Rozejrzałem się dookoła, ale czułem, że Lisha nie zniknęła. Była tu cały czas, czułem jej obecność.
- Czyli zabijanie ludzi sprawia ci przyjemność. - zacząłem się zastanawiać.
- Tak. - usłyszałem je melodyjny głos.
Mimo to uniosłem kącik ust w uśmiechu.
- Nie jesteś taka zła jak myślisz. - powiedziałem.
Położyłem się na trawie patrząc w niebo. Po chwili Lisha pojawiła się nagle koło mnie i zniknęła.
- Tak myślisz?
- Tak. - przytaknąłem.
- Wiesz co to strach? - spytała nagle.
Pokręciłem głową.
- Od dawna nie boję się niczego. Zostałem tak wyszkolony. Już nie wiem co to strach.
Poczułem podmuch wiatru a to oznaczało, że Lisha zniknęła. Leżałem dalej na trawie odpoczywając, gdy poczułem że Lisha wróciła.
- Gdzie byłaś?
- Skąd wiesz?
- Potrafię cię wyczuć. - powiedziałem i spojrzałem w kierunku skąd usłyszałem jej głos.
(Lisha?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz