[...] Z rozbawieniem obserwowałem całą sytuację. Nicolas i Diane uradowani głaskali wilka. Alexander przyglądał się im, przez co zwierzę co jakiś czas podkulało ogon i spuszczało łeb. Widocznie bało się swojego oprawcy. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Alexandrowi to sprawiało wyraźną przyjemność. Podobało mu się, że wilk czuje przed nim strach.
- Remus i Romulus - mruknąłem pod nosem. Wilk ułożył się wygodnie między Diane, a Nicolasem. Dziewczynka przytuliła się do jego grzbietu.
- Trzeba go jakoś nazwać - stwierdziła Rebeca. Założyła włosy za ucho.
- Tak. Masz rację. Może jakieś propozycje? - spytałem, przenosząc na nią swój wzrok.
- Tak szczerze.. Nie, nie mam żadnego pomysłu.
- W takim razie Alexander powinien go nazwać. Coś czuję, że nasz syn zbiera sobie prywatną armię - westchnąłem. Wilk był ranny i wychudzony, ale przed wygnaniem ze stada musiał być naprawdę potężnej postury. Był wysoki, miał wyraźnie zaznaczone łopatki i długie, ostre zęby. Widać po nim było dryg do zabijania. Rozrywał podrzucane mu kawałki mięsa na strzępy.
- Prywatną armię? To zabrzmiało jakby Alexander był rasowym zabójcą, który w przyszłości będzie mordował dla samej przyjemności - zauważyła Rebeca. Posłałem jej delikatny uśmiech i przyciągnąłem ją ramieniem do siebie.
- Coś w tym stylu - szepnąłem. - Ale skupmy się na imieniu. Fire, jak nazwiesz swojego wilczka?
- Fire? - zdziwiła się Rebeca.
- Płonący feniks? - odbiłem z rozbawieniem piłeczkę. Po chwili Alexander przemówił w moim umyśle. Nie czuł skruchy z powodu tego, co mu zrobił. Po prostu nie lubił, gdy mama jest zdenerwowana. Uniosłem kąciki ust, słysząc co mówi mój synek.
- Defteros. Drugi - przetłumaczyłem od razu z greki. Mały miał ten język we krwi. - Wilk będzie się nazywał Defteros.
(Rebeca?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz