-Przecież możesz-powiedziałem
-Jak? Strażnicy-mruknęła
Popatrzyłem na nią trochę zdziwiony, a zaraz zacząłem się śmiać z tego.
-Ale możemy się przekraść nie?-zapytałem
-No tak, -przyznałam niepewnie
-Właśnie,to wstawaj i chodź -powiedziałem
Pomogłem jej wstać i weszliśmy do więzienia. Zaczęliśmy skradać się na wierzę i omijaliśmy sprawnie strażników. W końcu doszliśmy do schodów prowadzących na wierzę, a ja szybko zacząłem wychodzić.
Jez była tuż za mną, aż w końcu dotarliśmy na samą górę.
(Jez?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz