziałem jak ja niby mam zrobić to by znów stać się człowiekiem. Wpatrywałem się w dziewczynę przez dłuższą chwilę i zaraz znów położyłem głowę na potężnych łapach.
Sam nie wiedziałem jak to opisać, ale gdy na nią patrzyłem jako wilk nie widziałem w niej tylko bogini. Ale czułem się jakby to właśnie ona była moim całym życiem , no cóż nie jestem pewien ,ale chyba się zakochałem. Z jednej strony dawałem jej ukojenie , swoją troską , ale Xana była wyjątkową dziewczyną, i dopiero gdy przemieniłem się w wilka, uświadomiłem sobie,że chcę ją mieć zawsze przy sobie.
Przez pewien czas patrzyłem na las, zaraz gankiem domku i nasłuchiwałem czy nic przypadkiem nam nie grozi. Na szczęście wszystko się uspokoiło, a ja po chwili zasnąłem zmęczony wszystkim (...)Obudziło mnie nad ranem trzaskanie okna, które było poruszane przez powiewy wiatru. Otworzyłem niepewnie oczy i podniosłem rękę, jak się okazało byłem znów sobą, no sobą jak sobą czyli człowiekiem. Xana leżała na moim ramieniu i nadal spała. Uśmiechnąłem się delikatnie widząc jak śpi , ale nie miałem zamiaru wstawać. Nie chciałem jej budzić i psuć pewnie jakiegoś ciekawego snu. Sam byłem zadowolony,że już nie jestem wilkiem. Ale zdawałem sobie sprawę, że będę musiał kiedyś zapanować nad tymi przemianami. Bo zmieniać to jakoś zmieniłem się nie kontrolując tego , a powinienem to kontrolować, a potem nie wiedziałem jak zmienić się znów w człowieka. Szkoda ,że któreś z rodziców nie nauczyło mnie na zapas takich rzeczy. Z zamyśleń wyrwał mnie ruch, spowodowany przez Xanę, która powoli zaczęła się przebudzać. Spojrzałem szybko na nią, a ona pi chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Posłałem jej szczęśliwy uśmiech , a ona odsunęła się ode mnie i znów oparła o ścianę trochę zaspana. Przetarła oczy i zaraz znów spojrzała na mnie.
-Jak się spało?-zapytałem
-Miękko-zaśmiała się cicho
No tak czułem trochę tą przemianę i to się stało trochę przed tym jak się obudziłem, więc Xana dosłownie przez całą noc miała wygodnie , śpiąc na moim grzbiecie i jeszcze do tego futro które ją ogrzewało.
-Przepraszam za wczoraj....-westchnąłem
-Nic się nie stało, rozumiem Cię -wyjaśniła
Popatrzyłem jej głęboko w oczy i sam nie wiedziałem jak mam na to odpowiedzieć. Wiedziałem ,że miała trochę za złe wydarzenia wczorajsze, ale nie chciała tego po sobie poznać. Ja w sumie również nie chciałem się wykłócać na ten temat kto ma rację, bo nie mam ochoty znów jej ranić swoimi słowami.
-Cieszę się -odetchnąłem z ulgą.
Xana skinęła głową, a ja podniosłem się powoli z podłogi trochę obolały i pomogłem wstać dziewczynie. Chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy oboje z domku i rozejrzeliśmy się dookoła, obserwując okolicę. Nikogo oczywiście nie było , a pogoda była bardzo piękna. Pociągnąłem Xanę w stronę więzienia, bo musieliśmy tam trafić przed pobudkami. Zdążyliśmy jakieś 10 minut przed tym i każde z nas poszło do swoich pokoi. Wróciłem szybko do siebie i zamknąłem drzwi. Zdążyłem tylko się przebrać bo strażnicy weszli do mojego pokoju.
-Gdzie byłeś wczoraj?!-zapytali oschle
-Tutaj, wróciłem wieczorem -wyjaśniłem obojętnie
Strażnik spojrzał na mnie podejrzliwie , ale zaraz pociągnął drugiego i obaj wyszli z mojego pokoju  Uśmiechnąłem się pod nosem i zaraz sam zszedłem do jadalni na dole bo byłem strasznie głodny. Usiadłem przy jednym stoliku ze swoją porcją sałatki i chleba , a zaraz po tym czekałem, aż Xana przyjdzie.

(Xana?)

od Lucas'a C.D Jez

Spojrzałem na nią i delikatnie się uśmiechnąłem.
-Wiem o tym-odparłem
-A niby skąd?-zapytała
-Obserwowałem Cię , a raczej prawie cały czas natykałem się na ciebie-wyjaśniłem
-Tak?-zdziwiła się
-A i owszem, nie rozmawiałaś z nikim , dopiero dzisiaj z Liam'em i ze mną -dodałem

(Jez?)

od Jez C.D Lucas'a




-Ty często pokazujesz pazury?-spytałam rozbawiona
-to zależy od sytuacji-odparł.
Zeskoczył z gałęzi. ja zrobiłam to samo.
Szliśmy w milczeniu.
-pierwszy raz z kimś rozmawiam odkąd mnie tu wywieziono-powiedziałam po chwili.

[Lucas?]

od Damien'a C.D Cataley

Wypytywali się mnie jeszcze, przez jakieś 2 godziny, jednak nic na tym nie wskórali.
Cóż nic im nie powiedział , więc parę razy musiałem za to oberwać w twarz lub ze sztyletu.
Dopiero po tym czasie odpięli mnie z łańcuchów i kazali odprowadzić do Cat.
W sumie był wieczór ,więc miałem nadzieję, że Cat smacznie śpi w łóżku i odpoczywa.
Odprowadzono mnie pod drzwi , a ja cicho wszedłem do pokoju i zamknąłem drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu Cat siedziała na łóżku i wpatrywała się we mnie z troską ,ale i złością.
-Nie mów,że byłeś tam....-mruknęła
-Ehhh, byłem-westchnąłem
-Nie chciałam,żebyś tam szedł-podniosła się z łóżka
-Musiałem -wyjaśniłem
Wszedłem do łazienki i wziąłem ręcznik i zacząłem przemywać swoje wszystkie cięcia i zadrapania, na szczęście nie było tego wiele.

(Cataleya?)

od Sage C.D Jimi'ego

Siedziałam w ciszy i cały czas myślałam nad tym wszystkim co się dzieje.
Jednak zaraz usłyszałam dość niedaleko jakieś szelesty i warczenie.
Oparłam ręce o korę drzewa i delikatnie podniosłam się , i stanęłam na równe nogi.
-Co jest?-usłyszałam Jimi'ego
-Słyszę coś -wyjaśniłam
Jimi nic nie odpowiedział, ale wiedziałam ,że zaczął się wsłuchiwać , tak samo jak ja znów zaczęłam.
Po chwili znów dało się usłyszeć warczenie i poruszanie się tych zwierząt , ku nam.
-Zostań tutaj -poprosił
Nagle usłyszałam jak Jimi odbiega i zaraz jakieś warczenie i jakby walkę. Zastanawiałam się co się dzieje i zamknęłam kurczowo oczy. Gdy je otworzyłam już mogłam wszystko widzieć.
Rozejrzałam się szybko dookoła , ale Jimi'ego nigdzie nie było. Jednak zaraz wypatrzyła nieopodal czarną postać. Stanęłam jak sparaliżowana bo pierwszy raz kogoś takiego widziałam w tej okolicy.
Postać zaczęła do mnie podchodzić , a ja cały czas się cofałam, aż wpadłam plecami na drzewo.
To coś zaczęło krzyczeć i zaraz powstała czarna mgła która rzuciła się na mnie.
Pisnęłam przestraszona, jednak zaraz wszystko znikło, a wiatr rozniósł słowa postaci "Strzeż się!".
Odetchnęłam z ulgą i weszłam szybkim krokiem w las zaczynając szukać, miejsca pobytu Jimi'ego.
Zaraz go zobaczyłam, jak już dobił drugiego para-psa, dziwne tylko dwa to gdzie reszta?
-Jimi-powiedziałam i podbiegłam do niego.
-Co tu robisz?!-zdenerwował się
-Uspokój się -poprosiłam i rozejrzałam się dookoła. Znów usłyszeliśmy szelest.
-Chodźmy stąd-dodałam i pociągnęłam go za sobą.
Wróciliśmy w dawne miejsce, gdzie ostatnio robiliśmy treningi.
-No to co na dziś?-zapytałam

(Jimi?)

od Lucas'a C.D Jez

Zaśmiałem się cicho , słysząc jej wypowiedź.
-Ja to rozumiem. W końcu jestem nocną istotą -wyjaśniłem
Jez zmierzyła mnie wzrokiem zaciekawiona, a ja wskoczyłem na następną gałąź.
-A tak w ogóle, nigdy nie słyszałam o twojej rasie-przyznała się
-Jesteśmy podobni do wampirów , mamy podobne zdolności , ale nie zawsze żywimy się krwią.
Nie zmieniamy się w koty, ale mamy też zdolności jak koty , czyli świetna zręczność i w ogóle. A przede wszystkim wspaniały wzrok i słuch. Nie wszyscy , chodź niektórzy potrafią wysuwać pazury. -wyjaśniłem jej ponownie

(Jez?)

czwartek, 27 marca 2014

Od Cataley C.D. Damiena

Biegłam przez więzienie uciekając przed czymś. Nie wiedziałam czemu ani przed czym, ale czułam że muszę uciec. Wtedy o coś się potknęłam i upadłam. Spojrzałam do tyłu widząc jak ta bestia się zbliża. To była ta sama co zaatakowała mnie i Damiena. Zakryłam brzuch i krzyknęłam gdy bestia skoczyła.
Obudziłam się gwałtownie cała spocona i ze ściśniętym gardłem. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. W pokoju nie było nikogo, nawet Damiena. Poczułam silne kopnięcie i położyłam dłoń na brzuchu.
- Już dobrze, to tylko sen. - szepnęłam by je uspokoić.
To od Damiena wiedziałam, że mnie rozumieją. Gdy trochę się uspokoiłam wstałam i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do stołówki, gdzie nie było prawie nikogo. W końcu pora obiadu była za godzinę. Jednak jakby od razu wiedzieli po co przyszłam. Dostałam szklankę wody i mały talerzyk z przekąską. Usiadłam przy stoliku i jadłam powoli próbując przesłać Damien'owi myśl. Jednak nie mogłam. W końcu odpuściłam i wróciłam do pokoju nasłuchując.

(Damien?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

- Jesteś szalona. - pokręciłem zrezygnowany głową.
Stanąłem za nią i położyłem dłonie na jej ramionach prowadząc ją by mogła usiąść. Posadziłem Sage pod drzewem, tak by mogła się o nie oprzeć i się rozejrzałem.
- Nie powinnaś była tego robić.
- Warto było.
Kucnąłem przy niej i musnąłem palcami jej policzek.
- Kiedy to przejdzie? - spytałem nagle z troską.
- Niedługo. - mrugnęła, ale jej oczy nadal były niebieskie.
- Umiesz coś jeszcze co ponosi konsekwencje?
- Nie. - pokręciła głową. - Tylko po tym tracę na jakiś czas wzrok.
Zacząłem się zastanawiać czemu tak się dzieje. Może kiedyś uda się Sage to opanować, a w razie czego pomogę jej w tym. Postanowiłem, że gdy tylko odzyska wzrok zaczniemy trening.

(Sage?)

Od Rebecy C.D. Gabriela

Stałam przy wyjściu z jaskini czekałam na Gabriela. Martwiłam się, bo Alexander znikł a nie mogłam zostawić teraz Diane i Nicka samych. W końcu ich zobaczyłam. Gabriela, synka i... Bargeona, co mnie trochę zdziwiło.
- Nic wam nie jest? - spytałam od razu i wzięłam synka na ręce.
- Teraz nic, ale grozi wam niebezpieczeństwo. - powiedział Bargeon i opowiedział wszystko. O obławie, pościgu za nami, a nawet że wypuszczono psy by nas znalazły.
- W końcu nas wykryją. - zaniepokoiłam się.
- Dlatego musicie się przenieść.
- I tak w końcu będziemy musieli wrócić. Z tej wyspy nie ma ucieczki, a przez całe życie nie możemy uciekać. - powiedziałam i odwróciłam się patrząc na całą trójkę dzieci. To wszystko co robiliśmy z bratem Gabriela było dla nich.
- Więc na razie przenieście się dalej. - zaproponował Bargeon.
On i Gabriel pobiegli w las szukać nowej kryjówki, a ja zaczęłam wszystko sprzątać by nie został tu po nas ślad. Dzieci śledziły każdy mój ruch i zaczęły między sobą na swój sposób rozmawiać. Nagle do jaskini wleciał ptak, który upadł. Czułam że umiera więc nie mogłam mu pomóc. Wtedy właśnie Diane wstała i na moich oczach podeszła do jastrzębia kładąc na nim swoją drobną rączkę. Nie dowierzałam w to co widzę. Ptak podniósł się i przyglądał się Diane, która się uśmiechała, a później rozwinął skrzydła i wyleciał.
- Diane, ty to zrobiłaś? - spytałam a dziewczynka się roześmiała. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja córka posiadał dar, który był zarazem przekleństwem.

(Gabriel?)

Od Gabriela C.D. Rebecy

[...] Szybko odciągnąłem Rebecę na bok, w kierunku jaskini i przemieniłem się w panterę. Zaryczałem. Defteros był ranny i słaby, nie miał szans w starciu z wyszkolonym, a przede wszystkim stale karmionym psem. Wilk obnażył zęby w moim kierunku. Nie poznawał mnie. Puścił psa i razem z nim zaczął okrążać swojego nowego przeciwnika, czyli mnie. Najeżyłem się. Chciałem tylko odstraszyć zwierzęta, a w najgorszym wypadku zabić psa. Defteros skoczył. Odskoczyłem w bok, jednak prosto na mnie wleciał pies strażników. Poczułem jak zwierzę wgryzło się w mój kark. Zawyłem z bólu. Zacząłem się turlać, bezskutecznie próbując zepchnąć z siebie napastnika. Nagle pies puścił i odskoczył jak oparzony. Podniosłem głowę. Nad ziemią unosił się płonący feniks, a obok niego.. Obok niego stał dumnie wyprostowany lew. Jego potężna postura budziła strach pomimo faktu, że rozpoznawałem w nim Bargeona. Było w jego oczach tak niewyobrażalne zło.. Jak w zwierzęcych oczach Alexandra. Alexander miał być jego synem, a nie moim. Wstałem na drżących nogach i spojrzałem na skulonego psa. Przemieniłem się w człowieka i stanąłem nad zwierzęciem. Nie miałem wyboru, bo nie chciałem by krew tak szybko zabrudziła ręce Alexandra. Wyćwiczonym gestem zacisnąłem ramię wokół szyi psa. Nie zdążył nawet wydać pisku, tylko osunął się bez życia na ziemię.
- Co Ty tu do chole*y robisz?! - spytałem gniewnie brata. Lew obnażył zęby, ale już po chwili stanął przede mną Bargeon.
- Może trochę wdzięczności za uratowanie życia? - warknął. - Darcy powiedziała mi o planowanej obławie. Znaleźli Was kilka dni temu. To oni zaprowadzili w tym kierunku Defterosa. Przy okazji, ku Waszemu nieszczęściu, widzieli zdolności Alexandra. Bardzo im się spodobały.
- Darcy jest po naszej stronie? - mruknąłem.
- Ona pilnuje tylko swojego interesu. Nie podoba jej się przetrzymywanie dzieci, więc mi o tym powiedziała, ale jeśli chodzi o Waszą dwójkę.. Ty i Rebeca jesteście na liście jej zadań do wykonania.
- Tak przypuszczałem - stwierdziłem ponuro. - Mówiłeś coś o obławie. Kiedy będzie?
- Właściwie to miała już być. Wymordowałem tuzin ludzi i czternaście psów, ale jeden mi uciekł. Właśnie ten. To Alexander mnie przywołał, wskazał obecne miejsce pobytu. Nie mam zielonego pojęcia jak to zrobił, ale przemówił w moim umyśle. Dobra, nieważne. Musimy coś zrobić z trupami, a potem znaleźć Wam nową kryjówkę.
- Alexandrze - zwróciłem się do syna. Feniks fuknął i wzleciał wyżej. Odetchnąłem głęboko. Musiałem zachować spokój za wszelką cenę.
- Alexandrze - powtórzyłem. - Jeśli w tej chwili się nie..
- Nie zastraszysz go - przerwał mi Bargeon. - Jego trzeba potraktować inaczej.
Obserwowałem jak brat podchodzi do Alexandra i zaczyna go łaskotać. Mały po chwili wpadł w jego ramiona, śmiejąc się radośnie. A więc to był sposób na tego małego buntownika, do którego nie trafiają żadne słowa.

(Rebeca?)

od Xany C.D Liam'a

Uniosłam powieki, wpatrując się w Liam'a wyraźnie zaskoczona jego zachowaniem. Szturchał mnie wilgotnym nosem. Westchnęłam cicho. Zabolało mnie to, w jaki sposób mnie potraktował, ale w gruncie rzeczy rozumiałam jego sytuację. Nie mogłam się na niego gniewać. Nie po tym, jak mnie uratował. W głebi serca byłam mu wdzięczna. Zimny wiatr buchnął mi w twarz. Przetarłam ramiona. Z kosmyków włosów spływały krople deszczu. Liam zapiszczał, zwracając na siebie uwagę. Pomógł mi wstać, a zębami uchwycił rękaw. Zrozumiałam jego intencje.
- Masz rację. - mówiłam. - Czas znaleźć schronienie.
Do Domu prowadziła dłuższa droga. Spojrzałam na niebo. Nie mam ochoty zmoknąć, jak kura, pomyślałam. Gorączkowo rozglądałam się dookoła, szukając ciepłego miejsca. Moją uwagę przykuł drewniany domek pod drzewami.
- Spójrz! - zwróciłam się do Liam'a, przekrzykując ścianę deszczu. - Tam przeczekamy burzę!
Biegiem pokonaliśmy krótką trasę i stanęliśmy pod zadaszonym gankiem. Ku moim zdziwieniu i zmartwieniu Liam'a drzwi były wyłamane i huśtały się na jednym zawiasie. Zanim wilk zdążył zareagować pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Żadnej żywej duszy. Tak, jak myślałam. Liam wszedł zaraz za mną i otrzepał się z wody. Odsunęłam się trochę od niego, aby mnie nie ochlapał. Zmęczona i przemoczona podeszłam do ściany. Oparłam się o nią plecami i zjechałam w dół. Wilgotne ubrania przykleiły mi się do ciała, podkreślając kobiece krągłości. Wyglądam, jak miss mokrego podkoszulka, pomyślałam. Liam ułożył się przy mnie. Puszystym ogonem musnął niechcący moją nogę. Zadrżałam. Głowę podparł na wielkich łapach. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w szalejącą burzę. Spojrzałam na Liam'a. Przygryzłam wargę. A gdyby się tak przytulić? Ostrożnie wyciągnęłam do niego rękę i przeciągnęłam palcem po grzbiecie. Nie zareagował. Powtórzyłam poprzednią czynność, lecz bardziej odważnie. Pod opuszkami palców wyczułam mięciutkie i cieplutkie futro. Bez namysłu wtuliłam się w twarde ciało, które dawało mi ukojenie i bezpieczeństwo. Przymknęłam powieki i z uśmiechem na ustach zasnęłam.

(Liam?)

od Jez C.D Lucas'a

-ciekawa rasa-powiedziałam.
Podfrunęłam na drzewo.
-a Ty?-spytał
-wampir i czarownica w jednym. w każdej chwili mogę rzucić urok. mogę latać przemieszczać się teleportem. ale niestety nie działa to przez pole magnetyczne wokół wyspy-opowiedziałam.
-skąd wiesz?
-próbowałam z 10 razy-odparłam-no i nie wyszło. tylko mi energia spadła-dodałam.
-czemu tak uciekasz przed życiem?-spytał nagle.
-że co prosze?
-no źle się wyraziłem. izolujesz się. wszyscy tu z kimś rozmawiają. no a Ty... izolujesz sie. zauważyłem Cię. co noc wychodzisz na wieżę. Najbardziej wpatrujesz się w kasjopeję-powiedział.
-nie izoluję się. lubię własne towarzystwo, szczególnie w nocy. jeszcze nie znalazł sie nikt kto by rozumiał ze mną noc. i gwiazdy,-powiedziałam do Lucasa

[Lucas?]



od Devon'a C.D Clary

-no ja nie mam jakichś szczególnych umiejętności. no ale panuję nad mocą bo jestem pół czarodziejem więc się uczę.-uśmiechnąłem się.
Zaczęliśmy iść w stronę głębii lasu.
Aura Clary była niesamowita. Miała bardzo jasne kolory.
-jak tu trafiłas?-spytałem

[Clary?]

od Liam'a C.D Xany

Patrzyłem jak Xana odpływa i zacząłem się zastanawiać co ja takiego zrobiłem?
Znaczy w rzecz jasna znam niemiłe przygody dziewczyny z facetami, no ale....... Xana wyszła z wody i poszła się ubrać za jakieś drzewa. Ja po chwili również wyszedłem szybko z wody.
Poszedłem tam gdzie zostawiłem swoje cichu i założyłem na siebie spodnie, a następnie podkoszulek.
Wyszedłem zza drzewa i rozejrzałem się ,a zaraz zobaczyłem Xanę i spuściłem wzrok.
Byłem na siebie wściekły, a jednocześnie raz wyczułem,że coś tu jest nie tak.
Nagle poczułem w głowie przeszywający ból, tak jakby obdzierano mnie ze skóry i upadłem na ziemię.
-Liam!-podbiegła do mnie Xana
Rozejrzałem się dookoła ,ale zaraz przymknąłem oczy, czując ,że moja skóra jest gorąca jak ogień.
-Idź stąd-warknąłem
-Dla czego?! Liam?-zdziwiła się Xana
-Po prostu wynoś się !-krzyknąłem
Xana zszokowana odsunęła się ode mnie, a zaraz zaczęła uciekać w stronę lasu i wbiegła do niego.
Gdy zniknęła mi z oczu ,odwróciłem się na plecy i skuliłem się z bólu, a potem z nieba zaczął padać deszcz.
Jakoś zimny deszcz, dał mi ukojenie, a zaraz nic nie czułem, ale dziwnie mi było.
Podniosłem się i zaraz zauważyłem, że stoję na czterech łapach i zaraz rozejrzałem się ponownie .
Dziwne to było, ale zorientowałem się po chwili że jestem wilkiem. Sam nie wiem ,dla czego akurat teraz.
Ale nie było czasu na myślenie, bo wyczułem,że Xana jest w totalnym niebezpieczeństwie.
Ostatnio coraz więcej dziwnych stworzeń kręci się dookoła więzienia i polują na wszystko co popadnie.
Pognałem szybko w stronę gdzie pobiegła dziewczyna i zaraz usłyszałem jej krzyk.
Wyskoczyłem sprawnie i szybko z krzaków rzucając się na stwora, który przygniatał Xanę.
Odrzuciłem go od niej i zacząłem warczeć osłaniając dziewczynę całym sobą.
Potwór się na mnie rzucił, a ja zrobiłem unik i szybkim ruchem przygwoździłem go do ziemi.
Stwór zaczął piszczeć,ale nie chciało mi się go zabijać , więc go puściłem  a on  od razu uciekł.
Odwróciłem się do Xany i z lekką skruchą podszedłem do niej i szturchnąłem lekko nosem.

(Xana?)

od Lucas'a C.D Jez

-Chyba to nie przez ciebie poszedł-odparłem
-A niby przez kogo?-zapytała wkurona
-Przeze mnie -zaśmiałem się
-O na pewno nie-oburzyła się
-Skąd niby to wiesz?-zapytałem
Wskoczyłem szybkim ruchem na drzewo i zaśmiałem się rozbawiony jej miną.
-Jakiej rasy w ogóle jesteś?-prychnęła
-Kotołak-odparłem obojętnie

(Jez?)

od Liam'a C.D Mady

Spojrzałem na nią zdziwiony i zaraz zacząłem się śmiać z tego.
-Czasami? Oni często to robią -wyjaśniłem
-No w sumie fakt-mruknęła, przyznając się
Odszedłem trochę od niej i wskoczyłem na drzewo.
-Powiedz Mady, córka Posejdona, to czemu nie uciekasz stąd?-zapytałem zaciekawiony

(Mady?)

od Nyks C.D Mady

Spojrzałam na ramię kuzynki i aż mnie zamurowało.
-Pokaż -poprosiłam
Chciałam podejść,ale Mady jak to ona odsunęła się ode mnie szybko.
-Muszę Ci to sprawdzić,żeby nie wdało się zakażenie -wyjaśniłam
Mady patrzyła na mnie niepewnie i podeszła do mnie.
Obejrzałam jej ranę i delikatnie dotknęłam opuszkami palców.
Podpaliłam je trochę by nic się nie dostało do tego.
-Ał!-warknęła wkurzona
-No sorki, bo do laboratorium to nie chcesz.....-mruknęłam

(Mady?)

od Xany C.D Liam'a


- Oho. - uśmiechnęłam się - Muszę uważać. Wilczek ma słodki języczek.
- Nie mniej niż twój.
- Ach, więc tak to ma być? - odparłam, zerkając na niego śmiało. - A może tam, skąd przybyłeś, nie mają kobiet?
- Mają, ale żadna nie jest taka jak ty. - dotknął mojego policzka, a jego kciuk obrysował delikatnie dolną wargę. Przymknęłam powieki, rozkoszując się dotykiem. Czy On zdaje sobie sprawę, jaką mi sprawia przyjemność? Zamruczałam zadowolona. Liam przyciągnął mnie bliżej siebie. Chciał mnie pocałować, ale zakryłam mu usta palcem.
- Zachowujesz się, jak nienasycony piętnastolatek. - parsknął śmiechem. Chciałam odpłynąć, ale złapał mnie mocno za nadgarstek. Wyrwałam rękę. Zrobił trzy kroki w przód, a ja tyle samo w tył. Uśmiechnął się chytrze. Podobała mu się taka zabawa. Oddalałam się od niego coraz bardziej.
- Co cię napadło? - dopytywałam się. Wpadłam na skałę. Liam złapał mnie w swoje sidła. Ręce położył po obu stronach mojej głowy, abym mu nie uciekła. Przewyższał mnie. Musiałam zadrzeć szyję do góry, by móc na niego spojrzeć. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale był za silny. Odpuściłam. Ta bliskość wprawiała mnie w drżenie ciała. Liam z pewnością to wyczuł. Zbliżył się do ucha.
- Wyglądasz ślicznie, jak się denerwujesz. - wyszeptał. Oddechem drażnił szyję i obojczyk. Złapałam go za szyję, przyciągając bliżej siebie. Na biodrach poczułam jego gorące dłonie. Nasze nosy się muskały.
- Grasz nieczysto, wilku.
- Zmuszasz mnie do tego.
- Nie zaprzeczę. Nie ma to, jak drobna pokusa, dodająca pikanterii tygodniowi, nieprawdaż? - wymruczałam. Zanim zdążył odpowiedzieć, wpiłam się w jego usta. Liam objął mnie mocniej, chcąc bym była bliżej niego. Wodził rękami po moich plecach, wzniecając szalone pożądanie. Każda komórka ciała była rozpalona. Wplotłam palce w jego włosy. Poczułam, jak uderzam plecami o skałę, ale nie czułam bólu, jedynie ogień. Nasze języki wiły się w miłosnym tańcu. Przeżywałam przyjemne katusze. Choler*, nie powinno tak być! - krzyknęłam w myślach. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć tchu.
- Liam, ty idioto... - wydyszałam. Uśmiechnął się niewinnie.
- Całujesz nieziemsko. Dasz jeszcze buziaka?
- Nie przyzwyczajaj się. - odepchnęłam go lekko od siebie. Posłałam mu przez ramię tęskne spojrzenie i odpłynęłam jak najdalej.

(Liam?)

środa, 26 marca 2014

od Damien'a C.D Cataley

Spojrzałem na nią z troską ,ale wiedziałem ,że musi się napić. Wziąłem ją na ręce i poszedłem z nią do pokoju. Gdy wszedłem położyłem ją na łóżku , a potem wróciłem się by zamknąć drzwi.
-Wstaw się w laboratorium gdy skończysz,albo weźmiemy Cię siłą -warknął
Skinąłem bez słowa głową i zamknąłem szybko drzwi wracając do Cat.
Usiadłem obok niej i wyjąłem z kieszeni spodni scyzoryk, a potem przeciąłem sobie rękę.
-Napij się -odpowiedziałem poważnie
-Nie Damien, to Cię osłabia-szepnęła
-Ciebie osłabia bardziej używanie mocy!-warknąłem
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i lekko przestraszona widząc moją reakcję.
Westchnąłem głęboko uspokajając się i przyłożyłem swoją rękę bliżej jej ust.
-Proszę -poprosiłem-Potrzebujesz tego. A mi nic nie będzie......
Cat spojrzała mi w oczy i niepewnie chwyciła za moją rękę i zaczęła pić moją krew.
Czułem jak się żywi i byłem z tego zadowolony,że mogę jej pomóc przetrwać to wszystko.
Zaraz dziewczyna jednak odsunęła się i otarła usta, z mojej krwi.
Kucnąłem przy niej i przykryłem ją kołdrą i pogładziłem po głowie , całując delikatnie w czoło.
-Prześpij się i odpocznij-poprosiłem
Cat skinęła głową i zaraz zamknęła oczy i gdy zasnęła całkowicie , dopiero wtedy wyszedłem z jej pokoju.
Na korytarzu od razu zaczęli mnie eskortować strażnicy do laboratorium do naukowca.
Szedłem spokojnie i zaraz spojrzałem tylko na nadgarstek który już się zagoił.
Gdy weszliśmy do środka, to już po chwili byłem przykuty do ściany , łańcuchami.
-Jak zwykle łańcuchy?-prychnąłem
-Ostrożności nigdy za wiele -wyjaśnił
Pokręciłem tylko przecząco, głową i zaraz naukowcy znów pobrali mi trochę krwi.
-Znowu...-mruknąłem
-Chcemy wiedzieć jakim cudem twoja krew pomaga tak świetnie Cat-wyjaśnił
Zaśmiałem się rozbawiony tym wszystkim.
-Wiem dużo za dużo na ten temat i na inne, na które wy w ogóle nie znacie odpowiedzi-zaśmiałem się
-Powiedz-odparł szybko i zdecydowanie
-W twoich snach -prychnąłem

(Cataleya?)

Od Sage C.D Jimi'ego

Spojrzałam na wstającego chłopaka i sama nie wiedziałam co powiedzieć.
Zaraz sama podniosłam się z łóżka i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź coś Ci pokażę -odpowiedziałam
Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam wyprowadzając szybko z pokoju.
Pognałam z nim przez korytarz , ukrywając się przed każdym innym strażnikiem.
Nie zwracałam za bardzo na nic uwagi, tylko chciałam bardzo mu to pokazać.
Jeszcze wcześniej nie widział moich mocy, prócz szybkości, która nie była  w pełni wykształcona.
W końcu po pewnym czasie dotarliśmy do nieznanych mi w sumie ruin.
Zamknęłam oczy i się skupiłam, a zaraz zobaczyłam to miejsce sprzed kilkuset lat.
-To ty?!-zdziwił się Jimi
-Tak, do puki mnie trzymasz również to widzisz-wyjaśniłam
Rozluźniłam uścisk czując, że trochę zaczyna mnie już to osłabiać , więc zaraz przestałam.
Przymknęłam oczy i delikatnie je uchyliłam. Tak jak myślałam znów nic nie widziałam.
-Sage co jest?-zapytał
-Nic, to ta moc, oślepiła mnie-odparłam
Odwróciłam się z otwartymi oczami, które teraz były niebieskie i usłyszałam szok Jimi'ego.
-Po co to zrobiłaś....-mruknął
-Było warto Ci to pokazać, z resztą i tak zaraz przejdzie-machnęłam ręką.

(Jimi??)

Od Cataley C.D. Damiena

Stałam przy pniu przytrzymując się go chociaż Damien i tak mnie trzymał.
- Uwielbiam gdy to robisz. Zawsze mnie zaskakujesz. - wyznałam.
- I o to mi chodzi.
Przytuliłam się do Damiena na tyle ile pozwalał mi brzuch i podziwialiśmy okolice. Wszystko pięknie gdyby nie to, że strażnicy nas zobaczyli. Podbiegli pod drzewo, a jeden z nich strzelił. Kula trafiła pień, a ja zachwiałam się jednak Damien mnie przytrzymał. Przestraszyłam się gdy i drugi strażnik wyciągnął broń. Damien złapał mnie i wylądowaliśmy na ziemi.
- Znów chcieliście uciec? - spytał oschle strażnik i zaczęli nas prowadzić do budynku. Szłam przytulona do Damiena czując się przy nim bezpieczniej. Strażnicy wprowadzili nas do budynku i podeszliśmy do naukowca.
- Próbowali uciec, byli na drzewie. - powiedział jeden z nich.
- Dziewczynę do pokoju, a chłopak idzie ze mną.
Zaczęłam się wyrywać i poraziłam strażnika, który mnie trzymał, prądem. Spojrzałam na naukowca koncentrując się by sprawić mu ból. Udało się ale poczułam tego skutki. Co raz trudniej łapałam powietrze, a ból się nasilał. Odpuściłam czując że słabnę. Zakręciło mi się w głowie, ale ktoś mnie przytrzymał. To był Damien który powalił drugiego strażnika.
- Nie powinnaś tego robić. - skarcił mnie.
- Damien...
- Zaniosę cię do pokoju. Potrzebujesz krwi.
Pokręciłam głową nie zgadzając się. Pijąc jego krew osłabiałam go.

(Damien?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

Podszedłem do niej i pokręciłem głową.
- Nie wierzę by był to jedyny powód.
- A jeśli jest?
- To nie znam cię tak dobrze jak myślałem.
Sage patrzyła na mnie chwilę, a potem odwróciła wzrok. Uśmiechnąłem się delikatnie i usiadłem na jej łóżku.
- Nie idziesz? - spytała.
- Nie, do twojego obiadu mam czas a koledzy nie podejrzewają, że tu jestem.
Sage uśmiechnęła się i zaczęła nad czymś myśleć. Mój wzrok powędrował po ciele Sage. Była naprawdę piękna, a przemiana tylko jej sprzyjała. Szybko skarciłem się w myślach na to i próbowałem oderwać wzrok od dziewczyny. Sage podniosła wzrok i zarumieniła się gdy nasze spojrzenia się spotkały.
- Będę jednak już szedł. - powiedziałem wstając.

(Sage?)

od Jez C.D Liam'a (do Lucas'a)

-hej. Jez-powiedziałam podając rękę
-witam Lucas-uścisnął moją rękę.-jesteś pół wampirem-bardziej stwierdził niż zapytał.
-owszem. druga połowa jest bardziej magiczna-odparłam ze śmiechem.
On też się uśmiechnął.
-to ja was zostawiam-powiedział Liam i się ulotnił.
Nie ważne. i tak już mnie dobijał.
Zostaliśmy sami z Lucasem.
-co robisz tu w lesie o tej porze?-spytał
-próbowałam sie pozbyć tego idioty-wzruszyłam ramionami.-jak widać skutecznie-dodałam

[Lucas?]

od Clary C.D Devon'a

-Tak -przytaknęłam -Nie lubię siedzieć w zamknięciu.
-Podobnie jak ja -uśmiechnął się chłopak a ja to odwzajemniłam.
-Jestem Clary Malanie Ronan, pół anielica a ty? -spytałam i podałam mu jeszcze delikatnie drżącą dłoń.
-Devon Orihara, pół wampir, pół czarodziej -uścisnął ją
-Miło mi ciebie poznać, zazwyczaj rzadko spotykam innych, a jak już spotykam to pakuję ich w tarapaty -przyznałam i spojrzałam na chłopaka. W jednym momencie stałam się niewidzialna. Chłopak nadal patrzył na miejsce gdzie powinnam być a mnie nie widział.
-Clary gdzie jesteś? -spytał po czym westchnął
-Nie ruszyłam się ani na centymetr a ty szukasz mnie po innych drzewach -odezwałam się spokojnie i znów stałam się widzialna -Mogłam się teleportować a wtedy mógł byś mnie szukać po drzewach.
Uśmiechnął się do mnie.Miał naprawdę bardzo ładne czarne niczym wengielki oczy.
<Devon?>

od Mady C.D Liam'a

Wzruszyłam ramionami. Bycie tu to już jedno wielkie niemiłe przeżycie. Nie mam tu nikogo na kim mogła bym polegać (no są dwa wyjątki) ,nie mam tu rodziny. Nawet nie mam tu prywatności. Spojrzałam na chłopaka.
-Wiesz czasami to można potraktować jako ośrodek wypoczynkowy -zaśmiał się -Albo psychiatryk. Kto jak woli ale ja jak na razie nie widziałem tutaj białych pomieszczeń bez klamek.
-Bo nie zauważyłeś -powiedziałam -Tych pomieszczeń jest 4. Są gorsze od izolatek.
-Skąd wiesz? -spytał
-Mam swoje źródła -powiedziałam -Więc ta druga opcja jest raczej trafniejsza.
-No...Ale przynajmniej nie ma tu psycholi. Nie licząc doktorków -wzruszył ramionami
-Tak właśnie... Ci szaleni naukowcy czasami potrafią zagrań na nerwach -przyznałam.
<Liam?>

od Mady C.D Nyks

Uśmiechnęłam się. Przecież dziewczyna mogła pstryknąć i wilczka pożarło by podziemie ale jednak wolała się zabawić.
-To jak? -spytałam na szybko
-Ty się rzucasz ja skręcam mu kark -powiedziała
-Niezły plan. -powiedziałam z uśmiechem
W jednej chwili rzuciłam się na czworonoga a dziewczyna po chwili skręciła mu kark.Zeszłam z martwego zwierzęcia. Nyks pstryknęła a podziemia pochłonęły wilczka.
-Bułka z masłem -powiedziałam i spojrzałam. Ten dziad mnie chapnął. Miałam piękne ślady zębów na przedramieniu.
<Nyks?>

od Mady C.D Rose

Dziewczyna siedziała na koralowcu w ogrodzie. Dziwiło mnie czemu nie wszedła do środka pałacu. (Pałac wygląda niczym Atlantyda). Podeszłam do niej.
-No chodź trzeba pozwiedzać-uśmiechnęłam się -A przy okazji przedstawię cię moim braciom.
-Braci? -podniosła brew
-No nie do końca -wzruszyłam ramionami -Cyklopi.
-Żartujesz? -spojrzała nas mnie jak by się z niej nabijała
-Nie. Tu są kuźnie cyklopów -powiedziałam
Dziewczyna przez chwile nie dowierzała. Szłyśmy korytarzem. Przez okna widać było ocean. Ryby , wodne ssaki. Gwizdnęłam a koło mnie pojawił się delfin a za nim drugi.
-Chwyć się płetwy -powiedziałam -Tylko nie wbij paznokci bo inaczej cię zrzuci.
<Rose?>

od Clary C.D Rose

Skinęłam głową po czym stałam się niewidzialna i szłam za dziewczyną. Sama ruszyła przed siebie. Kiedy omijali nas inni mówiąc "Cześć Bob" "Jak leci w pracy Bob?" "Bob znalazłeś je?". Jedno było pewne człowieczek którego znalazłam miał na imię Bob. Był stary...Chociaż może miał trochę mniej niż 60. Siwe kędzierzawe włosy opadały mu falami na barki. Ten facet powinien iść do fryzjera. Rose szła spokojnie a ja za nią ciągle sobie powtarzając że mnie nie ma.Dotknęłam ją za rękaw by wiedziała że nadal jestem niedaleko.
<Rose?>

wtorek, 25 marca 2014

od Liam'a C.D Xany

Spojrzałem na nią rozbawiony,ale zaraz wyszedłem na chwilę z wody.
-Gdzie idziesz?-zapytała zdziwiona
-Nie chce pływać w ubraniu-odparłem.
Szybko ściągnąłem buty, bluzkę i spodnie, zostając tylko w bokserkach, a zaraz wróciłem do niej.
-No ,no-uśmiechnęła się zawadiacko
-Nie przesadzać -zaśmiałem się
Podpłynąłem bliżej niej i zaraz zanurkowałem. Spod wody widziałem,że dziewczyna rozgląda się za mną.
Ale po chwili trzymałem ją już na rękach, a ona zaczęła się śmiać rozbawiona moim wybrykiem.
-Puść mnie-zaśmiała się
-A to niby dla czego,może teraz to ja wrzucę Cię do wody?-zaproponowałem
-Nie.....-mruknęła,ale widać było,że w duszy się śmieje.
Podrzuciłem ją delikatnie do góry,ale znów złapałem. Dziewczyna objęła mnie na szyi.
Spojrzałem jej w oczy z uśmiechem i zaraz delikatnie pocałowałem ją.
Xana odwzajemniła zadowolona pocałunek, ale po chwili odsunęła się trochę ode mnie.
-Ale jesteś piękna-wyszeptałem z uśmiechem na twarzy

(Xana?)

od Sage C.D Jimi'ego

Nie wiedziałam czemu ostatnio przy nim byłam miła. Przecież ostatnio wolałabym go zatłuc.
Jimi nadal mnie przytulał, ale zaraz usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.
Szybko odciągnęłam chłopaka od siebie i podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam.
Zobaczyłam przed drzwiami dwa wampiry, które latały za Jimi'm lub z nim , za mną.
-Gdzie jest Jimi?-zapytał strażnik
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona,  a zaraz spojrzałam przez ramię na chłopaka.
-Nie wiem tego-wyjaśniłam
Strażnik spojrzał na mnie podejrzliwie, ale skinął głową i spokojnie odszedł w głąb korytarza.
Odwróciłam się do Jimi'ego, a on spojrzał na mnie bardzo zszokowany moją reakcją.
-Czemu mnie nie wydałaś?-zapytał zdziwiony
-Ja? Cóż wiem, że miałbyś niemiłe kłopoty -wyjaśniłaś
Ominęłam go delikatnie i usiadłam na fotelu przy biurku i zaczęłam patrzeć na różne papierki na nim.
-Poza tym sprawdzasz się w tej robocie i nie chcę ,żeby Cię wywalili -dodałam

(Jimi?)

od Damien'a C.D Cataley

-Ja ciebie też -przyznałem i pocałowałem ją
Objąłem ją i przyciągnąłem mocno do siebie, zadowolony.
Już po chwili zapomniałem o wszystkim co przed sekundą mówiłem o innych rzeczach.
-A ty miałaś kochanków?-zapytałem na żarty
Cat spojrzała na mnie zdziwiona,ale zaraz też się roześmiała rozbawiona.
-No nie-mruknęła
-E tam to nic-odparłem obojętnie
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, a ja chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do góry.
Objąłem ją mocno i zaraz rozwinąłem skrzydła wzlatując wysoko w niebo.
Zaraz wylądowaliśmy na samym szczycie jakiegoś drzewa i stanęliśmy tam.
Rozciągał się pod nami wspaniały widok i było widać prawie wszystko.

(Cataleya?)

od Liam'a C.D Jez

Spojrzałem na nią z chytrym uśmieszkiem i wskoczyłem na drzewo.
Zaraz zwisnąłem tuż przed jej twarzą.
-Ej-odskoczyła wystraszona
-Sorki-zaśmiałem się rozbawiony
Zeskoczyłem z drzewa i poszedłem przodem a za chwilę spotkałem Lucas'a.
-Jez mamy towarzystwo-zaśmiałem się ponownie
-Luca, Jez. Jez , Lucas-przedstawiłem ich

(Jez?)

od Jez C.D Liam'a

-dużo osób się zna-powiedziałam do chłopaka.
Właściwie nie wiem czemu rozmawiam z tym egoistą.
-ja bardzo się znam-powiedział.
-a widzisz mgławicę pierścień?-spytałam
=mgławicę co?-spytał
-widzisz, nie znasz się-powiedziałam.
-tu akurat mnie złapałaś. ale następnym razem Ci się nie uda.
-aż tak znasz się na układach planetarnych?
-tak.
-a niby kto mi mówił przed chwilą że po co tu ślęczę gapiąc się bezmyślnie-prychnęłam. zeskoczyłam z dachu i zaczęłam iść w stronę lasu Trankvile.
Poszedł za mną.
-no ale przyznaj że znam się na gwiazdach.-powiedział.
-rozpoznałeś jedną na którą się patrzyłam. mgławicy nie znałeś. więc to nie czyni Cię mistrzem.-odparłam.
Oddalaliśmy się od "więzienia". powietrze zgęstniało, a las był coraz bliżej. ale nie bałam się. noc dawała mi bezpieczeństwo.

[Liam?]

Od Jimi'ego C.D. Sage

W tym momencie byłem strażnikiem, dla którego liczy się tylko służba. Nie odczuwałem nic, tylko wiedziałem że muszę być twardy. Jednak gdy po policzku Sage spłynęła łza coś we mnie pękło. Rozluźniłem uścisk na nadgarstku dziewczyny i ją do siebie przytuliłem. Sage zacisnęła palce na mojej koszulce i rozpłakała się. Gładziłem ją po plecach uspokajając.
- Nie płacz. - poprosiłem.
Nie wiem jak Sage to robiła, ale przy niej miękłem. Stawałem się troskliwy mimo, że chwilę wcześniej byłem wkurzony.
- Jimi...
- Nie chciałem cię smucić. - szepnąłem.
Sage cofnęła się o krok i otarła łzy rozmazując się jednocześnie. Uniosłem kącik ust i zaprowadziłem ją do łazienki, by mogła przemyć twarz. Stanąłem przy niej.
- W tym śnie widziałaś tylko nas? - spytałem.
- Tak, on zabił ciebie i mojego ojca, a potem ścigał mnie i zaczął dusić. - znów zaczęła drżeć.
- Nic ci przy mnie nie grozi. Nie pozwolę cię skrzywdzić. - powiedziałem i przytuliłem dziewczynę do siebie.
Sage w końcu się uspokoiła i opowiedziała mi dokładnie sen. Wydawał się bardzo realistyczny, skoro po obudzeniu się czuła wszystko na własnym ciele. Jeśli to była prawda, to jej ojciec nie powinien na razie tu przyjechać. To by ich tylko naraziło na niebezpieczeństwo.

(Sage?)

Od Cataley C.D. Damiena

- A ty tatą. - uśmiechnęłam się gdy nagle coś mi się przypomniało. - Damien, ile masz już dzieci?
- Słucham? - zaskoczyło go moje pytanie.
- Jesteś w połowie demonem i archaniołem, starszy ode mnie. Musiałeś wcześniej zabawić się z innymi... kobietami. - z trudem przeszło mi to przez usta.
- Cat...
- Powiedź. - odsunęłam się by móc mu spojrzeć w oczy. Damien westchnął i przeczesał włosy ręką.
- To było dawno, nie kochałem ich. Były tylko przelotnymi kochankami które opuszczałem.
- Miałeś z nimi... potomstwo? - spytałam ostrożnie.
- Miałem. - odpowiedział. Przynajmniej mnie nie okłamywał. - Ale odszedłem od nich. Nie poznałem dzieci i tylko raz później widziałem matki moich dzieci.
Umilkłam, a Damien spojrzał na mnie czule.
- Ale ciebie nie zostawię. Jesteś jedyną, którą pokochałem. Jedynie śmierć mogła by mnie od ciebie zabrać.
- Nie mów tak. - przestraszyłam się i wzięłam go za rękę.
Damien uścisnął ją i uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie opuszczę cię. Obiecuję.
Poczułam przyjemny dreszcz i uśmiechnęłam się. Czułam, że Damien mówi prawdę. Ufałam mu i oddałam serce, a także i ciało jemu. Poczułam jak dzieci się poruszyły. Uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.
- Tak bardzo cię kocham.

(Damien?)

poniedziałek, 24 marca 2014

od Liam'a C.D Jez

Spojrzałem na nią z uśmiechem i zaraz znalazłem się znów obok niej.
Popatrzyłem na niebo w to samo miejsce co ona.
-Kasjopeja -odparłem
-Skąd wiesz?-zdziwiła się
-Nie tylko ty znasz się na gwiazdach moja droga-zaśmiałem się

(Jez?)

od Jez C.D Liam'a


-jesteś idiotą-wydusiłam z siebie gdy tylko wrócił mi dopływa powietrza.
-nie Ty jedna to mówisz.-odparł z uśmieszkiem.
-Idiota-powtórzyłam i skierowałam wzrok w stronę gwiazd.
-serio tak lubisz ślęczeć na tym dachu?-spytał\
-bo co innego tu robić? Zamknięta w czterech ścianach. Zero wolności-powiedziałam nadal patrząc w gwiazdy. wypatrzyłam kasjopeję.

[Liam?]

Od Damien'a C.D Cataley

Patrzyłem jeszcze przez chwilę jak strażnicy i naukowiec odchodzą, a potem spojrzałem na Cat.
Dziewczyna była trochę zadowolona,ale przejmowała się ich słowami.
-Pod stałą kontrolą -westchnęła
Przytuliłem ją do siebie i sam zacząłem na ten temat intensywnie myśleć.
-Na pewno Cię nie zostawię w tym czasie-obiecałem
-Tak?-zapytała by się upewnić
-Tak-uśmiechnąłem się i ją pocałowałem.
Cat odwzajemniła uśmiech, a ja spojrzałem na jej brzuch, gdy poczułem razem z nią kopnięcie.
-Będziemy mieć wspaniałe dzieci-uśmiechnąłem się ponownie
-Na pewno-przyznała
-A ty będziesz idealną mamą -dodałem z zadowoleniem.

(Cataleya?)

Od Sage C.D Jimi'ego

Przystanęłam zszokowana i spojrzałam na niego trochę przerażona.
Jednak zaraz moja mina stała się bez wyrazu i oschła.
-Nie to zwykły koszmar-skłamałam
Jimi spojrzał na mnie i zaraz poszłam do pokoju ,ale on musiał oczywiście wejść za mną.
-Co chcesz?-zapytałam zdziwiona
-Powiedz Co się dzieje-odpowiedział poważnie
-Nic takiego-odparłam obojętnie
-Wiem, że coś jest nie tak-dodał
-Wszystko jest okej, daj mi spokój-mruknęłam
Jimi podszedł do mnie i chwycił mocno za nadgarstek przyciągając do siebie .
-Puść-szarpnęłam się
-Co się dzieje Sage?-zapytał ponownie
Spojrzałam na niego przestraszona, jeszcze nigdy nie był tak przejęty i wkurzony.
-Śniłam,że chcą mnie , ciebie i ojca zabić -wydukałam
Poczułam jak do oczu, napływają mi łzy, a Jimi nadal mnie trzymał.
-Jimi, to boli. Puść -załkałam

(Jimi?)

od Liam'a C.D Jez

Spojrzałem rozbawionym wzrokiem , a jednocześnie tajemniczym na Jez.
-Obrażasz sama siebie. Zdajesz sobie z tego sprawę?-zapytałem
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i zaraz już wiedziała o co mi chodzi.
Podniosłem się i stanąłem na krawędzi dachu z uśmieszkiem.
-Marnymi istotami są tylko naukowcy i strażnicy-mruknąłem
Poleciałem zaraz w dół i tylko usłyszałem krzyk Jez.
Wylądowałem bez żadnych szkód na ziemi i zobaczyłem jak dziewczyna przygląda się mi.

(Jez?)

od Rose C.D Clary

-Może być? -spytała pokazując nieprzytomnego strażnika.
-Tak- podeszłam do ciała i wyjęłam z kieszeni identyfikator strażnika-no dobrze to do dzieła.
Dotknęłam twarzy strażnika i po chwili wyglądałam jak on.
-To co teraz z nim zrobimy?- spytała Clary.
-Nie możemy go zabić bo potem musimy go podrzucić do więzienia aby się nie skapnęli, mamy w naszym domu jakiś mały wolny pokój?
-Pewnie tak.
-To zostawimy go tam i będziemy podrzucać mu jedzenie a potem wyczyszcze mu pamięc i damy go do więzienia.
Wyjęłam mu z ubrania całą broń i położyłam obok niego.
Podniosłam go z ziemi i zaniosłam do wolnego pokoju i zamknęłam go na klucz.
-Teraz nie wyjdzie.
Wzięłam całą broń i schowałam w moje ubranie.
-To możemy już iść...

<Clary?>

od Rose C.D Mady

-Olimp zdecyduje co dla was najlepsze.Ale na razie możecie pozostać tu.Tylko Perygrim musi wyjść na ląd bo kto widział pegaza pod wodą?
Skinęłyśmy głowami a ja powiedziałam:
-Czyli będziemy tu mieszkać pod wodą jakiś czas?
-Tak.
Nic nie odpowiedziałam tylko ukłoniłam się i poszłam w głąb oceanu.
Usiadłam na jakimś koralowcu i popatrzyłam na ławice ryby która przepływała przedemną.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Nagle przypłynął do mnie mały konik morski.
Usiadł mi na ręce.
Zobaczyłam jak Mady płynie w moją stronę...

<Mady?>

Od Cataley C.D. Damiena

Powoli otworzyłam oczy i dotknęłam naszyjnika unosząc go.
- Jest piękny. - uśmiechnęłam się. - Ale skąd?
- Dla ciebie zdobędę wszystko. - uśmiechnął.
Spojrzałam jeszcze raz na naszyjnik i puściłam go by wisiał na mojej szyi.
- To urocze. Czasami zastanawiam się co jeszcze wymyślisz.
- Sam tego nie wiem. - odpowiedział i oboje się roześmialiśmy. Siedzieliśmy tak na dworze odpoczywając i marząc o jednym. Ucieczce stąd. Wiedzieliśmy że tylko dwóm istotom udało się uciec, ale nikt nie wiedział dlaczego ani jak. Nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy, bo dopiero gdy Damien się ruszył otworzyłam je. Zobaczyłam naukowca idącego w naszym kierunku ze strażnikami. Złapałam Damiena za rękę, ale on wstał i stanął przede mną.
- Spokojnie, chcę zadać parę pytań. Jak dzisiejsze śniadanie?
Rozpoznałam, że to był ten sam naukowiec co wczoraj był z nami w sali. To on kazał nas puścić.
- Dobrze. - odpowiedziałam tylko.
- Czyli krew i nasze witaminy działają. - uśmiechnął się. - Za miesiąc będziesz pod stałą naszą kontrolą. - postanowił i odszedł.
Odetchnęłam z ulgą że tym razem nas zostawili.

(Damien?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

Poszedłem za Sage do stołówki. Coś ją trapiło i była nie w humorze. Stanąłem pod ścianą, bliżej jej stołu i obserwowałem jak reszta strażników. Po kilku minutach stanęli kiło mnie dwa wampiry które tu ze mną przybyły.
- W lesie jest więcej para-psów. - szepnąłem.
- Skąd wiesz? - spytał jeden.
- Widziałem. - skłamałem szybko.
Wolałem nie mówić, że to Sage je widziała i mówiła mi o tym. To że zabieram ją do lasu i na łąkę na treningi musiało pozostać między nami. Radzie by się to nie spodobało.
- Zajmiemy się tym, a ty tu zostań. - postanowił starszy wampir i oboje wyszli. Westchnąłem i poczekałem do końca, aż Sage zje, a gdy wstała ruszyłem za nią. Dalej się nie odzywała.
- Coś cię gnębi? - spytałem.
- To tylko koszmar.
- Niektóre sny nimi nie są. Czasami są to wizje lub ostrzegają nas przed czymś. - powiedziałem przyglądając się jej reakcji.

(Sage?)

niedziela, 23 marca 2014

od Xany C.D Liam'a


[...] Zaszliśmy aż nad duże jezioro. Ciepły wiatr musnął mi policzki. Nie wiem czemu, ale poczułam się taka lekka.
- Możesz otworzyć oczy. - zwróciłam się do Liam'a, puszczając przy okazji jego rękę.
- Pięknie tu. - szepnął. Spojrzałam na niego przez ramię. Usta wygięły mu się w nikłym uśmiechu, a źrenice zabłyszczały. - Chodźmy. - a wtedy zaczął iść w stronę wody. Szłam za nim, nieco w tyle, dopóki nie zatrzymał się tuż przy samym brzegu. Wyciągnął się na trawie.
- No tak, rzeczywiście ustronne miejsce. - przyznałam, siadając obok i podkurczając nogi.
- Czemu mnie tu przyprowadziłaś? - zapytał, przymykając powieki.
- Czasami przychodzę tu, gdy chcę być sama. Tu mogę się wyciszyć bez wścibskich spojrzeń obrzydliwych strażników. - drgnęłam nerwowo.
- Myślałem, że lubisz obracać się w ich towarzystwie. - spojrzałam na niego z mordem w oczach.
- Jak na pół wilka jesteś bardzo zabawny.- rzuciłam ironicznie. Zaśmiał się. Patrzyłam na spokojną taflę wody. Wstałam z trawy i ukucnęłam przy brzegu. Opuszkami palców dotknęłam wody. Idealna. Została mi tylko jedna rzecz do zrobienia.
- Nie wiem, jak ty, ale ja się przepłynę.
- Że co?! - wytrzeszczył szeroko oczy. Uśmiechnęłam się. Bez ceregieli zrzuciłam z siebie spodenki i bluzkę. Zostałam w samej bieliźnie. Ukradkiem spojrzałam na Liam'a. Lustrował moje ciało wzrokiem. Czułam się tak, jakby miał mnie rozbierać. Kawałek po kawałeczku. W środku cała płonęłam.
- Skończyłeś już? Czy wolisz popatrzeć? - zamruczałam. Zadziałało to na niego, jak kubeł zimnej wody. Chrząknął troszkę zmieszany. Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Wynurzyłam się, a mokre włosy przykleiły mi się do pleców. Podpłynęłam do Liam'a, opierając łokcie o stromy brzeg. Przyjrzałam mu się uważnie. Zmartwiłam się.
- Wyglądasz na zmęczonego, chociaż wcale Ci się nie dziwię. - brodą wskazałam na tors.
- Ale teraz odpoczywam. - rozłożył się wygodniej. Zamknął oczy. Przygryzłam wargę. Podpłynęłam bliżej. Z tej odległości bez problemu mogłam go dotknąć. Chwyciłam mocno za ramię i bez ostrzeżenia pociągnęłam.
- Co ty... - nie dokończył. Wpadł do wody. Wynurzył się. W jego oczach malowała się złość. Zaśmiałam się cicho. - Jesteś szalona!
- Czy to źle? Powinieneś mi podziękować. Spójrz, jaki jesteś teraz orzeźwiony. - uśmiechnęłam się łobuzersko. Przeczesałam mu ręką zwilżone włosy. Liam wciąż świdrował mnie przeszywającym wzrokiem, ale po chwili odpłynął w niepamięć.
- Dobra. Niech Ci będzie. Ale nie myśl, że ujdzie Ci to płazem. - odparł tajemniczo. Coś kombinował.
- Co masz na myśli? - podniosłam brew do góry.

(Liam?)

Od Devona

Wbicie w ścianę jednego człowieka jeszcze nie czyni przestępcą.
Było wielkie zamieszanie.
A mnie zakuli w drewniane kajdanki.,
I wywieźli na jakąś wyspę.
Byłem tu od dwóch tygodni.
Zawsze gdy próbowałem przejść przez granicę, odpychało mnie silne pole elektromagnetyczne a ja traciłem część energii.
Dziś się nudziłem a bardzo lubiłem uciekać spod oka strażników by być sam, więc wybrałem się do lasu Trankvilo gdzie oni nawet nie mogą wchodzić.
To była moja ucieczka.
Gdy im uciekałem do lasu, znalazłem stary mosiężny dąb, w którym nie było pnia, więc można było wejść do środka drzewa.
Było tam nawet dużo miejsca.
Dziś też tam się skierowałem.
W pobliżu drzewa zobaczyłem piękną dziewczynę.
Blond włosy powiewały jej na wietrze.
Bez wątpienia była z rasy aniołów.
Podszedłem bliżej.
Zauważyła mnie i spojrzała wystraszona.
-nie bój się, to tylko ja.-powiedziałem.-też uciekłaś strażnikom?-spytałem

[Clary?]

Od Jez C.D Liam'a

-nie muszę wiedzieć-powiedziałam do chłopaka. W scenerii nocy wyglądał przerażająco blado.-nie jestem osobą która dąży za wszelką cenę by wiedzeć o kims duzo więcej niż muszę.-dodałam.
-gdybyś poznała byś rozumiała. rozumiem więcej niż Ci sie wydaje-ciągnął Liam.
-wydaje Ci się-powiedziałam spoglądając mu w oczy. zdołałam spojrzeć, ale nie umiałam odczytac emocji które się w nich kryły.-wydaje ci się że wszystko wiesz. jesteś tylko marną istotą.

[Liam?]

od Sage C.D Jimi'ego

I znów oczywiście zostałam przyprowadzona do mojego ukochanego więzienia.
Nie byłam w sumie jakoś strasznie zła, na Jimi'ego, ale no nie chciałam znów tam wracać.
No cóż........ niestety chyba nie jest mi dane żyć chociaż troszeczkę spokojnie.
Po pewnym czasie znaleźliśmy się tuż obok mojego pokoju. Chwyciłam niepewnie, za klamkę i weszłam cicho do siebie. Nie odezwałam się do Jimi'ego, a on bez słowa nawet odszedł.
Zamknęłam szybko drzwi i rzuciłam się na łóżko. Nawet nie wiedziałam w którym momencie zasnęłam.
Nie wiem czemu ,ale cały czas zaczęły mnie dręczyć koszmary. Na przykład teraz śniło mi się, że ktoś zabił Rebecę , Tatę oraz Jimi'ego , a sama zaczęłam uciekać , a potem ten ktoś mnie dopadł.
Przycisnął do ściany i powoli zaczął pozbawiać powietrza, to było strasznie realistyczne.
-"Pamiętaj, że twoje sny niedługo na pewno się spełnią. No może nie wszystkie"-zaśmiał się złowieszczo napastnik.
W tej samej chwili o obudziłam się gwałtownie cała roztrzęsiona. Czułam się faktycznie jakby na prawdę ktoś mnie dusił. Nabierałam cały czas łapczywie powietrza.
Potem już nie miałam zamiaru spać, za bardzo bałam się śnić o takich koszmarach jak ten.
Gdy nadeszłam pora śniadania, wiedziałam,że w moich drzwiach za chwile pojawi się Jimi.
Byłam już ubrana i  przygotowana, a następnie podeszłam do drzwi. Gdy one gwałtownie się otworzyły ujrzałam zaskoczonego  i to bardzo chłopaka.
-Hej-odparłam bezwiednie
Przez całą noc martwiłam się tym snem i bez słowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do jadalni.

(Jimi?)

od Damien'a C.D Cataley

Przedłużyłem mój i Cat pocałunek, bardzo zadowolony.
-Zostanę z tobą do końca-wyznałem
Cat zarumieniła się lekko, a potem ponownie się do mnie przytuliła.
Spojrzałem na nią z chytrym i bardzo przebiegłym uśmiechem.
-Poczekaj chwilę -poprosiłem
Szybko odbiegłem od niej i ścisnąłem rękę w pięść. Następnie mocno się skupiłem...... i po  chwili wróciłem do swojej ukochanej. Usiadłem obok niej spokojnie, jak gdyby nigdy nic.
-Zamkniesz oczy?-poprosiłem
-Po co?!-zdziwiła się
-No proszę , zrób to dla mnie-zrobiłem słodką minkę.
Cat zaśmiała się cicho i po chwili wahania, zamknęła oczy, chociaż nadal nie była tego pewna.
Odgarnąłem jej włosy i założyłem na jej szyję naszyjnik, który zaraz jeszcze zapiąłem.
Odsunąłem się delikatnie zadowolony i jeszcze poprawiłem jej włosy.
-Możesz otworzyć -oznajmiłem

(Cataleya?)

od Liam'a C.D Jez

Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się pod nosem.
-Ktoś tu się zezłościł-droczyłem się
Dziewczyna odwróciła ode mnie oburzona strasznie wzrok.
-Ja wiele rzeczy potrafię zrozumieć, to ty nie wiesz o mnie nic........ -szepnąłem złowieszczo

(Jez?)

Od Jeremy'ego C.D. Lishy

Poczułem, gdy nagle Lisha zniknęła. Jednak nie okazałem tego i położyłem dłoń na szyi. Dalej czułem, jakby Lisha trzymała dłonie na mojej szyi. Westchnąłem i podniosłem się z ziemi. Ruszyłem z powrotem do budynku i do swojej celi. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Miałem już dość tego dnia, tej całej sytuacji. Już nie poszedłem na kolację tylko siedziałem u siebie i słuchałem. Strażnicy dalej szukali Lishy i chcieli ją złapać, a więźniowie jak zwykle coś plotkowali. W końcu zasnąłem wykończony.
(...) Rano zdążyłem wstać przed wszystkimi. Otworzyłem sobie celę i wyszedłem na dwór. Słońce właśnie wschodziło więc poszedłem pobiegać. Nie musiałem się teraz martwić że ktoś mnie zobaczy, skoro nawet strażnicy mieli wstać za jakąś godzinę. Dobiegłem do rzeki i zatrzymałem się przy niej. Usiadłem przy brzegu i patrząc przed siebie zacząłem czarować. Zaklęcia nie wystarczyły, a niektóre było można stosować w zależności od miejsca, pory czy nawet potrzebne były niektóre składnik. Czułem podmuch wiatru, który nagle się zmienił. Wiedziałem, że gdzieś tu jest Lisha ale nie odzywałem się. Wolałem jej jednak nie denerwować, zwłaszcza po tym co zrobiła ostatnio. Siedziałem więc tak przez dłuższy czas po prostu ćwicząc, a potem wstałem i pobiegłem dalej. Gdy zbliżała się pora wstania strażników wróciłem do celi i ją zamknąłem. Od razu wyczułem zmianę.
- Śledzisz mnie od rzeki. - powiedziałem. - Pokaż się Lisha.
Duch pojawił się koło okna.
- Więc czemu nie okazałeś tego wcześniej?
- Mam swoje powody? Wyczuwam zmianę, w tobie. Gdzie byłaś przez tę noc? - spytałem choć wiedziałem, że każdym zdaniem ryzykuję własne życie.

(Lisha?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

- Jesteś szybka ale to nie wystarczy.
W ułamku sekundy znalazłem się przy Sage i złapałem ją za nadgarstki.
- Jak? - spytała patrząc na mnie.
- Zapomniałaś że też jestem wampirem? - uśmiechnąłem się łobuzersko - Jestem od ciebie silniejszy i szybszy.
- Widziałam w lesie para-psy.
Tym mnie zaskoczył przez co się cofnąłem i puściłem ją. Dziewczyna cofnęła się i rozmasowała nadgarstki. Za mocno ją trzymałem, ale teraz zacząłem myśleć jak strażnik. Liczyła się ochrona córki Pierworodnego.
- Na dziś koniec. O dziwo będziesz bezpieczniejsza w celi. - postanowiłem.
Sage zaczęła się sprzeciwiać, ale gdy powiedziałem że może zostać tam zaprowadzona przeze mnie jako więzień ruszyła się. Wiedziałem, że będzie teraz na mnie obrażona, ale jeśli tylko to było w stanie ją uratować to mogłem poświęć wszystko. Nawet złość Sage na mnie nie powstrzymałaby mnie przed uratowaniem jej życia. To ona była dla mnie teraz najważniejsza.

(Sage?)

sobota, 22 marca 2014

od Jez C.D Liam'a


-to co widziałeś-odparłąm strasznie wkurzona na chłopaka
-widziałem jak bezczynnie siedziałaś na dachówce-powiedział
-obserwowałam gwiazdy. robiłam coś, czego nie zrozumiesz-odwarknęłam.

[Liam?]

Od Cataley C.D. Damiena

Podniosła wzrok i spojrzałam Damien'owi w oczy. Parę dziewczyn minęło nas i zerknęło, a potem zaczęło coś szeptać. Westchnęłam i przytuliłam się do chłopaka.
- Mam już dosyć.
- Tego obgadywania?
- Tak, chciała bym by w końcu przestali o nas szeptać. Czuję się jak byśmy byli jakąś sensacją. - powiedziałam zła.
- Zazdroszczą ci.
- Wcale nie. Wszyscy myślą że jestem...
- Cat, to nie tak. - Damien przytulił mnie do siebie.
Zamilkłam i przytuliłam się do niego. Zaczął gładzić mnie po plecach i pocałował w czubek głowy.
- Chodźmy na dwór. - poprosiłam.
Damien zgodził się i wyszliśmy z budynku. Damien otworzył drzwi, a na twarzy poczułam promienie słońca. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam zaprowadzić Damien'owi na ławkę. Usiedliśmy na niej, a ja dalej się uśmiechałam. Pocałowałam chłopaka w policzek i złączyłam nasze palce biorąc go za rękę.
- Aż ciężko uwierzyć że pozostało jeszcze półtorej miesiąca.
- Może mniej. - powiedział i uśmiechnął się.
- Będziesz przy mnie zawsze. - poprosiłam całując go.

(Damien?)

od Damien'a C.D Cataley

Cieszyłem się,że nikt podczas śniadania nam nie przeszkadzał. Jednak wiedziałem,że ten stan nie będzie trwał długo. Przyglądałem się Cat jak je swoją porcję,ale widać było,że jest niepewna jedzenia.
Niekiedy podbierałem od niej jakieś warzywa czy coś bardziej ciężko strawnego.
Po paru minutach skończyliśmy wszystko i czekałem na najgorsze.
Jednak po oczekiwaniu , czyli po jakichś 15 minutach, Cat nawet nie zwymiotowała.
Wyszliśmy szybko z jadalni, a ja od razu przytuliłem ją do siebie i zakręciłem się razem z nią.
-Damien wszystko jest w porządku-ucieszyła się
-To wspaniale-przyznałem zadowolony
-Nareszcie-odetchnęła
-Tak, masz rację, już  chyba nie będziesz się męczyć -odpowiedziałem.
Postawiłem Cat na ziemi, nadal mocno przytulając ją do siebie i nie ruszając się.
Poczułem, jak dzieci w brzuchu Cat, delikatnie ją kopnęły,ale nie było to jakieś mocne.
Jednak dzieci już bardziej się wierciły, a zaledwie to był dopiero jeden miesiąc.
Widać było już po Cat ,że jest w ciąży, a jej brzuch wyglądał jakby była w 5 miesiącu.
-Wydaje mi się,że za 1,5 miesiąca nadejdzie czas rozwiązania-wyjaśniłem

(Cataleya?)

od Sage C.D Jimi'ego

Wszystko co kazał mi Jimi wykonywałam z precyzją i bardzo się na tym wszystkim skupiałam.
Cieszyłam się w sumie w duszy, że zgodził się mnie uczuć. Chociaż uważała,że nie jestem do walki.
No ,ale kto wie,muszę się w końcu nauczyć dużo, skoro nie zawsze on ze mną będzie.
Gdy skończyłam ćwiczenia, spojrzałam z chytrym uśmieszkiem na Jimi'ego.
-No to......-zaczął
Zanim zdążył coś powiedzieć podskoczyłam i znalazłam się tuż nad nim na gałęzi, siedząc na niej.
-Najpierw mnie złap, a potem znów będziemy ćwiczyć -zaśmiałam się
Jimi spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja skoczyłam na kolejne drzewo.
Niekiedy wieszałam się na gałęzi i rozhuśtałam tak ,że lądowałam z gracją na innym drzewie.
Przez pewien czas tak uciekałam przed Jimi'm ,ale to się skończyło gdy zobaczyłam pod sobą Para-psa.
Szybko zawróciłam bo były w głębi lasu i jadły, więc znów wróciłam na łąkę.
W końcu po chwili dotarł jeszcze za mną Jimi, a ja delikatnie się rozciągnęłam po sprincie.
-Ale fajnie być takim szybkim-zaśmiałam się

(Jimi?)

od Nyks C.D Bargeona

Uśmiechnęłam się pod nosem i objęłam go rękami za szyję. Jeszcze tak dobrze się nigdy nie czułam.
Faktycznie Bargeon zawsze wiedział co robi, w sumie miał strasznie spore doświadczenie z tego co wiem.
Chłopak zaniósł mnie do łazienki i postawił mnie obok siebie i włączył wodę byśmy mogli się wykąpać.
Czekając na to jak woda wypełni wannę , Bargeon przyciągnął mnie delikatnie do siebie.
Zaśmiałam się cicho i zaraz poczułam jak mężczyzna znów zaczyna mnie namiętnie całować.
Już nie sprzeciwiałam się tak jak wcześniej, kiedy Bargeon chciał mnie całować i kochać się ze mną.
Przez pewną chwilę całowaliśmy się delikatnie ,ale i namiętnie nie zwracając uwagi na otaczający nas świat.
Jednak zaraz wanna była napełniona, a Bargeon wyłączył wodę . Nawet się nie ruszyłam, a już byłam nad ziemią w jego objęciach. Zaśmiałam się, a chłopak włożył mnie do wanny i gorącej wody z pianą.
-Potrafię sama wejść -zaśmiałam się
Bargeon uśmiechnął się w moją stronę i chciał odejść, jednak szybkim ruchem złapałam go za nadgarstek.
Przyciągnęłam go do siebie, tak,że wszedł do wanny , a ja zrobiłam słodką minkę.
-Zostajesz tutaj ze mną -zamruczałam słodko
Przysunęłam się delikatnie do niego i musnęłam go w usta. Bargeon zaraz wyciągnął zza siebie gąbkę.
-Umyć Ci plecy?-zaśmiał się
Pokręciłam rozbawiona oczami i usiadłam do niego plecami, odgarniając włosy na bok.
-Skoro chcesz-odpowiedziałam zadowolona.

(Bargeon?)

Od Rebecy C.D. Gabriela

Patrzyłam na Gabriela, a potem przeniosłam wzrok na synka. Podeszłam do nich i kucnęłam przed całą trójką i wilkiem. Pogłaskałam go i uśmiechnęłam się do dzieci. Diane śmiała się i przytulała do wilka, a Nicolas głaskał go. Tylko Alexander patrzył na wilka i nie dotykał go.
- Alexandrze. - powiedziałam, a synek spojrzał na mnie.
Po chwili spojrzał na Gabriela, a potem na wilka i dotknął go. Uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do Gabriela i przytuliłam się do niego.
- Nigdy nie myślałam, ze wychowywanie dzieci będzie tak trudne.
- Ale radzisz sobie.
- Bez ciebie nie dała bym rady. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie.
Oboje patrzyliśmy sobie w oczy i dopiero gaworzenie dzieci wyrwało nas z tego. Uśmiechnęłam się delikatnie i założyłam włosy za ucho. Wyszłam z jaskini i poszłam po wodę. Pierwszy raz od jakiego czasu usłyszałam tu jakiegoś ptaka. Ćwierkał jakąś melodię natury, która brzmiała pięknie gdy nagle umilkł. Podniosłam głowę znad wody i zobaczyłam psa. Jednak ten pies różnił się od innych. Należał do tych co szkolone były przez strażników więzienia. Spojrzałam na niego i zamarłam ze strachu. Pies zaczął warczeć i obnażył zęby ruszając w moją stronę. Był wielki jak wilk i miały dobry węch. W końcu musiał nas wytropić i miał zaprowadzić tu strażników. Zaczęłam się cofać, gdy usłyszałam głos Gabriela. Odwróciłam się i zobaczyłam że biegnie do mnie, a wtedy pies skoczył. Krzyknęłam jednak nie poczułam jego ciężaru. Za to nasz wilk zaatakował psa i teraz walczyli między sobą. Podniosłam się szybko z ziemi gdy Gabriel do mnie podbiegł.

(Gabriel?)

od Liam'a C.D Jez

Spojrzałem na Jez z chytrym uśmieszkiem i podszedłem do niej.
Popchnąłem ją w dół, a ona wydarła się tylko,nie wylądowała na ziemi.
Chwyciłem ją tak,że jedną nogą była na dachu , a druga zwisała jej nad ziemią.
-Liam!-krzyknęła
Zaśmiałem się rozbawiony i postawiłem Jez na równe nogi obok siebie.
-Nie jestem aż taki wredny by dać komuś spaść -zaśmiałem się
-Ale na tyle wredny,żeby porobić sobie żarty- oburzyła się
Przewróciłem tylko oczami i usiadłem przy dachu , a dziewczyna spróbowała mnie zepchnąć.
Pchała mnie, jednak można powiedzieć ,że przyssałem się do dachu.
-Nie no błagam nie dasz rady-zaśmiałem się
Dziewczyna w końcu odpuściła i usiadła trochę zdyszana,tuż obok mnie.
-Tak więc co tutaj robisz o tej porze ?-zapytałem zaciekawiony

(Jez?)

Od Cataley C.D. Damiena

Ocknęłam się, gdy poczułam jak ktoś siada na łóżku. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na uśmiechniętego Damiena.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się.
- I będzie dobry. - odwzajemniłam uśmiech.
Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Damien położył dłoń na moim brzuchu i uśmiechnął się.
- Są szczęśliwe.
- Bo i ja jestem szczęśliwa.
Wstałam i przebrałam się szybko. Jednak gdy szliśmy do stołówki zwątpiłam. Wszyscy się nam przyglądali, a ja miałam ochotę schować brzuch. Weszliśmy do jadalni i usiedliśmy. Damien poszedł po nasze porcje, a po chwili wrócił i postawił talerz przede mną. Patrzyłam na talerz nie rozumiejąc.
- Ale...
- Powiedzieli że to dla ciebie. - wyjaśnił i usiadł koło mnie.
Spojrzałam na ilość jedzenia i jakieś tabletki. Zaczęłam jeść spokojnie, a nawet Damien jadł moją porcję. O dziwo strażnicy ani naukowcy nam nie przeszkadzali.

(Damien?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

- Sage, walka nie jest dla ciebie. Moim zadaniem jest ochrona ciebie.
- Chcę się nauczyć walczyć. - uparła się.
Westchnąłem wiedząc i czując, że jej nie przekonam. Sage podrzuciła sztylet który złapałem w powietrzu i skierowałem na nią.
- Zostanę twoim mentorem, ale musisz mnie słuchać.
- Będę.
Odrzuciłem sztylet i staliśmy blisko siebie. Cofnąłem się szybko i ściągnąłem kurtkę zostając w czarnej koszulce. Sage spięła włosy w kitkę, ale parę kosmyków i tak uciekło. Schowałem je jej za ucho, a Sage zadrżała. Musnąłem opuszkami palców jej policzek i cofnąłem się.
- Jesteś mniejsza i lżejsza od przeciwnika, ale to nie oznacza że nie masz szans. Możesz wykorzystać te atuty. - zacząłem od opowiedzenia jej wszystkiego. Sage słuchała mnie i wykonywała ćwiczenia.
- Czemu aż tyle tego?
- Jeśli chcesz walczyć musisz mieć formę. - powiedziałem i skrzyżowałem ręce na piersi patrząc na nią jak wykonuje moje ćwiczenia.
- Czemu nie nauczysz mnie ciosów lub posługiwania się sztyletem.
- Nadejdzie na to czas. - powiedziałem spokojnie i zadałem jej kolejną serię ćwiczeń.

(Sage?)

Od Lishy C.D. Jeremy'ego

[...] Zmarszczyłam czoło, choć Jeremy nie mógł tego zobaczyć. Po chwili domyśliłam się dlaczego szuka mnie wzrokiem i nadałam swojej osobie materialne ciało.
- Co to znaczy, że możesz mnie wyczuć? - spytałam ostrożnie.
- Wiem kiedy tu jesteś, a kiedy Cię nie ma. To.. Silniejsze ode mnie. Po prostu czuję - wyznał. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim i kolanem przygwoździłam jego szyję do ziemi.
- Powiedz, że mnie nie czujesz. Powiedz to - wycedziłam. - Inaczej zmusisz mnie do czegoś, czego nie chcę robić.
- Puść - wydusił Jeremy. Miażdżyłam mu aortę, przez co nie mógł oddychać, ale bezwzględność zawsze była moją mocną stroną.
- Powiedz, że nie jesteś w stanie mnie wyczuć.
- Nie jestem - zgodził się niechętnie, a ja go puściłam. Rzuciłam mu przepraszające spojrzenie i podkuliłam nogi. Wyglądałam teraz jak mała, urocza dziewczynka, która wie, że zbroiła, ale to jej się właśnie podobało.
- Chryste, mogłaś mnie zabić - powiedział z wyrzutem Jeremy. Spojrzałam mu prosto w oczy, zaskoczona.
- Właśnie tym Ci groziłam - przypomniałam. - Zabić jest łatwo. A Ty nie umiesz mnie wyczuć, czarnoksiężniku.
- Dlaczego zmusiłaś mnie do takiej obietnicy? - nie rozumiał.
- Gdybyś mnie wyczuwał, musiałabym Cię zabić. Duchy są istotami, których nie powinno się czuć. A już na pewno nie powinno się wyczuwać tych duchów, które mają krew na palcach. To chyba logiczne.
- Lisha, na pewno nie należysz do osób logicznych. Nawet nie wiem czy jesteś osobą - mruknął. To mnie.. Zabolało. Nie zdążył nawet wziąć oddechu, a ja przeniosłam się do swojej celi. Sama nie wiedziałam czym jestem. Od zawsze byłam duchem. Złym duchem. Dobrym duchem. Co za różnica? Otarłam łzę z policzka i wyciągnęłam nóż z pochwy. Czas zacząć ostrzyć ostrza, pomyślałam. Tej nocy zginie kolejna osoba.

(Jeremy?)

Od Gabriela C.D. Rebecy

[...] Z rozbawieniem obserwowałem całą sytuację. Nicolas i Diane uradowani głaskali wilka. Alexander przyglądał się im, przez co zwierzę co jakiś czas podkulało ogon i spuszczało łeb. Widocznie bało się swojego oprawcy. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Alexandrowi to sprawiało wyraźną przyjemność. Podobało mu się, że wilk czuje przed nim strach.
- Remus i Romulus - mruknąłem pod nosem. Wilk ułożył się wygodnie między Diane, a Nicolasem. Dziewczynka przytuliła się do jego grzbietu.
- Trzeba go jakoś nazwać - stwierdziła Rebeca. Założyła włosy za ucho.
- Tak. Masz rację. Może jakieś propozycje? - spytałem, przenosząc na nią swój wzrok.
- Tak szczerze.. Nie, nie mam żadnego pomysłu.
- W takim razie Alexander powinien go nazwać. Coś czuję, że nasz syn zbiera sobie prywatną armię - westchnąłem. Wilk był ranny i wychudzony, ale przed wygnaniem ze stada musiał być naprawdę potężnej postury. Był wysoki, miał wyraźnie zaznaczone łopatki i długie, ostre zęby. Widać po nim było dryg do zabijania. Rozrywał podrzucane mu kawałki mięsa na strzępy.
- Prywatną armię? To zabrzmiało jakby Alexander był rasowym zabójcą, który w przyszłości będzie mordował dla samej przyjemności - zauważyła Rebeca. Posłałem jej delikatny uśmiech i przyciągnąłem ją ramieniem do siebie.
- Coś w tym stylu - szepnąłem. - Ale skupmy się na imieniu. Fire, jak nazwiesz swojego wilczka?
- Fire? - zdziwiła się Rebeca.
- Płonący feniks? - odbiłem z rozbawieniem piłeczkę. Po chwili Alexander przemówił w moim umyśle. Nie czuł skruchy z powodu tego, co mu zrobił. Po prostu nie lubił, gdy mama jest zdenerwowana. Uniosłem kąciki ust, słysząc co mówi mój synek.
- Defteros. Drugi - przetłumaczyłem od razu z greki. Mały miał ten język we krwi. - Wilk będzie się nazywał Defteros.

(Rebeca?)

od Bargeona C.D Nyks


[...] Poruszyłem się agresywnie w Nyks. Dziewczyna krzyknęła, wbijając paznokcie w moje umięśnione ramiona. Próbowała uregulować swoje tempo, ale nie wiedziała jak. Chwyciłem ją za biodra i zatrzymałem je.
- Pozwól mi - zamruczałem, całując ją. Nyks rozpływała się pod subtelnym dotykiem moich warg. Narzuciłem swój rytm, stanowczy, a zarazem bardzo zmysłowy. Wiedziałem co robię. W końcu ukradłem pracę Erosowi, musiałem wyrabiać normę. Nyks instynktownie objęła mnie w pasie nogami, przyciągając moje ciało jeszcze bliżej. Musiałem uważać, bo nie mieściłem się w niej cały, a przynajmniej nie chciałem cały wchodzić. Za dużo bólu zniszczyłoby wszystko. Wplotłem palce we włosy Nyks i poruszyłem się znowu. Dziewczyna jęczała prosto w moje ucho. Jej usta były kusząco rozchylone, a policzki zaczerwienione. Cały czas ją całowałem, by nie krzyczała. Nie chciałem by ktoś to usłyszał i nagle wparował do środka. Czułem, jak ciało Nyks przeszywa pierwszy w życiu orgazm. Uśmiechnąłem się. Najpierw Kora, potem ona jako Persefona, Hades i w końcu ona.. Skompletowałem całą rodzinę. Krzyk Nyks nasilił się, a na prześcieradle pod nami pojawiły się czerwone plamy. Denerwowało mnie, że wraz z rozkoszą sprawiam jej ból i teraz plułem sobie w brodę, że zaoszczędziłem jej długiej gry wstępnej. Chciałem zrobić z nią jeszcze wiele rzeczy, ale pierwszy raz zawsze był krótki. Gdy zauważyłem, że orgazm opuszcza ciało Nyks, niechętnie odpuściłem. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Jeszcze nie. Eksperymentować to mogłem z Darcy, a nie z nią.
- Ty chole*ny bożku.. - wydusiła Nyks, z trudem łapiąc oddech. Uniosłem kąciki ust i złożyłem na jej ustach długi, gorący pocałunek.
- Teraz trzeba się wykąpać. Nie ufam prezerwatywom - wziąłem ją na ręce i podniosłem z łóżka.
(Nyks?)

od Jez

Pół wampir. jedno podpalenie niechcący i już wiozą.
Trafiłam na tą wyspę a raczej więzienie nie przypadkiem.
Podpaliłam uczelnię.
Nie całkiem niechcący. po prostu to byli ludzie,
Rodzice tam zginęli a ja trafiłam tu, gdzie nie można uciec.
Byłam tu dwa tygodnie, nie przyzwyczajając się do tego miejsca.
strasznie często chcieli moją krew. no ja nie wiem.
dużo lekarzy, zamek jak z kiepskiego horroru.
No ale dość.
Siedziałam sobie właśnie w mojej sypialni w zamczysku, co przypominało celę, i się nudziłam. była jakaś 15 godzina.
Wcześnie. z mojego pokoju można wyjść na dach, więc wychodzę patrzeć w niebo.
Bo jest zawsze ciepło.
Próbowałam zająć się czyms, ale mi nie wyszło.
W końcu gdy nastała godzina 21, wyszłam przez okno na dach.
Na wieży było doskonale widać gwiazdy i księżyc w pełni.
Wdrapywałam się na dach i zauważyłam sylwetkę jakiejś postaci.
Zachowywałam ostrożność, by nie iść za głośno.
To był jeden z tych z wschodniego skrzydła. tylko co robił na moim zachodnim...?
ominęłam go i usiadłam z drugiej strony wieży.
-nie spadnij-usłyszałam.
Obejrzałam się.
Głos należał do Li.
-jestem ostrożna więc raczej nie spadnę-odparłam cicho.
-nigdy nie wiadomo-powiedział.
-jeśli mnie nie zepchniesz nic mi nie będzie

[Li?]

piątek, 21 marca 2014

od Damien'a C.D Cataley

Chciałem wrócić do Cat, ale strażnicy zamknęli za sobą drzwi i nie mogłem wyjść.
Jednak po pewnym czasie musiałem sobie dać spokój z tym wszystkim.
Wszedłem do łazienki i się umyłem, a następnie położyłem w łóżku.
Byłem zmęczony tym wszystkim co się dzisiaj stało. I martwiłem się strasznie o Cat.
Chciałem po prostu zapaść się pod ziemię i cofnąć czas by coś takiego nie spotkało nas.
Rozmyślałem tak o tym wszystkim i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.
(...) Obudziłem się gdy tylko ktoś gwałtownie otworzył drzwi do mnie do pokoju.
Od razu podniosłem się do połowy i zobaczyłem,że to strażnik.
-Na śniadanie-mruknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przewróciłem wkurzony oczami i wstałem z łóżka ubierając się szybko.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem od razu pod pokój Cataleyi.
Zapukałem delikatnie do drzwi i wszedłem do niej. Ona oczywiście jeszcze spała.
Nie budząc jej  wszedłem cicho , zamykając i usiadłem na rogu łóżka patrząc jak słodko śpi.

(Cataleya?)

od Sage C.D Jimi'ego

Objęłam się rękami i zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim co ostatnio się dzieje.
Nie mogłam w ogóle w to uwierzyć no i jeszcze w to,że tak strasznie się rozklejam.
To wszystko wywarło na mnie wielki ból i cierpienie, ale muszę to skończyć.
-Nie chcę tak żyć .......-mruknęłam
-O co Ci chodzi?-zapytała zdziwiony
Chwilę milczałam i odwróciłam od niego wzrok zastanawiając się co mam zrobić.
-Chodź -szepnęłam do niego
W tej samej chwili ruszyłam biegiem w stronę lasu Trankvilo , z nadnaturalną szybkością.
Jednak bieg nie trwał wiecznie, bo Jimi gwałtownie mnie zatrzymał przed polaną w środku lasu.
-Co ty wyprawiasz?!-wkurzył się
Trzymał mnie i obrócił do siebie przodem,ale szybko wyrwałam się z jego uścisku.
Odsunęłam się delikatnie i spojrzałam przez ramię na łąkę.
-Nie chcę być taka bezbronna -odpowiedziałam
-O czym ty znów mówisz?-warknął
-Skoro nie zawsze jesteś przy mnie muszę się jakoś bronić prawda?-zapytałam podejrzliwie
-No tak........-odparł niepewnie
Podeszłam do niego i szybkim ruchem znalazłam się za nim wyciągając zza paska sztylet.
Podrzuciłam go w geście zabawy, a Jimi odwrócił się gwałtownie w moją stronę.
-Naucz mnie walczyć -powiedziałam poważnie-Nie mam zamiaru być bezbronną dziewczynką, która nie umie się bronić. W końcu niedługo będę wampirem, a przecież muszę mieć jakieś doświadczenie w walce.

(Jimi?)

Od Jeremy'ego C.D. Lishy

Rozejrzałem się dookoła, ale czułem, że Lisha nie zniknęła. Była tu cały czas, czułem jej obecność.
- Czyli zabijanie ludzi sprawia ci przyjemność. - zacząłem się zastanawiać.
- Tak. - usłyszałem je melodyjny głos.
Mimo to uniosłem kącik ust w uśmiechu.
- Nie jesteś taka zła jak myślisz. - powiedziałem.
Położyłem się na trawie patrząc w niebo. Po chwili Lisha pojawiła się nagle koło mnie i zniknęła.
- Tak myślisz?
- Tak. - przytaknąłem.
- Wiesz co to strach? - spytała nagle.
Pokręciłem głową.
- Od dawna nie boję się niczego. Zostałem tak wyszkolony. Już nie wiem co to strach.
Poczułem podmuch wiatru a to oznaczało, że Lisha zniknęła. Leżałem dalej na trawie odpoczywając, gdy poczułem że Lisha wróciła.
- Gdzie byłaś?
- Skąd wiesz?
- Potrafię cię wyczuć. - powiedziałem i spojrzałem w kierunku skąd usłyszałem jej głos.

(Lisha?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

Widząc, że Sage wychodzi z jadalni chciałem pójść za nią, ale jako strażnik wzbudził bym tym podejrzenia u innych. Musiałem więc tu chwilę zostać. Gdy w końcu wyszło jeszcze parę więźniów wyszedłem za nimi i skierowałem się na dwór. Zatrzymałem się i rozejrzałem. Dostrzegłem Sage na murze, która w tym czasie z niego zeskoczyła. Ruszyłem w jej kierunku rozglądając się czy żaden inny strażnik tego nie widział.
- Co ty wyprawiasz? - spytałem za ostro, bo Sage się wzdrygnęła.
- Co cię to obchodzi?
- Bo jestem odpowiedzialny za twoje bezpieczeństwo. - warknąłem.
- Umiem sobie radzić sama.
Westchnąłem. Znowu było to samo.
- Sage, nie poradziła byś sobie z para-psami. One tylko czekają aż będziesz bezbronna.
- Umiałam bym je zabić.
- Jednego może tak, ale nie stado. Miałem szczęście, że wczoraj był tylko jeden. Nawet doświadczony strażnik miał by problemy w walce z całym stadem.
- Widziałam wczoraj jednego. - powiedziała spuszczając wzrok.
- Gdzie? - spytałem od razu.
- Tutaj. - odwróciła się i wskazała mur. - Wskoczył na niego, a potem pobiegł w las, jednak zdążyłam na niego spojrzeć.
- Jeśli tak, to jesteś w większym niebezpieczeństwie niż wszyscy myśleliśmy. - powiedziałem i przeczesałem ręką włosy myśląc jak najlepiej chronić Sage.

(Sage?)

Od Cataley C.D. Damiena

Czułam, że moje życie się rozpada. Wszystko szło nie tak, to że tu trafiłam było błędem. Położyłam się na boku i podkuliłam nogi na tyle ile mogłam. Teraz już każdy mógł zobaczyć, że jestem w ciąży. Ta myśl mnie przerażała.
- Dobrze się czujesz? - spytał Damien.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że po moich policzkach spływają łzy.
- Tak.
- Wybacz, że cię w to wpakowałem.
- To nie twoja wina. - spojrzałam na niego. - Prędzej czy później i tak by się to stało. - próbowałam go przekonać.
Wiedziałam, że Damien się teraz o to obwinia. Zawsze taki był, gdy tylko go poznałam. Chłopak siedział ze mną do czasu, aż strażnicy nie zaprowadzili go do jego pokoju. Mój pokój znajdował się bliżej pokoi naukowców i laboratoriów przez co cały czas słyszałam eksperymenty. Poszłam się umyć, a przy okazji włosy i położyłam się do łóżka zasypiając.

(Damien?)

czwartek, 20 marca 2014

od Sage C.D Jimi'ego

Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy oboje do jadalni.
W niej spotkałam Bargeona, Gabriela i Rebecę. Wszyscy byli bardzo zadowoleni.
Wzięłam swoją porcję i usiadłam tuż obok swojej kochanej przyjaciółki.
-Co wam tak wesoło?-zapytałam
-A nic, ciekawie nawet jest-zaśmiała się Rebeca
Ja skinęłam niepewnie głową i zaczęłam jeść swoje śniadanie , doładowując baterię.
Byłam troszkę zmęczona , bo aż tak dobrze się nie wyspałam w nocy.
Cały czas dręczyły mnie różne koszmary, czy nawet myślałam o tym wszystkim co się stało.
Na dodatek powoli jeszcze zaczynam się przekonywać do Jimi'ego.
Jednak nie jest ,aż taki zły, jak uważałam , no dałam mu wcześniej popalić z moim charakterem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę i dało mi się chociaż poprawić humor.
Następnie wszyscy musieliśmy się rozejść ,a  ja od razu pognałam na świeże powietrze.
Weszłam do ogrodu i szybkim ruchem wskoczyłam na murek rozglądając się.

(Jimi?)

od Damien'a C.D Cataley

Spojrzałem na Cat i wyszarpnąłem się z uścisku strażników.
Czułem,że dziewczyna jest osłabiona tym wszystkim i jeszcze gdy używała mocy, dzieci bardziej się wierciły i zadawały jej ból. Podbiegłem szybko do Cat i przytuliłem ją do siebie.
Dziewczyna rozpłynęła się w moich objęciach i totalnie opadła już z sił.
Przytrzymywałem ją , ale zaraz spojrzałem na naukowców. Jeden z nich miał grymas na twarzy, a drugi kazał strażnikom nas odprowadzić do pokoju.
W końcu gdy byliśmy w pokoju położyłem Cat na łóżku i usiadłem obok niej.
-Nie powinnaś tego robić -odpowiedziałem
-Nie mogłam patrzeć, jak Cię biją -po jej policzku spłynęła łza.
Przybliżyłem się do niej i pocałowałem w czoło, a potem otarłem łzę kciukiem.

(Cataleya?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

Gdy się obudziłem pierwsze co poczułem smutek. Choć nie był tak wielki jak przed zaśnięciem co mogło oznaczać, że ciało Sage pozbywa się mojej krwi i tracimy tą więź. Leżałem tak rozmyślając. Miałem ochotę pobiec do Sage i ją pocieszyć, ale jako strażnik nie mogłem sobie na to pozwolić. W końcu wstałem z łóżka i poszedłem wziąć prysznic. Później wyszedłem z pokoju i poszedłem do stołówki. Większość strażników już jadła, bo zostało parę minut by wypuścić więźniów. Szybko coś zjadłem słuchając rozmów strażników. Rozmawiali o tym co się działo w nocy i o śmierci dwóch strażników. Szybko stamtąd wyszedłem i skierowałem się do Zachodniego Skrzydła gdy poczułem strach Sage. Szybko doszedłem pod jej pokój budząc po drodze parę dziewczyny, by strażnicy czegoś nie podejrzewali. Zapukałem i wszedłem do środka. Sage stała przy oknie i odwróciła się słysząc, że wchodzę. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a Sage po prostu się rozpłakała. Wszedłem do środka rozglądając się czy nikt mnie nie widzi i podszedłem do niej.
- Co się dzieje? Od wczoraj odczuwam twoje silne emocje.
- Widziałam ojca. - wyznała.
Zrozumiałem teraz czemu tak wszystko odczuwałem. Przytuliłem ją do siebie.
- Dobrze, że go widziałaś.
- Powiedział, że niedługo przyjedzie. I że mam na siebie uważać.
- Chodź na śniadanie. - powiedziałem.
Sage kiwnęła głową i wyszła z pokoju, a ja za nią pilnując.

(Sage?)

Od Cataley C.D. Damiena

Prosiłam Damiena by przestał. Tylko denerwował naukowca, który nie chciał nas wypuścić. Drugi na szczęście był rozsądniejszy i kazał zostawić mnie w spokoju. Cięcia na skórze chłopaka zanikały z czego się cieszyłam. Zapach krwi wcale nie pomagał. Jeden strażnik po tym, jak naukowiec go zawołał zaczął 'przesłuchiwać' Damiena.
- Mów co wiesz. - warknął naukowiec, a strażnik uderzył Damiena w brzuch.
Zerwałam się z krzesła i spojrzałam na strażnika sprawiając mu ból, a dwóch którzy stali koło mnie poraziłam prądem. Zostało jeszcze trzech strażników i dwóch naukowców.
- Zostawcie go, on już nic nie wie. - powiedziałam, choć byłam pewna że Damien wie więcej niż ja.
- Uspokój się! - krzyknął naukowiec.
Miałam go już dość. Spojrzałam na niego, a on zaczął się zwijać z bólu. Czułam, że znów tracę siły, a ból się nasilał, ale nie mogłam przestać.
- Cataleya. - dopiero gdy usłyszałam głos Damiena przerwałam.
Spojrzałam na chłopaka, a strażnik podszedł do mnie. Tamci dwaj odpięli Damiena i przytrzymali nas.

(Damien?)

środa, 19 marca 2014

od Liam'a C.D Xany

Prychnąłem z uśmiechem pod nosem i spojrzałem na Xanę. Zawsze mnie zadziwiała, znałem ją, ale niekiedy nawet była bardzo tajemnicza. Lubiłem to w niej i nawet się nie zniechęciła jak byłem dla niej nie miły.
Na dodatek uleczyła mi chwilowo najgorszą ranę jaką miałem na klatce piersiowej.
Xana cały czas mnie ciągnęła w nieznane mi za bardzo miejsce. Jednak gdy chciała mnie wyciągnąć z więzienia, złapałem ją i podniosłem na rękach.
-Ej co robisz?!-zapytała zdziwiona
-Tak tylko powiem iż chciałbym zjeść śniadanie-zaśmiałem się
Xana popatrzyła na mnie z delikatnymi rumieńcami ,a  ja ją postawiłem na ziemi. Tym razem to ja ,ją pociągnąłem do jadalni i wziąłem sobie talerz z rzeczami. Usiadłem na swoje miejsce i przy okazji pociągnąłem ja by usiadła obok mnie.
-Zaraz zjem -odparłem
Zabrałem się szybko za jedzenie , nie zbyt dużego śniadania. Po paru minutach na szczęście skończyłem jeść. Chwyciłem Xanę i wstaliśmy szybko do stołu, a ja odniosłem talerz.
Wyszliśmy szybko z jadalni, ale po drodze napotkałem tych strażników, którzy mnie wczoraj torturowali.
-Jeszcze się trzymasz-zaśmiał się jeden
-To co wczoraj robiliście to było nic takiego-prychnąłem oburzony
Nie chciałem zaczynać bójek , bo no cóż tutaj mogło się niestety źle to skończyć.
Ominąłem ich bez słowa i poszedłem dalej z Xaną, tym razem tam gdzie ona mnie ciągnęła.
Wyszliśmy w końcu z więzienia, a ona odwróciła się w moją stronę.
-Zamknij oczy, to będzie niespodzianka-uśmiechnęła się
-Ale.....-zacząłem
-Proszę-zrobiła słodką minkę.
Westchnąłem głęboko i zamknąłem oczy , a Xana znów zaczęła mnie prowadzić.
Nie była dobrym nawigatorem bo wpadłem kilka razy na drzewo i jeszcze wywaliłem się. xD

(Xana?)



od Liam'a C.D Mady

Spojrzałem na dziewczynę i mina od razu mi zrzedła.
-Wiesz to długa historia-przeciągnąłem niechętnie
-No ,ale ja Ci powiedziałam -zaczęła
-Tak wiem, można powiedzieć ,że też trochę przez nieuwagę i inne rzeczy-wzruszyłem ramionami
-Aha-przytaknęła niepewnie
Widać było po niej ,że nie wie totalnie teraz co powiedzieć i cały czas milczała.
-No tak więc , miałaś już tutaj jakieś nie miłe przeżycia?-zapytałem

(Mady?)

od Nyks C.D Mady

Spojrzałam na króliczka, który zaczął uciekać.
Odwróciłam się gwałtownie patrząc na krzaki, skąd dochodził jeszcze głośniejszy szelest.
Ale zaraz wszystko ucichło i teraz było aż za spokojnie.
-Coś mi tu nie pasuje -mruknęłam
-Witam w klubie-odparła Mady
Podeszłam powoli do krzaków, a kuzynka wstrzymała oddech.
Nawet nie zdążyłam ich odsłonić bo usłyszałam krzyk Mady.
Westchnęłam głęboko i odwróciłam się do kuzynki , a zaraz obok niej stał ogromny wilk.
-Tak mamy rozrywkę -zaśmiałam się

(Mady?)

od Damien'a C.D Cataley

Spojrzałem w oczy Cat i wziąłem głęboki oddech. Byłem zmęczony tym wszystkim co ostatnio się działo.
A jeszcze zamartwianie się Cat, o mnie i na odwrót to nie dawało wspaniałej atmosfery.
-No już nie chcesz?-zaśmiał się naukowiec
-Daj spokój !-warknąłem
-Niby dla czego?-zapytał
-Ona jest osłabiona ciążą ,potrzebuje spokoju-odparłem
Naukowiec podszedł do nas i zaczął intensywnie myśleć, co było po nim widać.
-Nie sądzę -mruknął
Szarpnąłem za sznury , zdenerwowany, a Cat odruchowo mnie przytrzymała.
-Spokojnie-szepnąłem cicho
Podniosłem wzrok na naukowca , a on podszedł do biurka i zaczął w czymś grzebać.
-Jeśli to wszystko , to puścicie nas-poprosiłem spokojniej.
-Nie do końca, wydaje mi się ,że jeszcze coś ukrywasz-powiedział
-Nic nie ukrywam -prychnąłem
Naukowiec odwrócił się do mnie i gestem ręki kazał strażnikom odciągnąć Cat ode mnie.
Dziewczyna się wyrywała,ale to nic nie dało i posadzili ją gwałtownie na fotelu.
Cat zgięła się w pół czując ból, a ja chciałem zareagować,ale łańcuchy mi nie pozwalały.
Jednak inny naukowiec podszedł do niej i wstrzyknął jej coś , co uśmierzyło ból.
-No więc coś jeszcze wiesz?-zapytał zaciekawiony naukowiec
-A co? Nie znasz się ?-zaśmiałem się opryskliwie
-Nie radzę z nami pogrywać -wymamrotał
-Nic nam nie zrobicie -dodałem poważnie.
-A skąd ta pewność?-zapytał podejrzliwie
-Zbyt się boisz, widać to po tobie i po wszystkich w tym pokoju. Jesteście strasznie niepewnie-odpowiedziałem 

(Cataleya?)

od Sage C.D Jimi'ego

Jakoś dowiedziałam się dopiero kim jestem no i co?! Każdy teraz chce mnie zabić lub dostać w swoje brudne łabska. Podeszłam niepewnie do okna i wyjrzałam przez nie na las.
W ułamku sekundy zobaczyłam jakieś stworzenie które przebiegło zaraz za murem.
Odsunęłam się gwałtownie od okna i objęłam się rękami , a zaraz weszłam do łazienki.
Odświeżyłam się i przebrałam się w piżamę , i wyszłam z niej. Ale nagle zobaczyłam jakąś czarną postać, krzyknęłam zszokowana.
-Uspokój się dziecko-usłyszałam
-Tata.....?-wydukałam
Podeszłam do postaci i chciałam go dotknąć ,ale nie mogłam , moje ręce przelatywały przez niego.
-Nie możesz mnie dotknąć to moja projekcja astralna-wyjaśnił
-Dobrze,ale co tu robisz?-zapytałam
-Przyszedłem Cię ostrzec, musisz uważać na siebie do puki ja nie wrócę -dodał
-Dobrze, ale....-przerwałam, bo nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Żegnaj -powiedział
-Czekaj-odparłam ,ale już zniknął , a ja podeszłam niepewnie do drzwi.
Otworzył je jeden z wampirzych strażników ,których dostałam od rady.
-Dobrze się czujesz?-zapytał
-Tak,ale chcę zostać sama-odpowiedziałam poważnie
Zamknęłam drzwi i położyłam się do łóżka, ale przed snem poczułam, jak do moich oczu napływają łzy.
Starałam się nie płakać ,ale i tak to się nie udało, a potem sama nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam......

(Jimi?)

Od Jimi'ego C.D. Sage

- Para-psy potrafią znaleźć każdego na świecie. Potrafią to samo co ja. - powiedziałem i oparłem się o biurko.
- Też tak umiesz?
- Tak. - kiwnąłem głową. - Ale je ktoś wysłał i słuchają rozkazów tylko tej osoby. A skoro tutaj był jeden to w lesie wokół więzienia musi być ich więcej.
- Jak to był?
- Zabiłem go, a one zawsze poruszają się w stadzie.
- Więc czego one szukają? - spytała.
Sage odwróciła się przodem i podniosła wzrok patrząc na mnie.
- Nie czego, a raczej kogo. - poprawiłem ją, a dziewczyna spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- One...
- Myślę że szukały ciebie.
Zapadła między nami cisza. Sage nie odzywała się próbując wszystko zrozumieć.
- To nieprawda.
- Sage...
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
Czułem nagły napływ energi w pokoju, a raczej wokół Sage. Przytaknąłem głową i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do siebie i położyłem się, bo za 3 godziny wschodziło słońce. Jednak cały czas odczuwałem emocje Sage, wiedząc przynajmniej że nic jej teraz nie grozi.

(Sage?)

od Mady C.D Liam'a

-Nawet bardzo -powiedziałam a w moim głosie słychać było delikatny sarkazm i uśmiechnęłam się do niego -A w szczególności gdy wbijając ci igły. Tak, to jest bardzo ciekawe.
Chłopak wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.Spojrzałam na niego.Jego wzrok śledził strażnika który właśnie przyglądał się innym osobom.
-Wiem że to troszeczkę niegrzeczne z mojej strony ale...Ile masz lat? -spytałam
-23 -powiedział i uśmiechnął się delikatnie
-19 -odpowiedziałam niechętnie. Był od mnie starszy o 4 lata.
-Można spytać jak cię złapano? -spytał
-Przez głupotę i nieuwagę -mruknęłam pod nosem -Siedziałam sobie na plaży niedaleko New York'u i spokojnie bawiłam się falami a ci nagle mnie zaatakowali. Broniłam się i nagle wszystko się mi rozmazało i znalazłam się tutaj. -wzruszyłam ramionami -A ty jak się tu znalazłeś?
<Liam?>