Siedziałem z Välją i czekaliśmy aż Sage wróci. Potrzebowała teraz czasu dla siebie. Välja trąciła mnie pyskiem, ale ją odepchnąłem. Wtedy tygrysica wstała i zaczęła warczeć. Podniosłem się szybko i wyciągnąłem sztylet.
- Välja! - krzyknąłem, a ona podbiegła do mnie.
Chwilę później zaatakowały nas para-psy. Odepchnąłem jednego, gdy z krzaków wybiegły psy a za nimi strażnicy. Zaklnąłem soczyście pod nosem i zacząłem się bronić przed para-psami, a tygrysica mi pomagała. Jednak dobrze, że zgodziłem się by z nami szła. Strażnicy byli co raz bliżej, ale też musieli uważać na para-psy, które jednak i tak bardziej interesowały się mną. Po chwili na polankę wbiegła Sage, która stanęła przy mnie.
- Musimy uciekać.
Välja znalazła się przy Sage i chroniła ją. Posadziłem dziewczynę na tygrysicy.
- Co ty robisz? - spojrzała na mnie. Szybko ją pocałowałem i odepchnąłem psa, który na mnie skoczył.
- Biegnij! - krzyknąłem, a tygrysica ruszyła biegiem.
Sam biegłem przy nich z wampirzą prędkością. Słyszeliśmy za sobą krzyki strażników i wycie wszystkich psów. Obie rasy ruszyły za nami w pościg, więc skierowaliśmy się do Lasu Itzal gdzie nie powinni nas gonić. Chciałem znaleźć dla nas jakąś kryjówkę w Dolinie Amunes, gdzie nikt nie powinien nas znaleźć. Przyśpieszyliśmy, a Sage leżała na tygrysicy trzymając się jej futra.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz