-Witaj w królestwie Posejdona-powiedziałam
Dech zaparł nam w piersiach nawet Perygrim się zdziwił. Był to
przeogromny zamek. Niczym wyobrażenia Atlantydy. Tyle że to była
Atlantyda. Trytony podpływały do Posejdona z raportami.W końcu on
przybrał postać normalnego mierzącego prawie 1.80 mężczyznę.Koło nas
pojawiła się jego żona Amfitryta. Ogólnie za sobą nie przepadałyśmy.
-Czemu je ty przyprowadziłeś -prychnęła ale jej wzrok powędrował w stronę konia- O to dla mnie?
-Nie on jest mój -prychnęłam w jej stronę
~Dzięki.Nie żebym miał coś przeciwko boginiom ale jednak wolę ląd
Jego myśli rozbawiły mnie ale twarz ojca została niewzruszona.
-Będą was szukać -powiedział -A twoja przyjaciółka nie może być wiecznie pod wodą.
-To co robimy? -spytałam a ojciec odwrócił wzrok -Olimp zdecyduje co dla
was najlepsze.Ale na razie możecie pozostać tu.Tylko Perygrim musi
wyjść na ląd bo kto widział pegaza pod wodą?
Skinęłyśmy głowami a Rose powiedziała:
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz