Podziwiałem Sage za to jak potrafiła zachować spokój mimo, że niedaleko były para-psy, które prawdopodobnie jej szukały. Nawet strażnicy musieli się tego uczyć, a ona miała to wrodzone.
- Atak. - postanowiłem w końcu.
Zaczęliśmy od rozgrzewki, a potem wykonaliśmy proste ćwiczenia. W końcu dałem zaczęliśmy walczyć. Sage cały czas próbowała, ale nie mogła mnie trafić. W końcu skończyliśmy na dziś i zaczęliśmy się zbierać. Gdy tylko się odwróciłem Sage mnie zaatakowała. Szybko się przesunąłem i złapałem ją przez co upadliśmy na ziemie. Sage wylądowała pode mną, a ja trzymałem ręce po bokach jej głowy. Oboje milczeliśmy wpatrując się w siebie.
- Sage. - powiedziałem miękko a jej oddech przyśpieszył. Teraz już byłem pewny, że Sage coś do mnie czuje, ale byłem jej strażnikiem. Nie mogłem sobie pozwolić na nic więcej mimo moich uczuć do niej.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz