Spojrzałem z troską na ukochaną i obróciłem się do niej przodem i pocałowałem ją namiętnie.
Zaraz jednak złapałem ją za ręce i odciągnąłem od siebie, patrząc jej w oczy.
Pocałowałem ją delikatnie w rękę, a Cat już się domyśliła. Pokiwała przecząco głową i po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Cat,zostałbym ,ale mam coś do załatwienia-wyjaśniłem
-Nie proszę -wyłkała.
Starłem jej łzy i pocałowałem ją w czoło, następnie pożegnałem się z dziećmi i wyskoczyłem przez okno na dwór. Cat wyjrzała przez okno i spojrzałem na nią, a zaraz wbiegłem szybko w las, by nie zauważyli mnie strażnicy. W końcu zagłębiłem się w ciemności lasu i byłem już niewidoczny dla każdego. No przynajmniej tak myślałem. Po chwili pojawiła się przede mną strzyga. Zmierzyłem ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się chytrze.
-Poco tu przyszedłeś?-zapytała zaciekawiona
-Chcę,żebyś zostawiła Cataleyę w spokoju!-warknąłem
Postać podeszła do mnie i przejechała pazurem po moim ramieniu, pozostawiając ranę. Stałem niewzruszony i nie okazywałem za bardzo bólu.
-Jesteś nie ugięty by ją chronić co?-zaśmiała się i przysunęła do mnie
-Nie chce jej stracić -odpowiedziałem poważnie
-Mhm. Wiesz ciekawy jesteś,ale nie mogę rozgryźć jakiej jesteś rasy. Musisz być mieszanką prawda?-zapytała
-Tak, jestem mieszanką Demona i Archanioła-wyjaśniłem
-Niesamowite, dwie przeróżne rasy są połączone w tobie. Nigdy nie słyszałam o takiej mieszance-uśmiechnęła się-Dziwne, że jeszcze żyjesz......
-Co w tym dziwnego?-zapytałem zdziwiony
-Cóż znam wszystkie rasy i wiem o nich wiele. Ale ty............... twoje obie połówki powinny walczyć, ze sobą ,a po pewnym czasie Cię zabić, a ty przeżyłeś tyle lat-dodała
Zaraz obaczyłem Cataleyę, która jest krzywdzona przez strażników. Moje oczy stały się złote, a ja złożyłem ręce w pięści. Ale po chwili wszystko zniknęło, a ja wróciłem do normalności.
-A jednak. Twój wewnętrzny demon pragnie się wydostać -zaśmiała się
-Nie przyszedłem rozmawiać tu o mnie. Chcę ,żebyś zostawiła Cataleyę-mruknąłem
-Nie ma mowy -uśmiechnęła się
Zaraz przygwoździłem ją do drzewa za szyję, ale strzyga tylko się zaśmiała rozbawiona moją reakcją.
-Zobaczymy. Ale niczego nie obiecuję. Poza tym to nie ja chcę ją zabić tylko ktoś inny-dodała
Po chwili rozpłynęła się w powietrzu, a ja trzymałem tylko drzewo.
-Miej się na baczności i swoją ukochaną też, jeśli nie chcesz jej stracić -usłyszałem słowa, które poniósł wiatr.
Westchnąłem głęboko i walnąłem z całej siły w drzewo przed sobą. Gdy się uspokoiłem pobiegłem z powrotem do więzienia i wskoczyłem przez okno do pokoju. Cicho wszedłem i rozejrzałem się dookoła.
Po chwili poczułem, jak ktoś przytula się do mnie. Uśmiechnąłem się i objąłem Cataleyę.
-Spokojnie-pocieszyłem ją
(Cataleya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz