Uśmiechnęłam się do Sage słysząc jej słowa. Zmieniła się i to bardzo od kiedy tu jesteśmy. Wydoroślała i potrafi teraz postawić na swoim. Jednak to co mnie u niej najbardziej zaskoczyło to, to że potrafiła się teraz sprzeciwić innym. Siedziałam dalej czekając aż Sage dogada się z wampirami w jej sprawie. Nie chciałam się w to mieszać, bo poniekąd to była jej sprawa rodzinna. W końcu Sage podeszła do mnie z Jimi'm.
- Chodźmy.
- Skończyłaś? - spytałam wstając.
- Tak. - uśmiechnęła się i wróciliśmy do korytarza.
Jimi szedł przed nami prowadząc nas z powrotem korytarzem.
- Dostałaś odpowiedzi na swoje pytania?
- Tak, na większość, ale nadal mam pytania.
- Znajdziesz na nie odpowiedzi. - zapewniłam.
Przez resztę drogi milczałyśmy nasłuchując.
- Wyprowadzę was z dala od biblioteki w zachodnim skrzydle. - powiedział Jimi. - Stamtąd od razu traficie do pokoi.
Szłyśmy za nim, aż stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Jimi odepchnął je i wskazał nam wyjście. Pomógł wyjść mi i Sage, a potem szepnął coś Sage.
- Uważajcie na siebie. - uśmiechnął się i zamknął do końca drzwi.
Obie ruszyłyśmy w stronę swoich pokoi by trochę odpocząć. Miałam ochotę po prostu się położyć i spać.
(Sage?)
piątek, 28 lutego 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Czułam przeszywający ból w podbrzuszu. Miałam ochotę krzyczeć, ale on przechodził. Wokoło mnie było mnóstwo naukowców, a Damien dalej był przypięty do ściany.
- Podajcie jej coś przeciwbólowego. - rozkazał jeden naukowiec, a po chwili poczułam jak ból przechodzi.
W końcu ktoś odpiął Damiena od ściany, a ten doskoczył do mnie łapiąc w ramiona. Przytulił mnie do siebie, a ja bez wahania wtuliłam się w niego.
- To boli. - szepnęłam.
- Wiem, czuję twój ból. - wyszeptał w moje włosy i posadził mnie na krześle.
- Jak widzimy, ciąża ją osłabia i tylko ból.
- Tyle to wiem. - warknął Damien, a ja złapałam go za rękę.
- Ile trwała ciąża twojej matki? - spytał jeden z naukowców.
- Sześć miesięcy. - odpowiedział Damien po chwili namysłu.
- Ale ty jesteś pół aniołem, pół demonem. Tu mamy do czynienia z pomieszaniem 3 gatunków. - zastanawiał się na głos naukowiec.
- To będzie trwać krócej. - powiedział w końcu inny.
Ból w końcu zelżał a ja spojrzałam na wszystkich. Nienawidziłam być w centrum ICH zainteresowania. Naukowcy zaczęli między sobą rozmawiać, a Damien kucnął przy mnie.
- Jak się czujesz?
- Okropnie. - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Coś poradzą.
- Nie pozwolę im odebrać dzieci. - położyłam dłonie na brzuchu i poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się, a naukowcy wrócili do nas. Damien od razu wstał osłaniając mnie.
- Cataleya będzie pod ścisłą ochroną i badaniami. Nie pozwolimy sobie na stratę nowych istot. - uśmiechnął się naukowiec, a mnie przeszły ciarki słysząc to.
(Damien?)
- Podajcie jej coś przeciwbólowego. - rozkazał jeden naukowiec, a po chwili poczułam jak ból przechodzi.
W końcu ktoś odpiął Damiena od ściany, a ten doskoczył do mnie łapiąc w ramiona. Przytulił mnie do siebie, a ja bez wahania wtuliłam się w niego.
- To boli. - szepnęłam.
- Wiem, czuję twój ból. - wyszeptał w moje włosy i posadził mnie na krześle.
- Jak widzimy, ciąża ją osłabia i tylko ból.
- Tyle to wiem. - warknął Damien, a ja złapałam go za rękę.
- Ile trwała ciąża twojej matki? - spytał jeden z naukowców.
- Sześć miesięcy. - odpowiedział Damien po chwili namysłu.
- Ale ty jesteś pół aniołem, pół demonem. Tu mamy do czynienia z pomieszaniem 3 gatunków. - zastanawiał się na głos naukowiec.
- To będzie trwać krócej. - powiedział w końcu inny.
Ból w końcu zelżał a ja spojrzałam na wszystkich. Nienawidziłam być w centrum ICH zainteresowania. Naukowcy zaczęli między sobą rozmawiać, a Damien kucnął przy mnie.
- Jak się czujesz?
- Okropnie. - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Coś poradzą.
- Nie pozwolę im odebrać dzieci. - położyłam dłonie na brzuchu i poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się, a naukowcy wrócili do nas. Damien od razu wstał osłaniając mnie.
- Cataleya będzie pod ścisłą ochroną i badaniami. Nie pozwolimy sobie na stratę nowych istot. - uśmiechnął się naukowiec, a mnie przeszły ciarki słysząc to.
(Damien?)
od Rose C.D Clary
-Może mam jeszcze czas zanim dostanę skrzydła.Wiesz mi na razie się cieszę że przynajmniej umiem te dwie rzeczy.
-To dobrze- powiedziałam uśmiechając się- skoro jesteś pół Aniołem to napewno będziesz umiała latać-z skrzydłami lub bez- wstałam od stołu i usiadłam na kanapie....
Gdy Clary skończyła jeść usiadła koło mnie....
-Opowiedź coś o sobie, tak mało o sobie mówisz...
-Nie chcesz wiedzieć- powiedzałam...
-A jeżeli chcę?
-No dobrze... Jestem pół aniołem pół wampirem...
-To jest taka rasa?- spytała...
-Niestety tak... Zostałam zaprowadzona do tego więzienia po tym jak zniszczyłam miasto... Zabiłam setki- tysięcy niewinnych ludzi... - powiedziałam płacząc...
<Clary?>
-To dobrze- powiedziałam uśmiechając się- skoro jesteś pół Aniołem to napewno będziesz umiała latać-z skrzydłami lub bez- wstałam od stołu i usiadłam na kanapie....
Gdy Clary skończyła jeść usiadła koło mnie....
-Opowiedź coś o sobie, tak mało o sobie mówisz...
-Nie chcesz wiedzieć- powiedzałam...
-A jeżeli chcę?
-No dobrze... Jestem pół aniołem pół wampirem...
-To jest taka rasa?- spytała...
-Niestety tak... Zostałam zaprowadzona do tego więzienia po tym jak zniszczyłam miasto... Zabiłam setki- tysięcy niewinnych ludzi... - powiedziałam płacząc...
<Clary?>
od Rose C.D Mady
W przejściu stał doktorek z bandą pomocników.Podeszli do nas od tyłu i
zaczęli pchać gdzieś łóżka. Mady spojrzała na mnie.Byłam przerażona
podobnie jak ona.
Nie miałam pojęcia gdzie nas wiozą ani co z nami zrobią. Najgorsze było to że nie mogłam się ruszyć i ich powstrzymać.
Wieźli nas do jakiegoś laboratorium...
Gdy byliśmy już w środku odezwał się jeden z naukowców:
-Nie macie się czego bać,tylko zrobimy wam badania...
-Tak jasne, nie mamy się czego obawiać- powiedziałam bardzo cicho bo z trudem mówiłam...
Kilku pomocników podeszło do mnie i rozkuli mnie...
Podnieśli mnie i położyli mnie na jakimś stole operacyjnym...
Nie mogłam się ruszyć bo wcześniej pewnie dali mi jakiś środek paraliżujący...
Naukowcy coś tam gadali a ja gapiłam się bezradnie w sufit.
Poczułam że mogę trochę ruszać rękę.
Jeden z naukowców podeszło do mnie i wstrzyknęło coś mi ramię...
Syknęłam z bólu i za pomocą mojej mocy poruszyłam narzędziami które wbiły się w ciało naukowca...
Ten padł na ziemie martwy...
<Mady?>
Nie miałam pojęcia gdzie nas wiozą ani co z nami zrobią. Najgorsze było to że nie mogłam się ruszyć i ich powstrzymać.
Wieźli nas do jakiegoś laboratorium...
Gdy byliśmy już w środku odezwał się jeden z naukowców:
-Nie macie się czego bać,tylko zrobimy wam badania...
-Tak jasne, nie mamy się czego obawiać- powiedziałam bardzo cicho bo z trudem mówiłam...
Kilku pomocników podeszło do mnie i rozkuli mnie...
Podnieśli mnie i położyli mnie na jakimś stole operacyjnym...
Nie mogłam się ruszyć bo wcześniej pewnie dali mi jakiś środek paraliżujący...
Naukowcy coś tam gadali a ja gapiłam się bezradnie w sufit.
Poczułam że mogę trochę ruszać rękę.
Jeden z naukowców podeszło do mnie i wstrzyknęło coś mi ramię...
Syknęłam z bólu i za pomocą mojej mocy poruszyłam narzędziami które wbiły się w ciało naukowca...
Ten padł na ziemie martwy...
<Mady?>
od Nyks C.D Bargeona
Wróciłam do siebie do pokoju trochę speszona i usiadłam na łóżku. Bargeon miał w sumie tak na prawdę racje. Ale wszystko ostatnio się jakoś komplikuje. On jest zdenerwowany i nie zawsze miły, co w sumie mega mnie wkurza. Siedziałam tak rozmyślając na temat tego wszystkiego co mogłabym zrobić.
Ehh chyba zrobię coś co mogę żałować lub wręcz przeciwnie może być wspaniale. Na samą myśl na ten temat zrobiłam się cała czerwona i cicho parsknęłam śmiechem. Popatrzyłam po pokoju i zaraz podniosłam się ze swojego łóżka i podeszłam do szafki. Otworzyłam ją gwałtownie i wyjęłam krótki top i ubrałam go na siebie. Z pod niego było widać wyrazisty koronkowy stanik, który właśnie miałam na sobie.
Poprawiłam swoje spodenki i weszłam jeszcze do łazienki. Chwyciłam za szczotkę i stanęłam przed lustrem.
Zaczęłam czesać włosy, myśląc nad tym co właśnie mam zamiar zrobić i co będzie potem.
Sama nie wiem czy mój ojciec się nie zdenerwuje, ale w końcu on też sypiał z Bargeonem.
Heh ten Półbóg był bardzo, że tak powiem popularny na naszym kochanym Olimpie.
Ale w sumie po co się martwię i tak mieszkam w piekle. W końcu udało mi się podjąć decyzję.
Za długo już walczyłam w sumie z tym uczuciem, a za każdym razem gdy widziałam Bargeona to się nasilało.
W końcu skoczyłam czesać włosy i wyszłam z łazienki, a zaraz wyszłam ze swojego pokoju.
Znalazłam się na korytarzu i zaraz skierowałam się do wschodniego skrzydła.
Przystanęłam znów przy pokoju Bargeona i zaśmiałam się pod nosem i chwyciłam za klamkę.
Delikatnie i cicho je otworzyłam, chociaż zaczęły trochę skrzypieć, gdy wchodziłam.
Wystawiłam głowę i zajrzałam do środka, dostrzegłam Bargeona na łóżku i delikatnie się uśmiechnęłam.
Zamknęłam za sobą drzwi z ulgą , a Półbóg znalazł się zaraz tuż obok mnie i popatrzył na mnie.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i spojrzałam w jego oczy, przysuwając się do niego bliżej.
Zanim zdążył mnie pocałować , szybkim ruchem zdjęłam z siebie top i spodenki ukazując bieliznę spod spodu. Bargeon patrzył na mnie zaciekawiony i chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam mu usta namiętnym i gwałtownym pocałunkiem.
-Zdecydowałaś się?-zaśmiał się
-Na to wygląda nie mam ochoty już z tym zwlekać -mruknęłam i na chwilę odwróciłam od niego wzrok.
Zaraz jednak znów popatrzyłam na niego i tym razem on zaczął mnie namiętnie całować.
Przysunęłam się bardziej do niego, a nasze ciała przylegały do siebie. Czułam bijący żar od jego nagiego ciała. Nawet też nie myślałam o tym by oderwać od niego swoje usta.
Byłam teraz chwilowo zadowolona ze swojej decyzji ,którą podjęłam w sumie w tak krótkim czasie....
(Bargeon?)
Ehh chyba zrobię coś co mogę żałować lub wręcz przeciwnie może być wspaniale. Na samą myśl na ten temat zrobiłam się cała czerwona i cicho parsknęłam śmiechem. Popatrzyłam po pokoju i zaraz podniosłam się ze swojego łóżka i podeszłam do szafki. Otworzyłam ją gwałtownie i wyjęłam krótki top i ubrałam go na siebie. Z pod niego było widać wyrazisty koronkowy stanik, który właśnie miałam na sobie.
Poprawiłam swoje spodenki i weszłam jeszcze do łazienki. Chwyciłam za szczotkę i stanęłam przed lustrem.
Zaczęłam czesać włosy, myśląc nad tym co właśnie mam zamiar zrobić i co będzie potem.
Sama nie wiem czy mój ojciec się nie zdenerwuje, ale w końcu on też sypiał z Bargeonem.
Heh ten Półbóg był bardzo, że tak powiem popularny na naszym kochanym Olimpie.
Ale w sumie po co się martwię i tak mieszkam w piekle. W końcu udało mi się podjąć decyzję.
Za długo już walczyłam w sumie z tym uczuciem, a za każdym razem gdy widziałam Bargeona to się nasilało.
W końcu skoczyłam czesać włosy i wyszłam z łazienki, a zaraz wyszłam ze swojego pokoju.
Znalazłam się na korytarzu i zaraz skierowałam się do wschodniego skrzydła.
Przystanęłam znów przy pokoju Bargeona i zaśmiałam się pod nosem i chwyciłam za klamkę.
Delikatnie i cicho je otworzyłam, chociaż zaczęły trochę skrzypieć, gdy wchodziłam.
Wystawiłam głowę i zajrzałam do środka, dostrzegłam Bargeona na łóżku i delikatnie się uśmiechnęłam.
Zamknęłam za sobą drzwi z ulgą , a Półbóg znalazł się zaraz tuż obok mnie i popatrzył na mnie.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i spojrzałam w jego oczy, przysuwając się do niego bliżej.
Zanim zdążył mnie pocałować , szybkim ruchem zdjęłam z siebie top i spodenki ukazując bieliznę spod spodu. Bargeon patrzył na mnie zaciekawiony i chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam mu usta namiętnym i gwałtownym pocałunkiem.
-Zdecydowałaś się?-zaśmiał się
-Na to wygląda nie mam ochoty już z tym zwlekać -mruknęłam i na chwilę odwróciłam od niego wzrok.
Zaraz jednak znów popatrzyłam na niego i tym razem on zaczął mnie namiętnie całować.
Przysunęłam się bardziej do niego, a nasze ciała przylegały do siebie. Czułam bijący żar od jego nagiego ciała. Nawet też nie myślałam o tym by oderwać od niego swoje usta.
Byłam teraz chwilowo zadowolona ze swojej decyzji ,którą podjęłam w sumie w tak krótkim czasie....
(Bargeon?)
od Nyks C.D Mady
Popatrzyłam lekko zaciekawiona na Mady .
Ale nadal byłam zszokowana tym co przed sekundą widziałam.
No przecież nie zawsze widzi się ,że tak powiem fajną pocztę.
-W sumie masz rację -przytaknęłam
Nigdy nic nie wiadomo w takich labiryntach , a niekiedy jak się wejdzie to się już nie wyjdzie.
Znaczy niektórzy mają tak, że się gubią , a niektórzy w cale.
-Idziemy gdzieś?-zapytała Mady
-Nie mam pojęcia, może.........hm poskaczemy skądś?-zaproponowałam
(Mady?)
Ale nadal byłam zszokowana tym co przed sekundą widziałam.
No przecież nie zawsze widzi się ,że tak powiem fajną pocztę.
-W sumie masz rację -przytaknęłam
Nigdy nic nie wiadomo w takich labiryntach , a niekiedy jak się wejdzie to się już nie wyjdzie.
Znaczy niektórzy mają tak, że się gubią , a niektórzy w cale.
-Idziemy gdzieś?-zapytała Mady
-Nie mam pojęcia, może.........hm poskaczemy skądś?-zaproponowałam
(Mady?)
od Sage C.D Rebecy
Jeśli chodzi o moją wypowiedź to co do niej byłam bardzo zdecydowana.
Nie miałam zamiaru sama stąd jechać i zostawiać tych ,na których mi zależy.
Spojrzałam po wszystkich i wszyscy mieli zdziwioną minę, nawet Rebeca.
Uśmiechnęłam się w jej stronę delikatnie i usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
-Czemu nie pojedziesz?-szepnęła Rebeca
-Za bardzo jesteś mi bliska, bym Cię zostawiła -uśmiechnęłam się do niej czule
-Sage......-zaczęła
-Wiem, że to moja szansa ,ale już wolę być w tym więzieniu z tobą niż wyjechać bez ciebie-wydukałam
Spojrzałam na wszystkie istoty , które cały czas nam się przyglądały zaciekawione.
-Przykro mi ,ale odmawiam wydostania mnie stąd. Ponieważ nie macie środków by zabrać wszystkich-odpowiedziałam całkiem poważnie i po namyśle.
-Jesteś tego pewna?-usłyszałam głos Jimi'ego
Odwróciłam się w jego stronę z miną bez wyrazu i obojętnością.
-Tak jestem -skinęłam głową
-To chociaż pozwól byśmy zaoferowali stało dobową opiekę nasz ochroniarzy-zaproponował starszy pan.
-W porządku-przytaknęłam
-I może zechciałabyś uczęszczać na nauki na temat swojej rasy -uśmiechnęła się w moją stronę kobieta.
-Mam nauczyciela własnego. Ale lekką pomocą od was również nie pogardę -wyjaśniłam
(Rebeca
Nie miałam zamiaru sama stąd jechać i zostawiać tych ,na których mi zależy.
Spojrzałam po wszystkich i wszyscy mieli zdziwioną minę, nawet Rebeca.
Uśmiechnęłam się w jej stronę delikatnie i usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
-Czemu nie pojedziesz?-szepnęła Rebeca
-Za bardzo jesteś mi bliska, bym Cię zostawiła -uśmiechnęłam się do niej czule
-Sage......-zaczęła
-Wiem, że to moja szansa ,ale już wolę być w tym więzieniu z tobą niż wyjechać bez ciebie-wydukałam
Spojrzałam na wszystkie istoty , które cały czas nam się przyglądały zaciekawione.
-Przykro mi ,ale odmawiam wydostania mnie stąd. Ponieważ nie macie środków by zabrać wszystkich-odpowiedziałam całkiem poważnie i po namyśle.
-Jesteś tego pewna?-usłyszałam głos Jimi'ego
Odwróciłam się w jego stronę z miną bez wyrazu i obojętnością.
-Tak jestem -skinęłam głową
-To chociaż pozwól byśmy zaoferowali stało dobową opiekę nasz ochroniarzy-zaproponował starszy pan.
-W porządku-przytaknęłam
-I może zechciałabyś uczęszczać na nauki na temat swojej rasy -uśmiechnęła się w moją stronę kobieta.
-Mam nauczyciela własnego. Ale lekką pomocą od was również nie pogardę -wyjaśniłam
(Rebeca
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na Cat przepraszającym spojrzeniem. Już sam nie wiedziałem co w tej sytuacji robić.
Bałem się o Cataleyę ,ale jednocześnie nie wiedziałem jakie mogą być konsekwencje jej ciąży.
Jednak nurtowała mnie odpowiedź naukowca iż może będą mieć anioła.
Nie wydaje mi się w sumie,że z dhampira , demona i archanioła wyjdzie taka rasa jak anioł.
To było trochę, chociaż nawet strasznie dziwne i nienormalne.
~Wybacz~ szepnąłem jej w myślach.
~To nie twoja wina ~uśmiechnęła się w moją stronę.
Spuściłem tylko głowę przygnębiony całą sytuacją i tym wszystkim co się stało.
-Ile trwa ciąża?-zapytał naukowiec
-A co!-prychnąłem wkurzony
-Musimy wiedzieć -wyjaśnił
Odwróciłem od niego obojętnie wzrok, ale zaraz poczułem ból Cat.
Spojrzałem na nią, a dziewczyna zgięła się w pół. A potem znalazło się obok niej dużo naukowców.
-Jak wpływa na nią ciąża?-zapytałem szybko
(Cataleya?)
Bałem się o Cataleyę ,ale jednocześnie nie wiedziałem jakie mogą być konsekwencje jej ciąży.
Jednak nurtowała mnie odpowiedź naukowca iż może będą mieć anioła.
Nie wydaje mi się w sumie,że z dhampira , demona i archanioła wyjdzie taka rasa jak anioł.
To było trochę, chociaż nawet strasznie dziwne i nienormalne.
~Wybacz~ szepnąłem jej w myślach.
~To nie twoja wina ~uśmiechnęła się w moją stronę.
Spuściłem tylko głowę przygnębiony całą sytuacją i tym wszystkim co się stało.
-Ile trwa ciąża?-zapytał naukowiec
-A co!-prychnąłem wkurzony
-Musimy wiedzieć -wyjaśnił
Odwróciłem od niego obojętnie wzrok, ale zaraz poczułem ból Cat.
Spojrzałem na nią, a dziewczyna zgięła się w pół. A potem znalazło się obok niej dużo naukowców.
-Jak wpływa na nią ciąża?-zapytałem szybko
(Cataleya?)
czwartek, 27 lutego 2014
od Bargeona C.D Nyks
[...] Podniosłem się i spojrzałem surowo na Nyks.
- Po pierwsze, nie jesteśmy żadną rodziną - powiedziałem sucho. - To, że Twój ojciec to przypadkiem starszy brat mojego dziadka, nie czyni nas spokrewnionymi. Nasza krew nigdy się nie połączy. No chyba, że zrobiłbym Ci dziecko. Po drugie, to nie Ty sama w sobie mnie zdenerwowałaś. Po trzecie, jak nie chcę mówić to nie, zrozum to.
- Bargeon, nie złość się na mnie, proszę.. - jęknęła.
- Bo co? Bo chcesz bym spędził z Tobą noc? A skąd wiesz, że ja chcę, córko Hadesa? - skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej. Nyks zamarła, a jej twarz oblała się rumieńcem.
- Skąd wiesz? - spytała cicho.
- Stąd - mruknąłem, chwyciłem ją i zacząłem namiętnie całować. Nyks momentalnie wyprężyła swoje ciało, odwzajemniając pocałunek. Unieruchomiłem jej biodra, by móc wsunąć dłoń pod jej spodenki. Nyks krzyknęła czując moje palce na swoim wzgórku i automatycznie rozchyliła nogi. Zabrałem rękę.
- Tego nie ukryjesz - pokazałem jej wilgotną teraz dłoń. Wstałem i poszedłem do łazienki, szybko umyć ręce. Gdy wróciłem, Nyks siedziała nadal w tym samym miejscu, sparaliżowana. W końcu właśnie po raz pierwszy mężczyzna dotknął jej kobiecości. I to w taki sposób.
- Mam kontynuować? - zadałem pytanie. Nyks spuściła wzrok, kryjąc czerwone policzki. Wiedziałem, że pragnie tego bardziej niż innych rzeczy, ale wyznawałem zasadę, że posiądę kobietę dopiero wtedy, gdy przyjdzie do mnie naga w środku nocy. Lub mężczyznę, rzecz jasna. O ile mój brat nie tolerował zboczeń seksualnych, ja w 100 procentach wypowiadałem się za tym, że biseksualizm jest czymś naturalnym. W końcu sam biseksualistą jestem.
- Ja.. Ja już pójdę - zająknęła się i wstała. Była wściekła na swoją reakcję na mój dotyk, a jednocześnie chciała bym robił to dalej.
- Jak chcesz. Ja całą noc spedzę tutaj, jakbyś mnie szukała - spojrzałem jej prosto w oczy. Speszona Nyks wybiegła z mojego pokoju. Westchnąłem, zmieniając opatrunek na brzuchu.
- Ach, te półboginki.. - wymamrotałem pod nosem. - Chcą, ale jednak nie chcą. Zdecyduj się w końcu. Mam prawie 3 tysiące lat, nie byłabyś pierwszą, którą rozdziewiczyłem, maleńka. Przynajmniej masz gwarancję nieziemskiego seksu. I to dosłownie nieziemskiego - uśmiechnąłem się do siebie. Nie byłem w stanie ćwiczyć, ale medytacja, rozmowa z ojcem lub ukochaną ciotką, Ateną, zawsze mi pomagała. Usiadłem po turecku na podłodze i rozłożyłem ręce do pozycji lotosu.
- Jesteś potrzebny na Olimpie - po jakimś czasie głos Ateny odezwał się w mojej głowie.
- W jakim sensie?
- Twoje.. Usługi, byłyby bardzo cenne w negocjacjach - powiedziała bogini, rozbawiona. Tylko ja spotykałem ją w takim stanie.
- Które konkretnie?
- Bargeonie, Zeus jest gotów dopaść Twojego młodego bratanka - wyznała. Teraz w jej głosie brzmiała powaga, troska. - Jesteś w stanie chyba jako jedyny go uspokoić. Twój ojciec musiał się ewakuować z pałacu.
- Aż tak poważnie.. Nie podrzuciliście mu żadnej śmiertelniczki? Nimfy? Bogini?
- To nic nie da. Podboje na kobietach tylko wzmocnią w moim ojcu agresję w stosunku do innych mężczyzn. Wiesz jak to jest z samcami.
- W takim razie wyciągnij mnie stąd, a udobrucham Zeusa - zdecydowałem. - I powiedz mi co tu się dzieje.
- Nie mogę, Bargeonie. Niedługo zrozumiesz - obiecała i wycofała się z mojego umysłu. Otworzyłem oczy, słysząc skrzypienie drzwi.
(Nyks?)
- Po pierwsze, nie jesteśmy żadną rodziną - powiedziałem sucho. - To, że Twój ojciec to przypadkiem starszy brat mojego dziadka, nie czyni nas spokrewnionymi. Nasza krew nigdy się nie połączy. No chyba, że zrobiłbym Ci dziecko. Po drugie, to nie Ty sama w sobie mnie zdenerwowałaś. Po trzecie, jak nie chcę mówić to nie, zrozum to.
- Bargeon, nie złość się na mnie, proszę.. - jęknęła.
- Bo co? Bo chcesz bym spędził z Tobą noc? A skąd wiesz, że ja chcę, córko Hadesa? - skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej. Nyks zamarła, a jej twarz oblała się rumieńcem.
- Skąd wiesz? - spytała cicho.
- Stąd - mruknąłem, chwyciłem ją i zacząłem namiętnie całować. Nyks momentalnie wyprężyła swoje ciało, odwzajemniając pocałunek. Unieruchomiłem jej biodra, by móc wsunąć dłoń pod jej spodenki. Nyks krzyknęła czując moje palce na swoim wzgórku i automatycznie rozchyliła nogi. Zabrałem rękę.
- Tego nie ukryjesz - pokazałem jej wilgotną teraz dłoń. Wstałem i poszedłem do łazienki, szybko umyć ręce. Gdy wróciłem, Nyks siedziała nadal w tym samym miejscu, sparaliżowana. W końcu właśnie po raz pierwszy mężczyzna dotknął jej kobiecości. I to w taki sposób.
- Mam kontynuować? - zadałem pytanie. Nyks spuściła wzrok, kryjąc czerwone policzki. Wiedziałem, że pragnie tego bardziej niż innych rzeczy, ale wyznawałem zasadę, że posiądę kobietę dopiero wtedy, gdy przyjdzie do mnie naga w środku nocy. Lub mężczyznę, rzecz jasna. O ile mój brat nie tolerował zboczeń seksualnych, ja w 100 procentach wypowiadałem się za tym, że biseksualizm jest czymś naturalnym. W końcu sam biseksualistą jestem.
- Ja.. Ja już pójdę - zająknęła się i wstała. Była wściekła na swoją reakcję na mój dotyk, a jednocześnie chciała bym robił to dalej.
- Jak chcesz. Ja całą noc spedzę tutaj, jakbyś mnie szukała - spojrzałem jej prosto w oczy. Speszona Nyks wybiegła z mojego pokoju. Westchnąłem, zmieniając opatrunek na brzuchu.
- Ach, te półboginki.. - wymamrotałem pod nosem. - Chcą, ale jednak nie chcą. Zdecyduj się w końcu. Mam prawie 3 tysiące lat, nie byłabyś pierwszą, którą rozdziewiczyłem, maleńka. Przynajmniej masz gwarancję nieziemskiego seksu. I to dosłownie nieziemskiego - uśmiechnąłem się do siebie. Nie byłem w stanie ćwiczyć, ale medytacja, rozmowa z ojcem lub ukochaną ciotką, Ateną, zawsze mi pomagała. Usiadłem po turecku na podłodze i rozłożyłem ręce do pozycji lotosu.
- Jesteś potrzebny na Olimpie - po jakimś czasie głos Ateny odezwał się w mojej głowie.
- W jakim sensie?
- Twoje.. Usługi, byłyby bardzo cenne w negocjacjach - powiedziała bogini, rozbawiona. Tylko ja spotykałem ją w takim stanie.
- Które konkretnie?
- Bargeonie, Zeus jest gotów dopaść Twojego młodego bratanka - wyznała. Teraz w jej głosie brzmiała powaga, troska. - Jesteś w stanie chyba jako jedyny go uspokoić. Twój ojciec musiał się ewakuować z pałacu.
- Aż tak poważnie.. Nie podrzuciliście mu żadnej śmiertelniczki? Nimfy? Bogini?
- To nic nie da. Podboje na kobietach tylko wzmocnią w moim ojcu agresję w stosunku do innych mężczyzn. Wiesz jak to jest z samcami.
- W takim razie wyciągnij mnie stąd, a udobrucham Zeusa - zdecydowałem. - I powiedz mi co tu się dzieje.
- Nie mogę, Bargeonie. Niedługo zrozumiesz - obiecała i wycofała się z mojego umysłu. Otworzyłem oczy, słysząc skrzypienie drzwi.
(Nyks?)
od Mady
Słońce świeciło z czego byłam zadowolona.Siedziałam sobie w parku z
zamkniętymi oczami i można rzec ująć że się opalałam. Wyobrażałam sobie
Apollina w swoim słonecznym rydwanie okrążający ziemię i nagle ktoś do
mnie się przysiadł.Otworzyłam oczy i zobaczyłam kobietę. Miała włosy
upięte w kok a na sobie białą bluzkę i jeansy.Miała na oko 30 lat może
troszkę więcej.
-Widzę że nieźle się wpakowałaś córko Posejdona-powiedziała z uśmiechem- Niestety nie pomogę ci. Musisz sama stąd uciec jeśli chcesz ja tylko mogę podać ci taktykę.
Teraz dopiero ją poznałam te szare oczy.Takie same jak miała Hayley.
-Ateno -zerwałam się na nogi i ukłoniłam się
-Jednak jesteś wychowana -uśmiechnęła się -To dobrze. Każdy ma swój słaby punkt a ty musisz odnaleźć słaby punkt wyspy by się wydostać albo stanąć przy boku Artemidy, bądź poprosić Apolla o zabranie ale to trzeba go prosić wraz ze świtem.
Skinęłam głową na chwile odwróciłam wzrok lecz gdy spojrzałam już jej nie było.Tak to właśnie są odwiedziny bogów raz są a raz ich nie ma.Zaczęłam iść przed siebie i zastanawiać się nad wszystkim co mi powiedziała. Nie chciałam odwiedzać Apollina bo wiedziałam że zachowuje się zazwyczaj jak rozwydrzony dzieciak a Artemida to już inna bajka ale wtedy koniec z miłością i człowiek się gubi bo tu źle i tu niedobrze. I tak w rozmyśleniu na kogoś wpadłam.
<Liam?>
-Widzę że nieźle się wpakowałaś córko Posejdona-powiedziała z uśmiechem- Niestety nie pomogę ci. Musisz sama stąd uciec jeśli chcesz ja tylko mogę podać ci taktykę.
Teraz dopiero ją poznałam te szare oczy.Takie same jak miała Hayley.
-Ateno -zerwałam się na nogi i ukłoniłam się
-Jednak jesteś wychowana -uśmiechnęła się -To dobrze. Każdy ma swój słaby punkt a ty musisz odnaleźć słaby punkt wyspy by się wydostać albo stanąć przy boku Artemidy, bądź poprosić Apolla o zabranie ale to trzeba go prosić wraz ze świtem.
Skinęłam głową na chwile odwróciłam wzrok lecz gdy spojrzałam już jej nie było.Tak to właśnie są odwiedziny bogów raz są a raz ich nie ma.Zaczęłam iść przed siebie i zastanawiać się nad wszystkim co mi powiedziała. Nie chciałam odwiedzać Apollina bo wiedziałam że zachowuje się zazwyczaj jak rozwydrzony dzieciak a Artemida to już inna bajka ale wtedy koniec z miłością i człowiek się gubi bo tu źle i tu niedobrze. I tak w rozmyśleniu na kogoś wpadłam.
<Liam?>
od Mady C.D Nyks
-Dzięki wielkie-powiedziałam z uśmiechem.
Teraz tylko sprawa tęczy bądź mgiełki.Wodospad był by jak znalazł.Poprosiłam hipokampa by za pomocą płetwy zaczął chlapać.Na szczęście jak by pojawiła się tęcza.Szybko wrzuciłam w nią drachmę a ta zniknęła.
-Irydo bogini tęczy przyjmij moją ofiarę.Pokarz mi Hayley Nicole-powiedziałam
Mgiełka zamigotała a po chwili zobaczyłam moją przyjaciółkę przy mapach.Przewróciłam oczami w końcu to córka Ateny.
-Ej Hayley-powiedziałam
Dziewczyna aż poskoczyła ale w końcu mnie dojrzała.
-Mady gdzie się podziewasz?-spytała
-Na wakacjach jestem wiesz?-warknęłam-Zostałam po pierwsze porwana i siedzę tu a wy nawet zadka nie ruszycie by mnie znaleźć.A jak tam nasz Aresowy przyjaciel?-spytałam
-Jared spoko tak samo jak Blight-wzruszyła ramionami-Powiem tylko tyle zbytnio się tobą nie przejmują.A nie pomyślałaś o labiryncie?
-A ty nie pomyślałaś o porozmawianiu z cyklopem?-walnęłam-Myśl kobieto ja nie jestem od Ateny a jednak widzę więcej.
-Zawsze możesz uciec na hipokampie-powiedziała
-Odpada.Wysadzi mnie w połowie drogi-powiedziałam
-A ta osoba obok ciebie ci nie pomoże?-spytała
-Ach no tak Nyks to Hayley.Hayley to jest Nyks córka Hadesa-powiedziałam
-O a może podziemia? Albo pegazy?-spytała przyjaciółka- Wszystko strzeżone i myślę że mogli by ustrzelić pegaza.
-A podwodne królestwo twojego ojca?-spytała
-Nie w tą stronę-westchnęłam-Hayley ruszcie zadki...Albo nie nie ruszajcie, nie chcę aby i was złapano.
-No to po co do mnie "dzwonisz"?-spytała
Mgiełka coraz bardziej znikała a obraz był już nieczytelny.
-Dobra ,Cześć Hayley pozdrów wszystkich i powiedz że jestem porwana może jakoś zareagują!-krzyknęłam
Puf i mgiełki nie było.Spojrzałam na kuzynkę która otworzyła usta.Pstryknęłam jej przed oczami.
-Ej dziewczyno żyjesz?-spytałam
-Tak-przytaknęła- Czyli co zostajesz?
-Wszystko przeciw -wzruszyłam ramionami-A głupia bym była jak bym posłuchała jej się i do labiryntu poszła. Przecież na pewną śmierć bym się pisała.
<Nyks?>
Teraz tylko sprawa tęczy bądź mgiełki.Wodospad był by jak znalazł.Poprosiłam hipokampa by za pomocą płetwy zaczął chlapać.Na szczęście jak by pojawiła się tęcza.Szybko wrzuciłam w nią drachmę a ta zniknęła.
-Irydo bogini tęczy przyjmij moją ofiarę.Pokarz mi Hayley Nicole-powiedziałam
Mgiełka zamigotała a po chwili zobaczyłam moją przyjaciółkę przy mapach.Przewróciłam oczami w końcu to córka Ateny.
-Ej Hayley-powiedziałam
Dziewczyna aż poskoczyła ale w końcu mnie dojrzała.
-Mady gdzie się podziewasz?-spytała
-Na wakacjach jestem wiesz?-warknęłam-Zostałam po pierwsze porwana i siedzę tu a wy nawet zadka nie ruszycie by mnie znaleźć.A jak tam nasz Aresowy przyjaciel?-spytałam
-Jared spoko tak samo jak Blight-wzruszyła ramionami-Powiem tylko tyle zbytnio się tobą nie przejmują.A nie pomyślałaś o labiryncie?
-A ty nie pomyślałaś o porozmawianiu z cyklopem?-walnęłam-Myśl kobieto ja nie jestem od Ateny a jednak widzę więcej.
-Zawsze możesz uciec na hipokampie-powiedziała
-Odpada.Wysadzi mnie w połowie drogi-powiedziałam
-A ta osoba obok ciebie ci nie pomoże?-spytała
-Ach no tak Nyks to Hayley.Hayley to jest Nyks córka Hadesa-powiedziałam
-O a może podziemia? Albo pegazy?-spytała przyjaciółka- Wszystko strzeżone i myślę że mogli by ustrzelić pegaza.
-A podwodne królestwo twojego ojca?-spytała
-Nie w tą stronę-westchnęłam-Hayley ruszcie zadki...Albo nie nie ruszajcie, nie chcę aby i was złapano.
-No to po co do mnie "dzwonisz"?-spytała
Mgiełka coraz bardziej znikała a obraz był już nieczytelny.
-Dobra ,Cześć Hayley pozdrów wszystkich i powiedz że jestem porwana może jakoś zareagują!-krzyknęłam
Puf i mgiełki nie było.Spojrzałam na kuzynkę która otworzyła usta.Pstryknęłam jej przed oczami.
-Ej dziewczyno żyjesz?-spytałam
-Tak-przytaknęła- Czyli co zostajesz?
-Wszystko przeciw -wzruszyłam ramionami-A głupia bym była jak bym posłuchała jej się i do labiryntu poszła. Przecież na pewną śmierć bym się pisała.
<Nyks?>
Od Rebecy C.D. Sage
- Nie wiem, nie znamy ich. - powiedziałam.
- No, ale w końcu uratowali nas.
- Skąd mamy wiedzieć, że nic nam nie grozi z ich strony? - spytałam patrząc na nią.
Sage zamilkła i obie spojrzałyśmy na zebrane wampiry. Ciężko mi było cokolwiek na ich temat powiedzieć, to Sage musiała zdecydować co robimy. Wróciłyśmy na miejsca i Sage chciała coś powiedzieć, ale zamilkła.
- Pytaj nas o wszystko. - uśmiechnęła się wampirzyca.
- Gdzie jest mój ojciec?
- Teraz za pewnie gdzieś w Rosji.
- Czemu nie ma go tutaj? - tym razem to ja zadałam pytanie, a oczy wszystkich skierowały się na mnie.
- Tylko jego córka ma prawo pytać. - odpowiedział wampir oskarżycielsko. W mgnieniu oka znalazłam się koło niego stając przed nim. Wampiry podniosły się by mnie odciągnąć.
- Lepiej uważaj, nie boję się was. Już nie. - niemal syknęłam mu do ucha i usiadłam z powrotem.
- Rebeca jest moją przyjaciółką i jest dla mnie jak siostra. - odezwała się Sage wstając. - Opiekowała się mną, gdy was nie było.
- Ależ my zawsze... - zaczęła wampirzyca, ale Sage ją zbyła.
- Macie mi wiele do opowiedzenia, ale musimy wrócić.
- Jeśli chcesz możemy cię stąd zabrać. - zaproponował wampir, na którego naskoczyłam. Sage spojrzała na mnie, a ja kiwnęłam głową.
- Idź, to twoja szansa by się stąd wyrwać.
Sage nie wiedziała co powiedzieć. Spuściła wzrok a po chwili go podniosła.
- Nigdzie nie idę. Jest tu zbyt wiele osób które bym zostawiła. Rebece, Gabriela, Bagreona i przyjaciół. Jeśli chcecie mnie stąd zabrać musieli byście wszystkich wziąć. - powiedziała, a jej odpowiedź zaskoczyła nie tylko mnie.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Jak przez mgłę słyszałam różne głosy. Rozpoznałam naukowców i strażników, a wśród nich głos Damiena. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Dopiero jakiś czas później otworzyłam je i spojrzałam na chłopaka.
- Damien. - szepnęłam, a on od razu na mnie spojrzał.
Uśmiechnął się, a po chwili ktoś mnie podniósł do góry, a ja krzyknęłam i złapałam się za brzuch.
- Cat! - krzyknął Damien próbując się uwolnić.
Naukowiec kazał posadzić mnie na krześle, a ja kurczowo trzymałam się za brzuch. Ból zelżał i spróbowała oddychać równomiernie.
- Co wyście jej zrobili? - spytał chłopak.
- Raczej co ty jej zrobiłeś. - poprawił go naukowiec i kucnął przede mną.
Chciałam o odepchnąć, a on położył dłoń na moim brzuchu i się uśmiechnął. Jednak ten uśmiech nie oznaczał nic dobrego.
- Proszę, proszę co my tu mamy.
- Zostaw mnie. - poprosiłam nie mając już sił.
- Czekają nas nowi podopieczni. - zaśmiał się. - Małe krwiopijce, a może demony albo anioły? - śmiał się dalej, a ja odwróciłam wzrok. Spojrzałam na Damiena, który patrzył na mnie przepraszająco. To nie była jego wina, mówiłam mu że mogą się dowiedzieć i własnie to się stało.
(Damien?)
- Damien. - szepnęłam, a on od razu na mnie spojrzał.
Uśmiechnął się, a po chwili ktoś mnie podniósł do góry, a ja krzyknęłam i złapałam się za brzuch.
- Cat! - krzyknął Damien próbując się uwolnić.
Naukowiec kazał posadzić mnie na krześle, a ja kurczowo trzymałam się za brzuch. Ból zelżał i spróbowała oddychać równomiernie.
- Co wyście jej zrobili? - spytał chłopak.
- Raczej co ty jej zrobiłeś. - poprawił go naukowiec i kucnął przede mną.
Chciałam o odepchnąć, a on położył dłoń na moim brzuchu i się uśmiechnął. Jednak ten uśmiech nie oznaczał nic dobrego.
- Proszę, proszę co my tu mamy.
- Zostaw mnie. - poprosiłam nie mając już sił.
- Czekają nas nowi podopieczni. - zaśmiał się. - Małe krwiopijce, a może demony albo anioły? - śmiał się dalej, a ja odwróciłam wzrok. Spojrzałam na Damiena, który patrzył na mnie przepraszająco. To nie była jego wina, mówiłam mu że mogą się dowiedzieć i własnie to się stało.
(Damien?)
od Damien'a C.D Cataley
Obudziłem się przykuty do ściany i zaraz zacząłem się rozglądać za Cat.
Jednak zaraz zawiodłem się , bo nigdzie w ogóle jej nie widziałem.
-Gdzie jest Cataleya!-warknąłem
-Proszę obudziłeś się -zaśmiał się strażnik.
-Gdzie ona jest ty sk*rwi*lu !-wrzasnąłem nabuzowany
W tej samej chwili dostałem mocno z pięści w twarzy. I obróciłem głowę o 180 stopni.
-Nie takim tonem -mruknął
Ale zaraz spuściłem głowę w dół i potem usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
Zobaczyłem jak strażnicy wloką Cataleyę po ziemi nieprzytomną.
-Zostawcie ją !-krzyknąłem
Starałem się wyrwać, ale za każdym razem albo zostawałem dźgany lub bity.
Wpatrywałem się cały czas w Cat i sprawdziłem czy w ogóle oddycha i czy żyje.
Może przesadziłem z tym życiem,ale była na szczęście tylko uśpiona.
Gdy zdzielili mnie któryś tysięczny raz, że próbowałem się dostać do niej to zaraz zdałem sobie sprawę że nie ma co. I tak nie mamy jak stąd uciec w tej chwili. Więc no cóż........
Wziąłem głęboki wdech i spuściłem głowę , wbijając wzrok w podłogę, czekając ,aż Cat się obudzi.
(Cataleya?)
Jednak zaraz zawiodłem się , bo nigdzie w ogóle jej nie widziałem.
-Gdzie jest Cataleya!-warknąłem
-Proszę obudziłeś się -zaśmiał się strażnik.
-Gdzie ona jest ty sk*rwi*lu !-wrzasnąłem nabuzowany
W tej samej chwili dostałem mocno z pięści w twarzy. I obróciłem głowę o 180 stopni.
-Nie takim tonem -mruknął
Ale zaraz spuściłem głowę w dół i potem usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
Zobaczyłem jak strażnicy wloką Cataleyę po ziemi nieprzytomną.
-Zostawcie ją !-krzyknąłem
Starałem się wyrwać, ale za każdym razem albo zostawałem dźgany lub bity.
Wpatrywałem się cały czas w Cat i sprawdziłem czy w ogóle oddycha i czy żyje.
Może przesadziłem z tym życiem,ale była na szczęście tylko uśpiona.
Gdy zdzielili mnie któryś tysięczny raz, że próbowałem się dostać do niej to zaraz zdałem sobie sprawę że nie ma co. I tak nie mamy jak stąd uciec w tej chwili. Więc no cóż........
Wziąłem głęboki wdech i spuściłem głowę , wbijając wzrok w podłogę, czekając ,aż Cat się obudzi.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Spojrzałam na kobietę, ale zaraz zwróciłam uwagę na Rebecę, która miała niezbyt fajną minę.
Nie mogłam w to uwierzyć, że jakby nie było Rebecy ze mną to by jej nie uratowali.
-Panno Sage-usłyszałam głos na przeciw siebie
Odwróciłam się zaraz i popatrzyłam na wampira, siedzącego po środku dwóch.
-Słucham?-zapytałam spokojnie
-Wiemy, że Panienka ma bardzo trudne chwile ponieważ przechodzi przemianę ........-zaczął
-Owszem ,ale radzę sobie dobrze nawet bez waszej pomocy. Skoro tak w ogóle macie obowiązek mnie chronić to dla czego nie robiliście tego kilka lat temu?-zapytałam
-Nie mieliśmy pewności czy jesteś jego córką , a dopiero teraz to zaczęło być widoczne-wyjaśnił starszy mężczyzna.
-Co takiego? Nie wiem czy w ogóle byście się zorientowali gdyby nie to że zaczęłam się tym interesować , co się ze mną w ogóle dzieje-mruknęłam
-No cóż-chrząknął jeden- Widać ,że charakter po ojcu.....
-Skoro wiedzieliście o mnie czemu nie interweniowaliście -dodałam poważnie
-Jimi cały czas Cię obserwował i nie było takiej potrzeby. Dopiero jak byłaś w......-zaczął
-Byłyśmy -poprawiłam go i spojrzałam na Rebecę
-Byłyście w niebezpieczeństwie to w tedy mieliśmy zamiar interweniować. -dokończył
Skinęłam głową i podniosłam się z krzesła i wzięłam za rękę Rebecę.
-Zaraz wracamy-wyjaśniłam
Odeszłam z Rebecą na bok ,ale kątem oka również obserwowałam tych ludzi.
-Co o tym sądzisz?-zapytałam niepewnie
(Rebeca?)
Nie mogłam w to uwierzyć, że jakby nie było Rebecy ze mną to by jej nie uratowali.
-Panno Sage-usłyszałam głos na przeciw siebie
Odwróciłam się zaraz i popatrzyłam na wampira, siedzącego po środku dwóch.
-Słucham?-zapytałam spokojnie
-Wiemy, że Panienka ma bardzo trudne chwile ponieważ przechodzi przemianę ........-zaczął
-Owszem ,ale radzę sobie dobrze nawet bez waszej pomocy. Skoro tak w ogóle macie obowiązek mnie chronić to dla czego nie robiliście tego kilka lat temu?-zapytałam
-Nie mieliśmy pewności czy jesteś jego córką , a dopiero teraz to zaczęło być widoczne-wyjaśnił starszy mężczyzna.
-Co takiego? Nie wiem czy w ogóle byście się zorientowali gdyby nie to że zaczęłam się tym interesować , co się ze mną w ogóle dzieje-mruknęłam
-No cóż-chrząknął jeden- Widać ,że charakter po ojcu.....
-Skoro wiedzieliście o mnie czemu nie interweniowaliście -dodałam poważnie
-Jimi cały czas Cię obserwował i nie było takiej potrzeby. Dopiero jak byłaś w......-zaczął
-Byłyśmy -poprawiłam go i spojrzałam na Rebecę
-Byłyście w niebezpieczeństwie to w tedy mieliśmy zamiar interweniować. -dokończył
Skinęłam głową i podniosłam się z krzesła i wzięłam za rękę Rebecę.
-Zaraz wracamy-wyjaśniłam
Odeszłam z Rebecą na bok ,ale kątem oka również obserwowałam tych ludzi.
-Co o tym sądzisz?-zapytałam niepewnie
(Rebeca?)
od Nyks C.D Mady
Popatrzyłam na nią trochę zdziwiona.
Chwilę pomyślałam i zaraz wysłałam myśl do Persefonki xD
Zaraz w mojej kieszeni poczułam,że coś się znalazło.
Włożyłam do niej rękę i wyciągnęłam kilka drachm plus do tego kartkę.
" Po co Ci one? Chcesz wracać?"
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc liścik i odpisałam
"Na razie nie wracam. To dla kuzynki"
Po chwili papierek spalił się w mojej dłoni, a ja podałam kuzynce połowę drachm.
-Proszę bardzo-uśmiechnęłam się
(Mady?)
Chwilę pomyślałam i zaraz wysłałam myśl do Persefonki xD
Zaraz w mojej kieszeni poczułam,że coś się znalazło.
Włożyłam do niej rękę i wyciągnęłam kilka drachm plus do tego kartkę.
" Po co Ci one? Chcesz wracać?"
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc liścik i odpisałam
"Na razie nie wracam. To dla kuzynki"
Po chwili papierek spalił się w mojej dłoni, a ja podałam kuzynce połowę drachm.
-Proszę bardzo-uśmiechnęłam się
(Mady?)
Od Mady C.D Nyks
-Podobnie jak mnie ojciec-mruknęłam pod nosem i spojrzałam w niebo.-No to nawet nie mam po co iść do podziemi.
-Może pozwiedzać Łąki Asfodelowe.Pobawić się z Cerberem a jak się uda to pozwiedzać ogród Persefony.Posiedzieć nad rzeką Styks. Spojrzeć z bezpiecznej odległości na Tartar.Pogadać z zmarłymi duszami-zaczęła wymieniać.
Na myśl od razu przyszła mi mama.Była dobrą kobietą więc raczej poszła do Elizjum chodź możliwe że chodzi po łąkach Asfodelowych. Wyobraziłam ją sobie szczęśliwą rozmawiającą razem z moimi dziadkami,swoimi braćmi i siostrami(to dłuższa historia).
-Wiesz co nie skuszę się-powiedziałam-Masz może złotą drachmę?
-A po co ci?-podniosła brew
-Chcę porozmawiać z przyjaciółką.-powiedziałam ale ta nadal nie rozumiała o co chodzi-Za pomocą iryfonu?Trzeba wrzucić drachmę do mgiełki a raczej do tęczy i wypowiedzieć słowa"Irydo bogini tęczy przyjmij moją ofiarę." A potem mówisz kogo ma pokazać.
<Nyks?>
-Może pozwiedzać Łąki Asfodelowe.Pobawić się z Cerberem a jak się uda to pozwiedzać ogród Persefony.Posiedzieć nad rzeką Styks. Spojrzeć z bezpiecznej odległości na Tartar.Pogadać z zmarłymi duszami-zaczęła wymieniać.
Na myśl od razu przyszła mi mama.Była dobrą kobietą więc raczej poszła do Elizjum chodź możliwe że chodzi po łąkach Asfodelowych. Wyobraziłam ją sobie szczęśliwą rozmawiającą razem z moimi dziadkami,swoimi braćmi i siostrami(to dłuższa historia).
-Wiesz co nie skuszę się-powiedziałam-Masz może złotą drachmę?
-A po co ci?-podniosła brew
-Chcę porozmawiać z przyjaciółką.-powiedziałam ale ta nadal nie rozumiała o co chodzi-Za pomocą iryfonu?Trzeba wrzucić drachmę do mgiełki a raczej do tęczy i wypowiedzieć słowa"Irydo bogini tęczy przyjmij moją ofiarę." A potem mówisz kogo ma pokazać.
<Nyks?>
Od Mady C.D Rose
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Rose.Była cała przykuta.Chciałam się
podnieść ale ból był tak potworny że ledwo przewróciłam głowę na bok by
spojrzeć na przyjaciółkę jeśli tak ją mogę nazywać.
-Rose-chciałam powiedzieć lecz poruszałam tylko ustami a nie wyszło żadne słowo.
Próbowałam się podnieć lecz na próżno.Spojrzałam w sufit.Zamknęłam na chwile oczy a po policzku pociekła łza.Za nią kolejna.Nie bałam się ale to wszystko ,ta cała sytuacja.Zaczęłam mówić do siebie lecz dla Rose było to nadal poruszanie ustami.Mówiłam:
-Dlaczego mnie opuściliście. Akurat w tym momencie w którym was potrzebowałam.Dlaczego gromowładny nie mógł strzelić piorunem?Artemida nie mogła przyjść ze swoimi łowczyniami.W końcu ja też jestem dziewczyną.Mogłam się wszystkiego wyrzec byle by tylko stąd uciec.Wiem że pan móż stracił by swojego potomka.Ale od kiedy wy się kimś zajmujecie?Od kiedy o kogoś dbacie?Dziękuję wam za to że byłam na tyle głupia i dałam się złapać ślepym śmiertelnikom.-zakończyłam można rzecz ująć modlitwę.Otworzyłam oczy i podniosłam delikatnie obolałą głowę.W przejściu stał doktorek z bandą pomocników.Podeszli do nas od tyłu i zaczęli pchać gdzieś łóżka. Spojrzałam na Rose.Była przerażona podobnie jak ja.
<Rose?>
-Rose-chciałam powiedzieć lecz poruszałam tylko ustami a nie wyszło żadne słowo.
Próbowałam się podnieć lecz na próżno.Spojrzałam w sufit.Zamknęłam na chwile oczy a po policzku pociekła łza.Za nią kolejna.Nie bałam się ale to wszystko ,ta cała sytuacja.Zaczęłam mówić do siebie lecz dla Rose było to nadal poruszanie ustami.Mówiłam:
-Dlaczego mnie opuściliście. Akurat w tym momencie w którym was potrzebowałam.Dlaczego gromowładny nie mógł strzelić piorunem?Artemida nie mogła przyjść ze swoimi łowczyniami.W końcu ja też jestem dziewczyną.Mogłam się wszystkiego wyrzec byle by tylko stąd uciec.Wiem że pan móż stracił by swojego potomka.Ale od kiedy wy się kimś zajmujecie?Od kiedy o kogoś dbacie?Dziękuję wam za to że byłam na tyle głupia i dałam się złapać ślepym śmiertelnikom.-zakończyłam można rzecz ująć modlitwę.Otworzyłam oczy i podniosłam delikatnie obolałą głowę.W przejściu stał doktorek z bandą pomocników.Podeszli do nas od tyłu i zaczęli pchać gdzieś łóżka. Spojrzałam na Rose.Była przerażona podobnie jak ja.
<Rose?>
Od Clary C.D Rose
Podniosłam brew ale zaczęłam pożerać królika.
-Następnym razem ja idę i ty maż zjeść bo inaczej udam obrażoną-powiedziałam-A po za tym mogę stać się niewidzialna.Więc są jeszcze mniejsze szanse że mnie znajdą.I jeszcze do tego po upolowaniu mogę szybko się teleportować tu.Więc ty możesz gotować bo ja nie umiem a ja zajmę się polowaniem.
-Jedz -pogoniła mnie-Jak pies je to nie szczeka...
-Bo mu miska ucieka.Tak wiem słyszałam to 1000 razy od matki-powiedziałam i nadal zajadając się królikiem.
-Jako że jesteś w połowie aniołem nie powinnaś mieć skrzydeł?-spytała
-Nie wiem.Mówiłam chyba że moja mama mnie tu przyprowadziła i tu się okazało kim jestem.Tu też nauczyłam się teleportować i stawać się niewidzialną-powiedziałam-Może mam jeszcze czas zanim dostanę skrzydła.Wiesz mi na razie się cieszę że przynajmniej umiem te dwie rzeczy.
<Rose?>
-Następnym razem ja idę i ty maż zjeść bo inaczej udam obrażoną-powiedziałam-A po za tym mogę stać się niewidzialna.Więc są jeszcze mniejsze szanse że mnie znajdą.I jeszcze do tego po upolowaniu mogę szybko się teleportować tu.Więc ty możesz gotować bo ja nie umiem a ja zajmę się polowaniem.
-Jedz -pogoniła mnie-Jak pies je to nie szczeka...
-Bo mu miska ucieka.Tak wiem słyszałam to 1000 razy od matki-powiedziałam i nadal zajadając się królikiem.
-Jako że jesteś w połowie aniołem nie powinnaś mieć skrzydeł?-spytała
-Nie wiem.Mówiłam chyba że moja mama mnie tu przyprowadziła i tu się okazało kim jestem.Tu też nauczyłam się teleportować i stawać się niewidzialną-powiedziałam-Może mam jeszcze czas zanim dostanę skrzydła.Wiesz mi na razie się cieszę że przynajmniej umiem te dwie rzeczy.
<Rose?>
środa, 26 lutego 2014
Od Rebecy C.D. Sage
Spostrzegłam jak Sage zaciska pięść, więc stanęłam koło niej i złapałam za rękę. Od razu się rozluźniła i uśmiechnęła się do mnie. Patrzyłam na nią z troską. Zawsze byłyśmy dla siebie jak siostry i nikt nas nie mógł poróżnić. Szłyśmy co raz dalej za chłopakiem a hałas za nami cichł, aż w końcu w ogóle go nie słyszałyśmy. W końcu Jimi otworzył jakieś drzwi, które za nami zamknął. W środku było parę osób, których nie znałyśmy. Wyczułam wampiry, ich było najwięcej. Sage rozglądała się po wszystkich, a ja miałam ochotę stąd uciec. Jako diablica nie czułam się tu najlepiej.
- Jimi, miałeś przyprowadzić tylko jego córkę. - odezwał się jakiś mężczyzna.
- Były obie w bibliotece. - chłopak skłonił głowę.
- No dobrze. Usiądźcie. - wskazał nam miejsca.
Spojrzałam na Sage, ale usiadłyśmy na przeciw trzech wampirów.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - spytała Sage.
Widziałam, że nie może się powstrzymać. Od dawna męczyły ją te pytania, a ostatnio nazbierała ich jeszcze więcej.
- Odpowiemy na wszystkie pytania jakie cię trapią. W końcu jesteś jedyną córką Pierwotnego. Oczywiście ma synów, a le ty jako córka jako jedyna przeżyłaś. Naszym zadaniem się ochrona ciebie. - odpowiedziała jedna z kobiet, a mnie zamurowało. No to pięknie się zaczyna.
(Sage?)
- Jimi, miałeś przyprowadzić tylko jego córkę. - odezwał się jakiś mężczyzna.
- Były obie w bibliotece. - chłopak skłonił głowę.
- No dobrze. Usiądźcie. - wskazał nam miejsca.
Spojrzałam na Sage, ale usiadłyśmy na przeciw trzech wampirów.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - spytała Sage.
Widziałam, że nie może się powstrzymać. Od dawna męczyły ją te pytania, a ostatnio nazbierała ich jeszcze więcej.
- Odpowiemy na wszystkie pytania jakie cię trapią. W końcu jesteś jedyną córką Pierwotnego. Oczywiście ma synów, a le ty jako córka jako jedyna przeżyłaś. Naszym zadaniem się ochrona ciebie. - odpowiedziała jedna z kobiet, a mnie zamurowało. No to pięknie się zaczyna.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
- A jak mam się czuć? - spytałam zła.
Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z troską.
- Przepraszam.
- W porządku. - uśmiechnął się do mnie. Wtuliłam się w chłopaka czując bijące od niego ciepło. Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie patrząc na niebo, po którym sunęły chmury.
- Będzie burza. - szepnęłam.
- Też to wyczuwam. - powiedział Damien.
Było tak spokojnie, ale zostało nam to zabrane. Zobaczyliśmy zbliżających się do nas strażników. Było ich 6. Podeszli do nas, a ja spojrzałam na nich powoli, gdy Damien objął mnie mocniej.
- Idziecie.
- Po co? - spytałam, za nim zdążyła pożałować. Strażnik tylko się uśmiechnął i złapał mnie za rękę pociągając do góry. Damien mnie przytrzymał i ruszyliśmy między strażnikami. Zaprowadzili nas do jednego z pokoi, a potem odciągnęli mnie od chłopaka i wyprowadzili do innego pokoju. Za nim Damien zdążył się uwolnić ogłuszyli go i przypięli do ściany, a za mną zamknęli drzwi. Spróbowałam użyć mocy, by się uwolnić, ale poczułam tylko ukłucie i zasnęłam.
(Damien?)
Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z troską.
- Przepraszam.
- W porządku. - uśmiechnął się do mnie. Wtuliłam się w chłopaka czując bijące od niego ciepło. Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie patrząc na niebo, po którym sunęły chmury.
- Będzie burza. - szepnęłam.
- Też to wyczuwam. - powiedział Damien.
Było tak spokojnie, ale zostało nam to zabrane. Zobaczyliśmy zbliżających się do nas strażników. Było ich 6. Podeszli do nas, a ja spojrzałam na nich powoli, gdy Damien objął mnie mocniej.
- Idziecie.
- Po co? - spytałam, za nim zdążyła pożałować. Strażnik tylko się uśmiechnął i złapał mnie za rękę pociągając do góry. Damien mnie przytrzymał i ruszyliśmy między strażnikami. Zaprowadzili nas do jednego z pokoi, a potem odciągnęli mnie od chłopaka i wyprowadzili do innego pokoju. Za nim Damien zdążył się uwolnić ogłuszyli go i przypięli do ściany, a za mną zamknęli drzwi. Spróbowałam użyć mocy, by się uwolnić, ale poczułam tylko ukłucie i zasnęłam.
(Damien?)
wtorek, 25 lutego 2014
od Damien'a C.D Cataley
Patrzyłem cały czas na strażników, którzy cały czas nam się przyglądali.
Jednak również zwracałem uwagę na Cat, która jadła swoje i moje śniadanie.
Wiedziałem,że teraz będzie potrzebowała dużo energii i sił podczas ciąży.
Ale oczywiście zrobię wszystko by było jej jak najlepiej w tym okresie.
Nie chcę żeby cierpiała i żeby cały czas zamartwiała się tym wszystkim chociaż na prawdę to trudne.
Na pewno będę ją wspierał i dodawał otuchy ile wlezie xD Jeśli będzie trzeba.
W końcu po paru minutach Cat skończyła jeść śniadanie, a ja odniosłem talerze.
Wróciłem zaraz do niej i chwyciłem ją za rękę , wyprowadzając z jadalni.
Paru strażników przyglądało nam się jeszcze uważnie do puki nie zniknęliśmy im z oczu.
Pociągnąłem dziewczynę, na dwór oczywiście na świeże powietrze.
Za długo ostatnio przebywała w pokoju i pewnie też przez to mdlała.
Poszliśmy do amfiteatru gdzie usiadłem na ławce i posadziłem ją sobie na kolanach.
Objąłem ją i przycisnąłem do siebie ,gładząc ją po włosach i plecach.
-Jak się czujesz?-zapytałem troskliwie
(Cataleya?)
Jednak również zwracałem uwagę na Cat, która jadła swoje i moje śniadanie.
Wiedziałem,że teraz będzie potrzebowała dużo energii i sił podczas ciąży.
Ale oczywiście zrobię wszystko by było jej jak najlepiej w tym okresie.
Nie chcę żeby cierpiała i żeby cały czas zamartwiała się tym wszystkim chociaż na prawdę to trudne.
Na pewno będę ją wspierał i dodawał otuchy ile wlezie xD Jeśli będzie trzeba.
W końcu po paru minutach Cat skończyła jeść śniadanie, a ja odniosłem talerze.
Wróciłem zaraz do niej i chwyciłem ją za rękę , wyprowadzając z jadalni.
Paru strażników przyglądało nam się jeszcze uważnie do puki nie zniknęliśmy im z oczu.
Pociągnąłem dziewczynę, na dwór oczywiście na świeże powietrze.
Za długo ostatnio przebywała w pokoju i pewnie też przez to mdlała.
Poszliśmy do amfiteatru gdzie usiadłem na ławce i posadziłem ją sobie na kolanach.
Objąłem ją i przycisnąłem do siebie ,gładząc ją po włosach i plecach.
-Jak się czujesz?-zapytałem troskliwie
(Cataleya?)
od Rose C.D Clary
-Wiesz co panikujesz-powiedziałam-Szansa że nas znajdą to 10% -powiedziałam
-No właśnie aż 10%-powiedziała.
-Nie martw się, napewno nas nie znajdą. Idę poszukać coś do jedzenia- wyszłam z domu i poszłam w stronę polany.
Udało mi się złapać kilka królików i uzbierałam trochę jagód.
Wróciłam do schronu i zaczęłam przyrządzać królika.
Gdy go upiekłam położyłam na stole i powiedziałam:
-Proszę..
Clary podeszła do stołu i usiadła przy nim i zaczęła jeść.
-A ty nie jesz?- spytała.
-Nie jestem głodna, i nawet nie zmuszaj mnie, proszę- powiedziałam uśmiechając się.
<Clary>
-No właśnie aż 10%-powiedziała.
-Nie martw się, napewno nas nie znajdą. Idę poszukać coś do jedzenia- wyszłam z domu i poszłam w stronę polany.
Udało mi się złapać kilka królików i uzbierałam trochę jagód.
Wróciłam do schronu i zaczęłam przyrządzać królika.
Gdy go upiekłam położyłam na stole i powiedziałam:
-Proszę..
Clary podeszła do stołu i usiadła przy nim i zaczęła jeść.
-A ty nie jesz?- spytała.
-Nie jestem głodna, i nawet nie zmuszaj mnie, proszę- powiedziałam uśmiechając się.
<Clary>
od Nyks C.D Mady
Popatrzyłam na Mady i zaczęłam myśleć, wspominając naszą ostatnią rozmowę.
-Faktycznie, mówiła,że jedzie do matki-przyznałam
-Była u ciebie?!-zdziwiła się zszokowana
Uśmiechnęłam się do kuzynki chytrze i skinęłam delikatnie głową nadal mają ten swój uśmiech.
-A i owszem -odparłam obojętnie
-Dziwne.......-mruknęła
-Wiem, zazwyczaj mnie nie odwiedzała -zaśmiałam się
(Mady?)
-Faktycznie, mówiła,że jedzie do matki-przyznałam
-Była u ciebie?!-zdziwiła się zszokowana
Uśmiechnęłam się do kuzynki chytrze i skinęłam delikatnie głową nadal mają ten swój uśmiech.
-A i owszem -odparłam obojętnie
-Dziwne.......-mruknęła
-Wiem, zazwyczaj mnie nie odwiedzała -zaśmiałam się
(Mady?)
od Sage C.D Rebecy
Sama nie wiedziałam już co o tym wszystkim mam sądzić.
Nieznajomy ratuje nas i zaraz mówi,że został tutaj wysłany by nam pomóc.
I jeszcze do tego ,że musiał to zrobić i zwłaszcza mnie na dodatek uratować.
To wszystko było zawiłe i trochę przerażające. Miałam poznawać odpowiedzi, a mimo to coraz więcej pytań zaczynam zadawać sama sobie.
-Nie martw się Sage, niedługo wszystko poznasz-zapewnił chłopak
Podniosłam delikatnie wzrok i spojrzałam na niego bez wyrazu, nie wiem czy mu ufać czy nie.
To było dziwne,że znalazł się tak nagle kiedy miałyśmy kłopoty.
-A skąd tutaj są te korytarze?-zapytałam w końcu
-Zostały zbudowane tysiąc lat temu zanim jeszcze powstało to więzienie-wyjaśnił
-Jak to?-zdziwiłyśmy się obie
-Tak to, wiele lat temu żyło tutaj mnóstwo różnych gatunków, ale również była specjalna rada,która stworzyła podziemne ,że tak powiem miasto, dla siebie -dodał
-Dalej proszę -powiedziałam
-Dowiesz się gdy dotrzemy -odparł obojętnie.
Matko te ciągłe tajemnice ,które wszyscy skrywają przede mną , to jest takie denerwujące.
(Rebeca?)
Nieznajomy ratuje nas i zaraz mówi,że został tutaj wysłany by nam pomóc.
I jeszcze do tego ,że musiał to zrobić i zwłaszcza mnie na dodatek uratować.
To wszystko było zawiłe i trochę przerażające. Miałam poznawać odpowiedzi, a mimo to coraz więcej pytań zaczynam zadawać sama sobie.
-Nie martw się Sage, niedługo wszystko poznasz-zapewnił chłopak
Podniosłam delikatnie wzrok i spojrzałam na niego bez wyrazu, nie wiem czy mu ufać czy nie.
To było dziwne,że znalazł się tak nagle kiedy miałyśmy kłopoty.
-A skąd tutaj są te korytarze?-zapytałam w końcu
-Zostały zbudowane tysiąc lat temu zanim jeszcze powstało to więzienie-wyjaśnił
-Jak to?-zdziwiłyśmy się obie
-Tak to, wiele lat temu żyło tutaj mnóstwo różnych gatunków, ale również była specjalna rada,która stworzyła podziemne ,że tak powiem miasto, dla siebie -dodał
-Dalej proszę -powiedziałam
-Dowiesz się gdy dotrzemy -odparł obojętnie.
Matko te ciągłe tajemnice ,które wszyscy skrywają przede mną , to jest takie denerwujące.
(Rebeca?)
poniedziałek, 24 lutego 2014
Od Rebecy C.D. Sage
- Sage, uspokój się! - krzyknęłam na nią.
Jednak ona jakby mnie nie słyszała. Patrzyła na chłopaka, a na mnie nie zwracała uwagi.
- Sage. - powtórzyłam i położyłam dłoń na jej ramieniu.
Dopiero wtedy na mnie spojrzała i puściła chłopaka. Ten odsunął się, a ja położyłam obie dłonie na ramionach Sage.
- Wybacz.
- W porządku. - uśmiechnęłam się.
Jimi gwizdnął i pokazał, że mamy iść za nim.
- Możemy mu zaufać? - spytała mnie Sage. Wiedziała, że często miałam przeczucia.
- Nie mamy wyboru. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam za chłopakiem.
Słyszeliśmy jakiś hałas w bibliotece, a my szliśmy jakimś wąskim korytarzem. Co chwilę się odwracałam gdy zdawało mi się, że to coś biegnie za nami.
- Nie dostanie się tu. - zapewnił chłopak.
- Skąd się tu wziąłeś? - spytałam.
- Zostałem wysłany by odpowiedzieć wam na pytania, na które nie znacie odpowiedzi. I musiałem was uratować, a zwłaszcza ciebie Sage.
- Mnie? - zatrzymała się nagle.
- Tak. - odpowiedział i pociągnął nas dalej w głąb korytarza.
(Sage?)
Jednak ona jakby mnie nie słyszała. Patrzyła na chłopaka, a na mnie nie zwracała uwagi.
- Sage. - powtórzyłam i położyłam dłoń na jej ramieniu.
Dopiero wtedy na mnie spojrzała i puściła chłopaka. Ten odsunął się, a ja położyłam obie dłonie na ramionach Sage.
- Wybacz.
- W porządku. - uśmiechnęłam się.
Jimi gwizdnął i pokazał, że mamy iść za nim.
- Możemy mu zaufać? - spytała mnie Sage. Wiedziała, że często miałam przeczucia.
- Nie mamy wyboru. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam za chłopakiem.
Słyszeliśmy jakiś hałas w bibliotece, a my szliśmy jakimś wąskim korytarzem. Co chwilę się odwracałam gdy zdawało mi się, że to coś biegnie za nami.
- Nie dostanie się tu. - zapewnił chłopak.
- Skąd się tu wziąłeś? - spytałam.
- Zostałem wysłany by odpowiedzieć wam na pytania, na które nie znacie odpowiedzi. I musiałem was uratować, a zwłaszcza ciebie Sage.
- Mnie? - zatrzymała się nagle.
- Tak. - odpowiedział i pociągnął nas dalej w głąb korytarza.
(Sage?)
od Rose C.D Mady
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za bluzkę. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Mady leży nieprzytomna.
Znowu stałam się normalna. Poczułam ból w plecach i po chwili zemdlałam...
Obudziłam się w mojej celi, próbowałam wstać z łóżka ale coś mnie przytrzymywało.
Po chwili zobaczyłam że na nadgarstkach i kostkach miałam łańcuchy. Również jednen miałam na szyji. Nie mogłam się poruszyć, jedynie głową. Musieli mi coś dać że nie mogłam się ruszyć.
Spojrzałam na drugie łóżko. Leżała tam Mady. Ona jedynie miała łańcuchy na kostkach. Nie mogłam na nią patrzeć. Była strasznie blada i miała wiele ran..
Po chwili otworzyłam oczy....
<Mady>
Znowu stałam się normalna. Poczułam ból w plecach i po chwili zemdlałam...
Obudziłam się w mojej celi, próbowałam wstać z łóżka ale coś mnie przytrzymywało.
Po chwili zobaczyłam że na nadgarstkach i kostkach miałam łańcuchy. Również jednen miałam na szyji. Nie mogłam się poruszyć, jedynie głową. Musieli mi coś dać że nie mogłam się ruszyć.
Spojrzałam na drugie łóżko. Leżała tam Mady. Ona jedynie miała łańcuchy na kostkach. Nie mogłam na nią patrzeć. Była strasznie blada i miała wiele ran..
Po chwili otworzyłam oczy....
<Mady>
Od Cataley C.D. Damiena
Zerwałam się i szybko wstałam z kolan Damiena. Pobiegłam do pokoju i zatrzymałam się gwałtownie, gdy poczułam jak Damien mnie łapie.
- Cat, co jest?-
- Ty nic nie rozumiesz. - zaszlochałam i spojrzałam zapłakana w jego oczy. - Nic.
- Czego nie rozumiem?
- Ja nie chciałam dzieci! Nie teraz, nie tu! - krzyknęłam i zgięłam się w pół. Zdążyłam usłyszeć głos Damiena, za nim zrobiło się ciemno.
(...) Obudziłam się z bólem głowy, ale leżałam na łóżku. Spojrzałam w bok, gdzie siedział Damien. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam w sufit.
- Martwiłem się. - szepnął i podał mi szklankę wody.
Napiłam się i usiadłam na łóżku.
- Co się stało?
- Zemdlałaś.
Odłożyłam szklankę i spojrzałam przez okno. Słońce zachodziło, a mi burczało w brzuchu.
- Chodźmy na kolację za nim strażnicy po nas przyjdą. - powiedział i pomógł mi wstać. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do stołówki. Od razu usiadłam na naszych miejscach, a Damien przyniósł nam kolację. Strażnicy obserwowali nas i coś szeptali. Zajrzał tu nawet naukowiec, a jego wzrok zatrzymał się na nas. Oparłam głowę o ramię Damiena i zaczęłam jeść. Damien podsunął mi swoją porcję, ale pokręciłam głową.
- Musisz jeść. - powiedział, więc zaczęłam, ale dziwnie się czułam.
Jednak musiałam mu zaufać. Miałam tu tylko Damiena.
(Damien?)
- Cat, co jest?-
- Ty nic nie rozumiesz. - zaszlochałam i spojrzałam zapłakana w jego oczy. - Nic.
- Czego nie rozumiem?
- Ja nie chciałam dzieci! Nie teraz, nie tu! - krzyknęłam i zgięłam się w pół. Zdążyłam usłyszeć głos Damiena, za nim zrobiło się ciemno.
(...) Obudziłam się z bólem głowy, ale leżałam na łóżku. Spojrzałam w bok, gdzie siedział Damien. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam w sufit.
- Martwiłem się. - szepnął i podał mi szklankę wody.
Napiłam się i usiadłam na łóżku.
- Co się stało?
- Zemdlałaś.
Odłożyłam szklankę i spojrzałam przez okno. Słońce zachodziło, a mi burczało w brzuchu.
- Chodźmy na kolację za nim strażnicy po nas przyjdą. - powiedział i pomógł mi wstać. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do stołówki. Od razu usiadłam na naszych miejscach, a Damien przyniósł nam kolację. Strażnicy obserwowali nas i coś szeptali. Zajrzał tu nawet naukowiec, a jego wzrok zatrzymał się na nas. Oparłam głowę o ramię Damiena i zaczęłam jeść. Damien podsunął mi swoją porcję, ale pokręciłam głową.
- Musisz jeść. - powiedział, więc zaczęłam, ale dziwnie się czułam.
Jednak musiałam mu zaufać. Miałam tu tylko Damiena.
(Damien?)
od Sage C.D Rebecy
Patrzyłam przerażona na drzwi i nie wiedziałam co mam robić. Wszystko po tym uderzeniu jakoś tak nagle ucichło.
-Nie wiem -szepnęłam do Rebecy
Wpatrywałyśmy się w drzwi,ale ja po prostu wiedziałam,że ktoś tam jest.
Po chwili znów coś uderzyło mocno w nie, a ja pociągnęłam Rebecę za regały.
Przykucnęłyśmy za regałami i zaraz usłyszałyśmy ogłuszający dźwięk i po chwili drzwi wylądowały niedaleko nas na przodzie , przewracając niektóre regały.
Rebeca pisnęła z przerażenia, a ja zatkałam jej szybko buzię. Obie skuliłyśmy się przestraszone.
Miałam nadzieję,że tylko nas nie znajdą,ale zaraz poczułam,że ktoś nas złapał.
Zanim zdążyłyśmy zareagować zostałyśmy gdzieś wciągnięte. Odwróciłam się gwałtownie i uderzyłam człowieka z mocno z pięści.
-Ała -zajęczał
Popatrzyłam w dół i w tej samej chwili dostrzegłam twarz nieznanego mi mężczyzny.
Był mniej więcej w moim i Rebecy, wieku,ale zastanawiałam się co on tutaj robi.
Znam wszystkich z tego więzienia,ale jego w życiu nie widziałam na oczy.
-Kim jesteś!-warknęłam
-Ciszej, bo zorientują się,że jesteśmy blisko i zaczną szukać-mruknął
-Kim jesteś?-powtórzyłam pytanie
Chłopak westchnął i podniósł się powoli z posadzki. Cały czas nie spuszczałam z niego oczu.
-Jestem Jimi -wyjaśnił spokojnie- Słyszałem,że coś się dzieje w bibliotece i dla tego przyszedłem pomóc.
Widziałem was tu ostatnio byłyście bardzo ciekawe,żeby dowiedzieć się czegoś o Panie : Vampire (czyt. Vampaier) W tej samej chwili przykułam go do ściany wściekła.
-Skąd go znasz?!-warknęłam
(Rebeca?)
-Nie wiem -szepnęłam do Rebecy
Wpatrywałyśmy się w drzwi,ale ja po prostu wiedziałam,że ktoś tam jest.
Po chwili znów coś uderzyło mocno w nie, a ja pociągnęłam Rebecę za regały.
Przykucnęłyśmy za regałami i zaraz usłyszałyśmy ogłuszający dźwięk i po chwili drzwi wylądowały niedaleko nas na przodzie , przewracając niektóre regały.
Rebeca pisnęła z przerażenia, a ja zatkałam jej szybko buzię. Obie skuliłyśmy się przestraszone.
Miałam nadzieję,że tylko nas nie znajdą,ale zaraz poczułam,że ktoś nas złapał.
Zanim zdążyłyśmy zareagować zostałyśmy gdzieś wciągnięte. Odwróciłam się gwałtownie i uderzyłam człowieka z mocno z pięści.
-Ała -zajęczał
Popatrzyłam w dół i w tej samej chwili dostrzegłam twarz nieznanego mi mężczyzny.
Był mniej więcej w moim i Rebecy, wieku,ale zastanawiałam się co on tutaj robi.
Znam wszystkich z tego więzienia,ale jego w życiu nie widziałam na oczy.
-Kim jesteś!-warknęłam
-Ciszej, bo zorientują się,że jesteśmy blisko i zaczną szukać-mruknął
-Kim jesteś?-powtórzyłam pytanie
Chłopak westchnął i podniósł się powoli z posadzki. Cały czas nie spuszczałam z niego oczu.
-Jestem Jimi -wyjaśnił spokojnie- Słyszałem,że coś się dzieje w bibliotece i dla tego przyszedłem pomóc.
Widziałem was tu ostatnio byłyście bardzo ciekawe,żeby dowiedzieć się czegoś o Panie : Vampire (czyt. Vampaier) W tej samej chwili przykułam go do ściany wściekła.
-Skąd go znasz?!-warknęłam
(Rebeca?)
od Damien'a C.D Cataley
Objąłem ją mocniej przyciskając do siebie. Chciałem być teraz przy niej.
W sumie byłem szczęśliwy z tego ,ale Cat najwidoczniej była tym przerażona.
Cóż nie często zdarza się ,że ktoś zachodzi w ciążę zwłaszcza w takim miejscu jak to.
-Spokojnie, jakoś postaram się nas uchronić -powiedziałem
-Nie...........proszę nie narażaj się tak im -pisnęła przerażona
Poczułem,że dziewczyna zaczęła płakać, zaraz odciągnąłem ją delikatnie patrząc jej w oczy.
Otarłem kciukiem łzy z jej policzka i delikatnie się uśmiechnąłem na pocieszenie.
-Damy sobie radę, ciąża nie jest straszna-zapewniłem
-Skąd wiesz?!-zapytała przestraszona
-Emm słyszałem -odpowiedziałem niepewnie
-Aha ta jasne........-mruknęła
-Oj no mama opowiadała mi jak to nosiła mnie w brzuchu zadowolona?-dodałem
W sumie sam nie wiedziałem kurcze, jak Cat będzie to przeżywała.
W tedy były tylko dwie rasy połączone, a tutaj mamy aż trzy. Sam się dziwiłem jak do tego doszło.
Ale musimy to jakoś przeboleć, a ja postaram się by Cat było jak najlepiej w tym okresie.
Też bardzo chciałem się dowiedzieć ile potrwa ciąża, bo ja zaledwie byłem w brzuchu matki 6 miesięcy?
Jak nie mnie w sumie nie wspominała za bardzo dokładniej ile chodziła ze mną.
-Damien......-usłyszałem głos Cat
-Słucham skarbie?-odwróciłem się w jej strone
-Co się dzieje?-zapytała smutna
-Nic myślę tylko-wyjaśniłem i przytuliłem ją mocno do siebie
-Nad czym?-zapytała niepewnie
Sam nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, więc musiałem coś wymyślić na poczekaniu.
-Nad tym, jak to będzie kiedy obok nas będą latać małe szkraby -uśmiechnąłem się w jej strone
(Cataleya?)
W sumie byłem szczęśliwy z tego ,ale Cat najwidoczniej była tym przerażona.
Cóż nie często zdarza się ,że ktoś zachodzi w ciążę zwłaszcza w takim miejscu jak to.
-Spokojnie, jakoś postaram się nas uchronić -powiedziałem
-Nie...........proszę nie narażaj się tak im -pisnęła przerażona
Poczułem,że dziewczyna zaczęła płakać, zaraz odciągnąłem ją delikatnie patrząc jej w oczy.
Otarłem kciukiem łzy z jej policzka i delikatnie się uśmiechnąłem na pocieszenie.
-Damy sobie radę, ciąża nie jest straszna-zapewniłem
-Skąd wiesz?!-zapytała przestraszona
-Emm słyszałem -odpowiedziałem niepewnie
-Aha ta jasne........-mruknęła
-Oj no mama opowiadała mi jak to nosiła mnie w brzuchu zadowolona?-dodałem
W sumie sam nie wiedziałem kurcze, jak Cat będzie to przeżywała.
W tedy były tylko dwie rasy połączone, a tutaj mamy aż trzy. Sam się dziwiłem jak do tego doszło.
Ale musimy to jakoś przeboleć, a ja postaram się by Cat było jak najlepiej w tym okresie.
Też bardzo chciałem się dowiedzieć ile potrwa ciąża, bo ja zaledwie byłem w brzuchu matki 6 miesięcy?
Jak nie mnie w sumie nie wspominała za bardzo dokładniej ile chodziła ze mną.
-Damien......-usłyszałem głos Cat
-Słucham skarbie?-odwróciłem się w jej strone
-Co się dzieje?-zapytała smutna
-Nic myślę tylko-wyjaśniłem i przytuliłem ją mocno do siebie
-Nad czym?-zapytała niepewnie
Sam nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, więc musiałem coś wymyślić na poczekaniu.
-Nad tym, jak to będzie kiedy obok nas będą latać małe szkraby -uśmiechnąłem się w jej strone
(Cataleya?)
od Mady C.D Nyks
Spojrzałam na nią z poirytowaniem.Co mam na to poradzić że na wodzie
wiem więcej chociaż czasami dużo z tego nie rozumiem.Bąknęłam ile mil
jest do najbliższego znanego mi miasta a taż ile mil ogólnie do jakiegoś
miasta. Oraz bo mi się nudziło i żeby mnie nie męczyła ile mil do LA.
-To jest straszne -mruknęłam zdołowana- Dlaczego wszystko jest tak daleko.
~Ale pani my możemy tam popłynąć ~Odezwała się klacz
-Nie jestem pewna wody są tam bardzo zanieczyszczone przez ludzi-powiedziałam do niej i pogłaskałam ją po grzywie
-Co jest? -spytała kuzynka
-Mówi że może nas stąd zabrać no ale przecież wody zanieczyszczone przez ludzi i inne rzeczy takie jak benzynę itp. bardzo źle działają na hipokampy-powiedziałam-Może to ją nawet zabić a zresztą chyba nie jest taka głupia by popłynąć na te wody.Wysadziła by nas w połowie drogi.A zresztą tylko ja oddycham pod wodą.
-Jak ci kiedyś wspomniałam ja już dawno mogłam uciec.Mogła bym ciebie też zabrać-powiedziała z uśmiechem
-Może przypomnij mi kto wyszedł z hadesu?-spytałam retorycznie
-Herkalesowi się udało -wzruszyła ramionami
-Też prawda.Ale ja nie jestem Herkalesem a Hades na pewno byłby "zadowolony" z wizyty bratanicy-mruknęłam
-Może Hades nie ale na pewno Persefona-powiedziała z uśmiechem
-A ona nie jest przypadkiem teraz ze swoją matką? -spytałam ją.
<Nyks?>
-To jest straszne -mruknęłam zdołowana- Dlaczego wszystko jest tak daleko.
~Ale pani my możemy tam popłynąć ~Odezwała się klacz
-Nie jestem pewna wody są tam bardzo zanieczyszczone przez ludzi-powiedziałam do niej i pogłaskałam ją po grzywie
-Co jest? -spytała kuzynka
-Mówi że może nas stąd zabrać no ale przecież wody zanieczyszczone przez ludzi i inne rzeczy takie jak benzynę itp. bardzo źle działają na hipokampy-powiedziałam-Może to ją nawet zabić a zresztą chyba nie jest taka głupia by popłynąć na te wody.Wysadziła by nas w połowie drogi.A zresztą tylko ja oddycham pod wodą.
-Jak ci kiedyś wspomniałam ja już dawno mogłam uciec.Mogła bym ciebie też zabrać-powiedziała z uśmiechem
-Może przypomnij mi kto wyszedł z hadesu?-spytałam retorycznie
-Herkalesowi się udało -wzruszyła ramionami
-Też prawda.Ale ja nie jestem Herkalesem a Hades na pewno byłby "zadowolony" z wizyty bratanicy-mruknęłam
-Może Hades nie ale na pewno Persefona-powiedziała z uśmiechem
-A ona nie jest przypadkiem teraz ze swoją matką? -spytałam ją.
<Nyks?>
od Clary C.D Rose
-No to mamy schron i przynajmniej tu nie będziemy narażone na tych doktorków-powiedziałam
-Tak -westchnęła i opadła na kanapo podobne coś.
W tym momencie dałam upust swoim emocjom.
-Jesteśmy po części wolne-powiedziałam-Nie mogę w to uwierzyć.Wolne wreszcie wolne.A co jeśli nas znajdą?
-Nie znajdą-zapewniła dziewczyna
-Może i tak.To jest straszne jak nas traktują.Jak byśmy byli zwierzętami.-prychnęłam i zaczęłam chodzić w jedną i w drugą stronę-Ale na szczęście na razie nie będą nas tak traktować.
Rose zaśmiała się.A ja spiorunowałam ją wzrokiem.
-Wiesz co panikujesz-powiedziała-Szansa że nas znajdą to 10% -powiedziała
-No właśnie aż 10%-powiedziałam
<Rose?>
-Tak -westchnęła i opadła na kanapo podobne coś.
W tym momencie dałam upust swoim emocjom.
-Jesteśmy po części wolne-powiedziałam-Nie mogę w to uwierzyć.Wolne wreszcie wolne.A co jeśli nas znajdą?
-Nie znajdą-zapewniła dziewczyna
-Może i tak.To jest straszne jak nas traktują.Jak byśmy byli zwierzętami.-prychnęłam i zaczęłam chodzić w jedną i w drugą stronę-Ale na szczęście na razie nie będą nas tak traktować.
Rose zaśmiała się.A ja spiorunowałam ją wzrokiem.
-Wiesz co panikujesz-powiedziała-Szansa że nas znajdą to 10% -powiedziała
-No właśnie aż 10%-powiedziałam
<Rose?>
od Mady C.D Rose
Patrzyłam na nią, na to co wyczynia podczas furii.Pomogłam jej bo gestem
dłoni rury pękły a wrzątek za moim rozkazem trafiał w strażników za
nami.Wyszłam za nią na dwór lecz strażników było coraz to mniej.
Otoczyli nas.Musiałam zaryzykować jakoś kazać jej się odwrócić.Jej wzrok
mógł mnie zabić ale oni tak samo.Nie miałam dostępu do wody.Rose nieźle
dawała sobie rade tylko gorzej że i od tyłu nas atakowali.Wyszli
doktorkowie ze strzykawkami.Musiałam się skupić.Musiałam poprosić bogów o
pomoc.Miałam nadzieje że uda im się po śpieszyć. Cieszyła bym się
najbardziej jak by Zeus zareagował bo tatko jedyne co by mógł zrobić to
przysłać mi pegazy. Ktoś strzelił w Rose lecz kula jej nic nie zrobiła.
Za to gorze było ze mną oberwałam i to porządnie.Pojawiły mi się mroczki
przed oczami.Miałam siłę pociągnąć ją za bluzkę a po chwili
upadłam.Przed oczami widzę tylko ciemność.Lecz wiem że nie umieram po
prostu czuję to w kościach.
<Rose?>
<Rose?>
od Aniki
Siedziała na drzewie niczym małpka i patrzyłam na wszystkich z góry.
Chichotałam pod nosem.Nagle weszła na drzewo dziewczyna. Przyjrzała mi
się uważnie a ja promiennie się uśmiechnęłam.
-Jestem Anika-powiedziałam z uśmiechem
-Miło mi cie poznać jestem Mady-powiedziała po czym przysiadła się do mnie
Spojrzałam w górę.Drzewo na którym siedziałam była to grusza.A najdorodniejsze i najsłodsze gruszki były na samej górze.Skupiłam się a gruszka oderwała się i przyleciała prosto do mnie.
-Zarwiesz mi też?-spytała Mady
Skinęłam głową.Po czym druga gruszka wylądowała na jej kolanach.
-Kim jesteś?Jeśli można spytać-powiedziałam i spojrzałam na nią tymi moimi oczkami
-Pół boginiom.Herosem-powiedziała i uśmiechnęła się blado
-A ja jestem pół czarodziejką i pół zmiennokształtną-powiedziałam dumna
-Ale to pewnie nie koniec twoich mocy-uśmiechnęła się
-Nie. Władam nad umysłem i umiem czytać w myślach,zmieniać wspomnienia i dużo innych rzeczy-powiedziałam po czym zeszłam z drzewa z cenną zdobyczą czyli samczą i soczystą gruszką.Nagle ktoś na mnie wpadł.No ale w końcu jestem dość mała bo mam tylko pera lat i ten ktoś mógł mnie nie zauważyć albo też mogła mnie nie zauważyć.
<Ktoś?>
-Jestem Anika-powiedziałam z uśmiechem
-Miło mi cie poznać jestem Mady-powiedziała po czym przysiadła się do mnie
Spojrzałam w górę.Drzewo na którym siedziałam była to grusza.A najdorodniejsze i najsłodsze gruszki były na samej górze.Skupiłam się a gruszka oderwała się i przyleciała prosto do mnie.
-Zarwiesz mi też?-spytała Mady
Skinęłam głową.Po czym druga gruszka wylądowała na jej kolanach.
-Kim jesteś?Jeśli można spytać-powiedziałam i spojrzałam na nią tymi moimi oczkami
-Pół boginiom.Herosem-powiedziała i uśmiechnęła się blado
-A ja jestem pół czarodziejką i pół zmiennokształtną-powiedziałam dumna
-Ale to pewnie nie koniec twoich mocy-uśmiechnęła się
-Nie. Władam nad umysłem i umiem czytać w myślach,zmieniać wspomnienia i dużo innych rzeczy-powiedziałam po czym zeszłam z drzewa z cenną zdobyczą czyli samczą i soczystą gruszką.Nagle ktoś na mnie wpadł.No ale w końcu jestem dość mała bo mam tylko pera lat i ten ktoś mógł mnie nie zauważyć albo też mogła mnie nie zauważyć.
<Ktoś?>
Od Rebecy C.D. Gabriela
Założyłam na siebie szybko koszulkę i spodenki. Ściągnęłam dzieciom pieluszki i podałam je Gabriel'wo, a sama wzięłam je na ręce. Przed jaskinią płynęła rzeczka, więc wyszliśmy z niej. Gabriel zaczął czyścić pieluchy, a ja posadziłam dzieci na płytkiej wodzie i zaczęłam je myć. Diane śmiała się, gdy Nicolas chlapał wodą.
- Alexander się obudził. - usłyszałam głos Gabriela, który złapał się za głowę.
- W porządku?
- Tak, idź tylko po niego.
Posłałam mu uśmiech i pobiegłam po synka. Wzięłam Alexandra na ręce i wróciłam z nim do rodzeństwa. Cała trójka chlapała się wodą, a ja siedziałam koło nich i pilnowałam. Gabriel położył pieluchy na skale by wyschły i usiadł koło mnie.
- Są tacy słodcy. - uśmiechnęłam się.
Jak na zawołanie dzieci spojrzały na nas. Roześmialiśmy się, a ja wzięłam Diane i zaczęłam ją karmić. Malutka była głodna, ale spokojna. Później wzięłam Nick'a, a na końcu Alexandra który zaczął płakać. Dzieci rosły z dnia na dzień i stawały się silniejsze. Odczuwałam to zwłaszcza podczas karmienia. Na dworze było pięknie, ciepło i żadnego strażnika w okolicy. Posadziłam Alexandra koło siostry i brata, a sama oparłam się o Gabriela.
- Następnym razem musimy uważać, by dzieci nas nie przyłapały. - uśmiechnęłam się.
- To będziemy musieli coś wy myśleć. - odpowiedział rozbawiony i oboje patrzyliśmy na dzieci, które wydawało nam się że ze sobą rozmawiają i bawią się razem.
(Gabriel?)
- Alexander się obudził. - usłyszałam głos Gabriela, który złapał się za głowę.
- W porządku?
- Tak, idź tylko po niego.
Posłałam mu uśmiech i pobiegłam po synka. Wzięłam Alexandra na ręce i wróciłam z nim do rodzeństwa. Cała trójka chlapała się wodą, a ja siedziałam koło nich i pilnowałam. Gabriel położył pieluchy na skale by wyschły i usiadł koło mnie.
- Są tacy słodcy. - uśmiechnęłam się.
Jak na zawołanie dzieci spojrzały na nas. Roześmialiśmy się, a ja wzięłam Diane i zaczęłam ją karmić. Malutka była głodna, ale spokojna. Później wzięłam Nick'a, a na końcu Alexandra który zaczął płakać. Dzieci rosły z dnia na dzień i stawały się silniejsze. Odczuwałam to zwłaszcza podczas karmienia. Na dworze było pięknie, ciepło i żadnego strażnika w okolicy. Posadziłam Alexandra koło siostry i brata, a sama oparłam się o Gabriela.
- Następnym razem musimy uważać, by dzieci nas nie przyłapały. - uśmiechnęłam się.
- To będziemy musieli coś wy myśleć. - odpowiedział rozbawiony i oboje patrzyliśmy na dzieci, które wydawało nam się że ze sobą rozmawiają i bawią się razem.
(Gabriel?)
Od Gabriela C.D. Rebecy
[...] Rozłożyłem się na kocach i pozwoliłem Rebece przytulić się do mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
- I jak? - spytałem z rozbawieniem, kciukiem gładząc jej ramię.
- Nigdy nie było mi tak dobrze, mój bożku - zamruczała i podniosła się nieco, by spojrzeć mi w oczy. Zamknęła mi usta w gorącym pocałunku.
- W to akurat nie wątpię - zaśmiałem się. - Każdy Twój ruch, jęk..
- To wszystko dzięki Tobie. Masz spore doświadczenie - zauważyła, uśmiechając się szeroko. Usiadła mi na biodrach i pochyliła się nisko nade mną.
- Tak. Całkiem spore - zgodziłem się i pocałowałem ją. Moje ręce powędrowały na pośladki Rebecy. Oderwałem się nagle od dziewczyny, czując pulsujący ból głowy. Przeturlałem się nad nią i spojrzałem na dzieci. Alexander wpatrywał się w nas z szeroko otwartymi oczami i niesfornym uśmieszkiem. Wstałem, zakrywając Rebecę kocem.
- Miałeś spać - jęknąłem, nakładając spodnie wraz z bokserkami. Wziąłem synka na ręce.
- Jak myślisz, ile już nie śpi? - zaniepokoiła się Rebeca. Totalnie się speszyła.
- Nie mam pojęcia. Może 10 minut, może od początku. Nie wyczułem go - mruknąłem, niezadowolony z tego. Po chwili Alexander skulił się w moich ramionach i zasnął. Odłożyłem go do reszty dzieci.
- Chodź do mnie - szepnęła Rebeca, gdy zobaczyła, że zamierzam położyć się przy wejściu. Po krótkim zastanowieniu, położyłem się za nią i przytuliłem ją do siebie. Delikatnie ugryzłem koniuszek ucha dziewczyny, a ona cała zadrżała pod tą subtelną pieszczotą.
- Śpij - powiedziałem, używając swojego boskiego pierwiastka. Rebeca chwilę później już spała. Uśmiechnąłem się do siebie i skupiłem na czuwaniu.
(...) Rano obudził mnie krzyk Diane i Nicolasa. Alexander jakby miał na nich, dosłownie, wylane. Spał obok jakby nigdy nic. Wziąłem Nico na ręce, a rozbudzona tym samym Rebeca wzięła córeczkę.
- Trzeba je przebrać - mruknąłem. - Zdejmij im te pieluchy, a je je wypiorę.
- Słucham? - spojrzała na mnie. Najwyraźniej nie była tak rozbudzona na jaką wyglądała. Uśmiechnąłem się łagodnie
- Pieluchy. Zdejmij im pieluchy, a ja je wypiorę.
(Rebeca?)
- I jak? - spytałem z rozbawieniem, kciukiem gładząc jej ramię.
- Nigdy nie było mi tak dobrze, mój bożku - zamruczała i podniosła się nieco, by spojrzeć mi w oczy. Zamknęła mi usta w gorącym pocałunku.
- W to akurat nie wątpię - zaśmiałem się. - Każdy Twój ruch, jęk..
- To wszystko dzięki Tobie. Masz spore doświadczenie - zauważyła, uśmiechając się szeroko. Usiadła mi na biodrach i pochyliła się nisko nade mną.
- Tak. Całkiem spore - zgodziłem się i pocałowałem ją. Moje ręce powędrowały na pośladki Rebecy. Oderwałem się nagle od dziewczyny, czując pulsujący ból głowy. Przeturlałem się nad nią i spojrzałem na dzieci. Alexander wpatrywał się w nas z szeroko otwartymi oczami i niesfornym uśmieszkiem. Wstałem, zakrywając Rebecę kocem.
- Miałeś spać - jęknąłem, nakładając spodnie wraz z bokserkami. Wziąłem synka na ręce.
- Jak myślisz, ile już nie śpi? - zaniepokoiła się Rebeca. Totalnie się speszyła.
- Nie mam pojęcia. Może 10 minut, może od początku. Nie wyczułem go - mruknąłem, niezadowolony z tego. Po chwili Alexander skulił się w moich ramionach i zasnął. Odłożyłem go do reszty dzieci.
- Chodź do mnie - szepnęła Rebeca, gdy zobaczyła, że zamierzam położyć się przy wejściu. Po krótkim zastanowieniu, położyłem się za nią i przytuliłem ją do siebie. Delikatnie ugryzłem koniuszek ucha dziewczyny, a ona cała zadrżała pod tą subtelną pieszczotą.
- Śpij - powiedziałem, używając swojego boskiego pierwiastka. Rebeca chwilę później już spała. Uśmiechnąłem się do siebie i skupiłem na czuwaniu.
(...) Rano obudził mnie krzyk Diane i Nicolasa. Alexander jakby miał na nich, dosłownie, wylane. Spał obok jakby nigdy nic. Wziąłem Nico na ręce, a rozbudzona tym samym Rebeca wzięła córeczkę.
- Trzeba je przebrać - mruknąłem. - Zdejmij im te pieluchy, a je je wypiorę.
- Słucham? - spojrzała na mnie. Najwyraźniej nie była tak rozbudzona na jaką wyglądała. Uśmiechnąłem się łagodnie
- Pieluchy. Zdejmij im pieluchy, a ja je wypiorę.
(Rebeca?)
sobota, 22 lutego 2014
Od Rebecy C.D. Sage
Czekałam z Sage rozglądając się. Gabriel i Bargeon szli w naszą stronę, więc się uśmiechnęłam i przytuliłam do Gabriela, gdy byli koło nas.
- Nic wam nie jest? - spytał jego brat.
- Nie, ale co się dzieje? - spytałam.
- Nie wiemy. Przyprowadzili tu wszystkich. - wyjaśnił.
Rozejrzałam się. Mieli rację, byli wszyscy więźniowie, a strażnicy stali pod ścianami pilnując nas.
- Oni robią coś na zewnątrz. - szepnęłam.
- Co takiego?
- To coś złego, będzie nam zagrażać. - wyszeptałam.
Sama nie wiedziałam skąd to wiem, po prostu wiedziałam. Gabriel objął mnie i czekaliśmy jak inni. W końcu strażnicy zaczęli nas wypuszczać, ale już po chwili poczułam że coś jest nie tak. Moje przypuszczenia potwierdziła Lisha.
- Uciekajcie. - szepnęła za nami, a my zaczęliśmy biec.
Gabriel i Bargeon pobiegli w jedną stronę, a ja z Sage w drugą. Pobiegłyśmy razem do biblioteki i zamknęłyśmy drzwi, gdy coś w nie nagle mocno uderzyło.
- Co to jest? - spytałam przyjaciółki i obie zaczęłyśmy się cofać jak najdalej od drzwi.
(Sage?)
- Nic wam nie jest? - spytał jego brat.
- Nie, ale co się dzieje? - spytałam.
- Nie wiemy. Przyprowadzili tu wszystkich. - wyjaśnił.
Rozejrzałam się. Mieli rację, byli wszyscy więźniowie, a strażnicy stali pod ścianami pilnując nas.
- Oni robią coś na zewnątrz. - szepnęłam.
- Co takiego?
- To coś złego, będzie nam zagrażać. - wyszeptałam.
Sama nie wiedziałam skąd to wiem, po prostu wiedziałam. Gabriel objął mnie i czekaliśmy jak inni. W końcu strażnicy zaczęli nas wypuszczać, ale już po chwili poczułam że coś jest nie tak. Moje przypuszczenia potwierdziła Lisha.
- Uciekajcie. - szepnęła za nami, a my zaczęliśmy biec.
Gabriel i Bargeon pobiegli w jedną stronę, a ja z Sage w drugą. Pobiegłyśmy razem do biblioteki i zamknęłyśmy drzwi, gdy coś w nie nagle mocno uderzyło.
- Co to jest? - spytałam przyjaciółki i obie zaczęłyśmy się cofać jak najdalej od drzwi.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
- A jeśli jestem...
- Cat, nawet jeśli to prawda to jestem przy tobie. - powiedział Damien i jeszcze raz mnie pocałował.
Spojrzałam na małe opakowanie, które Damien mi podał. Zeszłam z parapetu i poszłam do łazienki. Zrobiłam szybko test ciążowy i czekałam na wynik. Drzwi od łazienki zamknęłam, chciałam być sama chociaż wiedziałam, że Damien czeka za drzwiami. Znowu zrobiło mi się niedobrze i co raz bardziej się martwiłam.
- Cataleya. - usłyszałam głos Damiena.
- Nie wchodź. - poprosiłam i wzięłam do ręki test.
Dwie kreseczki. Upuściłam test i usiadłam na chłodnej podłodze. Damien otworzył drzwi i podszedł do mnie. Wziął do ręki test i spojrzał na wynik. Od razu mnie przytulił do siebie.
- Cat...
- Nie chciałam tak szybko, nie teraz nie tu.
- Poradzimy sobie.
- Oni się dowiedzą. - powiedziałam patrząc na niego mając na myśli naukowców. - Gdy tylko nas zabiorą dowiedzą się.
- Więc nie pozwolę im na to.
Pokręciłam głową.
- Narazisz się, a oni i tak to zobaczą. - schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi przytulając się do niego.
(Damien?)
- Cat, nawet jeśli to prawda to jestem przy tobie. - powiedział Damien i jeszcze raz mnie pocałował.
Spojrzałam na małe opakowanie, które Damien mi podał. Zeszłam z parapetu i poszłam do łazienki. Zrobiłam szybko test ciążowy i czekałam na wynik. Drzwi od łazienki zamknęłam, chciałam być sama chociaż wiedziałam, że Damien czeka za drzwiami. Znowu zrobiło mi się niedobrze i co raz bardziej się martwiłam.
- Cataleya. - usłyszałam głos Damiena.
- Nie wchodź. - poprosiłam i wzięłam do ręki test.
Dwie kreseczki. Upuściłam test i usiadłam na chłodnej podłodze. Damien otworzył drzwi i podszedł do mnie. Wziął do ręki test i spojrzał na wynik. Od razu mnie przytulił do siebie.
- Cat...
- Nie chciałam tak szybko, nie teraz nie tu.
- Poradzimy sobie.
- Oni się dowiedzą. - powiedziałam patrząc na niego mając na myśli naukowców. - Gdy tylko nas zabiorą dowiedzą się.
- Więc nie pozwolę im na to.
Pokręciłam głową.
- Narazisz się, a oni i tak to zobaczą. - schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi przytulając się do niego.
(Damien?)
od Sage C.D Rebecy
Rozejrzałam się dookoła, gdzie dosłownie byli wszyscy.
W tłumie dostrzegłam Gabriela i Bargeona, ale trzymałam się cały czas z Rebecą.
Nie miałam zamiaru jej stracić z oczu i czułam,że coś jest nie tak.
Zaczęłam ją ciągnąć przez innych w stronę końca i na środek przy oknach.
To było najlepsze miejsce by się ukryć i strażnicy wolniej tu dotrą.
-Co ty robisz?-zapytała przyjaciółka
-Zostańmy tutaj-szepnęłam przestraszona
-Czemu?-nierozumiała
-Bo czuję,że coś będzie nie tak -wyjaśniłam niepewnie.
Wpatrywałyśmy i słuchałyśmy co mówili naukowcy i strażnicy.
(Rebeca?)
W tłumie dostrzegłam Gabriela i Bargeona, ale trzymałam się cały czas z Rebecą.
Nie miałam zamiaru jej stracić z oczu i czułam,że coś jest nie tak.
Zaczęłam ją ciągnąć przez innych w stronę końca i na środek przy oknach.
To było najlepsze miejsce by się ukryć i strażnicy wolniej tu dotrą.
-Co ty robisz?-zapytała przyjaciółka
-Zostańmy tutaj-szepnęłam przestraszona
-Czemu?-nierozumiała
-Bo czuję,że coś będzie nie tak -wyjaśniłam niepewnie.
Wpatrywałyśmy i słuchałyśmy co mówili naukowcy i strażnicy.
(Rebeca?)
od Damien'a C.D Cataley
Popatrzyłem na nią trochę zdziwiony,ale przytaknąłem na jej słowa.
Chciałem wyjść z pokoju,ale Cat złapała mnie gwałtownie za rękę.
-Spokojnie, pójdę poszukać tego testu-wyjaśniłem
Chodź w sumie nie byłem pewny czy jest jej potrzebny. Tak na prawdę wiedziałem swoje.
-Dobrze......-westchnęła
Dziewczyna ponownie usiadła na parapecie, a ja wyszedłem szybko z jej pokoju.
Poszedłem szybko na poddasze gdzie ostatnio widzieliśmy ten dziwny pokój.
I znów na szczęście nikogo nie było, więc wszedłem powoli i zacząłem grzebać we wszystkich pułkach i szufladach. Po 20 minutach szukania wszystkiego znalazłem ten ciążowy, jeszcze nie użyty.
Chwyciłem go mocno i schowałem do kieszeni, a zaraz wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół i nagle zobaczyłam strażnika,który wychodził właśnie po nich.
-Co ty tu robisz?!-warknął
-Byłem na poddaszu -rzuciłem
-Do pokoju!-wydarł się
Skinąłem ironicznie głową i zszedłem na dół i biegiem wróciłem do Cataleyi.
Dziewczyna cały czas siedziała, na parapecie, a ja podszedłem do niej i ją objąłem.
-Proszę -wyciągnąłem test i ją pocałowałem w czoło.
(Cataleya?)
Chciałem wyjść z pokoju,ale Cat złapała mnie gwałtownie za rękę.
-Spokojnie, pójdę poszukać tego testu-wyjaśniłem
Chodź w sumie nie byłem pewny czy jest jej potrzebny. Tak na prawdę wiedziałem swoje.
-Dobrze......-westchnęła
Dziewczyna ponownie usiadła na parapecie, a ja wyszedłem szybko z jej pokoju.
Poszedłem szybko na poddasze gdzie ostatnio widzieliśmy ten dziwny pokój.
I znów na szczęście nikogo nie było, więc wszedłem powoli i zacząłem grzebać we wszystkich pułkach i szufladach. Po 20 minutach szukania wszystkiego znalazłem ten ciążowy, jeszcze nie użyty.
Chwyciłem go mocno i schowałem do kieszeni, a zaraz wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół i nagle zobaczyłam strażnika,który wychodził właśnie po nich.
-Co ty tu robisz?!-warknął
-Byłem na poddaszu -rzuciłem
-Do pokoju!-wydarł się
Skinąłem ironicznie głową i zszedłem na dół i biegiem wróciłem do Cataleyi.
Dziewczyna cały czas siedziała, na parapecie, a ja podszedłem do niej i ją objąłem.
-Proszę -wyciągnąłem test i ją pocałowałem w czoło.
(Cataleya?)
piątek, 21 lutego 2014
Od Jeremy'ego C.D. Lishy
Zaklnąłem i uderzyłem pięścią w ścianę rozwalając ją trochę. Złapałem się za rękę, w której czułem ból w kostkach i usiadłem na parapecie. Lilith zniknęła, a najgorsze było to że nie wiem co zrobiłem nie tak. Po prostu znikła. Ból nie dawał mi spokoju więc poszedłem do łazienki i przemyłem dłoń. Zdarłem sobie skórę na kostkach, ale wiedziałem że szybko się to zagoi. Wróciłem do pokoju i usiadłem na łóżku zastanawiając się nad tym co mówiłem, jednak dalej nie widziałem do końca co ją tak zdenerwowało. Domyśliłem się jedynie, że to musiało być moje ostatnie pytanie bo to po nim uciekła. Nie mogąc tak dłużej siedzieć wstałem i wyszedłem z pokoju. Korytarzem doszedłem na dziedziniec, gdzie zobaczyłem Damiena.
- Znów się biłeś? - zaśmiał się widząc moją dłoń.
- Nie. Dziewczyny.
- No ładnie. - roześmiał się. - Ty lepiej na nie uważaj.
- Wiem, wiem.
- Musze lecieć. - powiedział i pobiegł do Cataley.
Ja usiadłem pod jednym z drzew i odpoczywałem na świeżym powietrzu gdy usłyszałem głos strażnika.
- Wstawaj, idziesz z nami. - powiedział.
Wstałem powoli i ruszyłem z dwoma strażnikami. Zaprowadzili mnie do gabinetu i przypięli do ściany.
- No dobrze, mów...
- I tak nic nie powiem. Już zabiliście sens mojego życia. - powiedziałem patrząc na nich ze złością.
(Lisha?)
- Znów się biłeś? - zaśmiał się widząc moją dłoń.
- Nie. Dziewczyny.
- No ładnie. - roześmiał się. - Ty lepiej na nie uważaj.
- Wiem, wiem.
- Musze lecieć. - powiedział i pobiegł do Cataley.
Ja usiadłem pod jednym z drzew i odpoczywałem na świeżym powietrzu gdy usłyszałem głos strażnika.
- Wstawaj, idziesz z nami. - powiedział.
Wstałem powoli i ruszyłem z dwoma strażnikami. Zaprowadzili mnie do gabinetu i przypięli do ściany.
- No dobrze, mów...
- I tak nic nie powiem. Już zabiliście sens mojego życia. - powiedziałem patrząc na nich ze złością.
(Lisha?)
Od Rebecy C.D. Gabriela
Zakryłam usta dłonią by nie krzyczeć, a Gabriel poruszał się szybko i energicznie za każdym razem do końca. Jęczałam, a Gabriel zabrał moje dłonie i pocałował mnie.
- Gabriel. - szepnęłam gdy się ode mnie oderwał.
On tylko uśmiechnął się i zwolnił trochę. Wychodziłam mu biodrami na przeciw chcą, pragnąc czuć go w sobie cały czas. Prze ostatnie kilkadziesiąt lat musiałam się zadowalać śmiertelnikami, a teraz proszę. Leżałam naga przed półbogiem i to po urodzeniu jego dzieci. Wciągnęłam gwałtownie powietrze gdy Gabriel pchnął mocno i położył się na plecach ciągnąc mnie za sobą. Usiadłam na nim i zaczęłam poruszać biodrami. Gabriel wpatrywał się we mnie. Sama nie wiedziałam co mnie bardziej podnieca. Jego subtelne pieszczoty czy myśl, że się z nim kocham. Gabriel przyśpieszył nagle unosząc biodra do góry, gdy ja na niego opadałam. Nasze ciała zgrały się i oboje odczuwaliśmy rozkosz. Pochyliłam się nad nim i szeptałam mu do ucha jego imię i parę niegrzecznych słówek lub co bym chciała z nim teraz zrobić. Gabriel tylko bardziej się podniecał i zamknął mi usta pocałunkiem. Znów przyśpieszył, a ja jęknęłam gdy przeszył mnie orgazm. Opadłam do tyłu ciągnąc go za sobą. Gabriel dalej się poruszał przedłużając moją rozkoszy, gdy ja wiłam się przed nim w spazmach ekstazy. W końcu poczułam jak we mnie kończy i opadł na mnie. Uśmiechnęłam się i próbowałam wyrównać oddech podobnie jak Gabriel.
(Gabriel?)
- Gabriel. - szepnęłam gdy się ode mnie oderwał.
On tylko uśmiechnął się i zwolnił trochę. Wychodziłam mu biodrami na przeciw chcą, pragnąc czuć go w sobie cały czas. Prze ostatnie kilkadziesiąt lat musiałam się zadowalać śmiertelnikami, a teraz proszę. Leżałam naga przed półbogiem i to po urodzeniu jego dzieci. Wciągnęłam gwałtownie powietrze gdy Gabriel pchnął mocno i położył się na plecach ciągnąc mnie za sobą. Usiadłam na nim i zaczęłam poruszać biodrami. Gabriel wpatrywał się we mnie. Sama nie wiedziałam co mnie bardziej podnieca. Jego subtelne pieszczoty czy myśl, że się z nim kocham. Gabriel przyśpieszył nagle unosząc biodra do góry, gdy ja na niego opadałam. Nasze ciała zgrały się i oboje odczuwaliśmy rozkosz. Pochyliłam się nad nim i szeptałam mu do ucha jego imię i parę niegrzecznych słówek lub co bym chciała z nim teraz zrobić. Gabriel tylko bardziej się podniecał i zamknął mi usta pocałunkiem. Znów przyśpieszył, a ja jęknęłam gdy przeszył mnie orgazm. Opadłam do tyłu ciągnąc go za sobą. Gabriel dalej się poruszał przedłużając moją rozkoszy, gdy ja wiłam się przed nim w spazmach ekstazy. W końcu poczułam jak we mnie kończy i opadł na mnie. Uśmiechnęłam się i próbowałam wyrównać oddech podobnie jak Gabriel.
(Gabriel?)
Od Cataley C.D. Damiena
Próbowałam wyrównać oddech i przymknęłam oczy.
- Nie mogę być w ciąży.
- A masz inne wyjaśnienie? Lek dostałaś.
- Powiedź że to zatrucie. - niemal błagałam.
- Nie mogę, będzie to kłamstwo. - wyszeptał i spojrzał mi w oczy.
- Przecież jak naukowcy i strażnicy się dowiedzą będą chcieli je wykorzystać.
- Nie dostaną naszych dzieci lub dziecka. - powiedział chociaż nad ostatnim się zastanawiał.
Czułam, że zaczynam panikować. Nie mogłam złapać powietrza, a Damien mnie przytrzymał i otworzył okno sadzając na parapecie.
- Już dobrze, oddychaj. - szeptał odgarniając mi włosy.
- Ja nie chcę. - mówiłam bez ładu i składu, a Damien był przy mnie cały czas. W końcu się uspokoiłam i spojrzałam na chłopaka.
- Potrzebuję testu ciążowego. Myślisz, że naukowcy mają u siebie jakiś? W końcu i tak ostatnio mieli zapłodnić parę dziewczyn.
(Damien?)
- Nie mogę być w ciąży.
- A masz inne wyjaśnienie? Lek dostałaś.
- Powiedź że to zatrucie. - niemal błagałam.
- Nie mogę, będzie to kłamstwo. - wyszeptał i spojrzał mi w oczy.
- Przecież jak naukowcy i strażnicy się dowiedzą będą chcieli je wykorzystać.
- Nie dostaną naszych dzieci lub dziecka. - powiedział chociaż nad ostatnim się zastanawiał.
Czułam, że zaczynam panikować. Nie mogłam złapać powietrza, a Damien mnie przytrzymał i otworzył okno sadzając na parapecie.
- Już dobrze, oddychaj. - szeptał odgarniając mi włosy.
- Ja nie chcę. - mówiłam bez ładu i składu, a Damien był przy mnie cały czas. W końcu się uspokoiłam i spojrzałam na chłopaka.
- Potrzebuję testu ciążowego. Myślisz, że naukowcy mają u siebie jakiś? W końcu i tak ostatnio mieli zapłodnić parę dziewczyn.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Zaśmiałam się i przytuliłam przyjaciółkę.
- I ty to mówisz? To raczej ja powinnam ci to powiedzieć. - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - zaśmiała się.
- Jak ty to robisz?
- Ale co takiego? - spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- Zawsze próbujesz wszystko widzieć pozytywnie, ale to ja cie muszę uspokajać. - wyjaśniłam patrząc na spokojne niebo. Sage coś do mnie mówiła, ale ja wsłuchiwałam się w... no własnie. Panowała cisza. Rozejrzałam się niespokojnie, a gdy Sage to spostrzegła też się rozejrzała.
- Jest...
- ...za cicho. - dokończyłam.
Obie wstałyśmy i przeszłyśmy kawałek, lecz nic nie zobaczyłam. Nie widziałam nawet żadnych strażników.
- Myślisz, że znów coś kombinują?
- Być może. - odpowiedziałam szeptem przyjaciółce i wróciłyśmy do budynku. Dopiero tam zobaczyłyśmy wszystko, a strażnicy od razu zaprowadzili nas na salę, gdzie byli wszyscy.
(Sage?)
- I ty to mówisz? To raczej ja powinnam ci to powiedzieć. - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - zaśmiała się.
- Jak ty to robisz?
- Ale co takiego? - spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- Zawsze próbujesz wszystko widzieć pozytywnie, ale to ja cie muszę uspokajać. - wyjaśniłam patrząc na spokojne niebo. Sage coś do mnie mówiła, ale ja wsłuchiwałam się w... no własnie. Panowała cisza. Rozejrzałam się niespokojnie, a gdy Sage to spostrzegła też się rozejrzała.
- Jest...
- ...za cicho. - dokończyłam.
Obie wstałyśmy i przeszłyśmy kawałek, lecz nic nie zobaczyłam. Nie widziałam nawet żadnych strażników.
- Myślisz, że znów coś kombinują?
- Być może. - odpowiedziałam szeptem przyjaciółce i wróciłyśmy do budynku. Dopiero tam zobaczyłyśmy wszystko, a strażnicy od razu zaprowadzili nas na salę, gdzie byli wszyscy.
(Sage?)
Od Lishy C.D. Jeremy'ego
- On sam był winny - odezwałam się cicho. Nie bałam się, że mnie złapią. Nawet gdyby to zrobili, to nie zdążyli by zadać mi ciosu. Dla nich nie istniałam.
- Dowiedzą się, że go zabiłaś. A wtedy.. - zamilkł. Spojrzałam na niego i zauważyłam jakąś zmianę w jego oczach. Malował się w nich smutek.
- Dlaczego jesteś smutny? - spytałam, zaskoczona. Jeremy machnął niecierpliwie ręką.
- Co zrobisz jak Cię złapią? - zmienił temat. - Są w stanie Cię złapać?
- Dlaczego jesteś smutny? - nie rezygnowałam.
- Nie jestem! - podniósł głos, a ja momentalnie znikłam. Jeremy westchnął ciężko.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział ze skruchą. Przez chwilę przyglądałam mu się w milczeniu. - Proszę, nie uciekaj.
- Jestem tu cały czas - odezwałam się. Jeremy kiwnął głową, lecz był jakby nieobecny.
- Co zrobisz jak Cię złapią? - spytał kolejny raz. Wzruszyłam ramionami.
- Nie zrobią tego. Ja nie istnieję, jestem duchem. Mnie tu nie ma. Nie żyję - powiedziałam.
- Nie żyjesz? Umarłaś i stałaś się duchem?
- Nie - syknęłam. Nie chciałam, by ciągnął temat kim tak naprawdę jestem.
- To skąd się wzięłaś? - spytał nieostrożnie. Odwróciłam się napięcie i poszłam w przeciwną stronę, jednak nadal było słychać odgłos moich kroków. Jeremy podbiegł do mnie i chciał mnie złapać, objąć, ale jego ręce przeleciały przez pustkę, jaką zrobiłam ze swojego ciała.
- Lisha! - zawołał bezradnie. Nie słuchałam go i dałam się ponieść wiatrowi.
(Jeremy?)
- Dowiedzą się, że go zabiłaś. A wtedy.. - zamilkł. Spojrzałam na niego i zauważyłam jakąś zmianę w jego oczach. Malował się w nich smutek.
- Dlaczego jesteś smutny? - spytałam, zaskoczona. Jeremy machnął niecierpliwie ręką.
- Co zrobisz jak Cię złapią? - zmienił temat. - Są w stanie Cię złapać?
- Dlaczego jesteś smutny? - nie rezygnowałam.
- Nie jestem! - podniósł głos, a ja momentalnie znikłam. Jeremy westchnął ciężko.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział ze skruchą. Przez chwilę przyglądałam mu się w milczeniu. - Proszę, nie uciekaj.
- Jestem tu cały czas - odezwałam się. Jeremy kiwnął głową, lecz był jakby nieobecny.
- Co zrobisz jak Cię złapią? - spytał kolejny raz. Wzruszyłam ramionami.
- Nie zrobią tego. Ja nie istnieję, jestem duchem. Mnie tu nie ma. Nie żyję - powiedziałam.
- Nie żyjesz? Umarłaś i stałaś się duchem?
- Nie - syknęłam. Nie chciałam, by ciągnął temat kim tak naprawdę jestem.
- To skąd się wzięłaś? - spytał nieostrożnie. Odwróciłam się napięcie i poszłam w przeciwną stronę, jednak nadal było słychać odgłos moich kroków. Jeremy podbiegł do mnie i chciał mnie złapać, objąć, ale jego ręce przeleciały przez pustkę, jaką zrobiłam ze swojego ciała.
- Lisha! - zawołał bezradnie. Nie słuchałam go i dałam się ponieść wiatrowi.
(Jeremy?)
Od Gabriela C.D. Rebecy
[...] Po chwili Rebeca siedziała mi na kolanach półnaga. Jej piersi były nabrzmiałe, powiększone, a przede wszystkim kuszące. Zacząłem je całować, pieścić. Rebeca jęczała z rozkoszy, gdy to robiłem. Nie mogłem ukryć, że mam naprawdę spore doświadczenie. Czułem jak rozpływa się w moich ramionach pod tymi pieszczotami. Położyłem Rebecę na kocu i zębami rozpiąłem jej spodnie, a następnie ściągnąłem je wraz z bielizną. Rebeca instynktownie złączyła przede mną nogi, reagując wstydem po ciąży.
- Nie bój się mnie - szepnąłem i zacząłem całować jej podbrzusze. Z ust Rebecy wydobyły się jęki rozkoszy gdy zsunąłem usta niżej, na jej wzgórek. Rękoma rozszerzyłem jej nogi, ułatwiając sobie dojście do jej kobiecości. Bez wahania wsunąłem w nią język. Rebeca krzyknęła, wyginając swoje ciało na kształt łuku. Poruszyła swoimi biodrami, gdy zacząłem ją pieścić. Wplotła palce w moje jasne włosy i owinęła nogi wokół mojej szyi. Z lubością podgryzałem jej ciało, doprowadzając Rebecę do momentu, w którym będzie potrzebowała mnie najbardziej. Gdy westchnięcia Rebecy nasiliły się, podciągnąłem się w górę i wróciłem do jej ust. Spojrzałem prosto w przymknięte oczy Rebecy. Chwyciłem ją za biodra i powoli, bardzo powoli wsunąłem w nią swoją męskość. Rebeca wydała z siebie zduszony jęk, niezadowolenia i pożądania. Gwałtownie się w niej poruszyłem i narzuciłem agresywne, energiczne tempo. Tego Rebeca się nie spodziewała. Jej krzyk odbił się echem od ścian jaskini. Kątem oka spojrzałem na dzieci, by upewnić się czy się nie przebudziły. Żadne się nie poruszyło.
(Rebeca?)
- Nie bój się mnie - szepnąłem i zacząłem całować jej podbrzusze. Z ust Rebecy wydobyły się jęki rozkoszy gdy zsunąłem usta niżej, na jej wzgórek. Rękoma rozszerzyłem jej nogi, ułatwiając sobie dojście do jej kobiecości. Bez wahania wsunąłem w nią język. Rebeca krzyknęła, wyginając swoje ciało na kształt łuku. Poruszyła swoimi biodrami, gdy zacząłem ją pieścić. Wplotła palce w moje jasne włosy i owinęła nogi wokół mojej szyi. Z lubością podgryzałem jej ciało, doprowadzając Rebecę do momentu, w którym będzie potrzebowała mnie najbardziej. Gdy westchnięcia Rebecy nasiliły się, podciągnąłem się w górę i wróciłem do jej ust. Spojrzałem prosto w przymknięte oczy Rebecy. Chwyciłem ją za biodra i powoli, bardzo powoli wsunąłem w nią swoją męskość. Rebeca wydała z siebie zduszony jęk, niezadowolenia i pożądania. Gwałtownie się w niej poruszyłem i narzuciłem agresywne, energiczne tempo. Tego Rebeca się nie spodziewała. Jej krzyk odbił się echem od ścian jaskini. Kątem oka spojrzałem na dzieci, by upewnić się czy się nie przebudziły. Żadne się nie poruszyło.
(Rebeca?)
czwartek, 20 lutego 2014
od Nyks C.D Bargeona
W końcu skończyłam swoje rysunki i podniosłam się wzdychając z parapetu.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o tym wszystkim. Popatrzyłam na zegarek, ale o dziwo,już nikt się nie darł. Minęły dokładnie 3 godziny od kąt zabrali Bargeona......
Spojrzałam na sufit i sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wierciłam się w łóżku i dręczyły mnie myśli na temat Bargeona. Co się z nim ostatnio dzieje?! To jest takie dziwne i nienormalnie.
Ale jestem pewna ,że musi być coś na rzeczy. Inaczej by się tak poważnie nie zachowywał.
W końcu po jakiejś godzinie bezsensownego wiercenia się na łóżku , podniosłam się z niego.
Trochę wkurzona sama na siebie wyszłam cicho z pokoju i udałam się w stronę Wschodniego Skrzydła.
Szłam cicho przez korytarz, aż w końcu znalazłam się przed pokojem Bargeona.
Jednak przy drzwiach przystanęłam na chwilę i zastanawiałam się co zrobić. Nie byłam pewna, czy wejść do jego pokoju po tym wszystkim, czy po prostu odejść i znów przez resztę nocy myśleć o tym wszystkim.
Ale zaraz zdobyłam się na odwagę i zapukałam do drzwi i otworzyłam je cicho i delikatnie.
Weszłam do pokoju i zaraz zobaczyłam półnagiego Bargeona siedzącego na łóżku.
Przystanęłam na chwilę w progu pokoju i spuściłam wzrok delikatnie się uśmiechając do siebie.
Jednak zaraz podniosłam wzrok spoglądając na Bargeona. Jakoś już za dużo razy go widziałam w takim hmm stanie? Że już byłam do tego przyzwyczajona i nie miałam zamiaru uciekać.
-Bargeon , chciałam Cię przeprosić -wydukałam
-Za co?-zdziwił się
Podeszłam do niego niepewnie i usiadłam przy nim na łóżku ,opierając się o jedną rękę.
-Za to co się stało na stołówce, nie chciałam Cię zdenerwować -westchnęłam -I tak w ogóle co się dzieje? Wiesz,że możesz mi powiedzieć. W końcu w pewnym sensie jesteśmy rodziną..........
(Bargeon?)
Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o tym wszystkim. Popatrzyłam na zegarek, ale o dziwo,już nikt się nie darł. Minęły dokładnie 3 godziny od kąt zabrali Bargeona......
Spojrzałam na sufit i sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wierciłam się w łóżku i dręczyły mnie myśli na temat Bargeona. Co się z nim ostatnio dzieje?! To jest takie dziwne i nienormalnie.
Ale jestem pewna ,że musi być coś na rzeczy. Inaczej by się tak poważnie nie zachowywał.
W końcu po jakiejś godzinie bezsensownego wiercenia się na łóżku , podniosłam się z niego.
Trochę wkurzona sama na siebie wyszłam cicho z pokoju i udałam się w stronę Wschodniego Skrzydła.
Szłam cicho przez korytarz, aż w końcu znalazłam się przed pokojem Bargeona.
Jednak przy drzwiach przystanęłam na chwilę i zastanawiałam się co zrobić. Nie byłam pewna, czy wejść do jego pokoju po tym wszystkim, czy po prostu odejść i znów przez resztę nocy myśleć o tym wszystkim.
Ale zaraz zdobyłam się na odwagę i zapukałam do drzwi i otworzyłam je cicho i delikatnie.
Weszłam do pokoju i zaraz zobaczyłam półnagiego Bargeona siedzącego na łóżku.
Przystanęłam na chwilę w progu pokoju i spuściłam wzrok delikatnie się uśmiechając do siebie.
Jednak zaraz podniosłam wzrok spoglądając na Bargeona. Jakoś już za dużo razy go widziałam w takim hmm stanie? Że już byłam do tego przyzwyczajona i nie miałam zamiaru uciekać.
-Bargeon , chciałam Cię przeprosić -wydukałam
-Za co?-zdziwił się
Podeszłam do niego niepewnie i usiadłam przy nim na łóżku ,opierając się o jedną rękę.
-Za to co się stało na stołówce, nie chciałam Cię zdenerwować -westchnęłam -I tak w ogóle co się dzieje? Wiesz,że możesz mi powiedzieć. W końcu w pewnym sensie jesteśmy rodziną..........
(Bargeon?)
od Bargeona C.D Nyks
[...] Clay zostawił mnie w spokoju po 3 godzinach dręczenia. Po prostu
już nie wiedział co ze mną zrobić. Mój tors zdobiły ślady poparzeń,
sińców, nacięć. Bolało jak chole*a, ale się tym nie przejmowałem.
Tortury i obrażanie strażnika uspokoiły mnie, a rany i tak znikną za
dzień, dwa. Siniaków już prawie nie było widać. Strażnicy zanieśli mnie
do celi i pozostawili samemu sobie. Wzdrygnąłem się gdy moje ciało
upadło na zimny beton. Dźwignąłem się z ziemi i powłóczyłem się do
łazienki. Oczyściłem wszystkie rany cięte i schłodziłem poparzenia.
Czarne smugi układały się w różnorodne symbole. Wśród nich znalazłem
atrybut Hery. Wiedziałem, że nie znalazł się tam przypadkiem. Ostrzegała
mnie i Gabriela przed gniewem bożym. A może przede wszystkim syna
Gabriela.. Niewiele z tego rozumiałem. Chyba trzeba będzie udać się do
Pytii, pomyślałem.
- To chyba nie jest dobry pomysł - w moim umyśle odezwał się głos mojego ojca.
- Dlaczego? - spytałem, kładąc się półnagi na łóżku.
- Po tym jak planowałeś uwiedzenie jej? Bargeonie - zaśmiał się Dionizos. No tak, cały on. Dokładnie taki sam jak ja.
- W takim razie co robić, ojczulku?
- Przede wszystkim, nie nazywać mnie tak - rzucił z rozbawieniem. - A co do Hery.. Próbuję zwieść ją na manowce. Jest coraz bliżej.
- Coraz bliżej czego? - zmarszczyłem czoło.
- Kogo - poprawił mnie. - Twojego bratanka. Ty nigdy nie spłodziłeś bożka, Bargeonie. Gabriel tego dokonał.
- Słucham? - podniosłem się gwałtownie, nie zważając na ból. To ja byłem bogiem, nie Gabriel. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
- A jednak - ojciec odczytał moje myśli. - Grozi mu niebezpieczeństwo. Straszne niebezpieczeństwo.
- Będę czuwał - obiecałem.
(Nyks?)
- To chyba nie jest dobry pomysł - w moim umyśle odezwał się głos mojego ojca.
- Dlaczego? - spytałem, kładąc się półnagi na łóżku.
- Po tym jak planowałeś uwiedzenie jej? Bargeonie - zaśmiał się Dionizos. No tak, cały on. Dokładnie taki sam jak ja.
- W takim razie co robić, ojczulku?
- Przede wszystkim, nie nazywać mnie tak - rzucił z rozbawieniem. - A co do Hery.. Próbuję zwieść ją na manowce. Jest coraz bliżej.
- Coraz bliżej czego? - zmarszczyłem czoło.
- Kogo - poprawił mnie. - Twojego bratanka. Ty nigdy nie spłodziłeś bożka, Bargeonie. Gabriel tego dokonał.
- Słucham? - podniosłem się gwałtownie, nie zważając na ból. To ja byłem bogiem, nie Gabriel. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
- A jednak - ojciec odczytał moje myśli. - Grozi mu niebezpieczeństwo. Straszne niebezpieczeństwo.
- Będę czuwał - obiecałem.
(Nyks?)
od Damien'a C.D Cataley
Podniosłem się trochę zdziwiony z miejsca i podszedłem do Cataleyi.
Położyłem jedną rękę na jej dłoniach i delikatnie uśmiechnąłem się do niej by ją pocieszyć.
-Niestety jednak możliwe- odpowiedziałem poważnie
Dziewczyna popatrzyła na mnie przerażona. Wiedziałem,że bała się tego co usłyszała ode mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie ponownie do niej i przytuliłem do siebie bardzo mocno.
-Spokojnie-szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.
-Damien, ja się boje -wydukała wtulając się we mnie
-Wiem,ale jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze-wyjaśniłem
(Cataleya?)
Położyłem jedną rękę na jej dłoniach i delikatnie uśmiechnąłem się do niej by ją pocieszyć.
-Niestety jednak możliwe- odpowiedziałem poważnie
Dziewczyna popatrzyła na mnie przerażona. Wiedziałem,że bała się tego co usłyszała ode mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie ponownie do niej i przytuliłem do siebie bardzo mocno.
-Spokojnie-szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.
-Damien, ja się boje -wydukała wtulając się we mnie
-Wiem,ale jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze-wyjaśniłem
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Rozejrzałam się dookoła rozmarzona. Po prostu teraz o tej porze było tutaj wspaniale.
-Ja też -uśmiechnęłam się zadowolona
Patrzyłam w każde kąty w ogrodzie. Było po prostu cudownie, chciałabym tu zostać na zawsze.
Przykucnęłam i dotknęłam ręką świeżej trawy, ale zaraz usiadłam na niej zadowolona.
Podniosłam głowę do góry i przymknęłam oczy znów zaczynając marzyć.
-Wspaniale tutaj-westchnęłam zadowolona
-Wiem-przytaknęła Rebeca
Przyjaciółka usiadła tuż obok mnie , a ja objęłam ją jedną ręką przytulając do siebie.
-Jak to wszystko się skończy, będzie lepiej. Nie martw się -uśmiechnęłam się zadowolona
(Rebeca?)
-Ja też -uśmiechnęłam się zadowolona
Patrzyłam w każde kąty w ogrodzie. Było po prostu cudownie, chciałabym tu zostać na zawsze.
Przykucnęłam i dotknęłam ręką świeżej trawy, ale zaraz usiadłam na niej zadowolona.
Podniosłam głowę do góry i przymknęłam oczy znów zaczynając marzyć.
-Wspaniale tutaj-westchnęłam zadowolona
-Wiem-przytaknęła Rebeca
Przyjaciółka usiadła tuż obok mnie , a ja objęłam ją jedną ręką przytulając do siebie.
-Jak to wszystko się skończy, będzie lepiej. Nie martw się -uśmiechnęłam się zadowolona
(Rebeca?)
Od Cataley C.D. Damiena
Delikatnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Damiena. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego ciesząc się, że tu jest.
- Cześć. - szepnęłam.
- Dobrze spałaś?
- Tak chociaż... nic. - zrezygnowałam by mu o tym mówić i przytuliłam się. Jednak już po chwili źle się poczułam i pobiegłam do łazienki. Damien podbiegł za mną i przytrzymał mi włosy, gdy ja pozbywałam się zawartości żołądka. Obmyłam twarz, a on usiadł i posadził mnie sobie na kolanach.
- Co się dzieje?
- To tylko zatrucie. - wyszeptałam.
- Cat, dhampiry nie zatruwają się ani nie chorują. - powiedział, a ja zamarłam. Miał racje. Wstałam i podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i położyłam dłonie na brzuchu.
- To niemożliwe. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
(Damien?)
- Cześć. - szepnęłam.
- Dobrze spałaś?
- Tak chociaż... nic. - zrezygnowałam by mu o tym mówić i przytuliłam się. Jednak już po chwili źle się poczułam i pobiegłam do łazienki. Damien podbiegł za mną i przytrzymał mi włosy, gdy ja pozbywałam się zawartości żołądka. Obmyłam twarz, a on usiadł i posadził mnie sobie na kolanach.
- Co się dzieje?
- To tylko zatrucie. - wyszeptałam.
- Cat, dhampiry nie zatruwają się ani nie chorują. - powiedział, a ja zamarłam. Miał racje. Wstałam i podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i położyłam dłonie na brzuchu.
- To niemożliwe. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
- Ty powinnaś odpocząć. - zauważyłam.
- Ale nie chcę siedzieć w pokoju cały dzień. - powiedziała od razu Sage.
- A jeśli znów zasłabniesz lub dostaniesz ataku tego bólu.
- Nic mi nie będzie. - próbowała mnie przekonać.
- No nie wiem.
- Chodźmy na dwór, proszę. - uśmiechnęła się, aż w końcu się zgodziłam. Sage ubrała się i najpierw poszłyśmy na śniadanie do stołówki. Zjadłyśmy szybko, a potem poszłyśmy do ogrodu.
- Mogłabym tu siedzieć godzinami. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zamyśloną przyjaciółkę.
(Sage?)
- Ale nie chcę siedzieć w pokoju cały dzień. - powiedziała od razu Sage.
- A jeśli znów zasłabniesz lub dostaniesz ataku tego bólu.
- Nic mi nie będzie. - próbowała mnie przekonać.
- No nie wiem.
- Chodźmy na dwór, proszę. - uśmiechnęła się, aż w końcu się zgodziłam. Sage ubrała się i najpierw poszłyśmy na śniadanie do stołówki. Zjadłyśmy szybko, a potem poszłyśmy do ogrodu.
- Mogłabym tu siedzieć godzinami. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zamyśloną przyjaciółkę.
(Sage?)
środa, 19 lutego 2014
od Damien'a C.D Cataley
Wstałem wcześnie rano wypoczęty, ale jakoś nie chciało mi się opuszczać pokoju.
Rozejrzałem się dookoła siedząc na łóżku, lecz za chwilę podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony.
Powitały mnie dość ostre promienie słoneczne,które od razu rozświetliły mój pokój.
Uśmiechnąłem się w duszy i zaraz pomyślałem, by iść do Cataleyi.
W końcu może się też obudziła, a jak nie to chociaż będzie miała miłą niespodziankę.
Szybko ubrałem się w odpowiednie ciuchy i wyszedłem ze swojej celi.
Ruszyłem od razu ww stronę zachodniego skrzydła i znalazłem się pod pokojem dziewczyny.
Cicho i delikatnie otworzyłem drzwi. Zastałem Cat śpiącą jeszcze w łóżku.
Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem się tuż obok niej czekając ,aż się obudzi.
(Cataleya?)
Rozejrzałem się dookoła siedząc na łóżku, lecz za chwilę podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony.
Powitały mnie dość ostre promienie słoneczne,które od razu rozświetliły mój pokój.
Uśmiechnąłem się w duszy i zaraz pomyślałem, by iść do Cataleyi.
W końcu może się też obudziła, a jak nie to chociaż będzie miała miłą niespodziankę.
Szybko ubrałem się w odpowiednie ciuchy i wyszedłem ze swojej celi.
Ruszyłem od razu ww stronę zachodniego skrzydła i znalazłem się pod pokojem dziewczyny.
Cicho i delikatnie otworzyłem drzwi. Zastałem Cat śpiącą jeszcze w łóżku.
Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem się tuż obok niej czekając ,aż się obudzi.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Popatrzyłam na przyjaciółkę z troską i lekkim uśmiechem.
-Już lepiej -odpowiedziałam
-Ale na pewno?-dopytywała się
Zaśmiałam się cicho i usiadłam na łóżku. Teraz przynajmniej nikt mnie nie powstrzymywał.
Zwłaszcza nasz "kochany" doktorek Rayan, ehh czasami miałam go dość,ale no cóż.
To naukowiec więc niestety jesteśmy obie z Rebecą na niego skazane. Jakoś będę musiała to przeboleć.
-Tak, na pewno-uśmiechnęłam się ponownie
-To dobrze-odetchnęła z ulgą.
Zaraz chwyciła za maść i zaczęła smarować moje zadrapania. Syknęłam z bólu i przymknęłam oczy.
-Piecze....-mruknęłam
-Spokojnie -uśmiechnęła się w moją stronę.
Skinęłam jedynie głową,a Rebeca skończyła mnie smarować. Popatrzyłam na nią już bardziej zadowolona.
-To co robimy?-zapytałam
(Rebeca?)
-Już lepiej -odpowiedziałam
-Ale na pewno?-dopytywała się
Zaśmiałam się cicho i usiadłam na łóżku. Teraz przynajmniej nikt mnie nie powstrzymywał.
Zwłaszcza nasz "kochany" doktorek Rayan, ehh czasami miałam go dość,ale no cóż.
To naukowiec więc niestety jesteśmy obie z Rebecą na niego skazane. Jakoś będę musiała to przeboleć.
-Tak, na pewno-uśmiechnęłam się ponownie
-To dobrze-odetchnęła z ulgą.
Zaraz chwyciła za maść i zaczęła smarować moje zadrapania. Syknęłam z bólu i przymknęłam oczy.
-Piecze....-mruknęłam
-Spokojnie -uśmiechnęła się w moją stronę.
Skinęłam jedynie głową,a Rebeca skończyła mnie smarować. Popatrzyłam na nią już bardziej zadowolona.
-To co robimy?-zapytałam
(Rebeca?)
Od Rebecy C.D. Sage
Dalej siedziałam koło Sage, gdy naukowiec coś zapisywał. Przyjaciółka leżała dalej słaba, ale niepokoiły mnie te zadrapania.
- Z ogrodu poszłaś od razu do pokoju?
- Tak, uciekłam przed tobą. - przytaknęła Sage. - Zamknęłam drzwi i położyłam się spać.
- Czyli to musiało stać się nocy. - odezwałam się.
- Ktoś specjalnie mnie zranił? - nie rozumiała.
- Być może nie wiemy wszystkiego. - zauważyłam, a Sage położyła się wygodniej. Doktor Rayan podał mi maść, którą miałam smarować zadrapania przyjaciółki dopóki się nie zagoją. Gdy tylko wyszedł obiecał, że do nas zajrzy. Zamknęłam drzwi i usiadłam na brzegu łóżka przyjaciółki.
- Wystraszyłaś mnie. Jak się czujesz? - spytałam martwiąc się o nią.
(Sage?)
- Z ogrodu poszłaś od razu do pokoju?
- Tak, uciekłam przed tobą. - przytaknęła Sage. - Zamknęłam drzwi i położyłam się spać.
- Czyli to musiało stać się nocy. - odezwałam się.
- Ktoś specjalnie mnie zranił? - nie rozumiała.
- Być może nie wiemy wszystkiego. - zauważyłam, a Sage położyła się wygodniej. Doktor Rayan podał mi maść, którą miałam smarować zadrapania przyjaciółki dopóki się nie zagoją. Gdy tylko wyszedł obiecał, że do nas zajrzy. Zamknęłam drzwi i usiadłam na brzegu łóżka przyjaciółki.
- Wystraszyłaś mnie. Jak się czujesz? - spytałam martwiąc się o nią.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Niemal leżałam w objęciach ukochanego patrząc na niebo i słońce. Powoli wracały mi siły, a ból całkowicie przeszedł.
- Damien. - szepnęłam.
- Słucham?
- Myślisz, że dadzą nam spokój chociaż na parę dni?
- Wątpię. Od jutra znów zaczną.
- Mam dosyć tych eksperymentów. - szepnęłam i zamknęłam oczy zasypiając bezpiecznie przy ukochanym.
(...) Obudziłam się nagle i usiadłam na łóżku. Leżałam na swoim łóżku w celi i zastanawiałam się przez chwilę czemu się obudziłam. Zrobiło mi się nie dobrze, więc pobiegłam do łazienki. Po wszystkim przepłukałam twarz i spojrzałam w lustro.
- To niemożliwe. - szepnęłam i wróciłam do łóżka. Położyłam się mając nadzieję, że to tylko zatrucie.
(Damien?)
- Damien. - szepnęłam.
- Słucham?
- Myślisz, że dadzą nam spokój chociaż na parę dni?
- Wątpię. Od jutra znów zaczną.
- Mam dosyć tych eksperymentów. - szepnęłam i zamknęłam oczy zasypiając bezpiecznie przy ukochanym.
(...) Obudziłam się nagle i usiadłam na łóżku. Leżałam na swoim łóżku w celi i zastanawiałam się przez chwilę czemu się obudziłam. Zrobiło mi się nie dobrze, więc pobiegłam do łazienki. Po wszystkim przepłukałam twarz i spojrzałam w lustro.
- To niemożliwe. - szepnęłam i wróciłam do łóżka. Położyłam się mając nadzieję, że to tylko zatrucie.
(Damien?)
wtorek, 18 lutego 2014
od Damien'a C.D Cataley
Odwzajemniłem szczęśliwy ponad wszystko jej pocałunek.
-Kocham Cię -szepnąłem jej do ucha
Przytuliłem ją do siebie mocno, pragnąc by już nigdy nie odeszła i żeby nic jej się nie stało.
-Ja ciebie też -odpowiedziała ,wtulając się bardziej we mnie
Byłem teraz szczęśliwy i wierzyłem już,że będzie w porządku skoro dostała lekarstwo.
Pocałowałem ją delikatnie w czoło i zacząłem gładzić po włosach powoli.
Cat cały czas wtulała się we mnie. Wiedziałem,że przy mnie czuje się bezpieczna. A ja w każdej chwili mam zamiar ją ochronić by nic jej się nie stało. Kochałem ją ponad wszystko. I teraz to mogę powiedzieć,że nie ręczę za siebie, jeśli ktoś zrobi jej krzywdę. Ale mam nadzieję,co ja myślę oczywiście że tutaj nie ma szans by nikomu nic się nie działo. Każdy ma tutaj problemy przez naszych kochanych naukowców.
Spoglądnąłem delikatnie na dziewczynę i od razu się uspokoiłem. Jej widok szczęśliwej i spokojniej uspokajał mnie i dawał przeświadczenie,że jest wszystko w porządku.
(Cataleya?)
-Kocham Cię -szepnąłem jej do ucha
Przytuliłem ją do siebie mocno, pragnąc by już nigdy nie odeszła i żeby nic jej się nie stało.
-Ja ciebie też -odpowiedziała ,wtulając się bardziej we mnie
Byłem teraz szczęśliwy i wierzyłem już,że będzie w porządku skoro dostała lekarstwo.
Pocałowałem ją delikatnie w czoło i zacząłem gładzić po włosach powoli.
Cat cały czas wtulała się we mnie. Wiedziałem,że przy mnie czuje się bezpieczna. A ja w każdej chwili mam zamiar ją ochronić by nic jej się nie stało. Kochałem ją ponad wszystko. I teraz to mogę powiedzieć,że nie ręczę za siebie, jeśli ktoś zrobi jej krzywdę. Ale mam nadzieję,co ja myślę oczywiście że tutaj nie ma szans by nikomu nic się nie działo. Każdy ma tutaj problemy przez naszych kochanych naukowców.
Spoglądnąłem delikatnie na dziewczynę i od razu się uspokoiłem. Jej widok szczęśliwej i spokojniej uspokajał mnie i dawał przeświadczenie,że jest wszystko w porządku.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Spojrzałam na przyjaciółkę trochę zmęczona i ospała.
-Nie mam w ogóle pojęcia-wyjaśniłam
Rebeca skinęła głową i znów zaczęła zajmować się moimi zadrapaniami.
Jednak zaraz poczułam się słaba i senna, po chwili upadłam na ziemię.
Ale za chwilę już nie widziałam nic tylko ciemność, jedynie przez ułamek sekundy usłyszałam głos przyjaciółki. (...) Obudziłam się dopiero potem, nie wiem ile spałam.
Otworzyłam niepewnie oczy i poczułam,że jestem w swoim łóżku przykryta kołdrą i kocem.
Rozejrzałam się po pokoju i obok mnie dostrzegłam Rebecę,która miała przejętą minę.
-Rebeca...-wychrypiałam
-Sage-uśmiechnęła się uradowana i nachyliła nade mną.
-Co się stało?-zapytałam
-Zemdlałaś czy coś takiego-odpowiedziałam już trochę bardziej smutna
Skinęłam głową i chciałam się podnieść,ale zaraz usłyszałam męski głos.
-Nie , musisz leżeć -usłyszałam Rayan'a.
Mężczyzna dotknął mnie lekko i zmusił bym znów się położyła, co niechętnie wykonałam.
Nie miałam sił by coś robić jemu czy ogólnie no......... Po prostu byłam wyczerpana.
Popatrzyłam na Rayan'a, a on oczywiście ze swoim notatnikiem chodził.
-Wiesz skąd to się wzięło?-zapytałam
Wyciągnęłam ręce spod kołdry i pokazałam mu moje zadrapania.
-Tylko tutaj?-zadał pytanie
Pokiwałam przecząco głową, a naukowiec zaczął patrzeć na zadrapania i sprawdzać je.
Nie podobało mi się to, no ale co zrobię. Rayan zachowywał się dziwnie,ale nie chciałam mieć kłopotów.
-To wiesz skąd to mam?-zapytałam ponownie
(Rebeca?)
-Nie mam w ogóle pojęcia-wyjaśniłam
Rebeca skinęła głową i znów zaczęła zajmować się moimi zadrapaniami.
Jednak zaraz poczułam się słaba i senna, po chwili upadłam na ziemię.
Ale za chwilę już nie widziałam nic tylko ciemność, jedynie przez ułamek sekundy usłyszałam głos przyjaciółki. (...) Obudziłam się dopiero potem, nie wiem ile spałam.
Otworzyłam niepewnie oczy i poczułam,że jestem w swoim łóżku przykryta kołdrą i kocem.
Rozejrzałam się po pokoju i obok mnie dostrzegłam Rebecę,która miała przejętą minę.
-Rebeca...-wychrypiałam
-Sage-uśmiechnęła się uradowana i nachyliła nade mną.
-Co się stało?-zapytałam
-Zemdlałaś czy coś takiego-odpowiedziałam już trochę bardziej smutna
Skinęłam głową i chciałam się podnieść,ale zaraz usłyszałam męski głos.
-Nie , musisz leżeć -usłyszałam Rayan'a.
Mężczyzna dotknął mnie lekko i zmusił bym znów się położyła, co niechętnie wykonałam.
Nie miałam sił by coś robić jemu czy ogólnie no......... Po prostu byłam wyczerpana.
Popatrzyłam na Rayan'a, a on oczywiście ze swoim notatnikiem chodził.
-Wiesz skąd to się wzięło?-zapytałam
Wyciągnęłam ręce spod kołdry i pokazałam mu moje zadrapania.
-Tylko tutaj?-zadał pytanie
Pokiwałam przecząco głową, a naukowiec zaczął patrzeć na zadrapania i sprawdzać je.
Nie podobało mi się to, no ale co zrobię. Rayan zachowywał się dziwnie,ale nie chciałam mieć kłopotów.
-To wiesz skąd to mam?-zapytałam ponownie
(Rebeca?)
Od Rebecy C.D. Sage
Dostrzegłam zmianę w Sage, w jej zachowaniu. Złapałam ją za nadgarstek gdy zacisnęła dłonie w pięści.
- Sage. - szepnęłam, a ona otworzyła oczy.
- W porządku.
- Na pewno? Byłaś...
- Już tak. - spojrzała na mnie.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w niebo. Dziś przyjemnie świeciło słońce, wiec zamknęłam oczy rozkoszując się nim, gdy nagle padł cień. Otworzyłam oczy i zobaczyłam doktora Rayan'a.
- Czego? - spytałam oschle.
- Chciałem wiedzieć jak się macie.
- Dobrze. - odpowiedziałam za nas dwie.
- Zostaw nas! - nagle Sage na niego krzyknęła i wstała. - Odejdź.
Naukowiec patrzył na nią, ale wycofał się i odszedł. Sage zaczęła drżeć i rozpłakała się. Szybko ją posadziłam na ławce i przytuliłam.
- Sage, co się dzieje? - nie wiedziałam co robić.
- To boli, wszystko czuję wyraźniej. Ja się boję. - wyszlochała.
- Wiem, wszyscy się boimy, ale jestem z tobą.
Zobaczyłam, że zadrapania które miała zaczęły krwawić. Zaprowadziłam ją do pokoju i z powrotem je przetarłam mokrym ręcznikiem.
- Pamiętasz skąd je masz? - spytałam patrząc na jej rękę.
(Sage?)
- Sage. - szepnęłam, a ona otworzyła oczy.
- W porządku.
- Na pewno? Byłaś...
- Już tak. - spojrzała na mnie.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w niebo. Dziś przyjemnie świeciło słońce, wiec zamknęłam oczy rozkoszując się nim, gdy nagle padł cień. Otworzyłam oczy i zobaczyłam doktora Rayan'a.
- Czego? - spytałam oschle.
- Chciałem wiedzieć jak się macie.
- Dobrze. - odpowiedziałam za nas dwie.
- Zostaw nas! - nagle Sage na niego krzyknęła i wstała. - Odejdź.
Naukowiec patrzył na nią, ale wycofał się i odszedł. Sage zaczęła drżeć i rozpłakała się. Szybko ją posadziłam na ławce i przytuliłam.
- Sage, co się dzieje? - nie wiedziałam co robić.
- To boli, wszystko czuję wyraźniej. Ja się boję. - wyszlochała.
- Wiem, wszyscy się boimy, ale jestem z tobą.
Zobaczyłam, że zadrapania które miała zaczęły krwawić. Zaprowadziłam ją do pokoju i z powrotem je przetarłam mokrym ręcznikiem.
- Pamiętasz skąd je masz? - spytałam patrząc na jej rękę.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Dalej leżałam na podłodze, a Damien pochylał się nade mną. Miał zamknięte oczy, ale i tak był cały spięty. Próbował się uspokoić. Naukowcy i strażnicy nie podchodzili do nas by nie narażać życia. Położyłam dłoń na policzku chłopaka i uśmiechnęła się delikatnie.
- Otwórz oczy. - wyszeptałam.
Damien powoli zrobił to o co poprosiłam i otworzył oczy. Były na powrót normalne, takie jakie kochałam. Damien pomógł mi wstać i mimo moich zapewnień, że ustoję sama wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy by odpocząć.
- Wypuścić ich, później się tym zajmiemy. - zdecydował naukowiec i otworzono nam drzwi.
Damien wyszedł ze mną i szedł powoli korytarzem.
- Zaraz będziemy w pokoju.
- Nie, na dach. - wyszeptałam.
Chłopak posłuchał mnie i poszedł na górę i wszedł na dach. Posadził mnie bym mogłam oprzeć się o ścianę i zamknął klapę. Wrócił do mnie i usiadł obok przytulając mnie do siebie.
- Tak się o ciebie bałem.
- To było straszne, nagłe.
- Wiem, widziałem. - uspokoił mnie.
- Ale dostałam lekarstwo. Teraz wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam Damiena.
(Damien?)
- Otwórz oczy. - wyszeptałam.
Damien powoli zrobił to o co poprosiłam i otworzył oczy. Były na powrót normalne, takie jakie kochałam. Damien pomógł mi wstać i mimo moich zapewnień, że ustoję sama wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy by odpocząć.
- Wypuścić ich, później się tym zajmiemy. - zdecydował naukowiec i otworzono nam drzwi.
Damien wyszedł ze mną i szedł powoli korytarzem.
- Zaraz będziemy w pokoju.
- Nie, na dach. - wyszeptałam.
Chłopak posłuchał mnie i poszedł na górę i wszedł na dach. Posadził mnie bym mogłam oprzeć się o ścianę i zamknął klapę. Wrócił do mnie i usiadł obok przytulając mnie do siebie.
- Tak się o ciebie bałem.
- To było straszne, nagłe.
- Wiem, widziałem. - uspokoił mnie.
- Ale dostałam lekarstwo. Teraz wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam Damiena.
(Damien?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem przerażony na dziewczynę i sam już nie wiedziałem co robić.
Miałem ochotę rozszarpać naukowców na małe kawałeczki, a jednocześnie chciałem jej pomóc.
Popatrzyłem zaraz wrogo na doktorków, a na ich widok znów wszystko zaczęło we mnie buzować.
Zaraz jednak poczułem coś dziwnego i poczułem jak moje oczy zmieniają znów kolor.
-Tylko nie to-szepnąłem
Zamknąłem szybko oczy kurczowo i zacząłem starać się by się uspokoić.
Chociaż teraz chciałem się od tego powstrzymać ,ale zaraz udało mi się odruchowo jakoś uwolnić się z łańcuchów. Podszedłem do Cat i przykucnąłem przy niej patrząc na nią.
Jej widok, że już jest prawie wszystko w porządku uspokajał mnie jakoś.
Dziewczyna podniosła wzrok, ale zaraz przestraszyła się,pewnie przez moje oczy.
-Damien, twoje oczy-szepnęła
-Spokojnie staram się to opanować -westchnąłem
Przymknąłem oczy starając się jeszcze bardziej uspokoić,ale gdy tylko widziałem naukowców, to w ogóle nie wychodziło. Jeszcze miałem ,że tak powiem władzę nad swoim ciałem i nie ruszałem się z miejsca.
Nie chciałem znów zapędzić Cat w jakieś kłopoty czy coś.....
(Cataleya?)
Miałem ochotę rozszarpać naukowców na małe kawałeczki, a jednocześnie chciałem jej pomóc.
Popatrzyłem zaraz wrogo na doktorków, a na ich widok znów wszystko zaczęło we mnie buzować.
Zaraz jednak poczułem coś dziwnego i poczułem jak moje oczy zmieniają znów kolor.
-Tylko nie to-szepnąłem
Zamknąłem szybko oczy kurczowo i zacząłem starać się by się uspokoić.
Chociaż teraz chciałem się od tego powstrzymać ,ale zaraz udało mi się odruchowo jakoś uwolnić się z łańcuchów. Podszedłem do Cat i przykucnąłem przy niej patrząc na nią.
Jej widok, że już jest prawie wszystko w porządku uspokajał mnie jakoś.
Dziewczyna podniosła wzrok, ale zaraz przestraszyła się,pewnie przez moje oczy.
-Damien, twoje oczy-szepnęła
-Spokojnie staram się to opanować -westchnąłem
Przymknąłem oczy starając się jeszcze bardziej uspokoić,ale gdy tylko widziałem naukowców, to w ogóle nie wychodziło. Jeszcze miałem ,że tak powiem władzę nad swoim ciałem i nie ruszałem się z miejsca.
Nie chciałem znów zapędzić Cat w jakieś kłopoty czy coś.....
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Poszłyśmy obie do jadalni i usiadłyśmy przy jednym ze stołów. Zaraz jednak dosiedli się do nas Gabriel i Jamie. Ja odeszłam na chwilę i przyniosłam sobie i Rebecy talerz ze śniadaniem.
Przyjaciółka zaczęła rozmawiać z Gabrielem i mówiła mu wszystko co ostatnio się stało.
-No a jak z tobą Sage?-usłyszałam jego głos
-Właśnie......-dodał Jamie
Podniosłem wzrok i popatrzyłam na nich i sama nie wiedziałam za bardzo jak się odezwać.
-W porządku-westchnęłam i przeczesałam włosy ręką
Chłopcy jeszcze przez chwilę z nami siedzieli,ale zaraz gdzieś poszli zostawiając nas same.
Dojadłyśmy śniadanie i spokojnie znów wyszłyśmy ze stołówki.
Wyszłyśmy na pole i poszłyśmy w ustronne miejsce, gdzie nikogo nie było.
No prawie nikogo bo zaraz dostrzegłam na horyzoncie doktorka Rayan'a.
On gdy tylko nas zobaczył szybko podszedł ,ale ja podniosłam się gwałtownie z ławki.
-Ty nawet się do mnie nie zbliżaj!-warknęłam
Rebeca popatrzyła na mnie zdziwiona, jednak zaraz dała mi znak ,żebym się uspokoiła.
Usiadłam z powrotem na ławce, nawet nie zwracając uwagi, na tego durnego doktorka.
Nie chciałam go nawet widzieć na oczy, miałam już go serdecznie dość, ale nie musiałam go cały czas spotykać. A raczej to on non stop włóczył się za nami czy coś takiego.
(Rebeca?)
Przyjaciółka zaczęła rozmawiać z Gabrielem i mówiła mu wszystko co ostatnio się stało.
-No a jak z tobą Sage?-usłyszałam jego głos
-Właśnie......-dodał Jamie
Podniosłem wzrok i popatrzyłam na nich i sama nie wiedziałam za bardzo jak się odezwać.
-W porządku-westchnęłam i przeczesałam włosy ręką
Chłopcy jeszcze przez chwilę z nami siedzieli,ale zaraz gdzieś poszli zostawiając nas same.
Dojadłyśmy śniadanie i spokojnie znów wyszłyśmy ze stołówki.
Wyszłyśmy na pole i poszłyśmy w ustronne miejsce, gdzie nikogo nie było.
No prawie nikogo bo zaraz dostrzegłam na horyzoncie doktorka Rayan'a.
On gdy tylko nas zobaczył szybko podszedł ,ale ja podniosłam się gwałtownie z ławki.
-Ty nawet się do mnie nie zbliżaj!-warknęłam
Rebeca popatrzyła na mnie zdziwiona, jednak zaraz dała mi znak ,żebym się uspokoiła.
Usiadłam z powrotem na ławce, nawet nie zwracając uwagi, na tego durnego doktorka.
Nie chciałam go nawet widzieć na oczy, miałam już go serdecznie dość, ale nie musiałam go cały czas spotykać. A raczej to on non stop włóczył się za nami czy coś takiego.
(Rebeca?)
od Sage
Siedziałam u siebie w pokoju i leżałam bo nie mogłam znów wytrzymać bólu.
To był koszmar, to co się ostatnio działo. Wszystko mnie niekiedy bolało,ale to było na dodatek jeszcze strasznie, ale to strasznie wyczerpujące. W końcu jak to zawsze ból ustał jak ręką odjął.
Weszłam do łazienki cała zgrzana i zaraz poszłam pod prysznic by się odświeżyć.
Gdy się umyłam założyłam na siebie czarne spodnie-leginsy i jeszcze tunikę z koronką z przodu przechodzące do tyłu. Jeszcze do tego założyłam czarne buty, na wysokim i grubym obcasie.
Wyszłam od siebie z pokoju i skierowałam się na dwór. Nagle po drodze dostrzegłam Damon'a.
Szybko podbiegłam do niego i zatrzymałam go ,łapiąc za rękę.
-Czego?!-warknął
-Tylko nie takim tonem -mruknęłam
Damon popatrzył na mnie zszokowany,ale zaraz znów zrzedła mu mina i miał obojętny wzrok.
-Powiesz mi co się z tobą dzieje?! Unikasz mnie cały czas dlaczego?-warknęłam
Chłopak stał przede mną i nie zwracał na mnie uwagi. Coś o tym czytałam, a raczej Rebeca mi o tym niekiedy mówiła. Że gdy jest się wampirem można skasować człowieczeństwo. Czyli bodaj że jak dobrze pamiętam to oznaczało,że wampir pozbywa się jakichkolwiek uczuć.
Spojrzałam mu w oczy wkurzona, a jednocześnie przestraszona.
-Pozbawiłeś się uczuć, przyznaj się!-syknęłam wściekła
(Damon?)
To był koszmar, to co się ostatnio działo. Wszystko mnie niekiedy bolało,ale to było na dodatek jeszcze strasznie, ale to strasznie wyczerpujące. W końcu jak to zawsze ból ustał jak ręką odjął.
Weszłam do łazienki cała zgrzana i zaraz poszłam pod prysznic by się odświeżyć.
Gdy się umyłam założyłam na siebie czarne spodnie-leginsy i jeszcze tunikę z koronką z przodu przechodzące do tyłu. Jeszcze do tego założyłam czarne buty, na wysokim i grubym obcasie.
Wyszłam od siebie z pokoju i skierowałam się na dwór. Nagle po drodze dostrzegłam Damon'a.
Szybko podbiegłam do niego i zatrzymałam go ,łapiąc za rękę.
-Czego?!-warknął
-Tylko nie takim tonem -mruknęłam
Damon popatrzył na mnie zszokowany,ale zaraz znów zrzedła mu mina i miał obojętny wzrok.
-Powiesz mi co się z tobą dzieje?! Unikasz mnie cały czas dlaczego?-warknęłam
Chłopak stał przede mną i nie zwracał na mnie uwagi. Coś o tym czytałam, a raczej Rebeca mi o tym niekiedy mówiła. Że gdy jest się wampirem można skasować człowieczeństwo. Czyli bodaj że jak dobrze pamiętam to oznaczało,że wampir pozbywa się jakichkolwiek uczuć.
Spojrzałam mu w oczy wkurzona, a jednocześnie przestraszona.
-Pozbawiłeś się uczuć, przyznaj się!-syknęłam wściekła
(Damon?)
Od Cataley C.D. Damiena
Rozglądałam się po pokoju. Byli w nim tylko naukowcy, strażnicy, Damien i ja. Czułam, że to nie oznacza nic dobrego.
~Spokojnie.~ usłyszałam w głowie głos Damiena.
~Proszę, nie rób nic głupiego.~ poprosiłam i uśmiechnęłam się do niego.
- A więc dobrze. - usłyszałam głos naukowca, który mówił coś do drugiego.
Strażnicy stanęli blisko mnie i Damiena a każdy z naukowców podszedł do nas.
- Do czego nas potrzebujecie? - spytałam szybko.
- Chcemy przeprowadzić eksperyment. Obezwładnisz Damiena jeśli nas zaatakuje.
- Nie zrobię tego! - krzyknęłam.
- Jeśli nie ty to my to zrobimy. - uśmiechnął się chytrze strażnik wyciągając broń.
Spojrzałam przerażona na Damiena i przymknęłam oczy. Gdy tylko któryś z naukowców chciał do niego podejść zaczynał używać mocy i nie pozwalał im się zbliżać.
- Dajcie ją tu. - rozkazał naukowiec, więc wstałam i podeszłam do Damiena. Zatrzymałam się krok od niego gdy poczułam jak by ktoś mnie kopnął. Opadłam na kolana na podłogę i próbowałam zwalczyć ból.
- Cat. - Damien próbował się uwolnić a ból się nasilał.
- Podajcie jej lekarstwo! To ją zabije! - krzyczał.
Naukowcy podeszli do mnie, a jeden z nich wstrzyknął mi coś. Ból zelżał, a ja zamknęłam oczy czując się wykończona.
(Damien?)
~Spokojnie.~ usłyszałam w głowie głos Damiena.
~Proszę, nie rób nic głupiego.~ poprosiłam i uśmiechnęłam się do niego.
- A więc dobrze. - usłyszałam głos naukowca, który mówił coś do drugiego.
Strażnicy stanęli blisko mnie i Damiena a każdy z naukowców podszedł do nas.
- Do czego nas potrzebujecie? - spytałam szybko.
- Chcemy przeprowadzić eksperyment. Obezwładnisz Damiena jeśli nas zaatakuje.
- Nie zrobię tego! - krzyknęłam.
- Jeśli nie ty to my to zrobimy. - uśmiechnął się chytrze strażnik wyciągając broń.
Spojrzałam przerażona na Damiena i przymknęłam oczy. Gdy tylko któryś z naukowców chciał do niego podejść zaczynał używać mocy i nie pozwalał im się zbliżać.
- Dajcie ją tu. - rozkazał naukowiec, więc wstałam i podeszłam do Damiena. Zatrzymałam się krok od niego gdy poczułam jak by ktoś mnie kopnął. Opadłam na kolana na podłogę i próbowałam zwalczyć ból.
- Cat. - Damien próbował się uwolnić a ból się nasilał.
- Podajcie jej lekarstwo! To ją zabije! - krzyczał.
Naukowcy podeszli do mnie, a jeden z nich wstrzyknął mi coś. Ból zelżał, a ja zamknęłam oczy czując się wykończona.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Gdy tylko się obudziłam poczułam niepokój. Jednak po chwili zniknął, a ja usiadłam na łóżku. Nie miałam pojęcia co to było ale teraz wszystko minęło. Wstałam i poszłam się umyć i ubrać. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Sage, by zobaczyć co u niej i jak się czuje po wczorajszym. Zapukałam i weszłam do środka. Sage obudziła się i spojrzała na mnie.
- Hej. - uśmiechnęła się.
- Obudziłam cię?
- I tak powinnam już wstawać.
Podeszłam do niej i usiadłam na krześle. Sage wstała, a ja zakryłam usta dłońmi.
- Sage, co ci się stało? - spytałam widząc zadrapania na jej ręce i brzuchu. Przyjaciółka otworzyła szeroko oczy i zaniemówiła. Wstałam i podeszłam do nie zaprowadzając do łazienki. Zmoczyłam ręcznik i zaczęłam ocierać zadrapania.
- Ja nie wiem. Wróciłam do pokoju i tu zostałam.
- Nikt inny nie wchodził.
- Nie... chyba nie. - powiedziała samej nie będąc pewną swoich słów i skrzywiła się.
Szybko otarłam jej zadrapania i podałam luźniejszą bluzkę by nic nie podrażniła.
- Dowiemy się prawdy. - zapewniłam i wyszłyśmy z jej pokoju na śniadanie.
(Sage?)
- Hej. - uśmiechnęła się.
- Obudziłam cię?
- I tak powinnam już wstawać.
Podeszłam do niej i usiadłam na krześle. Sage wstała, a ja zakryłam usta dłońmi.
- Sage, co ci się stało? - spytałam widząc zadrapania na jej ręce i brzuchu. Przyjaciółka otworzyła szeroko oczy i zaniemówiła. Wstałam i podeszłam do nie zaprowadzając do łazienki. Zmoczyłam ręcznik i zaczęłam ocierać zadrapania.
- Ja nie wiem. Wróciłam do pokoju i tu zostałam.
- Nikt inny nie wchodził.
- Nie... chyba nie. - powiedziała samej nie będąc pewną swoich słów i skrzywiła się.
Szybko otarłam jej zadrapania i podałam luźniejszą bluzkę by nic nie podrażniła.
- Dowiemy się prawdy. - zapewniłam i wyszłyśmy z jej pokoju na śniadanie.
(Sage?)
poniedziałek, 17 lutego 2014
od Damien'a C.D Cataley
Objąłem mocno Cat, przyciskając do siebie. Ostatnio miałem strasznie mieszane uczucia.
Wszystko wydawało się takie dziwne i niezręczne.......
Popatrzyłem na nią z uśmiechem i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Siedzieliśmy na ławce, a Cat wtulała się cały czas we mnie.
Nagle na horyzoncie dostrzegłem strażników idących w naszą stronę.
Spojrzałem na Cataleyię trochę przerażony , a dziewczyna pocałowała mnie i od razu wstała.
Ja siedziałem spokojnie i przyglądałem im się bacznie, jednak dwóch strażników podeszło do mnie.
-Ty też z nami idziesz -powiedział jeden
Popatrzyłem zdziwiony na Cat ,ale podniosłem się z ławki i razem ruszyliśmy ze strażnikami.
Trzymałem mocno dziewczynę, za rękę nie wypuszczając.
Jednak gdy tylko znaleźliśmy się w sali, rozdzielono nas , ale to ja zostałem przykuty do ściany, a Cataleya została posadzona na fotelu, niedaleko stolika naukowca.
(Cataleya?)
Wszystko wydawało się takie dziwne i niezręczne.......
Popatrzyłem na nią z uśmiechem i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Siedzieliśmy na ławce, a Cat wtulała się cały czas we mnie.
Nagle na horyzoncie dostrzegłem strażników idących w naszą stronę.
Spojrzałem na Cataleyię trochę przerażony , a dziewczyna pocałowała mnie i od razu wstała.
Ja siedziałem spokojnie i przyglądałem im się bacznie, jednak dwóch strażników podeszło do mnie.
-Ty też z nami idziesz -powiedział jeden
Popatrzyłem zdziwiony na Cat ,ale podniosłem się z ławki i razem ruszyliśmy ze strażnikami.
Trzymałem mocno dziewczynę, za rękę nie wypuszczając.
Jednak gdy tylko znaleźliśmy się w sali, rozdzielono nas , ale to ja zostałem przykuty do ściany, a Cataleya została posadzona na fotelu, niedaleko stolika naukowca.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Siedziałam cicho w ogrodzie i zastanawiałam się jak to wszystko się dalej potoczy.
Byłam tym wszystkim przerażona,ale i również moje uczucia były mieszane.
Nie sądziłam,że w moim i Rebecy życiu może być tak strasznie trudno jak teraz.
No , ale cóż nie spodziewałam się tego wszystkiego, a teraz jest tak jakby za późno by się przygotować.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki i podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam naukowca idącego w moją stronę.
-Rayan-mruknęłam trochę wkurzona
Naukowiec tylko się uśmiechnął i usiadł obok mnie na ławce. Ja jednak szybko się odsunęłam na drugi koniec. On lekko spojrzał na mnie zdziwiony i zdezorientowany.
-Czego chcesz?-warknęłam
-Spokojnie, chciałem się zapytać czy dobrze się czujesz-odpowiedział spokojnie
-Dobrze...........-szepnęłam odwracając od niego wzrok.
Rayan cicho westchnął i pokiwał głową, zaraz jednak spojrzał na gwiazdy, a potem znów na mnie.
-Nie jest Ci zimno?-zapytał
-Nie...........niedługo w końcu będę "kimś" i nie będę nic czuła-odpowiedziałam obojętnie
-Ale chwilowo jesteś jeszcze człowiekiem -dodał poważnie
Mężczyzna przysunął się i założył na mnie koc, ja natomiast gwałtownie podniosłam się zszokowana.
-Po co w ogóle tu przylazłeś?!-warknęłam
-By porozmawiać-chciał się wytłumaczyć
-Porozmawiałeś to nie przesadzaj, a to możesz sobie zatrzymać -prychnęłam i rzuciłam w niego kocem.
Rayan popatrzył na mnie zszokowany, a ja szybkim krokiem poszłam w stronę budynku.
Chciał mnie dogonić,ale użyłam swojej prędkości i znalazłam się w pokoju.
Zaraz jednak tego pożałowałam bo poczułam silny ból w ciele. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy starając się zasnąć. (...) Nad ranem usłyszałam,że ktoś wchodzi do mojego pokoju.
Podniosłam się i przetarłam oczy. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Rebecę
-Hej-uśmiechnęłam się promiennie.
(Rebeca?)
Byłam tym wszystkim przerażona,ale i również moje uczucia były mieszane.
Nie sądziłam,że w moim i Rebecy życiu może być tak strasznie trudno jak teraz.
No , ale cóż nie spodziewałam się tego wszystkiego, a teraz jest tak jakby za późno by się przygotować.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki i podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam naukowca idącego w moją stronę.
-Rayan-mruknęłam trochę wkurzona
Naukowiec tylko się uśmiechnął i usiadł obok mnie na ławce. Ja jednak szybko się odsunęłam na drugi koniec. On lekko spojrzał na mnie zdziwiony i zdezorientowany.
-Czego chcesz?-warknęłam
-Spokojnie, chciałem się zapytać czy dobrze się czujesz-odpowiedział spokojnie
-Dobrze...........-szepnęłam odwracając od niego wzrok.
Rayan cicho westchnął i pokiwał głową, zaraz jednak spojrzał na gwiazdy, a potem znów na mnie.
-Nie jest Ci zimno?-zapytał
-Nie...........niedługo w końcu będę "kimś" i nie będę nic czuła-odpowiedziałam obojętnie
-Ale chwilowo jesteś jeszcze człowiekiem -dodał poważnie
Mężczyzna przysunął się i założył na mnie koc, ja natomiast gwałtownie podniosłam się zszokowana.
-Po co w ogóle tu przylazłeś?!-warknęłam
-By porozmawiać-chciał się wytłumaczyć
-Porozmawiałeś to nie przesadzaj, a to możesz sobie zatrzymać -prychnęłam i rzuciłam w niego kocem.
Rayan popatrzył na mnie zszokowany, a ja szybkim krokiem poszłam w stronę budynku.
Chciał mnie dogonić,ale użyłam swojej prędkości i znalazłam się w pokoju.
Zaraz jednak tego pożałowałam bo poczułam silny ból w ciele. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy starając się zasnąć. (...) Nad ranem usłyszałam,że ktoś wchodzi do mojego pokoju.
Podniosłam się i przetarłam oczy. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Rebecę
-Hej-uśmiechnęłam się promiennie.
(Rebeca?)
niedziela, 16 lutego 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Spokojnie jadłam jednak widziałam jak Damien bacznie się rozgląda. Położyłam dłoń na jego kolanie i dopiero wtedy na mnie spojrzał.
- Już się tak nie martw. - poprosiłam i pocałowałam go.
Zaczęłam z powrotem jeść dojadając owoce. Gdy zjadłam swoją porcję czekałam aż Damien skończy. Później odniósł nasze talerze i wyszliśmy ze stołówki na dwór. Śnieg zaczynał topnieć i wszędzie było mokro.
- Gdzie chcesz iść?
Złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć w jednym kierunku
- Chodźmy do parku.
Damien się uśmiechnął i kiwnął głową. Dał się zaciągnąć do parku gdzie usiedliśmy na jednej z ławek.
- Myślisz, że naukowcy będą podejrzewać nas o to? - spytałam.
- Nawet jeśli nie pozwolę im cię tknąć.
- Nie możesz mnie cały czas pilnować. Przecież sami będą po mnie przychodzić, gdy tylko będą mnie potrzebować. - przypomniałam mu.
- Nie zrobią ci krzywdy.
- Już ją zrobili. - szepnęłam nie chcą by to usłyszał i wtuliłam się w swojego chłopaka.
(Damien?)
- Już się tak nie martw. - poprosiłam i pocałowałam go.
Zaczęłam z powrotem jeść dojadając owoce. Gdy zjadłam swoją porcję czekałam aż Damien skończy. Później odniósł nasze talerze i wyszliśmy ze stołówki na dwór. Śnieg zaczynał topnieć i wszędzie było mokro.
- Gdzie chcesz iść?
Złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć w jednym kierunku
- Chodźmy do parku.
Damien się uśmiechnął i kiwnął głową. Dał się zaciągnąć do parku gdzie usiedliśmy na jednej z ławek.
- Myślisz, że naukowcy będą podejrzewać nas o to? - spytałam.
- Nawet jeśli nie pozwolę im cię tknąć.
- Nie możesz mnie cały czas pilnować. Przecież sami będą po mnie przychodzić, gdy tylko będą mnie potrzebować. - przypomniałam mu.
- Nie zrobią ci krzywdy.
- Już ją zrobili. - szepnęłam nie chcą by to usłyszał i wtuliłam się w swojego chłopaka.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Wróciłam do swojego pokoju by odpocząć. Położyłam się na łóżku i nasłuchiwałam gdy drzwi celi nagle się otworzyły i do środka wszedł Gabriel.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. - powiedział od tak.
Podniosłam się i usiadłam na łóżku robiąc mu miejsce.
- Dobrze, ale miałyśmy z Sage mały problem. - powiedziałam i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami.
- Zabiję tych gno*ków. - wkurzył się, ale złapałam go za rękę.
- Wszystko jest dobrze, czuję ich ruchy.
- Narazili życie twoje i dzieci. - widziałam w jego oczach niemal ogień.
- Jeśli teraz ich zaatakujesz nie pomożesz mi. - powiedziałam, a Gabriel uspokoił się.
- Dobrze, pilnujcie się. - poprosił i pocałował mnie w czoło.
- Nic im nie będzie. Są silni. - uśmiechnęłam się kładąc dłoń na brzuchu, a Gabriel wyszedł.
W końcu nastała noc, więc położyłam się i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Wierciłam i kręciłam się na łóżku ale na nic się to nie zdawało. W końcu wstałam i podeszłam do okna by je otworzyć i wpuścić do środka trochę świeżego powietrza. Dostrzegłam na dole kogoś, a potem rozpoznałam Sage. Widziałam jak idzie do ogródka, jednak nie wychodziłam z pokoju. Musiała pobyć sama by to wszystko zrozumieć. Zamknęłam okno i wróciłam do łóżka zasypiając.
(Sage?)
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. - powiedział od tak.
Podniosłam się i usiadłam na łóżku robiąc mu miejsce.
- Dobrze, ale miałyśmy z Sage mały problem. - powiedziałam i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami.
- Zabiję tych gno*ków. - wkurzył się, ale złapałam go za rękę.
- Wszystko jest dobrze, czuję ich ruchy.
- Narazili życie twoje i dzieci. - widziałam w jego oczach niemal ogień.
- Jeśli teraz ich zaatakujesz nie pomożesz mi. - powiedziałam, a Gabriel uspokoił się.
- Dobrze, pilnujcie się. - poprosił i pocałował mnie w czoło.
- Nic im nie będzie. Są silni. - uśmiechnęłam się kładąc dłoń na brzuchu, a Gabriel wyszedł.
W końcu nastała noc, więc położyłam się i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Wierciłam i kręciłam się na łóżku ale na nic się to nie zdawało. W końcu wstałam i podeszłam do okna by je otworzyć i wpuścić do środka trochę świeżego powietrza. Dostrzegłam na dole kogoś, a potem rozpoznałam Sage. Widziałam jak idzie do ogródka, jednak nie wychodziłam z pokoju. Musiała pobyć sama by to wszystko zrozumieć. Zamknęłam okno i wróciłam do łóżka zasypiając.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Popatrzyłem na nią i zaraz jednak podnieśliśmy się z łóżka.
Złapałem za swoje bokserki i resztę ubrań i zacząłem się ubierać.
Cat natomiast przebrała się w łazience, a ja gdy tylko sam się przebrałem poszedłem do niej.
Podszedłem do niej i złapałem za biodra ,całując delikatnie w szyję.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła rozczesywać swoje włosy.
W końcu była gotowa , a ja złapałem ją za rękę i wyszliśmy z jej pokoju na korytarz.
Zaraz pośpiesznie zeszliśmy na dół i usiedliśmy w swoim ulubionym stoliku.
Ale również , poszedłem po talerze z jedzeniem i podałem Cataleyi , jej przydział.
-Proszę-przysunąłem do niej
-Dziękuję -uśmiechnęła się
Odwzajemniłem czule jej uśmiech i przysunąłem się do niej siadając tuż obok.
-Smacznego-powiedziałem
-Nawzajem-odparła
Zaraz oboje zaczęliśmy jeść swoje śniadanie, ale bacznie obserwowałem również każdego strażnika w jadalni. Niektórzy z zaciekawieniem przyglądali się również mnie i zwłaszcza Cataleyi.
(Cataleya?)
Złapałem za swoje bokserki i resztę ubrań i zacząłem się ubierać.
Cat natomiast przebrała się w łazience, a ja gdy tylko sam się przebrałem poszedłem do niej.
Podszedłem do niej i złapałem za biodra ,całując delikatnie w szyję.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła rozczesywać swoje włosy.
W końcu była gotowa , a ja złapałem ją za rękę i wyszliśmy z jej pokoju na korytarz.
Zaraz pośpiesznie zeszliśmy na dół i usiedliśmy w swoim ulubionym stoliku.
Ale również , poszedłem po talerze z jedzeniem i podałem Cataleyi , jej przydział.
-Proszę-przysunąłem do niej
-Dziękuję -uśmiechnęła się
Odwzajemniłem czule jej uśmiech i przysunąłem się do niej siadając tuż obok.
-Smacznego-powiedziałem
-Nawzajem-odparła
Zaraz oboje zaczęliśmy jeść swoje śniadanie, ale bacznie obserwowałem również każdego strażnika w jadalni. Niektórzy z zaciekawieniem przyglądali się również mnie i zwłaszcza Cataleyi.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Usiadłam szybko na łóżku i podkuliłam, nogi do siebie , chowając w nich swoją głowę.
-Sage?-usłyszałam głos Rebecy
Siedziałam tak nie odzywając się przez kolejne pół godziny , cierpiąc z bólu.
Po jakichś 40 minutach wszystko , przeszło, a ja czułam się jakbym była miesiąc bez snu, jedzenia i picia.
Podniosłam głowę i popatrzyłam trochę zasapana na Rebecę i przetarłam oczy.
Czułam się taka słaba i wyczerpana , po prostu nie miałam sił na nic. Wszystko mnie jeszcze wcześniej bolało, ale mimo że ból ustał i tak czułam,że nie jestem w pełni sprawna i silna.
-Sage......-zaczęła Rebeca
-Spokojnie-szepnęłam-Już przeszło
Wzdrygnęłam się gdy przyjaciółka przytuliła mnie do siebie, a ja nie mogąc w to uwierzyć , cały czas siedziałam cicho.
-To było takie okropne-wydukałam
-Wiem......-odpowiedziała chcąc mnie uspokoić.
Wtulałam się w nią, tak jak małe dziecko wtulało się zawsze w swoją matkę, gdy coś mu się działo.
Po 10 minutach jednak udało mi się całkowicie uspokoić i popatrzyłam znów na przyjaciółkę.
-Mogę zostać sama?-zapytałam przyjaciółki
Rebeca się zdziwiła jednak wyszła z mojego pokoju. Poczekałam, aż wszyscy usnęli i poszli spać.
W tedy dopiero podniosłam się z łóżka i wyszłam od siebie. Sprawnie i bezszelestnie wyszłam na pole.
Poszłam do ogródka i usiadłam tam na ławce wpatrując się w księżyc i gwiazdy na niebie.
Jakoś nie mogłam tego wszystkiego do siebie przyjąć. To było strasznie szokujące i przerażające.
(Rebeca?)
-Sage?-usłyszałam głos Rebecy
Siedziałam tak nie odzywając się przez kolejne pół godziny , cierpiąc z bólu.
Po jakichś 40 minutach wszystko , przeszło, a ja czułam się jakbym była miesiąc bez snu, jedzenia i picia.
Podniosłam głowę i popatrzyłam trochę zasapana na Rebecę i przetarłam oczy.
Czułam się taka słaba i wyczerpana , po prostu nie miałam sił na nic. Wszystko mnie jeszcze wcześniej bolało, ale mimo że ból ustał i tak czułam,że nie jestem w pełni sprawna i silna.
-Sage......-zaczęła Rebeca
-Spokojnie-szepnęłam-Już przeszło
Wzdrygnęłam się gdy przyjaciółka przytuliła mnie do siebie, a ja nie mogąc w to uwierzyć , cały czas siedziałam cicho.
-To było takie okropne-wydukałam
-Wiem......-odpowiedziała chcąc mnie uspokoić.
Wtulałam się w nią, tak jak małe dziecko wtulało się zawsze w swoją matkę, gdy coś mu się działo.
Po 10 minutach jednak udało mi się całkowicie uspokoić i popatrzyłam znów na przyjaciółkę.
-Mogę zostać sama?-zapytałam przyjaciółki
Rebeca się zdziwiła jednak wyszła z mojego pokoju. Poczekałam, aż wszyscy usnęli i poszli spać.
W tedy dopiero podniosłam się z łóżka i wyszłam od siebie. Sprawnie i bezszelestnie wyszłam na pole.
Poszłam do ogródka i usiadłam tam na ławce wpatrując się w księżyc i gwiazdy na niebie.
Jakoś nie mogłam tego wszystkiego do siebie przyjąć. To było strasznie szokujące i przerażające.
(Rebeca?)
od Rose C.D Mady
-To jak zrobić żeby obudzić w tobie to coś?-spytał.
-Uderz mnie w twarz- powiedziałam. -Że co?- spytała. Naukowiec patrzył na nas zdziwiony... -No dalej. Mady niechętnie do mnie podeszła i nie patrząc uderzyła mnie w twarz. Teraz nie musiałam się panować. Czułam że się przemieniam włosy zrobiły mi się czarne a oczy czerwone. Wszystkie rany odrazu się zagoiły. Naukowiec patrzył na mnie z przerażeniem. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się złowieszczo. Popatrzyłam mu w oczy i odrazu padł na ziemię martwy. Jednym uderzeniem rozwaliłam drzwi i wybiegłam na korytarz. Strażnicy mnie zaczęli atakować ale spaliłam ich . Czułam energię przepływającą przez całe moje ciało... <Mady> |
|
od Rose C.D Clary
-To gdzie uciekamy?- spytałam.
-Nie wiem -pisnęł -Mam pustkę w głowie.
-Narazie musimy gdzieś się schować na tej wyspie. Bo raczej z nie ucieć się nie da....
-No dobrze.
Za pomocą mojej magi zbudowałam dom na drzewie. Liście na tym drzewie były gęste więc nie było go widać.
-Wow- powiedziała Clary.
-Tak, chodźmy do środka- powiedziałam i przeteleportowałam nas do środka...
<Clary>
-Nie wiem -pisnęł -Mam pustkę w głowie.
-Narazie musimy gdzieś się schować na tej wyspie. Bo raczej z nie ucieć się nie da....
-No dobrze.
Za pomocą mojej magi zbudowałam dom na drzewie. Liście na tym drzewie były gęste więc nie było go widać.
-Wow- powiedziała Clary.
-Tak, chodźmy do środka- powiedziałam i przeteleportowałam nas do środka...
<Clary>
Od Rebecy C.D. Sage
Spojrzałam na Sage, a potem na naukowca. Westchnął, a jego mina nie oznaczał nic dobrego.
- Jak na razie nic nie czujesz, przemiana jest bezbolesna.
- Zgadza się. - odpowiedziała.
- Chcesz powiedzieć, że wszystko się zmieni? - spytałam.
- Niestety tak. Nie wiem dokładnie co wam podali, ale twój organizm przyjął to lepiej. - zwrócił się do mnie, a potem spojrzał na Sage.
- Nie chcę by...
- Spokojnie, zrobię co mogę, ale możesz czuć zmiany.
Sage zakryła dłońmi twarz, a ja podeszłam do niej i wzięłam ją za rękę.
- Pomogę ci jak będę mogła. - uśmiechnęłam się do niej.
- Sage będzie teraz czuć ból, bo jej ciało też się zmieni. A użycie każdej mocy będzie ją bardziej osłabiać i ciągnąc za sobą skutki.
Zamknęłam oczy słysząc to. Moja przyjaciółka dopiero co dowiedziała się prawdy, a teraz to.
- Chodźmy do pokoju. - szepnęła i wstała.
Zaraz jednak krzyknęła i zgięła się w pół. Podłapałam ją by nie upadła. Sage zakrywała głowę i krzyczała dalej, a po jej policzkach spływały łzy.
- Musimy zabrać ją do pokoju. - powiedział naukowiec. Złapałam Sage i przeniosłam na nią odrobinę mocy, by ją uspokoić. Przestała krzyczeć, ale dalej miała zaciśnięte powieki. Wraz z naukowcem zaniosłam ją do pokoju, ale zaraz zamknęłam mu drzwi przed nosem by nam nie przeszkadzał. To że nam pomógł nie oznaczało, że mu ufam do końca.
(Sage?)
- Jak na razie nic nie czujesz, przemiana jest bezbolesna.
- Zgadza się. - odpowiedziała.
- Chcesz powiedzieć, że wszystko się zmieni? - spytałam.
- Niestety tak. Nie wiem dokładnie co wam podali, ale twój organizm przyjął to lepiej. - zwrócił się do mnie, a potem spojrzał na Sage.
- Nie chcę by...
- Spokojnie, zrobię co mogę, ale możesz czuć zmiany.
Sage zakryła dłońmi twarz, a ja podeszłam do niej i wzięłam ją za rękę.
- Pomogę ci jak będę mogła. - uśmiechnęłam się do niej.
- Sage będzie teraz czuć ból, bo jej ciało też się zmieni. A użycie każdej mocy będzie ją bardziej osłabiać i ciągnąc za sobą skutki.
Zamknęłam oczy słysząc to. Moja przyjaciółka dopiero co dowiedziała się prawdy, a teraz to.
- Chodźmy do pokoju. - szepnęła i wstała.
Zaraz jednak krzyknęła i zgięła się w pół. Podłapałam ją by nie upadła. Sage zakrywała głowę i krzyczała dalej, a po jej policzkach spływały łzy.
- Musimy zabrać ją do pokoju. - powiedział naukowiec. Złapałam Sage i przeniosłam na nią odrobinę mocy, by ją uspokoić. Przestała krzyczeć, ale dalej miała zaciśnięte powieki. Wraz z naukowcem zaniosłam ją do pokoju, ale zaraz zamknęłam mu drzwi przed nosem by nam nie przeszkadzał. To że nam pomógł nie oznaczało, że mu ufam do końca.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Westchnęłam przeciągle gdy Damien wszedł we mnie do końca. Uniosłam biodra by być jeszcze bliżej niego oraz czuć dotyk i ciepło jego ciała. Damien pocałował mnie i pchnął agresywnie, a ja krzyknęłam. Jednak od razu znów zaczęliśmy się całować i być bliżej siebie. To nam nie wystarczyło, oboje chcieliśmy więcej. Damien przyśpieszył a ja jęknęłam i zrównałam z nim tempo. Uniosłam biodra, a Damien pchnął solidnie i doszedł we mnie. Krzyknęłam, gdy i ja poczułam rozkosz. Damien położyłam głowę między moimi piersiami, a ja gładziłam jego włosy.
- Zaspokojona? - spytał gdy wyrównał oddech.
- To było cudowne. - uśmiechnęłam się.
Damien wysunął się ze mnie, a ja jęknęłam czując niedawną rozkosz i położył się obok mnie. Od razu się do niego przytuliłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej i patrząc mu w oczy.
- Teraz musimy czekać.
- Spokojnie. - uśmiechnął się.
Dopiero teraz poczułam lekki strach. Robiliśmy to bez zabezpieczania. W prawdzie z Damienem robię to parę razy, bo nigdy nie byłam na długo z jakimś chłopakiem, no i z innymi się zabezpieczaliśmy, ale tu w więzieniu nie mieliśmy nawet jak. Pozostało nam czekać. Przytuliłam się do chłopaka chcąc tak zostać, ale wiedziałam że musimy wstawać i wyjść z pokoju, bo inaczej strażnicy się nami zainteresują.
(Damien?)
- Zaspokojona? - spytał gdy wyrównał oddech.
- To było cudowne. - uśmiechnęłam się.
Damien wysunął się ze mnie, a ja jęknęłam czując niedawną rozkosz i położył się obok mnie. Od razu się do niego przytuliłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej i patrząc mu w oczy.
- Teraz musimy czekać.
- Spokojnie. - uśmiechnął się.
Dopiero teraz poczułam lekki strach. Robiliśmy to bez zabezpieczania. W prawdzie z Damienem robię to parę razy, bo nigdy nie byłam na długo z jakimś chłopakiem, no i z innymi się zabezpieczaliśmy, ale tu w więzieniu nie mieliśmy nawet jak. Pozostało nam czekać. Przytuliłam się do chłopaka chcąc tak zostać, ale wiedziałam że musimy wstawać i wyjść z pokoju, bo inaczej strażnicy się nami zainteresują.
(Damien?)
sobota, 15 lutego 2014
od Damien'a C.D Cataley
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwzajemniłem namiętnie pocałunek Cataleyi.
-Słucham kotku ?-szepnąłem jej słodko, gryząc koniuszek jej ucha
Dziewczyna wzdrygnęła się z rozkoszą , a ja odsunąłem się lekko od niej.
Zaraz jednak znów zbliżyłem się do jej twarzy i zacząłem całować namiętnie, ponownie schodząc w dół.
Snułem swoimi rękami, po ciele dziewczyny rozkoszując się ciepłem jej cudownej skóry.
W pewnej chwili wysunąłem się z niej, by znów wsunąć bardziej gwałtowniej i dziko.
Dziewczyna znów krzyknęła zadowolona, ale ja dotknąłem palcem jej ust z uśmiechem.
-Spokojnie, nie chcemy by ktoś nas usłyszał prawda?-zamruczałem słodko
Cataleya spojrzała na mnie szczęśliwa ,a jednocześnie widać było,że za każdym moim pocałunkiem rozpływała się z zadowolenia i rozkoszy jaką jej i sobie dawałem.
-Na pewno będę ojcem, naszych dzieci. Nie chciałbym by ktoś inny nim był-mruknąłem cicho.
Cat uśmiechnęła się i znów przysunęła się do mnie, wsuwając moją męskość w swoje ciało.
(Cataleya?)
-Słucham kotku ?-szepnąłem jej słodko, gryząc koniuszek jej ucha
Dziewczyna wzdrygnęła się z rozkoszą , a ja odsunąłem się lekko od niej.
Zaraz jednak znów zbliżyłem się do jej twarzy i zacząłem całować namiętnie, ponownie schodząc w dół.
Snułem swoimi rękami, po ciele dziewczyny rozkoszując się ciepłem jej cudownej skóry.
W pewnej chwili wysunąłem się z niej, by znów wsunąć bardziej gwałtowniej i dziko.
Dziewczyna znów krzyknęła zadowolona, ale ja dotknąłem palcem jej ust z uśmiechem.
-Spokojnie, nie chcemy by ktoś nas usłyszał prawda?-zamruczałem słodko
Cataleya spojrzała na mnie szczęśliwa ,a jednocześnie widać było,że za każdym moim pocałunkiem rozpływała się z zadowolenia i rozkoszy jaką jej i sobie dawałem.
-Na pewno będę ojcem, naszych dzieci. Nie chciałbym by ktoś inny nim był-mruknąłem cicho.
Cat uśmiechnęła się i znów przysunęła się do mnie, wsuwając moją męskość w swoje ciało.
(Cataleya?)
od Sage C.D Rebecy
Popatrzyłam zszokowana na naukowca i sama nie wiedziałam co o tym myśleć.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam,że te kłopoty się nie skończą. I że naszych, a raczej moich problemów będzie coraz więcej. Jestem w sumie w stadium dopiero początkowym najprawdopodobniej .
Nie mogłam sama w to uwierzyć, chciałam by to wszystko jak najszybciej się skończyło.
Ale oczywiście tak nie mogło być , bo to przecież więzienie i naukowcy, strażnicy......
Ehh czemu akurat ja musiałam zostać złapana przez nich? Nie mógł ktoś inny?
-A skąd o tym wiesz?-odezwałam się ponownie
-Nie myśl,że sam nie sprawdzałem różnych rzeczy w tej zamkniętej bibliotece-wyjaśnił
-Byłeś tam?-zdziwiłyśmy się obie
-Tak, żeby się czegoś dowiedzieć o tobie -uśmiechnął się
Odetchnęłam powoli i głęboko, bo nie wiedziałam kompletnie jak mam na to zareagować.
-Dobrze, w jakim sensie moja przemiana będzie bolesna i będzie dla mnie torturą?-zapytałam niepewnie
(Rebeca?)
Wiedziałam, po prostu wiedziałam,że te kłopoty się nie skończą. I że naszych, a raczej moich problemów będzie coraz więcej. Jestem w sumie w stadium dopiero początkowym najprawdopodobniej .
Nie mogłam sama w to uwierzyć, chciałam by to wszystko jak najszybciej się skończyło.
Ale oczywiście tak nie mogło być , bo to przecież więzienie i naukowcy, strażnicy......
Ehh czemu akurat ja musiałam zostać złapana przez nich? Nie mógł ktoś inny?
-A skąd o tym wiesz?-odezwałam się ponownie
-Nie myśl,że sam nie sprawdzałem różnych rzeczy w tej zamkniętej bibliotece-wyjaśnił
-Byłeś tam?-zdziwiłyśmy się obie
-Tak, żeby się czegoś dowiedzieć o tobie -uśmiechnął się
Odetchnęłam powoli i głęboko, bo nie wiedziałam kompletnie jak mam na to zareagować.
-Dobrze, w jakim sensie moja przemiana będzie bolesna i będzie dla mnie torturą?-zapytałam niepewnie
(Rebeca?)
od Nyks C.D Mady
Słuchałam uważnie wyjaśnień kuzynki, jednak za bardzo nie mogłam w to wszystko uwieżyć.
To było takie zawiłe , a jednocześnie jeszcze nie wiedziałam do końca o co jej chodzi.
Spojrzałam na Mady i westchnęłam ciężko. Pogładziłam klacz po szyi z uśmiechem.
-Kuzynko, ale ściślej podaj nazwę tego miejsca-mruknęłam-Nie jestem perfekto współrzędnych jak ty ,znaczy znam się na tym ,ale nie na położeniu niektórych rzeczy, czytaj wysepek itp.
(Mady?)
To było takie zawiłe , a jednocześnie jeszcze nie wiedziałam do końca o co jej chodzi.
Spojrzałam na Mady i westchnęłam ciężko. Pogładziłam klacz po szyi z uśmiechem.
-Kuzynko, ale ściślej podaj nazwę tego miejsca-mruknęłam-Nie jestem perfekto współrzędnych jak ty ,znaczy znam się na tym ,ale nie na położeniu niektórych rzeczy, czytaj wysepek itp.
(Mady?)
od Mady C.D Nyks
Zauważyłam że Nyks przyśpiesza.
-No mała dajemy jej fory? -spytałam
~Zawsze można chwilę odczekać żeby pomyślała że jest bezpieczna
Uśmiechnęłam się do klaczy a ta momentalnie stanęła. Nyks wyprzedziła nas spokojnie. Zaczęłam grzebać gorączkowo w kieszeni. Wyciągnęłam jedną kostkę cukru.
-A teraz pokaż co potrafisz a ją dostaniesz-powiedziałam z uśmiechem
Klacz dodała gazu że już po chwili płynęliśmy łeb łeb z Nyks. Gdy tak się ścigaliśmy nagle dokładnie przed metą się zatrzymałam. Klacz prychnęła urażona w moją stronę. Ogarniałam że gdzie jesteśmy. Spojrzałam na Nyks która z uśmiechem podpłynęła do mnie.
-Odkryłam gdzie jesteśmy -powiedziałam
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona a ja podałam jej dokładne współrzędne naszego położenia.
<Nyks?>
-No mała dajemy jej fory? -spytałam
~Zawsze można chwilę odczekać żeby pomyślała że jest bezpieczna
Uśmiechnęłam się do klaczy a ta momentalnie stanęła. Nyks wyprzedziła nas spokojnie. Zaczęłam grzebać gorączkowo w kieszeni. Wyciągnęłam jedną kostkę cukru.
-A teraz pokaż co potrafisz a ją dostaniesz-powiedziałam z uśmiechem
Klacz dodała gazu że już po chwili płynęliśmy łeb łeb z Nyks. Gdy tak się ścigaliśmy nagle dokładnie przed metą się zatrzymałam. Klacz prychnęła urażona w moją stronę. Ogarniałam że gdzie jesteśmy. Spojrzałam na Nyks która z uśmiechem podpłynęła do mnie.
-Odkryłam gdzie jesteśmy -powiedziałam
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona a ja podałam jej dokładne współrzędne naszego położenia.
<Nyks?>
od Mady C.D Rose
"Dam sobie radę nie martw się o mnie "
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-To jak zrobić żeby obudzić w tobie to coś?-spytałam
<Rose?>
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-To jak zrobić żeby obudzić w tobie to coś?-spytałam
<Rose?>
od Aniki C.D Mikeyshy
Spojrzałam na dziewczynę. Nie powinnam tchórzyć zrobiłam krok w przód i spojrzałam prosto w oczy strażnikowi.
-Nie chcesz mnie wziąć. Chcesz wejść na drzewo i udawać kurczaka -uśmiechnęłam się po czym pstryknęłam.
Mężczyzna zamrugał parę razy po czym wspiął się na drzewo i zaczął gdakać.
-Hipnoza?-spytała dziewczyna
-Po części -uśmiechnęłam -Trenuje jeszcze nad czymś. Dotknij mojej dłoni.
Wyobraziłam sobie dom. Ten sam salon ,telewizor grający na programie sportowym. Rodziców na kanapie.Wyglądało to tak jakbyśmy wtargnęli do tego domu lecz tak naprawdę to była tylko moja wyobraźnia i wspomnienia. Dziewczyna puściła się mnie.
-Widziałaś? -spytałam
<Mikeysha?>
-Nie chcesz mnie wziąć. Chcesz wejść na drzewo i udawać kurczaka -uśmiechnęłam się po czym pstryknęłam.
Mężczyzna zamrugał parę razy po czym wspiął się na drzewo i zaczął gdakać.
-Hipnoza?-spytała dziewczyna
-Po części -uśmiechnęłam -Trenuje jeszcze nad czymś. Dotknij mojej dłoni.
Wyobraziłam sobie dom. Ten sam salon ,telewizor grający na programie sportowym. Rodziców na kanapie.Wyglądało to tak jakbyśmy wtargnęli do tego domu lecz tak naprawdę to była tylko moja wyobraźnia i wspomnienia. Dziewczyna puściła się mnie.
-Widziałaś? -spytałam
<Mikeysha?>
od Clary C.D Rose
-Gdybym mogła moglibyśmy się teleportować gdzieś naprawdę daleko tylko się boję...-zawahałam się
-Czego? -spytała dziewczyna
-Po raz pierwszy jak się teleportowałam nawet dość blisko straciłam przytomność boję się że to może mnie zabić -powiedziałam chicho
-To gdzie uciekamy?- spytała
-Nie wiem -pisnęłam -Mam pustkę w głowie
<Rose?>
-Czego? -spytała dziewczyna
-Po raz pierwszy jak się teleportowałam nawet dość blisko straciłam przytomność boję się że to może mnie zabić -powiedziałam chicho
-To gdzie uciekamy?- spytała
-Nie wiem -pisnęłam -Mam pustkę w głowie
<Rose?>
Od Jeremy'ego C.D. Lilith
Poczułem jak w pokoju robi się cieplej więc wiedziałem, że Lilith znikła. Patrzyłem przez chwilę na drzwi celi i tak jak się tego spodziewałem po chwili usłyszałem za nimi kroki. Strażnicy i naukowcy biegali próbując dowiedzieć się kto zabił strażnika. Słyszałem, że wchodzą do cel więźniów, więc położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy by przypadkiem nie zastali mnie na nogach. Mógłbym być wtedy podejrzany bo nie spałem tak jak reszta. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszli strażnicy. Z udawaniem podniosłem się zaspany i przetarłem oczy.
- Wstawać!
- Co do cho*ery?
- Wychodziłeś?
- Niby jak? - już chciałem wstać gdy wyszli, a drzwi się zatrzasnęły.
Nasłuchiwałem chwilę, aż w końcu z powrotem zamknąłem oczy i zasnąłem.
(...) Nad ranem wszystko ucichło. Strażnicy nie chcieli by wszystko wydało się na jaw, więc przestali wpadać do nas. Po prostu zabierali nas osobno do gabinetu i tam wypytywali. Wstałem i ubrałem się szybko. Wyszedłęm z celi i ruszyłem do Wschodniego Skrzydła by odnaleźć Lilith co nie było łatwe. W końcu dostrzegłem ją na końcu korytarza.
- Poczekaj. - zawołałem za nią, a dziewczyna odwróciła się.
- Co tu robisz?
- Strażnicy szukają winnego. - powiedziałem podbiegając do niej.
(Lilith?)
- Wstawać!
- Co do cho*ery?
- Wychodziłeś?
- Niby jak? - już chciałem wstać gdy wyszli, a drzwi się zatrzasnęły.
Nasłuchiwałem chwilę, aż w końcu z powrotem zamknąłem oczy i zasnąłem.
(...) Nad ranem wszystko ucichło. Strażnicy nie chcieli by wszystko wydało się na jaw, więc przestali wpadać do nas. Po prostu zabierali nas osobno do gabinetu i tam wypytywali. Wstałem i ubrałem się szybko. Wyszedłęm z celi i ruszyłem do Wschodniego Skrzydła by odnaleźć Lilith co nie było łatwe. W końcu dostrzegłem ją na końcu korytarza.
- Poczekaj. - zawołałem za nią, a dziewczyna odwróciła się.
- Co tu robisz?
- Strażnicy szukają winnego. - powiedziałem podbiegając do niej.
(Lilith?)
Od Cataley C.D. Damiena
Damien całował moją szyję, biust i brzuch wprawiając mnie w ekstazę. Zaczęłam się pod nim wić. Pozwoliłam chłopakowi ściągnąc moje spodnie z bielizną, jednak sama od razu pozbyłam się jego ciuchów i odpięłam stanik. Przytuliłam się do niego i popchnęłam. Szybko usiadłam na nim okrakiem chcąc dziś prowadzić. Pochyliłam się nad ukochanym i pocałowałam namiętnie.
- Była byś cudowną mamą.
- Ale tylko jeśli ty zostaniesz ojcem tych dzieci. - wyszeptałam i pocałowałam go w szyję.
Uniosłam biodra i opuściłam się na niego. Krzyknęłam wsuwając go w siebie do końca i odchyliłam głowę do tyłu. Damien przesunął dłonie po moich plecach na pośladki i zacisnął je na nich. Zaczął mną poruszać, a ja jęczałam cicho co sprawiało mu satysfakcję. Przeturlaliśmy się tak, że teraz znajdowałam się pod nim, więc objęłam go nogami w biodrach by być jeszcze bliżej niego i czuć go w sobie. Damien nie żałował mi pieszczot, bo całował i gładził każdy zakamarek mojego ciała. Przesunęłam dłonie na jego plecy i wbiłam mu w nie paznokcie i pchnął mocniej.
- Damien. - wyszeptałam i przyciągnęłam jego usta do swoich.
(Damien?)
- Była byś cudowną mamą.
- Ale tylko jeśli ty zostaniesz ojcem tych dzieci. - wyszeptałam i pocałowałam go w szyję.
Uniosłam biodra i opuściłam się na niego. Krzyknęłam wsuwając go w siebie do końca i odchyliłam głowę do tyłu. Damien przesunął dłonie po moich plecach na pośladki i zacisnął je na nich. Zaczął mną poruszać, a ja jęczałam cicho co sprawiało mu satysfakcję. Przeturlaliśmy się tak, że teraz znajdowałam się pod nim, więc objęłam go nogami w biodrach by być jeszcze bliżej niego i czuć go w sobie. Damien nie żałował mi pieszczot, bo całował i gładził każdy zakamarek mojego ciała. Przesunęłam dłonie na jego plecy i wbiłam mu w nie paznokcie i pchnął mocniej.
- Damien. - wyszeptałam i przyciągnęłam jego usta do swoich.
(Damien?)
Od Rebecy C.D. Sage
Otarłam szybko ostatnie łzy i wstałam trzymając dłoń na brzuchu. Odetchnęłam z ulgą gdy znów poczułam kopnięcie. Podeszłam do Sage i spojrzałam na doktora Rayana.
- Co to? - szepnęłam do Sage.
- Nasze wyniki. - odpowiedziała i obie czekałyśmy co odpowie.
W końcu naukowiec się odezwał i odłożył kartki z wynikami.
- Z Rebecą wszystko w porządku, na szczęście. A co do ciebie Sage, cóż... nie jest tak kolorowo.
- Co jej zrobili? - warknęłam wściekła.
- Jej przemiana źle reaguje na eksperymenty. - powiedział, a Sage momentalnie zbladła.
- Skąd o tym wiesz?! - krzyknęła na niego i w mgnieniu oka znalazła się przy nim. Złapała go za szyję, a ja szybko podbiegłam do przyjaciółki.
- Sage, puść go! - krzyknęłam na nią i odepchnęłam.
Może i zmieniała się w dampira lub wampira, ale jako diablica jestem od niej silniejsza. Złapałam ją i powstrzymałam.
- Uspokój się, musimy się dowiedzieć co się z tobą dzieje.
- Jej przemiana będzie torturą, bólem. Substancja którą wam wstrzyknęli osłabi was na parę dni. - wychrypiał naukowiec. - Jednak wszystko może się jeszcze zmienić.
(Sage?)
- Co to? - szepnęłam do Sage.
- Nasze wyniki. - odpowiedziała i obie czekałyśmy co odpowie.
W końcu naukowiec się odezwał i odłożył kartki z wynikami.
- Z Rebecą wszystko w porządku, na szczęście. A co do ciebie Sage, cóż... nie jest tak kolorowo.
- Co jej zrobili? - warknęłam wściekła.
- Jej przemiana źle reaguje na eksperymenty. - powiedział, a Sage momentalnie zbladła.
- Skąd o tym wiesz?! - krzyknęła na niego i w mgnieniu oka znalazła się przy nim. Złapała go za szyję, a ja szybko podbiegłam do przyjaciółki.
- Sage, puść go! - krzyknęłam na nią i odepchnęłam.
Może i zmieniała się w dampira lub wampira, ale jako diablica jestem od niej silniejsza. Złapałam ją i powstrzymałam.
- Uspokój się, musimy się dowiedzieć co się z tobą dzieje.
- Jej przemiana będzie torturą, bólem. Substancja którą wam wstrzyknęli osłabi was na parę dni. - wychrypiał naukowiec. - Jednak wszystko może się jeszcze zmienić.
(Sage?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)