[...] Wyczułam ból i strach w powietrzu. Więźniowie bali się kary za zbrodnie, której dokonałam ja. Choć i tak nie uważałam tego za zbrodnię. Odpłacałam mu za krzywdy, których dokonał. Znienacka, sztylet przeleciał przez moje niematerialne ciało i wbił się w drzwi od pokoju. Szybko zeszłam z drogi wściekłej Darcy.
- Jak znajdę tego mordercę, to dopilnuję by nie przeżył spotkania ze mną - wycedziła pod nosem i zamknęła za sobą drzwi. Odrzuciło mnie do tyłu i pchnęło na lewo. Zorientowałam się, że instynkt prowadzi mnie ku sali przesłuchań. Domyśliłam się, kto jest obecnie przesłuchiwany. Pozwoliłam się nieść sile przyciągania, aż znalazłam się w środku. Jeremy siedział uwiązany na krześle. Ciężko dyszał. Po jego koszulce spływała krew; miał złamany nos i podbite oko. Powstrzymałam się przed interwencją. Strażnik zamachnął się jeszcze raz i wbił pięść prosto w brzuch Jeremy' ego.
- Gadaj, co tam robiłeś - warknął, chwytając chłopaka brutalnie za szczękę. Ukazał jego twarz w świetle.
- Nic tam nie robiłem. Nic Wam nie powiem. To Wy jesteście mordercami. Zamordowaliście kogoś, kto był mi najbliższy! - wrzasnął. Ból i nienawiść w jego sercu uderzyły we mnie z podwójną siłą. Strażnik chciał kolejny raz uderzyć Jeremy' ego, ale nie wytrzymałam i poraziłam go w pomieszczeniu prądem. To stało się tak szybko, że nawet nie zdążył się zorientować. Strażnik w konwulsjach osunął się na ziemię, a pozostała dwójka wpadła do środka pomieszczenia, wyjmując z kabur przy pasach pistolety. Rozejrzeli się dookoła, chcąc namierzyć winowajcę, ale rzecz jasna mnie nie widzieli. Tylko Jeremy wiedział, że to ja. Domyślił się.
- Gdzie?! Jak?! - wrzasnął jeden z najbliższych strażników. Jeremy posłał mi nienawistny, pełen pogardy uśmiech.
- Istnieją obrońcy słabszych, których nie zobaczysz - wyszeptałam mu zmysłowo do ucha.
(Jeremy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz