Wyszedłem z pokoju i od razu oddzieliłem się od innych strażników. Pobiegłem do korytarza gdzie mogłem znaleźć naukowca, o którym mówiła Sage. Musiałem go znaleźć, bo od niego zależało życie dziewczyn. Zatrzymałem się na chwilę, by się skupić i odnaleźć Rayan'a. Gdy tylko go wyczułem ruszyłem biegiem do jego gabinetu. Wpadłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi.
- Doktor Rayan? - spytałem mężczyzny który siedział za biurkiem.
- Tak, ale o co chodzi?
- Sage ma kłopoty. - powiedziałem.
Mężczyzna od razu wstał i wyszedł ze mną z pokoju.
- Więc co się stało?
Opowiedziałem mu o wszystkim co się wydarzył i co teraz robią im naukowcy.
- Kazałem im ich nie ruszać. To moje pacjentki.
- Więc je ratuj. - warknąłem.
- A kim ty jesteś?
- Nieważne, lepiej żebyś nie wiedział. - powiedziałem tylko.
Weszliśmy do pokoju, a ja jako strażnik z tyłu za naukowcem.
- Co jest? - spytał ten mężczyzna co wstrzyknął coś Sage.
- Wynoście się, to moje pacjentki. A ten strażnik jest ze mną. Wyrzuć ich stąd. - powiedział więc zrobiłem o co poprosił. Wyrzuciłem wszystkich z pokoju i zamknąłem drzwi, by nikt tu nie wszedł. Rayan podszedł do Rebecy, a ja do Sage i odpiąłem ją.
- Nic ci nie jest? - spytałem łagodnie.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz