czwartek, 27 lutego 2014

od Mady

Słońce świeciło z czego byłam zadowolona.Siedziałam sobie w parku z zamkniętymi oczami i można rzec ująć że się opalałam. Wyobrażałam sobie Apollina w swoim słonecznym rydwanie okrążający ziemię i nagle ktoś do mnie się przysiadł.Otworzyłam oczy i zobaczyłam kobietę. Miała włosy upięte w kok a na sobie białą bluzkę i jeansy.Miała na oko 30 lat może troszkę więcej.
-Widzę że nieźle się wpakowałaś córko Posejdona-powiedziała z uśmiechem- Niestety nie pomogę ci. Musisz sama stąd uciec jeśli chcesz ja tylko mogę podać ci taktykę.
Teraz dopiero ją poznałam te szare oczy.Takie same jak miała Hayley.
-Ateno -zerwałam się na nogi i ukłoniłam się
-Jednak jesteś wychowana -uśmiechnęła się -To dobrze. Każdy ma swój słaby punkt a ty musisz odnaleźć słaby punkt wyspy by się wydostać albo stanąć przy boku Artemidy, bądź poprosić Apolla o zabranie ale to trzeba go prosić wraz ze świtem.
Skinęłam głową na chwile odwróciłam wzrok lecz gdy spojrzałam już jej nie było.Tak to właśnie są odwiedziny bogów raz są a raz ich nie ma.Zaczęłam iść przed siebie i zastanawiać się nad wszystkim co mi powiedziała. Nie chciałam odwiedzać Apollina bo wiedziałam że zachowuje się zazwyczaj jak rozwydrzony dzieciak a Artemida to już inna bajka ale wtedy koniec z miłością i człowiek się gubi bo tu źle i tu niedobrze. I tak w rozmyśleniu na kogoś wpadłam.
<Liam?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz