Odizolowałam się od wszystkiego i wszystkich. Byłam już wykończona, a najbardziej bałam się o dzieci. Zacisnęłam zęby by przestać krzyczeć. Dopiero gdy usłyszałam głos Sage otworzyłam powoli oczy.
- Jak się czujesz? - spytała chyba po raz kolejny.
- Wszystko mnie boli. - wyszeptałam walcząc ze łzami bólu.
Zobaczyłam że strażników, ani naukowców już tu nie ma. Byłam tylko ja, Sage i doktor Rayan, który czegoś szukał.
- Co się stało?
- Jesteście już bezpieczne. - powiedział i podszedł do Sage ze strzykawką.
- Co to jest?
- Lekarstwo. - odpowiedział i wstrzyknął jej coś.
- Nie czuję ruchów dzieci. - szepnęłam, a Sage spojrzała na mnie.
- Nic im się nie mogło stać. - powiedział naukowiec i wstrzyknął mi antybiotyk.
Sage, która odpiął odpięła mi ręce i kucnęła przy mnie.
- Nic nie czujesz?
- Nie. - byłam wystraszona.
- Będą całe.
Sage próbowała mnie uspokoić, a Rayan zbadał. Po jakieś pół godzinie w końcu poczułam kopnięcie. Odetchnęłam, a z moich oczu popłynęły łzy szczęścia.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz