[...] Po jakimś czasie Rebeca wyciągnęła z wody Diane i Nicolasa. Dziewczynka wyglądała na senną, a Nicolasowi było po prostu zimno. Zostawiliśmy na chwilę Alexandra samego i zanieśliśmy dzieci do środka. Rebeca ułożyła ich w kącie jaskini, okrywając kocem by nie zmarzły.
- A Alexander? - poderwała się z miejsca Rebeca.
- Spokojnie, nic mu nie.. - przerwał mi nagły ryk zwierzęcia dobiegający z zewnątrz. Oboje wybiegliśmy z jaskini. W biegu przybrałem postać pantery, jednak to co zobaczyliśmy.. Oszołomiony wróciłem do ludzkiej formy. Alexander wznosił się w powietrzu jako przepiękny, płonący feniks. Syczał groźnie na leżącego pod nim młodego wilka, prawdopodobnie Omegę. Wilk kulił się i zasłaniał swoją poparzoną łapę. Spojrzałem na Rebecę, która była tak samo wstrząśnięta tą sytuacją jak ja.
- Alexandrze, przemień się z powrotem w człowieka - rozkazałem synowi. Feniks fuknął na mnie i wzniósł się wyżej. Zagotowało się we mnie od wściekłości.
- Powiedziałem coś - wycedziłem. Rebeca położyła mi dłoń na ramieniu.
- Alexandrze, zrób to, co każe Ci tata. Proszę - powiedziała łagodnie. Alexander załopotał skrzydłami i usiadł na drzewie. Z trudem zmusiłem sam siebie do zachowania spokoju i rozwagi.
- Zamierzasz spędzić tam cały dzień? Bez mamy, bez siostry, bez brata? Bez karmienia i cudownych piersi Twojej mamy? - zacząłem go szantażować. Kucnąłem przy rannym wilku i sprawdziłem jak poważne są rany po dziobie i poparzenie. Pewnie zobaczył dziecko w wodzie i stwierdził, że to dla niego łatwy cel. Przeliczył się.
- Alexandrze, zejdź na ziemię. Natychmiast! - Rebeca klasnęła w dłonie i przeniosła spojrzenie na mnie. - Czekaj, co Ty robisz?
- Trzeba się nim zająć - rzuciłem, biorąc wilka na ręce. Zbyt cierpiał by zrobić krzywdę komuś z nas.
- Jesteś pewien, że to bezpieczne? Próbował zaatakować Alexandra.
- Bo jest głodny. Jestem pewien, że mały będzie bronił rodzeństwo. Tego wilka trzeba nakarmić, nazwać i zaadoptować. Potrzebne mu stado. A nam nigdy dość towarzystwa. Zgaduję, że został wyrzucony za chęć kopulacji z samicą Alfa. Damy sobie z nim radę na pewno bardziej niż z własnym synem - westchnąłem ciężko.
(Rebeca?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz