- Co ty wyprawiasz? - spytałem za ostro, bo Sage się wzdrygnęła.
- Co cię to obchodzi?
- Bo jestem odpowiedzialny za twoje bezpieczeństwo. - warknąłem.
- Umiem sobie radzić sama.
Westchnąłem. Znowu było to samo.
- Sage, nie poradziła byś sobie z para-psami. One tylko czekają aż będziesz bezbronna.
- Umiałam bym je zabić.
- Jednego może tak, ale nie stado. Miałem szczęście, że wczoraj był tylko jeden. Nawet doświadczony strażnik miał by problemy w walce z całym stadem.
- Widziałam wczoraj jednego. - powiedziała spuszczając wzrok.
- Gdzie? - spytałem od razu.
- Tutaj. - odwróciła się i wskazała mur. - Wskoczył na niego, a potem pobiegł w las, jednak zdążyłam na niego spojrzeć.
- Jeśli tak, to jesteś w większym niebezpieczeństwie niż wszyscy myśleliśmy. - powiedziałem i przeczesałem ręką włosy myśląc jak najlepiej chronić Sage.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz