czwartek, 27 lutego 2014

od Bargeona C.D Nyks

[...] Podniosłem się i spojrzałem surowo na Nyks.
- Po pierwsze, nie jesteśmy żadną rodziną - powiedziałem sucho. - To, że Twój ojciec to przypadkiem starszy brat mojego dziadka, nie czyni nas spokrewnionymi. Nasza krew nigdy się nie połączy. No chyba, że zrobiłbym Ci dziecko. Po drugie, to nie Ty sama w sobie mnie zdenerwowałaś. Po trzecie, jak nie chcę mówić to nie, zrozum to.
- Bargeon, nie złość się na mnie, proszę.. - jęknęła.
- Bo co? Bo chcesz bym spędził z Tobą noc? A skąd wiesz, że ja chcę, córko Hadesa? - skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej. Nyks zamarła, a jej twarz oblała się rumieńcem.
- Skąd wiesz? - spytała cicho.
- Stąd - mruknąłem, chwyciłem ją i zacząłem namiętnie całować. Nyks momentalnie wyprężyła swoje ciało, odwzajemniając pocałunek. Unieruchomiłem jej biodra, by móc wsunąć dłoń pod jej spodenki. Nyks krzyknęła czując moje palce na swoim wzgórku i automatycznie rozchyliła nogi. Zabrałem rękę.
- Tego nie ukryjesz - pokazałem jej wilgotną teraz dłoń. Wstałem i poszedłem do łazienki, szybko umyć ręce. Gdy wróciłem, Nyks siedziała nadal w tym samym miejscu, sparaliżowana. W końcu właśnie po raz pierwszy mężczyzna dotknął jej kobiecości. I to w taki sposób.
- Mam kontynuować? - zadałem pytanie. Nyks spuściła wzrok, kryjąc czerwone policzki. Wiedziałem, że pragnie tego bardziej niż innych rzeczy, ale wyznawałem zasadę, że posiądę kobietę dopiero wtedy, gdy przyjdzie do mnie naga w środku nocy. Lub mężczyznę, rzecz jasna. O ile mój brat nie tolerował zboczeń seksualnych, ja w 100 procentach wypowiadałem się za tym, że biseksualizm jest czymś naturalnym. W końcu sam biseksualistą jestem.
- Ja.. Ja już pójdę - zająknęła się i wstała. Była wściekła na swoją reakcję na mój dotyk, a jednocześnie chciała bym robił to dalej.
- Jak chcesz. Ja całą noc spedzę tutaj, jakbyś mnie szukała - spojrzałem jej prosto w oczy. Speszona Nyks wybiegła z mojego pokoju. Westchnąłem, zmieniając opatrunek na brzuchu.
- Ach, te półboginki.. - wymamrotałem pod nosem. - Chcą, ale jednak nie chcą. Zdecyduj się w końcu. Mam prawie 3 tysiące lat, nie byłabyś pierwszą, którą rozdziewiczyłem, maleńka. Przynajmniej masz gwarancję nieziemskiego seksu. I to dosłownie nieziemskiego - uśmiechnąłem się do siebie. Nie byłem w stanie ćwiczyć, ale medytacja, rozmowa z ojcem lub ukochaną ciotką, Ateną, zawsze mi pomagała. Usiadłem po turecku na podłodze i rozłożyłem ręce do pozycji lotosu.
- Jesteś potrzebny na Olimpie - po jakimś czasie głos Ateny odezwał się w mojej głowie.
- W jakim sensie?
- Twoje.. Usługi, byłyby bardzo cenne w negocjacjach - powiedziała bogini, rozbawiona. Tylko ja spotykałem ją w takim stanie.
- Które konkretnie?
- Bargeonie, Zeus jest gotów dopaść Twojego młodego bratanka - wyznała. Teraz w jej głosie brzmiała powaga, troska. - Jesteś w stanie chyba jako jedyny go uspokoić. Twój ojciec musiał się ewakuować z pałacu.
- Aż tak poważnie.. Nie podrzuciliście mu żadnej śmiertelniczki? Nimfy? Bogini?
- To nic nie da. Podboje na kobietach tylko wzmocnią w moim ojcu agresję w stosunku do innych mężczyzn. Wiesz jak to jest z samcami.
- W takim razie wyciągnij mnie stąd, a udobrucham Zeusa - zdecydowałem. - I powiedz mi co tu się dzieje.
- Nie mogę, Bargeonie. Niedługo zrozumiesz - obiecała i wycofała się z mojego umysłu. Otworzyłem oczy, słysząc skrzypienie drzwi.
(Nyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz