W przejściu stał doktorek z bandą pomocników.Podeszli do nas od tyłu i
zaczęli pchać gdzieś łóżka. Mady spojrzała na mnie.Byłam przerażona
podobnie jak ona.
Nie miałam pojęcia gdzie nas wiozą ani co z nami zrobią. Najgorsze było to że nie mogłam się ruszyć i ich powstrzymać.
Wieźli nas do jakiegoś laboratorium...
Gdy byliśmy już w środku odezwał się jeden z naukowców:
-Nie macie się czego bać,tylko zrobimy wam badania...
-Tak jasne, nie mamy się czego obawiać- powiedziałam bardzo cicho bo z trudem mówiłam...
Kilku pomocników podeszło do mnie i rozkuli mnie...
Podnieśli mnie i położyli mnie na jakimś stole operacyjnym...
Nie mogłam się ruszyć bo wcześniej pewnie dali mi jakiś środek paraliżujący...
Naukowcy coś tam gadali a ja gapiłam się bezradnie w sufit.
Poczułam że mogę trochę ruszać rękę.
Jeden z naukowców podeszło do mnie i wstrzyknęło coś mi ramię...
Syknęłam z bólu i za pomocą mojej mocy poruszyłam narzędziami które wbiły się w ciało naukowca...
Ten padł na ziemie martwy...
<Mady?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz