Ja tylko leżałam i patrzyłam. Byłam tak samo sparaliżowana i słabsza o
wiele od niej. Jeden z naukowców podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
Widziałam ból i przeprosiny. Zrobił tak, że nic nie przytrzymywało mnie
do łóżka a jednak nie mogłam wstać.Sięgnął po strzykawkę usłyszałam
słowa Rose.
-Nie daj się im. Pokaż, że jesteś silna –powiedziała
Uniosłam delikatnie dłoń. I przekręciłam ją. Rury nad pękły i wylała się
woda zalewają sale. Nakazałam wodzie atakować każdego. I nagle sobie
coś przypomniałam. Wydusiłam z siebie.
-Perigrim –bąknęłam
Naukowcy spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale mieli do tego prawo.
Jednak udało mi się. Mój wierzchowiec wleciał przez okno, które przy
okazji rozbił. Kawałki szkła wbiły mu się a jego kopyta zaczęły krwawić.
Gdniady pegaz podbiegł do mnie. Resztką sił chwyciłam się z za jego
szyję. Wisiałam na nim, lecz gdy miał wylecieć przez okno przypomniało
mi się że prawie zostawiłam Rose. Nie miałam czasu. Odzyskiwałam władze
nogach i rękach.
-Perigrime ląduj, musisz wracać tu nie jesteś bezpieczny-powiedziałam do ogiera
~Nie zostawię cię na pastwę tych potworów –powiedział Perigrim
-Musisz –prawie, że płakałam
Pegaz wylądował a ja o mały włos się nie przewracając wróciłam, do Rose
która pozabijała troszkę naukowców. Pisałam się na śmierć. Lecz czy nie
tego właśnie pragnęłam? Wiecznego odpoczynku w podziemiach? W końcu i
tak to mnie dopadnie… Chyba, że Posejdon będzie tak „miły” i sprawi, że
będę nieśmiertelna. Wbiegłam przez zbite okno do dziewczyny. Wszyscy
naukowcy leżeli martwi jedynie ten ze współczującym wzrokiem nadal żył.
Patrzył na nas z przerażeniem i upuścił strzykawkę, która z głuchym
hukiem spadła i rozbiła się o ziemię.
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz