[...] Siedziałam samotnie w sali 'ćwiczeń' oparta plecami o pal. Niecierpliwiłam się. Czekałam na Lewisa już spory czas.
- Coś musiało się stać. - mruknęłam pod nosem. Wstałam, otrzepując się z kurzu. Wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Szłam w stronę celi Lewisa. W końcu musiałam się dowiedzieć, dlaczego nie przyszedł. Zbliżyłam się do jego drzwi. Przed nosem miałam klamkę. Zawahałam się. Wejść czy nie? Nacisnęłam uchwyt. Drzwi zaskrzypiały. Wślizgnęłam się do środka. Lewis leżał bezczynnie na łóżku, podpierając głowę rękami. Wolnym krokiem podeszłam do niego. Usiadłam na krawędzi łóżka. - Lewis, co się stało? - spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu i cierpienia. - Nic. - Właśnie widzę. - westchnęłam cicho. - Powiesz mi? - To nie twoja sprawa! - podniósł głos. - Zostawisz mnie samego? - Nie, nie zostawię. - odparłam równie sucho, jak on. - Zawsze jesteś taka uparta i upierdliwa? - jego głos brzmiał lodowato. Nie przeraziłam się tym. - Tak, a teraz mi powiedz, co cię gryzie? - mówiłam spokojnie. Chciałam to z niego wydusić. - Dobra. - odparł zrezygnowany. Puścił z tonu. - Moja dziewczyna uciekła. - Co?! - zachłysnęłam się powietrzem. - Dlaczego? - Nie wiem. - zamilknął na chwilę. - Rozmawiałem dzisiaj ze strażnikiem. Szukają jej. - odwrócił głowę w bok. Widziałam, jak starał się stłumić w sobie ból, ale na marne. Dotknęłam jego ramienia. Drgnął. - Lewis, wiem, jakie to dla ciebie trudne. Jeśli oni ją złapią będzie jeszcze gorzej. Nie możemy do tego dopuścić. Mogę ci pomóc. Zwrócił głowę w moją stronę. - Co chcesz przez to powiedzieć? - patrzył na mnie z taką nadzieją. Musi ją mocno kochać. - Wyrwiemy się stąd. Przynajmniej na chwilę. Wstałam z posłania, podchodząc do okna. Oparłam ręce o parapet. - Będę musiała wejść w twoje ciało. Lewis gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej. - Że co?! Nie ma mowy! - krzyknął przerażony. - Masz inny pomysł? Obiecuję, że nie zaboli. - zapewniłam go. (Lewis?) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz