-Musimy uciekać przez okno. Perygrim na pewno nas zabierze -powiedziałam
-A jeśli nie? -spytała drżącym głosem
-To zginie jako bohater a mój ojciec o nim nie zapomni- powiedziałam
-Zawsze mogą go wykorzystać...No wiesz pegazy to też niezła rzecz-powiedziała i wyskoczyła przez okno.
Skinęłam głową i zagwizdałam. Niczym kometa Perygrim wrócił do mnie. Wsiadłam na niego i podałam Rose dłoń.
~Nie wiem czy was utrzymam -powiedział ogier
-Nie martw się dasz sobie radę -powiedziałam mu
Ogier ruszył w przestworza. Usłyszałam świsty. Strzelali do nas.
Perygrim był już wysoko. Nagle coś przeszyło jego skrzydło.Zaczęło
krwawić a on zam zaczął pikować w dół prosto do morza. Skupiłam
się."Bogowie proszę chodź raz pomóżcie" pomyślałam. Gdy tak spadał
wielka fala zakryła nas a ja wytworzyłam bąbel by Rose i Perygrim mogli
normalnie oddychać.Niestety ciągnęło nas w dół. Ciśnienie mogło za
chwilę zmiażdżyć Rose i ogiera i wtedy go zobaczyłam. Mój ojciec
podszedł do nas. Szedł jak by pod nim był ląd. Podszedł do nas i chwycił
w ogromne dłonie. Uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. Był ogromny i
pewnie jego stopy dotykały dna morza.
-Cześć tato -uśmiechnęłam się niechętnie czując że się rumienię -Przepraszam że uciekłam.
Ojciec skinął głową i szedł do przodu jak najdalej od wyspy.
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz