Zaśmiałam się i przytuliłam przyjaciółkę.
- I ty to mówisz? To raczej ja powinnam ci to powiedzieć. - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - zaśmiała się.
- Jak ty to robisz?
- Ale co takiego? - spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- Zawsze próbujesz wszystko widzieć pozytywnie, ale to ja cie muszę uspokajać. - wyjaśniłam patrząc na spokojne niebo. Sage coś do mnie mówiła, ale ja wsłuchiwałam się w... no własnie. Panowała cisza. Rozejrzałam się niespokojnie, a gdy Sage to spostrzegła też się rozejrzała.
- Jest...
- ...za cicho. - dokończyłam.
Obie wstałyśmy i przeszłyśmy kawałek, lecz nic nie zobaczyłam. Nie widziałam nawet żadnych strażników.
- Myślisz, że znów coś kombinują?
- Być może. - odpowiedziałam szeptem przyjaciółce i wróciłyśmy do budynku. Dopiero tam zobaczyłyśmy wszystko, a strażnicy od razu zaprowadzili nas na salę, gdzie byli wszyscy.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz