Siedziałem na dachu, wpatrując się w
bladą kulę. Na dole nie było nikogo. Żadnej żywej duszy. Wszyscy z
pewnością byli w swoich pokojach i smacznie. Za plecami usłyszałem
szmer. Ktoś szybko biegł w moją stronę. Z łatwością rozpoznałem znajomy
tupot. Uśmiechnąłem się.
- Xana? – zapytałem cicho przymykając powieki. - Ostatnio rzadko się widujemy. - Na policzku wyczułem oddech, ciepły a za razem przyśpieszony. Usiadła obok mnie.
- Wybredny jesteś – usłyszałem delikatny kobiecy głos. - Wiesz, że wszędzie kręcą się strażnicy tak jakby... - zatrzymała się w połowie zdania. - Kto tym razem?
- Och, a skąd wiesz, że nie jestem służbowo?
- Zlituj się. Znam cię dosyć długo by wiedzieć, że ktoś „wpadł ci w oko”, ale tym razem kogo masz na celowniku? – dotknęła palcem mego czoła.
Znam się z dziewczyną długi okres czasu. To ja zaopiekowałem się nią, gdy opuściła rodzinny dom. Pomimo mojego chłodu i obsesji znaleźliśmy wspólny język. Jest dla mnie, jak młodsza siostra. Nie potrafiłbym jej skrzywdzić. Kto by pomyślał, że ci cholerni strażnicy wpakują nas do jednej klatki?
- Która to już osoba, za którą gonisz z swojej obsesji? Znowu mężczyzna, któremu wyprujesz wszystkie wnętrzności? – zaśmiałem się przypominając sobie trzech mężczyzn, którzy zadarli ze mną i długo nie pożyli. Ich psychika była na skraju wytrzymałości, z silnych zrobili się jak dzieci. Xana zawsze była przeciwna mordowaniu, ale wolała się nie wtrącać. – Ale jak będziesz rozdzierał ciała to postaraj się nie robić tyle hałasu, co zazwyczaj, bo jeszcze ludzie się zlecą.
- Robię to bardzo dyskretnie.
- Dyskretnie? Ty? – pytała przez co spojrzałem na jej osobę jak wstaje. – Z twoim talentem do znęcania się i mordowania nigdy nie jesteś dyskretny, a w dodatku lubisz jak inni patrzą na ból drugiej osoby. Uwielbiasz to robić, Sareth. Patrzeć na ból drugiej osoby, jak i strach w oczach, który przepełnia cię całego, a jak się znudzisz zabijasz. Z tym akurat cię znam – wyciągnęła się do góry. – To powiesz mi kogo masz na celowniku? Jaki mężczyzna ciebie zaciekawił? Wredny czy może znów, który lubi odpyskować?
Pogłaskałem ją po głowie.
- Wszystko w swoim czasie. - odparłem z przekąsem. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłem. - To masz w takim razie odpowiedź. - spojrzałem na dziedziniec. Wytężyłem bardziej wzrok, choć w nocy widzę niczym kot. Moją uwagę przykuła czyjaś sylwetka, tonąca w blasku księżyca. - A teraz wybacz. – uniosłem się – Muszę już iść. Na pewno jeszcze się spotkamy. – zamachnąłem ręką znikając z jej oczu. Skoczyłem z dachu i ruszyłem za tajemniczą postacią.
(ktoś)
- Xana? – zapytałem cicho przymykając powieki. - Ostatnio rzadko się widujemy. - Na policzku wyczułem oddech, ciepły a za razem przyśpieszony. Usiadła obok mnie.
- Wybredny jesteś – usłyszałem delikatny kobiecy głos. - Wiesz, że wszędzie kręcą się strażnicy tak jakby... - zatrzymała się w połowie zdania. - Kto tym razem?
- Och, a skąd wiesz, że nie jestem służbowo?
- Zlituj się. Znam cię dosyć długo by wiedzieć, że ktoś „wpadł ci w oko”, ale tym razem kogo masz na celowniku? – dotknęła palcem mego czoła.
Znam się z dziewczyną długi okres czasu. To ja zaopiekowałem się nią, gdy opuściła rodzinny dom. Pomimo mojego chłodu i obsesji znaleźliśmy wspólny język. Jest dla mnie, jak młodsza siostra. Nie potrafiłbym jej skrzywdzić. Kto by pomyślał, że ci cholerni strażnicy wpakują nas do jednej klatki?
- Która to już osoba, za którą gonisz z swojej obsesji? Znowu mężczyzna, któremu wyprujesz wszystkie wnętrzności? – zaśmiałem się przypominając sobie trzech mężczyzn, którzy zadarli ze mną i długo nie pożyli. Ich psychika była na skraju wytrzymałości, z silnych zrobili się jak dzieci. Xana zawsze była przeciwna mordowaniu, ale wolała się nie wtrącać. – Ale jak będziesz rozdzierał ciała to postaraj się nie robić tyle hałasu, co zazwyczaj, bo jeszcze ludzie się zlecą.
- Robię to bardzo dyskretnie.
- Dyskretnie? Ty? – pytała przez co spojrzałem na jej osobę jak wstaje. – Z twoim talentem do znęcania się i mordowania nigdy nie jesteś dyskretny, a w dodatku lubisz jak inni patrzą na ból drugiej osoby. Uwielbiasz to robić, Sareth. Patrzeć na ból drugiej osoby, jak i strach w oczach, który przepełnia cię całego, a jak się znudzisz zabijasz. Z tym akurat cię znam – wyciągnęła się do góry. – To powiesz mi kogo masz na celowniku? Jaki mężczyzna ciebie zaciekawił? Wredny czy może znów, który lubi odpyskować?
Pogłaskałem ją po głowie.
- Wszystko w swoim czasie. - odparłem z przekąsem. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłem. - To masz w takim razie odpowiedź. - spojrzałem na dziedziniec. Wytężyłem bardziej wzrok, choć w nocy widzę niczym kot. Moją uwagę przykuła czyjaś sylwetka, tonąca w blasku księżyca. - A teraz wybacz. – uniosłem się – Muszę już iść. Na pewno jeszcze się spotkamy. – zamachnąłem ręką znikając z jej oczu. Skoczyłem z dachu i ruszyłem za tajemniczą postacią.
(ktoś)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz