Przyglądałem się strażnikom ,a oni oczywiście patrzyli się na nas.
Kątem oka również spoglądałem na Cat, która jadła swoją kolację.
Dopiero gdy skończyła wziąłem nasze talerze i odniosłem je na miejsce.
Wróciłem do Cataleyi i chwyciłem ją za rękę pomagając wstać od stołu.
Wyszliśmy z jadalni i skierowaliśmy się na pole, gdzie również było dużo strażników.
Westchnąłem widząc,że jeden strażnik prawie cały czas za nami chodzi i pilnuje.
-Cało dobowa ochrona-mruknąłem
Poszliśmy w stronę amfiteatru by się wyciszyć i uspokoić.
To było dobre miejsce bo było tam spokojnie i jeszcze było dość świeże powietrze,którego Cat potrzebowała. Dzieci oczywiście chwilowo również zachowywały się spokojnie.
Chyba nie chciały za bardzo sprawiać bólu mamy, lub nie chciał jej robić krzywdy i psuć miłych chwil.
Rozglądnąłem się jeszcze chwilę i dostrzegłem w krzakach strażnika, ale nie miałem zamiaru robić jakichś bójek, zwłaszcza, że teraz chciałem się skupić tylko i wyłącznie na Cat.
Usiedliśmy na ławce, a ja od razu posadziłem ją sobie na swoich kolanach i przytuliłem.
(Cataleya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz