Objąłem troskliwie Sage i pocałowałem w szyję.
- Chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę domu, ale Sage dalej byla podenerwowana. Na początku myślałem że boi się tego co chcemy zrobić. Pożądałem, pragnąłem jej ale też nie potrafił bym jej skrzywdzić. Jednak Sage dalej była niespokojna.
- Co się dzieje? - szepnąłem jej do ucha.
- Ktoś nas obserwuje, czuję to.
Zatrzymałem się i rozejrzałem. Było cicho co nie oznaczało nic dobrego.
- Lepiej stąd chodźmy.
- Jimi, co się dzieje? - spytała wystraszona.
- Musimy opuścić Rolanda i Tatię. Chroniąc nas narażają siebie na niebezpieczeństwo.
- Ale twoje rany.
Szliśmy szybko przez las do wioski.
- Dam radę. Gdy przyjdziemy pobiegnę nas spakować a ty wyjaśnij im czemu uciekamy. Im szybciej stąd uciekniemy tym lepiej dla wszystkim - spojrzałem Sage w oczy. - Strażnicy znajdą nas tu.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz