Wkurzony podszedłem do Sage i Rebecy by sprawdzić czy stwór na pewno nie żyje. Zrzuciłem go z skały i złapałem Sage za nadgarstek.
- Zostaw mnie! - krzyknęła i się wyrwała.
- Obiecałem że będę cię chronić, a ty wcale mi nie pomagasz! - krzyknąłem na nią.
- Umiem o siebie zadbać!
Rebeca stała obok i nam się przypatrywała.
- Macie wrócić do więzienia!
- Nie spędzę tam całego życia! - oburzyła się Sage.
- Ale jesteście tam bezpieczniejsze niż tu! Idziecie.
Zeszliśmy ze skały. Dziewczyny szły przede mną, a ja je osłaniałem. Szeptały coś między sobą, Rebeca mówiła coś Sage a ta albo się obrażała, albo rumieniła. Uniosłem kącik ust patrząc na nią. Jednak szybko się opamiętałem i wróciłem do nasłuchiwania. W końcu wyszliśmy z Doliny Amunes i skierowaliśmy się do więzienia które już było widać z daleka. Dziewczyny szły dalej przede mną, gdy Sage nagle się odwróciła. Nasz wzrok spotkał się na chwilę, ale to wystarczyło bym wiedział co myśli. Była na mnie wściekła, a Rebeca pociągnęła ją dalej coś szepcząc. Nie chciałem ich już podsłuchiwać więc szedłem kawałek za nimi.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz