Spojrzałam zdziwiona na Jimi'ego i sama nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
-Ale ty sobie radzisz, ja nie mogę w to uwierzyć, bo nigdy nikogo nie zabiłam-złapałam się za głowę.
Jimi dalej mnie przytulał , a ja za bardzo nie chciałam na niego patrzeć. Czułam się źle z tym wszystkim i nie chciało mi się za bardzo żyć. W końcu oparłam głowę o ramię Jimi'ego i pocałowałam go w policzek.
Chłopak jednak zaraz ujął mój podbródek w dłoń i pocałował mnie namiętnie. Oddałam się całkowicie tej chwili , ale odsunęłam się potem od niego. Spojrzałam mu w oczy, a on delikatnie się uśmiechnął.
Zaczęłam już powoli się ogrzewać , a potem położyłam się spać, a Jimi jak zwykle trzymał wartę.
(...) Biegłam przez las nawet nie wiedząc gdzie jestem. Jimi kazał mi uciekać więc to zrobiłam , po chwili znalazłam się w jakiejś komnacie, gdzie zobaczyłam swojego ojca już na wpół przytomnego i całego w ranach. Potem w komnacie wylądował również pobity i poturbowany Jimi. Odwróciłam się w stronę ojca.
-Ratuj córko!-usłyszałam jego głos
Rozejrzałam się , a zaraz sprzed oczu zniknęli mi obaj i widziałam tylko nicość. Szybko jednak ocknęłam się z tego snu i rozejrzałam się dookoła zdyszana.
-Sage?-usłyszała Jimi'ego-Wszystko w porządku?
Popatrzyłam na niego trochę przestraszona i spięta, ale zaraz wszystkie emocje opadły i odetchnęłam z ulgą.
-Tak, wszystko jest okej-uśmiechnęłam się w jego stronę-Ale znów miałam sen.....
-Jaki?-zapytał i usiadł obok mnie
-Nie chcę Ci tego streszczać, ale czuję, że mój ojciec ma kłopoty i muszę go ratować -wyjaśniłam niepewnie
(Jimi?)
środa, 30 kwietnia 2014
od Lucas'a C.D Jez
Spojrzałem na dziewczynę i delikatnie się uśmiechnąłem , a zaraz spojrzałem na niebo wypełnione gwiazdami.
-Tak to piękny widok-pryznałem
Oparliśmy się oboje o barierkę i wpatrywaliśmy się w gwiazdy w milczeniu. Po pewnym czasie jednak odwróciłem się ponownie do Jez i patrzyłem na nią.
Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, a dziewczyna delikatnie się zarumieniła.
-Czemu się tak patrzysz?-zapytała niepewnie
-A tak, ładnie wyglądasz przy gwiazdach-wzruszyłem ramionami z uśmiechem
(Jez?)
-Tak to piękny widok-pryznałem
Oparliśmy się oboje o barierkę i wpatrywaliśmy się w gwiazdy w milczeniu. Po pewnym czasie jednak odwróciłem się ponownie do Jez i patrzyłem na nią.
Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, a dziewczyna delikatnie się zarumieniła.
-Czemu się tak patrzysz?-zapytała niepewnie
-A tak, ładnie wyglądasz przy gwiazdach-wzruszyłem ramionami z uśmiechem
(Jez?)
od Devon'a C.D Clary
Wstałem dzięki pomocnej dłoni Clary.
Otrzepałem się z ziemi. Zacząłem błądzić wzrokiem. -ja.. przepraszam. nie chciałem żeby tak wyszło-powiedziałem powoli do dziewczyny. Byłem strasznie speszony tym, co się stało. [Clary? brak pomysłu] |
||
Od Jimi'ego C.D. Sage
Scałowałem jej łzy i spojrzałem głęboko w oczy. Wziąłem za rękę i ruszyliśmy przed siebie zagłębiając się w las. Välja szła przed nami co jakiś czas się oddalając.
- Välja! - zawołała Sage.
Cały czas rozglądała się na boki i za siebie. Zatrzymałem się i przytuliłem ją do siebie.
- Nie martw się.
- Ale...
- Poradzi sobie, nic nas tu nie zaatakuje. - powiedziałem i jeszcze raz ją pocałowałem.
Ruszyliśmy dalej, a później wskoczyliśmy na drzewo i skakaliśmy z jednego na drugie idąc w głąb. Już dawno nie słyszeliśmy wycia żadnych psów ani strzałów, więc wszyscy musieli zostać daleko za nami jeśli w ogóle weszli do lasu. Pod nami szła tygrysica, która się nas pilnowała. W końcu postanowiłem się zatrzymać, a niedaleko była jaskinia. Przyniosłem drewno i rozpaliłem ognisko by Sage się ogrzała. Dalej milczała, a teraz siedziała z podkulonymi nogami obejmując je rękoma.
- Sage. - westchnąłem i podszedłem do niej.
- Nie. - pokręciła głową, ale i tak ją przytuliłem.
- Zapomnij o tamtym, zabiłaś raz. Ja po przemianie wybiłem prawie całą wioskę. - wyznałem jej.
(Sage?)
- Välja! - zawołała Sage.
Cały czas rozglądała się na boki i za siebie. Zatrzymałem się i przytuliłem ją do siebie.
- Nie martw się.
- Ale...
- Poradzi sobie, nic nas tu nie zaatakuje. - powiedziałem i jeszcze raz ją pocałowałem.
Ruszyliśmy dalej, a później wskoczyliśmy na drzewo i skakaliśmy z jednego na drugie idąc w głąb. Już dawno nie słyszeliśmy wycia żadnych psów ani strzałów, więc wszyscy musieli zostać daleko za nami jeśli w ogóle weszli do lasu. Pod nami szła tygrysica, która się nas pilnowała. W końcu postanowiłem się zatrzymać, a niedaleko była jaskinia. Przyniosłem drewno i rozpaliłem ognisko by Sage się ogrzała. Dalej milczała, a teraz siedziała z podkulonymi nogami obejmując je rękoma.
- Sage. - westchnąłem i podszedłem do niej.
- Nie. - pokręciła głową, ale i tak ją przytuliłem.
- Zapomnij o tamtym, zabiłaś raz. Ja po przemianie wybiłem prawie całą wioskę. - wyznałem jej.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Damien odwrócił się i pocałował mnie. Przytuliłam się do niego mocno i otarłam łzy. Ostatnio bardzo często płakałam. Damien wziął mnie na ręce i podszedł do łóżka. Było ciemno, ale to nam nie przeszkadzało. Mieliśmy dobry wzrok i widzieliśmy siebie na wzajem. Usiadł na łóżku sadzając mnie sobie na kolanach i wziął za rękę.
- Kocham cię. - szepnął.
- Gdzie byłeś? - spytałam zachrypniętym głosem zasłaniając brzuch.
- Znalazłem strzygę, ale uciekła. - spojrzał na mnie z troską. - Co ci jest? - spytał od razu.
- Nic. - chciałam wstać, ale Damien mnie zatrzymał.
- Cataleya.
- Nic, proszę Damien. - zaczęłam się wyrywać.
- Cat. - Damien podniósł głos i unieruchomił mnie na łóżku. Podciągnął bluzkę do góry i zobaczył czerwone szramy na brzuchu gdzie zraniła mnie strzyga. Odwróciłam głowę nie chcąc patrzeć mu w oczy.
- Jak długo to masz?
- Powróciło po tym jak mnie uleczyłeś.
Damien patrzył na mnie, a ja widziałam w jego oczach wściekłość. Chciałam wstać, ale trzymał mnie za nadgarstki przygwożdżoną do łóżka.
- Puść mnie, proszę. - wyszeptałam.
- Czemu mi nic nie mówiłaś? - spytał chcąc mnie uleczyć.
- Nie. - wyrwałam się i odsunęłam siadając na krańcu łóżka. Zakryłam brzuch koszulką i objęłam się rękoma.
- Rozmawiaj ze mną. - Damien siedział w miejscu nie podchodząc do mnie.
- To boli. Boli za każdym razem gdy uleczasz. - wyznałam w końcu. Już od jakiegoś czasu to znosiłam, ale teraz ból był zbyt duży.
(Damien?)
- Kocham cię. - szepnął.
- Gdzie byłeś? - spytałam zachrypniętym głosem zasłaniając brzuch.
- Znalazłem strzygę, ale uciekła. - spojrzał na mnie z troską. - Co ci jest? - spytał od razu.
- Nic. - chciałam wstać, ale Damien mnie zatrzymał.
- Cataleya.
- Nic, proszę Damien. - zaczęłam się wyrywać.
- Cat. - Damien podniósł głos i unieruchomił mnie na łóżku. Podciągnął bluzkę do góry i zobaczył czerwone szramy na brzuchu gdzie zraniła mnie strzyga. Odwróciłam głowę nie chcąc patrzeć mu w oczy.
- Jak długo to masz?
- Powróciło po tym jak mnie uleczyłeś.
Damien patrzył na mnie, a ja widziałam w jego oczach wściekłość. Chciałam wstać, ale trzymał mnie za nadgarstki przygwożdżoną do łóżka.
- Puść mnie, proszę. - wyszeptałam.
- Czemu mi nic nie mówiłaś? - spytał chcąc mnie uleczyć.
- Nie. - wyrwałam się i odsunęłam siadając na krańcu łóżka. Zakryłam brzuch koszulką i objęłam się rękoma.
- Rozmawiaj ze mną. - Damien siedział w miejscu nie podchodząc do mnie.
- To boli. Boli za każdym razem gdy uleczasz. - wyznałam w końcu. Już od jakiegoś czasu to znosiłam, ale teraz ból był zbyt duży.
(Damien?)
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem z troską na ukochaną i obróciłem się do niej przodem i pocałowałem ją namiętnie.
Zaraz jednak złapałem ją za ręce i odciągnąłem od siebie, patrząc jej w oczy.
Pocałowałem ją delikatnie w rękę, a Cat już się domyśliła. Pokiwała przecząco głową i po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Cat,zostałbym ,ale mam coś do załatwienia-wyjaśniłem
-Nie proszę -wyłkała.
Starłem jej łzy i pocałowałem ją w czoło, następnie pożegnałem się z dziećmi i wyskoczyłem przez okno na dwór. Cat wyjrzała przez okno i spojrzałem na nią, a zaraz wbiegłem szybko w las, by nie zauważyli mnie strażnicy. W końcu zagłębiłem się w ciemności lasu i byłem już niewidoczny dla każdego. No przynajmniej tak myślałem. Po chwili pojawiła się przede mną strzyga. Zmierzyłem ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się chytrze.
-Poco tu przyszedłeś?-zapytała zaciekawiona
-Chcę,żebyś zostawiła Cataleyę w spokoju!-warknąłem
Postać podeszła do mnie i przejechała pazurem po moim ramieniu, pozostawiając ranę. Stałem niewzruszony i nie okazywałem za bardzo bólu.
-Jesteś nie ugięty by ją chronić co?-zaśmiała się i przysunęła do mnie
-Nie chce jej stracić -odpowiedziałem poważnie
-Mhm. Wiesz ciekawy jesteś,ale nie mogę rozgryźć jakiej jesteś rasy. Musisz być mieszanką prawda?-zapytała
-Tak, jestem mieszanką Demona i Archanioła-wyjaśniłem
-Niesamowite, dwie przeróżne rasy są połączone w tobie. Nigdy nie słyszałam o takiej mieszance-uśmiechnęła się-Dziwne, że jeszcze żyjesz......
-Co w tym dziwnego?-zapytałem zdziwiony
-Cóż znam wszystkie rasy i wiem o nich wiele. Ale ty............... twoje obie połówki powinny walczyć, ze sobą ,a po pewnym czasie Cię zabić, a ty przeżyłeś tyle lat-dodała
Zaraz obaczyłem Cataleyę, która jest krzywdzona przez strażników. Moje oczy stały się złote, a ja złożyłem ręce w pięści. Ale po chwili wszystko zniknęło, a ja wróciłem do normalności.
-A jednak. Twój wewnętrzny demon pragnie się wydostać -zaśmiała się
-Nie przyszedłem rozmawiać tu o mnie. Chcę ,żebyś zostawiła Cataleyę-mruknąłem
-Nie ma mowy -uśmiechnęła się
Zaraz przygwoździłem ją do drzewa za szyję, ale strzyga tylko się zaśmiała rozbawiona moją reakcją.
-Zobaczymy. Ale niczego nie obiecuję. Poza tym to nie ja chcę ją zabić tylko ktoś inny-dodała
Po chwili rozpłynęła się w powietrzu, a ja trzymałem tylko drzewo.
-Miej się na baczności i swoją ukochaną też, jeśli nie chcesz jej stracić -usłyszałem słowa, które poniósł wiatr.
Westchnąłem głęboko i walnąłem z całej siły w drzewo przed sobą. Gdy się uspokoiłem pobiegłem z powrotem do więzienia i wskoczyłem przez okno do pokoju. Cicho wszedłem i rozejrzałem się dookoła.
Po chwili poczułem, jak ktoś przytula się do mnie. Uśmiechnąłem się i objąłem Cataleyę.
-Spokojnie-pocieszyłem ją
(Cataleya?)
Zaraz jednak złapałem ją za ręce i odciągnąłem od siebie, patrząc jej w oczy.
Pocałowałem ją delikatnie w rękę, a Cat już się domyśliła. Pokiwała przecząco głową i po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Cat,zostałbym ,ale mam coś do załatwienia-wyjaśniłem
-Nie proszę -wyłkała.
Starłem jej łzy i pocałowałem ją w czoło, następnie pożegnałem się z dziećmi i wyskoczyłem przez okno na dwór. Cat wyjrzała przez okno i spojrzałem na nią, a zaraz wbiegłem szybko w las, by nie zauważyli mnie strażnicy. W końcu zagłębiłem się w ciemności lasu i byłem już niewidoczny dla każdego. No przynajmniej tak myślałem. Po chwili pojawiła się przede mną strzyga. Zmierzyłem ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się chytrze.
-Poco tu przyszedłeś?-zapytała zaciekawiona
-Chcę,żebyś zostawiła Cataleyę w spokoju!-warknąłem
Postać podeszła do mnie i przejechała pazurem po moim ramieniu, pozostawiając ranę. Stałem niewzruszony i nie okazywałem za bardzo bólu.
-Jesteś nie ugięty by ją chronić co?-zaśmiała się i przysunęła do mnie
-Nie chce jej stracić -odpowiedziałem poważnie
-Mhm. Wiesz ciekawy jesteś,ale nie mogę rozgryźć jakiej jesteś rasy. Musisz być mieszanką prawda?-zapytała
-Tak, jestem mieszanką Demona i Archanioła-wyjaśniłem
-Niesamowite, dwie przeróżne rasy są połączone w tobie. Nigdy nie słyszałam o takiej mieszance-uśmiechnęła się-Dziwne, że jeszcze żyjesz......
-Co w tym dziwnego?-zapytałem zdziwiony
-Cóż znam wszystkie rasy i wiem o nich wiele. Ale ty............... twoje obie połówki powinny walczyć, ze sobą ,a po pewnym czasie Cię zabić, a ty przeżyłeś tyle lat-dodała
Zaraz obaczyłem Cataleyę, która jest krzywdzona przez strażników. Moje oczy stały się złote, a ja złożyłem ręce w pięści. Ale po chwili wszystko zniknęło, a ja wróciłem do normalności.
-A jednak. Twój wewnętrzny demon pragnie się wydostać -zaśmiała się
-Nie przyszedłem rozmawiać tu o mnie. Chcę ,żebyś zostawiła Cataleyę-mruknąłem
-Nie ma mowy -uśmiechnęła się
Zaraz przygwoździłem ją do drzewa za szyję, ale strzyga tylko się zaśmiała rozbawiona moją reakcją.
-Zobaczymy. Ale niczego nie obiecuję. Poza tym to nie ja chcę ją zabić tylko ktoś inny-dodała
Po chwili rozpłynęła się w powietrzu, a ja trzymałem tylko drzewo.
-Miej się na baczności i swoją ukochaną też, jeśli nie chcesz jej stracić -usłyszałem słowa, które poniósł wiatr.
Westchnąłem głęboko i walnąłem z całej siły w drzewo przed sobą. Gdy się uspokoiłem pobiegłem z powrotem do więzienia i wskoczyłem przez okno do pokoju. Cicho wszedłem i rozejrzałem się dookoła.
Po chwili poczułem, jak ktoś przytula się do mnie. Uśmiechnąłem się i objąłem Cataleyę.
-Spokojnie-pocieszyłem ją
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Po chwili wbiegliśmy na tereny Lasu Itzal, a strażnicy się zatrzymali przed jego wejściem. Zwolniliśmy trochę, a tygrysica pozwoliła mi zejść. Przytuliłam się szybko do Jimi'ego, a Välja położyła się zdyszana na trawie.
-Jimi-wyszeptałam i pocałowałam go
Chłopak ujął moją twarz w dłonie, a ja ponownie się rozpłakałam. Jimi zaczął ścierać moje łzy.
-Sage, wszytko już w porządku -powiedział i objął mnie mocno.
-Wcale nie, cały czas Cię narażam na niebezpieczeństwo -wyłkałam
-To nie twoja wina, sam chciałem być twoim strażnikiem to teraz mam-chciał mnie rozweselić.
-Ja się boję, że Cię stracę -wyszeptałam
-Nie stracisz, obiecuję -zapewnił mnie i pocałowała namiętnie
-Mam nadzieję, bo ja tego nie chcę -wydusiłam z siebie
(Jimi?)
-Jimi-wyszeptałam i pocałowałam go
Chłopak ujął moją twarz w dłonie, a ja ponownie się rozpłakałam. Jimi zaczął ścierać moje łzy.
-Sage, wszytko już w porządku -powiedział i objął mnie mocno.
-Wcale nie, cały czas Cię narażam na niebezpieczeństwo -wyłkałam
-To nie twoja wina, sam chciałem być twoim strażnikiem to teraz mam-chciał mnie rozweselić.
-Ja się boję, że Cię stracę -wyszeptałam
-Nie stracisz, obiecuję -zapewnił mnie i pocałowała namiętnie
-Mam nadzieję, bo ja tego nie chcę -wydusiłam z siebie
(Jimi?)
od Clary C.D Devon'a
- Dzień dobry Devon -uśmiechnęłam się delikatnie
Zeszłam ze schodów i zaczęłam iść parkiem. Chłopak szedł koło mnie.
- Męczyli ciebie naukowcy? -spytał a ja spojrzałam na niego z rozbawieniem przez co ze zdziwienia podniósł brew.
- Nie w ogóle -powiedziałam prawdę - Jedyne co mi zrobili to ucięli parę kosmyków włosów i wzięli je pod mikroskop.
- Będą robić z nich peruki -zaśmiał się - Bo co można znaleźć we włosach? Rozumem we krwi w naskórku ale we włosach?
- Naukowcy muszą wszystko zbadać nie ma co -uśmiechnęłam się szerzej.
- Dzisiaj też idziemy gdzieś dalej? -spytał a ja momentalnie spoważniałam.
- Nie poczuj się urażony ale nie - szybko spojrzałam w drugą stronę -Wczoraj oprócz tego "badania" znów zostałam przesłuchiwana. To jest straszne i człowiek czuje się jak na komisariacie. Pytali się znów o te same pytania i dlaczego mnie nie było. Kłamałam lecz im to nie wystarczało. Po prosu nie chcę znów kłamać.
- Ale przecież możemy iść tylko na chwilę -powiedział
- No to chwyć mnie za rękę -powiedziałam -Chyba że wolisz iść piechotą.
Chłopak bez chwili zastanowienia chwycił mnie. Pomyślałam miejscu gdzie było jego drzewo i już po chwili tam byliśmy. Niestety nawet teleportacja lubi płatać figle. Coś się stało i zamiast na prostych nogach wylądowaliśmy na ziemi. Tym bardziej niefortunnie dla mnie gdyż stykałam się z Devonem czołem i nosem. Jezu jakie on ma ładne oczy! Nawet nie zauważyłam a stykaliśmy się ustami. W pierwszej chwili sprawiał wrażenie, jakby wcale nie chciał mnie pocałować. Jego usta spoczywały nieruchomo na moich. Potem jednak coś się stało. Pocałował mnie namiętnie. Chwila ta dłużyła się w nieskończoność. W jednej chwili jednak przestał a ja wstałam z niego i podałam mu dłoń i bi on wstał.
<Devon?>
Zeszłam ze schodów i zaczęłam iść parkiem. Chłopak szedł koło mnie.
- Męczyli ciebie naukowcy? -spytał a ja spojrzałam na niego z rozbawieniem przez co ze zdziwienia podniósł brew.
- Nie w ogóle -powiedziałam prawdę - Jedyne co mi zrobili to ucięli parę kosmyków włosów i wzięli je pod mikroskop.
- Będą robić z nich peruki -zaśmiał się - Bo co można znaleźć we włosach? Rozumem we krwi w naskórku ale we włosach?
- Naukowcy muszą wszystko zbadać nie ma co -uśmiechnęłam się szerzej.
- Dzisiaj też idziemy gdzieś dalej? -spytał a ja momentalnie spoważniałam.
- Nie poczuj się urażony ale nie - szybko spojrzałam w drugą stronę -Wczoraj oprócz tego "badania" znów zostałam przesłuchiwana. To jest straszne i człowiek czuje się jak na komisariacie. Pytali się znów o te same pytania i dlaczego mnie nie było. Kłamałam lecz im to nie wystarczało. Po prosu nie chcę znów kłamać.
- Ale przecież możemy iść tylko na chwilę -powiedział
- No to chwyć mnie za rękę -powiedziałam -Chyba że wolisz iść piechotą.
Chłopak bez chwili zastanowienia chwycił mnie. Pomyślałam miejscu gdzie było jego drzewo i już po chwili tam byliśmy. Niestety nawet teleportacja lubi płatać figle. Coś się stało i zamiast na prostych nogach wylądowaliśmy na ziemi. Tym bardziej niefortunnie dla mnie gdyż stykałam się z Devonem czołem i nosem. Jezu jakie on ma ładne oczy! Nawet nie zauważyłam a stykaliśmy się ustami. W pierwszej chwili sprawiał wrażenie, jakby wcale nie chciał mnie pocałować. Jego usta spoczywały nieruchomo na moich. Potem jednak coś się stało. Pocałował mnie namiętnie. Chwila ta dłużyła się w nieskończoność. W jednej chwili jednak przestał a ja wstałam z niego i podałam mu dłoń i bi on wstał.
<Devon?>
od Jez C.D Lucas'a
Trzymałam się tuz za Lucasem gdy wchodziliśmy na wieżę.
Parę razy się potknęłam ale w porę utrzymywałam równowagę.
W końcu się wdrapałam na wieżę.
Stamtąd był piękny widok na gwiazdy/
Usiadłam na dachu i spojrzałam w niebo.
-Kocham się patrzeć na gwiazdy-powiedziałąm cicho
[Lucas?]
Parę razy się potknęłam ale w porę utrzymywałam równowagę.
W końcu się wdrapałam na wieżę.
Stamtąd był piękny widok na gwiazdy/
Usiadłam na dachu i spojrzałam w niebo.
-Kocham się patrzeć na gwiazdy-powiedziałąm cicho
[Lucas?]
niedziela, 27 kwietnia 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Siedziałem z Välją i czekaliśmy aż Sage wróci. Potrzebowała teraz czasu dla siebie. Välja trąciła mnie pyskiem, ale ją odepchnąłem. Wtedy tygrysica wstała i zaczęła warczeć. Podniosłem się szybko i wyciągnąłem sztylet.
- Välja! - krzyknąłem, a ona podbiegła do mnie.
Chwilę później zaatakowały nas para-psy. Odepchnąłem jednego, gdy z krzaków wybiegły psy a za nimi strażnicy. Zaklnąłem soczyście pod nosem i zacząłem się bronić przed para-psami, a tygrysica mi pomagała. Jednak dobrze, że zgodziłem się by z nami szła. Strażnicy byli co raz bliżej, ale też musieli uważać na para-psy, które jednak i tak bardziej interesowały się mną. Po chwili na polankę wbiegła Sage, która stanęła przy mnie.
- Musimy uciekać.
Välja znalazła się przy Sage i chroniła ją. Posadziłem dziewczynę na tygrysicy.
- Co ty robisz? - spojrzała na mnie. Szybko ją pocałowałem i odepchnąłem psa, który na mnie skoczył.
- Biegnij! - krzyknąłem, a tygrysica ruszyła biegiem.
Sam biegłem przy nich z wampirzą prędkością. Słyszeliśmy za sobą krzyki strażników i wycie wszystkich psów. Obie rasy ruszyły za nami w pościg, więc skierowaliśmy się do Lasu Itzal gdzie nie powinni nas gonić. Chciałem znaleźć dla nas jakąś kryjówkę w Dolinie Amunes, gdzie nikt nie powinien nas znaleźć. Przyśpieszyliśmy, a Sage leżała na tygrysicy trzymając się jej futra.
(Sage?)
- Välja! - krzyknąłem, a ona podbiegła do mnie.
Chwilę później zaatakowały nas para-psy. Odepchnąłem jednego, gdy z krzaków wybiegły psy a za nimi strażnicy. Zaklnąłem soczyście pod nosem i zacząłem się bronić przed para-psami, a tygrysica mi pomagała. Jednak dobrze, że zgodziłem się by z nami szła. Strażnicy byli co raz bliżej, ale też musieli uważać na para-psy, które jednak i tak bardziej interesowały się mną. Po chwili na polankę wbiegła Sage, która stanęła przy mnie.
- Musimy uciekać.
Välja znalazła się przy Sage i chroniła ją. Posadziłem dziewczynę na tygrysicy.
- Co ty robisz? - spojrzała na mnie. Szybko ją pocałowałem i odepchnąłem psa, który na mnie skoczył.
- Biegnij! - krzyknąłem, a tygrysica ruszyła biegiem.
Sam biegłem przy nich z wampirzą prędkością. Słyszeliśmy za sobą krzyki strażników i wycie wszystkich psów. Obie rasy ruszyły za nami w pościg, więc skierowaliśmy się do Lasu Itzal gdzie nie powinni nas gonić. Chciałem znaleźć dla nas jakąś kryjówkę w Dolinie Amunes, gdzie nikt nie powinien nas znaleźć. Przyśpieszyliśmy, a Sage leżała na tygrysicy trzymając się jej futra.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Klęczałam przed Damienem przestraszona. Ujęłam jego twarz w dłonie i zaczęłam całować. Damien odwzajemnił mój pocałunek i podniósł z podłogi sadzając na swoich kolanach.
- Co to było? - spytałam.
- To nic.
- Damien, takie symbole nie powstają bez powodu. - podniosłam głos.
- To strzyga. - powiedział i opowiedział mi wszystko.
- Nie, to nie może tak być. - zeszłam z jego kolan, ale Damien i tak mnie zatrzymał. Wstał i szybko do siebie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptał.
- Ja już sobie z tym nie radzę. - do moich oczu napłynęły łzy. - Żyję strachem. Z myślą, że was stracę.
- Nie stracisz. - Damien przytulał mnie mocno do siebie i gładził po głowie.
Po chwili podbiegły do nas dzieci i się przytuliły. Kucnęłam i przytuliłam je do siebie. Damien wstał i podszedł do okna, a ja podeszłam chwilę za nim.
- Zostaniesz, prawda? - przytuliłam się do niego od tyłu.
(Damien?)
- Co to było? - spytałam.
- To nic.
- Damien, takie symbole nie powstają bez powodu. - podniosłam głos.
- To strzyga. - powiedział i opowiedział mi wszystko.
- Nie, to nie może tak być. - zeszłam z jego kolan, ale Damien i tak mnie zatrzymał. Wstał i szybko do siebie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptał.
- Ja już sobie z tym nie radzę. - do moich oczu napłynęły łzy. - Żyję strachem. Z myślą, że was stracę.
- Nie stracisz. - Damien przytulał mnie mocno do siebie i gładził po głowie.
Po chwili podbiegły do nas dzieci i się przytuliły. Kucnęłam i przytuliłam je do siebie. Damien wstał i podszedł do okna, a ja podeszłam chwilę za nim.
- Zostaniesz, prawda? - przytuliłam się do niego od tyłu.
(Damien?)
sobota, 26 kwietnia 2014
od Damien'a C.D Cataley
-Ale ja nie pozwolę was skrzywdzić -dodałem po chwili
-Dostaniecie przy pokoju ochronę, a pod murami zwiększymy ją jeszcze bardziej -wyjaśnił naukowiec
Skinęliśmy z Cat głowami, aż naukowcy i strażnicy dali nam spokój. Ale i tak odprowadzili nas do pokoju.
Dzieci usiadły na swoich łóżeczkach, ja również, jednak na swoim, a Cat chodziła po pokoju rozmyślając.
-Spokojnie kochanie-powiedziałem
-Nie będę spokojna ,puki to coś nie zniknie-wyjaśniła
-Nie martw się tak nie dostanie Cię -pocieszyłem ją
Nagle poczułem przeszywający ból w ręce i w sumie dałem to po sobie poznać. Cat od razu podbiegła do mnie zszokowana. Odkryłem swój nadgarstek i po chwili zaczęły wypalać się na nim po kolei jakieś spirale, które po pewnym czasie utworzyły symbol. ~Nie byłabym taka pewna,że was nie dopadnę. Brawo odkryliście kim jestem, chociaż nie do końca~usłyszałem głos w myślach ~ Kiedy mnie zaatakowałeś i wyzwoliłeś mgłę, cząstka mnie wniknęła w nią, a następnie w twoje ciało. Lepiej się strzeżcie, a pilnuj zwłaszcza swojej ukochanej, bo kiedyś możesz jej nie uratować. Żegnaj, niedługo znów się spotkamy~ i zaraz jak ręką odjął , cały ból przeszedł ale symbol pozostał na mojej ręce.
-Damien!-usłyszałem przerażoną Cataleyę.
Przytuliłem ją szybko do siebie i usłyszałem jak dziewczyna , zaczyna oddychać z ulgą.
-Już dobrze, nic mi nie jest -wyjaśniłem i pocałowałem ją w czoło.
(Cataleya?)
-Dostaniecie przy pokoju ochronę, a pod murami zwiększymy ją jeszcze bardziej -wyjaśnił naukowiec
Skinęliśmy z Cat głowami, aż naukowcy i strażnicy dali nam spokój. Ale i tak odprowadzili nas do pokoju.
Dzieci usiadły na swoich łóżeczkach, ja również, jednak na swoim, a Cat chodziła po pokoju rozmyślając.
-Spokojnie kochanie-powiedziałem
-Nie będę spokojna ,puki to coś nie zniknie-wyjaśniła
-Nie martw się tak nie dostanie Cię -pocieszyłem ją
Nagle poczułem przeszywający ból w ręce i w sumie dałem to po sobie poznać. Cat od razu podbiegła do mnie zszokowana. Odkryłem swój nadgarstek i po chwili zaczęły wypalać się na nim po kolei jakieś spirale, które po pewnym czasie utworzyły symbol. ~Nie byłabym taka pewna,że was nie dopadnę. Brawo odkryliście kim jestem, chociaż nie do końca~usłyszałem głos w myślach ~ Kiedy mnie zaatakowałeś i wyzwoliłeś mgłę, cząstka mnie wniknęła w nią, a następnie w twoje ciało. Lepiej się strzeżcie, a pilnuj zwłaszcza swojej ukochanej, bo kiedyś możesz jej nie uratować. Żegnaj, niedługo znów się spotkamy~ i zaraz jak ręką odjął , cały ból przeszedł ale symbol pozostał na mojej ręce.
-Damien!-usłyszałem przerażoną Cataleyę.
Przytuliłem ją szybko do siebie i usłyszałem jak dziewczyna , zaczyna oddychać z ulgą.
-Już dobrze, nic mi nie jest -wyjaśniłem i pocałowałem ją w czoło.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam na Jimi'ego przestraszona, a jednocześnie wściekła na siebie. Odsunęłam się zaraz od niego i za każdym razem gdy chciał podejść , ja się cofałam.
-Sage-szepnął czule.
-Nie, jestem niebezpieczna !-warknęłam cicho
-Nie prawda. To był tylko impuls -próbował wyjaśnić.
-Właśnie nie!-krzyknęłam-Zabiłam niewinnego człowieka, ty to rozumiesz!
-Nie był taki niewinny -dodał szybko
-Ale ważne jest to ,że kogoś zabiłam -powiedziałam
-Sage proszę -zaczął i chciał do mnie podejść.
-Lepiej się nie zbliżaj, chcę to odreagować !-warknęłam
Zaraz poczułam, jak moje oczy zmieniają kolor. Jimi wpatrywałam się we mnie zszokowany, a ja szybko uciekłam w las, byle by być najdalej od niego i tygrysicy. Zatrzymałam się dopiero gdy dotarłam nad jakiś klif. Usiadłam na trawie i patrzyłam w dół, na morze które się tam znajdowało. Zaczęłam powoli i regularnie oddychać ,żeby się uspokoić. Na szczęście nie długo musiałam na to czekać. Jednak nagle poczułam zimny powiew od tyłu. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam kogoś w czarnej szacie. Zamarłam wpatrując się w czarną postać i nie wiedziałam co powiedzieć. Zaraz jeszcze usłyszałam wycie para-psów.
-Chcesz uratować ukochanego, to lepiej się pośpiesz -powiedział
Po chwili postaci już nie było i dopiero teraz się otrząsnęłam. Zerwałam się na równe nogi, ale usłyszałam również ujadanie zwykłych psów. Byli już tutaj jeszcze strażnicy. Ruszyłam w tamtą stronę, gdzie ostatni raz widziałam Jimi'ego.
(Jimi?)
-Sage-szepnął czule.
-Nie, jestem niebezpieczna !-warknęłam cicho
-Nie prawda. To był tylko impuls -próbował wyjaśnić.
-Właśnie nie!-krzyknęłam-Zabiłam niewinnego człowieka, ty to rozumiesz!
-Nie był taki niewinny -dodał szybko
-Ale ważne jest to ,że kogoś zabiłam -powiedziałam
-Sage proszę -zaczął i chciał do mnie podejść.
-Lepiej się nie zbliżaj, chcę to odreagować !-warknęłam
Zaraz poczułam, jak moje oczy zmieniają kolor. Jimi wpatrywałam się we mnie zszokowany, a ja szybko uciekłam w las, byle by być najdalej od niego i tygrysicy. Zatrzymałam się dopiero gdy dotarłam nad jakiś klif. Usiadłam na trawie i patrzyłam w dół, na morze które się tam znajdowało. Zaczęłam powoli i regularnie oddychać ,żeby się uspokoić. Na szczęście nie długo musiałam na to czekać. Jednak nagle poczułam zimny powiew od tyłu. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam kogoś w czarnej szacie. Zamarłam wpatrując się w czarną postać i nie wiedziałam co powiedzieć. Zaraz jeszcze usłyszałam wycie para-psów.
-Chcesz uratować ukochanego, to lepiej się pośpiesz -powiedział
Po chwili postaci już nie było i dopiero teraz się otrząsnęłam. Zerwałam się na równe nogi, ale usłyszałam również ujadanie zwykłych psów. Byli już tutaj jeszcze strażnicy. Ruszyłam w tamtą stronę, gdzie ostatni raz widziałam Jimi'ego.
(Jimi?)
piątek, 25 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Trzymałam za ręce Kathleen i Christophera, a Damien stał przed nami osłaniając nas. Błagałam tylko w duchu by panował nad sobą. Naukowiec westchnął i przeczesał włosy ręką.
- Dobra, porozmawiajmy.
- Czego chcecie? - spytałam, a dzieci wtuliły się w moje nogi.
- Chodzi mi o noc. - wyjaśnił.
- To wy wysłaliście to coś na nas. - warknął Damien, a strażnicy od razu się do niego zbliżyli.
- Niestety nie. To coś to Strzyga i nie jest nasze.
- Więc skąd się tu wzięła. I czemu poluje na Sage? - spytał Damien.
- Bo jest wyjątkowa, a Strzyga potrzebuje jej krwi. - powiedział spokojnie naukowiec.
- Jak to chce mnie? - spytałam, a dzieci zaczęła popłakiwać. Kucnęłam i przytuliłam je do siebie.
- Nie wiemy nic o niej i czemu chce właśnie ciebie. Jest wiele stworzeń, którymi mogła by się pożywić ale Strzyga chce właśnie ciebie, Cataleya. - spojrzał na mnie. - Co ci zrobiła?
- To tylko zadrapanie. Damien mnie uleczył. - powiedziałam szybko i wstałam.
Damien podszedł do mnie i wziął za rękę, a dzieci stały między nimi.
- Nasi strażnicy zajmą się tym, ale wy musicie uważać. Jesteśmy tu najlepszymi stworzeniami, a wasze dzieci potrzebują rodziców.
Spojrzałam na Damiena, a potem na dzieci.
- Nie dostanę mnie. Bo jeśli tak się stanie to będzie chciała dotrzeć do dzieci.
(Damien?)
- Dobra, porozmawiajmy.
- Czego chcecie? - spytałam, a dzieci wtuliły się w moje nogi.
- Chodzi mi o noc. - wyjaśnił.
- To wy wysłaliście to coś na nas. - warknął Damien, a strażnicy od razu się do niego zbliżyli.
- Niestety nie. To coś to Strzyga i nie jest nasze.
- Więc skąd się tu wzięła. I czemu poluje na Sage? - spytał Damien.
- Bo jest wyjątkowa, a Strzyga potrzebuje jej krwi. - powiedział spokojnie naukowiec.
- Jak to chce mnie? - spytałam, a dzieci zaczęła popłakiwać. Kucnęłam i przytuliłam je do siebie.
- Nie wiemy nic o niej i czemu chce właśnie ciebie. Jest wiele stworzeń, którymi mogła by się pożywić ale Strzyga chce właśnie ciebie, Cataleya. - spojrzał na mnie. - Co ci zrobiła?
- To tylko zadrapanie. Damien mnie uleczył. - powiedziałam szybko i wstałam.
Damien podszedł do mnie i wziął za rękę, a dzieci stały między nimi.
- Nasi strażnicy zajmą się tym, ale wy musicie uważać. Jesteśmy tu najlepszymi stworzeniami, a wasze dzieci potrzebują rodziców.
Spojrzałam na Damiena, a potem na dzieci.
- Nie dostanę mnie. Bo jeśli tak się stanie to będzie chciała dotrzeć do dzieci.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Szybko się otrząsnąłem i podbiegłem do Sage. Nie zdążyłem nawet założyć na siebie koszulki, którą miałem teraz zawieszoną na ramieniu. Wyciągnąłem sztylet i kucnąłem przy Sage kładąc dłoń na jej ręce, w której trzymała sztylet.
- Możesz puścić.
Sage podniosła wzrok na mnie i wstała. Podniosłem mężczyznę i przygwoździłem do drzewa. Dziewczyna podeszła do Välji. Usiadła przy niej i zaczęła ją sprawdzać.
- Czego tu szukasz? - spytałem mężczyzny.
- Już to znalazłem. - odparł beztrosko.
Walnąłem jego głową o drzewo a on jęknął z bólu.
- Pracujesz dla naukowców?
- Nie, ale ta tygrysica jest dużo warta. - uśmiechnął się.
Znów nim uderzyłem, ale nagle poczułem dłoń Sage na ramieniu.
- Chcę z nim porozmawiać. - poprosiła.
Cofnąłem się by Sage mogła porozmawiać z kłusownikiem. Może i nie powiedział mi zbyt dużo, ale to starczyło bym się o nim wiele dowiedział. Sage patrzyła na mężczyznę, a ten usiadł przed nią a ona kucnęła. Podszedłem do Välji i wyciągnąłem maść na rany. Tygrysica wyszczerzyła kły, ale ja i tak posmarowałem jej łapy. Później zaczęła je lizać, a ja wróciłem do Sage która... stała nad martwym ciałem mężczyzny i patrzyła na niego.
- Sage. - podszedłem do niej i położyłem rękę na jej ramieniu.
- Zabiłam go. - wyszeptała, więc odwróciłem ją. Schowała twarz w mojej piersi.
- To nic, działałaś pod impulsem.
(Sage?)
- Możesz puścić.
Sage podniosła wzrok na mnie i wstała. Podniosłem mężczyznę i przygwoździłem do drzewa. Dziewczyna podeszła do Välji. Usiadła przy niej i zaczęła ją sprawdzać.
- Czego tu szukasz? - spytałem mężczyzny.
- Już to znalazłem. - odparł beztrosko.
Walnąłem jego głową o drzewo a on jęknął z bólu.
- Pracujesz dla naukowców?
- Nie, ale ta tygrysica jest dużo warta. - uśmiechnął się.
Znów nim uderzyłem, ale nagle poczułem dłoń Sage na ramieniu.
- Chcę z nim porozmawiać. - poprosiła.
Cofnąłem się by Sage mogła porozmawiać z kłusownikiem. Może i nie powiedział mi zbyt dużo, ale to starczyło bym się o nim wiele dowiedział. Sage patrzyła na mężczyznę, a ten usiadł przed nią a ona kucnęła. Podszedłem do Välji i wyciągnąłem maść na rany. Tygrysica wyszczerzyła kły, ale ja i tak posmarowałem jej łapy. Później zaczęła je lizać, a ja wróciłem do Sage która... stała nad martwym ciałem mężczyzny i patrzyła na niego.
- Sage. - podszedłem do niej i położyłem rękę na jej ramieniu.
- Zabiłam go. - wyszeptała, więc odwróciłem ją. Schowała twarz w mojej piersi.
- To nic, działałaś pod impulsem.
(Sage?)
od Lucas'a C.D Jez
-Przecież możesz-powiedziałem
-Jak? Strażnicy-mruknęła
Popatrzyłem na nią trochę zdziwiony, a zaraz zacząłem się śmiać z tego.
-Ale możemy się przekraść nie?-zapytałem
-No tak, -przyznałam niepewnie
-Właśnie,to wstawaj i chodź -powiedziałem
Pomogłem jej wstać i weszliśmy do więzienia. Zaczęliśmy skradać się na wierzę i omijaliśmy sprawnie strażników. W końcu doszliśmy do schodów prowadzących na wierzę, a ja szybko zacząłem wychodzić.
Jez była tuż za mną, aż w końcu dotarliśmy na samą górę.
(Jez?)
-Jak? Strażnicy-mruknęła
Popatrzyłem na nią trochę zdziwiony, a zaraz zacząłem się śmiać z tego.
-Ale możemy się przekraść nie?-zapytałem
-No tak, -przyznałam niepewnie
-Właśnie,to wstawaj i chodź -powiedziałem
Pomogłem jej wstać i weszliśmy do więzienia. Zaczęliśmy skradać się na wierzę i omijaliśmy sprawnie strażników. W końcu doszliśmy do schodów prowadzących na wierzę, a ja szybko zacząłem wychodzić.
Jez była tuż za mną, aż w końcu dotarliśmy na samą górę.
(Jez?)
od Jez C.D Lucas'a
-Być może. Ale przywykłam że to mnie obwiniają-Powiedziałam do Lucasa.
Usiadłam na schodach.
Spuściłam głowę i próbowałam głęboko oddychać.
Usłyszałam że Lucas siada koło mnie/
Podniosłam głowę i spojrzałam w niebo.
Było dużo gwiazd.
-Z chęcią bym poszła na wieżę popatrzeć w gwiazdy-Powiedziałam po długim milczeniu.
[Lucas?]
Usiadłam na schodach.
Spuściłam głowę i próbowałam głęboko oddychać.
Usłyszałam że Lucas siada koło mnie/
Podniosłam głowę i spojrzałam w niebo.
Było dużo gwiazd.
-Z chęcią bym poszła na wieżę popatrzeć w gwiazdy-Powiedziałam po długim milczeniu.
[Lucas?]
od Lucas'a C.D Jez
Przyjrzałem się bacznie dziewczynie , a ona chciała wejść. Złapałem ją za rękę, a Jez starała się wyrwać.
-O przyjaciółce -mruknęłam
-To jest związane z tym co się stało prawda-stwierdziłem
-Tak, puść mnie-poprosiła
Puściłem ją , a dziewczyna rozmasowała trochę nadgarstek. Spojrzałem dziewczynie w oczy z troską.
-Była człowiekiem -dodała szybko
-To było niebezpieczne -powiedziałem
-Wiem,ale jakoś tak samo wyszło-warknęła cicho
-Spokojnie-powiedziałem-Nie obwiniaj się , to ja Ci pozwoliłem się napić swojej krwi.
-Ale to ja rzuciłam się na ciebie -dodała
-No to jest większa wina moja, mniejsza twoja -zaśmiałem się cicho
(Jez?)
-O przyjaciółce -mruknęłam
-To jest związane z tym co się stało prawda-stwierdziłem
-Tak, puść mnie-poprosiła
Puściłem ją , a dziewczyna rozmasowała trochę nadgarstek. Spojrzałem dziewczynie w oczy z troską.
-Była człowiekiem -dodała szybko
-To było niebezpieczne -powiedziałem
-Wiem,ale jakoś tak samo wyszło-warknęła cicho
-Spokojnie-powiedziałem-Nie obwiniaj się , to ja Ci pozwoliłem się napić swojej krwi.
-Ale to ja rzuciłam się na ciebie -dodała
-No to jest większa wina moja, mniejsza twoja -zaśmiałem się cicho
(Jez?)
od Jez C.D Lucas'a
-Muszę wytrzymać-powiedziałam.
Odsunęłam się trochę od Lucasa. Wiem że to i tak nic by nie dało.
Dystans nie miał żadnego znaczenia jeśli chodzi o odczuwanie emocji.
-chcę wracać-oznajmiłam.
Wstałam i skierowałam się w stronę "więzienia".
Lucas również wstał i ruszył tuż za mną.
Przez większość drogi nie rozmawialiśmy.
-Lepiej się czujesz?-spytał, gdy zbliżaliśmy się do budynku.
-Trochę.-odparłam słabym głosem.
Ciągle myślałam o tej sytuacji. Jak bardzo się skompromitowałam i skomplikowałam życie. Ostatnio nie skończyło się to szczęśliwie, gdy skojarzyłam się z jedną osobą. ale wtedy tą osobą był człowiek.
Moja przyjaciółka Milagros.
Szliśmy dalej.
Przy drzwiach akademii Luc powiedział.
-coś Cię gryzie?
-nic...
-przecież widzę że coś-odparł.
[Lucas?]
Odsunęłam się trochę od Lucasa. Wiem że to i tak nic by nie dało.
Dystans nie miał żadnego znaczenia jeśli chodzi o odczuwanie emocji.
-chcę wracać-oznajmiłam.
Wstałam i skierowałam się w stronę "więzienia".
Lucas również wstał i ruszył tuż za mną.
Przez większość drogi nie rozmawialiśmy.
-Lepiej się czujesz?-spytał, gdy zbliżaliśmy się do budynku.
-Trochę.-odparłam słabym głosem.
Ciągle myślałam o tej sytuacji. Jak bardzo się skompromitowałam i skomplikowałam życie. Ostatnio nie skończyło się to szczęśliwie, gdy skojarzyłam się z jedną osobą. ale wtedy tą osobą był człowiek.
Moja przyjaciółka Milagros.
Szliśmy dalej.
Przy drzwiach akademii Luc powiedział.
-coś Cię gryzie?
-nic...
-przecież widzę że coś-odparł.
[Lucas?]
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem na Cataleyę i od razu wyczułem jej niepewność i strach. Podniosłem się z krzesła i wyszedłem przed nich. Naukowiec za bardzo nie zwracał na mnie uwagi, ale zatrzymałem go ręką, kładąc mu ją na klatce piersiowej. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony i uśmiechnął się tajemniczo.
-Widzę, że już wróciły Ci siły Damien-zaśmiał się
-Od kiedy jesteśmy po imieniu!-warknąłem
On się tylko zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu, podszedł trochę do przodu i stanął tuż obok mnie.
-Wyjdziecie po dobroci na zewnątrz?-zapytał już poważniejąc
Zmierzyłem go wzrokiem i podszedłem do Cat, wyciągając do niej rękę i westchnąłem.
Cataleya niepewnie podała mi rękę, a ja trzymałem jeszcze Chris'a, Cat natomiast Kathleen. Wyszliśmy spokojnie ze stołówki i przy okazji wszyscy musieli się na to gapić.
Znaleźliśmy się na korytarzu, ale cały czas stałem przed moją trójką, osłaniając ich.
(Cataleya?)
-Widzę, że już wróciły Ci siły Damien-zaśmiał się
-Od kiedy jesteśmy po imieniu!-warknąłem
On się tylko zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu, podszedł trochę do przodu i stanął tuż obok mnie.
-Wyjdziecie po dobroci na zewnątrz?-zapytał już poważniejąc
Zmierzyłem go wzrokiem i podszedłem do Cat, wyciągając do niej rękę i westchnąłem.
Cataleya niepewnie podała mi rękę, a ja trzymałem jeszcze Chris'a, Cat natomiast Kathleen. Wyszliśmy spokojnie ze stołówki i przy okazji wszyscy musieli się na to gapić.
Znaleźliśmy się na korytarzu, ale cały czas stałem przed moją trójką, osłaniając ich.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam, a następnie pocałowałam go delikatnie w usta.
-Nie, nie zrobiłeś. Nie martw się tak o mnie-ujęłam jego policzek w dłoń
-Zawsze będę -odpowiedziałem -Muszę.
-Jako strażnik tak, a jako mój partner?-zapytałam
-Też muszę, bo martwię się o ciebie-uśmiechnął się w moją stronę.
Skinęłam głową i oparłam głowę , na jego klatce piersiowej i przymknęłam delikatne oczy. Jimi gładził mnie po głowie i wpatrywał się we mnie. Leżeliśmy tak przez pewien czas, aż w końcu się podniosłam niechętnie i sięgnęłam po bieliznę zakładając ją na siebie. Podałam Jimi'emu bokserki i zaczęłam szukać mojej tygrysicy.
-Välja! -zawołałam i przy okazji zaczęłam się ubierać.
Gdy założyłam koszulkę , usłyszałam ryk tygrysicy. Szybko zerwałam się do biegu i wbiegłam gdzieś w las. Usłyszałam za sobą tylko krzyk Jimi'ego. Odnalazłam w mgnieniu oka swojego zwierzaka, który miał na nogach jakieś sidła. Podeszłam do niej i szybko zdjęłam z jej łap , sidła ,które ją poraniły. Pogładziłam ją po pysku, ale zaraz zawarczała, więc się odwróciłam. Szybko udało mi się uniknąć ataku przez jakiegoś człowieka. Przeturlałam się i zaraz stanęłam na równe nogi, przyjmując pozycję obronną. Gdy mężczyzna znów się zamachnął ,wyciągnęła szybko sztylet i zablokowałam jego atak. Odepchnęłam go jedną i człowiek upadł na ziemię. Wystawiłam w jego stronę sztylet i przykucnęłam przykładając mu go do szyi. Zaraz w gęstwinę wbiegł Jimi i spojrzał na mnie zszokowany.
(Jimi?)
-Nie, nie zrobiłeś. Nie martw się tak o mnie-ujęłam jego policzek w dłoń
-Zawsze będę -odpowiedziałem -Muszę.
-Jako strażnik tak, a jako mój partner?-zapytałam
-Też muszę, bo martwię się o ciebie-uśmiechnął się w moją stronę.
Skinęłam głową i oparłam głowę , na jego klatce piersiowej i przymknęłam delikatne oczy. Jimi gładził mnie po głowie i wpatrywał się we mnie. Leżeliśmy tak przez pewien czas, aż w końcu się podniosłam niechętnie i sięgnęłam po bieliznę zakładając ją na siebie. Podałam Jimi'emu bokserki i zaczęłam szukać mojej tygrysicy.
-Välja! -zawołałam i przy okazji zaczęłam się ubierać.
Gdy założyłam koszulkę , usłyszałam ryk tygrysicy. Szybko zerwałam się do biegu i wbiegłam gdzieś w las. Usłyszałam za sobą tylko krzyk Jimi'ego. Odnalazłam w mgnieniu oka swojego zwierzaka, który miał na nogach jakieś sidła. Podeszłam do niej i szybko zdjęłam z jej łap , sidła ,które ją poraniły. Pogładziłam ją po pysku, ale zaraz zawarczała, więc się odwróciłam. Szybko udało mi się uniknąć ataku przez jakiegoś człowieka. Przeturlałam się i zaraz stanęłam na równe nogi, przyjmując pozycję obronną. Gdy mężczyzna znów się zamachnął ,wyciągnęła szybko sztylet i zablokowałam jego atak. Odepchnęłam go jedną i człowiek upadł na ziemię. Wystawiłam w jego stronę sztylet i przykucnęłam przykładając mu go do szyi. Zaraz w gęstwinę wbiegł Jimi i spojrzał na mnie zszokowany.
(Jimi?)
od Devon'a C.D Clary
-Chodźmy już do ośrodka. Byśmy nie mieli problemów-Powiedziała Clary.
Wyszliśmy z laboratorium i z lasu.
Po pół godzinie byliśmy w kwaterach a raczej celach, nikt nie zauważył że nas tyle nie było.
Później znów eksperymenty.
Dość bolesne jak na to że zwykle mniej boli.
Co za ludzie.
Nie jestem królikiem doświadczalnym
Dużo razy pobierali w ciągu dnia próbki mojej krwi.
Nigdzie nie widziałem Clary w tym czasie.
Pewnie była w innym budynku. Ale niestety nie mogłem nic poradzić. Byliśmy tu uwięzieni.
Następnego dnia obudziłem się i wyszedłem na zewnątrz.
zobaczyłem na schodach Clary.
Postanowiłem podejść.
-Witaj Clary-Przywitałem się.
[Clary? brak pomysłu]
Wyszliśmy z laboratorium i z lasu.
Po pół godzinie byliśmy w kwaterach a raczej celach, nikt nie zauważył że nas tyle nie było.
Później znów eksperymenty.
Dość bolesne jak na to że zwykle mniej boli.
Co za ludzie.
Nie jestem królikiem doświadczalnym
Dużo razy pobierali w ciągu dnia próbki mojej krwi.
Nigdzie nie widziałem Clary w tym czasie.
Pewnie była w innym budynku. Ale niestety nie mogłem nic poradzić. Byliśmy tu uwięzieni.
Następnego dnia obudziłem się i wyszedłem na zewnątrz.
zobaczyłem na schodach Clary.
Postanowiłem podejść.
-Witaj Clary-Przywitałem się.
[Clary? brak pomysłu]
czwartek, 24 kwietnia 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Uśmiechnąłem się i pocałowałem Sage. Przesunąłem usta na jej szyję i przejechałem kłami. Gdy usłyszałem jęk Sage wbiłem w jej szyję kły. Krzyknęła i oddała się rozkoszy. Ściągnąłem jej bieliznę jak i swoją. Oderwałem się od jej szyi i posadziłem ją na biodrach wsuwając się w Sage. Dziewczyna jęknęła i przytuliła się do mnie. Zacząłem się poruszać, a Sage dotknęła opuszkami palców mojej szyi i wbiła kły. Jęknąłem i przyśpieszyłem. Odczuwałem emocje Sage, jej miłość, pożądanie i szczęście. Wiedziałem że i ona teraz czuje to ode mnie. Ująłem jej rękę i wbiłem kły w jej nadgarstek. Nawzajem piliśmy swoją krew. Byliśmy połączeni na wszystkie sposoby, byliśmy razem. Oderwałem się od jej ręki a Sage cofnęła usta. Poruszałem się w niej szybko i wbiłem się na końcu agresywnie doprowadzając ją na szczyt. Sage odchyliła głowę do tyłu. Przeturlałem nas na trawę i Wysunąłem się z jej ciała kładąc obok. Schowałem kły i przymknąłem oczy. Po chwili poczułem jak Sage się do mnie przytula.
- To było niesamowite. - wyszeptała.
- Tak. - przyznałem - Jesteś dla mnie tą jedyną.
- Nie wiem jak inni na to zareagują.
- Nie mają nic do gadania. Złączyliśmy się w jedno. Jesteś moja. - pocałowałem ją na potwierdzenie słów.
- A ty mój. - uśmiechnęła się.
- Nie zrobiłem ci krzywdy? - spytałem nagle troskliwie.
(Sage?)
- To było niesamowite. - wyszeptała.
- Tak. - przyznałem - Jesteś dla mnie tą jedyną.
- Nie wiem jak inni na to zareagują.
- Nie mają nic do gadania. Złączyliśmy się w jedno. Jesteś moja. - pocałowałem ją na potwierdzenie słów.
- A ty mój. - uśmiechnęła się.
- Nie zrobiłem ci krzywdy? - spytałem nagle troskliwie.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Obudziłam się, gdy poczułam usta Damiena na swoim ramieniu. Uśmiechnęłam się i odwróciłam na drugi bok twarzą do niego.
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Jak się spało? - spytał i mnie pocałował.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do łóżeczek i obudziłam dzieci. Ubrałam je, a Damien sam w tym czasie się ubrał. Później ja się ubrałam i wyszliśmy. Trzymałam Kathleen za rączkę, a Damien Christophera i poszliśmy do stołówki. Po drodze wszyscy się na nas patrzyli. W końcu dzieci tutaj to rzadkość. Tylko Rebeca i Gabriel je mieli ale uciekli wszyscy z więzienia, a może nawet z wyspy. Usiadłam z dziećmi przy stole, a Damien przyniósł nam śniadanie. Kath i Chris byli za duzi już na mleko, więc musieli zjeść coś normalnego. Patrzyłam na nich przez jakiś czas. Bardzo szybko rośly i się uczyli. Ale najbardziej ucieszyło mnie, że zrozumieli że naukowcy i strażnicy są źli. Nie chciałam im pozwolić zabrać dzieci, a teraz gdy same to zrozumiały było o wiele lepiej. Siedzieliśmy wszyscy przy stole i jedliśmy gdy do środka wszedł naukowiec. Odszukał nas wzrokiem i ruszył w naszym kierunku, a ja instynktownie złapałam dzieci za rączki chcąc je w razie czego schować za sobą.
(Damien?)
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Jak się spało? - spytał i mnie pocałował.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do łóżeczek i obudziłam dzieci. Ubrałam je, a Damien sam w tym czasie się ubrał. Później ja się ubrałam i wyszliśmy. Trzymałam Kathleen za rączkę, a Damien Christophera i poszliśmy do stołówki. Po drodze wszyscy się na nas patrzyli. W końcu dzieci tutaj to rzadkość. Tylko Rebeca i Gabriel je mieli ale uciekli wszyscy z więzienia, a może nawet z wyspy. Usiadłam z dziećmi przy stole, a Damien przyniósł nam śniadanie. Kath i Chris byli za duzi już na mleko, więc musieli zjeść coś normalnego. Patrzyłam na nich przez jakiś czas. Bardzo szybko rośly i się uczyli. Ale najbardziej ucieszyło mnie, że zrozumieli że naukowcy i strażnicy są źli. Nie chciałam im pozwolić zabrać dzieci, a teraz gdy same to zrozumiały było o wiele lepiej. Siedzieliśmy wszyscy przy stole i jedliśmy gdy do środka wszedł naukowiec. Odszukał nas wzrokiem i ruszył w naszym kierunku, a ja instynktownie złapałam dzieci za rączki chcąc je w razie czego schować za sobą.
(Damien?)
od Clary C.D Devon'a
-Gdybyś wymyślił do daj znać -powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie
Błądziłam wzrokiem po laboratorium. To miejsce zapierało dech w piersiach a przynajmniej mi. Nagle wyobraziłam sobie że nie ma tej bariery. Bez problemu mogła bym prze teleportować się do LA albo Londynu. Zaczęłam bym żyć od początku. Zapomniała bym o swojej magicznej naturze. Nie pozwoliła bym by moje dzieci cierpiały to samo co ja... Tyle że w takim świecie to nie chciałam bym mieć dzieci. Chyba że miała bym 1000% że nie porwą je. Nagle usłyszałam że Devon coś do mnie mówi. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam w jego stronę.
-Przepraszam -powiedziałam -Zamyśliłam się.
-Zawsze mnie to dziwiło -powiedział - Dlaczego ludzie przepraszają jak nic nie zrobią. Pytałem się czy ci się podoba.
-O tak i to bardzo -powiedziałam chodź myślami byłam daleko stąd.
<Devon?>
Błądziłam wzrokiem po laboratorium. To miejsce zapierało dech w piersiach a przynajmniej mi. Nagle wyobraziłam sobie że nie ma tej bariery. Bez problemu mogła bym prze teleportować się do LA albo Londynu. Zaczęłam bym żyć od początku. Zapomniała bym o swojej magicznej naturze. Nie pozwoliła bym by moje dzieci cierpiały to samo co ja... Tyle że w takim świecie to nie chciałam bym mieć dzieci. Chyba że miała bym 1000% że nie porwą je. Nagle usłyszałam że Devon coś do mnie mówi. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam w jego stronę.
-Przepraszam -powiedziałam -Zamyśliłam się.
-Zawsze mnie to dziwiło -powiedział - Dlaczego ludzie przepraszają jak nic nie zrobią. Pytałem się czy ci się podoba.
-O tak i to bardzo -powiedziałam chodź myślami byłam daleko stąd.
<Devon?>
od Mady C.D Rose
Spojrzałam przed siebie i zamilkłam. Atena już i tak mnie nienawidziła a
teraz gdy zobaczy mnie z Rose na pewno będzie za tym by zrzucić mnie do
Tartaru. Wiedziałam że Artemida będzie ze mną tak samo jak Demeter.
Apollo jako że był jednym z moich "kochanków" pewnie będzie się spierał z
Ateną. Już to widzę jak pięciometrowi bogowie kłócą się a niebo
przecinają błyskawice. Weszliśmy do miejsca spotkań wszystkich bogów.
Wszyscy ubrani by grackie togi. Hera łypała na mnie z pod łba. Nasze
relacje nie były zbyt dobre.
-Mówcie że jesteście zamknięte w ośrodku i chcecie uciec ale dziwna
bariera wam na to nie pozwala i macie lokalizatory jeśli sprubejcie uciec. -powiedział
-Nic nie wspominałam o lokalizatorach -powiedziałam
-Ale prosicie nas o pomoc i odesłanie na stały ląd -powiedziała Hera -Już raz ci pomagaliśmy Madyson Jackson.
-Wiem i dziękuję stokrotnie -powiedziałam i dygnęłam - Nie mogła bym być przy boku Artemidy?
- Nie -powiedziała bogini chłodno - widziałam jak całowałaś się z moim bratem więc raczej nie dotrzymasz wiecznego dziewictwa.
-Ale to było dawno Artemido -zauważył Apollo z decza urażony - Prawie 2 lata temu.
- Ja chodź cię lubię nie będę brała za ciebie odpowiedzialności -powiedziała i założyła ręce na piersiach.
- Czyli co mam uczynić? -spytał Zaus
- Mogą być na olimpie 2 dni by ochłonęły od zamknięć potem wyślemy wam sokoła który będzie was strzegł lecz odeślemy was na wyspę -powiedziała Afrodyta
- Rośliny będą z wami -odezwała się Demeter
- Winorośle też -dodał Dionizos od niechcenia lecz chciał poczuć się wyjątkowy
-Dziękuję jeszcze raz -powiedziałam - Nie wiem jak spłacę dług wdzięczności.
-Persefona będzie wiedziała - mrugnęła do mnie okiem bogini urodzaju -A teraz idźcie i cieszcie się tymi dwoma dniami na olimpie.
<Rose?>
-Mówcie że jesteście zamknięte w ośrodku i chcecie uciec ale dziwna
bariera wam na to nie pozwala i macie lokalizatory jeśli sprubejcie uciec. -powiedział
-Nic nie wspominałam o lokalizatorach -powiedziałam
-Ale prosicie nas o pomoc i odesłanie na stały ląd -powiedziała Hera -Już raz ci pomagaliśmy Madyson Jackson.
-Wiem i dziękuję stokrotnie -powiedziałam i dygnęłam - Nie mogła bym być przy boku Artemidy?
- Nie -powiedziała bogini chłodno - widziałam jak całowałaś się z moim bratem więc raczej nie dotrzymasz wiecznego dziewictwa.
-Ale to było dawno Artemido -zauważył Apollo z decza urażony - Prawie 2 lata temu.
- Ja chodź cię lubię nie będę brała za ciebie odpowiedzialności -powiedziała i założyła ręce na piersiach.
- Czyli co mam uczynić? -spytał Zaus
- Mogą być na olimpie 2 dni by ochłonęły od zamknięć potem wyślemy wam sokoła który będzie was strzegł lecz odeślemy was na wyspę -powiedziała Afrodyta
- Rośliny będą z wami -odezwała się Demeter
- Winorośle też -dodał Dionizos od niechcenia lecz chciał poczuć się wyjątkowy
-Dziękuję jeszcze raz -powiedziałam - Nie wiem jak spłacę dług wdzięczności.
-Persefona będzie wiedziała - mrugnęła do mnie okiem bogini urodzaju -A teraz idźcie i cieszcie się tymi dwoma dniami na olimpie.
<Rose?>
od Clary C.D Rose
Wstałam z wielkim bólem głowy. Rozejrzałam się i powiedziałam bez zastanowienia.
- Jesteśmy w Irlandii
Rose nie dowierzała moim słowom lecz ja znałam ten klimat. Byłam tu 5 lat temu z rodziną. Musiałam myśleć o tym miejscu podczas teleportacji. Parę kilometrów dalej był ocean. Czyli nie byliśmy daleko bo jak by tak było była bym już martwa.
-Będą nas szukać -powiedziałam i zadrżałam z zimna.
-Wiem ale skoro mówisz że tu byłaś to nie wiesz gdzie jest nocleg? -spytała
- Nie -zaprzeczyłam i spojrzałam na nocne niebo usiane milionami gwiazd.
<Rose?>
- Jesteśmy w Irlandii
Rose nie dowierzała moim słowom lecz ja znałam ten klimat. Byłam tu 5 lat temu z rodziną. Musiałam myśleć o tym miejscu podczas teleportacji. Parę kilometrów dalej był ocean. Czyli nie byliśmy daleko bo jak by tak było była bym już martwa.
-Będą nas szukać -powiedziałam i zadrżałam z zimna.
-Wiem ale skoro mówisz że tu byłaś to nie wiesz gdzie jest nocleg? -spytała
- Nie -zaprzeczyłam i spojrzałam na nocne niebo usiane milionami gwiazd.
<Rose?>
Uwaga!!!!!!!
Witajcie wszyscy członkowie bloga!
Jak widzicie chwilowo nasz kochany blog, trochę stracił na swojej popularności i przestajecie na nim pisać. Ja wiem ,że niektórzy z was nie mają czasu, ale jak was przed dłuższy okres nie będzie na blogu to proszę dawać znać. Bo to jest bez sensu , chwilowo to ja i graczka Renesme14 piszemy na tym blogu. Jeśli zależy wam na tym i lubicie naszego bloga, to proszę pomóżcie nam go odnowić, jesteśmy z drugą administratorką otwarte na propozycje. Tak na serio nie chcę,żeby ten blog upadł bo to jest mój pierwszy blog,który tak dobrze mi wyszedł xD Zależy mi ,żeby wszyscy wzięli w odnowieniu go. :D
Tak więc moi drodzy co wy na to?!!!!!!!
Wszelkie pomysły proszę wysyłajcie pocztą na howrse ;)
~Wasza Administratorka (wikas) ;)
od Damien'a C.D Cataley
Objąłem ją ręką i trzymałem cały czas jak zasypiała. Po pewnym czasie już spokojnie spała, a ja pocałowałem ją w czoło i gładziłem po plecach. Przez całą noc nie mogłem zasnąć bo myślałem nad tym wszystkim co się dzisiaj działo. Nie chciałem całej trójki stracić , za bardzo mi na nich zależało .
Siedziałem tak wpatrując się w przestrzeń, aż usłyszałem jak Chris zaczyna cicho płakać.
Powoli podniosłem się z łóżka tak by nie obudzić Cat i podszedłem do małego. Podniosłem go na ręce i zacząłem go kołysać. Mały po paru minutach już nie musiał płakać i spokojnie zasnął. Odłożyłem go do łóżeczka i wróciłem do Cataleyi i w końcu sam zasnąłem
(Cataleya?)
Siedziałem tak wpatrując się w przestrzeń, aż usłyszałem jak Chris zaczyna cicho płakać.
Powoli podniosłem się z łóżka tak by nie obudzić Cat i podszedłem do małego. Podniosłem go na ręce i zacząłem go kołysać. Mały po paru minutach już nie musiał płakać i spokojnie zasnął. Odłożyłem go do łóżeczka i wróciłem do Cataleyi i w końcu sam zasnąłem
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Przysunąłem się do niego delikatnie i pocałowałam ponownie namiętnie. Nasze języki tańczyły w naszych ustach, skutecznie omijając ostre kły. Zaraz Jimi objął mnie jedną ręką i zaczął całować ponownie mój brzuch. Niekiedy delikatnie podgryzał moją skórę, ale tak,że jej nie przebijał i pozostawiał za sobą malinki. Jęczałam cicho i wpatrywałam się jak subtelnie to robi.
Po chwili Jimi zaczął wracać do góry ,aż doszedł ponownie do mojej szyi. Znów wzięłam głęboki wdech i zakryłam usta dłońmi. Jimi spojrzał na mnie i chwycił mnie za rękę, odkrywając tym samym moje usta.
Musnął delikatnie moje wargi, gdy odsunąłem się ode mnie zarumieniłam się delikatnie. Zaraz poczułam jego oddech na swojej szyi. Spojrzałam na niego kątem oka , a on wpatrywał się we mnie i patrzył na moją reakcję.
-Zrób to Jimi, długo z tym zwlekaliśmy-szepnęłam i przymknęłam oczy.
(Jimi?)
Po chwili Jimi zaczął wracać do góry ,aż doszedł ponownie do mojej szyi. Znów wzięłam głęboki wdech i zakryłam usta dłońmi. Jimi spojrzał na mnie i chwycił mnie za rękę, odkrywając tym samym moje usta.
Musnął delikatnie moje wargi, gdy odsunąłem się ode mnie zarumieniłam się delikatnie. Zaraz poczułam jego oddech na swojej szyi. Spojrzałam na niego kątem oka , a on wpatrywał się we mnie i patrzył na moją reakcję.
-Zrób to Jimi, długo z tym zwlekaliśmy-szepnęłam i przymknęłam oczy.
(Jimi?)
od Devon'a C.D Clary
-oni nas i tak nie szukali. Mają nas
gdzieś-powiedziałem, gdy Clary zerwała się na równe nogi.-Wyjrzałem parę
razy i nawet nie było światła latarki.-Dodałem
-Bo po co nas szukać. Skoro ich nie obchodzi to czemu nas tu trzymają-Usiadła na fotel.
-Eksperymenty-Wzruszyłem ramionami.-spałaś a ja nie chciałem Cię budzić.
Westchnęła.
-Chodź pokażę Ci coś-powiedziałem.
Zdziwiona wstała i chwyciła mnie za wyciągniętą rękę.
Poprowadziłem ją do kory drzewa. na pierwszy rzut oka, wyglądało to jak kora. Ale stuknąłem w nią i zaczęło się przesuwać ukazując schodki do dołu.
-Uważaj ciemno-ostrzegłem.
Poprowadziłem ją w dół i prosto podziemnym korytarzem.
Do małej komnaty, gdzie stało laboratorium.
-Co tu robisz?-Spytała- I w ogóle co to jest?-dodała
-To moje laboratorium. Tutaj robię potajemnie różne eliksiry. Może któryś w końcu przełamie barierę koło wyspy.
[Clary?]
-Bo po co nas szukać. Skoro ich nie obchodzi to czemu nas tu trzymają-Usiadła na fotel.
-Eksperymenty-Wzruszyłem ramionami.-spałaś a ja nie chciałem Cię budzić.
Westchnęła.
-Chodź pokażę Ci coś-powiedziałem.
Zdziwiona wstała i chwyciła mnie za wyciągniętą rękę.
Poprowadziłem ją do kory drzewa. na pierwszy rzut oka, wyglądało to jak kora. Ale stuknąłem w nią i zaczęło się przesuwać ukazując schodki do dołu.
-Uważaj ciemno-ostrzegłem.
Poprowadziłem ją w dół i prosto podziemnym korytarzem.
Do małej komnaty, gdzie stało laboratorium.
-Co tu robisz?-Spytała- I w ogóle co to jest?-dodała
-To moje laboratorium. Tutaj robię potajemnie różne eliksiry. Może któryś w końcu przełamie barierę koło wyspy.
[Clary?]
środa, 23 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Oparłam dłonie na ramieniu Damiena i zaczęłam kreślić kółka na jego umięśnionym brzuchu.
- Nie chciałam by tak wyszło.
- O co ci chodzi? - spytał spokojnie.
Podniosłam wzrok by patrzeć mu w oczy.
- Nie chciałam cię porazić prądem. Byłam wściekła i ...
Damien przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
- Za dużo mówisz. - stwierdził rozbawiony, a ja się uśmiechnęłam. - Zapomnijmy.
- Jestem za.
Leżeliśmy tak na łóżku wtuleni w siebie. Damien nakrył mnie kocem i gładził po ramieniu, a ja patrzyłam na dzieci lub na niego zakochana.
- Czym była ta istota? - spytałam.
- To ta sama co nas atakowała, gdy byłaś w ciąży.
- Zapomniałam o niej.
- Ja też, w końcu dawno tu nie była. Zastanawiam się tylko czemu cię atakuje.
- Nie wiem i nie chcę się dowiedzieć. - powiedziałam. - Damien, boję się jej.
Chłopak przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie musisz, nie dopuszczę jej do was. Jednak dalej nie daje mi spokoju to, że cię atakuje. Najpierw gdy byłaś w ciąży, później przestała i teraz znowu.
- Jeśli poluje na mnie to dzieci nie są ze mną bezpieczne.
- Zostanę tu i będę was pilnować. - postanowił Damien.
Poleżeliśmy jeszcze trochę, aż w końcu poszłam się umyć i przebrać. Wróciłam do Damiena i położyłam się razem z nim zasypiając.
(Damien?)
- Nie chciałam by tak wyszło.
- O co ci chodzi? - spytał spokojnie.
Podniosłam wzrok by patrzeć mu w oczy.
- Nie chciałam cię porazić prądem. Byłam wściekła i ...
Damien przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
- Za dużo mówisz. - stwierdził rozbawiony, a ja się uśmiechnęłam. - Zapomnijmy.
- Jestem za.
Leżeliśmy tak na łóżku wtuleni w siebie. Damien nakrył mnie kocem i gładził po ramieniu, a ja patrzyłam na dzieci lub na niego zakochana.
- Czym była ta istota? - spytałam.
- To ta sama co nas atakowała, gdy byłaś w ciąży.
- Zapomniałam o niej.
- Ja też, w końcu dawno tu nie była. Zastanawiam się tylko czemu cię atakuje.
- Nie wiem i nie chcę się dowiedzieć. - powiedziałam. - Damien, boję się jej.
Chłopak przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie musisz, nie dopuszczę jej do was. Jednak dalej nie daje mi spokoju to, że cię atakuje. Najpierw gdy byłaś w ciąży, później przestała i teraz znowu.
- Jeśli poluje na mnie to dzieci nie są ze mną bezpieczne.
- Zostanę tu i będę was pilnować. - postanowił Damien.
Poleżeliśmy jeszcze trochę, aż w końcu poszłam się umyć i przebrać. Wróciłam do Damiena i położyłam się razem z nim zasypiając.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Nie miałem nic przeciwko pocałunkom Sage, ale to że siedzieliśmy teraz na drzewie trochę nam przeszkadzało. Wstałem cofając się niechętnie przed ustami Sage i podniosłem ją. Zeskoczyłem z drzewa budząc przy okazji jej tygrysicę.
- Jimi. - skarciła mnie, ale szybko zamknąłem jej usta pocałunkiem.
- O co chodzi? - spytałem w łobuzerskim uśmiechem.
- Już o nic. - odpowiedziała i zaczęła mnie całować.
Położyłem Sage na trawie, a Välja posłusznie sobie odeszła zostawiając nam trochę prywatności. Całowaliśmy się, a ja zacząłem błądzić dłońmi po ciele Sage. Czułem jak drży za każdym razem gdy dotykałem jej nagiej skóry. Wsunąłem dłonie pod jej bluzkę i podniosłem ją do góry całując powoli i dokładnie jej brzuch. Sage jęknęła cicho i zasłoniła usta dłonią cały czas patrząc mi w oczy. Nagle podniosła się i usiadła na przeciw mnie.
- Jimi, kocham cię. - wyznała, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
Szybko je starłem gdy uleciały i przytuliłem dziewczynę do siebie.
- Ja ciebie też kocham. Pamiętaj, na zawsze. - wyszeptałem i ściągnąłem jej bluzkę.
Sage patrzyła na mnie gdy pieściłem jej ciało i powoli rozbierałem. Sama zaczęła robić to samo aż zostaliśmy w bieliźnie. Wysunąłem kły gdy całowałem jej szyję, a Sage nabrała gwałtownie powietrza. Uśmiechnąłem się i dotknąłem kłem jej szyi, a potem przejechałem w tym miejscu językiem, a Sage jęknęła. Wiedziałem jak bardzo działają na nią endorfiny w naszej ślinie. Cofnąłem twarz i ująłem jej twarz w dłonie, bo rozglądała się.
- Nikt nas tu nie widzi, jesteśmy sami. - przekonałem ją. - A teraz wysuń kły.
Sage po chwili wahania wysunęła kły których dotknąłem czubkiem palca.
- Jestem twój a ty moja.
(Sage?)
- Jimi. - skarciła mnie, ale szybko zamknąłem jej usta pocałunkiem.
- O co chodzi? - spytałem w łobuzerskim uśmiechem.
- Już o nic. - odpowiedziała i zaczęła mnie całować.
Położyłem Sage na trawie, a Välja posłusznie sobie odeszła zostawiając nam trochę prywatności. Całowaliśmy się, a ja zacząłem błądzić dłońmi po ciele Sage. Czułem jak drży za każdym razem gdy dotykałem jej nagiej skóry. Wsunąłem dłonie pod jej bluzkę i podniosłem ją do góry całując powoli i dokładnie jej brzuch. Sage jęknęła cicho i zasłoniła usta dłonią cały czas patrząc mi w oczy. Nagle podniosła się i usiadła na przeciw mnie.
- Jimi, kocham cię. - wyznała, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
Szybko je starłem gdy uleciały i przytuliłem dziewczynę do siebie.
- Ja ciebie też kocham. Pamiętaj, na zawsze. - wyszeptałem i ściągnąłem jej bluzkę.
Sage patrzyła na mnie gdy pieściłem jej ciało i powoli rozbierałem. Sama zaczęła robić to samo aż zostaliśmy w bieliźnie. Wysunąłem kły gdy całowałem jej szyję, a Sage nabrała gwałtownie powietrza. Uśmiechnąłem się i dotknąłem kłem jej szyi, a potem przejechałem w tym miejscu językiem, a Sage jęknęła. Wiedziałem jak bardzo działają na nią endorfiny w naszej ślinie. Cofnąłem twarz i ująłem jej twarz w dłonie, bo rozglądała się.
- Nikt nas tu nie widzi, jesteśmy sami. - przekonałem ją. - A teraz wysuń kły.
Sage po chwili wahania wysunęła kły których dotknąłem czubkiem palca.
- Jestem twój a ty moja.
(Sage?)
wtorek, 22 kwietnia 2014
od Damien'a C.D Cataley
Brakowało mi tego wszystkiego z Cat. Dawno w sumie tego nie robiliśmy, a ja chciałem cały czas mieć ją przy sobie. Poruszyłem się gwałtownie i agresywnie w dziewczynie, a zarazem przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Cat jęczała słodko, gdy poruszaliśmy we własnym rytmie biodrami. Rozkoszowałem się jej cudownym głosem , a zaraz pocałowałem ją namiętnie. Podniosłem się, a dziewczyna objęła mnie szybko w pasie, zmuszając mnie bym wsunął się w nią cały. Całowałem ją namiętnie i zaraz przyśpieszyłem tępo. Po paru minutach wszystko opadło, a ja wysunąłem się z Cat i położyłem się obok niej. Dziewczyna starała się wyregulować oddech, a ja podniosłem się i założyłem bokserki i sprawdziłem co z dziećmi. Nic w sumie się nie działo, a one słodko spały więc było dobrze. Usiadłem obok Cat, ale ona pociągnęła mnie i położyłem się tuż obok niej. Objąłem ją ,przytulając do siebie i pocałowałem w czoło.
(Cataleya?)
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona i podniosłam się z gałęzi. Jimi wpatrywał się we mnie, a ja skoczyłam na grubszą gałąź i położyłam się na niej z chytrym uśmiechem.
-To dobranoc Jimi-uśmiechnęłam się
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam. Byłam tak zmęczona ,że w sumie sama nawet nie wiem kiedy. (...) Obudziłam się dopiero w tedy kiedy poczułam , kogoś ,kto był zaraz obok mnie. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Jimi'ego. Uśmiechnęłam się i musnęłam go w usta, rozbawiona.
-Ty nie umiesz się trzymać ode mnie z daleka ,prawda?-zaśmiałam się
-Nie, jeśli mam Cię pilnować -odpowiedział-Wyspałaś się?
-I to jak -uśmiechnęłam się
Spojrzałam Jimi'emu w oczy i zaraz znów go pocałowałam, wplątując swoje palce w jego włosy.
(Jimi?)
-To dobranoc Jimi-uśmiechnęłam się
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam. Byłam tak zmęczona ,że w sumie sama nawet nie wiem kiedy. (...) Obudziłam się dopiero w tedy kiedy poczułam , kogoś ,kto był zaraz obok mnie. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Jimi'ego. Uśmiechnęłam się i musnęłam go w usta, rozbawiona.
-Ty nie umiesz się trzymać ode mnie z daleka ,prawda?-zaśmiałam się
-Nie, jeśli mam Cię pilnować -odpowiedział-Wyspałaś się?
-I to jak -uśmiechnęłam się
Spojrzałam Jimi'emu w oczy i zaraz znów go pocałowałam, wplątując swoje palce w jego włosy.
(Jimi?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Pocałowałem Sage w skroń.
- Wiem maleńka, ale tak jest dla wszystkich bezpieczniej.
- Czuję się wtedy bezbronna.
- Przejdzie ci to.
W końcu Sage zapomniała o smutku tak jak mówiłem i szła teraz koło tygrysicy, która ją zaczepiała. Zaśmiałem się widząc jak się razem bawią. Ta tygrysica uszczęśliwiała właścicielkę, a Sage tego potrzebowała. W końcu postanowiłem zrobić postój widząc zmęczenie Sage. Wskoczyłem na drzewo i obserwowałem okolicę, a Sage usiadła pod drzewem opierając się o ciało zwierzęcia. Usiadłem i zawisłem nogami.
- Podaj ręce. - powiedziałem i podniosłem Sage do góry.
Posadziłem ją obok siebie, a tygrysica zasnęła pod nami.
- Jak tu pięknie.
- Ale ty jesteś piękniejsza. - powiedziałem i ją pocałowałem. Sage zarzuciła mi ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Dopiero po chwili się od siebie oderwaliśmy.
- Odpocznij, a ja będę pilnował.
(Sage?)
- Wiem maleńka, ale tak jest dla wszystkich bezpieczniej.
- Czuję się wtedy bezbronna.
- Przejdzie ci to.
W końcu Sage zapomniała o smutku tak jak mówiłem i szła teraz koło tygrysicy, która ją zaczepiała. Zaśmiałem się widząc jak się razem bawią. Ta tygrysica uszczęśliwiała właścicielkę, a Sage tego potrzebowała. W końcu postanowiłem zrobić postój widząc zmęczenie Sage. Wskoczyłem na drzewo i obserwowałem okolicę, a Sage usiadła pod drzewem opierając się o ciało zwierzęcia. Usiadłem i zawisłem nogami.
- Podaj ręce. - powiedziałem i podniosłem Sage do góry.
Posadziłem ją obok siebie, a tygrysica zasnęła pod nami.
- Jak tu pięknie.
- Ale ty jesteś piękniejsza. - powiedziałem i ją pocałowałem. Sage zarzuciła mi ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Dopiero po chwili się od siebie oderwaliśmy.
- Odpocznij, a ja będę pilnował.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
Popchnęłam Damiena na łóżko i usiadłam nam okrakiem. Pochyliłam się do przodu i zaczęłam całować jego szyję oraz tors. Obojgu nam tego brakowało. Chciałam go już mieć, a jednocześnie doświadczyć całej tej rozkoszy powoli. Damien spełniał to wszystko doprowadzając mnie do ekstazy.
- Kocham cię.
- A ja ciebie. - wyszeptał i zamknął mi usta pocałunkiem.
Damien usiadł i popchnął mnie ściągając mi resztę bielizny i swoją. Podniosłam się i przeturlaliśmy się na łóżku. Znów usiadłam na nim i uniosłam biodra do góry. Powoli opuściłam się na Damiena wsuwając go w siebie. Jęknęłam cicho, a chłopak wbił się we mnie dokońca. Nie byliśmy delikatnie, a raczej agresywni i pożądaliśmy siebie nawzajem.
(Damien?)
- Kocham cię.
- A ja ciebie. - wyszeptał i zamknął mi usta pocałunkiem.
Damien usiadł i popchnął mnie ściągając mi resztę bielizny i swoją. Podniosłam się i przeturlaliśmy się na łóżku. Znów usiadłam na nim i uniosłam biodra do góry. Powoli opuściłam się na Damiena wsuwając go w siebie. Jęknęłam cicho, a chłopak wbił się we mnie dokońca. Nie byliśmy delikatnie, a raczej agresywni i pożądaliśmy siebie nawzajem.
(Damien?)
od Rose C.D Mady
Skinęłam głową w stronę Mady i wyruszyłyśmy w drogę na Olimp.
Gdy wyszłyśmy na ląd, pegaz Mady zabrał nas pod bramy na Olimp.
Gdy dotarłyśmy na szczyt, usłyszałam mocny i potężny głos, zapewne Zeusa.
Spojrzałam na Mady lecz ona patrzyła przed siebie..
<Mady?>
Gdy wyszłyśmy na ląd, pegaz Mady zabrał nas pod bramy na Olimp.
Gdy dotarłyśmy na szczyt, usłyszałam mocny i potężny głos, zapewne Zeusa.
Spojrzałam na Mady lecz ona patrzyła przed siebie..
<Mady?>
od Rose C.D Clary
-Clary- szepnęłam do niej.
Zasnęła na ziemi ze zmęczenia.
Oberzałam teren na którym byłyśmy, nie wiedziałam gdzie się znajdujemy.
Podniosłam ją z ziemi i zaniosłam pod największym drzewem w okolicy.
Rozpaliłam ognisko i zrobiłam jej posłanie z liści na którym spała.
Zbliżała się noc i robiło się zimno. Objęłam siè ramionami aby się trochę ogrzać. Ognisko było jeszcze małe więc nie dawało dużo ciepła.
Nagle zobaczyłam Clary jak porusza lekko ręką i powoli otwiera oczy...
<Clary>
Zasnęła na ziemi ze zmęczenia.
Oberzałam teren na którym byłyśmy, nie wiedziałam gdzie się znajdujemy.
Podniosłam ją z ziemi i zaniosłam pod największym drzewem w okolicy.
Rozpaliłam ognisko i zrobiłam jej posłanie z liści na którym spała.
Zbliżała się noc i robiło się zimno. Objęłam siè ramionami aby się trochę ogrzać. Ognisko było jeszcze małe więc nie dawało dużo ciepła.
Nagle zobaczyłam Clary jak porusza lekko ręką i powoli otwiera oczy...
<Clary>
od Rose C.D Johann'a
Siedziałam w "salonie" i wpatrywałam się w okno za, którym było widać księżyc w pełni i gwiazdy migoczące na tle nocy.
Siedziałam tak rozmyślając gdy usłyszałam kroki idące w moją stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę stojącego w drzwiach. Po chwili podeszadł do mnie i usiadł koło mnie na fotelu. -Jak się nazywasz?- spytał patrząc na zegar wiszący na ścianie. Lecz chyba mówił do mnie. -Rose- powiedziałam cicho- a pan? -Johann, miło poznać- spojrzał na mnie. <Johann> |
|
od Damien'a C.D Cataley
Zacząłem ją namiętnie całować i błądziłem rękami po jej ciele. Przyciągnąłem ją do siebie jedną ręką, nie chcąc by się ode mnie odsunęła. Cat szybkim ruchem pozbyła się mojej bluzki i przejechała paznokciem po moim torsie. Przejechałem delikatnie po jej plecach i sięgnąłem po jej podkoszulek. Ściągnąłem go szybko i rzuciłem gdzieś na podłogę.
-Cat..........moja kochana Cat-wyszeptałem jej do ucha
Zacząłem ją delikatnie całować do szyi i schodziłem w dół, po jednym pocałunku. Zaraz zacząłem całować jej dekolt i odszukałem sprawnie zapięcie od biustonosza. Rozpiąłem go i ściągnąłem , a po chwili pieściłem już jej piersi. Cat jęczała cicho ,ale za równo bardzo słodko i kusząco. Nie chcieliśmy w sumie też obudzić dzieci więc musieliśmy być ostrożni. Pocałowałem ją zaraz ponownie i bardziej zachłannie.
Cataleya zaraz odepchnęła mnie od siebie i znalazła się nade mną z chytrym uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna zaczęła całować mój tors i doszła do moich spodni. Rozpięła zmysłowo pasek i moje spodnie, a następnie sam pomogłem jej , je ściągnąć z siebie. Gdy tylko ona zbliżyła się do mnie, sam ściągnąłem szybkim ruchem jej spodenki i zostaliśmy tylko w dolnej bieliźnie.
(Cataleya?)
-Cat..........moja kochana Cat-wyszeptałem jej do ucha
Zacząłem ją delikatnie całować do szyi i schodziłem w dół, po jednym pocałunku. Zaraz zacząłem całować jej dekolt i odszukałem sprawnie zapięcie od biustonosza. Rozpiąłem go i ściągnąłem , a po chwili pieściłem już jej piersi. Cat jęczała cicho ,ale za równo bardzo słodko i kusząco. Nie chcieliśmy w sumie też obudzić dzieci więc musieliśmy być ostrożni. Pocałowałem ją zaraz ponownie i bardziej zachłannie.
Cataleya zaraz odepchnęła mnie od siebie i znalazła się nade mną z chytrym uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna zaczęła całować mój tors i doszła do moich spodni. Rozpięła zmysłowo pasek i moje spodnie, a następnie sam pomogłem jej , je ściągnąć z siebie. Gdy tylko ona zbliżyła się do mnie, sam ściągnąłem szybkim ruchem jej spodenki i zostaliśmy tylko w dolnej bieliźnie.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Szłam spokojnie za Jimi'm i cały czas myślałam o tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło. To wszystko było takie dziwne i w sumie nie realne dla mnie. Znaczy kiedyś tak było,ale teraz już nie. Nie chciałam,żeby tak to wszystko się potoczyło. Myślałam,że będę miała trochę spokojniejsze życie,a tu proszę. Okazuje się,że jest jeszcze gorzej niż się spodziewałam. Moje rozmyślanie przerwało warczenie.
Jimi chwycił mnie za rękę,ale ja szybko się wyrwałam i podeszłam do krzaków, skąd dochodziło warczenie.
-Sage!-zdenerwował się Jimi
-Spokojnie-zaśmiałam się cicho
Odsłoniłam zarośla, a zaraz wyskoczył na mnie tygrys. Jimi podbiegł jednak zwierze, zaczęła mnie radośnie lizać.
-Välja, cześć słońce. Roland miał rację,że przyjdziesz-uśmiechnęłam się
-Co takiego?!-zdziwił się chłopak
Podniosłam się z ziemi i otrzepałam się , a potem spojrzałam na Jimi'ego i pocałowałam go delikatnie.
-Ta tygrysica mnie tak jakby wybrała. To dziecko, tygrysa Rolanda i okazuje się,że ona mnie wybrała.......-zaczęłam mu wszystko streszczać co opowiedział mi Roland.
-No wiec?-zapytałam po wszystkim
-Skoro musi to niech idzie-mruknął
Przytuliłam się do niego i pocałowałam, potem zaczęliśmy iść , a Välja pognała trochę przed nas.
-Mam dość ciągłego uciekania-dodałam po chwili milczenia.
(Jimi?)
Jimi chwycił mnie za rękę,ale ja szybko się wyrwałam i podeszłam do krzaków, skąd dochodziło warczenie.
-Sage!-zdenerwował się Jimi
-Spokojnie-zaśmiałam się cicho
Odsłoniłam zarośla, a zaraz wyskoczył na mnie tygrys. Jimi podbiegł jednak zwierze, zaczęła mnie radośnie lizać.
-Välja, cześć słońce. Roland miał rację,że przyjdziesz-uśmiechnęłam się
-Co takiego?!-zdziwił się chłopak
Podniosłam się z ziemi i otrzepałam się , a potem spojrzałam na Jimi'ego i pocałowałam go delikatnie.
-Ta tygrysica mnie tak jakby wybrała. To dziecko, tygrysa Rolanda i okazuje się,że ona mnie wybrała.......-zaczęłam mu wszystko streszczać co opowiedział mi Roland.
-No wiec?-zapytałam po wszystkim
-Skoro musi to niech idzie-mruknął
Przytuliłam się do niego i pocałowałam, potem zaczęliśmy iść , a Välja pognała trochę przed nas.
-Mam dość ciągłego uciekania-dodałam po chwili milczenia.
(Jimi?)
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Od Jimi'ego C.D. Sage
Im bardziej się oddalaliśmy tym mniej słyszeliśmy krzyki tych ludzi. Jednak Sage dalej była smutna. Zwolniliśmy w końcu trochę, skoro i tak biegliśmy z nadludzką prędkością to strażnicy nie mieli szans nas złapać. Sage objęła się rękoma i spojrzała za siebie.
- Nie oglądaj się.
- Jimi, my ich zostawiliśmy.
- Nie mieliśmy wyboru.
- Ale...
- Sage. - podszedłem do niej i złapałem za ramiona. Wiedziałem że trzymam ją za mocno, ale musiała to zrozumieć. - Gdybyśmy zostali złapali by nas i zabili wszystkich za to, że nam pomagali. Tak nic nie zjadą i zostawią ich w spokoju.
- Jimi, to boli. - jęknęła gdy wbiłem palce mocniej w jej skórę.
- Nie mogliśmy zostać, zrozum.
Puściłem ją, a Sage cofnęła się. Chciałem do niej podejść, ale ona znów się odsunęła. Zrozumiałem, że znów ją wystraszyłem.
- Sage, przepraszam.
Wyciągnąłem do niej dłoń, którą po chwili wahania złapała i przytuliła się do mnie.
- Czemu taki jesteś?
- Wychowano mnie na strażnika.
- Nie chcę się ciebie bać.
- A boisz? - spytałem spokojnie.
- Teraz już nie. - powiedziała wtulając się we mnie. Staliśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu postanowiłem że musimy iść dalej i nie zatrzymywać na razie.
(Sage?)
- Nie oglądaj się.
- Jimi, my ich zostawiliśmy.
- Nie mieliśmy wyboru.
- Ale...
- Sage. - podszedłem do niej i złapałem za ramiona. Wiedziałem że trzymam ją za mocno, ale musiała to zrozumieć. - Gdybyśmy zostali złapali by nas i zabili wszystkich za to, że nam pomagali. Tak nic nie zjadą i zostawią ich w spokoju.
- Jimi, to boli. - jęknęła gdy wbiłem palce mocniej w jej skórę.
- Nie mogliśmy zostać, zrozum.
Puściłem ją, a Sage cofnęła się. Chciałem do niej podejść, ale ona znów się odsunęła. Zrozumiałem, że znów ją wystraszyłem.
- Sage, przepraszam.
Wyciągnąłem do niej dłoń, którą po chwili wahania złapała i przytuliła się do mnie.
- Czemu taki jesteś?
- Wychowano mnie na strażnika.
- Nie chcę się ciebie bać.
- A boisz? - spytałem spokojnie.
- Teraz już nie. - powiedziała wtulając się we mnie. Staliśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu postanowiłem że musimy iść dalej i nie zatrzymywać na razie.
(Sage?)
Od Cataley C.D. Damiena
- Przepraszam, przepraszam... - powtarzałam zapłakana.
- Już dobrze, wybaczył bym ci wszystko. - Damien próbował mnie uspokoić, ale to nic nie dawało.
Byłam zbyt roztrzęsiona by się teraz uspokoić. Damien mnie puścił by przytulić dzieci, a ja objęłam się rękoma i patrzyłam na nich. Dalej się trzęsłam, a łzy spływały po policzkach. Zamknęłam oczy, a po chwili poczułam usta Damiena na swoich. Scałował delikatnie łzy, a ja otworzyłam oczy.
- Już nie płacz. - poprosił.
- Nie chciałam by tak wyszło.
- Nikt nie chciał.
Dzieci wpadły między nas i się przytuliły. Zaśmiałam się i wzięłam na ręce synka, a Damien córeczkę. Teraz byliśmy szczęśliwy, zawsze gdy tylko byliśmy razem. Odstawiłam synka, gdy poczułam ukłucie.
- Co jest? - spytał Damien widząc we mnie zmianę.
- Muszę odpocząć. - powiedziałam.
- Zajmę się dziećmi.
Położyłam się i patrzyłam na nich. Po kilku minutach zamknęłam oczy i odpłynęłam.
(...) - Cat! - usłyszałam krzyk Damiena.
Otworzyłam oczy. Siedziałam w objęciach Damiena cała mokra dysząc.
- Co...
- Już dobrze. - uspokoił mnie.
- Damien, co się dzieje? Znów miałam ten sen.
Opowiedziałam mu go szybko a Damien siedział z kamienną twarzą.
- Nie wiem co oznaczają. Może to tylko zwykły sen.
- Był taki realistyczny. - przytuliłam się do chłopaka. Odnalazłam jego usta i pocałowałam namiętnie. Dzieci spały spokojnie w łóżeczkach, a my się całowaliśmy. Wsunęłam palce w jego włosy pociągając Damiena za sobą na łóżko.
(Damien?)
- Już dobrze, wybaczył bym ci wszystko. - Damien próbował mnie uspokoić, ale to nic nie dawało.
Byłam zbyt roztrzęsiona by się teraz uspokoić. Damien mnie puścił by przytulić dzieci, a ja objęłam się rękoma i patrzyłam na nich. Dalej się trzęsłam, a łzy spływały po policzkach. Zamknęłam oczy, a po chwili poczułam usta Damiena na swoich. Scałował delikatnie łzy, a ja otworzyłam oczy.
- Już nie płacz. - poprosił.
- Nie chciałam by tak wyszło.
- Nikt nie chciał.
Dzieci wpadły między nas i się przytuliły. Zaśmiałam się i wzięłam na ręce synka, a Damien córeczkę. Teraz byliśmy szczęśliwy, zawsze gdy tylko byliśmy razem. Odstawiłam synka, gdy poczułam ukłucie.
- Co jest? - spytał Damien widząc we mnie zmianę.
- Muszę odpocząć. - powiedziałam.
- Zajmę się dziećmi.
Położyłam się i patrzyłam na nich. Po kilku minutach zamknęłam oczy i odpłynęłam.
(...) - Cat! - usłyszałam krzyk Damiena.
Otworzyłam oczy. Siedziałam w objęciach Damiena cała mokra dysząc.
- Co...
- Już dobrze. - uspokoił mnie.
- Damien, co się dzieje? Znów miałam ten sen.
Opowiedziałam mu go szybko a Damien siedział z kamienną twarzą.
- Nie wiem co oznaczają. Może to tylko zwykły sen.
- Był taki realistyczny. - przytuliłam się do chłopaka. Odnalazłam jego usta i pocałowałam namiętnie. Dzieci spały spokojnie w łóżeczkach, a my się całowaliśmy. Wsunęłam palce w jego włosy pociągając Damiena za sobą na łóżko.
(Damien?)
od Sage C.D Jimi'ego
Wstrzymałam na chwilę oddech, aż po chwili znaleźliśmy się przy domu. Jimi wybiegł na górę i zaczął nas pakować. Na spotkanie wyszła mi Tatia i od razu podała mi pasek z bronią wszelkiego rodzaju. Spojrzałam na nią zszokowana nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Tatia...........-westchnęłam
-Wiem, musicie uciekać -przyznała
-Zostalibyśmy,ale nie chcemy was narażać -powiedziałam poważnie
Po chwili podszedł do nas Roland z dziećmi i podał mi jakieś bandaże, od razu wiedziałam,że to dla Jimi'ego jakby co.
-I tak uważajcie na siebie. W lesie jest niebezpieczniej niż tutaj z nami. Ale muszę Ci coś dać -powiedział
Pociągnął mnie szybko w głąb lasu i ujrzałam ogromny dom , pełen okien, a tam chodziły swobodnie tygrysy.
Jeden z nich podszedł do nas. Oczywiście to był tygrys Rolanda ,który mnie uratował.
-To Szakal, duma wszystkich naszych tygrysów-wyjaśnił
-Rozumiem,ale wiesz mamy mało czasu-westchnęłam
-Wiem i o to chodzi. Nie dawno Szakalowi urodziły się młode-zaczął
-I co w związku z tym?-zapytałam zdziwiona
Nie minęła sekunda, a tygrys zaryczał i po chwili pojawiło się obok nas tygrysiątko, o połowę mniejsze od ojca. Spojrzałam na młode i pogłaskałam ją delikatnie. Tygrysica zamruczała i spojrzała mi w oczy.
-O co w tym chodzi?-zapytałam ponownie
-Te tygrysy są nie typowe. Dorastają dopiero u boku swojego prawdziwego pana i stają się można powiedzieć nieśmiertelne , do puki ich pan żyje-dodał
-No dobra ,a czemu ma to związek ze mną?-zdziwiłam się jeszcze bardziej.
-Tak na prawdę jego córka, ma już ponad 4 lata i powinna być już duża. Jednak nie mogliśmy znaleźć jej właściciela. Gdy ty do nas trafiłaś , można powiedzieć ,że przebudziła się . Ona Cię wybrała Sage -skończył
-Okej, to jak ma na imię?-zapytałam niepewnie
-Ty jej musisz nadać imię -wyjaśnił
- Skoro tak to Välja-dodałam -Ale muszę już iść nie mogę jej zabrać
- W porządku -westchnął jednak dostrzegłam w jego oczach błysk.
Wiedziałam,że coś kombinuję ,ale zaraz szybko wróciłam do Jimi'ego bo usłyszałam krzyki.
-Strażnicy-oznajmił Jimi na wejściu
-Uciekajcie my ich zatrzymamy-powiedział Roland
Spojrzałam na nich przerażona ,a Jimi pociągnął mnie mocno w stronę ,lasu i zaczęliśmy biec. W głowie utkwiły mi pierwsze krzyki tych ludzi , z początku wioski.
(Jimi?)
-Tatia...........-westchnęłam
-Wiem, musicie uciekać -przyznała
-Zostalibyśmy,ale nie chcemy was narażać -powiedziałam poważnie
Po chwili podszedł do nas Roland z dziećmi i podał mi jakieś bandaże, od razu wiedziałam,że to dla Jimi'ego jakby co.
-I tak uważajcie na siebie. W lesie jest niebezpieczniej niż tutaj z nami. Ale muszę Ci coś dać -powiedział
Pociągnął mnie szybko w głąb lasu i ujrzałam ogromny dom , pełen okien, a tam chodziły swobodnie tygrysy.
Jeden z nich podszedł do nas. Oczywiście to był tygrys Rolanda ,który mnie uratował.
-To Szakal, duma wszystkich naszych tygrysów-wyjaśnił
-Rozumiem,ale wiesz mamy mało czasu-westchnęłam
-Wiem i o to chodzi. Nie dawno Szakalowi urodziły się młode-zaczął
-I co w związku z tym?-zapytałam zdziwiona
Nie minęła sekunda, a tygrys zaryczał i po chwili pojawiło się obok nas tygrysiątko, o połowę mniejsze od ojca. Spojrzałam na młode i pogłaskałam ją delikatnie. Tygrysica zamruczała i spojrzała mi w oczy.
-O co w tym chodzi?-zapytałam ponownie
-Te tygrysy są nie typowe. Dorastają dopiero u boku swojego prawdziwego pana i stają się można powiedzieć nieśmiertelne , do puki ich pan żyje-dodał
-No dobra ,a czemu ma to związek ze mną?-zdziwiłam się jeszcze bardziej.
-Tak na prawdę jego córka, ma już ponad 4 lata i powinna być już duża. Jednak nie mogliśmy znaleźć jej właściciela. Gdy ty do nas trafiłaś , można powiedzieć ,że przebudziła się . Ona Cię wybrała Sage -skończył
-Okej, to jak ma na imię?-zapytałam niepewnie
-Ty jej musisz nadać imię -wyjaśnił
- Skoro tak to Välja-dodałam -Ale muszę już iść nie mogę jej zabrać
- W porządku -westchnął jednak dostrzegłam w jego oczach błysk.
Wiedziałam,że coś kombinuję ,ale zaraz szybko wróciłam do Jimi'ego bo usłyszałam krzyki.
-Strażnicy-oznajmił Jimi na wejściu
-Uciekajcie my ich zatrzymamy-powiedział Roland
Spojrzałam na nich przerażona ,a Jimi pociągnął mnie mocno w stronę ,lasu i zaczęliśmy biec. W głowie utkwiły mi pierwsze krzyki tych ludzi , z początku wioski.
(Jimi?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Objąłem troskliwie Sage i pocałowałem w szyję.
- Chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę domu, ale Sage dalej byla podenerwowana. Na początku myślałem że boi się tego co chcemy zrobić. Pożądałem, pragnąłem jej ale też nie potrafił bym jej skrzywdzić. Jednak Sage dalej była niespokojna.
- Co się dzieje? - szepnąłem jej do ucha.
- Ktoś nas obserwuje, czuję to.
Zatrzymałem się i rozejrzałem. Było cicho co nie oznaczało nic dobrego.
- Lepiej stąd chodźmy.
- Jimi, co się dzieje? - spytała wystraszona.
- Musimy opuścić Rolanda i Tatię. Chroniąc nas narażają siebie na niebezpieczeństwo.
- Ale twoje rany.
Szliśmy szybko przez las do wioski.
- Dam radę. Gdy przyjdziemy pobiegnę nas spakować a ty wyjaśnij im czemu uciekamy. Im szybciej stąd uciekniemy tym lepiej dla wszystkim - spojrzałem Sage w oczy. - Strażnicy znajdą nas tu.
(Sage?)
- Chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę domu, ale Sage dalej byla podenerwowana. Na początku myślałem że boi się tego co chcemy zrobić. Pożądałem, pragnąłem jej ale też nie potrafił bym jej skrzywdzić. Jednak Sage dalej była niespokojna.
- Co się dzieje? - szepnąłem jej do ucha.
- Ktoś nas obserwuje, czuję to.
Zatrzymałem się i rozejrzałem. Było cicho co nie oznaczało nic dobrego.
- Lepiej stąd chodźmy.
- Jimi, co się dzieje? - spytała wystraszona.
- Musimy opuścić Rolanda i Tatię. Chroniąc nas narażają siebie na niebezpieczeństwo.
- Ale twoje rany.
Szliśmy szybko przez las do wioski.
- Dam radę. Gdy przyjdziemy pobiegnę nas spakować a ty wyjaśnij im czemu uciekamy. Im szybciej stąd uciekniemy tym lepiej dla wszystkim - spojrzałem Sage w oczy. - Strażnicy znajdą nas tu.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Wiedziałem,że coś jest nie tak. Podniosłem się z łóżka i wyjrzałem szybko przez okno. Gdy dotarłem wzrokiem do okna Cat, zobaczyłem czarną istotę. Szybko wybiegłem z pokoju i poleciałem do niej.
Otworzyłem gwałtownie drzwi, a dziewczyna krzyknęła przestraszona. Przytuliłem ją do siebie, a zaraz spojrzałem na okno. Znałem tą istotę i to bardzo dobrze. Otworzyłem szybko okno i skoczyłem na postać.
-Damien!-krzyknęła Cataleya
Odwróciłem się na chwilę, a istota zaczęła się szamotać i chciała mnie zrzucić. Szybko wpadłem znów do pokoju, a dzieci wpatrywały się we mnie zszokowany. Popatrzyłem na dziewczynę, która miałam cały brzuch zakrwawiony. Podszedłem szybko do niej gdy miałem czas i szybko uleczyłem , nawet nie zwracając na nic uwagi. Istota znów szykowała się do ataku, a ja po raz kolejny ją zatrzymałem. Siłowałem się z nią , aż udało mi się przygwoździć do ściany.
-Dosyć!-warknąłem wkurzony i podniosłem postać do góry za szyję.
Ta wydała z siebie ogłuszający pisk i chciała się wyrwać. Szybko wywaliłem ją za okno i wypuściłem mgłę. Postać zlała się z nią, a gdy mgła wróciła do mnie , poczułem że to jeszcze nie koniec naszych kłopotów.
Odwróciłem się do mojej rodziny, a Cat rzuciła mi się na szyję i rozpłakała się. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem gładzić po włosach.
-Spokojnie-szeptałem jej do ucha.
Po chwili dzieci również podbiegły do nas i przytuliły się. Spojrzałem w oczy dziewczyny,która była przerażona.
-Następnym razem nawet jak się pokłócimy nie mam zamiaru wychodzić z pokoju-zażartowałem
(Cataleya?)
Otworzyłem gwałtownie drzwi, a dziewczyna krzyknęła przestraszona. Przytuliłem ją do siebie, a zaraz spojrzałem na okno. Znałem tą istotę i to bardzo dobrze. Otworzyłem szybko okno i skoczyłem na postać.
-Damien!-krzyknęła Cataleya
Odwróciłem się na chwilę, a istota zaczęła się szamotać i chciała mnie zrzucić. Szybko wpadłem znów do pokoju, a dzieci wpatrywały się we mnie zszokowany. Popatrzyłem na dziewczynę, która miałam cały brzuch zakrwawiony. Podszedłem szybko do niej gdy miałem czas i szybko uleczyłem , nawet nie zwracając na nic uwagi. Istota znów szykowała się do ataku, a ja po raz kolejny ją zatrzymałem. Siłowałem się z nią , aż udało mi się przygwoździć do ściany.
-Dosyć!-warknąłem wkurzony i podniosłem postać do góry za szyję.
Ta wydała z siebie ogłuszający pisk i chciała się wyrwać. Szybko wywaliłem ją za okno i wypuściłem mgłę. Postać zlała się z nią, a gdy mgła wróciła do mnie , poczułem że to jeszcze nie koniec naszych kłopotów.
Odwróciłem się do mojej rodziny, a Cat rzuciła mi się na szyję i rozpłakała się. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem gładzić po włosach.
-Spokojnie-szeptałem jej do ucha.
Po chwili dzieci również podbiegły do nas i przytuliły się. Spojrzałem w oczy dziewczyny,która była przerażona.
-Następnym razem nawet jak się pokłócimy nie mam zamiaru wychodzić z pokoju-zażartowałem
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Drżałam za każdym razem, gdy czułam kły Jimi'ego na swojej skórze. Westchnęłam cicho i zaczęłam go namiętnie całować.
-Jimi-wyszeptałam mu do ucha zachwycona
Wplątałam ręce w jego włosy, a on całował mnie cały czas schodząc powoli w dół. Gdy natrafił na przeszkodę , którą okazała się moja koszulką , ściągnął ją szybkim ruchem i zacząłem całować delikatnie mój dekolt. Ja również ściągnęłam mu zaraz podkoszulek, ukazując jego umięśniony tors. Całowałam go namiętnie,ale zaraz w krzakach zobaczyłam jakąś postać ,uśmiechającą się do nas chytrze.
Odsunęłam się niechętnie od Jimi'ego i sięgnęłam po bluzkę. Chłopak patrzył na mnie zszokowany.
-Jimi bardzo chcę, ale nie tutaj. Nie kiedy jesteśmy na widoku-szepnęłam mu do ucha.
(Jimi?)
-Jimi-wyszeptałam mu do ucha zachwycona
Wplątałam ręce w jego włosy, a on całował mnie cały czas schodząc powoli w dół. Gdy natrafił na przeszkodę , którą okazała się moja koszulką , ściągnął ją szybkim ruchem i zacząłem całować delikatnie mój dekolt. Ja również ściągnęłam mu zaraz podkoszulek, ukazując jego umięśniony tors. Całowałam go namiętnie,ale zaraz w krzakach zobaczyłam jakąś postać ,uśmiechającą się do nas chytrze.
Odsunęłam się niechętnie od Jimi'ego i sięgnęłam po bluzkę. Chłopak patrzył na mnie zszokowany.
-Jimi bardzo chcę, ale nie tutaj. Nie kiedy jesteśmy na widoku-szepnęłam mu do ucha.
(Jimi?)
sobota, 19 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Nie wiem jak długo siedziałam na podłodze pod drzwiami. Byłam zła i zrozpaczona za razem. Podniosłam się i poszłam do łazienki przepłukać twarz. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku patrząc na dzieci. Spały spokojnie nie wiedząc nawet co się wydarzyło.
- Moje maleństwa. - szepnęłam.
Położyłam się na łóżku twarzą do łóżeczek dzieci i zasnęłam.
(...) Biegłam przez las uciekając przed strażnikami. Wbiegłam na jakąś polanę gdzie zobaczyłam strażników i naukowców stojących nad martwym ciałem Damiena. Krzyknęłam opadając na kolana i rozpłakałam się. Za mną na polanę wbiegli inni strażnicy trzymający Christophera i Kathleen. Chciałam je ratować ale nie mogłam. Byłam zbyt słaba, a naukowcy oddalili się z dziećmi pozwalając strażnikom się mną zabawić tak jak kiedyś to zrobili.
(...) Obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na śpiące dzieci. Słońce już zaszło, a w pokoju było ciemno. Usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi obejmując je rękoma.
- Przepraszam Damien. - szepnęłam walcząc ze łzami.
W tym samym momencie otworzyło się okno. Podeszłam by je zamknąć gdy zamarłam. Przede mną unosiła się jakaś czarna istota o czerwonych oczach. Patrzyłam na nią, a istota na mnie. Wtedy wydała z siebie głośny pisk i zaatakowała. Krzyknęłam wystraszona i zamknęłam okno, lecz to coś i tak zdążyło mnie zranić, bo miałam na brzuchu zadrapania po pazurach. Cofnęłam się trzymając za brzuch, a to coś się dobijało do okna. Dzieci obudziły się i patrzyły na mnie wystraszone.
(Damien?)
- Moje maleństwa. - szepnęłam.
Położyłam się na łóżku twarzą do łóżeczek dzieci i zasnęłam.
(...) Biegłam przez las uciekając przed strażnikami. Wbiegłam na jakąś polanę gdzie zobaczyłam strażników i naukowców stojących nad martwym ciałem Damiena. Krzyknęłam opadając na kolana i rozpłakałam się. Za mną na polanę wbiegli inni strażnicy trzymający Christophera i Kathleen. Chciałam je ratować ale nie mogłam. Byłam zbyt słaba, a naukowcy oddalili się z dziećmi pozwalając strażnikom się mną zabawić tak jak kiedyś to zrobili.
(...) Obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na śpiące dzieci. Słońce już zaszło, a w pokoju było ciemno. Usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi obejmując je rękoma.
- Przepraszam Damien. - szepnęłam walcząc ze łzami.
W tym samym momencie otworzyło się okno. Podeszłam by je zamknąć gdy zamarłam. Przede mną unosiła się jakaś czarna istota o czerwonych oczach. Patrzyłam na nią, a istota na mnie. Wtedy wydała z siebie głośny pisk i zaatakowała. Krzyknęłam wystraszona i zamknęłam okno, lecz to coś i tak zdążyło mnie zranić, bo miałam na brzuchu zadrapania po pazurach. Cofnęłam się trzymając za brzuch, a to coś się dobijało do okna. Dzieci obudziły się i patrzyły na mnie wystraszone.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Szybko odwróciłem Sage za siebie dalej od krzaków i spojrzałem w to miejsce. Szelest się nie powtórzył, ale czułem że coś lub ktoś nas obserwował.
- Jimi?
- Już dobrze. - odwróciłem się do niej przodem.
- Co to było?
- Nie wiem ale już zniknęło.
Złapałem Sage za podbródek i zmusiłem by na mnie spojrzała. Pocałowałem ją czując na jej ustach jeszcze smak krwi. Sage całkowicie mi się oddała. Wysunąłem delikatnie kły, a Sage dotknęła ich językiem. Moje dłonie zsunęły się na jej pośladki. Ścisnąłem je i podniosłem dziewczynę, a ona objęła mnie nogami w biodrach. Zaczęliśmy się całować i nie musiałem sieci teraz martwić, że mogę skrzywdzić Sage. Była teraz tak samo silna jak ja. Zjechałem ustami na szyję dziewczyny i zacząłem ją drażnić kłami.
- Sage, moja ukochana. Sage pojednaj się ze mną. Zostań moją, a ja twoim na zawsze. - wyszeptałem patrząc jej w oczy. Nazywano to 'Oddechem Ekstazy'. Musieliśmy tylko wypić na wzajem swoją krew, a ja miałem zamiar zrobić to z Sage pod czas stosunku. Wtedy należeli byśmy do siebie na zawsze.
(Sage?)
- Jimi?
- Już dobrze. - odwróciłem się do niej przodem.
- Co to było?
- Nie wiem ale już zniknęło.
Złapałem Sage za podbródek i zmusiłem by na mnie spojrzała. Pocałowałem ją czując na jej ustach jeszcze smak krwi. Sage całkowicie mi się oddała. Wysunąłem delikatnie kły, a Sage dotknęła ich językiem. Moje dłonie zsunęły się na jej pośladki. Ścisnąłem je i podniosłem dziewczynę, a ona objęła mnie nogami w biodrach. Zaczęliśmy się całować i nie musiałem sieci teraz martwić, że mogę skrzywdzić Sage. Była teraz tak samo silna jak ja. Zjechałem ustami na szyję dziewczyny i zacząłem ją drażnić kłami.
- Sage, moja ukochana. Sage pojednaj się ze mną. Zostań moją, a ja twoim na zawsze. - wyszeptałem patrząc jej w oczy. Nazywano to 'Oddechem Ekstazy'. Musieliśmy tylko wypić na wzajem swoją krew, a ja miałem zamiar zrobić to z Sage pod czas stosunku. Wtedy należeli byśmy do siebie na zawsze.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Chwilę wpatrywałem się w drzwi, a zaraz walnąłem z całej siły w ścianę na korytarzu, a ta pękła i powstało wgłębienie. Zaraz jednak złapałem się za głowę , a następnie ruszyłem do siebie do pokoju. Zatrzasnąłem gwałtownie drzwi i podszedłem do okna, opierając się o parapet, starając się uspokoić , by moje emocje opadły. Nie chciałem stracić znów i to w tej chwili kontroli nad sobą, bo było by na prawdę źle. Stałem tak przez dłuższą chwilę i udało mi się opanować po pół godzinie. Usiadłem na parapecie opierając głowę o ścianę i odetchnąłem z ulgą od tego wszystkiego. Nie chciałem,żeby to tak wyszło. A martwiłem się cały czas o Cataleyę. Dawno się tak nie pokłóciliśmy jak dzisiaj. Ale to może po prostu zmartwienie o dzieci.
Patrzyłem tak na las, ale wciąż myślałem o Cat i nasłuchiwałem czy wszystko jest w porządku.
(Cataleya?)
----------------------
Sorki,ale mało troszkę czasu bo Święta :p
I Wesołych Świąt!!!!!! : D
Patrzyłem tak na las, ale wciąż myślałem o Cat i nasłuchiwałem czy wszystko jest w porządku.
(Cataleya?)
----------------------
Sorki,ale mało troszkę czasu bo Święta :p
I Wesołych Świąt!!!!!! : D
od Clary C.D Rose
Chciałam zniknąć nie mogłam. Moc jak by się zacięła. Przygryzłam wargę
musiałam to zrobić by nas uratować. Wleźli strażnicy. Chwyciłam szybko
Rose za nadgarstek. Po chwili wylądowaliśmy na ziemi w zupełnie innym
miejscu. Czułam się tak jak bym zaraz miała umrzeć. Zamknęłam oczy bo
czułam jak by świat wirował. Daleko nas teleportowałam i przypłaciłam
swoim własny zdrowiem. Wiedziałam że nie jesteśmy już na wyspie.
Wyczerpałam całą swoją energie. Usłyszałam śmiech Rose. Byłyśmy na razie
wolne. Odetchnęłam z ulgą i zasnęłam mimowolnie na ziemi.
<Rose?>
<Rose?>
od Mady C.D Rose
Nagle koło nas pojawił się mój kolejny jakże znienawidzony starszy brat Tryton. Uśmiechnął się do mnie jak to miał w zwyczaju.
-Ej ludzko noga gzie się wybierasz? -spytał
-Do pokoju dla gości -powiedziałam - Tam powinna spać Rose.
-Pamiętaj 5 drzwi na lewo -przypomniał mi i poklepał po ramieniu.
Wraz z przyjaciółką szłyśmy szybkim krokiem do pokoju gościnnego. Gdy nagle pojawił się mój ojciec w normalnej liczącej 1,80 m postaci.
-Zeus powiedział że powinniście albo wrócić tam albo wybrać się na sam Olimp przed wszystkich bogów i pomniejszych bożków -powiedział
-To już wolę Olimp -powiedziałam - I rozmowę z gromowładnym.
Zeus nie był zbyt towarzyski ale lepsze to niż oglądanie jak doktorki tworzą armię.
<Rose?>
-Ej ludzko noga gzie się wybierasz? -spytał
-Do pokoju dla gości -powiedziałam - Tam powinna spać Rose.
-Pamiętaj 5 drzwi na lewo -przypomniał mi i poklepał po ramieniu.
Wraz z przyjaciółką szłyśmy szybkim krokiem do pokoju gościnnego. Gdy nagle pojawił się mój ojciec w normalnej liczącej 1,80 m postaci.
-Zeus powiedział że powinniście albo wrócić tam albo wybrać się na sam Olimp przed wszystkich bogów i pomniejszych bożków -powiedział
-To już wolę Olimp -powiedziałam - I rozmowę z gromowładnym.
Zeus nie był zbyt towarzyski ale lepsze to niż oglądanie jak doktorki tworzą armię.
<Rose?>
od Sage C.D Jimi'ego
Trzymałam się kurczowo ręki Jimi'ego i zaraz wyrównałam z nim kroku. Szliśmy spokojnie przez las , a Jimi szukał dobrego pożywienia. Aż w końcu wyszliśmy ukrywając się w zaroślach na polanę, gdzie były jelenie.
Jimi wskazał najsłabszego z nich i kazał mi zaatakować. Zaczęłam się przyczajać, chłopak specjalnie wystraszył zwierzynę. Spojrzałam na niego wkurzona i rzuciłam się biegiem za jeleniem. W ułamku sekundy rzuciłam się na niego i powaliłam na ziemię. Jeleń szamotał się przerażony , a zaraz wgryzłam się w jego szyję. Sama nie wiem jak to zrobiłam,ale bardziej było to odruchowe niż kontrolowane przeze mnie. Zaraz obok mnie pojawił się Jimi i też wgryzł się w martwego już zwierzaka. Przez pewien czas piłam krew jelenia,ale w końcu doszłam do wniosku,że już nie mogę. Odsunęłam się od zwierzyny i zakryłam sobie ręka usta. Przymknęłam na chwilę oczy i przetarłam usta, ścierając z nich krew. Po chwili poczułam,że ktoś łapie mnie za ramie. Odwróciłam się i spojrzałam w oczy Jimi'emu.
-Trochę potrwa zanim się przyzwyczaję -wyjaśniłam
-To na pewno-przyznał
Wtuliłam się w niego i trwaliśmy tak,przez pewien czas, ale tą wspaniałą chwilę przerwał szelest w krzakach.
(Jimi?)
Jimi wskazał najsłabszego z nich i kazał mi zaatakować. Zaczęłam się przyczajać, chłopak specjalnie wystraszył zwierzynę. Spojrzałam na niego wkurzona i rzuciłam się biegiem za jeleniem. W ułamku sekundy rzuciłam się na niego i powaliłam na ziemię. Jeleń szamotał się przerażony , a zaraz wgryzłam się w jego szyję. Sama nie wiem jak to zrobiłam,ale bardziej było to odruchowe niż kontrolowane przeze mnie. Zaraz obok mnie pojawił się Jimi i też wgryzł się w martwego już zwierzaka. Przez pewien czas piłam krew jelenia,ale w końcu doszłam do wniosku,że już nie mogę. Odsunęłam się od zwierzyny i zakryłam sobie ręka usta. Przymknęłam na chwilę oczy i przetarłam usta, ścierając z nich krew. Po chwili poczułam,że ktoś łapie mnie za ramie. Odwróciłam się i spojrzałam w oczy Jimi'emu.
-Trochę potrwa zanim się przyzwyczaję -wyjaśniłam
-To na pewno-przyznał
Wtuliłam się w niego i trwaliśmy tak,przez pewien czas, ale tą wspaniałą chwilę przerwał szelest w krzakach.
(Jimi?)
piątek, 18 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
- Nic nie jest w porządku. - cofnęłam się od Damiena i odwróciłam plecami w stronę słońca, które zachodziło za oknem.
- Cat... - westchnął.
- Krzywdzą nasz dzieci, a my nic nie możemy zrobić. Będą się tu wychowywać. Jak myślisz, kiedy nam je całkowicie odbiorą?
- Nie mów tak. - powiedział Damien ostro.
- Taka prawda, nie pozwolą nam ich zatrzymać! - krzyknęłam na niego odwracając się twarzą do Damiena.
- Więc nie pozwolimy im ich zabrać.
- Damien, przejrzyj na oczy! Robią z nami co chcą!
- A jednak udało nam się uciec i to nie raz! - sam podniósł głos.
- I przez to omal mnie nie raz straciłeś! Myślisz, że twój gniew pomaga? Wcale nie, strażnicy tylko cię wtedy ranią. Chcesz by dzieci to widziały? Jak tracisz nad sobą kontrolę?! - podeszłam do niego.
- Czyli ja nic nie robię, nie chronię naszych dzieci? Mylisz się! Robię wszystko byście byli bezpieczni, ale ty jesteś zbyt głupia by to zrozumieć!
Moja dłoń poleciała szybciej niż pomyślałam. Spoliczkowałam Damiena patrząc na niego ze łzami i złością w oczach.
- Wyjdź stąd. - rozkazałam.
- Nie...
- Wynocha! - krzyknęłam i poraziłam go prądem tak mocno, że wyrzuciłam go z pokoju. Zamknęłam drzwi i osunęłam się na podłogę płacząc.
(Damien?)
- Cat... - westchnął.
- Krzywdzą nasz dzieci, a my nic nie możemy zrobić. Będą się tu wychowywać. Jak myślisz, kiedy nam je całkowicie odbiorą?
- Nie mów tak. - powiedział Damien ostro.
- Taka prawda, nie pozwolą nam ich zatrzymać! - krzyknęłam na niego odwracając się twarzą do Damiena.
- Więc nie pozwolimy im ich zabrać.
- Damien, przejrzyj na oczy! Robią z nami co chcą!
- A jednak udało nam się uciec i to nie raz! - sam podniósł głos.
- I przez to omal mnie nie raz straciłeś! Myślisz, że twój gniew pomaga? Wcale nie, strażnicy tylko cię wtedy ranią. Chcesz by dzieci to widziały? Jak tracisz nad sobą kontrolę?! - podeszłam do niego.
- Czyli ja nic nie robię, nie chronię naszych dzieci? Mylisz się! Robię wszystko byście byli bezpieczni, ale ty jesteś zbyt głupia by to zrozumieć!
Moja dłoń poleciała szybciej niż pomyślałam. Spoliczkowałam Damiena patrząc na niego ze łzami i złością w oczach.
- Wyjdź stąd. - rozkazałam.
- Nie...
- Wynocha! - krzyknęłam i poraziłam go prądem tak mocno, że wyrzuciłam go z pokoju. Zamknęłam drzwi i osunęłam się na podłogę płacząc.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Siedziałem na drzewie przed domkiem i obserwowałem okolicę. Po kilkudziesięciu minutach z doku wyszła Sage i pobiegła do lasu. Ruszyłem za nią cały czas ją obserwując. Zatrzymała się w końcu i zaczęła wymierzać ciosy w drzewo. Dobrze sobie radziła, ale łzy które spływały jej po policzkach dobijały mnie. To przeze mnie płakała. Wstałem z gałęzi i zeskoczyłem cicho na ziemię. Podszedłem do Sage zatrzymując się trzy kroki za nią.
- Sage. - powiedziałem łagodnie, a dziewczyna odwróciła się gwałtownie i starła łzy.
- Po co tu przyszedłeś? - warknęła zła.
- Sage, porozmawiajmy spokojnie.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! - krzyknęła, a kły jej się wydłużyły.
Sage chwyciła się za brzuch i skuliła. W sekundę się przy niej znalazłem i podtrzymałem mimo iż chciała mnie odepchnąć od siebie. Usiadłem z nią na ziemi, a Sage schowała twarz w mojej koszulce płacząc. Krzyknęła łapiąc się za głowę.
- Niech to się skończy. - błagała, ale ja nie mogłem jej pomóc.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, gdy Sage w końcu na mnie spojrzała. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i starłem dwie łzy.
- Już się skończyło. - uśmiechnąłem się.
- Co to było? - spytała drżącym głosem.
- Ostatnia przemiana. - dotknąłem kciukiem jej kła.
Sage zadrżała i sama ich dotknęła.
- Skończyła się?
- Tak, cały ból też. Teraz już jesteś wampirem tak jak ja, jak twój ojciec. - wstałem i pomogłem jej wstać od razu do siebie przytulając. - Sage, nie chciałem na ciebie krzyczeć. Ja po prostu... taki jestem. Nie chce tez pozwolić by stała ci się krzywda pod czas walki.
- Nie krzycz na mnie więcej. - poprosiła, a ja złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Nie będę. A teraz chodź. - wziąłem ją za rękę. - Musimy zapolować za nim wrócimy do wsi. Twoje pierwsze polowanie.
(Sage?)
- Sage. - powiedziałem łagodnie, a dziewczyna odwróciła się gwałtownie i starła łzy.
- Po co tu przyszedłeś? - warknęła zła.
- Sage, porozmawiajmy spokojnie.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! - krzyknęła, a kły jej się wydłużyły.
Sage chwyciła się za brzuch i skuliła. W sekundę się przy niej znalazłem i podtrzymałem mimo iż chciała mnie odepchnąć od siebie. Usiadłem z nią na ziemi, a Sage schowała twarz w mojej koszulce płacząc. Krzyknęła łapiąc się za głowę.
- Niech to się skończy. - błagała, ale ja nie mogłem jej pomóc.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, gdy Sage w końcu na mnie spojrzała. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i starłem dwie łzy.
- Już się skończyło. - uśmiechnąłem się.
- Co to było? - spytała drżącym głosem.
- Ostatnia przemiana. - dotknąłem kciukiem jej kła.
Sage zadrżała i sama ich dotknęła.
- Skończyła się?
- Tak, cały ból też. Teraz już jesteś wampirem tak jak ja, jak twój ojciec. - wstałem i pomogłem jej wstać od razu do siebie przytulając. - Sage, nie chciałem na ciebie krzyczeć. Ja po prostu... taki jestem. Nie chce tez pozwolić by stała ci się krzywda pod czas walki.
- Nie krzycz na mnie więcej. - poprosiła, a ja złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Nie będę. A teraz chodź. - wziąłem ją za rękę. - Musimy zapolować za nim wrócimy do wsi. Twoje pierwsze polowanie.
(Sage?)
od Damien'a C.D Cataley
Spojrzałem zszokowany po wszystkich,ale zaraz znów popatrzyłem na Cataleyę i nasze dzieci.
Naukowiec przyglądał się dziewczynie bacznie i czekał na następny jej ruch.
-Jeśli na prawdę nie chcecie mieć poważnych strat w straży to radzę wam wyjść -wyjaśniłem
-Skąd możesz to wiedzieć?!-oburzyli się wszyscy.
-Bo bardzo dobrze ją znam!-warknąłem wkurzony już.
Strażnicy podeszli do mnie i odpięli mnie od łańcuchów, a ja podszedłem do Cat i objąłem ją jedną ręką.
Naukowiec gestem ręki , kazał wyjść wszystkim z naszego pokoju, a na końcu sam wyszedł i zamknął drzwi. Usiadłem na łóżku, a dzieci przytuliły się do nas , roztrzęsione całe.
-Spokojnie-gładziłem je po głowie
Gdy już zaczęły się uspokajać , położyłem je do łóżeczek, które były przygotowane dla nich i zasnęły.
Spojrzałem na Cataleyę i podszedłem do niej przyciągając ją do siebie za talię. Musnąłem ją delikatnie w usta.
-Wszystko w porządku?-zapytałem z troską.
(Cataleya?)
Naukowiec przyglądał się dziewczynie bacznie i czekał na następny jej ruch.
-Jeśli na prawdę nie chcecie mieć poważnych strat w straży to radzę wam wyjść -wyjaśniłem
-Skąd możesz to wiedzieć?!-oburzyli się wszyscy.
-Bo bardzo dobrze ją znam!-warknąłem wkurzony już.
Strażnicy podeszli do mnie i odpięli mnie od łańcuchów, a ja podszedłem do Cat i objąłem ją jedną ręką.
Naukowiec gestem ręki , kazał wyjść wszystkim z naszego pokoju, a na końcu sam wyszedł i zamknął drzwi. Usiadłem na łóżku, a dzieci przytuliły się do nas , roztrzęsione całe.
-Spokojnie-gładziłem je po głowie
Gdy już zaczęły się uspokajać , położyłem je do łóżeczek, które były przygotowane dla nich i zasnęły.
Spojrzałem na Cataleyę i podszedłem do niej przyciągając ją do siebie za talię. Musnąłem ją delikatnie w usta.
-Wszystko w porządku?-zapytałem z troską.
(Cataleya?)
od Rose C.D Clary
Odskoczyła i wyciągnęła pięści w moim kierunku ale gdy zobaczyła, że to "ja" to obuściła je.
Zmieniłam się zprowrotem w swój wygląd i pomogłam jej przeszukiwać dokumenty.
-Nic tu nie ma- powiedziałam zła.
-Napewno coś znajdziemy- oznajmiła spokojnie Clary.
Zazdrościłam jej, że umiała zachować spokój nawet w takich momentach. Pewnie dlatego, że była aniołem czystej krwi.
-Jeśli nas złapią to już po nas.
Nagle usłyszałam jak drzwi otwierają się z hukiem...
<Clary?>
Zmieniłam się zprowrotem w swój wygląd i pomogłam jej przeszukiwać dokumenty.
-Nic tu nie ma- powiedziałam zła.
-Napewno coś znajdziemy- oznajmiła spokojnie Clary.
Zazdrościłam jej, że umiała zachować spokój nawet w takich momentach. Pewnie dlatego, że była aniołem czystej krwi.
-Jeśli nas złapią to już po nas.
Nagle usłyszałam jak drzwi otwierają się z hukiem...
<Clary?>
od Rose C.D Mady
-Nie. Pół wampirem pół aniołem -powiedziała
Leoś niezgrabnie podrapał się po czarnej czuprynie.
Czułam się trochę niezręcznie wsród tych wszystkich cyklopów, oni byli strasznie wysocy a ja przy nich byłam małą myszą.
Mady i cyklop o imieniu Leon jeszcze chwilę rozmawiali po czym pożegnała się ze wszystkimi i wyszłam z kuźni.
Zrobiłam to co ona i wyszłam również.
Nagle...
(Mady? Wybacz że tak długo nie pisałam)
Leoś niezgrabnie podrapał się po czarnej czuprynie.
Czułam się trochę niezręcznie wsród tych wszystkich cyklopów, oni byli strasznie wysocy a ja przy nich byłam małą myszą.
Mady i cyklop o imieniu Leon jeszcze chwilę rozmawiali po czym pożegnała się ze wszystkimi i wyszłam z kuźni.
Zrobiłam to co ona i wyszłam również.
Nagle...
(Mady? Wybacz że tak długo nie pisałam)
czwartek, 17 kwietnia 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Wbiegłam po schodach na górę i zatrzasnęłam się w pokoju. Usiadłam na łóżku i objęłam się rękami.
Zaraz jednak usłyszałam pukanie do drzwi i spokojny oraz pełny czułości głos Jimi'ego.
-Idź sobie!-warknęłam
Z trudem powstrzymywałam łzy,które same spływały mi po policzkach. Nie chciałam go w tej chwili widzieć.
-Sage Proszę -usłyszałam ponownie
-Nie!-krzyknęłam
Chwilę się kiwałam w tył i przód, a zaraz zaczęłam nasłuchiwać co robi Jimi. Jednak po chwili usłyszałam ,że odchodzi. Opadłam na łóżko wykończona tym wszystkim i przymknęłam na chwilę oczy. Po paru minutach znów je otworzyłam i podniosłam się z łóżka. Weszłam do łazienki i rozczesałam włosy i przemyłam twarz.
Westchnęłam głęboko i poprawiłam swojego kucyka. Podkręciłam włosy i powstały loki. Wyszłam z domku,ale przed tym bacznie rozejrzałam się czy Jimi'ego nie ma. Poszłam pod las i zaczęłam walić w drzewa. Chciałam się jako odstresować, oraz musiałam się na czymś wyżyć. Za każdym razem gdy przypominało mi się to całe zajście z Jimi'm waliłam szybciej i mocniej.
(Jimi?)
Zaraz jednak usłyszałam pukanie do drzwi i spokojny oraz pełny czułości głos Jimi'ego.
-Idź sobie!-warknęłam
Z trudem powstrzymywałam łzy,które same spływały mi po policzkach. Nie chciałam go w tej chwili widzieć.
-Sage Proszę -usłyszałam ponownie
-Nie!-krzyknęłam
Chwilę się kiwałam w tył i przód, a zaraz zaczęłam nasłuchiwać co robi Jimi. Jednak po chwili usłyszałam ,że odchodzi. Opadłam na łóżko wykończona tym wszystkim i przymknęłam na chwilę oczy. Po paru minutach znów je otworzyłam i podniosłam się z łóżka. Weszłam do łazienki i rozczesałam włosy i przemyłam twarz.
Westchnęłam głęboko i poprawiłam swojego kucyka. Podkręciłam włosy i powstały loki. Wyszłam z domku,ale przed tym bacznie rozejrzałam się czy Jimi'ego nie ma. Poszłam pod las i zaczęłam walić w drzewa. Chciałam się jako odstresować, oraz musiałam się na czymś wyżyć. Za każdym razem gdy przypominało mi się to całe zajście z Jimi'm waliłam szybciej i mocniej.
(Jimi?)
Od Clary C.D. Devon'a
Spojrzałam na niego. Może miał racje. Deszcz pomału się uspokajał lecz i tak grzmiało a niebo przecinały błyskawice. Powróciłam na swoje miejsce. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Powinnam mu dziękować za to że mogę tu siedzieć a zamiast tego próbowałam uciec. Chłopak oddał mi koc lecz ja go nie przyjęłam. Nie było mi zimno. Nastała cisza. Próbowałam coś powiedzieć ale nic nie przyszło mi do głowy.
-Dała bym wszystko aby przeczytać książkę -powiedziałam w końcu
Książka podleciała. Były to mity greckie które czytałam w gimnazjum. Otworzyłam i zaczęłam czytać. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Obudziło mnie delikatne szturchanie w lewe ramię. Do wnętrza kryjówki wpadały promienie słoneczne a w oddali słyszałam szczekanie psa. Znów przypomniała mi się Daien. Spojrzałam na chłopaka i oddałam mu książkę.
-Jak myślisz która godzina? -spytałam
- Pewnie rano -wzruszył ramionami -Przez całą noc lało.
Zerwałam się szybko. Wiedziałam że nic z tego nie będzie dobrego. Bo albo strażnicy się domyślą że ktoś im zniknął albo mają po prostu to wszystko tam gdzie światło nie dochodzi.
<Devon?>
-Dała bym wszystko aby przeczytać książkę -powiedziałam w końcu
Książka podleciała. Były to mity greckie które czytałam w gimnazjum. Otworzyłam i zaczęłam czytać. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Obudziło mnie delikatne szturchanie w lewe ramię. Do wnętrza kryjówki wpadały promienie słoneczne a w oddali słyszałam szczekanie psa. Znów przypomniała mi się Daien. Spojrzałam na chłopaka i oddałam mu książkę.
-Jak myślisz która godzina? -spytałam
- Pewnie rano -wzruszył ramionami -Przez całą noc lało.
Zerwałam się szybko. Wiedziałam że nic z tego nie będzie dobrego. Bo albo strażnicy się domyślą że ktoś im zniknął albo mają po prostu to wszystko tam gdzie światło nie dochodzi.
<Devon?>
środa, 16 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
To wszystko coraz bardziej mnie wykańczało. Harmider naukowców i strażników, płacz dzieci a nawet Damien, który swoją złością wcale mi nie pomagał. Zamknęłam na chwilę oczy i odetchnęłam. Po chwili je otworzyłam i podeszłam do dzieci, które dalej płakały. Strażnicy cały czas przy mnie stali pilnując bym nie zrobiła czegoś głupiego, a naukowcy dalej nas badali. Damien szarpał się ze strażnikami, a ja pogłaskałam Christophera i Kathleen po policzkach.
- Wytrzymajcie, to się niedługo skończy. - szepnęłam kucając przy nich.
Gdy zobaczyłam jak naukowiec trzyma strzykawkę z jakimś płynem wstałam i zasłoniłam dzieci.
- Co to jest? - spytałam.
- Zobaczymy jak na to reagują.
- Nie pozwolę wam im tego podać. To tylko dzieci!
- Wasze dzieci. - powiedział chytrze i kazał mnie odciągnąć.
Jednego strażnika obezwładniłam, drugiemu złapałam noc a trzeci się cofnął gdy tylko na niego spojrzałam. Może i byłam słabsza od Damiena, ale instynkt macierzyński zwyciężył.
- Wyjdźcie stąd za nim komuś stanie się krzywda. - wycedziłam przez zęby. Byłam wściekła i zabić każdego naukowca i strażnicy którzy próbowali by teraz zrobić coś dzieciom lub Damien'owi.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Uśmiechnąłem się nieznacznie i złapałem Sage za biodra. Przyciągnąłem do siebie i skradłem jej całusa.
- Jesteś niezwykła gdy walczysz.
- Mówisz serio? - spuściła głowę zawstydzona.
Od razu to wyczułem. Jej krew jeszcze była w moim organizmie więc nie miałem z tym problemu. Złapałem ją za podbródek i podniosłem jej głowę tak, by na mnie spojrzała.
- Mówię to co widzę. - uniosłem kącik ust.
Sage schowała kosmyk włosów za ucho, który i tak po chwili wysunął się gdy zawiał wiatr. Sam wsunąłem jej włosy za ucho odsłaniając jej twarz.
- Czemu ty nie chciałeś mnie trenować? - spytała.
Tego pytania chciałem pominąć. Moja twarz przybrała twardy wyraz i puściłem ją. Sage cofnęła się a taką moją reakcję i patrzyła na mnie niepewnie.
- Nie będziesz walczyć.
- Ale...
- Sage, jesteś Jego jedyną córką! Nie możesz zginąć dla swojego ojca i dla mnie. Powiedziałem nie, powinnaś zapomnieć o walce. - powiedziałem oschle.
Sage patrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem łzy. Od razu zrozumiałem co zrobiłem, nie chciałem na nią krzyczeć.
- Sage... - zacząłem miękko, ale ona odwróciła się i pobiegła do domku. Ruszyłem za nią biegiem. Nikt w domu nie zwrócił na nas uwagi, gdy wbiegliśmy na górę. Sage zatrzasnęła drzwi, więc zapukałem.
- Sage, nie chciałem na ciebie krzyczeć. Otwórz, proszę. - powiedziałem spokojnie.
(Sage?)
- Jesteś niezwykła gdy walczysz.
- Mówisz serio? - spuściła głowę zawstydzona.
Od razu to wyczułem. Jej krew jeszcze była w moim organizmie więc nie miałem z tym problemu. Złapałem ją za podbródek i podniosłem jej głowę tak, by na mnie spojrzała.
- Mówię to co widzę. - uniosłem kącik ust.
Sage schowała kosmyk włosów za ucho, który i tak po chwili wysunął się gdy zawiał wiatr. Sam wsunąłem jej włosy za ucho odsłaniając jej twarz.
- Czemu ty nie chciałeś mnie trenować? - spytała.
Tego pytania chciałem pominąć. Moja twarz przybrała twardy wyraz i puściłem ją. Sage cofnęła się a taką moją reakcję i patrzyła na mnie niepewnie.
- Nie będziesz walczyć.
- Ale...
- Sage, jesteś Jego jedyną córką! Nie możesz zginąć dla swojego ojca i dla mnie. Powiedziałem nie, powinnaś zapomnieć o walce. - powiedziałem oschle.
Sage patrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem łzy. Od razu zrozumiałem co zrobiłem, nie chciałem na nią krzyczeć.
- Sage... - zacząłem miękko, ale ona odwróciła się i pobiegła do domku. Ruszyłem za nią biegiem. Nikt w domu nie zwrócił na nas uwagi, gdy wbiegliśmy na górę. Sage zatrzasnęła drzwi, więc zapukałem.
- Sage, nie chciałem na ciebie krzyczeć. Otwórz, proszę. - powiedziałem spokojnie.
(Sage?)
od Johann'a
Dzień dłużył się nieubłaganie. Sen nie nadchodził. Czarne żaluzje
skutecznie blokowały dostęp światła. Wsłuchiwałem się w tykanie zegara.
Znudzony bezczynnym leżeniem i niemożnością zaśnięcia wstałem i
powlokłem się do biblioteczki. Sięgnąłem po swoją ulubioną książkę. W
sumie była dla mnie jak biblia. Komedia ludzka w pigułce. ,,Ojciec
Goriot” towarzyszył mi od dawien dawna. Widać było po stanie, w jakim
była książka. Pożółkłe strony, potargane kartki, zniszczony grzbiet i
oprawa. Otwarłem książkę i począłem po raz chyba setny ją czytać. Była
nie do znudzenia. Chyba mógłbym ją wyrecytować na pamięć, ale cóż
poradzić. Jej uniwersalizm i symbolizm oczarował mnie do głębi. Po
przeczytaniu ponad połowy książki zdałem sobie sprawę, że słońce winno
już zajść. Odłożyłem ,,Ojca Goriot” na półkę i ubrawszy się w czystą
koszulę i nienagannie wyprasowane spodnie wyszedłem z pokoju. Strażnik
jak zwykle nie zdał sobie sprawy, że bawię się na nim iluzją. Nie było z
nim większych problemów. Przeszedłem przez korytarz idąc do wspólnego,
dużego salonu mając nadzieję, że kogoś tam spotkam. Znudziło mi się
milczenie. Od dawna nie wychodziłem, czas sobie urozmaicić rozkład
,,nocy”.
Nie myliłem się. W salonie siedziała młoda dziewczyna.
<Rose?>
Nie myliłem się. W salonie siedziała młoda dziewczyna.
<Rose?>
od Damien'a C.D Cataley
Napiąłem łańcuchy wściekły, gdy usłyszałem jak Kath płacze. Czułem całej naszej czwórki emocje. Byłem strasznie wkurzony na wszystkich ,którzy krzywdzili nasze dzieci. Patrzyłem na nich wszystkich i chciałem zaraz zerwać te łańcuchy. Zaraz to Chris'owi wbili igłę i pobierali krew. Oboje jeszcze płakali, ale gdy skończyli naukowcy , Cat zaczęła ich uspokajać, a ja cały czas się przyglądałem. W myślach mówiłem dzieciom, żeby były spokojne. Wpatrywałem się też w Cataleyę i martwiłem się o nią i zaraz, chciałem wypuścić mgłę, jednak strażnicy zdenerwowani podbiegli do mnie i złapali mnie za rękę.
-Nie!-krzyknęła Cat
Spojrzałem na nią i tylko spuściłem głowę , nie odzywając się za bardzo.
-Możecie już przestać!-warknąłem na naukowców.
(Cataleya?)
-Nie!-krzyknęła Cat
Spojrzałem na nią i tylko spuściłem głowę , nie odzywając się za bardzo.
-Możecie już przestać!-warknąłem na naukowców.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam. Szybko podniosłam się z ziemi i zaatakowałam Rolanda.
Ten jednak szybko mnie wyminął i zadał cios od tyłu. Zaśmiał się rozbawiony , wykorzystałam jego nieuwagę, bo popatrzył na Jimi'ego i szybko przerzuciłam go przez ramię. Roland wylądował na ziemi na plecach, a ja podałam mu rękę, żeby się podniósł. Ale ten pociągnął mnie i poleciałam na kolana i zaraz wszyscy się roześmialiśmy.
-Jesteś coraz lepsza-przyznał Roland. -Dobra koniec treningu....
Podnieśliśmy sie oboje z ziemi , a chłopak poszedł do domu i w wejściu pocałował Tatię na dzień dobry.
Spojrzałam na nich i zaraz poszłam do Jimi'ego ,który stał przy drzewie i przystanęłam przed nim.
-To co jak Ci się podobało?-zapytałam zaciekawiona
(Jimi?)
Ten jednak szybko mnie wyminął i zadał cios od tyłu. Zaśmiał się rozbawiony , wykorzystałam jego nieuwagę, bo popatrzył na Jimi'ego i szybko przerzuciłam go przez ramię. Roland wylądował na ziemi na plecach, a ja podałam mu rękę, żeby się podniósł. Ale ten pociągnął mnie i poleciałam na kolana i zaraz wszyscy się roześmialiśmy.
-Jesteś coraz lepsza-przyznał Roland. -Dobra koniec treningu....
Podnieśliśmy sie oboje z ziemi , a chłopak poszedł do domu i w wejściu pocałował Tatię na dzień dobry.
Spojrzałam na nich i zaraz poszłam do Jimi'ego ,który stał przy drzewie i przystanęłam przed nim.
-To co jak Ci się podobało?-zapytałam zaciekawiona
(Jimi?)
Od Cataley C.D. Damiena
Patrzyłam na synka zerkając jednocześnie na naukowców, którzy chodzili po pokoju. Obserwowałam uważnie każdy ich ruch. Jeden z naukowców podszedł do nas, ale spojrzałam na niego gotowa w każdej chwili sprawić mu ból lub nawet zabić.
- To tylko badanie.
- Nie wierzę. - wycedziłam przez zęby.
Teraz to ja musiałam chronić rodzinę gdy Damien był ranny. Chciałam by odzyskał siły i odpoczął. Nagle wszystko się zmieniło. Strażnicy podeszli do nas i obezwładnili odbierając dzieci. Krzyknęłam, ale nie mogłam się uwolnić. Zdążyłam porazić trzech strażników prądem gdy jeden z nich coś mi wstrzyknął i straciłam kontrolę nad mocami. Byłam bezwładna. Damiena przypięli a mnie trzymali przy dzieciach, które się trochę uspokoiły gdy mnie widziały.
- Co chcecie im zrobić? - spytałam.
- To tylko badania, których nie mogliśmy zrobić gdy uciekliście. - odpowiedział mi i wbił igłę w rączkę Kath pobierając jej krew. Słysząc płacz córeczki miałam ochotę ich wszystkich zabić.
(Damien?)
- To tylko badanie.
- Nie wierzę. - wycedziłam przez zęby.
Teraz to ja musiałam chronić rodzinę gdy Damien był ranny. Chciałam by odzyskał siły i odpoczął. Nagle wszystko się zmieniło. Strażnicy podeszli do nas i obezwładnili odbierając dzieci. Krzyknęłam, ale nie mogłam się uwolnić. Zdążyłam porazić trzech strażników prądem gdy jeden z nich coś mi wstrzyknął i straciłam kontrolę nad mocami. Byłam bezwładna. Damiena przypięli a mnie trzymali przy dzieciach, które się trochę uspokoiły gdy mnie widziały.
- Co chcecie im zrobić? - spytałam.
- To tylko badania, których nie mogliśmy zrobić gdy uciekliście. - odpowiedział mi i wbił igłę w rączkę Kath pobierając jej krew. Słysząc płacz córeczki miałam ochotę ich wszystkich zabić.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Po śniadaniu wstałem od stołu i chciałem iść na dwór za Sage ale Tatia mnie zatrzymała.
- Nie idź tam. - poprosiła.
- Czemu? - spytałem chcąc już wyjść.
- Roland ją uczy.
- Przecież sam mogłem ją trenować. - zauważyłem.
- Ale tego nie zrobisz. - powiedziała ze spokojem. - Zbyt ją kochasz.
- Nie pozwolę Sage nigdy walczyć. - spuściłem głowę - Nie mogę jej stracić.
- Roland mówił mi to samo, ale tak długo nalegałam aż w końcu mnie zaczął trenować. - Tatia przyglądała mi się badawczo. - Twoje rany bardzo szybko się goją. To dzięki niej?
- Tak. - kiwnąłem głową i poczułem nagle dziwne uczucie. Niepewność, szok i złość. Szybko wybiegłem na dwór i zobaczyłem Sage na ziemi. Walczyła z Rolandem i przegrała. Z uśmiechem oparłem się o drzewo przyglądając się jej.
- Dalej Sage, uda ci się. - zawołałem.
(Sage?)
- Nie idź tam. - poprosiła.
- Czemu? - spytałem chcąc już wyjść.
- Roland ją uczy.
- Przecież sam mogłem ją trenować. - zauważyłem.
- Ale tego nie zrobisz. - powiedziała ze spokojem. - Zbyt ją kochasz.
- Nie pozwolę Sage nigdy walczyć. - spuściłem głowę - Nie mogę jej stracić.
- Roland mówił mi to samo, ale tak długo nalegałam aż w końcu mnie zaczął trenować. - Tatia przyglądała mi się badawczo. - Twoje rany bardzo szybko się goją. To dzięki niej?
- Tak. - kiwnąłem głową i poczułem nagle dziwne uczucie. Niepewność, szok i złość. Szybko wybiegłem na dwór i zobaczyłem Sage na ziemi. Walczyła z Rolandem i przegrała. Z uśmiechem oparłem się o drzewo przyglądając się jej.
- Dalej Sage, uda ci się. - zawołałem.
(Sage?)
wtorek, 15 kwietnia 2014
od Liam'a C.D Xany
Spojrzałem na nią trochę zdziwiony,ale zaraz uśmiechnąłem się zadowolony od ucha do ucha, patrząc jej w oczy. Przybliżyłem się do niej i musnąłem delikatnie jej usta.
-Chyba nie chcesz ,żebym się zmienił w wilka co?-zamruczałem jej do ucha podgryzając koniuszek.
Poczułem jak dziewczyna zadrżała gdy to zrobiłem i znowu pocałowałem ją namiętnie.
-Nie-wydyszała cicho
-Właśnie -pogładziłem ją delikatnie po policzku.
Xana ponownie się do mnie zbliżyła i znów zaczęła mnie całować , nasze języki ponownie tańczyły ze sobą bardziej zachłannie i szybko. W końcu dziewczyna oderwała się na chwilę ode mnie i wpatrywała się we mnie.
-O co chodzi?-zapytałem
-Liam, twoje oczy, świecą -szepnęła
Spojrzałem na nią trochę zdziwiony,ale nie martwiłem się na zapas , bo nie przemieniałem się więc było jeszcze dobrze. Zignorowałam to i znów zacząłem całować Xanę schodząc za każdym razem w dół, niekiedy podgryzając delikatnie jej skórę. Dziewczyna pojękiwała od czasu do czasu z rozkoszy.
Zaraz wróciłem jednak do jej ust odwracając jej uwagę i ściągnąłem szybko i sprawnie jej majteczki.
Xana spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Znów zacząłem całować ją po całym ciele schodząc w dół. Zaraz musnąłem ustami jej wzgórek, a dziewczyna jęknęła głośno i przyśpieszyła swój oddech.
Pochyliłem się niżej i pocałowałem jej kobiecość, przy tym samym wsunąłem w nią język. Xana ponownie krzyknęła z rozkoszy , odchylając głowę, ale zaraz znów spojrzała na mnie.
Po chwili znów się do niej przybliżyłem i pocałowałem ją namiętnie i zachłannie ,pragnąc ją mieć przy sobie.
-Chciałaś,żebym był kapitanem tej nocy. Więc nim jestem-wymruczałem jej słodko do ucha
Pocałowałem ją ponownie i wsunąłem się w nią, na co Xana oderwała się ode mnie i krzyknęła
Zacząłem się w niej poruszać , a dziewczyna zaczęła poruszać biodrami.
(Xana?)
-Chyba nie chcesz ,żebym się zmienił w wilka co?-zamruczałem jej do ucha podgryzając koniuszek.
Poczułem jak dziewczyna zadrżała gdy to zrobiłem i znowu pocałowałem ją namiętnie.
-Nie-wydyszała cicho
-Właśnie -pogładziłem ją delikatnie po policzku.
Xana ponownie się do mnie zbliżyła i znów zaczęła mnie całować , nasze języki ponownie tańczyły ze sobą bardziej zachłannie i szybko. W końcu dziewczyna oderwała się na chwilę ode mnie i wpatrywała się we mnie.
-O co chodzi?-zapytałem
-Liam, twoje oczy, świecą -szepnęła
Spojrzałem na nią trochę zdziwiony,ale nie martwiłem się na zapas , bo nie przemieniałem się więc było jeszcze dobrze. Zignorowałam to i znów zacząłem całować Xanę schodząc za każdym razem w dół, niekiedy podgryzając delikatnie jej skórę. Dziewczyna pojękiwała od czasu do czasu z rozkoszy.
Zaraz wróciłem jednak do jej ust odwracając jej uwagę i ściągnąłem szybko i sprawnie jej majteczki.
Xana spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Znów zacząłem całować ją po całym ciele schodząc w dół. Zaraz musnąłem ustami jej wzgórek, a dziewczyna jęknęła głośno i przyśpieszyła swój oddech.
Pochyliłem się niżej i pocałowałem jej kobiecość, przy tym samym wsunąłem w nią język. Xana ponownie krzyknęła z rozkoszy , odchylając głowę, ale zaraz znów spojrzała na mnie.
Po chwili znów się do niej przybliżyłem i pocałowałem ją namiętnie i zachłannie ,pragnąc ją mieć przy sobie.
-Chciałaś,żebym był kapitanem tej nocy. Więc nim jestem-wymruczałem jej słodko do ucha
Pocałowałem ją ponownie i wsunąłem się w nią, na co Xana oderwała się ode mnie i krzyknęła
Zacząłem się w niej poruszać , a dziewczyna zaczęła poruszać biodrami.
(Xana?)
od Nyks C.D Sareth'a
Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła uważnie po jego pokoju. Ale zaraz odwróciłam wzrok i usiadłam na łóżku, spoglądając na Sareth'a z ironicznym uśmiechem.
-Tak oczywiście-odpowiedziałam ironicznie i przewróciłam oczami.
-To co tu robisz?-zapytał wkurzony
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego, bo nadal stał przy drzwiach. Przejechałam paznokciem po jego klatce piersiowej i zaraz zamknęłam szybko drzwi do jego pokoju , ale jeszcze zaraz sprawdziłam korytarz.
-Ukrywam się -odparłam obojętnie
-Przed kim?-spytał ponownie
Przewróciłam ponownie oczy i podeszłam do okna, otwierając je , a potem usiadłam na parapecie i patrzyłam w dół , albo czasami na las ,który rozprzestrzeniał się poza choryzonty.
-A niby przed kim mam się ukrywać , jak nie przed naukowcami-mruknęłam
-Ty przed naukowcami?!-zdziwił się i podszedł trochę
-No co , mam ich chwilowo dość. Już po raz 4 miałam do nich iść w ciągu tygodnia!-warknęłam
-Nie wierzę ,że ty się ukrywasz. Córka Hadesa......-uśmiechnął się chytrze
Spojrzałam na niego trochę wkurzona,ale zaraz postarałam się uspokoić i wyskoczyłam szybkim ruchem na dach. Zaraz obok mnie pojawił się Sareth, a ja ponownie usiadłam tyle,że na dachu.
-Cóż mogę uciekać, robiłam to przez kilka lat kiedy uciekłam z tej wyspy-odparłam
(Sareth?)
-Tak oczywiście-odpowiedziałam ironicznie i przewróciłam oczami.
-To co tu robisz?-zapytał wkurzony
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego, bo nadal stał przy drzwiach. Przejechałam paznokciem po jego klatce piersiowej i zaraz zamknęłam szybko drzwi do jego pokoju , ale jeszcze zaraz sprawdziłam korytarz.
-Ukrywam się -odparłam obojętnie
-Przed kim?-spytał ponownie
Przewróciłam ponownie oczy i podeszłam do okna, otwierając je , a potem usiadłam na parapecie i patrzyłam w dół , albo czasami na las ,który rozprzestrzeniał się poza choryzonty.
-A niby przed kim mam się ukrywać , jak nie przed naukowcami-mruknęłam
-Ty przed naukowcami?!-zdziwił się i podszedł trochę
-No co , mam ich chwilowo dość. Już po raz 4 miałam do nich iść w ciągu tygodnia!-warknęłam
-Nie wierzę ,że ty się ukrywasz. Córka Hadesa......-uśmiechnął się chytrze
Spojrzałam na niego trochę wkurzona,ale zaraz postarałam się uspokoić i wyskoczyłam szybkim ruchem na dach. Zaraz obok mnie pojawił się Sareth, a ja ponownie usiadłam tyle,że na dachu.
-Cóż mogę uciekać, robiłam to przez kilka lat kiedy uciekłam z tej wyspy-odparłam
(Sareth?)
od Damien'a C.D Cataley
Pierwsze gdzie się pojawiłem to oczywiście laboratorium po przyjściu tutaj. Usiadłem na krześle i czekałem, aż znów wyciągnął mi kulkę z brzucha. Siedziałem chwilę na tym fotelu,aż w końcu wyciągnęli mi i zeszyli ranę. - Gdzie jesteście-posłałem myśl Cat .Nie musiałem długo czekać bo zaraz dostałem odpowiedź ,że są w pokoju. Byłem podenerwowany tym wszystkim,że dałem się złapać i dałem złapać im moją ukochaną.
Zaraz podnieśli mnie strażnicy z krzesła i zaprowadzili mnie do Cataleyi i dziec, ale było tam pełno naukowców. Usiadłem zaraz obok dziewczyny i przytuliłem ją do siebie, a zaraz wziąłem Kath na ręce.
-Wszystko będzie w porządku-szepnąłem do niej
Kołysałem Kathleen tak,że cały czas na szczęście spała. Nie chciałem by każde z moich dzieci wzięli naukowcy.
(Cataleya?)
Zaraz podnieśli mnie strażnicy z krzesła i zaprowadzili mnie do Cataleyi i dziec, ale było tam pełno naukowców. Usiadłem zaraz obok dziewczyny i przytuliłem ją do siebie, a zaraz wziąłem Kath na ręce.
-Wszystko będzie w porządku-szepnąłem do niej
Kołysałem Kathleen tak,że cały czas na szczęście spała. Nie chciałem by każde z moich dzieci wzięli naukowcy.
(Cataleya?)
od Sage C.D Jimi'ego
Za bardzo się nie przejęłam tą wieścią, ponieważ już doznałam kilku nastu szoków, przy rozmowie z Tatią.
Dziewczyna już zdążyła mi wszystko wyjaśnić o co chodzi, oraz również przestrzegła mnie przed wszystkim.
Nie odpowiadałam za bardzo na jego wyjaśnienia i zaraz podeszłam do Tatii i zaczęłam jej pomagać przy robieniu śniadania. Po chwili do kuchni wbiegły uradowane dzieci. Szybko podniosłam dziewczynkę na ręce.
-Hej Alessa-uśmiechnęłam się
-Sage-przytuliła mnie dziewczynka
-Jak było?-zapytałam odstawiając ją i przytulając chłopczyka
-Świetnie -odpowiedzieli chórem
-Następnym razem idę z wami-zaśmiałam się
-Będzie super-dodali oboje
Skinęłam głową i wróciłam do roboty z Tatią,ale dzieci oczywiście również pomagały. Potem wszyscy, zjedliśmy śniadanie. Ronald zabrał mnie po śniadaniu na trening do ogrodu. Zaczęłam z nim ćwiczyć ciosy i używanie broni.
-Jimi by mnie tego nie uczył -mruknęłam gdy waliłam w manekina
-Troszczy się po prostu. Ja też nie chciałem tego uczyć Tati,ale się uprała- wyjaśnił
-Może.....-westchnęłam
(Jimi?)
Dziewczyna już zdążyła mi wszystko wyjaśnić o co chodzi, oraz również przestrzegła mnie przed wszystkim.
Nie odpowiadałam za bardzo na jego wyjaśnienia i zaraz podeszłam do Tatii i zaczęłam jej pomagać przy robieniu śniadania. Po chwili do kuchni wbiegły uradowane dzieci. Szybko podniosłam dziewczynkę na ręce.
-Hej Alessa-uśmiechnęłam się
-Sage-przytuliła mnie dziewczynka
-Jak było?-zapytałam odstawiając ją i przytulając chłopczyka
-Świetnie -odpowiedzieli chórem
-Następnym razem idę z wami-zaśmiałam się
-Będzie super-dodali oboje
Skinęłam głową i wróciłam do roboty z Tatią,ale dzieci oczywiście również pomagały. Potem wszyscy, zjedliśmy śniadanie. Ronald zabrał mnie po śniadaniu na trening do ogrodu. Zaczęłam z nim ćwiczyć ciosy i używanie broni.
-Jimi by mnie tego nie uczył -mruknęłam gdy waliłam w manekina
-Troszczy się po prostu. Ja też nie chciałem tego uczyć Tati,ale się uprała- wyjaśnił
-Może.....-westchnęłam
(Jimi?)
od Mady
Siedziałam na klifie. Był przypływ więc fale delikatnie obijały się o
moje bose stopy. Przymknęłam na chwile oczy i skoczyłam. Nie byłam w
ogóle mokra. Adrenalina wpływała na mnie kojąco a woda jeszcze bardziej.
Gdybym nie była tym kim jestem pewnie ciśnienie w wodzie by zgniotło
mnie jak puszkę. Śmiałam się pod wodą i niczym kamień szłam na dno.
Opadłam na piasek i leżąc spojrzałam w niebo. Było parę godzin do świtu.
Przymknęłam na chwile oczy i zasnęłam. Obudziły mnie ryby ślęczące nad
mną.
" Panienkę nie chcieliśmy budzić ale chyba panienkę szukają"
Przewróciłam oczami i wyszłam na ląd. Strażnicy od razu mnie chwycili. Syknęłam niczym kot lecz nie rwałam się do drapania. Odprowadzili mnie do doktorka.
-Madyson Jackson - przejrzał moje karty - Półbogini. Młoda dziewczyna licząca 19 lat. Dobrze.
Spojrzał na mnie szarymi oczami.
-Chcemy tylko pobrać ci krew nic więcej -powiedział i wyciągnął strzykawkę -Twoja krew jest nam bardzo potrzeba w celach naukowych.
-Jasne - burknęłam
Doktor wbił mi igłę że aż jęknęłam z bólu. Trwało to jednak parę sekund.Po czym mnie wypuścił. Poszłam przed siebie kiedy na kogoś wpadłam.
<Ktoś? Ktokolwiek?>
" Panienkę nie chcieliśmy budzić ale chyba panienkę szukają"
Przewróciłam oczami i wyszłam na ląd. Strażnicy od razu mnie chwycili. Syknęłam niczym kot lecz nie rwałam się do drapania. Odprowadzili mnie do doktorka.
-Madyson Jackson - przejrzał moje karty - Półbogini. Młoda dziewczyna licząca 19 lat. Dobrze.
Spojrzał na mnie szarymi oczami.
-Chcemy tylko pobrać ci krew nic więcej -powiedział i wyciągnął strzykawkę -Twoja krew jest nam bardzo potrzeba w celach naukowych.
-Jasne - burknęłam
Doktor wbił mi igłę że aż jęknęłam z bólu. Trwało to jednak parę sekund.Po czym mnie wypuścił. Poszłam przed siebie kiedy na kogoś wpadłam.
<Ktoś? Ktokolwiek?>
od Aniki
Byłam tu już dłuższy czas. Podskoczyłam wzrostem w górę. Rosłam w
zaskakująco szybkim tempie. Nawet doktorzy zauważyli iż jestem starsza
nawet intelektualnie. Miałam prawie 3 lata a ludzie dawali mi 10 bądź
11. Rosłam tak szybko że zadziwiało to każdego. Pewnego dnia na
"badaniach" gadali coś między sobą.
-Rośnie może i szybko ale jej komórki pomału zwalniają. Za parę lat osiągnie dorosłość i przestanie się starzeć -powiedział naukowiec
- Niczym wampir -powiedział drugi i podał mi książkę
-Potrafisz ją przeczytać? -spytał
-Tak -odpowiedziałam nawet nie patrząc na nią. Spojrzałam naukowcowi w oczy. Zaczął mówić to co chciałam.
- Może już iść dziękujemy -powiedział
Uśmiechnęłam się sama do siebie. I wyszłam z uśmiechem co zdziwiło niektórych. Wyszłam do parku i nagle ktoś się dosiadł.
<Ktoś? Ktokolwiek??>
-Rośnie może i szybko ale jej komórki pomału zwalniają. Za parę lat osiągnie dorosłość i przestanie się starzeć -powiedział naukowiec
- Niczym wampir -powiedział drugi i podał mi książkę
-Potrafisz ją przeczytać? -spytał
-Tak -odpowiedziałam nawet nie patrząc na nią. Spojrzałam naukowcowi w oczy. Zaczął mówić to co chciałam.
- Może już iść dziękujemy -powiedział
Uśmiechnęłam się sama do siebie. I wyszłam z uśmiechem co zdziwiło niektórych. Wyszłam do parku i nagle ktoś się dosiadł.
<Ktoś? Ktokolwiek??>
od Devon'a C.D Clary
Dziewczyna wstała i oddała mi koc.
Zaczęła iść w stronę wyjścia.
Położyłem jej dłoń na ramieniu.
Odwróciła się.
-Nie przepraszaj za coś, gdy nie jesteś winna-Powiedziałem.
Spojrzała na mnie.
-Nie musisz iść.
-Ale strażnicy-Zaczęła.
-Pada. Nie będą węszyć.-Odparłem.
Spojrzała na mnie znów, tym razem przestraszona.
-Spokojnie. nie bój się. Myślisz że bym Cię chciał skrzywdzić?-Spytałem. Zdjąłem rękę z jej ramienia.-Rozluźnij się. Na dworze pada i jest niebezpiecznie bo w każdej chwili może uderzyć piorun. Tu jest ciepło i sucho. Zaklęcie chroni to drzewo przed piorunami. Nikt tu nie wejdzie. A strażnikom można zmienić pamięć. Próbowałem już.
[Clary?]
Zaczęła iść w stronę wyjścia.
Położyłem jej dłoń na ramieniu.
Odwróciła się.
-Nie przepraszaj za coś, gdy nie jesteś winna-Powiedziałem.
Spojrzała na mnie.
-Nie musisz iść.
-Ale strażnicy-Zaczęła.
-Pada. Nie będą węszyć.-Odparłem.
Spojrzała na mnie znów, tym razem przestraszona.
-Spokojnie. nie bój się. Myślisz że bym Cię chciał skrzywdzić?-Spytałem. Zdjąłem rękę z jej ramienia.-Rozluźnij się. Na dworze pada i jest niebezpiecznie bo w każdej chwili może uderzyć piorun. Tu jest ciepło i sucho. Zaklęcie chroni to drzewo przed piorunami. Nikt tu nie wejdzie. A strażnikom można zmienić pamięć. Próbowałem już.
[Clary?]
od Sareth'a C.D Nyks
[...] Mierzyliśmy się suchym wzrokiem. Wyglądało to nawet komicznie.
- Nie mam komu dokuczać. - stwierdziłem.
- To pomęcz kogoś innego. Mnie zostaw w spokoju. - wycelowała we mnie palec, aby podkreślić wagę swych słów. Uniosłem ręce.
- Jak sobie życzysz, słodziutka. - uśmiechnąłem się zadziornie. Bogini zaczerwieniła się ze złości. Ruszyłem w stronę więzienia. Wszedłem przez główne drzwi, a zaraz otworzyłem swoją celę. W twarz buchnęło mi gorące powietrze. Przy łóżku kłębił się czarny dym. Przymrużyłem oczy. Z ognia wyłoniła się znajoma sylwetka rosłego i szerokiego w barach mężczyzny. W jego oczach tliła się wściekłość i żądza mordu.
- Lucyfer! - rzuciłem z przekąsem. - Cóż za perfekcyjne wyczucie czasu. Właśnie miałem nastawiać wodę na herbatę.
- Uprzejmość nigdy nie była Twoją mocną stroną, Sarecie. - odgryzł się. - Czy możemy porozmawiać, jak dobrze wychowane demony?
- Mów czego chcesz.
- Mam dla Ciebie zadanie. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął dzienniczek. Rzucił mi go. Przekartkowałem kilkanaście stron. - Zlikwidujesz osoby, które ostro zaszły mi za skórę. Zapewniam, że nie będziesz się nudził. - zamknąłem dzienniczek i odłożyłem do szuflady.
- Mam założyć opaskę?
- Możesz nawet pójść nago. - rozłożył dłonie. - Może to przypomni strażnikom, że jesteś demonem, a nie ich kundlem.
- A zatem czeka mnie mnóstwo zabijania. - wyszczerzyłem się. - A jakie są złe wieści?
- Wiesz mi, Sareth. Jestem zadowolony, że jesteś moim sojusznikiem, a nie wrogiem. - zniknął w dymie. Położyłem się na łóżku i podparłem głowę rękami. Po niecałej godzinie usłyszałem głośne łomotanie w drzwi. Zwlokłem się z pościeli i otworzyłem. Na korytarzu ujrzałem Nyks. Skrzyżowałem ręce na piersi i oparłem się o framugę drzwi.
- Hmm myślałem, że nie lubisz towarzystwa masochistów. Stęskniłaś się? - prychnęła i z gracją weszła do środka.
(Nyks?)
- Nie mam komu dokuczać. - stwierdziłem.
- To pomęcz kogoś innego. Mnie zostaw w spokoju. - wycelowała we mnie palec, aby podkreślić wagę swych słów. Uniosłem ręce.
- Jak sobie życzysz, słodziutka. - uśmiechnąłem się zadziornie. Bogini zaczerwieniła się ze złości. Ruszyłem w stronę więzienia. Wszedłem przez główne drzwi, a zaraz otworzyłem swoją celę. W twarz buchnęło mi gorące powietrze. Przy łóżku kłębił się czarny dym. Przymrużyłem oczy. Z ognia wyłoniła się znajoma sylwetka rosłego i szerokiego w barach mężczyzny. W jego oczach tliła się wściekłość i żądza mordu.
- Lucyfer! - rzuciłem z przekąsem. - Cóż za perfekcyjne wyczucie czasu. Właśnie miałem nastawiać wodę na herbatę.
- Uprzejmość nigdy nie była Twoją mocną stroną, Sarecie. - odgryzł się. - Czy możemy porozmawiać, jak dobrze wychowane demony?
- Mów czego chcesz.
- Mam dla Ciebie zadanie. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął dzienniczek. Rzucił mi go. Przekartkowałem kilkanaście stron. - Zlikwidujesz osoby, które ostro zaszły mi za skórę. Zapewniam, że nie będziesz się nudził. - zamknąłem dzienniczek i odłożyłem do szuflady.
- Mam założyć opaskę?
- Możesz nawet pójść nago. - rozłożył dłonie. - Może to przypomni strażnikom, że jesteś demonem, a nie ich kundlem.
- A zatem czeka mnie mnóstwo zabijania. - wyszczerzyłem się. - A jakie są złe wieści?
- Wiesz mi, Sareth. Jestem zadowolony, że jesteś moim sojusznikiem, a nie wrogiem. - zniknął w dymie. Położyłem się na łóżku i podparłem głowę rękami. Po niecałej godzinie usłyszałem głośne łomotanie w drzwi. Zwlokłem się z pościeli i otworzyłem. Na korytarzu ujrzałem Nyks. Skrzyżowałem ręce na piersi i oparłem się o framugę drzwi.
- Hmm myślałem, że nie lubisz towarzystwa masochistów. Stęskniłaś się? - prychnęła i z gracją weszła do środka.
(Nyks?)
od Xany C.D Liam'a
Liam przesunął jedną dłonią wzdłuż nagich ramion, aż do nadgarstka. Jego
dotyk zostawiał za sobą smugę ognia. Drugą chwycił mnie delikatnie za
podbródek i uniósł mi twarz. Gorącym policzkiem przywarł do mojego.
Opuszkami palców drażnił przed ramiona.
- Muszę już wracać do swojej celi. - a szczerze nie miałam ochoty. - Jeśli zostanę tu dłużej to strażnicy zaczną coś podejrzewać.
- I kazać Ci wracać taki kawał na piechotę? - zapytał, nie cofając ręki. - Mogłabyś zostać u mnie na noc.
- To by Ci odpowiadało. - uśmiechnęłam się. Wsunęłam mu dłoń na kark i wolno przetarłam. - Miałabym spać z prawej czy z lewej strony łóżka?
- A gdzie lubisz być? - dotknął mojej szyi i zsunął po niej do ramion. Zamruczałam z rozkoszy.
- Na wierzchu. - powoli cofnął policzek i obrócił twarz tak, że zetknęliśmy się ustami. Wodził rękoma po mojej skórze, wzniecając pożar. Całował każdy skrawek mojej twarzy. Moje dłonie zaplątały się w jego włosy i próbowały go przyciągnąć, tak jakbyśmy mogli być jeszcze bliżej. Nasze języki tańczyły wokół siebie. Szalone pożądanie wypełniło mi cały umysł. Oderwałam usta od jego warg, by zaczerpnąć powietrza, a wtedy zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Szybkim ruchem pozbyłam się bluzki, rzucając ją w kąt. Popchnęłam Liam'a na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Znowu natarł na mnie ustami. Dłonie zsunął na plecy i wymacał zapięcie od stanika. Odrzucił biustonosz na podłogę. Przewrócił mnie na plecy. Leżałam pod nim w samych majteczkach. Przerwał pocałunki i przytulił twarz do moich piersi. Wstrzymałam oddech.
- Śliczne. - skomentował. Zaczął je pieścić. Jęczałam mu do ucha. Wrócił do ust. Wolną ręką ściągnął mi spodenki. Moje dłonie zacisnęły się na koszulce Liam'a i zrzuciły ją. Czułam, jak twarde mięśnie jego brzucha przygniatają mi dłonie. Oderwał się ode mnie i wygramolił z łóżka. Wydałam jęk niezadowolenia.
- Zaraz, kochanie. - pospiesznie odpiął pasek i wyślizgnął się ze spodni. Złapałam go za rękę i pociągnęłam. Przeturlaliśmy się po łóżku. Górowałam nad nim. Na wzgórku poczułam jego naprężoną męskość, choć dzieliła nas dolna część bielizny.
- Czujesz ten żar między nami, mój wilku? - wyszeptałam mu słodko do ucha, a bioderkami kręciłam kółeczka. Wiedziałam, że to go podnieca. Chwycił mnie silną ręką za kark i przewrócił na plecy. Uśmiechnęłam się zadziornie. Dłonią jeździłam po jego nagim torsie. - Uwolnij swojego "przyjaciela" i bądź mym kapitanem dzisiejszej nocy.
(Liam?)
- Muszę już wracać do swojej celi. - a szczerze nie miałam ochoty. - Jeśli zostanę tu dłużej to strażnicy zaczną coś podejrzewać.
- I kazać Ci wracać taki kawał na piechotę? - zapytał, nie cofając ręki. - Mogłabyś zostać u mnie na noc.
- To by Ci odpowiadało. - uśmiechnęłam się. Wsunęłam mu dłoń na kark i wolno przetarłam. - Miałabym spać z prawej czy z lewej strony łóżka?
- A gdzie lubisz być? - dotknął mojej szyi i zsunął po niej do ramion. Zamruczałam z rozkoszy.
- Na wierzchu. - powoli cofnął policzek i obrócił twarz tak, że zetknęliśmy się ustami. Wodził rękoma po mojej skórze, wzniecając pożar. Całował każdy skrawek mojej twarzy. Moje dłonie zaplątały się w jego włosy i próbowały go przyciągnąć, tak jakbyśmy mogli być jeszcze bliżej. Nasze języki tańczyły wokół siebie. Szalone pożądanie wypełniło mi cały umysł. Oderwałam usta od jego warg, by zaczerpnąć powietrza, a wtedy zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Szybkim ruchem pozbyłam się bluzki, rzucając ją w kąt. Popchnęłam Liam'a na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Znowu natarł na mnie ustami. Dłonie zsunął na plecy i wymacał zapięcie od stanika. Odrzucił biustonosz na podłogę. Przewrócił mnie na plecy. Leżałam pod nim w samych majteczkach. Przerwał pocałunki i przytulił twarz do moich piersi. Wstrzymałam oddech.
- Śliczne. - skomentował. Zaczął je pieścić. Jęczałam mu do ucha. Wrócił do ust. Wolną ręką ściągnął mi spodenki. Moje dłonie zacisnęły się na koszulce Liam'a i zrzuciły ją. Czułam, jak twarde mięśnie jego brzucha przygniatają mi dłonie. Oderwał się ode mnie i wygramolił z łóżka. Wydałam jęk niezadowolenia.
- Zaraz, kochanie. - pospiesznie odpiął pasek i wyślizgnął się ze spodni. Złapałam go za rękę i pociągnęłam. Przeturlaliśmy się po łóżku. Górowałam nad nim. Na wzgórku poczułam jego naprężoną męskość, choć dzieliła nas dolna część bielizny.
- Czujesz ten żar między nami, mój wilku? - wyszeptałam mu słodko do ucha, a bioderkami kręciłam kółeczka. Wiedziałam, że to go podnieca. Chwycił mnie silną ręką za kark i przewrócił na plecy. Uśmiechnęłam się zadziornie. Dłonią jeździłam po jego nagim torsie. - Uwolnij swojego "przyjaciela" i bądź mym kapitanem dzisiejszej nocy.
(Liam?)
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Od Cataley C.D. Damiena
Biegłam w głąb jaskini chcąc się ukryć z dziećmi mimo że martwiłam się o Damiena. Słyszałam za sobą głosy walki, ale biegłam dalej. Nagle jednak jaskinia się skończyła.
- Nie. - szepnęłam.
Zaczęłam się rozglądać za wyjściem a za mną przybiegli strażnicy. Poraziłam prądem tylu strażników ilu mogłam, ale było ich za dużo. Złapali mnie i zabrali dzieci więc zaczęłam się szarpać. Zaprowadzili mnie z powrotem, a gdy stanęłam przy wyjściu z jaskini zobaczyłam Damiena. Był ranny i słaby ale żył. Słyszałam płacz dzieci i robiłam co mogłam by do nich dotrzeć. Gdy wyszliśmy z jaskini zobaczyłam że jest jeszcze więcej strażników i naukowców. Dwóch naukowców trzymało zapłakane dzieci.
- Uspokoję je.
- I spróbujesz uciec. - powiedział naukowiec.
- Nie, chcę je uspokoić.
W końcu podano mi dzieci które się uspokoiły i zasnęły. Szłam z nimi a Damiena trzymali strażnicy. Po paru godzinach znów byliśmy w więzieniu, a Damiena zabrali by wyciągnąć kulę.
(Damien?)
- Nie. - szepnęłam.
Zaczęłam się rozglądać za wyjściem a za mną przybiegli strażnicy. Poraziłam prądem tylu strażników ilu mogłam, ale było ich za dużo. Złapali mnie i zabrali dzieci więc zaczęłam się szarpać. Zaprowadzili mnie z powrotem, a gdy stanęłam przy wyjściu z jaskini zobaczyłam Damiena. Był ranny i słaby ale żył. Słyszałam płacz dzieci i robiłam co mogłam by do nich dotrzeć. Gdy wyszliśmy z jaskini zobaczyłam że jest jeszcze więcej strażników i naukowców. Dwóch naukowców trzymało zapłakane dzieci.
- Uspokoję je.
- I spróbujesz uciec. - powiedział naukowiec.
- Nie, chcę je uspokoić.
W końcu podano mi dzieci które się uspokoiły i zasnęły. Szłam z nimi a Damiena trzymali strażnicy. Po paru godzinach znów byliśmy w więzieniu, a Damiena zabrali by wyciągnąć kulę.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
Wstałem z łóżka i usiadłem na nim. Przeczesałem włosy ręką i sięgnąłem po spodnie. Ubrałem się szybko, a gdy Sage wyszła z łazienki zeszliśmy na dół do kuchni. Jego domownicy już tam byli.
- Kiedy wróciliście? - spytała Sage.
- Godzinę temu. Polowanie było udane. - odpowiedziała Tatia i podeszła do Sage. Szepnęła jej coś do ucha, na co dziewczyna się zarumieniła i obie wyszły. Chciałem iść za nimi, ale Roland mnie zatrzymał.
- Niech porozmawiają. My też.
- O co chodzi?
- Nie możecie pozwolić by Rada się o was dowiedziała. Wygnają cię i nigdy się nie zobaczycie. A teraz gdy ci się oddała nie możecie pozwolić by was rozdzielili. - powiedział.
- Zaraz, dlatego twoja żona zabrała Sage?
- Tak, wszystko jej wyjaśni. A ty jej nie strać. - pouczył mnie. Po godzinie Sage wróciła i usiadła obok mnie.
- Uważają nas za parę. I raczej wiedzą co robiliśmy w nocy. - szepnąłem jej do ucha.
(Sage?)
- Kiedy wróciliście? - spytała Sage.
- Godzinę temu. Polowanie było udane. - odpowiedziała Tatia i podeszła do Sage. Szepnęła jej coś do ucha, na co dziewczyna się zarumieniła i obie wyszły. Chciałem iść za nimi, ale Roland mnie zatrzymał.
- Niech porozmawiają. My też.
- O co chodzi?
- Nie możecie pozwolić by Rada się o was dowiedziała. Wygnają cię i nigdy się nie zobaczycie. A teraz gdy ci się oddała nie możecie pozwolić by was rozdzielili. - powiedział.
- Zaraz, dlatego twoja żona zabrała Sage?
- Tak, wszystko jej wyjaśni. A ty jej nie strać. - pouczył mnie. Po godzinie Sage wróciła i usiadła obok mnie.
- Uważają nas za parę. I raczej wiedzą co robiliśmy w nocy. - szepnąłem jej do ucha.
(Sage?)
od Sage C.D Jimi'ego
Zasnęłam wtulona w Jimi'ego i chyba pierwszy raz byłam na początku taka spokojna. Teraz wydawało mi się,że potrzebowałam dużo snu. Ale zaraz nie czułam się zbyt dobrze i śniło mi się jak nakrywa nas rada i ojciec. Byłam przerażona tym snem i rada chciała coś zrobić Jimi'emu . Obudziłam się szybko by nie widzieć ciągu dalszego i poczułam,że Jimi w ogóle nie śpi. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Przywitał mnie delikatnym pocałunkiem, a ja uśmiechnęłam się gdy się ode mnie oderwał.
-Jak się spało?-zapytał
-W porządku-uśmiechnęłam się delikatnie
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, wyciągając z niej spodenki i jakąś luźną bluzkę. Weszłam do łazienki i szybko się ubrałam, a następnie spięłam włosy w kucyka.
(Jimi?)
-Jak się spało?-zapytał
-W porządku-uśmiechnęłam się delikatnie
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, wyciągając z niej spodenki i jakąś luźną bluzkę. Weszłam do łazienki i szybko się ubrałam, a następnie spięłam włosy w kucyka.
(Jimi?)
od Damien'a C.D Cataley
Złapałem się szybko za ranę, która zaczęła krwawić. Zachwiałem się na nogach, jednak słysząc płacz Kathleen wiedziałem,że nie mogę odpuścić i tak po prostu się poddać. Starałem się złapać równowagę ,a zaraz wyprostowałem się i spojrzałem wrogo na strażników. Szybkim ruchem rozwinąłem skrzydła i zakręciłem się dookoła , tworząc duży podmuch wiatru, który został skierowany na bandę strażników.
Odwróciłem na chwilę głowę i spojrzałem na swoją rodzinę z troską. Jednak nie mogłem długo się rozpraszać i odwróciłem znów do napastników. Szybkim ruchem znów wypuściłem mgłę. Przez chwilę tylko działa i strażnicy się dusili, jednak zaraz musiałem ją wycofać , bo mgła na prawdę dużo mnie kosztowała. Nie chciałem by nas złapano ,a zwłaszcza dzieci.
-Ukryjcie się w głębi-posłałem myśl Cat.
Wylądowałem na ziemi i szybko zacząłem walczyć ze strażnikami wręcz. Kątem oka zauważyłem,że Cat zaczyna uciekać, a gdy jakiś strażnik chciał za nimi pobiec, to zrobiłem barierę wiatru, której nie mogli przekroczyć bo się dusili. Z łatwością udało mi się powalić połowę strażników i samemu przy tym nie ucierpieć. Jednak miałem trudności, z walką i jednocześnie utrzymywaniem bariery wiatrowej.
Ale starałem się cały czas. Myśl o mojej rodzinie dodawała mi wielu sił i determinacji tylko po to by nic im się nie stało.
(Cataleya?)
Odwróciłem na chwilę głowę i spojrzałem na swoją rodzinę z troską. Jednak nie mogłem długo się rozpraszać i odwróciłem znów do napastników. Szybkim ruchem znów wypuściłem mgłę. Przez chwilę tylko działa i strażnicy się dusili, jednak zaraz musiałem ją wycofać , bo mgła na prawdę dużo mnie kosztowała. Nie chciałem by nas złapano ,a zwłaszcza dzieci.
-Ukryjcie się w głębi-posłałem myśl Cat.
Wylądowałem na ziemi i szybko zacząłem walczyć ze strażnikami wręcz. Kątem oka zauważyłem,że Cat zaczyna uciekać, a gdy jakiś strażnik chciał za nimi pobiec, to zrobiłem barierę wiatru, której nie mogli przekroczyć bo się dusili. Z łatwością udało mi się powalić połowę strażników i samemu przy tym nie ucierpieć. Jednak miałem trudności, z walką i jednocześnie utrzymywaniem bariery wiatrowej.
Ale starałem się cały czas. Myśl o mojej rodzinie dodawała mi wielu sił i determinacji tylko po to by nic im się nie stało.
(Cataleya?)
Od Cataley C.D. Damiena
Uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam dzieci i usiadłam z nimi bliżej ogniska trzymając je na kolanach. Chris i Kath śmiali się do siebie i mówili do siebie. Damien zaczął piec kawałki mięsa, a ja zostawiłam z nim dzieci i poszłam po wodę. Doszłam nad rzekę i nabrałam do miski trochę wody i ruszyłam do jaskini rozglądając się po drodze. Niedaleko była piękna łąka pełna kwiatów, na której dostrzegłam pasące się sarny. Uśmiechnęłam się i wróciłam do jaskini.
- Akurat zdążyłaś na śniadanie.
- To dobrze.
Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy jeść. Dzieci bawiły się ze sobą rozśmiane. Nie wiedziały nawet jakie niebezpieczeństwo im zagraża, były bezbronne.
- Nad czym tak myślisz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Damiena.
- Naukowcy im zagrażają, są tacy bezbronni. - powiedziałam patrząc na Christophera i Kathleen.
- Nie znajdą ich.
Nagle usłyszeliśmy głos, na który za późno zareagowaliśmy oboje. Byłam na siebie zła, że straciłam czujność. Wejście do jaskini zablokowali strażnicy celując do nas z broni. Złapałam dzieci i wzięłam je na ręce, a Damien nas zasłonił. Strażnicy zaczęli się zbliżać, a gdy Damien chciał zaatakować postrzelili go. Kath zaczęła płakać, a Chris patrzył przed siebie. Wiedziałam, ze teraz już nas złapali.
(Damien?)
- Akurat zdążyłaś na śniadanie.
- To dobrze.
Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy jeść. Dzieci bawiły się ze sobą rozśmiane. Nie wiedziały nawet jakie niebezpieczeństwo im zagraża, były bezbronne.
- Nad czym tak myślisz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Damiena.
- Naukowcy im zagrażają, są tacy bezbronni. - powiedziałam patrząc na Christophera i Kathleen.
- Nie znajdą ich.
Nagle usłyszeliśmy głos, na który za późno zareagowaliśmy oboje. Byłam na siebie zła, że straciłam czujność. Wejście do jaskini zablokowali strażnicy celując do nas z broni. Złapałam dzieci i wzięłam je na ręce, a Damien nas zasłonił. Strażnicy zaczęli się zbliżać, a gdy Damien chciał zaatakować postrzelili go. Kath zaczęła płakać, a Chris patrzył przed siebie. Wiedziałam, ze teraz już nas złapali.
(Damien?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
- A co ja mam powiedzieć? Nie powinienem się zakochiwać.
- Żadne z nas nie powinno.
- Powinienem pamiętać, że muszę cię chronić.
- Chcesz mnie teraz zostawić? - Sage spojrzała na mnie ze strachem.
- Nie, oczywiście że nie. - uspokoiłem ją i pocałowałem.
Sage wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją mocno. Gdy woda trochę się ochłodziła wyszliśmy z niej i wytarliśmy. Wróciliśmy do sypialni i ubraliśmy samą bieliznę, a potem położyliśmy się do łóżka. Sage od razu się do mnie przytuliła, a ja objąłem ją ręką i przytuliłem do siebie.
- Zmęczona?
- Wykończona. - jak na potwierdzenie ziewnęła.
Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
- Śpij.
- A jak nas tu razem znajdą?
- Nie martw się. Nikt nie może nam tego zabronić. Twój ojciec może mnie zwolni, a ja o tak zostanę twoim strażnikiem. Będę przy tobie zawsze. - zapewniłem ją. - Najwyżej mnie zabije.
- Co takiego?! - Sage się wystraszyła i usiadła odsłaniając swoje ciało. Szybko złapałem ją za rękę i przytuliłem do siebie całując.
- Żartowałem, a teraz śpij.
W końcu Sage zasnęła a ja zacząłem się zastanawiać. Rada mogła zrobić wszystko, by tylko nie pozwolić nam być razem.
(Sage?)
- Żadne z nas nie powinno.
- Powinienem pamiętać, że muszę cię chronić.
- Chcesz mnie teraz zostawić? - Sage spojrzała na mnie ze strachem.
- Nie, oczywiście że nie. - uspokoiłem ją i pocałowałem.
Sage wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją mocno. Gdy woda trochę się ochłodziła wyszliśmy z niej i wytarliśmy. Wróciliśmy do sypialni i ubraliśmy samą bieliznę, a potem położyliśmy się do łóżka. Sage od razu się do mnie przytuliła, a ja objąłem ją ręką i przytuliłem do siebie.
- Zmęczona?
- Wykończona. - jak na potwierdzenie ziewnęła.
Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
- Śpij.
- A jak nas tu razem znajdą?
- Nie martw się. Nikt nie może nam tego zabronić. Twój ojciec może mnie zwolni, a ja o tak zostanę twoim strażnikiem. Będę przy tobie zawsze. - zapewniłem ją. - Najwyżej mnie zabije.
- Co takiego?! - Sage się wystraszyła i usiadła odsłaniając swoje ciało. Szybko złapałem ją za rękę i przytuliłem do siebie całując.
- Żartowałem, a teraz śpij.
W końcu Sage zasnęła a ja zacząłem się zastanawiać. Rada mogła zrobić wszystko, by tylko nie pozwolić nam być razem.
(Sage?)
niedziela, 13 kwietnia 2014
od Sage C.D Jimi'ego
Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem,ale nie miałam ochoty protestować. Skinęłam jedynie, głową ,a jak weszliśmy do łazienki, to Jimi mnie puścił i włączył wodę , by ona wypełniła całą wannę. Usiadłam na krawędzi wanny i spojrzałam na chłopaka. Gdy on oderwał wzrok od kranu i spojrzał na mnie, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ja odwzajemniłam oczywiście jego uśmiech i przymknęłam na chwilę delikatnie oczy. Zaraz poczułam oddech Jimi'ego na swojej twarzy. Gdy otworzyłam oczy , przywitał mnie pocałunkiem. Zarumieniłam się delikatnie gdy już się ode mnie oderwał i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Muszę Ci to przyznać ,że jesteś niesamowity-szepnęłam mu do ucha
-Nie tylko ja-uśmiechnął się do mnie
Zaraz już wanna napełniła się cała ciepłą wodą i weszłam do niej. Usiadłam na jednym końcu, a zaraz na drugim końcu usiadł Jimi. Jednak po chwili przysunęłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Tylko mi tu nie zaśnij-usłyszałam rozbawiony jego głos
-Postaram się -zaśmiałam się lekko
Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, a ja bawiłam się pianą ,która była na powierzchni tafli wody.
-Wiesz, co nie wyobrażałam sobie,że kiedyś się zakocham -szepnęłam- I to w dodatku we własnym strażniku-dodałam z delikatnym uśmiechem.
(Jimi?)
-Muszę Ci to przyznać ,że jesteś niesamowity-szepnęłam mu do ucha
-Nie tylko ja-uśmiechnął się do mnie
Zaraz już wanna napełniła się cała ciepłą wodą i weszłam do niej. Usiadłam na jednym końcu, a zaraz na drugim końcu usiadł Jimi. Jednak po chwili przysunęłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Tylko mi tu nie zaśnij-usłyszałam rozbawiony jego głos
-Postaram się -zaśmiałam się lekko
Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, a ja bawiłam się pianą ,która była na powierzchni tafli wody.
-Wiesz, co nie wyobrażałam sobie,że kiedyś się zakocham -szepnęłam- I to w dodatku we własnym strażniku-dodałam z delikatnym uśmiechem.
(Jimi?)
od Clary C.D Devon'a
Uśmiechnęłam się do chłopaka i opatuliłam się nim. Grzmiało i maiłam tylko nadzieje że strażnicy nie będą nas przeliczać.
-Wiesz co - zaczęłam a chłopak spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczyma - Miałam tu psa lecz zabili go na moich oczach bo nie chciałam im dać informacji i przez to że zabijałam się tylko dla tego by oni nie mogli od mnie pobrać żadnych DNA. -Jak się wabił? - spytał - Daien - uśmiechnęłam się a w oku zakręciła mi się łza - Miałam ją odkąd pamiętam. Zawsze przy mnie była. Kiedy stawiałam pierwsze kroki, pierwszy raz poszłam do szkoły, pierwszy raz uciekłam z domu. Wszędzie tam ona była. To była moja przyjaciółka, druh i kompan. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Sama z siebie zaczęłam śpiewać: https://www.youtube.com/watch?v=2v-b75iESKY Lecz szybko spojrzałam na chłopaka. Wbiłam wzrok w ziemię. -Przepraszam -odpowiedziałam po czym wstałam i podałam mu koc. Deszcz nadal lał. Przygryzłam wargę. Poczułam jego dłoń na ramieniu. Odwróciłam się. <Devon?> |
|
od Damien'a C.D Cataley
Trzymałem przy sobie Cat , a ona spała. Dzieci też spały spokojnie w jaskini, a dookoła było słyszeć pełno odgłosów natury. Cieszyłem się, że Cat obudziła mnie po paru godzinach. Miała rację,że jak ja bym zaczął pierwszy wartę ,to bym jej na pewno nie obudził. Za bardzo się martwię o całą moją trójkę, mimo że Cat przekłada życie dzieci ponad wszystko, a nawet ponad swoje życie. Gładziłem ją delikatnie po głowie i rozglądałem się uważnie po terenie, na którym w tej chwili właśnie nocowaliśmy. Podniosłem się na chwilę z miejsca i ostrożnie wziąłem dziewczynę na ręce by się nie obudziła. Wszedłem do jaskini i położyłem ją obok dzieci , na wygodnym materacu. Sam wyszedłem ponownie i szybkim ruchem wskoczyłem na jakieś drzewo skąd miałem wspaniałe pole widzenia. Na szczęście nikt nie proszony nie pałętał się w okolicy naszego terenu. Siedziałem na gałęzi drzewa, aż do rana i do puki z jaskini nie wyszła Cataleya. Szybko zeskoczyłem z drzewa i podszedłem do niej, całując w czoło.
-To idę na polowanie-wyjaśniłem
Zaraz zniknąłem jej z pola widzenia i pognałem do lasu. Ostatnio trafiły się króliki,ale trzeba było upolować coś większego i lepszego. Na szczęście udało mi się znaleźć nieopodal nas stado jeleni,które pasły się na łące. Zaczaiłem się w krzakach ze sztyletem i zaraz szybko skoczyłem na jelenia. Zanim zwierze zdążyło zareagować przeciąłem mu nożem szyję , a ono padło na ziemię martwe. Podniosłem jelenia i zacząłem go wlec do jaskini. Jednak widziałem, też że może to zwabić drapieżniki,a ale miałem nadzieję,że tak nie będzie. Wróciłem do jaskini , a Cat uż szykowała o ognisko na naszą zdobycz.
-Poszczęściło Ci się dzisiaj -uśmiechnęła się
-Tak i to bardzo-przyznałem
(Cataleya?)
-To idę na polowanie-wyjaśniłem
Zaraz zniknąłem jej z pola widzenia i pognałem do lasu. Ostatnio trafiły się króliki,ale trzeba było upolować coś większego i lepszego. Na szczęście udało mi się znaleźć nieopodal nas stado jeleni,które pasły się na łące. Zaczaiłem się w krzakach ze sztyletem i zaraz szybko skoczyłem na jelenia. Zanim zwierze zdążyło zareagować przeciąłem mu nożem szyję , a ono padło na ziemię martwe. Podniosłem jelenia i zacząłem go wlec do jaskini. Jednak widziałem, też że może to zwabić drapieżniki,a ale miałem nadzieję,że tak nie będzie. Wróciłem do jaskini , a Cat uż szykowała o ognisko na naszą zdobycz.
-Poszczęściło Ci się dzisiaj -uśmiechnęła się
-Tak i to bardzo-przyznałem
(Cataleya?)
Od Jimi'ego C.D. Sage
- W porządku? - spytałem cicho i zjechałem ustami na jej szyję.
- Tak. - wydyszała Sage.
Uśmiechnąłem się i zsunąłem rękę po jej brzuchu między nogi. Rozszerzyłem je delikatnie, a Sage sama się rozsunęła. Czułem że jest gotowa. Zamknąłem jej usta pocałunkiem i wszedłem w nią. Sage odchyliła głowę do tyłu i krzyknęła, a ja stęknąłem.
- Rozluźnij się. - wyszeptałem.
- Jimi... - spojrzała mi w oczy.
- Zrobimy to razem. - powiedziałem i zacząłem się w niej poruszać.
Sage leżała rozkoszując się tym, a ja robiłem to powoli nie wchodząc w nią do końca. W końcu nie chciałem jej stracić. Po pewnym czasie Sage sama zaczęła poruszać biodrami, więc złapałem ją za nie i kierowałem. Sage zaczęła drżeć i jęczeć zaciskając się wokół mnie. Pchnąłem raz mocniej doprowadzając ją do orgazmu. Zostałem w niej przedłużając jej rozkosz. Wysunąłem się z niej powoli by nie sprawić jej bólu i położyłem się obok. Po chwili jednak wstałem i wziąłem Sage na ręce.
- Co robisz?
- Weźmiemy kąpiel. - powiedziałem i zaniosłem ją do łazienki.
(Sage?)
- Tak. - wydyszała Sage.
Uśmiechnąłem się i zsunąłem rękę po jej brzuchu między nogi. Rozszerzyłem je delikatnie, a Sage sama się rozsunęła. Czułem że jest gotowa. Zamknąłem jej usta pocałunkiem i wszedłem w nią. Sage odchyliła głowę do tyłu i krzyknęła, a ja stęknąłem.
- Rozluźnij się. - wyszeptałem.
- Jimi... - spojrzała mi w oczy.
- Zrobimy to razem. - powiedziałem i zacząłem się w niej poruszać.
Sage leżała rozkoszując się tym, a ja robiłem to powoli nie wchodząc w nią do końca. W końcu nie chciałem jej stracić. Po pewnym czasie Sage sama zaczęła poruszać biodrami, więc złapałem ją za nie i kierowałem. Sage zaczęła drżeć i jęczeć zaciskając się wokół mnie. Pchnąłem raz mocniej doprowadzając ją do orgazmu. Zostałem w niej przedłużając jej rozkosz. Wysunąłem się z niej powoli by nie sprawić jej bólu i położyłem się obok. Po chwili jednak wstałem i wziąłem Sage na ręce.
- Co robisz?
- Weźmiemy kąpiel. - powiedziałem i zaniosłem ją do łazienki.
(Sage?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)