Nie potrafiłam się długo gniewać na Damiena. Pocałowałam delikatnie chłopaka i uśmiechnęłam się. Siedzieliśmy na ławce, a Damien opowiadał mi o sobie i o tym jak było w więzieniu wcześniej za nim tu trafiłam. Dopiero gdy musieliśmy iść na obiad wróciliśmy do budynku z dworu. Damien już nie kulał, a jego noga się goiła. Poszliśmy po nasze porcje i wróciliśmy do stolika. Damien odłożył je na stół i pomógł mi usiąść. Co raz większy brzuch co raz bardziej mi przeszkadzał w codziennych czynnościach, a na dodatek było ciężko z dwójką dzieci w brzuchu. Zaczęliśmy jeść, powoli skubałam jedzenie czując mdłości. W końcu odłożyłam widelec i napiłam się samego soku.
- W porządku? - spytał Damien.
Przytaknęłam głową choć wiedziałam, że nie zjem nic więcej. Nie byłam w stanie, więc tylko posiedziałam z Damien'em dopóki nie skoczył.
- Mało zjadłaś. - zauważył.
- Nie mogę. - jęknęłam i wstałam.
Wyszłam ze stołówki gdy zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki damskiej. Choć byłam pewna, że Damien i tak za mną wejdzie. Nie dość, że mało zjadłam to wszystko zwróciłam. Płód nie przyjmował takiego pokarmu, a mnie to wykańczało. Musiałam przecież coś jeść by ciąża mnie nie wykończyła.
(Damien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz